Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
dpd na Wielkim Kole 3.1 (103)
Poniedziałek, 6 sierpnia 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 6.99 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i znów to zrobiłem. To już moja trzecia praca, do której dojeżdżam na Wielkim Kole (do pierwszej i do trzeciej, jak dotąd, po jednym razie).
Co ciekawe, kolejny już raz mam 3,5 km w jedną stronę - i jeszcze nigdy w życiu nie przekroczyłem tej wartości. :>
Trasa w miarę znośna, waląc po chodnikach mam zaledwie dwa skrzyżowania do sforsowania.
Znośne też były temperatury, albowiem wyjazd był w ndz/pn o północy a powrót o 8 nad ranem, czyli jeszcze w miarę rześko - jaki szok dla organizmu! Tymczasem od jutra upały wracają i nadrabiają straty: ma być 36-37 w cieniu. xD Przy takich temp. to nawet wsiąść na mono się nie da...
W nowej robocie Kolisko specjalnej furory nie zrobiło ;p aczkolwiek taka jedna imienniczka K78 (ale z mojego rocznika ;p) okazała się też być monocyklistką. :O Aczkolwiek nie tak utytułowaną. ;)))
A tu zdjęcie z czyszczenia Koliska z morskiego piachu i soli, w miesiąc po powrocie z nad morza.

Co ciekawe, ani sól nie poczyniła jakiejkolwiek rdzy, ani piach w najmniejszym nawet stopniu nie zaszkodził łożyskom. :O Te Koło jest wielkie nie tylko ciałem, ale i duchem. ;)) A przypomnijmy jeszcze, że w czasie pożaru Morsownii stało w pomieszczeniu, w którym powietrze było tak gorące, że stopiło (same powietrze, bez ognia!) wszelkie tworzywa sztuczne od sufitu aż po wysokość ~30 cm powyżej Wielkiego Koła. Do tego zawierucha podczas akcji gaśniczej (piana, woda, dym, kurz) a Kolisko tylko się pobrudziło - nic nie ucierpiało! :O
Co ciekawe, kolejny już raz mam 3,5 km w jedną stronę - i jeszcze nigdy w życiu nie przekroczyłem tej wartości. :>
Trasa w miarę znośna, waląc po chodnikach mam zaledwie dwa skrzyżowania do sforsowania.
Znośne też były temperatury, albowiem wyjazd był w ndz/pn o północy a powrót o 8 nad ranem, czyli jeszcze w miarę rześko - jaki szok dla organizmu! Tymczasem od jutra upały wracają i nadrabiają straty: ma być 36-37 w cieniu. xD Przy takich temp. to nawet wsiąść na mono się nie da...
W nowej robocie Kolisko specjalnej furory nie zrobiło ;p aczkolwiek taka jedna imienniczka K78 (ale z mojego rocznika ;p) okazała się też być monocyklistką. :O Aczkolwiek nie tak utytułowaną. ;)))
A tu zdjęcie z czyszczenia Koliska z morskiego piachu i soli, w miesiąc po powrocie z nad morza.

Co ciekawe, ani sól nie poczyniła jakiejkolwiek rdzy, ani piach w najmniejszym nawet stopniu nie zaszkodził łożyskom. :O Te Koło jest wielkie nie tylko ciałem, ale i duchem. ;)) A przypomnijmy jeszcze, że w czasie pożaru Morsownii stało w pomieszczeniu, w którym powietrze było tak gorące, że stopiło (same powietrze, bez ognia!) wszelkie tworzywa sztuczne od sufitu aż po wysokość ~30 cm powyżej Wielkiego Koła. Do tego zawierucha podczas akcji gaśniczej (piana, woda, dym, kurz) a Kolisko tylko się pobrudziło - nic nie ucierpiało! :O
Krecia robota bobrów /Kross/
Poniedziałek, 23 lipca 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 62.80 | gruntow(n)e: | 0.70 |
czasokres: | śr. km/h: |

Niebo po południu kusiło dużym zachmurzeniem i się nabrałem, bo się raptownie rozchmurzyło do zera, a słońce było tak ostre, że zgrillowało mi musk, niczym typowy Polak kiełbaski z Biedry (kupione w promocji) w długi weekend. :)
Pojechałem "międzyparafialną" drogą z Rudawicy do Szprotawy, gdzie już parę dni temu zauważyłem, że coś się dzieje. Z tą drogą się dzieje. Miała dziurki, pod którymi nic nie było - asfalt wisiał w powietrzu. :O
Miałem to wciepać na bloga i poinformować prasę, ale zapomniałem. ;p
No i oczywiście: jak mnie zabraknie to na nikogo innego nie ma co liczyć - droga się zapadła, "mówili" w prasie lokalnej.
Co ciekawe, winne są jakoby bobry, które zrobiły podkop (norę?) pod asfaltem. Bardzo dziwne...
A zamiast niszczyć drogę, to nawet mogły ją poprawić, bo na dystansie wieluset metrów wysadzana jest po obu stronach sporymi drzewami, blisko asfaltu.

Już kiedyś widziałem dwa przypadki ścięcia przydrożnego drzewa przez bobry. :)
Hm, a może to była taka pułapka na samochody? :))
Na rowery niestety też.
A drogę połatali bardzo prowizorycznie, więc dziś bobrom dedykuję coś niemiłego (uwaga: wulgaryzmy i poziom dno, oglądasz na własne ryzyko):
Film - bez komentarza, natomiast ciekawostką jest fakt, że treść jest w całości zrozumiała dla Czechów i zrobiła tamże niemałą furorę.
Ogólnie zauważyłem, że Czesi znają Polskę głównie przez pryzmat co bardziej przypałowych filmików na youtube...
W drodze powrotnej tak mi przygrzało, że dostałem chyba lekkiego udaru. Ból głowy, duże osłabienie (mimo picia na umór) a do tego powrót pod wiatr. xD
Inne ciekawostki:
Zroślaki. Brzoza nie przeżyła, dąb i owszem...

Pogranicze diecezji. ;) Ja jestem w lubuskim, leśniczówka jest w dolnośląskiem, a rower - na granicy. :)

Berzdorfer See i prasłowiańska Hornja Łužica /Kross/
Sobota, 21 lipca 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 116.22 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Było grubo. Zwłaszcza na plaży, wśród niemieckich emerytów. ;D
Nawiedziłem prasłowiańskie Górne Łużyce zarówno po stronie polskiej jak i tej na zachód od Nysy Łużyckiej, będące pod TYMCZASOWĄ :)) administracją niemiecką.
Pierwsze 75 km do Zhorjelca (Zgorzelca) po drogach wojewódzkich, a następnie około 30 km praktycznie samymi drogami rowerowymi, i to głównie asfaltowymi. Sam Zgorzelec można objechać DDRami nie dość, że bezstresowo, to jeszcze wielce krajoznawczo (nadbrzeżami Nysy, skrajem skarpy pradoliny Nysy, parkami). I dalej na południe, gdzie mija się wszystko, nawet wsie i drogi publiczne - 13 km bez ani jednego samochodu! <3
W Radomierzycach forsowanie Nysy (mostem ;) ) a na terytorium NRD (niem.: DDR ;) ) znów kilkanaście km asfaltowej DDR i to brzegiem prasłowiańskiego ;) jeziora Berzdorfer See...
"Jezioro powstało w latach 2002-2013 wskutek celowego zalania kopalni węgla brunatnego Berzdorf, nieczynnej od 1997roku.
Jego powierzchnia wynosi 965 ha, długość linii brzegowej 15,5 km. Berzdorfer See w najgłębszym miejscu liczy 71 m. Wokół akwenu powstaje zaplecze rekracyjno-sportowe – na chwilę obecną nad Berzdorfer See działa przystań jachtowa, kilka plaży, dwa campingi, wieża widokowa, pole golfowe (18 dołków) oraz kilka restauracji, placów zabaw oraz punktów widokowych. Jezioro otaczają dwie asfaltowe ścieżki przeznaczone dla rowerzystów i osób jeżdżących na rolkach, liczące łącznie 38 km."
(Wikipedia)
Nawet-nawet była. Ta DDR, w sensie. ;p


Na środku ktoś chodzi po wodzie (nie był to Jezus ;) ):

A po polskiej stronie DDR z widokiem na DDR ;)


Oraz DDR z widokiem na 3-metrowy rdestowiec - świetne wrażenie bycia liliputem w tunelu...

Były też krótkie, ale konkretne podjazdy i zjazdy:


Co gorsza, były też zjazdy długie, kręte i wąskie, gdzie akurat plątały się zygzakiem familijne wycieczki, za nic mające huk moich niemal płonących podeszw :D i ostatecznie klocków hamulcowych.... brrrr!!!!
Ogólnie, to podczas tej wycieczki aż 3 razy musiałem dać ostro po hamulcach (na większych zjazdach).
Droga z Pieńska do Zgorzelca to prawie 10 km takiego rozkopu - moja strona to oczywiście ta ze zerwanym asfaltem :) większość pokonałem z buta (w upale!!!), bo alternatywą były spore objazdy...

I jeszcze wspomnienie drogi w rejonie Jagodzina - wyremontowali kilkadziesiąt km a to zostawili:

...i nie jest to "jakaś-tam" droga, tylko droga strategiczna dla każdego "okrążacza" Polski - bardziej na zachód w tej okolicy można tylko lasem...
Ogólnie nad jeziorkiem było dość międzynarodowo: licząc po tablicach rejestracyjnych tudzież po zasłyszanych językach, to było niemal po równo PL/CZ/D.
W dodatku czasem byli przemieszani, a czasem gromadzili się w stada, przez co nikt za bardzo nie wiedział, jak przebiega front. ;))
Języków serbołużyckich (Dolny i Górny) niestety usłyszałem tyle, co kaszubskiego na Kaszubach. :/
Na samej plaży, takiej ubocznej, ludzi było mało, tak co 10-20 metrów. Wszyscy tak spokojni, że nawet jak rozmawiali, to nie szło wyłapać, po jakiemu... aż tu przyszła ekipa buraków z PL, i z odległości 200m słyszałem wyraźnie wszystkie uje, urwy, i spójniki. o_O
Masakra. Ciekawe, jak ze śmieciami po nich...
W jednym miejscu był jakiś park, i w ostatniej chwili zauważyłem, że są kasy i wstęp jest płatny - tak szybko uciekałem, że aż się zdziwiłem, że tak szybko potrafię. :D
Po dłuższym odpoczynku na plaży (przespałem w nocy 3 godziny) na pociąg do Zgorzelca (i dobrze, że wybrałem pociąg, bo coś mi w kolanie chrupnęło) wyruszyłem z 2 godzinnym wyprzedzeniem (ok. 15 km :) ) - pomny, jak fatalnie się nawiguje po tym miasteczku. Ale najpierw przejechałem 11 km po tamtej stronie Nysy (!) plus kilka km po zachodnim Zgorzelcu, pod TYMCZASOWĄ administracją niemiecką :) gdzie również nieźle się gubiłem. :)
Ostatecznie dworzec odnalazłem zupełnym przypadkiem, w miejscu, którego się nie spodziewałem. ) Po prostu jeździłem, aż znalazłem. xD


To już ostatnio chwile tego straszydła - mają to wyburzać... i stawiać galerię... Z kącikiem obsługi podróżnych...
Ze zdjęć to jeszcze dedykacja dla "oelka": Zgorzelec-Ujazd i Koleje Dolnośląskie szturmujące most graniczny. :)

oraz dedykacja dla mnie ;p kopara, a raczej cała, samobieżna kopalnia...

Obserwacje: dlaczego wszystkie atrakcyjne dziewczyny i kobiety po tamtej stronie Zgorzelca znały język polski? ;)))
Dlaczego w sobotni wieczór większość pieszych idących od strony polskiej wgłąb strony niemieckiej to były młode Polki...? Ja tylko pytam. ;))
I chyba najlepsze na koniec: leżąc na plaży widziałem - dopiero po raz pierwszy w życiu - kogoś jadącego na "moim" Huraganie!! Te same barwy, ten sam model, a nawet oryginalna, nieprzycięta i niepodniesiona kierownica O_O
Bez kitu, ta oryginalna kierownica wypala oczy. Nie to, co moja obecna po tuningu. ;p
Żeby było śmieszniej, to było widać, że zawodnik się szarpie, a jechał może ze 22 km/h, czyli tyle, co co żwawsze "lamy" z koszyczkami. :D:D
Podejrzewam, że pedałki też miał oryginalne - pamiętam je: były tak fatalnie spasowane (i nienaprawialne), że powyżej 20 km/h to już była jazda w trupa. xD I wtedy jeszcze wyprzedzali mnie MTBowcy, na dobitkę. :D:D
Aktualnie, mam połamane, plastikowe pedały ze starych górali no name, z mega luzami, a i tak są 100x lepsze. :D
Nawiedziłem prasłowiańskie Górne Łużyce zarówno po stronie polskiej jak i tej na zachód od Nysy Łużyckiej, będące pod TYMCZASOWĄ :)) administracją niemiecką.
Pierwsze 75 km do Zhorjelca (Zgorzelca) po drogach wojewódzkich, a następnie około 30 km praktycznie samymi drogami rowerowymi, i to głównie asfaltowymi. Sam Zgorzelec można objechać DDRami nie dość, że bezstresowo, to jeszcze wielce krajoznawczo (nadbrzeżami Nysy, skrajem skarpy pradoliny Nysy, parkami). I dalej na południe, gdzie mija się wszystko, nawet wsie i drogi publiczne - 13 km bez ani jednego samochodu! <3
W Radomierzycach forsowanie Nysy (mostem ;) ) a na terytorium NRD (niem.: DDR ;) ) znów kilkanaście km asfaltowej DDR i to brzegiem prasłowiańskiego ;) jeziora Berzdorfer See...
"Jezioro powstało w latach 2002-2013 wskutek celowego zalania kopalni węgla brunatnego Berzdorf, nieczynnej od 1997roku.
Jego powierzchnia wynosi 965 ha, długość linii brzegowej 15,5 km. Berzdorfer See w najgłębszym miejscu liczy 71 m. Wokół akwenu powstaje zaplecze rekracyjno-sportowe – na chwilę obecną nad Berzdorfer See działa przystań jachtowa, kilka plaży, dwa campingi, wieża widokowa, pole golfowe (18 dołków) oraz kilka restauracji, placów zabaw oraz punktów widokowych. Jezioro otaczają dwie asfaltowe ścieżki przeznaczone dla rowerzystów i osób jeżdżących na rolkach, liczące łącznie 38 km."
(Wikipedia)
Nawet-nawet była. Ta DDR, w sensie. ;p


Na środku ktoś chodzi po wodzie (nie był to Jezus ;) ):

A po polskiej stronie DDR z widokiem na DDR ;)


Oraz DDR z widokiem na 3-metrowy rdestowiec - świetne wrażenie bycia liliputem w tunelu...

Były też krótkie, ale konkretne podjazdy i zjazdy:


Co gorsza, były też zjazdy długie, kręte i wąskie, gdzie akurat plątały się zygzakiem familijne wycieczki, za nic mające huk moich niemal płonących podeszw :D i ostatecznie klocków hamulcowych.... brrrr!!!!
Ogólnie, to podczas tej wycieczki aż 3 razy musiałem dać ostro po hamulcach (na większych zjazdach).
Droga z Pieńska do Zgorzelca to prawie 10 km takiego rozkopu - moja strona to oczywiście ta ze zerwanym asfaltem :) większość pokonałem z buta (w upale!!!), bo alternatywą były spore objazdy...

I jeszcze wspomnienie drogi w rejonie Jagodzina - wyremontowali kilkadziesiąt km a to zostawili:

...i nie jest to "jakaś-tam" droga, tylko droga strategiczna dla każdego "okrążacza" Polski - bardziej na zachód w tej okolicy można tylko lasem...
Ogólnie nad jeziorkiem było dość międzynarodowo: licząc po tablicach rejestracyjnych tudzież po zasłyszanych językach, to było niemal po równo PL/CZ/D.
W dodatku czasem byli przemieszani, a czasem gromadzili się w stada, przez co nikt za bardzo nie wiedział, jak przebiega front. ;))
Języków serbołużyckich (Dolny i Górny) niestety usłyszałem tyle, co kaszubskiego na Kaszubach. :/
Na samej plaży, takiej ubocznej, ludzi było mało, tak co 10-20 metrów. Wszyscy tak spokojni, że nawet jak rozmawiali, to nie szło wyłapać, po jakiemu... aż tu przyszła ekipa buraków z PL, i z odległości 200m słyszałem wyraźnie wszystkie uje, urwy, i spójniki. o_O
Masakra. Ciekawe, jak ze śmieciami po nich...
W jednym miejscu był jakiś park, i w ostatniej chwili zauważyłem, że są kasy i wstęp jest płatny - tak szybko uciekałem, że aż się zdziwiłem, że tak szybko potrafię. :D
Po dłuższym odpoczynku na plaży (przespałem w nocy 3 godziny) na pociąg do Zgorzelca (i dobrze, że wybrałem pociąg, bo coś mi w kolanie chrupnęło) wyruszyłem z 2 godzinnym wyprzedzeniem (ok. 15 km :) ) - pomny, jak fatalnie się nawiguje po tym miasteczku. Ale najpierw przejechałem 11 km po tamtej stronie Nysy (!) plus kilka km po zachodnim Zgorzelcu, pod TYMCZASOWĄ administracją niemiecką :) gdzie również nieźle się gubiłem. :)
Ostatecznie dworzec odnalazłem zupełnym przypadkiem, w miejscu, którego się nie spodziewałem. ) Po prostu jeździłem, aż znalazłem. xD


To już ostatnio chwile tego straszydła - mają to wyburzać... i stawiać galerię... Z kącikiem obsługi podróżnych...
Ze zdjęć to jeszcze dedykacja dla "oelka": Zgorzelec-Ujazd i Koleje Dolnośląskie szturmujące most graniczny. :)

oraz dedykacja dla mnie ;p kopara, a raczej cała, samobieżna kopalnia...

Obserwacje: dlaczego wszystkie atrakcyjne dziewczyny i kobiety po tamtej stronie Zgorzelca znały język polski? ;)))
Dlaczego w sobotni wieczór większość pieszych idących od strony polskiej wgłąb strony niemieckiej to były młode Polki...? Ja tylko pytam. ;))
I chyba najlepsze na koniec: leżąc na plaży widziałem - dopiero po raz pierwszy w życiu - kogoś jadącego na "moim" Huraganie!! Te same barwy, ten sam model, a nawet oryginalna, nieprzycięta i niepodniesiona kierownica O_O
Bez kitu, ta oryginalna kierownica wypala oczy. Nie to, co moja obecna po tuningu. ;p
Żeby było śmieszniej, to było widać, że zawodnik się szarpie, a jechał może ze 22 km/h, czyli tyle, co co żwawsze "lamy" z koszyczkami. :D:D
Podejrzewam, że pedałki też miał oryginalne - pamiętam je: były tak fatalnie spasowane (i nienaprawialne), że powyżej 20 km/h to już była jazda w trupa. xD I wtedy jeszcze wyprzedzali mnie MTBowcy, na dobitkę. :D:D
Aktualnie, mam połamane, plastikowe pedały ze starych górali no name, z mega luzami, a i tak są 100x lepsze. :D
Czarny piątek (dwa hamowania na Krossie ;p)
Piątek, 20 lipca 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 72.21 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Najpierw na mieście: na skrzyżowaniach mam wszystko wyliczone, jak Szkot pieniądze na zakupach. :) Jak jest czerwone, to się ledwo toczę, a jak zielone, to jadziem, i tak też uczyniłem, a samochody na zielonym tym razem wcale nie ruszyły, bo zablokowała je "eLka" O_O i nic się nie dało wykombinować, bo wzięli mnie "w dwa ognie". ;) Oczywiście jak tylko wyhamowałem (a było ok. 20km/h, bo z wiatrem :) ) to dopiero wtedy eLka ruszyła - no myślałem, ze eksploduję!! ;p
Ogólnie to dużo ludzi dziś mi wchodziło w paradę, toteż pod wieczór pojechałem w Bory, bo tam ludzi prawie nie ma, a skrzyżowań jeszcze mniej. No i co? Samochodziarze wybrali mnie na trasie do pytania o drogę - i drugie sążniste hamowanie! Oszaleję dzisiaj! ;p Aż mnie serce z bólu bolało! p
Tymczasem w Borach po ponad półtora roku remontu drogi Osiecznica-Rudawica (ponad 20 km na raz) zaczyna to wszystko jakoś wyglądać. Tzn. strategiczny most w Świętoszowie (duża jednostka wojskowa) jest wciąż zamknięty :) (rowerem da się już przebić), ale asfalty już kończą robić - właśnie remontują najgorsze, czyli poniemieckie, betonowe płyty w rejonie Ławszowej, bodajże 8km. o_O


Zabawne, że na tej powiatówce płyty zastępuje normalny asfalt (który skądinąd po tych 80 latach byłby w proszku...) a krzyżująca się (piętrowo) z tą drogą para-autostrada DK18 wciąż ma takie betonowe płyty i nie bardzo są perspektywy na remont! o_O
Tzn. północną nitkę zrobili parę lat temu, a południowa wciąż oddaje hołd Adiemu H., i chyba doczeka w niezmienionej formie setnych urodzin... takie rzeczy na autostradzie!! o_O

Parę km jazdy po siatce... na jakichś tam szwalbe to bym się bał po tym jechać, w razie gdyby jakiś drut pękł i sterczał...ale na Dębicach to druty mnie się bały. :) ;p
A tu parking leśny - zmarnowali kilka wielkich pni na stojaki rowerowe - w lesie?! xD

Jakaś dedykacja dla K78 (trudno było coś podpasować):

No i jeszcze, na kanwie, druga dedykacja. VW -tak myślałem...

Ogólnie to dużo ludzi dziś mi wchodziło w paradę, toteż pod wieczór pojechałem w Bory, bo tam ludzi prawie nie ma, a skrzyżowań jeszcze mniej. No i co? Samochodziarze wybrali mnie na trasie do pytania o drogę - i drugie sążniste hamowanie! Oszaleję dzisiaj! ;p Aż mnie serce z bólu bolało! p
Tymczasem w Borach po ponad półtora roku remontu drogi Osiecznica-Rudawica (ponad 20 km na raz) zaczyna to wszystko jakoś wyglądać. Tzn. strategiczny most w Świętoszowie (duża jednostka wojskowa) jest wciąż zamknięty :) (rowerem da się już przebić), ale asfalty już kończą robić - właśnie remontują najgorsze, czyli poniemieckie, betonowe płyty w rejonie Ławszowej, bodajże 8km. o_O


Zabawne, że na tej powiatówce płyty zastępuje normalny asfalt (który skądinąd po tych 80 latach byłby w proszku...) a krzyżująca się (piętrowo) z tą drogą para-autostrada DK18 wciąż ma takie betonowe płyty i nie bardzo są perspektywy na remont! o_O
Tzn. północną nitkę zrobili parę lat temu, a południowa wciąż oddaje hołd Adiemu H., i chyba doczeka w niezmienionej formie setnych urodzin... takie rzeczy na autostradzie!! o_O

Parę km jazdy po siatce... na jakichś tam szwalbe to bym się bał po tym jechać, w razie gdyby jakiś drut pękł i sterczał...ale na Dębicach to druty mnie się bały. :) ;p
A tu parking leśny - zmarnowali kilka wielkich pni na stojaki rowerowe - w lesie?! xD

Jakaś dedykacja dla K78 (trudno było coś podpasować):

No i jeszcze, na kanwie, druga dedykacja. VW -tak myślałem...

Szprotawa nad Szprotawą /Kross/
Czwartek, 19 lipca 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 47.46 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niczym Wisła nad Wisłą, albo Ryszard Petru w "Nowoczesnej Ryszarda Petru"... a nie, sorałka, Nowoczesna jest już bez Petru. :))
Czyli mówiąc inaczej: grajdołek nad smródką o tej samej nazwie. ;)
Na smródce (58,7 km) ostatnio nastawiali co kawałek takie oto obiekty:

Ale najpierw musiałem zapoznać się z regulaminem. ;)))

A grajdołek (miasto 12-tysięczne) wygląda (a nawet "pachnie" prawdziwą wsią!) tak:

Oczywiście niecały. ;))
Chłopie, zmień dilera! :)

/źródło: Internet ;) /
Czyli mówiąc inaczej: grajdołek nad smródką o tej samej nazwie. ;)
Na smródce (58,7 km) ostatnio nastawiali co kawałek takie oto obiekty:

Ale najpierw musiałem zapoznać się z regulaminem. ;)))

A grajdołek (miasto 12-tysięczne) wygląda (a nawet "pachnie" prawdziwą wsią!) tak:

Oczywiście niecały. ;))
Chłopie, zmień dilera! :)

/źródło: Internet ;) /
Łuk Mużakowa i włóczęga po Borach Dolnośląskich /Kross/
Niedziela, 15 lipca 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 157.58 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po 2 godzinach spania (a potrzebuję 9), od 5 rano aż do 19stej - więcej przygód niż jazdy. ;)) W dodatku starym Krossem, na Dębicach ;p, w upale, sporo w terenie i baaardzo dużo po brukach. xD

No to tak ;p
Na pociąg o 5 nad ranem spóźniłem się dosłownie sekundy - przez chwilę biegłem nawet równo z pociągiem, ale konduktor się nie skapnął. xD
"Pukałem do Ciebie przez szybkę, wołałem do Ciebie przez szkło..." hehe
No i tym sposobem zostałem na lodzie, i to prawie dosłownie, bo było 12*C a ja na krótko i w sandałach. I to nawet bez skarpet. ;)
Nic to - bywało gorzej. Za młodu jechałem tak przy +8 i to akurat tą samą trasą, jaką teraz wybrałem z braku vlaku (czes.: pociągu).
Po drodze zasypiałem żywcem już od rana, nawet w rześkim chłodzie. A w popołudniowym skwarze to już całkiem. ;]
Trochę wypocząłem na mszy "polowej" w Gozdnicy. :) I już godzina do czasu brutto. ;>
Gozdnica to jest fenomen - kilka km od granicy, najbardziej euroentuzjastyczna miejscowość w PL (95% w referendum), a rzeczywistość postpeerelowska. 13 lat od referendum i niemal nic się nie zmieniło, no chyba, że na gorsze. :) Normalni ludzie powyjeżdżali prawie co do nogi, teraz przeważają żule i Sebixy, dziurawe drogi, rudery, pustostany... chociaż jak ostatnio wyremontowali 3 czy 4 uliczki, to już jest ze ćwierć miasta. ;]
Symbolem niereformowalności G. jest naklejka na tablicy miejscowości ("Pozdro dla MRDP" akurat na początku perfidnego bruku :D ) jaką ktoś ;)) rok temu nakleił i zapomniał usunąć. ;))
Za to za miasteczkiem jest bardzo ładny zakątek:



Gozdnica to prawdziwy grajDOŁEK. ;)) Z gliny z tych dziur wymurowano "pół Warszawy" tudzież innych miasteczek...
Parafie Lipna i Jamno, w Borach. Zamiast uciekać z nich czem prędzej, to delektowałem się szutrami na bocznych drogach i odnogach. Też niezłe klimaty: wiejski, piaszczysty gościniec, traktór-ulep z 3 zupełnie różnych traktórów,
a obok, pospołu, Audi R8 za ponad pół bańki. xD Wsi spokojna, wsi wesoła... ;)


Przy kamiennym drogowskazie to postpeerelowskie znaki na betonowych słupach wyglądały wręcz futurystycznie. :)
Aż wylądowałem w przysiółku Bucze, na którego końcu jest barierka, za barierką jest Nysa Łużycka, a za Nysą jest diabeł. :)

Spodobało mi się tamże, że polska elektrownia bierze wodę ze wspólnej rzeki. :)
Dalej parafia Przewóz, z przejściem granicznym. Zaraz za mostkiem stał policjant płci nieokreślonej, za to o bardzo określonych włosach: czerwonych! Funkcjonariusz na służbie?!
Pojechałem na chwilę na ichnią stronę, żeby się do czegoś poprzywalać. :) No i trochę się znalazło. ;p
Chociaż kościółek mi się spodobał:

(pukałem do Ciebie przez szybkę... ;) )
A później postanowiłem przebić się z Przewozu do Łęknicy teoretycznie WOJEWÓDZKĄ drogą nr 350, co w praktyce wygląda tak o:



Niekończące się kilometry usłane brukiem rozmaitem,
poczerniane bazaltem, posrebrzane granitem...
Subiektywnie - jechałem ten odcin przez cały dzień. Z prędkościami poniżej dychacza :) niszcząc sprzęt, nadgarstki, nerwy oraz marnując czas. Przynajmniej spać się odechciewało. W sumie to wszystkiego się odechciewało. ;]
Jak pięść do nosa pasuje tamże przysiółek Potok, składający się z jednostki wojskowej (przy samej granicy?? przecież to strefa zdemilitaryzowana?! Zapomnieli o nich? :> ) a w części cywilnej kilka domków i... duży, czteropiętrowy blok - pośrodku niczego, a kilkaset metrów od NRD. Najlepszą miarą atrakcyjności tej osady jest fakt, że jedno z mieszkań w tym bloku jest wystawione na sprzedaż za... 26k pln! o_O Jak darmo...
Odbiłem w bok, by poznać kolejne bruki...

(dojazd do jednostki)
po czym wróciłem, by, dla odmiany, kontynuować kolejne bruki. xD
Wieczność później dopełzłem na skraj Łuku Mużakowa, największej moreny czołowej na świecie O_O
Tamże pokopalniane, kolorowe zbiorniki. Tu: "Afryka" - o kształcie Afryki i brunatnej wodzie (akurat wtedy naszły jedyne chmury i nie widać dobrze kolorów):

Wieża widokowa jest nawet sama w sobie widokowa :)

No i Łęknica, miasto seksu i biznesu... bardzo często jednocześnie... ;)
Ki diabeł mnie podkusił, zjeżdżać do samego mostu granicznego? Na dole szybkiego zjazdu jest bazarek gdzie ciżba a raczej RZESZA nieprzebrana przebiera w towarach. No i ja w tę ciżbę/rzeszę... i jeszcze jakiś Helmut zakorkował drogę na cacy, bo mu się nie chciało nosić nabytków na parking, więc zaparkował na drodze.Tym razem nie dało się już nic wykombinować i musiałem hamować - pierwszy raz na Krossie w tym roku. :D Przez Niemców! #-#
Co ciekawe, rower nawet zahamował - na 19-letnich klockach. :)
Troszku pojeździłem też po ,użakowskich pagórkach, ale tak, by nie musieć hamować - nie lada to wyzwanie. :)
Zaskoczyła mnie spora liczba turystów na blachach z całego kraju. ;>
Droga powrotna niby krajową 12stką, ale żeby nie było za łatwo, to co chwilę odbijałem na zapyziałe przysiółki, gdzie czekały mnie kolejne porcje bruków, szutrów i asfaltów w rozmaitych stadiach rozpadu. Nawet poznałem kilka nowych. :)
Po drodze nie brakowało leśnych "autostopowiczek" i nawet jakiś "dobroduszny" Niemiec jedną zabrał. ;)
A "Pani", o wyrazie z lekka upośledzonej umysłowo (poważnie o_O ) zapomniała zabrać butelki z piciem, a akurat jechałem na sucho... pytanie tylko, czy to na pewno było picie...? ;))
Penetracja przysiółków jest moją inspiracją...

Nie dość, że miejscowość ma więcej liter w nazwie niż domostw (!), to jeszcze cały trud na marne, bo ona... wcale nie leży nad Nysą Łużycką. ;D Do NŁ są jeszcze 2 km, gdzie jest kolejny przysiółek, ale już bez NŁ w nazwie. ;]
Później jeszcze nieraz się z-bruk-ałem. A w Lipinkach Łużyckich chciałem odnaleźć legendarną Łączną 43 (#styrta się pali) ale się nie udało. Za to dopadł mnie taki śpioch, że walnąłem się na trawie w rowie za przystankiem. :D Po dosłownie 2-3 minutach czułem się już całkiem nieźle :O i nawet w końcówce trasy zrobiłem Vmax wycieczki (40+) co dowodzi, że nawet najsłabsi mają czasem lepszy dzień. ;))
Taki dystans w takich warunkach to jak przynajmniej 250 km na Hrgn albo 350 na szybkim rowerze... ale szybkim rowerem w terenie nie pojeździsz. ;p

No to tak ;p
Na pociąg o 5 nad ranem spóźniłem się dosłownie sekundy - przez chwilę biegłem nawet równo z pociągiem, ale konduktor się nie skapnął. xD
"Pukałem do Ciebie przez szybkę, wołałem do Ciebie przez szkło..." hehe
No i tym sposobem zostałem na lodzie, i to prawie dosłownie, bo było 12*C a ja na krótko i w sandałach. I to nawet bez skarpet. ;)
Nic to - bywało gorzej. Za młodu jechałem tak przy +8 i to akurat tą samą trasą, jaką teraz wybrałem z braku vlaku (czes.: pociągu).
Po drodze zasypiałem żywcem już od rana, nawet w rześkim chłodzie. A w popołudniowym skwarze to już całkiem. ;]
Trochę wypocząłem na mszy "polowej" w Gozdnicy. :) I już godzina do czasu brutto. ;>
Gozdnica to jest fenomen - kilka km od granicy, najbardziej euroentuzjastyczna miejscowość w PL (95% w referendum), a rzeczywistość postpeerelowska. 13 lat od referendum i niemal nic się nie zmieniło, no chyba, że na gorsze. :) Normalni ludzie powyjeżdżali prawie co do nogi, teraz przeważają żule i Sebixy, dziurawe drogi, rudery, pustostany... chociaż jak ostatnio wyremontowali 3 czy 4 uliczki, to już jest ze ćwierć miasta. ;]
Symbolem niereformowalności G. jest naklejka na tablicy miejscowości ("Pozdro dla MRDP" akurat na początku perfidnego bruku :D ) jaką ktoś ;)) rok temu nakleił i zapomniał usunąć. ;))
Za to za miasteczkiem jest bardzo ładny zakątek:



Gozdnica to prawdziwy grajDOŁEK. ;)) Z gliny z tych dziur wymurowano "pół Warszawy" tudzież innych miasteczek...
Parafie Lipna i Jamno, w Borach. Zamiast uciekać z nich czem prędzej, to delektowałem się szutrami na bocznych drogach i odnogach. Też niezłe klimaty: wiejski, piaszczysty gościniec, traktór-ulep z 3 zupełnie różnych traktórów,
a obok, pospołu, Audi R8 za ponad pół bańki. xD Wsi spokojna, wsi wesoła... ;)


Przy kamiennym drogowskazie to postpeerelowskie znaki na betonowych słupach wyglądały wręcz futurystycznie. :)
Aż wylądowałem w przysiółku Bucze, na którego końcu jest barierka, za barierką jest Nysa Łużycka, a za Nysą jest diabeł. :)

Spodobało mi się tamże, że polska elektrownia bierze wodę ze wspólnej rzeki. :)
Dalej parafia Przewóz, z przejściem granicznym. Zaraz za mostkiem stał policjant płci nieokreślonej, za to o bardzo określonych włosach: czerwonych! Funkcjonariusz na służbie?!
Pojechałem na chwilę na ichnią stronę, żeby się do czegoś poprzywalać. :) No i trochę się znalazło. ;p
Chociaż kościółek mi się spodobał:

(pukałem do Ciebie przez szybkę... ;) )
A później postanowiłem przebić się z Przewozu do Łęknicy teoretycznie WOJEWÓDZKĄ drogą nr 350, co w praktyce wygląda tak o:



Niekończące się kilometry usłane brukiem rozmaitem,
poczerniane bazaltem, posrebrzane granitem...
Subiektywnie - jechałem ten odcin przez cały dzień. Z prędkościami poniżej dychacza :) niszcząc sprzęt, nadgarstki, nerwy oraz marnując czas. Przynajmniej spać się odechciewało. W sumie to wszystkiego się odechciewało. ;]
Jak pięść do nosa pasuje tamże przysiółek Potok, składający się z jednostki wojskowej (przy samej granicy?? przecież to strefa zdemilitaryzowana?! Zapomnieli o nich? :> ) a w części cywilnej kilka domków i... duży, czteropiętrowy blok - pośrodku niczego, a kilkaset metrów od NRD. Najlepszą miarą atrakcyjności tej osady jest fakt, że jedno z mieszkań w tym bloku jest wystawione na sprzedaż za... 26k pln! o_O Jak darmo...
Odbiłem w bok, by poznać kolejne bruki...

(dojazd do jednostki)
po czym wróciłem, by, dla odmiany, kontynuować kolejne bruki. xD
Wieczność później dopełzłem na skraj Łuku Mużakowa, największej moreny czołowej na świecie O_O
Tamże pokopalniane, kolorowe zbiorniki. Tu: "Afryka" - o kształcie Afryki i brunatnej wodzie (akurat wtedy naszły jedyne chmury i nie widać dobrze kolorów):

Wieża widokowa jest nawet sama w sobie widokowa :)

No i Łęknica, miasto seksu i biznesu... bardzo często jednocześnie... ;)
Ki diabeł mnie podkusił, zjeżdżać do samego mostu granicznego? Na dole szybkiego zjazdu jest bazarek gdzie ciżba a raczej RZESZA nieprzebrana przebiera w towarach. No i ja w tę ciżbę/rzeszę... i jeszcze jakiś Helmut zakorkował drogę na cacy, bo mu się nie chciało nosić nabytków na parking, więc zaparkował na drodze.Tym razem nie dało się już nic wykombinować i musiałem hamować - pierwszy raz na Krossie w tym roku. :D Przez Niemców! #-#
Co ciekawe, rower nawet zahamował - na 19-letnich klockach. :)
Troszku pojeździłem też po ,użakowskich pagórkach, ale tak, by nie musieć hamować - nie lada to wyzwanie. :)
Zaskoczyła mnie spora liczba turystów na blachach z całego kraju. ;>
Droga powrotna niby krajową 12stką, ale żeby nie było za łatwo, to co chwilę odbijałem na zapyziałe przysiółki, gdzie czekały mnie kolejne porcje bruków, szutrów i asfaltów w rozmaitych stadiach rozpadu. Nawet poznałem kilka nowych. :)
Po drodze nie brakowało leśnych "autostopowiczek" i nawet jakiś "dobroduszny" Niemiec jedną zabrał. ;)
A "Pani", o wyrazie z lekka upośledzonej umysłowo (poważnie o_O ) zapomniała zabrać butelki z piciem, a akurat jechałem na sucho... pytanie tylko, czy to na pewno było picie...? ;))
Penetracja przysiółków jest moją inspiracją...

Nie dość, że miejscowość ma więcej liter w nazwie niż domostw (!), to jeszcze cały trud na marne, bo ona... wcale nie leży nad Nysą Łużycką. ;D Do NŁ są jeszcze 2 km, gdzie jest kolejny przysiółek, ale już bez NŁ w nazwie. ;]
Później jeszcze nieraz się z-bruk-ałem. A w Lipinkach Łużyckich chciałem odnaleźć legendarną Łączną 43 (#styrta się pali) ale się nie udało. Za to dopadł mnie taki śpioch, że walnąłem się na trawie w rowie za przystankiem. :D Po dosłownie 2-3 minutach czułem się już całkiem nieźle :O i nawet w końcówce trasy zrobiłem Vmax wycieczki (40+) co dowodzi, że nawet najsłabsi mają czasem lepszy dzień. ;))
Taki dystans w takich warunkach to jak przynajmniej 250 km na Hrgn albo 350 na szybkim rowerze... ale szybkim rowerem w terenie nie pojeździsz. ;p
Wiechlice oraz Wiechlice :) /Kross, 13-14.VII.2018/
Sobota, 14 lipca 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 93.42 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Jakiś geograficzny Swetru wymyślił kiedyś, żeby poradzieckie osiedle pod Szprotawą nazwać identycznie, jak pobliską zwykłą wioskę - Wiechlice. Sporo nazw miejscowości w kraju i na świecie się dubluje, ale nigdy nie są to miejscowości sąsiednie.. o_O
W tych poradzieckich W. jechałem wzdłuż lotniska w kierunku pod wiatr - to dopiero efekt! Przy co większych podmuchach nawet na środkowych zębatkach mnie zatrzymywało, niczym Pancerna Brzoza Tupolewa. :)
Tutaj łącznik między W. a W. Dawno nie widziałem tak równych, okrąglutkich dziur. Aż mi się sera zachciało. :D

Wyjeżdżałem w ciemnych chmurach, wiec wziąłem okulary rozjaśniające, ale rychło się wypogodziło, a okulary przydały się tylko do ciekawego foto...

(PS. widać, jak moje nowe chromy "dają" w słońcu. :)
W tych wiejskich Wiechlicach zainspirował mnie remont powiatówki Szprotawa-Henryków-Wiechlice, dotąd prawie cała w podniszczonym bruku, przez co jeździłem tamże bardzo rzadko....

Teraz będzie częściej, i już na dobry początek odkryłem blisko drogi przyjemny zakątek:


Tyle wody po kilku dniach opadów??

Zalewanie poniemieckich bruków asfaltem to także swego rodzaju degermanizacja. :) A jeszcze sporo zostało do zrobienia... ;)

A na koniec dedykacja dla pewnego amatora przydrożnych drzew owocowych. :) Dopiero co żartowaliśmy z mirabelek rosnących przy krajówce... no i znalazłem dokładnie taki przypadek! :O :D

72 km z piątku, reszta z soboty - było za ciepło i tylko trochę błąkałem się, w dodatku bez celu. ;p
Tuning Rometa Huragana - odmanetkowanie kierownicy (9-11.VII.2018)
Środa, 11 lipca 2018
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 8.40 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W końcu (po półtora roku męczarni!) wziąłem się za wymianę popsutej manetki (naprawić się nie dało, bo nie ma do niej części w sprzedaży). Ta okoliczność zainspirowała mnie do poważniejszych zmian, które zawsze bardzo lubiłem, ale zazwyczaj tylko platonicznie. ;))
Problemów jest bez liku i cała operacja się przedłuża...
Przebiegi tylko użytkowe, bo jeżdżę w trakcie operacji "na żywym organizmie", co wygląda np. tak:

i tak...

W takim stanie jeździłem. :D
Oczekujcie gorszego, niż się spodziewacie. ;)
Problemów jest bez liku i cała operacja się przedłuża...
Przebiegi tylko użytkowe, bo jeżdżę w trakcie operacji "na żywym organizmie", co wygląda np. tak:

i tak...

W takim stanie jeździłem. :D
Oczekujcie gorszego, niż się spodziewacie. ;)
Dni Małomic (6-7.VII.2018 /Kross/)
Sobota, 7 lipca 2018
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 82.13 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Znów trafiłem na Dni Małomic - miasteczko mikroskopijne (3,5k mieszk.) ale mają rozmach, s(..)syny. ;))
Były liczne grupy i stowarzyszenia rekonstrukcyjne i historyczne...

....przez co ludzie myśleli, że rekonstruowałem dawne kolarstwo. ;))

A tak na serio, to dowiedziałem się, że jest w bliskiej okolicy prywatne muzeum rowerów. :> Ucieszyłem się, ale zarazem smutłem, bo wciąż jestem w żałobie po spalonym ZZR Maratonie. :/
A to chyba ćwiczenia Wojsk Obrony Terytorialnej ;))

"Czołg" niewiele większy od roweru:

Tego nie ogarniam: wóz z lat 40stych (powaga!) ale na zwykłych (niezabytkowych) tablicach...

Było też "wesołe miasteczko"... z Czech! No czy my już własnych nie mamy?! ;p I jeszcze puszczali czeskie disco (polo? czeskolo?), przy których "Jozin z Bazin" to muzyka poważna. ;))
Wczoraj męczył mnie słabo napięty łańcuch. Dziś poprawiłem to, ale nie dokręciłem dość dobrze koła i się w trasie zukosowało i opona ząbkami bocznymi waliła po widełku. o_O
Akurat blisko był wiejski spożywczak, więc poszedłem się prosić (czego strasznie nie lubię, i to jeszcze za Krossa - jaki wstyd! ;p ).
Tamże lokalsi ustalili, że najbliżej po klucze ma siedzący tamże żul. Ale żul "akurat" sączył browara a do przejścia miał dobre 50 metrów bieżących i mu się nie chciało (coś jak w starym kawale o hipopotamach: no i weź rzuć teraz wszystko i napraw mu ten rowerek!). xD
Aż go sprzedawca i klientka zaczęli prosić... :/
Oczywiście, gdy wracałem po 2 czy 3 godzinach to ów żul też "akurat" spożywał browara...
Interwencja obywatelska (2-5.VII.2018 /Kross/)
Czwartek, 5 lipca 2018
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 97.18 | gruntow(n)e: | 9.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W poniedziałek mijałem "świeży" wypadek śmiertelny, przez co wpadłem w taką melancholię i tryb bezpiecznej jazdy, że wyprzedziła mnie nawet emerytka z zakupami. :D
Zdjęcie mojej parafii na tle gór (w linii prostej ok. 105 km) - w rzeczywistości widać to o wiele lepiej, normalnie prawie podgórska miejscowość. ;)

A tu główne skrzyżowanie w Kocinie :)

We wtorek dla odmiany wyprzedzono mnie w terenie: w głębokim piachu brnąłem ze 7 km/h i wyprzedził mnie PROsiak lecący ze 25, aż się zakurzyło jak po quadzie. ;D
A w środę, na polanie, na której wypoczywałem, zostawiłem okulary pociemniane. Aczkolwiek wywiozłem wszystkie (parę) śmieci w promieniu 100 metrów, więc ekologicznie jestem i tak do przodu. ;)
A w czwartek nie znalazłem tychże okularów, mimo że przeczesałem polanę niczym swego czasu Kopaczowa okolice pewnego rosyjskiego lotniska. ;)
Zajumali mi je niezwłocznie (okulary, nie lotnisko) niczym ruscy kosztowności po dobiciu ostatnich rannych. ;) Choć polana ta jest bardziej odludna niż ów las pancernych brzóz.
Jeszcze lepsza historia, też z czwartku:
Jadziem i widzę ostrą akcję na chodniku: facet na oko około 40stki (choć uwzględniając przepicie i przepalenie to pewnie 30 nie miał :) ) i jego kobita, która za moment będzie bita :OOO
Jak bLoga kocham, typ właśnie skończył drzeć ryja i wyzywać ją od najgorszych z najgorszych (eufemizm) i autentycznie rzucił się na nią z pięściami w szale agresji!!!
A do kompletu 3-4 letnie dziecko pląta się ciężko przerażone w pobliżu... :(((
Miałem ułamek sekundy na opracowanie planu działania, tym bardziej, że akurat, jak na złość, w tym miejscu jechałem z górki. ;)))
A była to obwodnica - żadnych innych pieszych w pobliżu a samochodziarze udają, że nic nie widzą...
Facet był przeciętnej budowy... czyli jak na mnie to duży. ;)) A tym bardziej był duży względem bardzo drobnej kobiety....
Po 0,265 sekundy wszystko sobie przemyślałem i ułożyłem kilka planów działania - taka adrenalina. ..
Centralnie w twarz mu krzyknąłem (podczas jazdy...)
E !!! ZARAZ DZWONIĘ PO POLICJĘ !!!112 ( ;) )
Na co oprych, "przebudzonym" i zdezorientowanym głosem:
- taa...?
I się uspokoił. :OOO
I poszedł dalej normalnie. Odniosłem wręcz wrażenie, że nawet zaczął trochę myśleć...
Pełen sukces - pytanie tylko, na jak długo o_O no i co będzie, jak następnym razem Morsa zabraknie. ;p
Tymczasem szaleństwa pogodowe z kraju i ze świata:
- w północnej Szwecji i Finlandii było cieplej (24-27) niż w Portugalii (18-24) i prawie tak samo ciepło jak w płn. Egipcie! xD

A nad ranem 2 lipca w Jeleniej Górze wyzerowało się do 3,6*C a przy gruncie nawet do 2 !!!
Tymczasem w Omanie padł światowy rekord najwyższej temp. minimalnej (czyli nad ranem): 42,6*C - bez komentarza...
Zdjęcie mojej parafii na tle gór (w linii prostej ok. 105 km) - w rzeczywistości widać to o wiele lepiej, normalnie prawie podgórska miejscowość. ;)

A tu główne skrzyżowanie w Kocinie :)

We wtorek dla odmiany wyprzedzono mnie w terenie: w głębokim piachu brnąłem ze 7 km/h i wyprzedził mnie PROsiak lecący ze 25, aż się zakurzyło jak po quadzie. ;D
A w środę, na polanie, na której wypoczywałem, zostawiłem okulary pociemniane. Aczkolwiek wywiozłem wszystkie (parę) śmieci w promieniu 100 metrów, więc ekologicznie jestem i tak do przodu. ;)
A w czwartek nie znalazłem tychże okularów, mimo że przeczesałem polanę niczym swego czasu Kopaczowa okolice pewnego rosyjskiego lotniska. ;)
Zajumali mi je niezwłocznie (okulary, nie lotnisko) niczym ruscy kosztowności po dobiciu ostatnich rannych. ;) Choć polana ta jest bardziej odludna niż ów las pancernych brzóz.
Jeszcze lepsza historia, też z czwartku:
Jadziem i widzę ostrą akcję na chodniku: facet na oko około 40stki (choć uwzględniając przepicie i przepalenie to pewnie 30 nie miał :) ) i jego kobita, która za moment będzie bita :OOO
Jak bLoga kocham, typ właśnie skończył drzeć ryja i wyzywać ją od najgorszych z najgorszych (eufemizm) i autentycznie rzucił się na nią z pięściami w szale agresji!!!
A do kompletu 3-4 letnie dziecko pląta się ciężko przerażone w pobliżu... :(((
Miałem ułamek sekundy na opracowanie planu działania, tym bardziej, że akurat, jak na złość, w tym miejscu jechałem z górki. ;)))
A była to obwodnica - żadnych innych pieszych w pobliżu a samochodziarze udają, że nic nie widzą...
Facet był przeciętnej budowy... czyli jak na mnie to duży. ;)) A tym bardziej był duży względem bardzo drobnej kobiety....
Po 0,265 sekundy wszystko sobie przemyślałem i ułożyłem kilka planów działania - taka adrenalina. ..
Centralnie w twarz mu krzyknąłem (podczas jazdy...)
E !!! ZARAZ DZWONIĘ PO POLICJĘ !!!112 ( ;) )
Na co oprych, "przebudzonym" i zdezorientowanym głosem:
- taa...?
I się uspokoił. :OOO
I poszedł dalej normalnie. Odniosłem wręcz wrażenie, że nawet zaczął trochę myśleć...
Pełen sukces - pytanie tylko, na jak długo o_O no i co będzie, jak następnym razem Morsa zabraknie. ;p
Tymczasem szaleństwa pogodowe z kraju i ze świata:
- w północnej Szwecji i Finlandii było cieplej (24-27) niż w Portugalii (18-24) i prawie tak samo ciepło jak w płn. Egipcie! xD

A nad ranem 2 lipca w Jeleniej Górze wyzerowało się do 3,6*C a przy gruncie nawet do 2 !!!
Tymczasem w Omanie padł światowy rekord najwyższej temp. minimalnej (czyli nad ranem): 42,6*C - bez komentarza...