Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Okolice dolnej stacji wyciągu na Szrenicę u progu wiosny /Kross/
Środa, 17 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 48.20 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Śniegu w Szklarskiej już nie ma, ale tuż powyżej miasteczka jeszcze się znalazł - przy 13*C :)

Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy

... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy

Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:

Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy

Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...

Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../

Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy

... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy

Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:

Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy

Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...

Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../
Pokrzywowy jeż, czyli powrót dzikiej wyżerki ;) /Hrgn/
Wtorek, 16 kwietnia 2019
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 37.26 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Sama jazda bez większych kontrowersji ;) tj. dużo po mieście (dlatego Huragan) a pod wieczór tylko do podnóża gór, symbolicznie. Ale żeby nie wiało nudą, to nawiedziłem ścieżki dla narciarzy i rolkarzy pod Chojnikiem:

(fajne, asfaltowe i bez słońca ;) ) oraz tę część Zachełmia, co jest niby na dole (w Kotlinie), ale wrzyna się w północne zbocza Karkonoszy:

- dzięki czemu rano i wieczorami nie mają słońca ;] Oni tak się budowali za karę, czy jak? ;> Jeździć bez słońca to rozumiem, ale mieszkać??
No i wystartowałem z sezonem na dzikie żarcie - pokrzywy są z mojego "prywatnego-publicznego", podgórskiego ogródka. :) Nic się nie marnuje! ;p Z dedykacją dla entuzjastów nowoczesnego pseudo-żarcia. ;p

Pokrzywowy jeż, mniam! © Morsowy
PS. Oprócz dodatku do kanapek i ogórków, same listki też wcinałem. :))

(fajne, asfaltowe i bez słońca ;) ) oraz tę część Zachełmia, co jest niby na dole (w Kotlinie), ale wrzyna się w północne zbocza Karkonoszy:

- dzięki czemu rano i wieczorami nie mają słońca ;] Oni tak się budowali za karę, czy jak? ;> Jeździć bez słońca to rozumiem, ale mieszkać??
No i wystartowałem z sezonem na dzikie żarcie - pokrzywy są z mojego "prywatnego-publicznego", podgórskiego ogródka. :) Nic się nie marnuje! ;p Z dedykacją dla entuzjastów nowoczesnego pseudo-żarcia. ;p

Pokrzywowy jeż, mniam! © Morsowy
PS. Oprócz dodatku do kanapek i ogórków, same listki też wcinałem. :))
Czarny szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 3: Stara Chata Walońska - Młyn Łukasza /Kross/
Poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 45.11 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie tam koło domu...

Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...

Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!

Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...

Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):

Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:

Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy

Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...

Zwykła uliczka ;) © Morsowy

Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy

Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O

Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy

Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p

Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.

Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...

Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!

Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...

Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):

Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:

Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy

Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...

Zwykła uliczka ;) © Morsowy

Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy

Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O

Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy

Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p

Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.
Wielkie lajkowanie Wielkiego Koła ;)
Niedziela, 14 kwietnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 10.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam ;)

Skrajności (rozmiary kół: 12" vs. 36") © Morsowy
Tym razem było wyjątkowo dużo lajkujących ludzi po drodze (a co to będzie w sezonie turystycznym?) - aż mi żaden pejsbuk nie jest potrzebny. ;)) Aż 3 samochody się zatrzymały żeby pogadać ;) sporo pieszych... i 0 rowerzystów, dość ciekawe statystyki.. ;)
Jechało się łatwo, lekko i przyjemnie, ino że znów bez licznika, bo nie dostałem odpowiedniej baterii (ale teraz już ją mam! ;p), więc przebieg na oko/na mapę. ;p

Skrajności (rozmiary kół: 12" vs. 36") © Morsowy
Tym razem było wyjątkowo dużo lajkujących ludzi po drodze (a co to będzie w sezonie turystycznym?) - aż mi żaden pejsbuk nie jest potrzebny. ;)) Aż 3 samochody się zatrzymały żeby pogadać ;) sporo pieszych... i 0 rowerzystów, dość ciekawe statystyki.. ;)
Jechało się łatwo, lekko i przyjemnie, ino że znów bez licznika, bo nie dostałem odpowiedniej baterii (ale teraz już ją mam! ;p), więc przebieg na oko/na mapę. ;p
Zimowy - choć kwietniowy - atak na Przełęcz Karkonoską /Hrgn/
Piątek, 12 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 37.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście, że wiem, że górne partie Karkonoszy są wciąż zaśnieżone - wszak widzę je praktycznie każdego dnia (czyli około 100x w tym roku! :D ) - jednakże pomyślałem, że w kwietniu to przynajmniej droga będzie wreszcie odśnieżona...
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]

Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy

Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):

Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilnyPetru swetru i cywilny podkoszulek, więc byłem totalnie mokry - przy temperaturze +1 :)
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.

Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy

Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)


/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/


Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice

- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]

Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy

Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):

Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilny
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.

Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy

Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)


/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/


Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice

- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
Żelazny Tygiel Waloński i betonowy tygiel deweloperski ;) /Kross/
Czwartek, 11 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 43.13 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kolejny ciekawy przybytek w Szklarskiej Porębie - szkoda tylko, że czynny wyłącznie latem (cały rok tylko dla grup i to po rezerwacji).
Chociaż i tak bym tam nie właził, bo wstęp płatny. ;p

Stare i nowe... © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
A w najbliższej okolicy, chyba dla kontrastu, rozłożyste cielsko blu mountajn resortu:


Prawie jak w Hongkongu - zamiast gór podziwiają sami siebie ;) © Morsowy
jakie znów błękitne góry??? Skądinąd normalnych gór też tam za wiele nie widać, chyba że z górnych pięter, bo obiekt leży w dołku. ;]
A pomiędzy Tyglem a Resortem (nie znoszę tego określenia ;ppp ) jest jeszcze nowotwór TBS-u, stworzony na bazie obiektów dawnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Niesamowite, jaką mieli oni samowystarczalność: własne stolarnie, pralnie, kuchnie a nawet... świniarnie! Kiedyś kułła to było, nie to, co teraz...

Blok w Szklarskiej Porębie odnowiony przez TBS © Morsowy
Jeszcze troszku pozwiedzałem, rowerem i pieszo - poza sezonem nawet centrum Szklarskiej jest puste i spokojne. No i "odkryłem" lokalnego Żuka, co mnie mocno zaskoczyło. :) Żuk i jego obejście było całkiem schludne i estetyczne, a to zaskoczenie podwójne - klimat "small biznesu" lat 90-tych. ;))
I drugie zaskoczenie: na wysokości 670 m (na oko ;) ) przy pensjonacie "Magnolia" kwitły magnolie - wszak to rośliny ciepłolubne, a tu po południu były +2*C (!) a w pobliskich Jakuszycach, raptem 200 m wyżej, rosną tylko karłowate drzewa a kosodrzewina ma tam swoje najniższe w Polsce naturalne stanowisko. :O
PS. Szybki i długi zjazd do Kotliny przy +2 dał trochę popalić. ;p
Chociaż i tak bym tam nie właził, bo wstęp płatny. ;p

Stare i nowe... © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy

Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
A w najbliższej okolicy, chyba dla kontrastu, rozłożyste cielsko blu mountajn resortu:


Prawie jak w Hongkongu - zamiast gór podziwiają sami siebie ;) © Morsowy
jakie znów błękitne góry??? Skądinąd normalnych gór też tam za wiele nie widać, chyba że z górnych pięter, bo obiekt leży w dołku. ;]
A pomiędzy Tyglem a Resortem (nie znoszę tego określenia ;ppp ) jest jeszcze nowotwór TBS-u, stworzony na bazie obiektów dawnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Niesamowite, jaką mieli oni samowystarczalność: własne stolarnie, pralnie, kuchnie a nawet... świniarnie! Kiedyś kułła to było, nie to, co teraz...

Blok w Szklarskiej Porębie odnowiony przez TBS © Morsowy
Jeszcze troszku pozwiedzałem, rowerem i pieszo - poza sezonem nawet centrum Szklarskiej jest puste i spokojne. No i "odkryłem" lokalnego Żuka, co mnie mocno zaskoczyło. :) Żuk i jego obejście było całkiem schludne i estetyczne, a to zaskoczenie podwójne - klimat "small biznesu" lat 90-tych. ;))
I drugie zaskoczenie: na wysokości 670 m (na oko ;) ) przy pensjonacie "Magnolia" kwitły magnolie - wszak to rośliny ciepłolubne, a tu po południu były +2*C (!) a w pobliskich Jakuszycach, raptem 200 m wyżej, rosną tylko karłowate drzewa a kosodrzewina ma tam swoje najniższe w Polsce naturalne stanowisko. :O
PS. Szybki i długi zjazd do Kotliny przy +2 dał trochę popalić. ;p
Kafka, anomalia grawitacyjna i Skarpeta ;) /Hrgn, 9-10.IV./
Środa, 10 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 62.17 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
We wtorek głównie jazda użytkowa po mieście, dlatego Huraganem. Wpadła tylko mini-wycieczka do Staniszowa, za to bocznymi dróżkami, gdzie napotkałem sporo reliktów. :)
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:

Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:

Pogruchotane barierki... © Morsowy

...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!

Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy

Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/i /podejrzany/".
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:

Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:

Pogruchotane barierki... © Morsowy

...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!

Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy

Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Szkl. Poręba: Leśniczówka Szronowiec i zbocza Skalnicy /Kross/
Poniedziałek, 8 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 68.87 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Drugi raz zgubiłem szlak (czarny wokół Szkl. Poręby) w rejonie ul. Kołłątaja, co nie mniej pojeździłem sobie, gdzie oczy poniosą, i wyszło to bardzo zacnie.



Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))


Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:


i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?

A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięciepłetwy ręki:

Siedziałbym... © Morsowy



A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...

Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]

Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.



Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))


Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:


i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?

A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięcie

Siedziałbym... © Morsowy



A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...

Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]

Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.
36:29 dla Wielkiego Koła ;)
Niedziela, 7 kwietnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 9.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Luka prawna ;) © Morsowy
Klasycznie wyjazd w niedzielę, bo tylko wtedy ruch jest znośny i spokojny, a ludzie wyluzowani przeważają nad frustratami. ;)
Po drodze zgadałem się z lokalnym maniakiem rowerów, ciekawa rozmowa, m.in. o rowerach retro - dowiedziałem się m.in., że pod koniec maja w Jeleniej są parady rowerów retro. Na Wielkim Kole powinni mnie wpuścić... ;)
A tak się prezentuje ROWEREK 29" przy Wielkim Kole:

36" vs. 29" :) © Morsowy
jak BMX ;)
Powietrze mi schodzi, po chyba 3 tygodniach bez jazdy zeszło ze standardowych 2,1 do 1,0 atm (i na takim jechałem ;] ).
Licznik padł, dystans na oko. :/
Atak na dwie ściany 20%+ (Czerwona Dolina i Brzezie Karkonoskie) /Kross/
Sobota, 6 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 49.06 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Co dwie ściany, to nie jedna, jak mawiali starożytni górale. ;)
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:

Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:

Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1

Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:

Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):

W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):

Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)

Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):

Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)

/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:

Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:

Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1

Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:

Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):

W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):

Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)

Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):

Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)

/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))