Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Powrót Batmana... na jednym kole ;) /dpd na 36", odcin 4 (107)/
Środa, 27 maja 2020
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 4.70 | gruntow(n)e: | 0.15 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pojechałem do pracy znów na Wielkim Kole, jednakże oświetlenie zostało przy dziadzie Huraganie, czyli w igloo. ;p A powrót po 22giej... :>
Tak więc powrót "na Batmana" :>
Oczywiście nie wracałem ulicami, ino chodnikami, tudzież skrótem przez badyle (krzaki) - noc, dzika ścieżka, błotnista i wąska - tak więc było niewąsko. ;))
A pod sklepem rozbroiła mnie loszka (sprzedawczyni), która, choć całkiem młoda, miała obwód brzucha większy niż obwód Wielkiego Koła (285 cm) xD
Na widok startującego Koliska zawołała:
- łaaa! Zarąbiste! Ja bym tak nie potrafiła!
Szkopuł w tym, że ona nawet chodzić ledwo co już potrafi o_O
Tak więc powrót "na Batmana" :>
Oczywiście nie wracałem ulicami, ino chodnikami, tudzież skrótem przez badyle (krzaki) - noc, dzika ścieżka, błotnista i wąska - tak więc było niewąsko. ;))
A pod sklepem rozbroiła mnie loszka (sprzedawczyni), która, choć całkiem młoda, miała obwód brzucha większy niż obwód Wielkiego Koła (285 cm) xD
Na widok startującego Koliska zawołała:
- łaaa! Zarąbiste! Ja bym tak nie potrafiła!
Szkopuł w tym, że ona nawet chodzić ledwo co już potrafi o_O
dpd na Wielkim Kole, sezon IV, odciny 2-3 (105-106)
Czwartek, 21 maja 2020
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 10.00 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wpis zbiorowy z wtorko-środy i z środo-czwartku (nocki!), ponieważ pierwszego dnia nie było większych kontrowersji, za to drugiego dnia (w sensie nocy ;) ) - klęska urodzaju! ;)
Udzieliłem tylu "wywiadów", że nie wyrabiałem się z pracą. xD
Aż się zastanawiałem nad zorganizowaniem jednej, zbiorczej konferencji prasowej. ;)))
Udzieliłem tylu "wywiadów", że nie wyrabiałem się z pracą. xD
Aż się zastanawiałem nad zorganizowaniem jednej, zbiorczej konferencji prasowej. ;)))
64kkm i 248. miesięcznica Krossa :) /nad jeziorko w genialnej pogodzie/
Poniedziałek, 18 maja 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 45.27 | gruntow(n)e: | 1.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i cyk - dwa jubileusze za jednym zamachem, praktycznie bez kombinowania i celowania. Miło. :)
Takie tam na dojeździe:
1) Najbardziej śródmiejskie gospodarstwo rolne jakie znam: 250 METRÓW od deptaku w Cieplicach (dawniej samodzielne miasto, współcześnie dzielnica Jeleniej):
Oczywiście były tamże stare traktorki itp. relikty. :) Znacie ciekawsze propozycje? ;>
2) Takie tam nad zbiornikiem Sosnówka:
3) Taki tam wsiowy sklepik...
4) Takie tam miejsce, gdzie stuknęło mi (w sensie Krossowi) równe 64 kkm:
5) Tamże wyrównywanie rowerowej opalenizny ;) oraz takie tam towarzystwo:
Były też węże (!) ale bez foto, bo się chowały wśród badyli. ;p
Pogoda (i powietrze) zdumiewające, o wybitnie dodatnim bilansie energetycznym. :)
Całość oczywiście bezhamulcowo. :) 100kkm na oryginalnych hamulcach jest moją inspiracją, do celu pozostało 36%...
Takie tam na dojeździe:
1) Najbardziej śródmiejskie gospodarstwo rolne jakie znam: 250 METRÓW od deptaku w Cieplicach (dawniej samodzielne miasto, współcześnie dzielnica Jeleniej):
Oczywiście były tamże stare traktorki itp. relikty. :) Znacie ciekawsze propozycje? ;>
2) Takie tam nad zbiornikiem Sosnówka:
3) Taki tam wsiowy sklepik...
4) Takie tam miejsce, gdzie stuknęło mi (w sensie Krossowi) równe 64 kkm:
5) Tamże wyrównywanie rowerowej opalenizny ;) oraz takie tam towarzystwo:
Były też węże (!) ale bez foto, bo się chowały wśród badyli. ;p
Pogoda (i powietrze) zdumiewające, o wybitnie dodatnim bilansie energetycznym. :)
Całość oczywiście bezhamulcowo. :) 100kkm na oryginalnych hamulcach jest moją inspiracją, do celu pozostało 36%...
Gąski w Gąsce i inne sielanki :) /Kross/
Niedziela, 17 maja 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.68 | gruntow(n)e: | 1.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Gąsce jeszcze nie byłem - cichy, malutki, sielski przysiółek zaledwie 2 km od Karkonoszy.
Były stare, klasyczne traktorki, wraki Maluchów, a nawet cmentarzysko Garbusów. :O
Nie zabrakło i gąsek w Gąsce, ale bez foto (ludzie na obejściu ;p ). Za to pierwszy raz machnąłem swoim aparatem panoramkę - nawet nie wiedziałem, że to takie łatwe xD
Nieustannie mnie rozbraja, jak płasko potrafi być tuż przy samych górach. :O
Oraz jak bardzo jest w takich miejscach pusto - a kawałek dalej zatłoczony Karpacz, na stromiznach, na zacienionych stokach i praktycznie bez widoczków. o_O
Fajny klimacik no i ten zapach... mianowicie ta droga doprowadziła mnie na wysypisko śmieci. xD
A chciałem dojechać do Kowar, ale pomyliłem drogę - w przysiółku liczącym kilkanaście chałup :D
Ostatecznie dojechałem do Kowar drogą, która z asfaltu przeszła w szuter, a później z dróżki na ścieżkę wśród badyli (krzaków). ;]
W Kowarach - ta ulica jest prawie jak w Wenecji:
Prawie robi różnicę - to jest ulica Romów :>
Tamże:
W którymś z takich budynków jest do kupienia mieszkanie za... 35,4 k PLN O_O Tragi-komedia. ;)
Uciekałem z tego miasteczka z krzykiem i nie oglądając się za siebie. ;))
Oczywiście kopsnąłem się do źródełka, a tamże... 6 blachosmrodów w kolejce, wypełnionych po brzegi pustymi butelkami. :/ Krew mnie zalała i o suchym pysku wróciłem do domu.
Kowarskie bydło ;)
Były stare, klasyczne traktorki, wraki Maluchów, a nawet cmentarzysko Garbusów. :O
Nie zabrakło i gąsek w Gąsce, ale bez foto (ludzie na obejściu ;p ). Za to pierwszy raz machnąłem swoim aparatem panoramkę - nawet nie wiedziałem, że to takie łatwe xD
Nieustannie mnie rozbraja, jak płasko potrafi być tuż przy samych górach. :O
Oraz jak bardzo jest w takich miejscach pusto - a kawałek dalej zatłoczony Karpacz, na stromiznach, na zacienionych stokach i praktycznie bez widoczków. o_O
Fajny klimacik no i ten zapach... mianowicie ta droga doprowadziła mnie na wysypisko śmieci. xD
A chciałem dojechać do Kowar, ale pomyliłem drogę - w przysiółku liczącym kilkanaście chałup :D
Ostatecznie dojechałem do Kowar drogą, która z asfaltu przeszła w szuter, a później z dróżki na ścieżkę wśród badyli (krzaków). ;]
W Kowarach - ta ulica jest prawie jak w Wenecji:
Prawie robi różnicę - to jest ulica Romów :>
Tamże:
W którymś z takich budynków jest do kupienia mieszkanie za... 35,4 k PLN O_O Tragi-komedia. ;)
Uciekałem z tego miasteczka z krzykiem i nie oglądając się za siebie. ;))
Oczywiście kopsnąłem się do źródełka, a tamże... 6 blachosmrodów w kolejce, wypełnionych po brzegi pustymi butelkami. :/ Krew mnie zalała i o suchym pysku wróciłem do domu.
Kowarskie bydło ;)
Jelenia Góra - Sosnowiec - MORSkie Oko - śnieg :O /Hrgn/
Sobota, 16 maja 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 54.25 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście nie przejechałem połowy kraju - wystarczyło nawiedzić Karpacz :)
Było naprawdę epicko! Z 62 zdjęć po ostrej selekcji zostało mi 57 xDD
No to tak:
- słonecznie (->widoczki)
/długość zewn. trasy to 550 m/
/stadion na wysokim poziomie - dosłownie ;) /
Takie stadiony to ja szanuję! ;D
- rześko i chłodno (->podjazdy do 13% wpadały lekko i przyjemnie, a liczne podjazdy 15-17% jeszcze bez wodospadu na plecach ;))
/to po prawej to 17% - pychotka :p /
- prawie pusto, a te parę spotkanych turystów to wręcz cieszyło. Tym bardziej że zapomniałem już, jak wyglądają schludni ludzie - pozdro dla jelenioDZIUrzan... o_O
Nawiedziłem w końcu ten dziwny Sosnowiec (727m) z dedykacją dla Lapeca, ale sorry Winnetou: słabszej "góry" w życiu nie widziałem o_O ot, zmarszczka na północnym stoku Karkonoszy, w dodatku zarośnięta badylami. ;p
Na mapach była nawet jakaś ścieżka na "szczyt" właściwy, ale w terenie był tam parking. ;>
Na "południowym stoku" (długości kilkunastu metrów xD ) jest tylko parking, małe lodowisko i mały park linowy. Lodowisko całoroczne, ale oczywiście teraz jest zamknięte xD (pozdro dla koroniastego. ;p ) - 2020 to chyba liczba szatana. ;ppp
Rzut błotnikiem dalej jest dolna stacja wyciągu - też pusto, byli tylko oni xD
Opodal kolejna alternatywna powitałka - miałem trudny wybór ;D;D
A tu poziomka z dedykacją dla ziomka ;))
/częściowo "odmrożony", ale jeszcze prawie pusty deptak - historyczne zdjęcie.../
No i pusto w Gołębiewskim :O inaczej w życiu bym się tam nie pojawił, bo 4* to już tak jakby luksusowo, więc zawsze omijałem z odwróconą głową. ;pp
Taki moloch na wysokości prawie 800m, nieźle. Widoczki tamże są unikalne, tym bardziej, że większość Karpacza nie posiada ich w ogóle (!) - północne stoki, gęsta zabudowa, badyle... ;p
Chałupy na tle śniegu w maju - tak trzeba żyć! ;p Oczy miałem jak śnieżynki. Albo jak koronawirusy :) *-*
Ba, nawet na mieście trafiłem na jeden relikt śniegu na mieście i to poniżej 700m :O
Pozdrawiam ozięble. :) ;)
Wpadła też śródgórska góra Garb (701m). Dojazd niezłą serpentyną, w partii szczytowej tylko jedna chałupa, ale za to na samym szczycie :O i tak jak sąsiadki poniżej, szczelnie zasłonięta badylami przed słońcem od strony południowej. o_O Tyle dobrego, że są z niej widoki na północ:
bo chałupy za nią mają widoki wyłącznie na badyle :( marnując tak rzadki potencjał południowego stoku.
Na zjeździe było grubo: średnia 47 km/h po mieście przez kilka kilometrów, zupełnie bez pedałowania xD a przypominam, że cały czas Huragan lata z jednym hamulcem. :D
Przede mną jechało dwóch łebków na MTB. Ścigali się jak wariaci, całą szerokością, zygzakami, no aż ledwo co ich wyprzedziłem. ;D;D;D
Do śmiechu nie było mi jednak chwilę później, gdy na najostrzejszą serpentynę wpakowałem się z 5 dyszkami na budziku o_O hamulec do końca niewiele mnie spowolnił, za to udało się zablokować tylne koło na wirażu o_O co oczywiście oznaczało poślizg i pokonanie serpentyny bokiem, jak jakiś żużlowiec czy inny drifter O_O
No nie powiem, os#ałem się konkretnie, ale jakimś cudem to wybroniłem i normalnie pojechałem dalej. :O
Normalnie, w sensie że 45-50 km/h, ino na łagodniejszych już łukach i bez driftowania. ;]
Jeszcze co do MORSkiego Oka, to był taki ośr. wypocz. w Karpaczu. Dziś po nim są nieczytelne ślady, a jedyny czytelny jest na przystanku:
Byłem? Byłem! ;pp
W środkowej części miasta spowalniał mnie samochód wlokący się 40-45 km/h xDDD a gdy go już miałem wyprzedzać :D to z chodnika po lewej wtargnęli na drogę cepry :D i znów uszłem cało - na jednym hamulcu szczękowym! O_O
Hamulce na oba koła są dla słabych! ;D;D;D
Na dole, w Kotlinie, było tylko 14*, a w Karpaczu nie wiem, ale pewnie 10-12 - a tymczasem większość dzieciarni (i parę dorosłych) biegała na letniaka. :O
Górny Karpacz, wys. równe 800 m, odludzie, pusto... i taka pańcia sobie gra xDDD
Dodatkowo rozwala mnie, że popołudniu, w górnym Karpaczu, nawet w maju, jest tu zupełny cień o_O oraz chłód - widać, że pańcia w płaszczu. o_O
Co jeszcze - kurki i kurnik na 800+ *-*
/prawdopodobnie najwyższe w Polsce poza Podhalem *-*
Przesiadywałbym...
Podjazdy: 762 m.
Było naprawdę epicko! Z 62 zdjęć po ostrej selekcji zostało mi 57 xDD
No to tak:
- słonecznie (->widoczki)
/długość zewn. trasy to 550 m/
/stadion na wysokim poziomie - dosłownie ;) /
Takie stadiony to ja szanuję! ;D
- rześko i chłodno (->podjazdy do 13% wpadały lekko i przyjemnie, a liczne podjazdy 15-17% jeszcze bez wodospadu na plecach ;))
/to po prawej to 17% - pychotka :p /
- prawie pusto, a te parę spotkanych turystów to wręcz cieszyło. Tym bardziej że zapomniałem już, jak wyglądają schludni ludzie - pozdro dla jelenioDZIUrzan... o_O
Nawiedziłem w końcu ten dziwny Sosnowiec (727m) z dedykacją dla Lapeca, ale sorry Winnetou: słabszej "góry" w życiu nie widziałem o_O ot, zmarszczka na północnym stoku Karkonoszy, w dodatku zarośnięta badylami. ;p
Na mapach była nawet jakaś ścieżka na "szczyt" właściwy, ale w terenie był tam parking. ;>
Na "południowym stoku" (długości kilkunastu metrów xD ) jest tylko parking, małe lodowisko i mały park linowy. Lodowisko całoroczne, ale oczywiście teraz jest zamknięte xD (pozdro dla koroniastego. ;p ) - 2020 to chyba liczba szatana. ;ppp
Rzut błotnikiem dalej jest dolna stacja wyciągu - też pusto, byli tylko oni xD
Opodal kolejna alternatywna powitałka - miałem trudny wybór ;D;D
A tu poziomka z dedykacją dla ziomka ;))
/częściowo "odmrożony", ale jeszcze prawie pusty deptak - historyczne zdjęcie.../
No i pusto w Gołębiewskim :O inaczej w życiu bym się tam nie pojawił, bo 4* to już tak jakby luksusowo, więc zawsze omijałem z odwróconą głową. ;pp
Taki moloch na wysokości prawie 800m, nieźle. Widoczki tamże są unikalne, tym bardziej, że większość Karpacza nie posiada ich w ogóle (!) - północne stoki, gęsta zabudowa, badyle... ;p
Chałupy na tle śniegu w maju - tak trzeba żyć! ;p Oczy miałem jak śnieżynki. Albo jak koronawirusy :) *-*
Ba, nawet na mieście trafiłem na jeden relikt śniegu na mieście i to poniżej 700m :O
Pozdrawiam ozięble. :) ;)
Wpadła też śródgórska góra Garb (701m). Dojazd niezłą serpentyną, w partii szczytowej tylko jedna chałupa, ale za to na samym szczycie :O i tak jak sąsiadki poniżej, szczelnie zasłonięta badylami przed słońcem od strony południowej. o_O Tyle dobrego, że są z niej widoki na północ:
bo chałupy za nią mają widoki wyłącznie na badyle :( marnując tak rzadki potencjał południowego stoku.
Na zjeździe było grubo: średnia 47 km/h po mieście przez kilka kilometrów, zupełnie bez pedałowania xD a przypominam, że cały czas Huragan lata z jednym hamulcem. :D
Przede mną jechało dwóch łebków na MTB. Ścigali się jak wariaci, całą szerokością, zygzakami, no aż ledwo co ich wyprzedziłem. ;D;D;D
Do śmiechu nie było mi jednak chwilę później, gdy na najostrzejszą serpentynę wpakowałem się z 5 dyszkami na budziku o_O hamulec do końca niewiele mnie spowolnił, za to udało się zablokować tylne koło na wirażu o_O co oczywiście oznaczało poślizg i pokonanie serpentyny bokiem, jak jakiś żużlowiec czy inny drifter O_O
No nie powiem, os#ałem się konkretnie, ale jakimś cudem to wybroniłem i normalnie pojechałem dalej. :O
Normalnie, w sensie że 45-50 km/h, ino na łagodniejszych już łukach i bez driftowania. ;]
Jeszcze co do MORSkiego Oka, to był taki ośr. wypocz. w Karpaczu. Dziś po nim są nieczytelne ślady, a jedyny czytelny jest na przystanku:
Byłem? Byłem! ;pp
W środkowej części miasta spowalniał mnie samochód wlokący się 40-45 km/h xDDD a gdy go już miałem wyprzedzać :D to z chodnika po lewej wtargnęli na drogę cepry :D i znów uszłem cało - na jednym hamulcu szczękowym! O_O
Hamulce na oba koła są dla słabych! ;D;D;D
Na dole, w Kotlinie, było tylko 14*, a w Karpaczu nie wiem, ale pewnie 10-12 - a tymczasem większość dzieciarni (i parę dorosłych) biegała na letniaka. :O
Górny Karpacz, wys. równe 800 m, odludzie, pusto... i taka pańcia sobie gra xDDD
Dodatkowo rozwala mnie, że popołudniu, w górnym Karpaczu, nawet w maju, jest tu zupełny cień o_O oraz chłód - widać, że pańcia w płaszczu. o_O
Co jeszcze - kurki i kurnik na 800+ *-*
/prawdopodobnie najwyższe w Polsce poza Podhalem *-*
Przesiadywałbym...
Podjazdy: 762 m.
dpd na Wielkim Kole: sezon IV, odcin 1 (104)
Piątek, 15 maja 2020
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 7.00 | gruntow(n)e: | 0.25 |
czasokres: | śr. km/h: |
No nareszcie! Pierwszy raz mieszkając w Jeleniej pojechałem do roboty na Wielkim Kole.
To czwarta moja praca w życiu, do której tak dojechałem i 104. raz. ;]
A nie było łatwo dojechać - w godzinach szczytu, miejscami wąsko, stromo i dziurawo. :/
Przewidywałem, że najgorsze skrzyżowania będzie trzeba obskoczyć z buta, ale jednak udało się przejechać 100% trasy. :) To cieszy, ale rozczarował mnie brak współpracowników na trasie, więc furory nie zrobiłem. ;p ;)
Co ciekawe, na długim podjeździe po kiepskim chodniku wyprzedziłem jakiegoś "Janusza" na konwencjonalnym rowerze. ;p :)
Ogólnie jechałem na pełnej k....orbie ;)) bo sobie wkręciłem, że wyjdzie mi dużo dłużej niż normalnie, a tymczasem dojechałem 2 minuty szybciej, niż zwykle. :OOO
To czwarta moja praca w życiu, do której tak dojechałem i 104. raz. ;]
A nie było łatwo dojechać - w godzinach szczytu, miejscami wąsko, stromo i dziurawo. :/
Przewidywałem, że najgorsze skrzyżowania będzie trzeba obskoczyć z buta, ale jednak udało się przejechać 100% trasy. :) To cieszy, ale rozczarował mnie brak współpracowników na trasie, więc furory nie zrobiłem. ;p ;)
Co ciekawe, na długim podjeździe po kiepskim chodniku wyprzedziłem jakiegoś "Janusza" na konwencjonalnym rowerze. ;p :)
Ogólnie jechałem na pełnej k....orbie ;)) bo sobie wkręciłem, że wyjdzie mi dużo dłużej niż normalnie, a tymczasem dojechałem 2 minuty szybciej, niż zwykle. :OOO
Początek prawdziwego sakwiarstwa /Kross/
Piątek, 15 maja 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 29.57 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niespodzianka ;)
Zmiana wizerunku ponad 20-letniego Korssa (63,89 kkm) - rewolucja na emeryturze.
Dotychczasowa sakwa wewn. ramy była trochę za mała, poza tym rzepy otarły mi lakier, miejscami do gołej stali. :///
A taka sakwa na bagażniku mocowanym do sztycy jest całkowicie bezinwazyjna... o ile sztyca mi nie chrupnie. :>
Kolejne plusy - da się przeinstalować do Huragana, a nawet... do Wielkiego Koła. :) ;>
Minus - da się go łatwo rozwalić po zainstalowaniu do Wielkiego Koła... :>
Wydałem za ten sprzęt ładną kwotę, tj. 0,00 zł plus 0,00 zł za przesyłkę. :))) /płatność punktami od pracodawcy ;p /
A przy takiej objętości to można by jeszcze nieźle zarobić na szarpaniu puszek. ;))
Najbardziej jednak zależało mi na pozbywaniu się nadmiaru ciuchów, gdy nie są potrzebne.
W górach ten problem jest 100x trudniejszy niż na nizinach: podjeżdżasz w południe na letniaka, ale w odwodzie masz całą garderobę na wieczorny zjazd >50 km/h, gdy będzie ze 15*C zimniej - bez dużych sakw jest przerąbane. :/ Ciemna strona podjazdów istnieje. ;)
Aczkolwiek masa mojego i tak ciężkiego roweru wzrosła do tego stopnia, że na byle pagórku i przy średnim wietrze czołowym ledwo leciałem 12 km/h, i to "plując krwią". ;))
Dobrnąłem do Piechowic, tamże zakupy i powrót z wiatrem - tu już wracało się lekko i przyjemnie, co było tym przyjemniejsze, że w sakwach jechało żarcie na kilka posiłków. :)
Zmiana wizerunku ponad 20-letniego Korssa (63,89 kkm) - rewolucja na emeryturze.
Dotychczasowa sakwa wewn. ramy była trochę za mała, poza tym rzepy otarły mi lakier, miejscami do gołej stali. :///
A taka sakwa na bagażniku mocowanym do sztycy jest całkowicie bezinwazyjna... o ile sztyca mi nie chrupnie. :>
Kolejne plusy - da się przeinstalować do Huragana, a nawet... do Wielkiego Koła. :) ;>
Minus - da się go łatwo rozwalić po zainstalowaniu do Wielkiego Koła... :>
Wydałem za ten sprzęt ładną kwotę, tj. 0,00 zł plus 0,00 zł za przesyłkę. :))) /płatność punktami od pracodawcy ;p /
A przy takiej objętości to można by jeszcze nieźle zarobić na szarpaniu puszek. ;))
Najbardziej jednak zależało mi na pozbywaniu się nadmiaru ciuchów, gdy nie są potrzebne.
W górach ten problem jest 100x trudniejszy niż na nizinach: podjeżdżasz w południe na letniaka, ale w odwodzie masz całą garderobę na wieczorny zjazd >50 km/h, gdy będzie ze 15*C zimniej - bez dużych sakw jest przerąbane. :/ Ciemna strona podjazdów istnieje. ;)
Aczkolwiek masa mojego i tak ciężkiego roweru wzrosła do tego stopnia, że na byle pagórku i przy średnim wietrze czołowym ledwo leciałem 12 km/h, i to "plując krwią". ;))
Dobrnąłem do Piechowic, tamże zakupy i powrót z wiatrem - tu już wracało się lekko i przyjemnie, co było tym przyjemniejsze, że w sakwach jechało żarcie na kilka posiłków. :)
ŚWIEŻY ŚNIEG!!!!!!!!!!!!!1111JEDENJEDEN *-* :D /Hrgn/
Wtorek, 12 maja 2020
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 29.80 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W nocy z 11 na 12 w Jeleniej padał śnieg z deszczem :))) przy temp. minimalnie powyżej zera :(((
O 5:30 nad ranem, jadąc do pracy, ślady śniegu było widać na ziemi dosłownie tuż za centrum, na minimalnych pagórkach *-* a na pobliskich wzgórzach było już całkiem biało *-*
No a w górach właściwych - białe szaleństwo! :D Na tle soczystej, wiosennej zieleni O_O
Z okolic mojej pracy mogłem podziwiać pełną panoramę ośnieżonych Karków, bo akuratostry cień mgły ;) rozpogodziło się. :)))
W pracy co chwilę lampiłem się w okna. ;]
Po południu dobiło do +8*C, więc dolne partie gór wytopiło, ale reszta wciąż biała:
1) Izery - PrtSc z kamery internetowej:
2) Widoki opodal chałupy Majki W. (powstaje nowe osiedle na końcu świata):
3) Chałupa tejże ;p już prawie ukończona:
4) A tu załapał się biegacz biegnący pokoronawirusie korona-wale p.powodziowym. ;]
5) Stare centrum Cieplic:
Taki maj to ja szanuję. ;D;D
Przebiegi z 11 i 12.V.2020, Hrgn. ;p
O 5:30 nad ranem, jadąc do pracy, ślady śniegu było widać na ziemi dosłownie tuż za centrum, na minimalnych pagórkach *-* a na pobliskich wzgórzach było już całkiem biało *-*
No a w górach właściwych - białe szaleństwo! :D Na tle soczystej, wiosennej zieleni O_O
Z okolic mojej pracy mogłem podziwiać pełną panoramę ośnieżonych Karków, bo akurat
W pracy co chwilę lampiłem się w okna. ;]
Po południu dobiło do +8*C, więc dolne partie gór wytopiło, ale reszta wciąż biała:
1) Izery - PrtSc z kamery internetowej:
2) Widoki opodal chałupy Majki W. (powstaje nowe osiedle na końcu świata):
3) Chałupa tejże ;p już prawie ukończona:
4) A tu załapał się biegacz biegnący po
5) Stare centrum Cieplic:
Taki maj to ja szanuję. ;D;D
Przebiegi z 11 i 12.V.2020, Hrgn. ;p
Kolejne rozczarowanie Mają ;) i nowa (pato)modernizacja Krossa ;p
Sobota, 9 maja 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 56.70 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Prawie 2 lata życia w Jeleniej i dopiero pierwszy raz spotkałem Majkę tak-o, z wolnej stopy, heh (pomijam 2 spotkania na rowerowych imprezach masowych, gdzie była zapowiadana):
Wyjaśniam zdjęcie, jeśli ktoś ma problemy z oczami ;D ;p ;) - nie jest to Rafał Majka, jak również nie jest to Majka - kot Lapec-a ;) - mianowicie jest to taka jedna mistrzyni świata w MTB. *-*
Ubrana w ciuszki Krossa (szyte w firmie własnej matki :) ), a ja akurat byłem na Krossie - dobra nasza! - pomyślałem...
Oczekiwania:
- pojeździmy se razem po górach, pościgamy na podjazdach ^-^
- pokażę jej, jak pięknie chromowany może być Kross, oraz jak się jeździ po górach bezhamulcowo ^-^
- dam się jej karnąć swoim rowerem i będę miał wyczesane focisze na BSa ;pp
Rzeczywistość:
- trzecie spotkania z bliska (a pierwsze zupełnie przypadkowe) - i jak zawsze byłem zupełnie dla niej niewidzialny, mimo rowerowego ubrania ;p nawet mi się trochę w kolejkę wepchła ;p
- mojego Krossa również zignorowała, chociaż stał koło jej wypasionego...
- ... koło jej wypasionego SUV-a! ;p I to niemieckiego, wiodącej marki! ;pp
- bynajmniej nie wiozła w nim rowerów, ani nie działo się to w górach - wyskoczyła po malutkie zakupy (3 produkty) i wraz ze swoją malutką osobą wskoczyła do swojego dużego SUV-a i wziuu! - i tyle jej widziałem. ;ppp
Szlochałem prawie jak Szymon Hamownia na swoim fejsie. xDDD ;))
Cóż, jedni reklamują na mieście Krossa na koszulkach, a inni nimi jeżdżą... ;pppp
Mnie jeszcze miała prawo nie poznać ;D ale drugiego takiego Krossa jak mojego, to nie ma ;p
Otóż dziś, pierwszy raz od kilkunastu (!) lat pożegnałem się z wielką sakwą wewn. ramy na rzecz koszyka na bidon (mój 1 w życiu :O ), a raczej na BIDOM - bo dostałem go za raptem 6 zł. :)
Jest piękny, chromo-podobny. Doskonale koresponduje z moją kierą i niezgorzej z lakierem.
Ale powstał problem, co z licznikiem? Do tej pory jeździł w sakwie (!) - przecież nie będę narażał kiery na porysowanie. ;pp
Rozwiązanie problemu - jak widać. :D Odmawiam komentarza w tej sprawie. ;D;D
Następnie pojeździłem sobie po Kotlinie:
/trwa remont folwarku w Sobieszowie, oraz centrum przesiadkowego. Po lewej widać już nasadzone nowe badyle ;p/
/maj w Karkonoszach - pierwsze upały i ostatnie śniegi. Nawet ukułem na to własną nazwę: śniegorąco :) /
Później pojechałem do Szklar. Por.:
- ale koło wodospadu Szklarki poddałem się: "odmrożone" cepry znów zalały drogi i parkingi - dalej nie dałem radę ;]
Później znów pojeździłem po Kotlinie i pojechałem do Karpacza. Na ostatniej prostej przed kurortem był jakiś spory wypadek i ceprów zablokowało w obie strony ;]
No i znów zjechałem do Kotliny. ;] Tamże fajne porównanie mojej chromowanej kiery z typową kierą w porównywalnie starym góralu:
- i to wiodącej, zagraMAnicznej marki, pff! ;ppp
Wyjaśniam zdjęcie, jeśli ktoś ma problemy z oczami ;D ;p ;) - nie jest to Rafał Majka, jak również nie jest to Majka - kot Lapec-a ;) - mianowicie jest to taka jedna mistrzyni świata w MTB. *-*
Ubrana w ciuszki Krossa (szyte w firmie własnej matki :) ), a ja akurat byłem na Krossie - dobra nasza! - pomyślałem...
Oczekiwania:
- pojeździmy se razem po górach, pościgamy na podjazdach ^-^
- pokażę jej, jak pięknie chromowany może być Kross, oraz jak się jeździ po górach bezhamulcowo ^-^
- dam się jej karnąć swoim rowerem i będę miał wyczesane focisze na BSa ;pp
Rzeczywistość:
- trzecie spotkania z bliska (a pierwsze zupełnie przypadkowe) - i jak zawsze byłem zupełnie dla niej niewidzialny, mimo rowerowego ubrania ;p nawet mi się trochę w kolejkę wepchła ;p
- mojego Krossa również zignorowała, chociaż stał koło jej wypasionego...
- ... koło jej wypasionego SUV-a! ;p I to niemieckiego, wiodącej marki! ;pp
- bynajmniej nie wiozła w nim rowerów, ani nie działo się to w górach - wyskoczyła po malutkie zakupy (3 produkty) i wraz ze swoją malutką osobą wskoczyła do swojego dużego SUV-a i wziuu! - i tyle jej widziałem. ;ppp
Szlochałem prawie jak Szymon Hamownia na swoim fejsie. xDDD ;))
Cóż, jedni reklamują na mieście Krossa na koszulkach, a inni nimi jeżdżą... ;pppp
Mnie jeszcze miała prawo nie poznać ;D ale drugiego takiego Krossa jak mojego, to nie ma ;p
Otóż dziś, pierwszy raz od kilkunastu (!) lat pożegnałem się z wielką sakwą wewn. ramy na rzecz koszyka na bidon (mój 1 w życiu :O ), a raczej na BIDOM - bo dostałem go za raptem 6 zł. :)
Jest piękny, chromo-podobny. Doskonale koresponduje z moją kierą i niezgorzej z lakierem.
Ale powstał problem, co z licznikiem? Do tej pory jeździł w sakwie (!) - przecież nie będę narażał kiery na porysowanie. ;pp
Rozwiązanie problemu - jak widać. :D Odmawiam komentarza w tej sprawie. ;D;D
Następnie pojeździłem sobie po Kotlinie:
/trwa remont folwarku w Sobieszowie, oraz centrum przesiadkowego. Po lewej widać już nasadzone nowe badyle ;p/
/maj w Karkonoszach - pierwsze upały i ostatnie śniegi. Nawet ukułem na to własną nazwę: śniegorąco :) /
Później pojechałem do Szklar. Por.:
- ale koło wodospadu Szklarki poddałem się: "odmrożone" cepry znów zalały drogi i parkingi - dalej nie dałem radę ;]
Później znów pojeździłem po Kotlinie i pojechałem do Karpacza. Na ostatniej prostej przed kurortem był jakiś spory wypadek i ceprów zablokowało w obie strony ;]
No i znów zjechałem do Kotliny. ;] Tamże fajne porównanie mojej chromowanej kiery z typową kierą w porównywalnie starym góralu:
- i to wiodącej, zagraMAnicznej marki, pff! ;ppp
Przełęcz Kowarska i inne bezhamulcowe atrakcje ;) /Kross/
Niedziela, 3 maja 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 53.81 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Do samego końca ważyło się, czy atakować Sosnowiec (626m) czy Przeł. Kowarską (727m). Ostatecznie to wiatr rozdawał karty (rowerowe ;)) ). W sensie, że pomagał wjechać na Przełęcz i zarazem pomagał zjechać z niej bezhamulcowo. :)
Pogoda zmienna - choć miało się wypogadzać, to na podjeździe wisiała mi nad głową sroga chmura:
-fajnie, że temperatura spadła akurat na podjeździe, ale zarazem przelotny deszczyk na mych chromach podkopywał me morale. ;))
Po drodze chciałem "zatankować" w darmowym źródełku radoczynnym, ale jak zwykle były tam 2-3 samochody w kolejce, tak tym razem było tam ich 6! O_O A w każdym mnóstwo butelek....
No i - jak zawsze - nikt nie przyjechał rowerem o_O
Więc pojechałem dalej (w sensie: wyżej) o suchym pysku. ;]
Podjazd na Przełęcz z wiatrem, więc go nie poczułem, zatem pojechałem jeszcze dalej (wyżej) terenowo, coby zużyć nadwyżki sił. ;)
Fajnie wyszło/wyjechało, bo pogoda zaczęła się poprawiać, a widoczki? Proszę bardzo ;>
Relikty cywilizacyjne na północnym zboczu na wys. 700+ budowały dość dekadencki klimacik. :) Podobniebadyle drzewa, które około 750m zaczęły się odmieniać - sosny w odmianie górskiej i powykręcane badyle liściaste. *-*
Powrót na Przełęcz oczywiście z buta ;p tamże foty, bo się wypogodziło i ozłociło:
Ale z Przełęczy nie tylko zjechałem do samej Kotliny bezhamulcowo, ale nawet udało mi się w trakcie zjazdu odbić na leśny parking do źródełka, nad którym nie było już żadnych Januszy. :)) ;p
Jak mi się to udało, lecąc serpentynami 30-35 km/h (tylko tyle, bo pod wiatr!)? Mianowicie, kilkaset metrów przed zjazdem zacząłem jechać poboczem. :) Wąskim i nierównym, ale za to w kopnym piachu. :))
W Kowarach nawiedziłem przysiółek Wojków, wyróżniający się rzadkim położeniem na południowych stokach, do tego z dobrymi widokami i niezłym klimacikiem. Odkryłem, że da się objechać tę osadę bezhamulcowo :) więc jestem podwójnie szczęśliwy :)) widoczki potwierdzają, że było warto:
Na koniec jeszcze "Wasza" aleja - badyle wypuściły liście i zasłoniły zabytkowy szpital, więc zdjęcie zrobiłem po skosie:
Dziękuję za uwagę. ;p
Pogoda zmienna - choć miało się wypogadzać, to na podjeździe wisiała mi nad głową sroga chmura:
-fajnie, że temperatura spadła akurat na podjeździe, ale zarazem przelotny deszczyk na mych chromach podkopywał me morale. ;))
Po drodze chciałem "zatankować" w darmowym źródełku radoczynnym, ale jak zwykle były tam 2-3 samochody w kolejce, tak tym razem było tam ich 6! O_O A w każdym mnóstwo butelek....
No i - jak zawsze - nikt nie przyjechał rowerem o_O
Więc pojechałem dalej (w sensie: wyżej) o suchym pysku. ;]
Podjazd na Przełęcz z wiatrem, więc go nie poczułem, zatem pojechałem jeszcze dalej (wyżej) terenowo, coby zużyć nadwyżki sił. ;)
Fajnie wyszło/wyjechało, bo pogoda zaczęła się poprawiać, a widoczki? Proszę bardzo ;>
Relikty cywilizacyjne na północnym zboczu na wys. 700+ budowały dość dekadencki klimacik. :) Podobnie
Powrót na Przełęcz oczywiście z buta ;p tamże foty, bo się wypogodziło i ozłociło:
Ale z Przełęczy nie tylko zjechałem do samej Kotliny bezhamulcowo, ale nawet udało mi się w trakcie zjazdu odbić na leśny parking do źródełka, nad którym nie było już żadnych Januszy. :)) ;p
Jak mi się to udało, lecąc serpentynami 30-35 km/h (tylko tyle, bo pod wiatr!)? Mianowicie, kilkaset metrów przed zjazdem zacząłem jechać poboczem. :) Wąskim i nierównym, ale za to w kopnym piachu. :))
W Kowarach nawiedziłem przysiółek Wojków, wyróżniający się rzadkim położeniem na południowych stokach, do tego z dobrymi widokami i niezłym klimacikiem. Odkryłem, że da się objechać tę osadę bezhamulcowo :) więc jestem podwójnie szczęśliwy :)) widoczki potwierdzają, że było warto:
Na koniec jeszcze "Wasza" aleja - badyle wypuściły liście i zasłoniły zabytkowy szpital, więc zdjęcie zrobiłem po skosie:
Dziękuję za uwagę. ;p