Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2020
Dystans całkowity: | 1105.95 km (w terenie 17.20 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 58.90 km/h |
Suma podjazdów: | 6380 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 38.14 km |
Więcej statystyk |
Dziki i epicki Grzbiet Kamienicki - tajemniczy Kopaniec i Kozia Szyja 748m /Hrgn/
Wtorek, 21 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 39.51 | gruntow(n)e: | 4.80 |
czasokres: | śr. km/h: |
Już kilka lat temu ustaliłem "na sucho", tj. z dokładnych map, że parafia Kopaniec to będzie wygwizdowie ostateczne. :) I choć mieszkam w okolicy od półtora roku, to dopiero teraz się tam wybrałem. O_O Uprzedzając fakty: miałem rację. :))
Silny, wschodni suchowiej to idealny czas na wyjazd na zachód od Kotliny Jeleniog. - pomaga w wyjeździe z Kotliny i spowalnia na zjeździe do niej, żeby się nie zabić. ;) Do tego czyste niebo i chłodek, choć podjeżdżając z wiatrem bynajmniej go nie czułem (w kwietniu!). Co innego na zjazdach pod wiatr i po zachodzie słońca. ;))
Najpierw parafia Wojcieszyce - rozwala mnie ten układ: zaczyna się jeszcze w Kotlinie, gdy przestaje być płasko, a kończy się po kilkukilometrowym podjeździe, akurat wtedy, gdy znów zaczyna być płasko (płaskowyż). W dodatku górna połowa, ta bardziej stroma, leży w dolince, tj. bez widoków na pobliskie góry - wszystko jakby specjalnie na przekór wygodzie i widokom. O_O
Na owym płaskowyżu, w rejonie Zrąbanego Lasu (sic!) znów dziwne spotkanie ;] tym razem staruszek zagubiony w czasie i przestrzeni :D
Był z Wrocławia i od Jeleniej zaginał na piechotę bez żadnej mapy, ino pytając ludzi o drogę. :>
A zagubiony w czasie, bo żył latami swojej młodości i cały czas twierdzi, jak potężna jest armia w moim lubuskim, choć od wielu lat nie jest. Na nic fakty, daty i inne liczby - powiedział, że się nie znam (6 lat pracy w woju, w cywilu, ale zawsze..) i postraszył mnie, żebym nie gadał głupot, bo on zna jednego generała. :) Yhm, a ja znam sześciu, w dodatku wszyscy są wciąż żyjący. :D
Przynajmniej rozmowa była w takich okolicznościach przyrody....:
Znów się zaczyna błękitno-BIAŁO-żółte szaleństwo ;) © mors
Dalej zjazd do parafii Kromnów i początek długiego podjazdu, który pamiętam z czasów, gdy mój Huragan miał na korbie tylko 38 i 48T o_O a tu nawet na 28T nie było obijania się. ;)
Podjazd długi, ale bynajmniej nie żmudny: co kawałek cuda natury i relikty cywilizacji :)
Oto sielskie pagórki, łączki, krówki, a nagle sru!
Skała Młyniec, niczym z czeluści ziemi wychynęła. O_O
I tak zaczyna się parafia Kopaniec, pełna tajemnic, widoków, i nader dziwnie położona: w całości na północnym zboczu Kamienickiego Grzbietu, sięgając PRAWIE aż po szczyt grzbietu (Kozia Szyja, 748m). Rozwala mnie to, że po drugiej, południowej stronie Kamienickiego Grzbietu nie ma NIC - żadnej cywilizacji na całym odcinku od Szklarskiej Poręby po Świeradów Zdrój. Na południowych zboczach są widoki na Karki i Izery oraz jest słońce zimą, ale nikt nie chciał się tam osiedlać, za to na północnych zboczach jest kilka wiosek, z których Kopaniec sięga najwyżej, bo właśnie PRAWIE pod szczyt - tak żeby jeszcze nie załapać się na niskie słońce. *-*
Wyjątkowo stara chata:
Wyjątkowo stara chata - malutkie okienka, stodoła (siano) na strychu... Na uzupełnienie desek i dachówek nie stać, ale na antenę satelitarną to co innego... ;) © mors
Od pewnego momentu Pogórze Izerskie przechodzi w Kamienicki Grzbiet należący do Gór Izerskich - odtąd robi się coraz bardziej stromo, zabudowa jest coraz rzadsza, ale masochiści nie odpuszczają. :)
Kwietniowe słońce "psuje" efekt, bo jest dość ostre i wysokie. ;) Zapewne ciekawiej tam jest zimą - bez słońca, podjazdy nieprzejezdne :> albo w mrocznym listopadzie, ewent. w marcu - na dole bez śniegu, a u góry jeszcze zalega, mrrr! :)) /różnica wysokości między początkiem i końcem wsi to 210 m/
Pod koniec jest już na tyle stromo, że asfalt leci wyłącznie serpentynami, widoki obezwładniają i zaczynają się pojawiać obiekty turystyczne, ale tradycyjna wiocha nie odpuszcza do końca: oto prawdopodobnie najwyżej położone pole orne w całym regionie karkonosko-izerskim ^-^
Stromo, wysoko (650m!) i jeszcze na północnym stoku. *-*
Plus klasyczny "Władek" (Владимирец). :)
Ostatnie chaty sięgają 700m, a asfalt 730m, tuż pod szczytem Koziej Szyi
Szczyt ów, choć niepozorny (patrząc wzdłuż Grzbietu), ma swoją historię i tajemnice: już w średniowieczu znajdowano tu złoto, no i te tajemnicze, kamienne murki - nie wiadomo kto i po co. :>
Co do widoków - na północ (Pogórze Izerskie):
a na południe: Wysoki Kamień (1058) i Wysoki Grzbiet (Izery):
/pod szczytem widoczne resztki śniegu! *-*/
Na moim szczycie niestety już bez śniegu, ale i bez nadmiaru wiosny :) dopiero pierwsze ślady były. :)
Podjąłem odważną decyzję zjechania/zejścia kolarką na drugą stronę, bez asfaltów, w kompletne odludzie - i już po chwili nagroda wypalająca oczy:
Wycinka Roku! ;)) © mors
Tamże para (K+M) na MTB, która zawróciła 400 m od szczytu i 100 m od tego widoku - ponieważ zrobiło się dla nich za stromo. xD
Szutrowy początek zachęcał do zjazdu na miejskich oponkach, ale później było coraz gorzej. :>
Na 6,2 km do najbliższej cywilizacji i asfaltu, przejechałem 4,8, czyli i tak sporo. ;>
Babia Przełęcz i Polana Czarownic - oczywiście z dedykacją dla E. ^-^
Co do tych czarownic, to ponoć w tym rejonie są ślady prasłowiańskich kultów pogańskich - pobudza wyobraźnię, a nade wszystko dowodzi, że Ziemie Odzyskane faktycznie były tylko przejściowo niemieckie, wbrew "mądrościom" różnej maści germanofilów, jakich nie brak nawet wśród dzisiejszych mieszkańców Z.O. :( Najlepiej zrzeknijcie się jeszcze swoich domów na rzecz Niemców i wracajcie za Bug... :/
Dalej nie tyle co ja trafiałem w szlak, co szlaG trafiał mnie ;)
Później było jeszcze gorzej - same kamienie. Rower dostał w palnik, ale to nie pierwszyzna dla niego. ;)
Tamże trafiłem na wielkie stado jeleni, zbiegające z góry w stronę Jeleniej Góry - może stąd nazwa? ;))
Zdumiewające, że przez 36 lat mieszkania w najbardziej lesistym województwie w PL, nigdy nie widziałem stada jeleni O_O
Paradoksalnie, najgorzej było pod sam koniec (wąsko i kamieniście) - sprowadzanie aż do samego asfaltu (przysiółek Latoniów).
Dalszy powrót już bez przygód, co nie znaczy, że bez widoków - #złota godzina:
Za dużo tej pisaniny, chyba faktycznie lepiej zostać w domu. ;pp
Silny, wschodni suchowiej to idealny czas na wyjazd na zachód od Kotliny Jeleniog. - pomaga w wyjeździe z Kotliny i spowalnia na zjeździe do niej, żeby się nie zabić. ;) Do tego czyste niebo i chłodek, choć podjeżdżając z wiatrem bynajmniej go nie czułem (w kwietniu!). Co innego na zjazdach pod wiatr i po zachodzie słońca. ;))
Najpierw parafia Wojcieszyce - rozwala mnie ten układ: zaczyna się jeszcze w Kotlinie, gdy przestaje być płasko, a kończy się po kilkukilometrowym podjeździe, akurat wtedy, gdy znów zaczyna być płasko (płaskowyż). W dodatku górna połowa, ta bardziej stroma, leży w dolince, tj. bez widoków na pobliskie góry - wszystko jakby specjalnie na przekór wygodzie i widokom. O_O
Na owym płaskowyżu, w rejonie Zrąbanego Lasu (sic!) znów dziwne spotkanie ;] tym razem staruszek zagubiony w czasie i przestrzeni :D
Był z Wrocławia i od Jeleniej zaginał na piechotę bez żadnej mapy, ino pytając ludzi o drogę. :>
A zagubiony w czasie, bo żył latami swojej młodości i cały czas twierdzi, jak potężna jest armia w moim lubuskim, choć od wielu lat nie jest. Na nic fakty, daty i inne liczby - powiedział, że się nie znam (6 lat pracy w woju, w cywilu, ale zawsze..) i postraszył mnie, żebym nie gadał głupot, bo on zna jednego generała. :) Yhm, a ja znam sześciu, w dodatku wszyscy są wciąż żyjący. :D
Przynajmniej rozmowa była w takich okolicznościach przyrody....:
Znów się zaczyna błękitno-BIAŁO-żółte szaleństwo ;) © mors
Dalej zjazd do parafii Kromnów i początek długiego podjazdu, który pamiętam z czasów, gdy mój Huragan miał na korbie tylko 38 i 48T o_O a tu nawet na 28T nie było obijania się. ;)
Podjazd długi, ale bynajmniej nie żmudny: co kawałek cuda natury i relikty cywilizacji :)
Oto sielskie pagórki, łączki, krówki, a nagle sru!
Skała Młyniec, niczym z czeluści ziemi wychynęła. O_O
I tak zaczyna się parafia Kopaniec, pełna tajemnic, widoków, i nader dziwnie położona: w całości na północnym zboczu Kamienickiego Grzbietu, sięgając PRAWIE aż po szczyt grzbietu (Kozia Szyja, 748m). Rozwala mnie to, że po drugiej, południowej stronie Kamienickiego Grzbietu nie ma NIC - żadnej cywilizacji na całym odcinku od Szklarskiej Poręby po Świeradów Zdrój. Na południowych zboczach są widoki na Karki i Izery oraz jest słońce zimą, ale nikt nie chciał się tam osiedlać, za to na północnych zboczach jest kilka wiosek, z których Kopaniec sięga najwyżej, bo właśnie PRAWIE pod szczyt - tak żeby jeszcze nie załapać się na niskie słońce. *-*
Wyjątkowo stara chata:
Wyjątkowo stara chata - malutkie okienka, stodoła (siano) na strychu... Na uzupełnienie desek i dachówek nie stać, ale na antenę satelitarną to co innego... ;) © mors
Od pewnego momentu Pogórze Izerskie przechodzi w Kamienicki Grzbiet należący do Gór Izerskich - odtąd robi się coraz bardziej stromo, zabudowa jest coraz rzadsza, ale masochiści nie odpuszczają. :)
Kwietniowe słońce "psuje" efekt, bo jest dość ostre i wysokie. ;) Zapewne ciekawiej tam jest zimą - bez słońca, podjazdy nieprzejezdne :> albo w mrocznym listopadzie, ewent. w marcu - na dole bez śniegu, a u góry jeszcze zalega, mrrr! :)) /różnica wysokości między początkiem i końcem wsi to 210 m/
Pod koniec jest już na tyle stromo, że asfalt leci wyłącznie serpentynami, widoki obezwładniają i zaczynają się pojawiać obiekty turystyczne, ale tradycyjna wiocha nie odpuszcza do końca: oto prawdopodobnie najwyżej położone pole orne w całym regionie karkonosko-izerskim ^-^
Stromo, wysoko (650m!) i jeszcze na północnym stoku. *-*
Plus klasyczny "Władek" (Владимирец). :)
Ostatnie chaty sięgają 700m, a asfalt 730m, tuż pod szczytem Koziej Szyi
Szczyt ów, choć niepozorny (patrząc wzdłuż Grzbietu), ma swoją historię i tajemnice: już w średniowieczu znajdowano tu złoto, no i te tajemnicze, kamienne murki - nie wiadomo kto i po co. :>
Co do widoków - na północ (Pogórze Izerskie):
a na południe: Wysoki Kamień (1058) i Wysoki Grzbiet (Izery):
/pod szczytem widoczne resztki śniegu! *-*/
Na moim szczycie niestety już bez śniegu, ale i bez nadmiaru wiosny :) dopiero pierwsze ślady były. :)
Podjąłem odważną decyzję zjechania/zejścia kolarką na drugą stronę, bez asfaltów, w kompletne odludzie - i już po chwili nagroda wypalająca oczy:
Wycinka Roku! ;)) © mors
Tamże para (K+M) na MTB, która zawróciła 400 m od szczytu i 100 m od tego widoku - ponieważ zrobiło się dla nich za stromo. xD
Szutrowy początek zachęcał do zjazdu na miejskich oponkach, ale później było coraz gorzej. :>
Na 6,2 km do najbliższej cywilizacji i asfaltu, przejechałem 4,8, czyli i tak sporo. ;>
Babia Przełęcz i Polana Czarownic - oczywiście z dedykacją dla E. ^-^
Co do tych czarownic, to ponoć w tym rejonie są ślady prasłowiańskich kultów pogańskich - pobudza wyobraźnię, a nade wszystko dowodzi, że Ziemie Odzyskane faktycznie były tylko przejściowo niemieckie, wbrew "mądrościom" różnej maści germanofilów, jakich nie brak nawet wśród dzisiejszych mieszkańców Z.O. :( Najlepiej zrzeknijcie się jeszcze swoich domów na rzecz Niemców i wracajcie za Bug... :/
Dalej nie tyle co ja trafiałem w szlak, co szlaG trafiał mnie ;)
Później było jeszcze gorzej - same kamienie. Rower dostał w palnik, ale to nie pierwszyzna dla niego. ;)
Tamże trafiłem na wielkie stado jeleni, zbiegające z góry w stronę Jeleniej Góry - może stąd nazwa? ;))
Zdumiewające, że przez 36 lat mieszkania w najbardziej lesistym województwie w PL, nigdy nie widziałem stada jeleni O_O
Paradoksalnie, najgorzej było pod sam koniec (wąsko i kamieniście) - sprowadzanie aż do samego asfaltu (przysiółek Latoniów).
Dalszy powrót już bez przygód, co nie znaczy, że bez widoków - #złota godzina:
Za dużo tej pisaniny, chyba faktycznie lepiej zostać w domu. ;pp
Wodospad Szklarki i Szklarska Poręba Pandemiczna ;) /Kross/
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.79 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Absolutnie unikatowy czas - cierpiący na przeludnienie Wodospad Szklarki - zupełnie pusty! Także parking, stragany a nawet budka z kasą za wjazd do Kark. Park. Nar. Chociaż to ostatnie dla lokalsa akurat nie ma znaczenia. :) ;p
Klasyka gatunku, ino tym razem bez ceprów ;) © mors
Takie tam na DK3 ;)
Najlepszy (bo najtrudniejszy) podjazd w Szklar.. Por.:
Reliktowa buda w turystycznym kurorcie ^-^
Pusto także w centrum Szklar. Por. Ja rozumiem, że dzień roboczy i pandemiczny, więc turystów niet, a mieszkańców garstka, ale żeby aż tak pusto?? Nawet w ścisłym centrum nie było potrzeby się zasłaniać (ale nie ryzykowałem ;p ).
Mieszkałbym. Ale nie kopciłbym. ;)
Podstawówka - uczęszczałbym. ;)
Tradycyjnie "odkryłem" parę nowych zakątków. Np. nie wiedziałem, że w tym miasteczku jest sk8park. ;)
Było epicko, jedyne, czego mi brakowało, to śniegu w miasteczku ;p choć było blisko - moje nozdrza już go wyczuwały. ^-^
Najlepsza nazwa na lokal - jego wysokość n.p.m. :) Wszystkie się powinny określać w ten sposób :D
Podjechałem jeszcze kawałek, tak do 665 m ;)) i bez problemu zjechałem do kotliny bezhamulcowo :) (320 m w pionie).
Na wielokilometrowym zjeździe, przy ok. 10*C, w całości pod wiatr i w całości w cieniu gór, zasłanianie twarzy nie było takie głupie. ;)
Tymczasem na dole, w Kotlinie, jak zwykle - jeszcze jasno, dopiero wybiła złota godzina...
Wycieczkę dedykuję samemu sobie ^-^ albowiem odbyła się w 2. rocznicę mojej pierwszej rowerowej wycieczki do Szklar. Por. (jeszcze zwykłym ceprem będąc ;)) ). :p
Klasyka gatunku, ino tym razem bez ceprów ;) © mors
Takie tam na DK3 ;)
Najlepszy (bo najtrudniejszy) podjazd w Szklar.. Por.:
Reliktowa buda w turystycznym kurorcie ^-^
Pusto także w centrum Szklar. Por. Ja rozumiem, że dzień roboczy i pandemiczny, więc turystów niet, a mieszkańców garstka, ale żeby aż tak pusto?? Nawet w ścisłym centrum nie było potrzeby się zasłaniać (ale nie ryzykowałem ;p ).
Mieszkałbym. Ale nie kopciłbym. ;)
Podstawówka - uczęszczałbym. ;)
Tradycyjnie "odkryłem" parę nowych zakątków. Np. nie wiedziałem, że w tym miasteczku jest sk8park. ;)
Było epicko, jedyne, czego mi brakowało, to śniegu w miasteczku ;p choć było blisko - moje nozdrza już go wyczuwały. ^-^
Najlepsza nazwa na lokal - jego wysokość n.p.m. :) Wszystkie się powinny określać w ten sposób :D
Podjechałem jeszcze kawałek, tak do 665 m ;)) i bez problemu zjechałem do kotliny bezhamulcowo :) (320 m w pionie).
Na wielokilometrowym zjeździe, przy ok. 10*C, w całości pod wiatr i w całości w cieniu gór, zasłanianie twarzy nie było takie głupie. ;)
Tymczasem na dole, w Kotlinie, jak zwykle - jeszcze jasno, dopiero wybiła złota godzina...
Wycieczkę dedykuję samemu sobie ^-^ albowiem odbyła się w 2. rocznicę mojej pierwszej rowerowej wycieczki do Szklar. Por. (jeszcze zwykłym ceprem będąc ;)) ). :p
Trochę sielanki a trochę hardkoru pod Przeł. Kowarską ;) /Kross/
Niedziela, 19 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 50.89 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Żeby życie miało tory, raz sielanka raz hardkory. ;))
Za mało mi już wrażeń z bezhamulcowego zjeżdżania serpentynami od źródełka pod Przełęczą, to dziś pojechałem dalej (czyt. wyżej). Z wodą na plecach, żeby nie było za łatwo. Dojechałem do 600m+ (powyżej zajazdu Victoria):
.. i jak najbardziej przeżyłem zjazd bezhamulcowy na dno kotliny. :) Plus wiele inkszych pagórków na dnie kotliny. ;>
Na długiej prostej na przełomie kotliny i Karków tym razem nie wiało w twarz, a z boku. Maks. 58,9 z plecakiem, na 20+ letnim "traktorze" z równie starymi oponami. :) Nieźle, choć bywało lepiej. ;)
Część sielankowa - nawiedziłem przysiółek Chaty (należący do Kostrzycy) i bardzo mnie się tamże spodobało. Dużo małych chatek wśród małych, pół-górskich pól (400m+), obrabianych przez małe, stare traktorki. :) A wszystko to na uboczu i z bliskim widokiem na Śnieżkę - doskonale! :) ^-^
Orałbym, jak Korwin lewagów! hehe ;)))
Kącik pato - tym razem stacja PKP w Mysłakowicach, nieczynna od 20 lat. Co można zrobić z niebrzydką stacyjką tuż pod Śnieżką? Oczywiście najlepiej zdemolować i zamelinować... :(((
Tym razem powrót przez Miłków. Tamże powitalne konie oraz instrukcja NIEdokarmiania:
Nie miałem o tym pojęcia. :O Propaguję dalej... ;)
... przez Sosnówkę - tamże wybiła "złota godzina":
Początek "złotej godziny" nad Sosnówką ;) © mors
... i Staniszów, po drugiej stronie górki, którą praktycznie przeoczyłem. Zdarza się. :)
Tamże - aż się nabrałem, że to sztuczne :O
Dziękuję za uwagę. ;pp
Tak fajnie, że aż głupio pisać ;) /Kross/
Sobota, 18 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 28.33 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Głupio - w kontekście tych wszystkich tragedii i dramatów. :>
A było epicko - idealna pogoda, rower przywrócony do idealnego stanu (już z "nową", choć 20-letnią, oponą) i sporo niezłych motywów:
Podgórzyn:
Staw w Podgórzynie tym widokiem słynie ;) © mors
Ciemna strona Podgórzyna ;pp
j.w. ;p
/ i to jeszcze tuż przy zjeździe na PrzeMęcz Karkonoską, grrr ;p /
Najlepsza była koza druga od lewej - ona nie nachyla się po trawę...
... ona atakowała tę kurę przed sobą! :O Wystarczyło zrobić zdjęcie 1 sekundę później - byłby hit na stronę główną i na powitałkę. ;]
2) Sobieszów - znalezisko praktycznie w centrum dzielni :O
2x mijałem policję i 2x straSZ miejską - akurat jak nie było podjazdów i miałem maskę (komin). ;]
Chociaż żulernia u mnie łazi bez i jakoś żyją - dosłownie i w przenośni. ;)
A było epicko - idealna pogoda, rower przywrócony do idealnego stanu (już z "nową", choć 20-letnią, oponą) i sporo niezłych motywów:
Podgórzyn:
Staw w Podgórzynie tym widokiem słynie ;) © mors
Ciemna strona Podgórzyna ;pp
j.w. ;p
/ i to jeszcze tuż przy zjeździe na PrzeMęcz Karkonoską, grrr ;p /
Najlepsza była koza druga od lewej - ona nie nachyla się po trawę...
... ona atakowała tę kurę przed sobą! :O Wystarczyło zrobić zdjęcie 1 sekundę później - byłby hit na stronę główną i na powitałkę. ;]
2) Sobieszów - znalezisko praktycznie w centrum dzielni :O
2x mijałem policję i 2x straSZ miejską - akurat jak nie było podjazdów i miałem maskę (komin). ;]
Chociaż żulernia u mnie łazi bez i jakoś żyją - dosłownie i w przenośni. ;)
Wymiana przednich gum z okazji 247. miesięcznicy Krossa :)
Sobota, 18 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 6.13 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Opona kwalifikowała się do wymiany od dobrych paru miesięcy (paru kkm) :D bo przez nierównomierne zużycie telepało rowerem nawet na gładkim. :/
No ale musiałem ją dojechać do końca :) Wycelowałem w przebieg 63 300 km i jednocześnie w 247. miesięcznicę roweru. :)
Koniec nastąpił po 20 latach :) © mors
Wymieniłem Dębiczkę z VIII.2000 na Dębicę z... I.2000 :D W dodatku mocno zużytą :) ale i tak jeszcze dobre kilka kkm zrobi. ;p
Ponadto i przy okazji, wymieniłem także przednią dętkę, mimo że nie miała ani jednej łatki (!) ale delikatnie już zaczęła popuszczać powietrze przez przetarcia, których się dorobiłem na zjazdach z gór na ciśnieniach rzędu 0,5 atm (sic!). :)
Dętka nalatała 22 279 km, co jak na moje standardy to i tak niedużo - przypomnę, że mój rekord to 38 265 km na jednej dętce. :))
Opona ze mną też nalatała 22 279 km, z tym że założyłem ją już jako używaną. :) Zapewne, tak jak pierwsza guma oryginalna (fabryczna), zrobiła ponad 25 kkm.
Oczywiście nie obyło się bez kłopotów - z zakontrowaniem piasty (albo luzy na kole, albo utrudniony obrót koła). ;]
No ale musiałem ją dojechać do końca :) Wycelowałem w przebieg 63 300 km i jednocześnie w 247. miesięcznicę roweru. :)
Koniec nastąpił po 20 latach :) © mors
Wymieniłem Dębiczkę z VIII.2000 na Dębicę z... I.2000 :D W dodatku mocno zużytą :) ale i tak jeszcze dobre kilka kkm zrobi. ;p
Ponadto i przy okazji, wymieniłem także przednią dętkę, mimo że nie miała ani jednej łatki (!) ale delikatnie już zaczęła popuszczać powietrze przez przetarcia, których się dorobiłem na zjazdach z gór na ciśnieniach rzędu 0,5 atm (sic!). :)
Dętka nalatała 22 279 km, co jak na moje standardy to i tak niedużo - przypomnę, że mój rekord to 38 265 km na jednej dętce. :))
Opona ze mną też nalatała 22 279 km, z tym że założyłem ją już jako używaną. :) Zapewne, tak jak pierwsza guma oryginalna (fabryczna), zrobiła ponad 25 kkm.
Oczywiście nie obyło się bez kłopotów - z zakontrowaniem piasty (albo luzy na kole, albo utrudniony obrót koła). ;]
Chleb, woda i dobra pogoda /źródełko pod Przeł. Kowarską/ /Kr/
Piątek, 17 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 55.72 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Państwo się już znacie ;)) w tle resztki śniegu na Kowarskim Grzbiecie :( © mors
Dobra pogoda, tzn. chłodny wiaterek, dzięki któremu przeżyłem. Oczywiście pod Przeł. Kowarską napierałem z otwartą "przyłbicą" - raz, że nie było kogo "zarażać", dwa - że sam bym się wykończył. ;]
Niektórzy się dziwią, jaka jest opłacalność jazdy w góry po wodę (MINERALNĄ!):
- jak można jechać po nic, to po coś tym bardziej ;>
- opłaca się nawet samochodziarzom - dziś były przede mną 3 rzęchy, każdy szarpał po kilkanaście pojemników ;]
/Fabryka gór ;)) /
/oddam pośmiertnie ;) /
Szef kuchni poleca ;))
Zjazd z 580 m do domu na 340 m oczywiście bezhamulcowy,, nawet na serpentynach - jak zawsze :) możliwe, że nawet z samej Przeł. Kowarskiej (727 m) dałoby się tak zjechać. :))
Na dłuższej prostej 57,7 km/h pod wiatr :) i to na oponie w stanie agonalnym - właśnie wyczekuję pierwszych nitek na czole opony. :)
Wgl to dziś się zabrałem za regulację przerzutki po ostatniej przygodzie z odkręconym plastikowym kółeczkiem, no i coś jest nie teges: wytopiłem 3 godziny (!), usmarowałem się po samą antenkę na bereciku, hehe ;)) a i tak nie do końca się to udało wyregulować. :((
Za komplet nowych kółeczek wraz z tulejkami wybuliłem 20 zł :/ a i tak nie dostałem tego, czego najbardziej potrzebowałem, tzn. zgubionej w trasie śrubki do kółeczka. Sprzedawca, nie mogąc mi jej dobrać, ostatecznie DAŁ MI ZA DARMO ^-^ kompletną przerzutkę Shimano Altus z demontażu :O oczywiście użyłem nie tylko jej śrubki, ale i kółeczek - trochę zjechane, ale za to darmowe. :> Ale to chyba nie przez nie te problemy z regulacją.. ;>
"Jeśli nie czujesz się konfidentem..." xDD
49 km w piątek za wodą plus 6 km w czwartek za chlebem ;)
Mas(akr)eczka ;) /Hrgn, 15-16.IV.2020/
Czwartek, 16 kwietnia 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 26.37 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dobra maska nie jest zła © mors
Zdjęcie jak najbardziej moje, ale historyczne - chyba jestem już za stary na taką jazdę :>
Jeździłem w zwykłej maseczce tudzież w szalokominiarce. A raczej w SZAŁOkominiarce - bo szło oszaleć z gorąca! ;p A jeździłem tylko po płaskim - nie chcę myśleć, co by było na srogich podjazdach, albo co będzie, jeśli nakaz utrzyma się do lata... o_O
Na Śnieżkę nie mogę już patrzeć ;)) no ale czego się nie robi dla ceprów... ;))
/gdzieś tam jest moja firma - już prawie miesiąc zamknięta :> /
Prawie wszystko zamknięte, a tymczasem wciąż otwarte są... saloniki Lotto xD chyba największy absurd tych obostrzeń...
Na szczęście otwarty jest jeden sklep/warsztat rowerowy. W gorące popołudnie była pod nim kolejka godna małej Biedronki ;))
W niektórych miastach karzą samochodziarzy nawet za mycie blachosmorodów i zmianę opon na letnie, a w Jeleniej - róbta, co chceta. ;))
Po dłuższych negocjacjach (pozdro dla czekających w kolejce ;p ) sprzedawca ustalił, jakich potrzebuję kółeczek do przerzutki, ale się mylił. xD No chyba, że te co miałem założone, to były niewłaściwe - ale raczej nie. ;p Ciąg dalszy perypetii - w przyszłym wpisie dotyczącym Krossa. ;)
Szybciej z ładunkiem i wiatrem w twarz, niż na pusto i z huraganem ;) w plecy :D /Hrgn/
Wtorek, 14 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 45.75 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
O 5 nad ranem, gdy szedłem spać :) byłem świadkiem małej śnieżycy w Jeleniej - milusio. :))
Gdy wstałem o 14:58 (lol) śladu już nie było, więc pojechałem w góry (do źródełka), ale dojechawszy po 18-stej całe podnóże też już było wytopione. :/ Aczkolwiek było blisko - widać śnieg poniżej Przeł. Kowarskiej:
Jednak te 230 m w pionie (od mojego igloo do źródełka) robi robotę - trasę 19 km z pustym plecakiem i z huraganem ;) w plecy robiłem 1 godz. 4 min. i to jeszcze okrutnie się zgrzawszy (mimo porozpinania wszystkiego i podwinięcia nogawek przy +6 :) ) a powrót z balastem i pod wiatr - w 0:56 :>
Druga sprawa, że wiatr wieczorny zanikał. :) A trzecia sprawa, że moje siły na każdym podjeździe też zanikały :) na szczęście 95% drogi powrotnej to zjazd, ewent. po płaskim. ;]
Śnieżka, widok spod Kowar © mors
Maks. na zjeździe: 53,4 km/h - z huraganem w twarz. :) W sensie, że z takim wiatrem, nie że z własnym rowerem w twarz. ;)
Za wodą 2x19 km, reszta za chlebem ;) po mieście.
Podjazdy łącznie: 396 m.
Gdy wstałem o 14:58 (lol) śladu już nie było, więc pojechałem w góry (do źródełka), ale dojechawszy po 18-stej całe podnóże też już było wytopione. :/ Aczkolwiek było blisko - widać śnieg poniżej Przeł. Kowarskiej:
Jednak te 230 m w pionie (od mojego igloo do źródełka) robi robotę - trasę 19 km z pustym plecakiem i z huraganem ;) w plecy robiłem 1 godz. 4 min. i to jeszcze okrutnie się zgrzawszy (mimo porozpinania wszystkiego i podwinięcia nogawek przy +6 :) ) a powrót z balastem i pod wiatr - w 0:56 :>
Druga sprawa, że wiatr wieczorny zanikał. :) A trzecia sprawa, że moje siły na każdym podjeździe też zanikały :) na szczęście 95% drogi powrotnej to zjazd, ewent. po płaskim. ;]
Śnieżka, widok spod Kowar © mors
Maks. na zjeździe: 53,4 km/h - z huraganem w twarz. :) W sensie, że z takim wiatrem, nie że z własnym rowerem w twarz. ;)
Za wodą 2x19 km, reszta za chlebem ;) po mieście.
Podjazdy łącznie: 396 m.
Ofiary koroniastego i akcja z CBŚ (??) /Hrgn 4, 10 i 13.IV.2020/
Poniedziałek, 13 kwietnia 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 21.62 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Akcja CBŚ-iu
W Poniedziałek Wielkanocny tylko mała przejażdżka wokół komina (większość dnia było mokro). Kilometr od mojego domu :)
Takie tam kilometr od domu :) © mors
Ja cyk! a tu głos za plecami mnie zaczepia i zaczyna się co najmniej dziwna rozmowa...
Jakiś koleś po cywilnemu twierdzi, że jest z CBŚ-iu, machnął mi nawet "blachą" i przepytuje a co, a jak, czy nie widzieliśmy się 2 tygodnie temu na granicy, czemu nie zachowuję kwarantanny po powrocie z zagramanicy (???), czy mam przy sobie trawę (chyba Ty! - takoż wyglądał...) i inne takie.
Im bardziej wszystkiemu zaprzeczałem, tym bardziej się upierał, że mnie poznaje. xD Miałem na końcu języka, że on natomiast jest sobowtórem pobliskiego narkomana-wariata (serio!). ;;]
Zaczął mnie straszyć zawinięciem na dołek, na przemian z taktyką "Koleżeńskiej rozmowy", jak to sam określił. :>
Czasami przechodził "na Ty", więc jak ja raz przeszedłem (koleś sporo młodszy ode mnie...), to zaczął znów machać blachą "ej, ej, nie jesteśmy na Ty!" xD
Później sobie wkręcił, że jestem w takim razie bratem owego dilera i że mam wszystko mu o nim wyśpiewać. Szkoda tylko, że mój brat wygląda w 100% inaczej ode mnie i w tej diecezji ;) nie był od jakichś 20 lat. ;]
Ogólnie często gubił wątek i pytał po 3x o to samo (no chyba, że to taka taktyka...)
"Szkoda szczępić ryja", jak mawiał Klasyk, bo o rowerze i jeździe nic nie było. Skracając - wytopiłem pół godziny na najdziwniejszej rozmowie w życiu i mnie "puścił". O_O
Cicha ofiara koroniastego
Znów przypał. ;] Pamiętacie J., tego co wprowadza na każdą większą górkę, a jego "sportowo-wyczynowy" rower elektryczny przewalił na podjeździe z moim 20-letnim Krossem na jeszcze starszych Dębicach? :D
Ogólnie mieliśmy jednak sporo wspólnych zajawek - góry, rowery (rozłącznie ;) ), sprzątanie po pato-turystach (wywoził samochodem wspólny urobek!), parę szemranych ;) interesów itd.
Jednak mega poróżnił nas koroniasty - za chłodny, racjonalny sceptycyzm wobec jego ekstremalnych teorii spiskowych najpierw zostałem posądzony, o "wyprany mózg" przez TVP (nie mając telewizora..) jak i RÓWNIEŻ Gazetę Wyborczą (no to już potwarz całkowita! ;pp). Na nic moje wyjaśnienia. :)
Kolejne moje nieśmiałe polemiki z kompletnie odjechanymi teoriami zakończyły definitywnie naszą znajomość i współpracę - fragment jego SMS-a "pożegnalnego":
"Kim ty wogole jestes??? I z kad przybywasz???"
Żebyśmy mieli jasność: nie chodziło tu o miejscowość. O kraj raczej też nie... xDD
Prawdziwy dramat...
... ma miejsce w jeleniogórskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym: połowa pracowników i pensjonariuszy ma koroniastego, a większość zdrowych pracowników spanikowała i zwiała na L4 i urlopy, zostawiając 30 obłożnie chorych z 3 opiekunkami (plus sprzątaczka).
https://legnica.gosc.pl/doc/6253700.Zakazenia-pacj...
Sprawę podjęły różne media, nawet załapałem się na nagranie jednej ze stacji TV, przejeżdżając tamże na rowerze. ;)
W ośrodku brakuje wszystkiego: pieniądzów (nr konta: 30 1600 1156 1847 4540 1000 0018 - poszło! (sic!) ), sprzętów, a teraz jeszcze ludzi...
"Jeżeli jest ktoś, kto na tę chwilę może nie ma dzieci, małżonków, oraz kto nie boi się przyjść i dać się zamknąć na kilka, kilkanaście dni a może i nawet na kilka tygodni, i pomóc w karmieniu, proszę o taką pomoc."
Zaraz, zaraz - to o mnie... o_O
W Poniedziałek Wielkanocny tylko mała przejażdżka wokół komina (większość dnia było mokro). Kilometr od mojego domu :)
Takie tam kilometr od domu :) © mors
Ja cyk! a tu głos za plecami mnie zaczepia i zaczyna się co najmniej dziwna rozmowa...
Jakiś koleś po cywilnemu twierdzi, że jest z CBŚ-iu, machnął mi nawet "blachą" i przepytuje a co, a jak, czy nie widzieliśmy się 2 tygodnie temu na granicy, czemu nie zachowuję kwarantanny po powrocie z zagramanicy (???), czy mam przy sobie trawę (chyba Ty! - takoż wyglądał...) i inne takie.
Im bardziej wszystkiemu zaprzeczałem, tym bardziej się upierał, że mnie poznaje. xD Miałem na końcu języka, że on natomiast jest sobowtórem pobliskiego narkomana-wariata (serio!). ;;]
Zaczął mnie straszyć zawinięciem na dołek, na przemian z taktyką "Koleżeńskiej rozmowy", jak to sam określił. :>
Czasami przechodził "na Ty", więc jak ja raz przeszedłem (koleś sporo młodszy ode mnie...), to zaczął znów machać blachą "ej, ej, nie jesteśmy na Ty!" xD
Później sobie wkręcił, że jestem w takim razie bratem owego dilera i że mam wszystko mu o nim wyśpiewać. Szkoda tylko, że mój brat wygląda w 100% inaczej ode mnie i w tej diecezji ;) nie był od jakichś 20 lat. ;]
Ogólnie często gubił wątek i pytał po 3x o to samo (no chyba, że to taka taktyka...)
"Szkoda szczępić ryja", jak mawiał Klasyk, bo o rowerze i jeździe nic nie było. Skracając - wytopiłem pół godziny na najdziwniejszej rozmowie w życiu i mnie "puścił". O_O
Cicha ofiara koroniastego
Znów przypał. ;] Pamiętacie J., tego co wprowadza na każdą większą górkę, a jego "sportowo-wyczynowy" rower elektryczny przewalił na podjeździe z moim 20-letnim Krossem na jeszcze starszych Dębicach? :D
Ogólnie mieliśmy jednak sporo wspólnych zajawek - góry, rowery (rozłącznie ;) ), sprzątanie po pato-turystach (wywoził samochodem wspólny urobek!), parę szemranych ;) interesów itd.
Jednak mega poróżnił nas koroniasty - za chłodny, racjonalny sceptycyzm wobec jego ekstremalnych teorii spiskowych najpierw zostałem posądzony, o "wyprany mózg" przez TVP (nie mając telewizora..) jak i RÓWNIEŻ Gazetę Wyborczą (no to już potwarz całkowita! ;pp). Na nic moje wyjaśnienia. :)
Kolejne moje nieśmiałe polemiki z kompletnie odjechanymi teoriami zakończyły definitywnie naszą znajomość i współpracę - fragment jego SMS-a "pożegnalnego":
"Kim ty wogole jestes??? I z kad przybywasz???"
Żebyśmy mieli jasność: nie chodziło tu o miejscowość. O kraj raczej też nie... xDD
Prawdziwy dramat...
... ma miejsce w jeleniogórskim Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym: połowa pracowników i pensjonariuszy ma koroniastego, a większość zdrowych pracowników spanikowała i zwiała na L4 i urlopy, zostawiając 30 obłożnie chorych z 3 opiekunkami (plus sprzątaczka).
https://legnica.gosc.pl/doc/6253700.Zakazenia-pacj...
Sprawę podjęły różne media, nawet załapałem się na nagranie jednej ze stacji TV, przejeżdżając tamże na rowerze. ;)
W ośrodku brakuje wszystkiego: pieniądzów (nr konta: 30 1600 1156 1847 4540 1000 0018 - poszło! (sic!) ), sprzętów, a teraz jeszcze ludzi...
"Jeżeli jest ktoś, kto na tę chwilę może nie ma dzieci, małżonków, oraz kto nie boi się przyjść i dać się zamknąć na kilka, kilkanaście dni a może i nawet na kilka tygodni, i pomóc w karmieniu, proszę o taką pomoc."
Zaraz, zaraz - to o mnie... o_O
Białe Święta ;) i nietypowa awaria roweru :O /Kross/
Niedziela, 12 kwietnia 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 25.62 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W prawdziwych górach Wielkanoc chyba zawsze jest biała - i prawidłowo! ;p
Znów abstrakcyjnie pusto - pusta droga na Karpacz w ciepły, słoneczny i długi weekend Świąteczny, to abstrakcja do potęgi trzeciej. A jednak!
Podobnież z ośrodkami turystycznymi - "Osada Śnieżka" w Łomnicy...
... i cisza. Cisza, która się wzmaga. ;))
Tamże:
Też tamże ;) widok na górki "mniej prawdziwe", ale za to jakie kształtne. ;))
Mnogo rowerzystów - więcej jak samochodów :O ale tylko jeden emerytowany rower ;p
Złota emerytura (rower ponad 20-letni) © mors
Było epicko: słońce (aż zanadto ;p ), błękit nieba, śniegu biel, góry, pałace i olśniewające chromy mojego Krossa. ;p "wesołe jest życie staruszka" - pomyślałem, a tu raptem niespełna 10 km później - sru!
... zostałem na lodzie. ;))
Od pewnego już czasu zauważyłem duży luz na tym kółeczku, ale myślałem, że to "tylko" jego oś się wyrobiła, a to się najwyraźniej odkręcało (dziwne, nietypowe...). Być może to przez te moje smarowanie (prawie) wszystkiego, co się da? Dotychczasowe 2 awarie (odkręcanie się kierownicy) też o to podejrzewam. ;>
Awaria-stats:
32.020,55 (ponad 13 lat) - pierwsza awaria - odkręciła się kierownica;
52.102 km (7.II.2017 - ponad 17 lat) - pierwszy kapeć na Dębicy! Opona równo 20-letnia, a dętka prawie 3-letnia (13.708,50);
57.838 km (5.X.2018 - ponad 19 lat) - znów odkręciła się kierownica;
63.238 km (12.IV.2020 - ponad 20 lat) - odkręciło się kółeczko tylnej przerzutki..
Niesamowite jest to, że wszystkie awarie przydarzały się blisko domu, serwisu, lub dobrych ludzi :O a ileż to się przejechało nocek po odludziach (typu Bory Dolnośląskie...) o_O
Tym razem okoliczności były tak luksusowe, że każdemu można życzyć takiej awarii ;)) mianowicie: w słońcu, ale pod wieczór, czyli nie za ciepłym (to najważniejsze! ;p ), bez wiatru, bez presji czasu, na pustej, płaskiej, prostej drodze, przy niskiej prędkości i to jeszcze zaledwie 0,9 km od domu :OO I jeszcze powrót z górki, żeby nie było za trudno. ;]
Do końca wycieczki zabrakło 5 km (właśnie zaczynałem, nomen-omen, dokrętkę..), kiedy to miałem osiągnąć przebieg zaplanowany do wymiany opony, i teraz nie wiem, co robić? Przecież nie będę robił w kronice serwisowej wpisu co 5 km. ;]