Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2019
Dystans całkowity: | 1090.19 km (w terenie 19.30 km; 1.77%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 52.30 km/h |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 38.94 km |
Więcej statystyk |
Szklarska opona ;)) czyli kapeć w Szklarskiej Porębie /Hrgn/
Niedziela, 21 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 39.14 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
To już drugi kapeć Hrgn w Szklarskiej, z czego wychodzi, że co drugi wyjazd Huraganem do Sz. to kapeć. ;]
O ironio losu - złapałem go na szutrówce (łączącej ul. Górną i Dolną)... podczas zbierania szkiełek na drodze!!! o_O
Przy okazji drugi paradoks - ul. Dolna jest jedną z wyżej położonych w tym mieście :D i dolną to ona jest względem równolegle biegnącej Górnej, a tak poza tym, to duża zmyłka, tym bardziej, że znajduje się ona w dzielnicy Średnia, tuż za dzielnicą Dolna. ;]
A ku ku! © Morsowy
Nie mam pewności, że tamże złapałem tego kapcia (tamże się skapnąłem, gdy rower gładko zaczął jechać po kamykach ;) ) ale 300+ metrów podjazdu do tamże wymęczyło mnie chyba nie tylko przez ostre słońce.. (po co istnieje lato, jak już w kwietniu jest za ciepło???). ;p
Od ul. Dolnej poczłapałem w dół ;] do centrum, przynajmniej w malowniczych okolicznościach, z niemal stałą panoramą ośnieżonych Karkonoszy :))
Dawna remiza w Szklarskiej Porębie © Morsowy
a do tego odkryłem aż 3 górskie traktorki :))) więc gdyby nie ten kapeć, to byłoby pięknie... ale bym o tym nie wiedział, bo bym zjechał w dół przeoczywszy szczegóły. ;]
Doczłapałem do Orlenu, gdzie, po ponadplanowym wysiłku musiałem uzupełnić płyny, i za 0,5 l mineralki zapłaciłem tyle, co w Dino płacę za 5 l xD
Tamże pompowanie do 4,3 atm. no i na szczęście ładne parę km jazdy w dół, chociaż wiedziałem, że szybko mi ucieka powietrze, bo prawie wcale nie przekraczałem 40 km/h. ;]
Problemy zaczęły się w Kotlinie, jak się wypłaszczyło - a powietrze prawie się skończyło... Przy 20km/h lało się ze mnie z wysiłku. :/
Ale cel swój osiągnąłem, dojeżdżając na 0,6 atm. ;]
Szkoda wycieczki, bo byłem przygotowany na coś więcej - nawet się wylajtowałem do tego stopnia, że założyłem same sandały - bez skarpet. :D
PS. i tak miałem niedosyt i jeszcze przerzuciłem się na Wielkie Koło, ale o tym w następnym odcinku. ;))
O ironio losu - złapałem go na szutrówce (łączącej ul. Górną i Dolną)... podczas zbierania szkiełek na drodze!!! o_O
Przy okazji drugi paradoks - ul. Dolna jest jedną z wyżej położonych w tym mieście :D i dolną to ona jest względem równolegle biegnącej Górnej, a tak poza tym, to duża zmyłka, tym bardziej, że znajduje się ona w dzielnicy Średnia, tuż za dzielnicą Dolna. ;]
A ku ku! © Morsowy
Nie mam pewności, że tamże złapałem tego kapcia (tamże się skapnąłem, gdy rower gładko zaczął jechać po kamykach ;) ) ale 300+ metrów podjazdu do tamże wymęczyło mnie chyba nie tylko przez ostre słońce.. (po co istnieje lato, jak już w kwietniu jest za ciepło???). ;p
Od ul. Dolnej poczłapałem w dół ;] do centrum, przynajmniej w malowniczych okolicznościach, z niemal stałą panoramą ośnieżonych Karkonoszy :))
Dawna remiza w Szklarskiej Porębie © Morsowy
a do tego odkryłem aż 3 górskie traktorki :))) więc gdyby nie ten kapeć, to byłoby pięknie... ale bym o tym nie wiedział, bo bym zjechał w dół przeoczywszy szczegóły. ;]
Doczłapałem do Orlenu, gdzie, po ponadplanowym wysiłku musiałem uzupełnić płyny, i za 0,5 l mineralki zapłaciłem tyle, co w Dino płacę za 5 l xD
Tamże pompowanie do 4,3 atm. no i na szczęście ładne parę km jazdy w dół, chociaż wiedziałem, że szybko mi ucieka powietrze, bo prawie wcale nie przekraczałem 40 km/h. ;]
Problemy zaczęły się w Kotlinie, jak się wypłaszczyło - a powietrze prawie się skończyło... Przy 20km/h lało się ze mnie z wysiłku. :/
Ale cel swój osiągnąłem, dojeżdżając na 0,6 atm. ;]
Szkoda wycieczki, bo byłem przygotowany na coś więcej - nawet się wylajtowałem do tego stopnia, że założyłem same sandały - bez skarpet. :D
PS. i tak miałem niedosyt i jeszcze przerzuciłem się na Wielkie Koło, ale o tym w następnym odcinku. ;))
Wlk. Piątek i Sobota /Kross/
Sobota, 20 kwietnia 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 30.65 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Sobotę miałem wizytację ze Starej Morsownii ;)) a w Piątek 3,5 godz. spędziłem w kościele :) tak więc przy takich niespodziankach na rower zostało mało czasu... Szkoda doskonałej pogody, ale przynajmniej podgonię zaległości na blogu. ;p
Sielskie okolice Kamiennej Góry (642m) w Szklarskiej Porębie /Kross/
Czwartek, 18 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 38.87 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tego dnia świętowałem 235. miesięcznicę mojego Krossa :))) na budziku jest 59,65 kkm nalotu, więc dopiero co jestem za półmetkiem...
Tym nie mniej odwaliłem kolejną wycieczkę, w której bynajmniej nie kilometry są priorytetem, a wręcz przeciwnie - było nawet sporo prowadzenia na przełaj, poza szlakami, po sielskich, górskich łąkach i klimatycznych górskich lasach. Oczywiście z wypiętym licznikiem. ;p
Wjazd do Sz.P. Dolnej tym razem był dwa razy bardziej frustrujący niż zwykle: raz, że nazwa dzielni zmylająca i niewinna, a podjazd hardy, a dwa - że tym razem wiało w plecy... a i tak plułem płucami na prawo i lewo.. :>
Jeśli jakichś śmieszków to śmieszy, to powinni wiedzieć, że skrajne punkty tej dzielni to ok. 200 m różnicy w pionie i 300 m względem Kotliny Jeleniogórskiej - na dystansie paru km! ;p
Podjazd Zawsze Umęczający ;)))
Wlazłem "na krzywy ryj" na cudze pole - to to, które niedawno "odkryłem" - w prawym po prawej jest szczyt wzgórza Kamienna Góra (642m), więc to pole ma prawie tyle samo. Raczej rekord Karkonoszy i Gór Izerskich, a może i nawet całych Sudetów...
#"Na moje oko" tu jest 1,5 hektara - a ludzie na nizinach mówią "mały areał" na gospodarstwa rzędu 20 hektarów. ;]
Dodatkowo fajny kontrast z Kamienną Górą - (kupą głazów).
A dalej, powyżej tego pola... też jest pole, ale nie orne, a pastwisk nie liczę. Co nie mniej ładnie tamże było i z licznymi, niczym nieprzysłoniętymi widokami na góry.
Oczywiście nawet na takim odludziu (choć wciąż wewnątrz turystycznego miasta :) ) spotkać można śmieci.
Tzn. teraz już znacznie ciężej je spotkać. :))
Jak to w Szklarskiej bywa, krajobraz nagle zmienił się z sielskich i płaskich łąk, na górski las - ciemny i mroczny, kamienisty, z korzeniami pełzającemi po ziemi. Po niedługiej przeprawie lasem dotrzeć można do niezwykle klimatycznej ul. Matejki, która od niedawna (!) ma asfalt, ale klimat pozostał: drewniane chałupki w ciemnym lesie, ale z widokiem na Śnieżne Kotły
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Widoki z domu-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Powrót przez las, ale tym razem szlakiem do ul. Brzozowej, tamże ruiny A.D. ... 2013 :)
A tu już obok biegnie DK3 i cyk! zjazd do igloo. ;)
Obczaiłem na guglu...
https://www.google.com/maps/place/1+Maja,+58-580+S...
że ta "moja" ultra-stroma droga w Szklarskiej jeszcze parę lat temu była dwukierunkowa. :O Kiedyś, kułła, to było..
/ciekawe, ilu kierowców zimą tego nie przeżyło ;> /
Tym nie mniej odwaliłem kolejną wycieczkę, w której bynajmniej nie kilometry są priorytetem, a wręcz przeciwnie - było nawet sporo prowadzenia na przełaj, poza szlakami, po sielskich, górskich łąkach i klimatycznych górskich lasach. Oczywiście z wypiętym licznikiem. ;p
Wjazd do Sz.P. Dolnej tym razem był dwa razy bardziej frustrujący niż zwykle: raz, że nazwa dzielni zmylająca i niewinna, a podjazd hardy, a dwa - że tym razem wiało w plecy... a i tak plułem płucami na prawo i lewo.. :>
Jeśli jakichś śmieszków to śmieszy, to powinni wiedzieć, że skrajne punkty tej dzielni to ok. 200 m różnicy w pionie i 300 m względem Kotliny Jeleniogórskiej - na dystansie paru km! ;p
Podjazd Zawsze Umęczający ;)))
Wlazłem "na krzywy ryj" na cudze pole - to to, które niedawno "odkryłem" - w prawym po prawej jest szczyt wzgórza Kamienna Góra (642m), więc to pole ma prawie tyle samo. Raczej rekord Karkonoszy i Gór Izerskich, a może i nawet całych Sudetów...
#"Na moje oko" tu jest 1,5 hektara - a ludzie na nizinach mówią "mały areał" na gospodarstwa rzędu 20 hektarów. ;]
Dodatkowo fajny kontrast z Kamienną Górą - (kupą głazów).
A dalej, powyżej tego pola... też jest pole, ale nie orne, a pastwisk nie liczę. Co nie mniej ładnie tamże było i z licznymi, niczym nieprzysłoniętymi widokami na góry.
Oczywiście nawet na takim odludziu (choć wciąż wewnątrz turystycznego miasta :) ) spotkać można śmieci.
Tzn. teraz już znacznie ciężej je spotkać. :))
Jak to w Szklarskiej bywa, krajobraz nagle zmienił się z sielskich i płaskich łąk, na górski las - ciemny i mroczny, kamienisty, z korzeniami pełzającemi po ziemi. Po niedługiej przeprawie lasem dotrzeć można do niezwykle klimatycznej ul. Matejki, która od niedawna (!) ma asfalt, ale klimat pozostał: drewniane chałupki w ciemnym lesie, ale z widokiem na Śnieżne Kotły
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Dom-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Widoki z domu-muzeum Wlastimila Hofmana w Szklarskiej Porębie © Morsowy
Powrót przez las, ale tym razem szlakiem do ul. Brzozowej, tamże ruiny A.D. ... 2013 :)
A tu już obok biegnie DK3 i cyk! zjazd do igloo. ;)
Obczaiłem na guglu...
https://www.google.com/maps/place/1+Maja,+58-580+S...
że ta "moja" ultra-stroma droga w Szklarskiej jeszcze parę lat temu była dwukierunkowa. :O Kiedyś, kułła, to było..
/ciekawe, ilu kierowców zimą tego nie przeżyło ;> /
Okolice dolnej stacji wyciągu na Szrenicę u progu wiosny /Kross/
Środa, 17 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 48.20 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Śniegu w Szklarskiej już nie ma, ale tuż powyżej miasteczka jeszcze się znalazł - przy 13*C :)
Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy
... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy
Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:
Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy
Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...
Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../
Ostatnie resztki śniegu tuż powyżej Szklarskiej i wyciągu na Szrenicę przy +13*C © Morsowy
... a tuż poniżej wyciągu - malowniczy zbiornik wodny © Morsowy
Malowidełka ;) © Morsowy
Tamże parę stromych uliczek z zachęcającą nawierzchnią:
Stroma ul. Okrzei, podjechałem sobie 1,5 razy :) © Morsowy
Stroma ul. Stroma :) w Szklarskiej świeżo po przebudowie © Morsowy
Przebudowa konkretna, bo jeszcze parę miesięcy temu była to miejscami zaledwie ścieżka:
https://fotopolska.eu/704921,foto.html
https://fotopolska.eu/Szklarska_Poreba/b302895,201...
Fajne podjazdy, ale to jeszcze nie to. :)
Jak zwykle ostatnio, dojazd po południu, z wiatrem w plecy, powrót wieczorem, czyli bez wiatru. :))
Za to powroty są z balastem: szkło, kamienie i amelinium. ;)
Więcej nie ma co pisać, bo nikogo już to od dawna nie interesuje. ;p
PS. wjazd do Jeleniej...
Jelenia Góra, wjeżdżamy do Śródmieścia :) © Morsowy
PS.2: ekoterroryści w Szklarskiej dali czadu i to dosłownie...
https://nczas.com/2019/04/09/szalenstwo-ekooszolom...
/istnieje wersja, że to była akcja konkurentów, mająca przy okazji ośmieszyć ekologów - też możliwe.../
Pokrzywowy jeż, czyli powrót dzikiej wyżerki ;) /Hrgn/
Wtorek, 16 kwietnia 2019
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 37.26 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Sama jazda bez większych kontrowersji ;) tj. dużo po mieście (dlatego Huragan) a pod wieczór tylko do podnóża gór, symbolicznie. Ale żeby nie wiało nudą, to nawiedziłem ścieżki dla narciarzy i rolkarzy pod Chojnikiem:
(fajne, asfaltowe i bez słońca ;) ) oraz tę część Zachełmia, co jest niby na dole (w Kotlinie), ale wrzyna się w północne zbocza Karkonoszy:
- dzięki czemu rano i wieczorami nie mają słońca ;] Oni tak się budowali za karę, czy jak? ;> Jeździć bez słońca to rozumiem, ale mieszkać??
No i wystartowałem z sezonem na dzikie żarcie - pokrzywy są z mojego "prywatnego-publicznego", podgórskiego ogródka. :) Nic się nie marnuje! ;p Z dedykacją dla entuzjastów nowoczesnego pseudo-żarcia. ;p
Pokrzywowy jeż, mniam! © Morsowy
PS. Oprócz dodatku do kanapek i ogórków, same listki też wcinałem. :))
(fajne, asfaltowe i bez słońca ;) ) oraz tę część Zachełmia, co jest niby na dole (w Kotlinie), ale wrzyna się w północne zbocza Karkonoszy:
- dzięki czemu rano i wieczorami nie mają słońca ;] Oni tak się budowali za karę, czy jak? ;> Jeździć bez słońca to rozumiem, ale mieszkać??
No i wystartowałem z sezonem na dzikie żarcie - pokrzywy są z mojego "prywatnego-publicznego", podgórskiego ogródka. :) Nic się nie marnuje! ;p Z dedykacją dla entuzjastów nowoczesnego pseudo-żarcia. ;p
Pokrzywowy jeż, mniam! © Morsowy
PS. Oprócz dodatku do kanapek i ogórków, same listki też wcinałem. :))
Czarny szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 3: Stara Chata Walońska - Młyn Łukasza /Kross/
Poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 45.11 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Takie tam koło domu...
Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...
Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!
Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...
Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):
Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...
Zwykła uliczka ;) © Morsowy
Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy
Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O
Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy
Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p
Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.
Karkonosze, kolekcja zima/wiosna 2019 © Morsowy
Najpierw urywało doopę a później było tylko lepiej. ;)
Znów krótki odcinek po Szklarskiej, a zdjęć znów za dużo.
Wybór opowiadań...
Skończyli asfaltować końcówkę tego rzeźniczego odcinka - powodzenia zimą... © Morsowy
Przeł. Karkonoska się chowa - tyle tylko, że jest kilkadziesiąt razy dłuższa. ;]
Aczkolwiek na końcu widocznego odcinka zaczyna się "zwykła" droga - wciąż pod górę, ale już umiarkowanie, na oko tak pod 20%. ;]
Ona jest dwukierunkowa!
Śnieżne Kotły znienacka © Morsowy
A w tym miejscu 3 razy zgubiłem szlak, aż tym razem się połapałem: okazuje się, że należy tutaj skręcić w prawo...
Tutaj "szlak" skręca w prawo, żeby ominąć świeży asfalt ;)) © Morsowy
tylko po to, by sprowadzać rower po kamieniach (pozdro dla szosowców - szlak niby rowerowy):
Czarny szlak ROWEROWY - a w pobliżu asfalty... © Morsowy
- omijając jednocześnie asfaltowy dojazd do Żelaznego Tygla Walońskiego O_O
Po ominięciu ŻTW wracamy na normalny asfalt ;] i dojeżdżamy do centrum, pod zabytkowy Młyn Łukasza:
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Dawny młyn św. Łukasza © Morsowy
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie zbaczał co kawałek - a okazja do spokojnych spacerów jest niebywała - doskonała pogoda przy jednoczesnym braku turystów... a nawet mieszkańców. O_O Poważnie, tak wymarłego centrum miasta jeszcze nie widziałem - i to mimo dobrej pogody i godzin popołudniowych. A w sezonie nie da się normalnie ani przejechać, ani przejść...
Zwykła uliczka ;) © Morsowy
Warszawa powstawała m.in. w Szklarskiej... © Morsowy
Wiejski relikt w środku dzielnicy pensjonatowo-mieszkalnej, tak jak lubię ;) © Morsowy
Dodatkowo zaskoczył mnie tamże ten okazały dąb - na oko na wys. 650m npm i niedaleko wyciągu narciarskiego na Szrenicę... :O
Jakaś absurdalna instalacja, w dodatku 2 zł za wjazd, ale że nikogo wokół nie było... ;) © Morsowy
Prawdziwy demotywator: sterta ściętych buków pod pensjonatem "Pod Bukami" ;] © Morsowy
Na koniec dedykacja - cepry mogą czuć się jak u siebie. ;p
Profanacja Karkonoszy ;p © Morsowy
Tradycyjnie powrót z upolowanymi zdobyczami: śmieci i kamienie ozdobne...
Dystans uwzględnia 4 km użytkowe po Jeleniej.
Wielkie lajkowanie Wielkiego Koła ;)
Niedziela, 14 kwietnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 10.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam ;)
Skrajności (rozmiary kół: 12" vs. 36") © Morsowy
Tym razem było wyjątkowo dużo lajkujących ludzi po drodze (a co to będzie w sezonie turystycznym?) - aż mi żaden pejsbuk nie jest potrzebny. ;)) Aż 3 samochody się zatrzymały żeby pogadać ;) sporo pieszych... i 0 rowerzystów, dość ciekawe statystyki.. ;)
Jechało się łatwo, lekko i przyjemnie, ino że znów bez licznika, bo nie dostałem odpowiedniej baterii (ale teraz już ją mam! ;p), więc przebieg na oko/na mapę. ;p
Skrajności (rozmiary kół: 12" vs. 36") © Morsowy
Tym razem było wyjątkowo dużo lajkujących ludzi po drodze (a co to będzie w sezonie turystycznym?) - aż mi żaden pejsbuk nie jest potrzebny. ;)) Aż 3 samochody się zatrzymały żeby pogadać ;) sporo pieszych... i 0 rowerzystów, dość ciekawe statystyki.. ;)
Jechało się łatwo, lekko i przyjemnie, ino że znów bez licznika, bo nie dostałem odpowiedniej baterii (ale teraz już ją mam! ;p), więc przebieg na oko/na mapę. ;p
Rozjazd ;) /13-14.IV.2019, Kross/
Niedziela, 14 kwietnia 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 49.92 | gruntow(n)e: | 0.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ostatnio się nie oszczędzam ;) więc czas najwyższy. ;p Szkoda weekendu na rozjazdy, ale na szczęście zbiegło się z deszczami, więc dużo więcej i tak bym nie pojeździł.
W nocy z sb na ndz to nawet śnieg padał :) ale stopniał wcześnie rano. :/
Jazda wyłącznie po Kotlinie - bardziej płasko niż w lubuskim, niesamowita sprawa. ;]
Budują rondo pod Goduszynem, w ciągu DK3, dzięki czemu ul. Lubańska przez najbliższe parę miesięcy jest zaślepiona na dystansie prawie 2km:
tworząc luksusowe warunki do jazdy - pusto, cicho, bezpiecznie, równo i bezhamulcowo. ;))
Można by tu robić ze 150 jak nie i 200 wahadeł na dobę, niczym Robert 1973, ale ja już po jednym byłem znudzony. ;]
Co do R1973 - aktualny widok na ul. Księżycową - wciąż szuter, okropny krawężnik i brak nawet głupiej tabliczki z nazwą ulicy... przynajmniej są za to bliskie widoki na Chojnik. W sumie to ważniejsze. ;)
Przyjedzie i będzie wstyd. ;)
Tymczasem w pobliżu widać efekt pracy belfrów:
Do roboty się weźcie, a nie za upolitycznione strajki! ;p
PS. Krossowi pękło 59,5 kkm. ;)
W nocy z sb na ndz to nawet śnieg padał :) ale stopniał wcześnie rano. :/
Jazda wyłącznie po Kotlinie - bardziej płasko niż w lubuskim, niesamowita sprawa. ;]
Budują rondo pod Goduszynem, w ciągu DK3, dzięki czemu ul. Lubańska przez najbliższe parę miesięcy jest zaślepiona na dystansie prawie 2km:
tworząc luksusowe warunki do jazdy - pusto, cicho, bezpiecznie, równo i bezhamulcowo. ;))
Można by tu robić ze 150 jak nie i 200 wahadeł na dobę, niczym Robert 1973, ale ja już po jednym byłem znudzony. ;]
Co do R1973 - aktualny widok na ul. Księżycową - wciąż szuter, okropny krawężnik i brak nawet głupiej tabliczki z nazwą ulicy... przynajmniej są za to bliskie widoki na Chojnik. W sumie to ważniejsze. ;)
Przyjedzie i będzie wstyd. ;)
Tymczasem w pobliżu widać efekt pracy belfrów:
Do roboty się weźcie, a nie za upolitycznione strajki! ;p
PS. Krossowi pękło 59,5 kkm. ;)
Zimowy - choć kwietniowy - atak na Przełęcz Karkonoską /Hrgn/
Piątek, 12 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 37.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście, że wiem, że górne partie Karkonoszy są wciąż zaśnieżone - wszak widzę je praktycznie każdego dnia (czyli około 100x w tym roku! :D ) - jednakże pomyślałem, że w kwietniu to przynajmniej droga będzie wreszcie odśnieżona...
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilnyPetru swetru i cywilny podkoszulek, więc byłem totalnie mokry - przy temperaturze +1 :)
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
A że w końcu wiał pomocny wiatr z północy ;p to pomyślałem sobie: teraz, albo... jutro. ;)
Zaraz po zrobieniu drugiej ściany 20%+ poczułem w nozdrzach zapach śniegu i faktycznie, instynkt zimowy mnie nie myli: zaczęła się śniegowa mżawka, a na drodze, na ok. 940m, pojawił się pierwszy "jęzor lodowcowy"... na którym poległem. ;]
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską... © Morsowy
Ale i tak 600 m przewyższenia w jednym kawałku to w kij nie dmuchał. ;) A zawróciłem dopiero, gdy kazali płacić (a kwitów na tubylczość nie miałem):
Do niedawna była tylko tabliczka, że to park, a teraz nawet płącić każą! © Morsowy
"Cofałem się z powrotem" aż 4x i kombinowałem jak konik MORSki pod górkę, aż do skutku, aż przejechałem. :>
Ale że i tak już miałem "bezprzystankowość" z głowy, to zrobiłem sobie przerwę, głównie na odparowanie ciuchów po zdjęciu kurtki - serio, serio, parowało ze mnie jak z koni pod MORSkim Okiem. :O
Pod cywilną kurtką miałem cywilny
Nieco dalej były kolejne "jęzory lodowcowe", z którymi nie było już sensu walczyć, aż w końcu śnieg (bardzo zmrożony i nierówny) był już non-stop. A później licznik poległ (zamarzł?), przy -1,7, więc dystans wycieczki okazał się totalnie niemierzalny.
I nawet powrót nie odratował pomiarów, bo licznik odhibernował się dopiero w Borowicach, po przekroczeniu +1.
Kwiecień pod Przełęczą Karkonoską © Morsowy
Powrót, choć za widnego, był dużo gorszy, niż pamiętny, szaleńczy zjazd w Sylwestrową noc (sic!) - i to mimo że wtedy śnieg był aż do Przesieki, a teraz kończył się sporo wcześniej - tak bardzo nierówny i zlodowaciały śnieg to jednak przesada w połączeniu ze zjazdami 20%+, nawet dla Huragana. ;)
/tutaj dwie loszki "trenowały" saneczkarstwo, hamując wszystkimi 4 racicami do prędkości 5km/h ;) /
Większość "lodowców" sprowadzałem z buta (a i to z trudem), a później jeszcze butowałem na odcinku 20%+, bo był tak zasyfiony igliwiem i gałązkami (po wycince...) że nie było szans wyhamować (a i na podjeździe były duże problemy z przyczepnością).
I obawiam się, że oni (drwale) nazywają to "posprzątane", bo jednak w styczniu była chwilami bardzo gruba warstwa syfu, a teraz wszędzie jest cienka... :/
Się chłopaki narobili... © Morsowy
Po dobrnięciu do skrzyżowania z Drogą Sudecką (780m) popuściłem powietrza w obu kołach i wybralem trasę dłuższą, a łagodniejszą, czyli przez Borowice, co w połączeniu z czołowym, północnym wiatrem pozwoliło przejechać do domu (440m różnicy w pionie!) niemalże zupełnie bez hamowania - niesamowita sprawa! :))
W Kotlinie było ok. +5 ale trzeba było założyć zimową kufajkę, bo na szybkim zjeździe poniżej 0* inaczej byłoby zdecydowanie kiepsko - a i tak przez przetarte rękawiczki odmroziłem sobie łapy niczym Pumbuś pod Śnieżką. ;))
Najgorszy jednak był podjazd - w kufajce, mimo że rozpiętej, lało się ze mnie strumieniami, czego nienawidzę - czułem się prawie tak źle, jak latem. ;]
I z tego względu to się nawet cieszyłem, że śnieg uniemożliwił mi dalsze męki. ;)
Podsumowując wrażenia: ja tu Katany nie widzę. ;D;D
PS. po drodze zwiedzałem jeszcze śródgórskie Borowice
- bo nabrałem się, że jest tam sklep, ale obszedłem się smakiem, choć cały dzień żyłem na połowie małego chlebka razowego i połowie dużej butelki mineralnej - dla zbicia masy. :) ;p
Żelazny Tygiel Waloński i betonowy tygiel deweloperski ;) /Kross/
Czwartek, 11 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 43.13 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kolejny ciekawy przybytek w Szklarskiej Porębie - szkoda tylko, że czynny wyłącznie latem (cały rok tylko dla grup i to po rezerwacji).
Chociaż i tak bym tam nie właził, bo wstęp płatny. ;p
Stare i nowe... © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
A w najbliższej okolicy, chyba dla kontrastu, rozłożyste cielsko blu mountajn resortu:
Prawie jak w Hongkongu - zamiast gór podziwiają sami siebie ;) © Morsowy
jakie znów błękitne góry??? Skądinąd normalnych gór też tam za wiele nie widać, chyba że z górnych pięter, bo obiekt leży w dołku. ;]
A pomiędzy Tyglem a Resortem (nie znoszę tego określenia ;ppp ) jest jeszcze nowotwór TBS-u, stworzony na bazie obiektów dawnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Niesamowite, jaką mieli oni samowystarczalność: własne stolarnie, pralnie, kuchnie a nawet... świniarnie! Kiedyś kułła to było, nie to, co teraz...
Blok w Szklarskiej Porębie odnowiony przez TBS © Morsowy
Jeszcze troszku pozwiedzałem, rowerem i pieszo - poza sezonem nawet centrum Szklarskiej jest puste i spokojne. No i "odkryłem" lokalnego Żuka, co mnie mocno zaskoczyło. :) Żuk i jego obejście było całkiem schludne i estetyczne, a to zaskoczenie podwójne - klimat "small biznesu" lat 90-tych. ;))
I drugie zaskoczenie: na wysokości 670 m (na oko ;) ) przy pensjonacie "Magnolia" kwitły magnolie - wszak to rośliny ciepłolubne, a tu po południu były +2*C (!) a w pobliskich Jakuszycach, raptem 200 m wyżej, rosną tylko karłowate drzewa a kosodrzewina ma tam swoje najniższe w Polsce naturalne stanowisko. :O
PS. Szybki i długi zjazd do Kotliny przy +2 dał trochę popalić. ;p
Chociaż i tak bym tam nie właził, bo wstęp płatny. ;p
Stare i nowe... © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
Żelazny Tygiel Waloński © Morsowy
A w najbliższej okolicy, chyba dla kontrastu, rozłożyste cielsko blu mountajn resortu:
Prawie jak w Hongkongu - zamiast gór podziwiają sami siebie ;) © Morsowy
jakie znów błękitne góry??? Skądinąd normalnych gór też tam za wiele nie widać, chyba że z górnych pięter, bo obiekt leży w dołku. ;]
A pomiędzy Tyglem a Resortem (nie znoszę tego określenia ;ppp ) jest jeszcze nowotwór TBS-u, stworzony na bazie obiektów dawnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Niesamowite, jaką mieli oni samowystarczalność: własne stolarnie, pralnie, kuchnie a nawet... świniarnie! Kiedyś kułła to było, nie to, co teraz...
Blok w Szklarskiej Porębie odnowiony przez TBS © Morsowy
Jeszcze troszku pozwiedzałem, rowerem i pieszo - poza sezonem nawet centrum Szklarskiej jest puste i spokojne. No i "odkryłem" lokalnego Żuka, co mnie mocno zaskoczyło. :) Żuk i jego obejście było całkiem schludne i estetyczne, a to zaskoczenie podwójne - klimat "small biznesu" lat 90-tych. ;))
I drugie zaskoczenie: na wysokości 670 m (na oko ;) ) przy pensjonacie "Magnolia" kwitły magnolie - wszak to rośliny ciepłolubne, a tu po południu były +2*C (!) a w pobliskich Jakuszycach, raptem 200 m wyżej, rosną tylko karłowate drzewa a kosodrzewina ma tam swoje najniższe w Polsce naturalne stanowisko. :O
PS. Szybki i długi zjazd do Kotliny przy +2 dał trochę popalić. ;p