Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2019
Dystans całkowity: | 1090.19 km (w terenie 19.30 km; 1.77%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 52.30 km/h |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 38.94 km |
Więcej statystyk |
Kafka, anomalia grawitacyjna i Skarpeta ;) /Hrgn, 9-10.IV./
Środa, 10 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo, Standardowo
kilosy: | 62.17 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
We wtorek głównie jazda użytkowa po mieście, dlatego Huraganem. Wpadła tylko mini-wycieczka do Staniszowa, za to bocznymi dróżkami, gdzie napotkałem sporo reliktów. :)
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:
Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:
Pogruchotane barierki... © Morsowy
...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!
Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy
Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/i /podejrzany/".
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Stare chałupy, kombajny, ciapki (nawet jednoosiowy Dzik się trafił) no i creme de la creme: Skarpeta:
Skarpeta w Staniszowie © Morsowy
W środę znów dużo po mieście, więc Huragan, za to na deser pojechałem do Podgórzyna gdzie zrobiłem sobie niespodziankę, i zamiast do Przesieki, pojechałem na śródgórską osadę Borowice. ;p Widoczki tamże:
Pogruchotane barierki... © Morsowy
...ostre zakręty, skały - a tędy codziennie jeżdżą nawet autobusy i to miejskie :) © Morsowy
niesamowite, że tą trasą latają autobusy, i to jeszcze miejskie, żeby było śmieszniej. :) Także zimą! O_O
Do samych Borowic nie dojechałem, bo po drodze trafiłem na duże "złoża amelinium" i musiałem pozbierać. ;p
Co ciekawe, prawie wszystkie puszki leżały po prawej, jadąc do Borowic, czyli po podjazdowej stronie drogi, co wyraźnie sugeruje, że wyrzucali je głównie rowerzyści...
Gdy już miałem pełną sakwę i byłem blisko B. coś mnie podkusiło i zjechałem na tę leśną i zarazem górską dróżkę, która ma tabliczkę z nazwą ulicy, choć leży samotnie w środku gór :D i na tejże drodze - jak bLoga kocham: grawitacja działa na odwrót!
Anomalia grawitacyjna - na ten podjazd rower sam wjeżdża! © Morsowy
Anomalia grawitacyjna - z tego zjazdu rower sam nie zjedzie! © Morsowy
Testowałem kilkukrotnie w obu kierunkach, za każdym razem to samo: jak jest umiarkowanie pod górkę, to rower się nie zatrzymuje, a jak prawie płasko, to nawet przyspiesza! :D Za to zatrzymuje się, gdy jedzie się w dół. :>
Po tym odkryciu byłem tak zadowolony z siebie, że dalej już nie jechałem i zawróciłem do domu. :D ;p
Jeszcze tytułowa/y Kafka (info dla K78: chodzi o klasyka literatury, nie o błędnie zapisany napój :) ):
dostałem list polecony z prokuratury :> a ściślej to do mnie była adresowana tylko koperta, a zawartość - do sprawcy. xDDDDD
Najpierw pół godziny zmarnowane na odbiór awizo a później drugie pół w prokuraturze, gdzie ostatecznie wszystko odkręciłem (za nich), a nawet usłyszałem "przepraszam", "bo wie Pan, tyle spraw (tu akurat wierzę..) to się mylą kolumny /pokrzywdzony/
No spoko, bywa. ;)))
Widzisz, K78, jak to się czasem kończy, gdy ktoś nie jest drobiazgowo skrupulatny? ;pp
No i w ten nietypowy sposób poznałem owego entuzjastę cudzej własności, a czego nie było w piśmie, to sobie wyguglałem... i pożałowałem! o_O Szczegółów nie zdradzę, bo nie jestem z tut. prokuratury, hehe ;) ale napiszę tylko tyle, że gdybym nagle zniknął z BSów, to
Szkl. Poręba: Leśniczówka Szronowiec i zbocza Skalnicy /Kross/
Poniedziałek, 8 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 68.87 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Drugi raz zgubiłem szlak (czarny wokół Szkl. Poręby) w rejonie ul. Kołłątaja, co nie mniej pojeździłem sobie, gdzie oczy poniosą, i wyszło to bardzo zacnie.
Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))
Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:
i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?
A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięciepłetwy ręki:
Siedziałbym... © Morsowy
A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...
Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]
Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.
Bardzo dziwne, że tego podjazdu nie ma w żadnej bazie podjazdów - na oko, tudzież na łydy, płuca i serce, ma 30% (!) a widoczny jest doskonale z DK3, więc powinien być znany..
Dość powiedzieć, że na tym górnym skrawku asfaltu.. "zakopałem się" - wystarczyła odrobina żwiru i po zawodach - koło miele w miejscu. Ugrzęznąć góralem na asfalcie - tego jeszcze nie słyszałem. :D:D:D
Aktualnie jest remontowana droga na szczycie, prostopadła do tej, no i jak widać, końcówka zmienia się przy okazji z płyt ażurowych na asfalt - powodzenia życzę mieszkańcom i krzyż na drogę ceprom. xDDD
W rejonie Gonciarskiej Łąki parę pojedynczych chałupek, takich autentycznie starych, czasem nawet z reliktami rolnictwa :) - dziwne, że tak tam pusto, bo blisko centrum, widoki kosmiczne, a teren wręcz płaski (miejscami nawet bagnisty), co w tej okolicy jest ewenementem. Tylko nie mówcie o tym deweloperom. ;))
Zbaczając w głąb lasu "odkryłem" podupadłą nieco bazę harcerzy (harcowałbym) a jeszcze dalej, przy Drodze Pod Reglami - fajna leśniczówka:
i jeszcze lepszy relikt leśnej chatki/szałasu - ciekawe co i jak?
A kawałeczek dalej już tylko "prawdziwe" góry...
Co ciekawe w taki pozasezonowy dzień, więcej ludzi było w tej półdzikiej okolicy (głównie biegacze), niźli pod mainstreamowym Wodospadem Szklarki - kto by pomyślał, że to możliwe? ;)
Wróciłem w stronę centrum miasteczka, omijając je z bezpiecznej odległości ;) i spenetrowałem malownicze zbocza Skalnicy (680m), które - jak mało gdzie - są zabudowane po południowej stronie, dając dużo słońca i powalającą panoramę Karkonoszy na wyciągnięcie
Siedziałbym... © Morsowy
A w okolicy wiele przybytków leży na cienistych, północnych wyniosłościach terenu, zupełnie nie widząc gór i niewiele więcej słońca - niesamowite to jest. ;>
I powrotu nadszedł czas...
Przybytek "Olimp Retro", o ile dobrze odczytałem ;) © Morsowy
PS. ten różowy "pantofelek" leżał na poboczu DK3, przed wjazdem do Sz.P., chyba ze 2 miesiące (na oko ;p ) i oczywiście czekał na mnie... :/ Ciekawie musiałem wyglądać z takim rekwizytem w ręce, w górach, na krajówce. ;]
Wpis zawiera także 19 śmieciowych kilometrów z 7.IV.
36:29 dla Wielkiego Koła ;)
Niedziela, 7 kwietnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 9.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Luka prawna ;) © Morsowy
Klasycznie wyjazd w niedzielę, bo tylko wtedy ruch jest znośny i spokojny, a ludzie wyluzowani przeważają nad frustratami. ;)
Po drodze zgadałem się z lokalnym maniakiem rowerów, ciekawa rozmowa, m.in. o rowerach retro - dowiedziałem się m.in., że pod koniec maja w Jeleniej są parady rowerów retro. Na Wielkim Kole powinni mnie wpuścić... ;)
A tak się prezentuje ROWEREK 29" przy Wielkim Kole:
36" vs. 29" :) © Morsowy
jak BMX ;)
Powietrze mi schodzi, po chyba 3 tygodniach bez jazdy zeszło ze standardowych 2,1 do 1,0 atm (i na takim jechałem ;] ).
Licznik padł, dystans na oko. :/
Atak na dwie ściany 20%+ (Czerwona Dolina i Brzezie Karkonoskie) /Kross/
Sobota, 6 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 49.06 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Co dwie ściany, to nie jedna, jak mawiali starożytni górale. ;)
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:
Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:
Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1
Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:
Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):
W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):
Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)
Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):
Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)
/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:
Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:
Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1
Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:
Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):
W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):
Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)
Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):
Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)
/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Jeleniogórskie anachronizmy, Piastów i Podgórzyn /Hrgn, 4-5.IV.2019/
Piątek, 5 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 66.82 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W piątek straszyło deszczem, a w czwartek straszyło wiatrem, toteż jazdy na Huraganie i głównie po mieście.
A działo się ;)
Stado kóz przekracza ul. Warszawską - peryferie dzielnicy Śródmieście w Jeleniej Górze :) © Morsowy
Stado kóz wraca z pastwiska - około 2 km od ścisłego centrum Jeleniej Góry © Morsowy
Mniej niż 1 km od mojej chałupy. :)) W lubuskim przez całe życie na wsi takich widoków nie miałem. :O
Niektórzy mają tu nawet samochody ;)
Wyjątkowo dojechany Maluch - w ciągłej eksplatacji © Morsowy
Żywy wrak - przed chwilą jeszcze jechał © Morsowy
A autobusy - proszę bardzo:
Jeden z 8 najstarszych, tj. z 1997 autobusów w MZK Jelenia Góra © Morsowy
Ale to jeszcze nic: do X.2018 służyło tutaj Volvo z 1988 r. - 30-letnie!! Ścisła krajowa czołówka!
Jeśli ktoś zna starsze przypadki - wpisujcie miasta. ;)
Mało tego - parę lat wcześniej 30-letni autobus Mercedes z jeleniogórskiego PKSu poszedł... nie, nie na złom, tylko do PKS Kamienna Góra, gdzie przesłużył jeszcze 5 lat! Jak w krajach III Świata... O_O
Ale Autosanów i Jelczy to się pozbyli szybko - skandal!
W czwartek wyskoczyłem do Piastowa (dawna wieś, współcześnie w granicach Piechowic). Zaledwie parę km od Karkonoszy a leży w takiej dolince, że prawie nikt tychże gór nie widzi. ;] Były konkretne podjazdy, na szczęście z wiatrem w plecy (specjalnie czekałem z tym Piastowem na wschodni wiatr ;p ) - a i zjechać się dało prawie bez hamowania. ;] Były też kolejne anachronizmy:
Piastów (dzielnica Piechowic) - tabliczka jak za Piasta Kołodzieja ;)) © Morsowy
Tudzież sporo wraków. Turystyka i turyści? A po co to komu? ;))
A w piątek nawiedziłem Podgórzyn. Przeł. Karkonoskiej nie atakowałem z braku czasu i pogody, ale zauważyłem, że rowerzyści rozpoczęli sezon na Karkonoską - było całkiem sporo narodu, w tym pierwsza (!) w tym roku niewiasta (ale jakaś konkretna, z predyspozycjami ;p ) tudzież zdarzali się ludzie "z przypadku", np. dwóch łebków, którym odcięło prąd po pierwszych kilkuset metrach podjazdu, daleko przed połową Podgórzyna ;D;D
A jeszcze anegdota z otwarcia sklepu (dostałem opaski odblaskowe, więc spoko):
mistrz ceremonii otwarcia zaprasza, kto chciałby być pierwszym klientem, bo jakoś nikt się nie ruszał...
Na to z tłumu wyrywa się jakaś Grażyna:
- ja! JA!!! JA!!!1111!!! kłi, kłi, kłiiiiii!!!
- bardzo proszę, a jak ma Pani na imię?
- Grażyna!
SKISŁEM! ;D;D
A działo się ;)
Stado kóz przekracza ul. Warszawską - peryferie dzielnicy Śródmieście w Jeleniej Górze :) © Morsowy
Stado kóz wraca z pastwiska - około 2 km od ścisłego centrum Jeleniej Góry © Morsowy
Mniej niż 1 km od mojej chałupy. :)) W lubuskim przez całe życie na wsi takich widoków nie miałem. :O
Niektórzy mają tu nawet samochody ;)
Wyjątkowo dojechany Maluch - w ciągłej eksplatacji © Morsowy
Żywy wrak - przed chwilą jeszcze jechał © Morsowy
A autobusy - proszę bardzo:
Jeden z 8 najstarszych, tj. z 1997 autobusów w MZK Jelenia Góra © Morsowy
Ale to jeszcze nic: do X.2018 służyło tutaj Volvo z 1988 r. - 30-letnie!! Ścisła krajowa czołówka!
Jeśli ktoś zna starsze przypadki - wpisujcie miasta. ;)
Mało tego - parę lat wcześniej 30-letni autobus Mercedes z jeleniogórskiego PKSu poszedł... nie, nie na złom, tylko do PKS Kamienna Góra, gdzie przesłużył jeszcze 5 lat! Jak w krajach III Świata... O_O
Ale Autosanów i Jelczy to się pozbyli szybko - skandal!
W czwartek wyskoczyłem do Piastowa (dawna wieś, współcześnie w granicach Piechowic). Zaledwie parę km od Karkonoszy a leży w takiej dolince, że prawie nikt tychże gór nie widzi. ;] Były konkretne podjazdy, na szczęście z wiatrem w plecy (specjalnie czekałem z tym Piastowem na wschodni wiatr ;p ) - a i zjechać się dało prawie bez hamowania. ;] Były też kolejne anachronizmy:
Piastów (dzielnica Piechowic) - tabliczka jak za Piasta Kołodzieja ;)) © Morsowy
Tudzież sporo wraków. Turystyka i turyści? A po co to komu? ;))
A w piątek nawiedziłem Podgórzyn. Przeł. Karkonoskiej nie atakowałem z braku czasu i pogody, ale zauważyłem, że rowerzyści rozpoczęli sezon na Karkonoską - było całkiem sporo narodu, w tym pierwsza (!) w tym roku niewiasta (ale jakaś konkretna, z predyspozycjami ;p ) tudzież zdarzali się ludzie "z przypadku", np. dwóch łebków, którym odcięło prąd po pierwszych kilkuset metrach podjazdu, daleko przed połową Podgórzyna ;D;D
A jeszcze anegdota z otwarcia sklepu (dostałem opaski odblaskowe, więc spoko):
mistrz ceremonii otwarcia zaprasza, kto chciałby być pierwszym klientem, bo jakoś nikt się nie ruszał...
Na to z tłumu wyrywa się jakaś Grażyna:
- ja! JA!!! JA!!!1111!!! kłi, kłi, kłiiiiii!!!
- bardzo proszę, a jak ma Pani na imię?
- Grażyna!
SKISŁEM! ;D;D
Czarny Szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 2: Wodospad Szklarki - Stara Chata Walońska /Kross/
Środa, 3 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 46.19 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W związku z niezwykłą "popularnoscią" wpisów szklarskoporębiańskich redukuję ilość wciepywanych zdjęć poniżej 1/4 (dotąd było ok. połowy).
Na wejściu do Kark. Parku Narodowego - niespodzianka: kasjer z budki sprawdzał mi meldunek i dowód - dziwne, bo większość wierzy na słowo. Ale byłem przygotowany i jestem 8 ziko do przodu. :) A nawet 10, bo chwilę później znalazłem w liściach, koło szlaku, dwuzłotówkę. :))
Od domu do samego Wodospadu dojechałem w całości na kołach...
Wodospad Szklarki tym razem zdobyty starym Krossem © Morsowy
później, choć szlak tytułowy jest oznaczony jako rowerowy - bywało bardzo różnie:
istny demotywator...
O dziwo, większość dało się przejechać, nawet to:
(przypominam, że w realu jest 2x bardziej stromo niż na zdjęciach, a subiektywnie to nawet 4x. :)
Stalowym, 20-letnim sztywniakiem bez "megarendża" - miła niespodzianka.
Paradoksalnie, było to dopiero drugie prawdziwe MTB w historii tego roweru, skądinąd będącego MTB. ;)
Wjazd do Szklarskiej - bardzo interesujący:
Były nawet relikty górskiego rolnictwa :)
a w tle mistrz drugiego planu - karkonoski Stonehenge. ;))
Ta okolica to mineralogiczna mekka - Stara Chata Walońska (wstęp wolny, ale akurat było zamknięte ;] ):
tamże wystawy ciekawych kamieni, oraz relikty tegorocznego śniegu
Ciekawostek jest tam bez liku, nie tylko dla mineraloga:
Rowerowa instalacja koło Starej Chaty Walońskiej © Morsowy
Zachować kamienną twarz... © Morsowy
I inne takie. ;p
Z tamże już tylko prosto (tzn. skośnie, bo stromo) do DK3 i do Kotliny...
W drodze powrotnej kupiłem w końcu dętkę do Huragana - bardzo ciężko dostać coś o średnicy 590 i brałem co jest: Continental za 20 zł! :( To mój pierwszy markowy komponent rowerowy w życiu. :)))
Ale, ale - gdy "już witałem się z gąską", zatrzymała mnie staruszka z prośbą, bym... odnalazł jej córkę xD
Bo poszła po paczkę i nie wraca, a komórki nie wzięła. ;] I że da mnie pieniąszki.. :>
Córcia starsza ode mnie ;] nawet nie ujechałem 0,5 km jak zobaczyłem, że już wraca, więc zawróciłem do staruszki z dobrą nowiną, i za ten 1 km zgarnąłem 10 zł. :) Gdyby tak się dało częściej, to bym jeździł więcej niż Robert 1973 ;D;D
Tak więc 8zł oszczędzone na kasie, 2 zł znalezione i 10 zarobione, czyli ta luksusowa dętka wyszła za darmo. :))
Tego nie zobaczycie w folderach - rolna Szklarska Poręba Dolna, część 2 z 2 /Kross/
Wtorek, 2 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 45.99 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jechało się tragicznie wręcz, nawet po płaskim nie miałem sił (oczywiście zwalałem winę na sprzęt, przetrenowanie ;) atak wiosny i plamy na słońcu ;) ) - ale mimo to znów pojechałem do Szklarskiej. xD
I to nie byle gdzie, w sensie stromości - ulice Piastowska i Waryńskiego (której jeszcze nie poznałem) to praktycznie cały czas kilkanaście %. Dla zdechłego - nic lepszego. ;]
Ale że podjazdy są moją inspiracją, to wraz ze wzrostem wysokości i poprawą widoczków, przybywało mi endorfin, co równoważyło trudy podjazdu i jechałem tak samo jak po płaskim.
Bo wolniej się nie da. xD
Główne hejterki powitałek dopięły swego i po zniknięciu powitałek same też znikły :D (najważniejsze, że postawiły na swoim? ;p) więc powitałki powracają ;pp
Ul. Waryńskiego jest zupełnie nieturystyczna, ale jak najbardziej ją polecam - widoczki miażdżą, a podjazdy w sumie też. ;]
Początek tej ulicy jest absurdalny - zabudowany stromy, północny stok (gór nie widać wcale, a słońca niewiele więcej!), choć kawałek dalej się wypłaszcza i są nieziemskie widoki. Nigdy tego nie zrozumiem..
Tylko parowozu zabrakło... © Morsowy
Widok na Szkl. Por. Dolną i Kotlinę Jeleniogórską w tle. Widać wyraźne odcięcie Kotliny od gór.
Widok na Jelenią, w tym moją dzielnicę, a na dole cmentarz w Sz.P.D., a po prawej Orla Skała.
Deweloperzy najwyraźniej też, i nawet w tej, pół-wiejskiej i zapomnianej przez mainstream dzielnicy, byli uprzejmi posadzić kolejnego kloca, a nawet trzy, przy okazji odbierając resztki słońca tym poniżej. ;]
A kuku! Śnieżne Kotły - atak znienacka ;) © Morsowy
Były sobie góry... © Morsowy
Kawałek dalej wiadukt kolejowy O_O
Jedyna taka linia kolejowa... © Morsowy
Tutaj nawet droga pod wiaduktem jest stroma - jeszcze tego nie widziałem:
Ale to wszystko, to jeszcze nic - najlepsze, że pod nasypem kolejowym, na wysokości 600+ znajduje się... gospodarstwo rolne! :D
Niezła abstrakcja, tym bardziej, że poletko, podobnie jak to pierwsze, koło Orlej Skały (nieco niżej) jest zupełnie płaskie (to też abstrakcyjny widok w tej dzielnicy) to jeszcze podobnie roztacza się z niego fenomenalny widok na karkonoskie creme de la creme, czyli Śnieżne Kotły! *-*
Orałbym, 6 razy dziennie! ;D;D
I kolejna niespodzianka - gospodarstwo rolne hen, wysoko w Szklarskiej Porębie :O © Morsowy
Nie przeoczcie babuszki! :)
Ciekawe, jak z opłacalnością takiego "biznesu" - taki areał nie opłaca się nawet na nizinach, a tutaj jeszcze w połączeniu z surowym klimatem i zmienną, górską pogodą...?? o_O
Kawałek dalej, u szczytu tej wyniosłości terenu, znajdują się... "Matysiaki" - z widokiem na połowę Karkonoszy! Ja chcę zostać szklarskoporębiańskim patolem!!!!
W dół schodziłem tylko 800 m (licząc w poziomie ;) ;p i było warto, bo przynajmniej nie ominąłem takiej oferty:
oraz paru potłuczonych butelek...
Zejście do DK3 ulicą Matejki i wspominaną niedawno Brzozową, która ma z dwóch stron znak zakazu wjazdu (nie ruchu ;]) - a przed czym ten zakaz ma chronić - ano się dowiedziałem, na szczęście nie jechawszy po ciemku. ;))
Powrót klasycznie, DK3 w dół i 40-50 km/h na budziku - w okolicach 40 to ostatnio już ziewam. :D:D
I to nie byle gdzie, w sensie stromości - ulice Piastowska i Waryńskiego (której jeszcze nie poznałem) to praktycznie cały czas kilkanaście %. Dla zdechłego - nic lepszego. ;]
Ale że podjazdy są moją inspiracją, to wraz ze wzrostem wysokości i poprawą widoczków, przybywało mi endorfin, co równoważyło trudy podjazdu i jechałem tak samo jak po płaskim.
Bo wolniej się nie da. xD
Główne hejterki powitałek dopięły swego i po zniknięciu powitałek same też znikły :D (najważniejsze, że postawiły na swoim? ;p) więc powitałki powracają ;pp
Ul. Waryńskiego jest zupełnie nieturystyczna, ale jak najbardziej ją polecam - widoczki miażdżą, a podjazdy w sumie też. ;]
Początek tej ulicy jest absurdalny - zabudowany stromy, północny stok (gór nie widać wcale, a słońca niewiele więcej!), choć kawałek dalej się wypłaszcza i są nieziemskie widoki. Nigdy tego nie zrozumiem..
Tylko parowozu zabrakło... © Morsowy
Widok na Szkl. Por. Dolną i Kotlinę Jeleniogórską w tle. Widać wyraźne odcięcie Kotliny od gór.
Widok na Jelenią, w tym moją dzielnicę, a na dole cmentarz w Sz.P.D., a po prawej Orla Skała.
Deweloperzy najwyraźniej też, i nawet w tej, pół-wiejskiej i zapomnianej przez mainstream dzielnicy, byli uprzejmi posadzić kolejnego kloca, a nawet trzy, przy okazji odbierając resztki słońca tym poniżej. ;]
A kuku! Śnieżne Kotły - atak znienacka ;) © Morsowy
Były sobie góry... © Morsowy
Kawałek dalej wiadukt kolejowy O_O
Jedyna taka linia kolejowa... © Morsowy
Tutaj nawet droga pod wiaduktem jest stroma - jeszcze tego nie widziałem:
Ale to wszystko, to jeszcze nic - najlepsze, że pod nasypem kolejowym, na wysokości 600+ znajduje się... gospodarstwo rolne! :D
Niezła abstrakcja, tym bardziej, że poletko, podobnie jak to pierwsze, koło Orlej Skały (nieco niżej) jest zupełnie płaskie (to też abstrakcyjny widok w tej dzielnicy) to jeszcze podobnie roztacza się z niego fenomenalny widok na karkonoskie creme de la creme, czyli Śnieżne Kotły! *-*
Orałbym, 6 razy dziennie! ;D;D
I kolejna niespodzianka - gospodarstwo rolne hen, wysoko w Szklarskiej Porębie :O © Morsowy
Nie przeoczcie babuszki! :)
Ciekawe, jak z opłacalnością takiego "biznesu" - taki areał nie opłaca się nawet na nizinach, a tutaj jeszcze w połączeniu z surowym klimatem i zmienną, górską pogodą...?? o_O
Kawałek dalej, u szczytu tej wyniosłości terenu, znajdują się... "Matysiaki" - z widokiem na połowę Karkonoszy! Ja chcę zostać szklarskoporębiańskim patolem!!!!
W dół schodziłem tylko 800 m (licząc w poziomie ;) ;p i było warto, bo przynajmniej nie ominąłem takiej oferty:
oraz paru potłuczonych butelek...
Zejście do DK3 ulicą Matejki i wspominaną niedawno Brzozową, która ma z dwóch stron znak zakazu wjazdu (nie ruchu ;]) - a przed czym ten zakaz ma chronić - ano się dowiedziałem, na szczęście nie jechawszy po ciemku. ;))
Powrót klasycznie, DK3 w dół i 40-50 km/h na budziku - w okolicach 40 to ostatnio już ziewam. :D:D
Rezerwat Krokusów w Górzyńcu i Dolina Małej Kamiennej /Kross/
Poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 44.97 | gruntow(n)e: | 6.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i w końcu pojechałem do tego rezerwatu krokusów.
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>
No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):
No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:
Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]
Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy
Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało DaewooJanusz Lanos ;) a za nim.. ciężarówka pełna drwa O_O Już za mało im nizin? Drogi oczyszczać, a nie góry! ;p
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>
No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):
No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:
Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]
Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy
Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało Daewoo
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]