Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2015
Dystans całkowity: | 845.35 km (w terenie 18.00 km; 2.13%) |
Czas w ruchu: | 01:43 |
Średnia prędkość: | 21.57 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 33.81 km i 1h 43m |
Więcej statystyk |
Dzika Dzika Róża - poradnik ;)
Czwartek, 19 listopada 2015
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho
kilosy: | 13.90 | gruntow(n)e: | 3.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
"Dzika Dzika" w odróżnieniu od Dzikiej udomowionej. ;)
Jest w pobliżu polna droga "wysadzana" krzewami róży, a warto próbować każdego krzewu, bo różnice są duże i w smaku, i w zawartości witaminy C i w stopniu dojrzałości.
Więcej o Dz.R. tamże bo nie chce mi się za wiele produkować. ;p
Generalnie najlepiej jeść surową, bo obróbka dziesiątkuje zawartość wit. C, w porywach nawet o 100% (!).
Pestki są niejadalne, a róży właściwej jest bardzo mało i jest upierdliwa w odseparowaniu, ale i na to jest prosty sposób - wybieramy owoce które już zmiękły (ale jeszcze nie sfermentowały). Naciskamy jeden koniec a z drugiego wypływa gotowa "marmoladka" - zapewniam, że nieporównywalna z "marmoladką" znaną z pączków "różanych" tylko z nazwy.
Jaki to paradoks, że cenna, luksusowa wręcz substancja wisi sobie po krzakach i prawie nikt jej nie używa...
PS. wieje przemożnie, rower lata na boki a i tak się znajdują samochodziarze wyprzedzający na styk. :(
Jest w pobliżu polna droga "wysadzana" krzewami róży, a warto próbować każdego krzewu, bo różnice są duże i w smaku, i w zawartości witaminy C i w stopniu dojrzałości.
Więcej o Dz.R. tamże bo nie chce mi się za wiele produkować. ;p
Generalnie najlepiej jeść surową, bo obróbka dziesiątkuje zawartość wit. C, w porywach nawet o 100% (!).
Pestki są niejadalne, a róży właściwej jest bardzo mało i jest upierdliwa w odseparowaniu, ale i na to jest prosty sposób - wybieramy owoce które już zmiękły (ale jeszcze nie sfermentowały). Naciskamy jeden koniec a z drugiego wypływa gotowa "marmoladka" - zapewniam, że nieporównywalna z "marmoladką" znaną z pączków "różanych" tylko z nazwy.
Jaki to paradoks, że cenna, luksusowa wręcz substancja wisi sobie po krzakach i prawie nikt jej nie używa...
PS. wieje przemożnie, rower lata na boki a i tak się znajdują samochodziarze wyprzedzający na styk. :(
Nocne potyczki Huragana z huraganem
Środa, 18 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 66.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To była szalona noc... :)
No co tu wiele pisać...
cały czas ostry huragan, co chwilę mniej lub bardziej popadywało - dzięki temu całą noc miałem uczucie, że własnie rozpoczyna się wielka ulewa. ;]
Dodatkowo, od północy i od południa szalały niezłe burze (niezapowiadane i niespodziewane - wszak to listopad) co dodatkowo przerażało. ;]
W największe wichury koczowałem na przystankach (raz się nawet zdrzemnąłem :) ) co było marną pociechą, bo wszystkie płyty (blaszane i pleksi) tak waliły, że spodziewałem się wszystkiego.
A na drodze - jechałem tylko z wiatrem i pod wiatr - czyli bez żadnych skosów, żeby mnie nie zdmuchnęło.
Jadąc pod wiatr przerwy co 10-15km. ;]
Zaś na drodze (krajówka) TIRy raczyły mnie pięknymi prysznicami.
W końcu wygrał strach, po 33km zawróciłem (a miało być 60 w jedną stronę).
Były też innowacje: owinąłem się w pasie folią NRC, żeby nie przewiało nerek i żeby przetestować termikę.
Przy spokojnej jeździe było OK, przy mocniejszej - przegrzałem się (jak można przegrzać się temperaturą własnego ciała?!?), wręcz do oparzenia, co zaowocowało nagłą zapaścią samopoczucia, efekty coś jak połączenie silnego zatrucia, migreny i grypy. o_O Co ciekawe, po zatrzymaniu się i ochłodzeniu, szybko wszystko wróciło do normy.
A jeszcze fajna była akcja, jak zakładałem tę folię na wiosce, na wietrze - trwało to długie minuty, efekt wątpliwy, za to od podejrzanego szelesetu rozszczekały się psiska na pół parafii. ;]
No co tu wiele pisać...
cały czas ostry huragan, co chwilę mniej lub bardziej popadywało - dzięki temu całą noc miałem uczucie, że własnie rozpoczyna się wielka ulewa. ;]
Dodatkowo, od północy i od południa szalały niezłe burze (niezapowiadane i niespodziewane - wszak to listopad) co dodatkowo przerażało. ;]
W największe wichury koczowałem na przystankach (raz się nawet zdrzemnąłem :) ) co było marną pociechą, bo wszystkie płyty (blaszane i pleksi) tak waliły, że spodziewałem się wszystkiego.
A na drodze - jechałem tylko z wiatrem i pod wiatr - czyli bez żadnych skosów, żeby mnie nie zdmuchnęło.
Jadąc pod wiatr przerwy co 10-15km. ;]
Zaś na drodze (krajówka) TIRy raczyły mnie pięknymi prysznicami.
W końcu wygrał strach, po 33km zawróciłem (a miało być 60 w jedną stronę).
Były też innowacje: owinąłem się w pasie folią NRC, żeby nie przewiało nerek i żeby przetestować termikę.
Przy spokojnej jeździe było OK, przy mocniejszej - przegrzałem się (jak można przegrzać się temperaturą własnego ciała?!?), wręcz do oparzenia, co zaowocowało nagłą zapaścią samopoczucia, efekty coś jak połączenie silnego zatrucia, migreny i grypy. o_O Co ciekawe, po zatrzymaniu się i ochłodzeniu, szybko wszystko wróciło do normy.
A jeszcze fajna była akcja, jak zakładałem tę folię na wiosce, na wietrze - trwało to długie minuty, efekt wątpliwy, za to od podejrzanego szelesetu rozszczekały się psiska na pół parafii. ;]
Miasto, dentyst(k)a (16-17.XI.2015) /Hrgn/
Wtorek, 17 listopada 2015
Kategoria Standardowo
kilosy: | 29.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
/dystans na oko bo licznik (bezprzewodowy) w poniedziałek był zbyt blisko komórki i oszalał a we wtorek się łaskawie zgubił ;] /
Drobne przejazdy Huraganem w celu dorżnięcia napędu do końca. :)
PS. dziś, spiesząc się na wizytę u 100matologa pierwszy raz odważyłem się na dłuższą metę na omijanie korków lewą stroną drogi. Adrenalina większa niż na fotelu dentystycznym. ;)
Drobne przejazdy Huraganem w celu dorżnięcia napędu do końca. :)
PS. dziś, spiesząc się na wizytę u 100matologa pierwszy raz odważyłem się na dłuższą metę na omijanie korków lewą stroną drogi. Adrenalina większa niż na fotelu dentystycznym. ;)
Deja vu na leśnej pieczarze z teledysku ;)
Sobota, 14 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 23.52 | gruntow(n)e: | 3.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Rzecz o tyle ciekawa, że nie ma tej pieczary w żadnej księdze ni przewodniku, znajduje się "pośrodku niczego":
;p
A opodal...
Chyba nigdy nie przestaną... :/ Było tam wszystko, pozbierałem chociaż stare baterie...
;p
A opodal...
Chyba nigdy nie przestaną... :/ Było tam wszystko, pozbierałem chociaż stare baterie...
Miasto i "Pustelnia"
Piątek, 13 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 26.65 | gruntow(n)e: | 3.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ta Pustelnia to tajemniczy kamienny przybytek w środku lasu. Zobaczyłem go dziś na pewnym teledysku na y2b i aż musiałem się upewnić, że to ten sam.
Zdjęcie (wysoce śmiechowe) jutro - akurat skończyła się bateria w aparacie. ;] Zdążyłem tylko sfocić "nowy" (odnowiony) kamienny drogowskaz, też w środku lasu. Przedwojenny - dziś nie wiedzie tamże jakakolwiek droga...
Zdjęcie (wysoce śmiechowe) jutro - akurat skończyła się bateria w aparacie. ;] Zdążyłem tylko sfocić "nowy" (odnowiony) kamienny drogowskaz, też w środku lasu. Przedwojenny - dziś nie wiedzie tamże jakakolwiek droga...
"Antywyprawka" 3.1 (Tąpadła, objazd Ślęży, Dzierżoniów) /Hrgn/
Środa, 11 listopada 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 68.30 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwsza moja noc w folii NRC... do tej pory były tylko godzinne próby spania i choć były w niższych temperaturach, to jednak zupełnie co innego - w trakcie nocy człowiek się wierci (zwłaszcza jak go uwiera twarda ławka...) i wybebesza...
Długo nie mogłem zasnąć, kilka razy obudziłem się, a to zdrętwiała ręka, a to wiatr hulał w trzepoczącej aaspołecznie (!) folii...
Ogólnie wrażenia dość kiepskie i jeszcze te hałasowanie sąsiadom, ups! :>
Moje posłanie: łóżko z ławki, prześcieradło (60g), kołdra (60g) i poduszka (plecak i tak miałem) © mors
A inni tymczasem w apartamentach ;)
Z grubsza się wyspałem, nawet wstałem przez nikogo nieprzymuszony przed 7 nad ranem... chociaż głównie dlatego, że miałem dość. ;p
Wstałem dość odrętwiały, musiałem to rozbiegać:
Biwak na Przełęczy Tąpadła © mors
Różne poziomy osakwienia ;) © mors
W gimnastyce pomógł mi wyczesany, bardzo towarzyski pies z sąsiedztwa. Buchnął mi jabłko bo myślał, że to piłka :) i ganialiśmy sobie po polanie, z tym że ten spaślak co 3 minuty padał ze zmęczenia, sapiąc jak parowóz po tuningu. Gorszy ode mnie!
Atak "na śpiocha"
(po niektórych zostały tylko buty)
(po 2-3 minutach biegania):
Później, ok. 10 nad ranem nawiedziła nas BS-owa Lea, jednak widząc stan naszej dezorganizacji szybko powróciła do kontynuacji ze swoją ekipą MTBowców. ;)
(zdjęcia wyszły same rozmazane ;] )
W końcu i nasza ekipa ruszyła: ja dołem z uwagi na strzelający napęd, reszta górą, przez Ślężę.
Żałuję Ślęży, ale na dole też było fajnie:
Ślęża w niskich chmurach © mors
Rezerwat archeologiczny Będkowice © mors
Rezerwat archeologiczny Będkowice. Chałupy niestety zamknięte na kłódkę (to niedopuszczalne zakłamanie historii! ;) ) za to z ciekawymi wnętrzami z epoki © mors
Bardzo mi się podobały te "surwiwalowe" wnętrza. W dodatku obok jest spora baza turystyczna - duże wiaty, długie ławy na 20-30 osób), dobre palenisko - zdatne na spory zjazd (Będkowice - mała wieś między Sobótką o Tąpadłą).
W Sobótce udało mi się przechwycić 'mdudi' i 'furmana' i razem zaczęliśmy szukać reszty ekipy po całym "mieście". ;]
Jak już się zeszliśmy, to akurat zaczął padać deszcz... ostatecznie ruszyliśmy dopiero po 13. ;]
Trasę wokół Ślęży wspominam niezwykle pozytywnie - nie tylko dla nieustannie ładnych widoków, ale i ze wzgląd na moje "obładowanie" - rzędu 1 kg (większość jego objętości to folie NRC), czyli kilkanaście razy mniejsze niż u pozostałych...
Com się wymęczył w nocy to zaprocentowało w trasie, zwłaszcza na podjazdach, ta różnica mas pozwalała mi spokojnie dotrzymywać im tempa na płaskim a na podjazdach objeżdżałem nawet 'podjazdy' ;)) swojego guru ;) oraz niezwykle waleczną Jelonę (choć wystarczyło chwilę lenistwa i mnie wyprzedzała :D ).
Jelona na podjeździe, w tle reszta sakwiarzy :) © mors
Malutka, młodziutka Jelona robi za lokomotywę na podjeździe :) © mors
Ta dziołcha jest niemożliwa. ;]
To takie uwagi na zasadzie ciekawostki - wiem doskonale, że gdyby to oni jechali na lekko a ja z połową swojego mieszkania ;) to by była ze mnie masakra. albo jeszcze gorzej...
Dość powiedzieć o ich kondycji, że ścigaliśmy (mniej lub bardziej skutecznie) ekipę trenujących szosowców, ze średnią 36. :))
Osakwiony Jacun masakruje trenującego szosowca :) © mors
No i Jacun zmasakrował szosowca a ten jeszcze mu się wiezie na kole (i na sakwach) :D © mors
(widać same toboły przed szosowcem :D )
Co dobre szybko się kończy, w Dzierżoniowie odstawiliśmy Jelonę na pociąg, a godzinę później odjechałem i ja (głównie z uwagi na zajechany napęd).
Dla zabicia czasu pozwiedzałem jeszcze Dz.:
Takie tam listopadowe wyposażenie... ;) © mors
Dzierżoniów © mors
Dzierżoniów © mors
Przygoda ogólnie powyżej oczekiwań (które miałem nieokreślone). :)
Długo nie mogłem zasnąć, kilka razy obudziłem się, a to zdrętwiała ręka, a to wiatr hulał w trzepoczącej aaspołecznie (!) folii...
Ogólnie wrażenia dość kiepskie i jeszcze te hałasowanie sąsiadom, ups! :>
Moje posłanie: łóżko z ławki, prześcieradło (60g), kołdra (60g) i poduszka (plecak i tak miałem) © mors
A inni tymczasem w apartamentach ;)
Z grubsza się wyspałem, nawet wstałem przez nikogo nieprzymuszony przed 7 nad ranem... chociaż głównie dlatego, że miałem dość. ;p
Wstałem dość odrętwiały, musiałem to rozbiegać:
Biwak na Przełęczy Tąpadła © mors
Różne poziomy osakwienia ;) © mors
W gimnastyce pomógł mi wyczesany, bardzo towarzyski pies z sąsiedztwa. Buchnął mi jabłko bo myślał, że to piłka :) i ganialiśmy sobie po polanie, z tym że ten spaślak co 3 minuty padał ze zmęczenia, sapiąc jak parowóz po tuningu. Gorszy ode mnie!
Atak "na śpiocha"
(po niektórych zostały tylko buty)
(po 2-3 minutach biegania):
Później, ok. 10 nad ranem nawiedziła nas BS-owa Lea, jednak widząc stan naszej dezorganizacji szybko powróciła do kontynuacji ze swoją ekipą MTBowców. ;)
(zdjęcia wyszły same rozmazane ;] )
W końcu i nasza ekipa ruszyła: ja dołem z uwagi na strzelający napęd, reszta górą, przez Ślężę.
Żałuję Ślęży, ale na dole też było fajnie:
Ślęża w niskich chmurach © mors
Rezerwat archeologiczny Będkowice © mors
Rezerwat archeologiczny Będkowice. Chałupy niestety zamknięte na kłódkę (to niedopuszczalne zakłamanie historii! ;) ) za to z ciekawymi wnętrzami z epoki © mors
Bardzo mi się podobały te "surwiwalowe" wnętrza. W dodatku obok jest spora baza turystyczna - duże wiaty, długie ławy na 20-30 osób), dobre palenisko - zdatne na spory zjazd (Będkowice - mała wieś między Sobótką o Tąpadłą).
W Sobótce udało mi się przechwycić 'mdudi' i 'furmana' i razem zaczęliśmy szukać reszty ekipy po całym "mieście". ;]
Jak już się zeszliśmy, to akurat zaczął padać deszcz... ostatecznie ruszyliśmy dopiero po 13. ;]
Trasę wokół Ślęży wspominam niezwykle pozytywnie - nie tylko dla nieustannie ładnych widoków, ale i ze wzgląd na moje "obładowanie" - rzędu 1 kg (większość jego objętości to folie NRC), czyli kilkanaście razy mniejsze niż u pozostałych...
Com się wymęczył w nocy to zaprocentowało w trasie, zwłaszcza na podjazdach, ta różnica mas pozwalała mi spokojnie dotrzymywać im tempa na płaskim a na podjazdach objeżdżałem nawet 'podjazdy' ;)) swojego guru ;) oraz niezwykle waleczną Jelonę (choć wystarczyło chwilę lenistwa i mnie wyprzedzała :D ).
Jelona na podjeździe, w tle reszta sakwiarzy :) © mors
Malutka, młodziutka Jelona robi za lokomotywę na podjeździe :) © mors
Ta dziołcha jest niemożliwa. ;]
To takie uwagi na zasadzie ciekawostki - wiem doskonale, że gdyby to oni jechali na lekko a ja z połową swojego mieszkania ;) to by była ze mnie masakra. albo jeszcze gorzej...
Dość powiedzieć o ich kondycji, że ścigaliśmy (mniej lub bardziej skutecznie) ekipę trenujących szosowców, ze średnią 36. :))
Osakwiony Jacun masakruje trenującego szosowca :) © mors
No i Jacun zmasakrował szosowca a ten jeszcze mu się wiezie na kole (i na sakwach) :D © mors
(widać same toboły przed szosowcem :D )
Co dobre szybko się kończy, w Dzierżoniowie odstawiliśmy Jelonę na pociąg, a godzinę później odjechałem i ja (głównie z uwagi na zajechany napęd).
Dla zabicia czasu pozwiedzałem jeszcze Dz.:
Takie tam listopadowe wyposażenie... ;) © mors
Dzierżoniów © mors
Dzierżoniów © mors
Przygoda ogólnie powyżej oczekiwań (które miałem nieokreślone). :)
"Antywyprawka" 3.0 - pierwszy dzień zjazdów /Hrgn/
Wtorek, 10 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 80.40 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwsza moja impreza z forum podrozerowerowe.info.
Zgodnie z ideą Antywyprawek, na początku był chaos ;) a później improwizacja. ;)
Przyjeżdżając pod Ślężę w poniedziałek po 21 okazało się, że jestem pierwszy. :)
Wysiadłem z pociągu w Malczycach, trasa przez Środę Śl., Kostomłoty, Mietków (tamże rekonesans Zalewu po ciemku) i do Sobótki. Praktycznie cała ta trasa, aż do Przeł. Tąpadła w idealnym stanie, rzadko spotykam tak długie odcinki, dziwne uczucie. ;)
W Sobótce oczekiwałem na przyjazd niepodrabialnej i nieodżałowanej po odejściu z BS 'Jelony' oraz 'tranquilo' z Forum (ja jechałem głównie z wiatrem, Oni głównie pod wiatr /z Wrocławia/ ;p ).
Na podjeździe na Przełęcz Tąpadła (ok. 200m w pionie) ja i tranquilo porozbieraliśmy się do pojedynczych warstw (ja na krótki rękawek, także na zjazdach :) ). Ogólnie ciekawy ten listopad, temperatury w nocy praktycznie lipcowe...
Po północy dojechali do nas 'jacun' i 'podjazdy' (guru podjazdów, autor bazy podjazdów znanej szeroko jako 'genetyk').
Na szczęście właśnie spadł deszcz i nie udało się wzniecić ogniska. ;p
Nie wiem, do której siedzieliśmy. Wiem tylko, że nad ranem wyglądało to mniej więcej tak: ;))
Zgodnie z ideą Antywyprawek, na początku był chaos ;) a później improwizacja. ;)
Przyjeżdżając pod Ślężę w poniedziałek po 21 okazało się, że jestem pierwszy. :)
Wysiadłem z pociągu w Malczycach, trasa przez Środę Śl., Kostomłoty, Mietków (tamże rekonesans Zalewu po ciemku) i do Sobótki. Praktycznie cała ta trasa, aż do Przeł. Tąpadła w idealnym stanie, rzadko spotykam tak długie odcinki, dziwne uczucie. ;)
W Sobótce oczekiwałem na przyjazd niepodrabialnej i nieodżałowanej po odejściu z BS 'Jelony' oraz 'tranquilo' z Forum (ja jechałem głównie z wiatrem, Oni głównie pod wiatr /z Wrocławia/ ;p ).
Na podjeździe na Przełęcz Tąpadła (ok. 200m w pionie) ja i tranquilo porozbieraliśmy się do pojedynczych warstw (ja na krótki rękawek, także na zjazdach :) ). Ogólnie ciekawy ten listopad, temperatury w nocy praktycznie lipcowe...
Po północy dojechali do nas 'jacun' i 'podjazdy' (guru podjazdów, autor bazy podjazdów znanej szeroko jako 'genetyk').
Na szczęście właśnie spadł deszcz i nie udało się wzniecić ogniska. ;p
Nie wiem, do której siedzieliśmy. Wiem tylko, że nad ranem wyglądało to mniej więcej tak: ;))
Olena ;)
Poniedziałek, 9 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 10.70 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak to jakoś wyszło, że zajechałem na PKP, a tamże świeżo "wysiadnięta" dziewoja, z wielką walizą i niewielką znajomością języka polskiego, że o topografii okolic nie wspomnę... Spytała o drogę (mnie, ponieważ akurat nie bardzo miała kogo innego ;) ), lecz moje "odwadnianie się" po polsku nie bardzo miało sens, podobnie jak wywijanie w powietrzu płetwami. W końcu się ogarnąłem i po prostu ją zaprowadziłem (a walizę zawiezłem na ramie roweru), niekoniecznie najkrótszą drogą. ;p
Troszku czytam po rosyjsku (sam się nauczyłem cyrylicy), czasami słucham ruskiej mowy na y2b, więc myślałem, że i ukraiński zatrybię (nigdy nie miałem dotąd do czynienia z tym językiem), ale jednak nie bardzo... ale to nawet tym ciekawiej, bo były nieporozumienia, gestykulacje i inne interakcje. :)
Olena lubi jeździć rowerem (co na wschodzie jest rzadsze niż u nas) i lubi pływać, ale "ja nie morsZ". No ale podawać ręczniki by mogła... ;)
10,7 km jazdy plus 2 km wieczornego spaceru z rowerem, po parku, mostkach i takie tam ;p
Troszku czytam po rosyjsku (sam się nauczyłem cyrylicy), czasami słucham ruskiej mowy na y2b, więc myślałem, że i ukraiński zatrybię (nigdy nie miałem dotąd do czynienia z tym językiem), ale jednak nie bardzo... ale to nawet tym ciekawiej, bo były nieporozumienia, gestykulacje i inne interakcje. :)
Olena lubi jeździć rowerem (co na wschodzie jest rzadsze niż u nas) i lubi pływać, ale "ja nie morsZ". No ale podawać ręczniki by mogła... ;)
10,7 km jazdy plus 2 km wieczornego spaceru z rowerem, po parku, mostkach i takie tam ;p
Do kościoła i do 46kkm
Niedziela, 8 listopada 2015
Kategoria Standardowo
kilosy: | 20.37 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wieczorem małe dokręcanie Krossem do 46.OOO km. Wciąż oryginalne m.in. hamulce :) ale do 100kkm raczej nie dociągnę. ;(
Niezwykłe barwy zachodu słońca dziś były, większość z nich nie ma nawet nazw. ;]
Dziś brak leśnych testów z uwagi na ZBYT KORZYSTNĄ pogodę. ;)
A w związku ze zbliżającym się sezonem trenażerów - coś w hołdzie dla nich ;)
Niezwykłe barwy zachodu słońca dziś były, większość z nich nie ma nawet nazw. ;]
Dziś brak leśnych testów z uwagi na ZBYT KORZYSTNĄ pogodę. ;)
A w związku ze zbliżającym się sezonem trenażerów - coś w hołdzie dla nich ;)
Tropikalna noc w listopadzie i spanie w mokrych liściach :)
Sobota, 7 listopada 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 19.20 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nigdy bym nie przypuszczał, że będę się zmagał z niemal tropikalnymi warunkami w listopadową noc. :)
Temp od 16* do 14* ok. godz. 20, szok!
W dodatku w domu miałem do 29*C (!), dramat! No co za kraj! ;)))
Jednocześnie były mgły i gigantyczna wilgotność, wszystko mokre i ociekające, toteż ubrałem się lekko, ale z folią.
Spanie (znów nieudane, ale godzina przeleżana) na mokrych pniach pokrytych grubą warstwą mokrych liści.
Miałem pewne obawy, jednak nieuzasadnione. Co więcej, liście zapewniły miękką wyściółkę, zastępując w tym względzie grube ubrania. Jedynie ze stopami był lekki problem, bo wilgoć przenikała szmacianą część "adidasów".
A za dnia pojechałem odebrać awizo - dokupiłem folie NCR i to aż 4 sztuki, więc wiedz, że coś się dzieje. ;))
Temp od 16* do 14* ok. godz. 20, szok!
W dodatku w domu miałem do 29*C (!), dramat! No co za kraj! ;)))
Jednocześnie były mgły i gigantyczna wilgotność, wszystko mokre i ociekające, toteż ubrałem się lekko, ale z folią.
Spanie (znów nieudane, ale godzina przeleżana) na mokrych pniach pokrytych grubą warstwą mokrych liści.
Miałem pewne obawy, jednak nieuzasadnione. Co więcej, liście zapewniły miękką wyściółkę, zastępując w tym względzie grube ubrania. Jedynie ze stopami był lekki problem, bo wilgoć przenikała szmacianą część "adidasów".
A za dnia pojechałem odebrać awizo - dokupiłem folie NCR i to aż 4 sztuki, więc wiedz, że coś się dzieje. ;))