Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 432.41 km (w terenie 69.76 km; 16.13%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 54.60 km/h |
Liczba aktywności: | 52 |
Średnio na aktywność: | 8.32 km |
Więcej statystyk |
Dokończenie przeprowadzki
Wtorek, 12 czerwca 2012
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 8.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zmieściłem się w 1,5 plecaka w tym laptop (rzeczy na tydzień czasu).
Potatrzańskie i okołoprzeprowadzkowe zamotanie
Poniedziałek, 11 czerwca 2012
Kategoria Standardowo
kilosy: | 17.65 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po powrocie z gór 4 h snu i do pracy, później do kościoła (bo w niedzielę nie dało rady) ;p i na koniec przeprowadzka (na rowerze!) do nowego miejsca bytowania... tylko na tydzień (dostałem chatę w zamian za pilnowanie psa), ale za to jaka odległosć od pracy: 15 (PIĘTNAŚCIE) METRÓW! :D:D:D
Wyjątkowo dzień bez mono... chociaż nie - przecież o 1 nad ranem wracałem nim do domu. ;]
Wyjątkowo dzień bez mono... chociaż nie - przecież o 1 nad ranem wracałem nim do domu. ;]
Tatry na mono, część 3.2 (powrót)
Poniedziałek, 11 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 2.58 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na początek opiszę zakończenie, a później będzie tylko lepiej. ;)
Przyjechałem w ndz/pn o 1 nad ranem, o 6 zrywka do pracy, a tu jeszcze pół godziny młynkowania, żeby pokonać 2,5km ;D;D
Po drodze przejeżdżałem przez plac budowy w zupełnych ciemnościach i nie glebnąłem. :>
Ponadto z daleka krzyczała coś do mnie jakaś pijana siksa ("halo! a czym to się jedzie??!!" - dalej już nie rozumiałem. ;)
Podsumowanie 3 ostatnich dób: ponad 60km na 1 kole! :)
I duuuużo przewyższeń, spróbuje oszacować to z map.
Przyjechałem w ndz/pn o 1 nad ranem, o 6 zrywka do pracy, a tu jeszcze pół godziny młynkowania, żeby pokonać 2,5km ;D;D
Po drodze przejeżdżałem przez plac budowy w zupełnych ciemnościach i nie glebnąłem. :>
Ponadto z daleka krzyczała coś do mnie jakaś pijana siksa ("halo! a czym to się jedzie??!!" - dalej już nie rozumiałem. ;)
Podsumowanie 3 ostatnich dób: ponad 60km na 1 kole! :)
I duuuużo przewyższeń, spróbuje oszacować to z map.
Tatry na monocyklu, cz. 3.1 - Kraków
Niedziela, 10 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 15.77 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Powrót z gór przewidywał popas i 2 godziny wolnego na robienie wiochy w Krakowie. ;)
Co oczywiście uczyniłem. ;))
Na powitanie chluzgło deszczem, ale się tym nie przejąłem.
I błąd, po po 15 min się rozpogodziło, a ja przez pół godziny jeździłem cały mokry. ;]

Po mokrym fajnie się jeździło - bardzo lekko się skręcało.

Deszcz się skończył zanim dojechałem na Bracką. ;) Więc nie poczułem tego klimatu. ;)
Po deszczu wyległo słońce, oraz turyści - w tym mnogo Anglików, bo nazajutrz mieli tam kopać piłkę czy coś tam... ;)
Było ich tak dużo, że częściej slyszałem okrzyk "junisajkol" niźli prasłowiańskie "o, monocykl!" .
Chociaż najczęściej słyszałem "Mama! Pacz!". ;)
Zupełnie niechcący trafiłem na Franciszkańską 3:

nie wiedziałem nawet, że to blisko Rynku. ;]
Gdy już zjeździłem Centrum 7 razy wszerz i wzdłuż oraz minąłem jakieś 30 OOO OOO spacerowiczów ;) i 3OO OOO rowerzystów (w tym jednego nieskutecznie - zajechał mi drogę i się wywaliliśmy - ale że on też leciał te 8 km/h, to i spadliśmy tylko na nogi), wtedy to poczułem przesyt sławy ;) i postanowiłem wmieszać się w tłum:

To taki trochę symbol: rowery z wypożyczalni są identyczne, co symbolizuje "różnorodność" 2-kołowców. ;p;p
Tak się wciągnąłem w zwiedzanie (pierwszy raz w życiu w Krakowie), że przegapiłem czas odjazdu autobusu i w dodatku jeszcze się zagubiłem. ;D
Praktycznie drugi raz w życiu mi się zdarzyło zagubić bardziej niż na chwilę - w tym przypadku wynikało to z tego, że cały czas obserwowałem nawierzchnię i ludzi, a nie topografię.
Opóźniłem autobus o 19 minut. ;]
Co mnie, wieśniaka, uderzyło:
- deszcz na powitanie ;)
- sporo rowerów "wyjątkowych" (choppery i różne takie tam) - oraz ich właściciele: ja się paczałem na ich rowery, a oni wcale. No ale gdzież mono do rowerka z grubą oponą i długim widelcem... ;)
- mnogo kobietów/dziewczynów na "mieszczuchach: nie potrafię się przyzwyczaić (w Niemczech i w naszych dużych miastach) - abstrakcyjny widok dla wieśniaka z prowincji ;)
I tu też: one były chyba bardziej przyzwyczajone do mono, niż ja do widoku rowerzystek. ;D;D Bynajmniej faktem jest, ze ŻADNA nie paczała. o_O Podziwiam...
- 70% powożących bryczkami to kobiety (z czego 70% fajnych ;p ) - szok! O_O
- 90% powożących Melexami to dziewczyny (co krok, to szok).
Ponadto uderzył mnie z lekka ten co mi zajechał drogę. ;) Tzn. rowerem uderzył, a nie że pobił. ;)
Szanuję historię, tradycję i te sprawy, więc chociaż raz w życiu wypada być na Rynku w Krakowie, ale... nigdy więcej!
Ze względu na tłumy, które mnie przerażają ;) oraz sprowadzają temat do kultury masowej, a to de facto oznacza banał.
Tak to widzę, a może nawet czuję.
Co oczywiście uczyniłem. ;))
Na powitanie chluzgło deszczem, ale się tym nie przejąłem.
I błąd, po po 15 min się rozpogodziło, a ja przez pół godziny jeździłem cały mokry. ;]

Mono i Sukiennice. Zdjęcie na łapu-capu ;p© mors
Po mokrym fajnie się jeździło - bardzo lekko się skręcało.

Kościół Mariacki i mono - też na łapu-capu. ;p© mors
Deszcz się skończył zanim dojechałem na Bracką. ;) Więc nie poczułem tego klimatu. ;)
Po deszczu wyległo słońce, oraz turyści - w tym mnogo Anglików, bo nazajutrz mieli tam kopać piłkę czy coś tam... ;)
Było ich tak dużo, że częściej slyszałem okrzyk "junisajkol" niźli prasłowiańskie "o, monocykl!" .
Chociaż najczęściej słyszałem "Mama! Pacz!". ;)
Zupełnie niechcący trafiłem na Franciszkańską 3:

Udowadniam, że się nie lękam. ;)© mors
nie wiedziałem nawet, że to blisko Rynku. ;]
Gdy już zjeździłem Centrum 7 razy wszerz i wzdłuż oraz minąłem jakieś 30 OOO OOO spacerowiczów ;) i 3OO OOO rowerzystów (w tym jednego nieskutecznie - zajechał mi drogę i się wywaliliśmy - ale że on też leciał te 8 km/h, to i spadliśmy tylko na nogi), wtedy to poczułem przesyt sławy ;) i postanowiłem wmieszać się w tłum:

Próbuję wmieszać się w tłum. ;)© mors
To taki trochę symbol: rowery z wypożyczalni są identyczne, co symbolizuje "różnorodność" 2-kołowców. ;p;p
Tak się wciągnąłem w zwiedzanie (pierwszy raz w życiu w Krakowie), że przegapiłem czas odjazdu autobusu i w dodatku jeszcze się zagubiłem. ;D
Praktycznie drugi raz w życiu mi się zdarzyło zagubić bardziej niż na chwilę - w tym przypadku wynikało to z tego, że cały czas obserwowałem nawierzchnię i ludzi, a nie topografię.
Opóźniłem autobus o 19 minut. ;]
Co mnie, wieśniaka, uderzyło:
- deszcz na powitanie ;)
- sporo rowerów "wyjątkowych" (choppery i różne takie tam) - oraz ich właściciele: ja się paczałem na ich rowery, a oni wcale. No ale gdzież mono do rowerka z grubą oponą i długim widelcem... ;)
- mnogo kobietów/dziewczynów na "mieszczuchach: nie potrafię się przyzwyczaić (w Niemczech i w naszych dużych miastach) - abstrakcyjny widok dla wieśniaka z prowincji ;)
I tu też: one były chyba bardziej przyzwyczajone do mono, niż ja do widoku rowerzystek. ;D;D Bynajmniej faktem jest, ze ŻADNA nie paczała. o_O Podziwiam...
- 70% powożących bryczkami to kobiety (z czego 70% fajnych ;p ) - szok! O_O
- 90% powożących Melexami to dziewczyny (co krok, to szok).
Ponadto uderzył mnie z lekka ten co mi zajechał drogę. ;) Tzn. rowerem uderzył, a nie że pobił. ;)
Szanuję historię, tradycję i te sprawy, więc chociaż raz w życiu wypada być na Rynku w Krakowie, ale... nigdy więcej!
Ze względu na tłumy, które mnie przerażają ;) oraz sprowadzają temat do kultury masowej, a to de facto oznacza banał.
Tak to widzę, a może nawet czuję.
Tatry na monocyklu, cz. 2.2 - Palenica Kościeliska / Kościelisko - Kierpcówka
Sobota, 9 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
kilosy: | 5.61 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wilgotność rzędu 150%, chmuro-mgła wszędzie, temperatura nieznana, ale para z gęby szła (w czerwcu!) - fajnie będzie można przycisnąć.
Planowałem ogarnąć Butorowy Wierch i okolice, ale w ostatniej chwili natchnęło mnie zmienić trasę. Pasmo Gubałowskie, a konkretnie Palenicę Kościeliską (1183m) zaatakowałem za kościołem w Kościelisku (na zachód od niego). Sam kościół jest chyba drugim, po Zębie, najwyżej polożonym w PL (970m npm).
Intuicja intuicją, ale problem był w tym, że przez tę zmianę trasy, wyjechałem (na 2 palce) poza posiadaną mapę, której z resztą tradycyjnie nie zabrałem ze sobą - nauczyłem się jej na pamięć. ;)
Podjazd Drogą Królewską. Nazwa godna, bo wysoko i stromo, ale asfalt bardzo podły: łaty, strzępy, rozstępy... po płaskim nie byłby to problem, ale na podjazdach i owszem - raz nawet glebnąłem.
I znów, tradycyjnie, jak jechałem po prawie płaskim centrum Kościeliska, to ludzie wołali, trąbili, itd, a jak walczyłem na wybojach po kilkunastoprocentowch uliczkach, to nikomu nawet brewka nie drgnęła. ;]
Mimo chmuro-mgły i ograniczonych widoków, nie mogłem skoncentrować się na jeździe i omijaniu dziur, jestem zbyt wrażliwy na te klimaty:

Paczałem i paczałem... ptasiek siedział na krzyżu i paczał na mnie, odleciał dopiero gdy wycelowałem nań komórką.
Od drugiej strony równie piknie:

Sielanka, spokój, zero turystów, zero śmieci, zero informacji w Sieci..
I cisza, cisza, która się wzmaga. ;)
A obok kawałek płaskiego terenu, przerwa w ciągu zabudowań.. ech, idę dalej skreślać toto-lotki. ;)
Raptem 1 czy 2 km stąd jest Gubałówka - zadeptana, zapstrykana, zastraganiona... ugh!
No ale tego nie ma w folderach i nie wiedzie tu żaden wyciąg.. na szczęście!
Kawałek dalej ostatni budynek:

Willa Irma, wyżej niż np. Przełęcz Okraj, super położenie, a zarazem cisza i spokój.
Chciałbym być choćby listonoszem w Kościelisku. ;)

Na MUNI walczyłbym dalej, ale na "miejskiej" oponce - odpuściłem, ale jeszcze tu wrócę...
Jadąc na wprost (błoto i kamole) i tak nie osiąga się szczytu Palenicy, mija się go opodal. natomiast skręcając w prawo można wyjechać na Butorowym - nieodżałowana strata.
No ale jeszcze tu wrócę...
Powrót Drogą Królewską, ale jej drugą, zachodnią nitką.
Właśnie lunęło, więc stromy zjazd po krzywych betonowych płytach, upstrzonych błotem i żwirem, dostarczył sporo wrażeń (ostre koło!)
Dość powiedzieć, że kilkanaście razy udało mi się zablokować koło (nie tracąc równowagi).
Niestety, lało coraz bardziej, już mało co widziałem, a że ubrałem się zupełnie na letniaka, więc się poddałem - zawinąłem do bazy.
Dystans pozornie żaden (chociaż nie jak na mono!), ale wycieczka zdecydowanie z gatunku tych niezapomnianych!
Planowałem ogarnąć Butorowy Wierch i okolice, ale w ostatniej chwili natchnęło mnie zmienić trasę. Pasmo Gubałowskie, a konkretnie Palenicę Kościeliską (1183m) zaatakowałem za kościołem w Kościelisku (na zachód od niego). Sam kościół jest chyba drugim, po Zębie, najwyżej polożonym w PL (970m npm).
Intuicja intuicją, ale problem był w tym, że przez tę zmianę trasy, wyjechałem (na 2 palce) poza posiadaną mapę, której z resztą tradycyjnie nie zabrałem ze sobą - nauczyłem się jej na pamięć. ;)
Podjazd Drogą Królewską. Nazwa godna, bo wysoko i stromo, ale asfalt bardzo podły: łaty, strzępy, rozstępy... po płaskim nie byłby to problem, ale na podjazdach i owszem - raz nawet glebnąłem.
I znów, tradycyjnie, jak jechałem po prawie płaskim centrum Kościeliska, to ludzie wołali, trąbili, itd, a jak walczyłem na wybojach po kilkunastoprocentowch uliczkach, to nikomu nawet brewka nie drgnęła. ;]
Mimo chmuro-mgły i ograniczonych widoków, nie mogłem skoncentrować się na jeździe i omijaniu dziur, jestem zbyt wrażliwy na te klimaty:

Kościelisko - Kierpcówka, ok. 1080m npm.© mors
Paczałem i paczałem... ptasiek siedział na krzyżu i paczał na mnie, odleciał dopiero gdy wycelowałem nań komórką.
Od drugiej strony równie piknie:

Kapliczka na Polanie / przysiółku Kierpcówka w Kościelisku© mors
Sielanka, spokój, zero turystów, zero śmieci, zero informacji w Sieci..
I cisza, cisza, która się wzmaga. ;)
A obok kawałek płaskiego terenu, przerwa w ciągu zabudowań.. ech, idę dalej skreślać toto-lotki. ;)
Raptem 1 czy 2 km stąd jest Gubałówka - zadeptana, zapstrykana, zastraganiona... ugh!
No ale tego nie ma w folderach i nie wiedzie tu żaden wyciąg.. na szczęście!
Kawałek dalej ostatni budynek:

Willa Irma - najwyżej położony budynek w Kościelisku - Kierpcówce (ok. 1090m)© mors
Willa Irma, wyżej niż np. Przełęcz Okraj, super położenie, a zarazem cisza i spokój.
Chciałbym być choćby listonoszem w Kościelisku. ;)

Koniec szosy na Palenicy Kościeliskiej, ok. 90m przed szczytem.© mors
Na MUNI walczyłbym dalej, ale na "miejskiej" oponce - odpuściłem, ale jeszcze tu wrócę...
Jadąc na wprost (błoto i kamole) i tak nie osiąga się szczytu Palenicy, mija się go opodal. natomiast skręcając w prawo można wyjechać na Butorowym - nieodżałowana strata.
No ale jeszcze tu wrócę...
Powrót Drogą Królewską, ale jej drugą, zachodnią nitką.
Właśnie lunęło, więc stromy zjazd po krzywych betonowych płytach, upstrzonych błotem i żwirem, dostarczył sporo wrażeń (ostre koło!)
Dość powiedzieć, że kilkanaście razy udało mi się zablokować koło (nie tracąc równowagi).
Niestety, lało coraz bardziej, już mało co widziałem, a że ubrałem się zupełnie na letniaka, więc się poddałem - zawinąłem do bazy.
Dystans pozornie żaden (chociaż nie jak na mono!), ale wycieczka zdecydowanie z gatunku tych niezapomnianych!
Tatry na mono, cz. 1.2 - Gubałówka i okolice
Piątek, 8 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono, Odkrywczo
kilosy: | 18.87 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
Światowa premiera. ;)
Nawet najstarsi Górale się dziwowali, a oni są od wyjaśniania świata, a nie od dziwowania i pytania.
Więc gdy najstarsi Górale zaczynają zadawać pytania, to wiedz, że coś się dzieje. ;))
Takie tam z podjazdu...

Zdjęcie dowodzi, że przysłowiowa krowa ma bardziej otwarte myślenie i szersze zainteresowania, niż typowa kobieta...
Typowymi kobietami nie są na szczęście Góralki - gdy już byłem na szczycie, i gdy mijałem 3 młode Góralki, takie wiecie, w ludowych kieckach i w białych, haftowanych bluzeczkach (koszulach? - nie znam się ;p), de facto aniołki, zwłaszcza że pod samym niebem :) i gdy łOne zaczęły mi machać, wiwatować, wołać (z daleka) "Ło Ty spryciuteńki! Hej!!" wtedy.. ech.... ;)
/aby przeczytać ciąg dalszy i zobaczyć nadobne Góralki, ślij SMS o treści: "BICYKL SSIE"/ ;D:D
(cdn.)
Nawet najstarsi Górale się dziwowali, a oni są od wyjaśniania świata, a nie od dziwowania i pytania.
Więc gdy najstarsi Górale zaczynają zadawać pytania, to wiedz, że coś się dzieje. ;))
Takie tam z podjazdu...

Tytuł może być tylko jeden: "CO JA PACZE?!" Nawet krowa paczy, a większość kobiet odwraca wzrok...© mors
Zdjęcie dowodzi, że przysłowiowa krowa ma bardziej otwarte myślenie i szersze zainteresowania, niż typowa kobieta...
Typowymi kobietami nie są na szczęście Góralki - gdy już byłem na szczycie, i gdy mijałem 3 młode Góralki, takie wiecie, w ludowych kieckach i w białych, haftowanych bluzeczkach (koszulach? - nie znam się ;p), de facto aniołki, zwłaszcza że pod samym niebem :) i gdy łOne zaczęły mi machać, wiwatować, wołać (z daleka) "Ło Ty spryciuteńki! Hej!!" wtedy.. ech.... ;)
/aby przeczytać ciąg dalszy i zobaczyć nadobne Góralki, ślij SMS o treści: "BICYKL SSIE"/ ;D:D
(cdn.)
Tatry na mono, cz. 1.3 (rekonesans po Kościelisku)
Piątek, 8 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
kilosy: | 2.75 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wieczorem ponoć szły jakieś mecze ;) więc wszyscy poszli na TV a ja oczywiście na mono. :)
Puściutko, cichutko - Kościelisko i tak jest bez porównania spokojniejsze od Zakopanego, ale teraz to już była cisza zupełna - ponoć tylko 1 listopada jest tam taki spokój..
Spokojny, relaksacyjny objazd, delektowanie się widoczkami, podjazdami...

950m - trochę wyżej niż Przełęcz Salmopolska, 100m wyżej niż Hala Izerska (gdzie sięga już kosodrzewina), tudzież 150m wyżej niż centrum Zakopanego - a tutaj normalna ulica, liściaste drzewa, i ostrzeżenie, że niedługo BĘDZIE stromo. :)
To jest coś. :)
Rzeczone 16% to już sporo na mono - niby przełożenie niskie (1:1), ale niezmienne. Tak do 8% jest za niskie, 8-12 optymalne, przyjemny, lekki opór, a powyżej 12 zaczyna się zabawa. No bo za kierownicę nie pociągnę, SPD nie wzuję, pozostaje tylko jazda na stojaka... se wyobraźcie, co się dzieje, jak się stoi na jednym pedale...
Jeszcze po gładkim, tak jak tutaj, da się, ale jak dochodzą wyboje...
Różnie bywało, szczegóły w kolejnych częściach.
Przykładowa ulica to Wojdyłówka, która leży w dzielnicy Bory, która to z kolei sąsiaduje z dzielnicą Wojdyłówka. :) Takich zmyłek jest tam więcej, tym nie mniej stałem się fanem Kościeliska.
Dzień pierwszy zakończyłem (wliczając dojazd na autobus o 5 nad ranem oraz część 1.2, która się odwleka ;) ) rekordowym przebiegiem 24,20km - w tym 1/3 ostre podjazdy i 1/3 ostre zjazdy, co na jedno wychodzi (hamowanie ostrym kołem!).
Puściutko, cichutko - Kościelisko i tak jest bez porównania spokojniejsze od Zakopanego, ale teraz to już była cisza zupełna - ponoć tylko 1 listopada jest tam taki spokój..
Spokojny, relaksacyjny objazd, delektowanie się widoczkami, podjazdami...

Kościelisko, ul. Wojdyłówka. Na wysokości 950m npm normalne budynki i ostrzeżenie, że BĘDZIE stromo© mors
950m - trochę wyżej niż Przełęcz Salmopolska, 100m wyżej niż Hala Izerska (gdzie sięga już kosodrzewina), tudzież 150m wyżej niż centrum Zakopanego - a tutaj normalna ulica, liściaste drzewa, i ostrzeżenie, że niedługo BĘDZIE stromo. :)
To jest coś. :)
Rzeczone 16% to już sporo na mono - niby przełożenie niskie (1:1), ale niezmienne. Tak do 8% jest za niskie, 8-12 optymalne, przyjemny, lekki opór, a powyżej 12 zaczyna się zabawa. No bo za kierownicę nie pociągnę, SPD nie wzuję, pozostaje tylko jazda na stojaka... se wyobraźcie, co się dzieje, jak się stoi na jednym pedale...
Jeszcze po gładkim, tak jak tutaj, da się, ale jak dochodzą wyboje...
Różnie bywało, szczegóły w kolejnych częściach.
Przykładowa ulica to Wojdyłówka, która leży w dzielnicy Bory, która to z kolei sąsiaduje z dzielnicą Wojdyłówka. :) Takich zmyłek jest tam więcej, tym nie mniej stałem się fanem Kościeliska.
Dzień pierwszy zakończyłem (wliczając dojazd na autobus o 5 nad ranem oraz część 1.2, która się odwleka ;) ) rekordowym przebiegiem 24,20km - w tym 1/3 ostre podjazdy i 1/3 ostre zjazdy, co na jedno wychodzi (hamowanie ostrym kołem!).
Tatry na mono, cz. 1.1 (dojazd)
Piątek, 8 czerwca 2012
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 2.58 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dojazd oczywiście na autobus. ;)
Wyjazd o 4:40 nad ranem (śpiąc na stojąco-jadąco), z dużym, obładowanym plecakiem - ledwo zdążyłem na 5:00. ;]
Do autobusu wsiadałem ostatni, i nie było już miejsca w bagażnikach autokaru, więc wziąłem rowerek do środka (akurat miałem puste miejsce obok).
Na szczęście przewidziałem, że rower może być mokry/ubłocony i przygotowałem dlań ubranko:

wystarczył przyduży worek na śmieci i odkręcenie pedałków. :]
Jazda, chociaż wielogodzinna, upłynęła przyjemnie - z łokciem, a nawet głową na takim "przełęczowatym" siodle!
Wyjazd o 4:40 nad ranem (śpiąc na stojąco-jadąco), z dużym, obładowanym plecakiem - ledwo zdążyłem na 5:00. ;]
Do autobusu wsiadałem ostatni, i nie było już miejsca w bagażnikach autokaru, więc wziąłem rowerek do środka (akurat miałem puste miejsce obok).
Na szczęście przewidziałem, że rower może być mokry/ubłocony i przygotowałem dlań ubranko:

Worek na rower© mors
wystarczył przyduży worek na śmieci i odkręcenie pedałków. :]
Jazda, chociaż wielogodzinna, upłynęła przyjemnie - z łokciem, a nawet głową na takim "przełęczowatym" siodle!
Monocyklem w Tatry, część 0
Czwartek, 7 czerwca 2012
Kategoria Mono, Tatry i mono
kilosy: | 0.03 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Będzie się działo. ;)
Wyjazd w piątek o 5 nad ranem, a ja jeszcze nie spakowany. ;p
Nie obiecuję, że wrócę.;p
Wyjazd w piątek o 5 nad ranem, a ja jeszcze nie spakowany. ;p
Nie obiecuję, że wrócę.;p
Boże Ciało
Czwartek, 7 czerwca 2012
Kategoria Standardowo
kilosy: | 6.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Myślałem, czy nie użyć mono do procesji... ale jednak nie. ;p