Grudniowe zbiory - debiut tarniny plus dzika róża
Piątek, 4 grudnia 2015
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho
| kilosy: | 14.01 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Doznałem 'samoinspiracji' własnymi komentarzami u Kota i w końcu postanowiłem wziąć się za tarninę.
Kolejny skarb przyrody, tym cenniejszy, że prawie zimą, którego prawie nikt nie zna a jeszcze mniej używa...

Grudniowe zbiory © mors
Tak późny zbiór gwarantował dostateczną ilość cukru i minimalną cierpkość.
Smak? Smakuje podobnie, jak wygląda ;) tzn. najbliżej do słabo dojrzałych ciemnych winogron - coś między węgierką, jagodą a aronią.
Pamiętajcie tylko, by nie połykać trujących pestek!
PS. wciąż w top3 ;p O_O
PS. 2: na własne oczy oglądałem prawie-wypadek: debil na wąskiej krajówce w `20 letnim Polo wyprzedza wlokącą się "eLkę", mimo że z naprzeciwka cosik jedzie... jak już się z nią zrównał, to po hamulcach, a tu mżawka (ślisko), rzęch bez ABSów, zaczęło nim miotać jak szatan ;) zawodnik z "eLki" nawet się nie domyślił, by zjechać troszku na bok a tymczasem nieszczęśnik z naprzeciwka musiał uciekać na pobocze, aż po sam rów.. ufff...
Kolejny skarb przyrody, tym cenniejszy, że prawie zimą, którego prawie nikt nie zna a jeszcze mniej używa...

Grudniowe zbiory © mors
Tak późny zbiór gwarantował dostateczną ilość cukru i minimalną cierpkość.
Smak? Smakuje podobnie, jak wygląda ;) tzn. najbliżej do słabo dojrzałych ciemnych winogron - coś między węgierką, jagodą a aronią.
Pamiętajcie tylko, by nie połykać trujących pestek!
PS. wciąż w top3 ;p O_O
PS. 2: na własne oczy oglądałem prawie-wypadek: debil na wąskiej krajówce w `20 letnim Polo wyprzedza wlokącą się "eLkę", mimo że z naprzeciwka cosik jedzie... jak już się z nią zrównał, to po hamulcach, a tu mżawka (ślisko), rzęch bez ABSów, zaczęło nim miotać jak szatan ;) zawodnik z "eLki" nawet się nie domyślił, by zjechać troszku na bok a tymczasem nieszczęśnik z naprzeciwka musiał uciekać na pobocze, aż po sam rów.. ufff...
Ekspedycja w poszukiwaniu najlepszych widoków na Świecie ;) /Hrgn/
Czwartek, 3 grudnia 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 190.59 | gruntow(n)e: | 0.30 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Najlepsze widoki na Świecie... sporo było dziś epickich widoków, ale to nie tytułowe zdjęcie jest najlepszym widokiem...

Jesienne Izery w grudniu (+12*C ! ) © mors
ani widok morsa w okienku ;)) -skądinąd spokojnie mogłem dokręcić do podwójnego okienka... ale jak widać, nie jestem taki ;p )
Otóż najlepsze widoki na Świecie są między Świeradowem a Leśną i są cokolwiek... rozczarowujące... ;p

Nieustając w poszukiwaniu najlepszych widoków na Świecie © mors
Całość na kołach, aż pod czeską granicę i z powrotem. Nie powiem, nie jest łatwo zignorować pociąg jadący o zachodzie słońca w kierunku Morsownii i zanurzyć się wielogodzinną ciemność powrotną... chociaż jakby pociągi były darmowe, to pewnie bym wymiękł. ;p
Jechało się raczej fajnie, pomimo okropnie nieprzespanej nocy (pierwsze 3-4 godziny jazdy to męczarnia, nie mogłem się dobudzić, później przeszło) i szalejącej temperatury: +8*C o wschodzie słońca (w grudniu?!), w dzień słonecznie i do +12 (na wysokości =/- 400m) a w nocy niespodzianka: -1. Na to nie do końca byłem przygotowany, ale to nic nie szkodzi. ;))
Przygód parę było, ale przygoda dnia zaczęła się z początkiem nocy - gdy koło Orlenu zauważyłem, że troszku powietrza ubyło w tylnym kole - no więc użyłem DEkompresora - machina tylko upuszczała powietrze, aż do zera! :D
A w tym samym czasie w oddali pogwizdywał sobie odjeżdżający własnie ostatni pociąg do Morsownii...
Na szczęście w Lubaniu 300m od Orlenu... jest drugi Orlen i to z normalnym kompresorem.
Uznałem, że spokojnie wystarczy na kilkadziesiąt kilometrów (i tak było) a dopompuję w Iłowej... a tamże pół miasta w ciemnościach, także na Orlenie bez prądu... o_O
Końcówkę jechałem na pół-kapciu (1,3 atm w kolarce!). Niczym finisz w górach. ;]
Parę zdjęć. Jak to na Dolnym Śląsku od groma ruin, murów pruskich, a na południu, na lokalnych dróżkach - konkretnych podjazdów. Bardzo dobry zestaw.

Rząsiny i ruiny © mors

Pożar i obserwujący go strażacy ;) © mors

Na uboczu, we wsi Ubocze © mors

Parafia Ubocze © mors

Gryfów, ul. Wąska © mors

Gryfów, ul. Wąska © mors

Gryfy na rynku w Gryfowie © mors

Słynne ruiny w Świeciu (własność prywatna!) © mors
Paradoksalnie, niby-wojewódzka dróżka (pusto, ale za to łata na łacie) z Gryfowa do Świecia, jest najpiękniejszą drogą na Świecie. ;)) I choć pozostałe dwie drogi na Świecie ;) są w lepszym stanie, to tylko rzeczona trawersuje południowe zbocze, niemal na całej długości lecąc równolegle do Izerów, odsłaniając przez sporo kilometrów panoramę taką jak na pierwszym zdjęciu. Więc coś w tym żarcie jest. ;)
Poza tym uderzało mnie to, czego latem trudno dostrzec - w wielu wioskach, położonych w głębokich a ciasnych dolinkach, zimą prawie nie ma słońca! O_O Ogólnie nie wiedzieć czemu, przeważa osadnictwo na północnych zboczach gór i wzgórz. Czyżby założyciele tych osad chowali się przed upałami? ;)

Jesienne Izery w grudniu (+12*C ! ) © mors
ani widok morsa w okienku ;)) -skądinąd spokojnie mogłem dokręcić do podwójnego okienka... ale jak widać, nie jestem taki ;p )
Otóż najlepsze widoki na Świecie są między Świeradowem a Leśną i są cokolwiek... rozczarowujące... ;p

Nieustając w poszukiwaniu najlepszych widoków na Świecie © mors
Całość na kołach, aż pod czeską granicę i z powrotem. Nie powiem, nie jest łatwo zignorować pociąg jadący o zachodzie słońca w kierunku Morsownii i zanurzyć się wielogodzinną ciemność powrotną... chociaż jakby pociągi były darmowe, to pewnie bym wymiękł. ;p
Jechało się raczej fajnie, pomimo okropnie nieprzespanej nocy (pierwsze 3-4 godziny jazdy to męczarnia, nie mogłem się dobudzić, później przeszło) i szalejącej temperatury: +8*C o wschodzie słońca (w grudniu?!), w dzień słonecznie i do +12 (na wysokości =/- 400m) a w nocy niespodzianka: -1. Na to nie do końca byłem przygotowany, ale to nic nie szkodzi. ;))
Przygód parę było, ale przygoda dnia zaczęła się z początkiem nocy - gdy koło Orlenu zauważyłem, że troszku powietrza ubyło w tylnym kole - no więc użyłem DEkompresora - machina tylko upuszczała powietrze, aż do zera! :D
A w tym samym czasie w oddali pogwizdywał sobie odjeżdżający własnie ostatni pociąg do Morsownii...
Na szczęście w Lubaniu 300m od Orlenu... jest drugi Orlen i to z normalnym kompresorem.
Uznałem, że spokojnie wystarczy na kilkadziesiąt kilometrów (i tak było) a dopompuję w Iłowej... a tamże pół miasta w ciemnościach, także na Orlenie bez prądu... o_O
Końcówkę jechałem na pół-kapciu (1,3 atm w kolarce!). Niczym finisz w górach. ;]
Parę zdjęć. Jak to na Dolnym Śląsku od groma ruin, murów pruskich, a na południu, na lokalnych dróżkach - konkretnych podjazdów. Bardzo dobry zestaw.

Rząsiny i ruiny © mors

Pożar i obserwujący go strażacy ;) © mors

Na uboczu, we wsi Ubocze © mors

Parafia Ubocze © mors

Gryfów, ul. Wąska © mors

Gryfów, ul. Wąska © mors

Gryfy na rynku w Gryfowie © mors

Słynne ruiny w Świeciu (własność prywatna!) © mors
Paradoksalnie, niby-wojewódzka dróżka (pusto, ale za to łata na łacie) z Gryfowa do Świecia, jest najpiękniejszą drogą na Świecie. ;)) I choć pozostałe dwie drogi na Świecie ;) są w lepszym stanie, to tylko rzeczona trawersuje południowe zbocze, niemal na całej długości lecąc równolegle do Izerów, odsłaniając przez sporo kilometrów panoramę taką jak na pierwszym zdjęciu. Więc coś w tym żarcie jest. ;)
Poza tym uderzało mnie to, czego latem trudno dostrzec - w wielu wioskach, położonych w głębokich a ciasnych dolinkach, zimą prawie nie ma słońca! O_O Ogólnie nie wiedzieć czemu, przeważa osadnictwo na północnych zboczach gór i wzgórz. Czyżby założyciele tych osad chowali się przed upałami? ;)
Objazd międzyparafialny
Środa, 2 grudnia 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 20.32 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Za ciepło! (+10*C). ;p
niby okolica, acz z niespodziankami
Wtorek, 1 grudnia 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
| kilosy: | 42.33 | gruntow(n)e: | 3.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Objazd wiosek plus troszku lasem, od 6 do 9 km od chałupy nie podejrzewałem, że coś mnie może zaskoczyć...
Wbiłem w starą drogę od lat nieużywaną, całkowicie zarośniętą trawą i błotnistą jednocześnie. A tamże - ruiny jakiegoś nieokreślonego przybytku (fundamenty praktycznie) i kamienny drogowskaz w stanie oryginalnym, tj. mocno zatartym (nieczytelnym).
Kamienne drogowskazy mają szczęście w rejonie Borów Dolnośląskich, bo jest grupa pasjonatów która ich wyszukuje, odpowiednio ustawia i rewitalizuje - ten, będąc poza granicami Borów, najwyraźniej, jeszcze nie wpadł w ich ręce. Chyba doniosę na gagatka. ;)
Wbiłem w starą drogę od lat nieużywaną, całkowicie zarośniętą trawą i błotnistą jednocześnie. A tamże - ruiny jakiegoś nieokreślonego przybytku (fundamenty praktycznie) i kamienny drogowskaz w stanie oryginalnym, tj. mocno zatartym (nieczytelnym).
Kamienne drogowskazy mają szczęście w rejonie Borów Dolnośląskich, bo jest grupa pasjonatów która ich wyszukuje, odpowiednio ustawia i rewitalizuje - ten, będąc poza granicami Borów, najwyraźniej, jeszcze nie wpadł w ich ręce. Chyba doniosę na gagatka. ;)
Listopad to tylko stan umysłu /Hrgn/
Poniedziałek, 30 listopada 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 22.55 | gruntow(n)e: | 0.30 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Nie dość, że szaro, to jeszcze ciepło. ;) Na szczęście srodze duje, więc nie czuć tego ciepła. ;p
Pogoda mało zachęcająca, ale listopadowy wykres udało się dopieścić tak jak chciałem. To już trzeci z rzędu miesiąc z największym przebiegiem w życiu (odpowiednio dla IX, X i XI). Przebitki niewielkie, żeby było jak to przebić w przyszłości. ;p
Dziś, jak prawie nigdy, złapałem (aerodynamicznie, nie mechanicznie) na trasie maszynę budowlaną i przez ok. 6 km miałem średnią 35km/h. Śmierć w oczach, hehe.
Przypadkowo trafiłem na teledysk z monocyklem i to wielokołowym (sic!). Link jest ustawiony na odpowiedni moment, nie trzeba szukać. ;)
To trzeci teledysk z "monami" jaki widziałem.
Pogoda mało zachęcająca, ale listopadowy wykres udało się dopieścić tak jak chciałem. To już trzeci z rzędu miesiąc z największym przebiegiem w życiu (odpowiednio dla IX, X i XI). Przebitki niewielkie, żeby było jak to przebić w przyszłości. ;p
Dziś, jak prawie nigdy, złapałem (aerodynamicznie, nie mechanicznie) na trasie maszynę budowlaną i przez ok. 6 km miałem średnią 35km/h. Śmierć w oczach, hehe.
Przypadkowo trafiłem na teledysk z monocyklem i to wielokołowym (sic!). Link jest ustawiony na odpowiedni moment, nie trzeba szukać. ;)
To trzeci teledysk z "monami" jaki widziałem.
Deszczowo, użytkowo, wokółkominowo, Huraganowo (28-29.XI.2015)
Niedziela, 29 listopada 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 8.70 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Zakupy w sobotę, do kościoła w niedzielę.
Przebiegi takie, że w sumie szkoda było roweru chlapać...
Przebiegi takie, że w sumie szkoda było roweru chlapać...
Siódme poty w listopadzie, czyli próba ciepłego ubrania /Hrgn/
Piątek, 27 listopada 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 73.58 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Pomyślałem se, że można by raz posłuchać innych ;) i ubrałem się bardzo ciepło... ot, najwyżej się rozepnę...
taaa...
O zachodzie słońca było +4, ale założyłem, że rychło spadnie poniżej 0*, a tu guzik, naszły chmury i się zatrzymało na 3,5!
Co gorsza, napadło mnie na jazdę szybszą niż zwykle - wykręciłem średnią 22,7 a że większość po ciemku, kiedy to odczucie prędkości jest wyższe, to jak dla mnie to już był tzw. "kosmos kosmosów". ;))
Tak, tak, proszę Wycieczki: zazwyczaj jeżdżę turystycznie, czyli jak emeryt, no czasami jak rześki emeryt. ;) Najczęściej mam średnie w przedziale 16-19 :D i przy takich prędkościach praktykuję te swoje letnie wdzianka zimą. :))
Tym razem co 10km czułem na sobie śmierć (czyt.: pociłem się) - co 10 km przerwa, wietrzenie się do gołej klaty, wietrzenie skarpet itd., aż do wyschnięcia. :) A że 70km / 10km = 7, stąd też ten powyższy tytuł. :D
To było straszne, nie przegrzewałem się tak od lipca!
Swoją drogą nie mam pojęcia, jak ludzie robią średnie 27 i więcej (fakt, że nie na takich rowerach...), także zimą... to bym chyba na letniaka musiał jechać. :>
Dopiero na samym końcu się rozchmurzyło i spadło lekko poniżej 0*, ale i to niewiele pomogło, nadal jechałem porozpinany i musiałem się suszyć. ;]
Nigdy więcej ciepłych ubrań! ;p
Takie tam z wiejskiego przystanku...

taaa...
O zachodzie słońca było +4, ale założyłem, że rychło spadnie poniżej 0*, a tu guzik, naszły chmury i się zatrzymało na 3,5!
Co gorsza, napadło mnie na jazdę szybszą niż zwykle - wykręciłem średnią 22,7 a że większość po ciemku, kiedy to odczucie prędkości jest wyższe, to jak dla mnie to już był tzw. "kosmos kosmosów". ;))
Tak, tak, proszę Wycieczki: zazwyczaj jeżdżę turystycznie, czyli jak emeryt, no czasami jak rześki emeryt. ;) Najczęściej mam średnie w przedziale 16-19 :D i przy takich prędkościach praktykuję te swoje letnie wdzianka zimą. :))
Tym razem co 10km czułem na sobie śmierć (czyt.: pociłem się) - co 10 km przerwa, wietrzenie się do gołej klaty, wietrzenie skarpet itd., aż do wyschnięcia. :) A że 70km / 10km = 7, stąd też ten powyższy tytuł. :D
To było straszne, nie przegrzewałem się tak od lipca!
Swoją drogą nie mam pojęcia, jak ludzie robią średnie 27 i więcej (fakt, że nie na takich rowerach...), także zimą... to bym chyba na letniaka musiał jechać. :>
Dopiero na samym końcu się rozchmurzyło i spadło lekko poniżej 0*, ale i to niewiele pomogło, nadal jechałem porozpinany i musiałem się suszyć. ;]
Nigdy więcej ciepłych ubrań! ;p
Takie tam z wiejskiego przystanku...

na dwa rowery
Czwartek, 26 listopada 2015
Kategoria Nielicho, Standardowo
| kilosy: | 10.39 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Z serwisu przyholowałem Huragana jadąc na Krossidle. Trochę strach na wąskich uliczkach co samochodziarze powiedzą że im rower(y) zajmuje 2/3 drogi, ale mijałem nawet policję i nic nie reagowali.
Plusem za to jest możliwość dowolnie długiej stójki podczas stania na skrzyżowaniach, fajna sprawa.
Ponadto mały przejazd wewnątrzparafialny do rodziny.
PS. +6*C :(
Plusem za to jest możliwość dowolnie długiej stójki podczas stania na skrzyżowaniach, fajna sprawa.
Ponadto mały przejazd wewnątrzparafialny do rodziny.
PS. +6*C :(
Godne powitanie Zimy
Wtorek, 24 listopada 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 150.84 | gruntow(n)e: | 1.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Start o 2 w nocy, jak się odpowiednio schłodziło. Z początku było -1 do -2 i wiatr, a później wiatr ustał, ale w zamian dowalili -5 do -6 nad ranem. ;]
Do tego księżyc w pełni i przybielone krajobrazy - czegóż chcieć więcej? No tylko małej hipotermii. ;)
Dwa razy przejściowo przemarzłem tu i tamże, ale ogólnie było doskonale. Oczywiście klasycznie: letnia wiatrówka i chin-a-didasy za 39 pln. ;p
No i absolutnie żadnego ciepłego jedzenia i picia. Tak jest najlepiej (i najtaniej ;p ).
O wschodzie słońca chciałem być bliżej Karkonoszy, ale po drodze przekombinowałem i wyszło tylko tyle:

Mroźny wschód słońca pod Nowogrodźcem. W tle Karkonosze © mors

Nad Kwisą, w Zebrzydowej © mors

Jak renifery ;) © mors

Tomisław. Prawdopodobnie najbardziej elegancka stodoła jaką widziałem ;) © mors
Tamże, podczas robienia zdjęcia wypadł mi telefon z ręki, w trawę, aż go śnieg przykrył w całości. :> Chwilę podziałał, później śnieg w otworach się roztopił i do widzenia. ;p O dziwo, rozebranie i suszenie (sucho, słonecznie, wietrznie ale i mroźno) po pewnym czasie pomogło, ożył...
Większość dróg z lekka oblodzonych, na południu nawet przyśnieżone. Dobrze, że szarpałem się na Dębicach (z obniżonym ciśnieniem), bo przynajmniej bezpiecznie (acz nie do końca) no i Wilkowi na złość przy okazji. ;))
Parę samochodów szarpnęło tej nocy na lodzie, a i mi się cieplej robiło na stromych i krętych uliczkach (np. w Bolesławcu).
Ale najcieplej było, jak na skrzyżowaniu w centrum Osiecznicy ja pojechałem tak jak mówiły znaki ("uwaga, zmiana organizacji ruchu!") a stary PKSiarz w starym PKSie (jeszcze oryginalna H9, bez przeróbek!) pojechał po staremu... w tym momencie przestałem złorzeczyć na szalejące od paru godzin solarki, bo autobus ledwo co, ale wyhamował. A gdyby tak hamował po żywym lodzie... :>
Chciałem zdążyć przed odwilżą i niewiele brakowało. 130 km w śniegu i mrozie, reszta to toczenie się w apatii.
Z tego też względu odpuściłem zażycie kąpieli - jak dojechałem do wody, było już słonecznie i powyżej zera. Fuj! ;)
Do tego księżyc w pełni i przybielone krajobrazy - czegóż chcieć więcej? No tylko małej hipotermii. ;)
Dwa razy przejściowo przemarzłem tu i tamże, ale ogólnie było doskonale. Oczywiście klasycznie: letnia wiatrówka i chin-a-didasy za 39 pln. ;p
No i absolutnie żadnego ciepłego jedzenia i picia. Tak jest najlepiej (i najtaniej ;p ).
O wschodzie słońca chciałem być bliżej Karkonoszy, ale po drodze przekombinowałem i wyszło tylko tyle:

Mroźny wschód słońca pod Nowogrodźcem. W tle Karkonosze © mors

Nad Kwisą, w Zebrzydowej © mors

Jak renifery ;) © mors

Tomisław. Prawdopodobnie najbardziej elegancka stodoła jaką widziałem ;) © mors
Tamże, podczas robienia zdjęcia wypadł mi telefon z ręki, w trawę, aż go śnieg przykrył w całości. :> Chwilę podziałał, później śnieg w otworach się roztopił i do widzenia. ;p O dziwo, rozebranie i suszenie (sucho, słonecznie, wietrznie ale i mroźno) po pewnym czasie pomogło, ożył...
Większość dróg z lekka oblodzonych, na południu nawet przyśnieżone. Dobrze, że szarpałem się na Dębicach (z obniżonym ciśnieniem), bo przynajmniej bezpiecznie (acz nie do końca) no i Wilkowi na złość przy okazji. ;))
Parę samochodów szarpnęło tej nocy na lodzie, a i mi się cieplej robiło na stromych i krętych uliczkach (np. w Bolesławcu).
Ale najcieplej było, jak na skrzyżowaniu w centrum Osiecznicy ja pojechałem tak jak mówiły znaki ("uwaga, zmiana organizacji ruchu!") a stary PKSiarz w starym PKSie (jeszcze oryginalna H9, bez przeróbek!) pojechał po staremu... w tym momencie przestałem złorzeczyć na szalejące od paru godzin solarki, bo autobus ledwo co, ale wyhamował. A gdyby tak hamował po żywym lodzie... :>
Chciałem zdążyć przed odwilżą i niewiele brakowało. 130 km w śniegu i mrozie, reszta to toczenie się w apatii.
Z tego też względu odpuściłem zażycie kąpieli - jak dojechałem do wody, było już słonecznie i powyżej zera. Fuj! ;)
do serwisu (Huragan)
Poniedziałek, 23 listopada 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 6.94 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Chyba ze 3 miesiące przeciągania struny :) no i w końcu jednak.... chociaż w sumie można było jeszcze dokręcać... ;)
8 772,06 km (napęd nie ruszany od nowości).
Najgorsze, że zużywał się nierównomiernie, wszystko w innym tempie.
Łańcuch po środkowych zębatkach chodził jak skórka od banana po lodzie :) ale pozostałe podzespoły spokojnie przekroczyłyby 10kkm. :/
PS. dziś rano symbolicznie, ale jednak: pierwszy śnieg! :)
8 772,06 km (napęd nie ruszany od nowości).
Najgorsze, że zużywał się nierównomiernie, wszystko w innym tempie.
Łańcuch po środkowych zębatkach chodził jak skórka od banana po lodzie :) ale pozostałe podzespoły spokojnie przekroczyłyby 10kkm. :/
PS. dziś rano symbolicznie, ale jednak: pierwszy śnieg! :)

















