Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Weekend na 36" Kole i Polacy na niemieckim cmentarzu (foto)
Niedziela, 16 sierpnia 2015
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 19.34 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nareszcie w dzień jest (trochę) poniżej 30* więc dobyłem Słonika, choć to wciąż jeszcze za wcześnie. ;]
W sobotę jak w sobotę - rozruch po dłuższej przerwie.
A w niedzielę wprzódy pojechałem na Kole do kościoła :D następnie po mszy nieudany start i gleba na wyboistym poboczu aż się pedałko ułamało... na oczach połowy parafii, jaki wstyd! :p
Następnie objazd miejsko-wiejski - od polnych ddróg po drogę krajową(!).
Jako że czas wakacji, urlopów i niedziel jest beztroski i pełen luzu, to tym razem przeważały reakcje pozytywne, choć niemało było ostentacyjnie odwracanych głów... klasyka.
Szczególnie zapamiętam pozdrowienia od Bosego Włóczykija - tak, dosłownie - włóczy się taki jeden po okolicy, zawsze na boso i z "oldskulowym", włóczykijskim kijem.
W poszukiwaniu zimnej i mokrej wody nawiedziłem cmentarz, który zawsze pomijałem. Wody nie znalazłem, za to znalazłem...

Widziałem wiele poniemieckich cmentarzy, także tych z I WŚ, ale polskich śladów nigdy nie widziałem, a tu aż 1/3 wszystkich grobów... ciekawy materiał badawczy...
W sobotę jak w sobotę - rozruch po dłuższej przerwie.
A w niedzielę wprzódy pojechałem na Kole do kościoła :D następnie po mszy nieudany start i gleba na wyboistym poboczu aż się pedałko ułamało... na oczach połowy parafii, jaki wstyd! :p
Następnie objazd miejsko-wiejski - od polnych ddróg po drogę krajową(!).
Jako że czas wakacji, urlopów i niedziel jest beztroski i pełen luzu, to tym razem przeważały reakcje pozytywne, choć niemało było ostentacyjnie odwracanych głów... klasyka.
Szczególnie zapamiętam pozdrowienia od Bosego Włóczykija - tak, dosłownie - włóczy się taki jeden po okolicy, zawsze na boso i z "oldskulowym", włóczykijskim kijem.
W poszukiwaniu zimnej i mokrej wody nawiedziłem cmentarz, który zawsze pomijałem. Wody nie znalazłem, za to znalazłem...

Widziałem wiele poniemieckich cmentarzy, także tych z I WŚ, ale polskich śladów nigdy nie widziałem, a tu aż 1/3 wszystkich grobów... ciekawy materiał badawczy...
ora et labora et upały (10-15.VIII.2015)
Sobota, 15 sierpnia 2015
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 61.00 | gruntow(n)e: | 5.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dramatyczne, mordercze upały a poza tym nudny tydzień za wyjątkiem motywu z TIRem, któremu na rondzie ładunek wysunął się z naczepy na ziemię (na trawę i na drogę).
A ładunkiem było PIWO w skrzynkach, NIESTETY, większość się uratowała. ;p
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150811/POWIAT17/150819947§ioncat=photostory2
A ładunkiem było PIWO w skrzynkach, NIESTETY, większość się uratowała. ;p
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150811/POWIAT17/150819947§ioncat=photostory2
Gorzupia i elektrownia (bez)wodna ;)
Niedziela, 9 sierpnia 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 37.40 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
"Ochłodziło" się do niespełna 30*C w cieniu, więc zaryzykowałem mały wyjazd.
Bóbr, dziesiąta rzeka w Polsce:

Gorzupia, mała wieś o wielu twarzach, tu najbardziej wiejska i sielska:

W słońcu było do 33*C. Jakoś przeżyłem. ;)
Bóbr, dziesiąta rzeka w Polsce:

Gorzupia, mała wieś o wielu twarzach, tu najbardziej wiejska i sielska:

W słońcu było do 33*C. Jakoś przeżyłem. ;)
Mors nad Morzem Północnym :) (Botany Bay, Broadstairs, Kent, Anglia)
Niedziela, 2 sierpnia 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 1.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: | 0:00 |
Mogłem wziąć monocykl (!) ale się sfrajerowałem. ;)
Pozostało pełzanie brzegiem morza o jakże pięknej nazwie :)

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Fauna nad Morzem Północnym ;) raczej z importu ;) © mors
;p
To był nietypowy obrazek, dominowały blade i otyłe Brytyjki, jak zawsze sporo Polaków i trochę "kolorowych", z debeściarami z krajów arabskich, plażującymi - a jakże w pełnym rynsztunku (niektóre z odkrytymi twarzami a niektóre zasłonięte 100% prócz oczu)...
.

Mors nad Morzem Północnym :) © mors
;p
Pogoda trafiła się jak w lotka, dużo słońca i "aż" 25*C na lądzie.
Na plaży zaś był wiater i pewnie ok. 20*C, czyli relatywnie dużo. ;)
PS. na końcu plaży był kącik nudystów, ale z samymi facetami. ;]
Pozostało pełzanie brzegiem morza o jakże pięknej nazwie :)

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Botany Bay © mors

Fauna nad Morzem Północnym ;) raczej z importu ;) © mors
;p
To był nietypowy obrazek, dominowały blade i otyłe Brytyjki, jak zawsze sporo Polaków i trochę "kolorowych", z debeściarami z krajów arabskich, plażującymi - a jakże w pełnym rynsztunku (niektóre z odkrytymi twarzami a niektóre zasłonięte 100% prócz oczu)...
.

Mors nad Morzem Północnym :) © mors
;p
Pogoda trafiła się jak w lotka, dużo słońca i "aż" 25*C na lądzie.
Na plaży zaś był wiater i pewnie ok. 20*C, czyli relatywnie dużo. ;)
PS. na końcu plaży był kącik nudystów, ale z samymi facetami. ;]
Rowerem do Londynu i z powrotem ;)
Sobota, 1 sierpnia 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 78.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
I to w parę godzin, nieźle, co? ;)
Oczywiście wyjazd nie z PL tylko z pobliskiego Longfield, w dodatku z obeznanymi z Londkiem kuzynkami, bo sam to się nawet Poznania boję. ;D
Od czego by tu zacząć? Może od środka...

Wielki człowiek w wielkim mieście ;) © mors
/nigdy tak na bezczela nie focę, zrobiłem wyjątek, może nie spotkamy się w sądzie ;) /
A teraz chronologicznie. Na przedzie kuzynki. ;p

Omijanie dróg ekspresowych i autostrad przy wjeździe do Londka nawet z GPS bywa trudne - tu: wyjątkowo syfna okolica, zero znaków, zmyłki, krzaki i inne atrakcje © mors

Wjeżdżamy w przedmieścia Londka © mors

W Londynie też kradną © mors
/pod Tesco - jakże swojsko ;)) /
W centrum "miasteczka" trafiamy (nie)zupełnie przypadkowo na paradę rowerów. Nie wiem, ilu było uczestników, ale bez wątpienia w pół godziny zobaczyłem więcej rowerów niż przez 33 lata swego żywota łącznie...
Fajnie, fajnie, ale monocykli to ja tamże nie widziałem, skandal! ;p

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku - przyblokowane pół miasta, czyli ze 3-4 mln ludzi ;) © mors

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku © mors
Byli my jeszcze w wielu różnych miejscach i przybytkach, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje Greenwich.
Musiałem nawiedzić te historyczno-geograficzne miejsce, bo akurat miałem "podróżnicze" skarpetki z różą wiatrów. ;)
Poza tym, na wzgórze wiódł przepiękny (czyli gładki i bardzo stromy) podjazd, po którym płynęła rzeka ludzi i nie wolno podjeżdżać go nawet rowerami. ;p
Da się, nawet jak ociera hamulec tarczowy (całą trasę!) i 4 najniższe przełożenia nie wchodzą. ;p

Na legendarnej granicy półkuli wschodniej i zachodniej :) © mors

Greenwich i widok na Londek właściwy © mors
/w rogu kuzynki ;p /
Wyjazd z tej mieściny wysoce pagórkowaty...

Najlepszy podjazd na wyjeździe z Londka - miałem dużo czasu na zdjęcia ;) © mors
toteż parokrotnie wciągałem (holowałem) jedną, w czym ostatnio mam spore doświadczenie. ;p ;)
A już po chwili sielskie, wiejskie krajobrazy - żniwa na wsiach. Wyglądało to dość szokująco. ;)
PS. Sam bym z centrum nigdy nie wyjechał, chyba że w karetce. ;D
Oczywiście wyjazd nie z PL tylko z pobliskiego Longfield, w dodatku z obeznanymi z Londkiem kuzynkami, bo sam to się nawet Poznania boję. ;D
Od czego by tu zacząć? Może od środka...

Wielki człowiek w wielkim mieście ;) © mors
/nigdy tak na bezczela nie focę, zrobiłem wyjątek, może nie spotkamy się w sądzie ;) /
A teraz chronologicznie. Na przedzie kuzynki. ;p

Omijanie dróg ekspresowych i autostrad przy wjeździe do Londka nawet z GPS bywa trudne - tu: wyjątkowo syfna okolica, zero znaków, zmyłki, krzaki i inne atrakcje © mors

Wjeżdżamy w przedmieścia Londka © mors

W Londynie też kradną © mors
/pod Tesco - jakże swojsko ;)) /
W centrum "miasteczka" trafiamy (nie)zupełnie przypadkowo na paradę rowerów. Nie wiem, ilu było uczestników, ale bez wątpienia w pół godziny zobaczyłem więcej rowerów niż przez 33 lata swego żywota łącznie...
Fajnie, fajnie, ale monocykli to ja tamże nie widziałem, skandal! ;p

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku - przyblokowane pół miasta, czyli ze 3-4 mln ludzi ;) © mors

Parada rowerów w Londku © mors

Parada rowerów w Londku © mors
Byli my jeszcze w wielu różnych miejscach i przybytkach, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje Greenwich.
Musiałem nawiedzić te historyczno-geograficzne miejsce, bo akurat miałem "podróżnicze" skarpetki z różą wiatrów. ;)
Poza tym, na wzgórze wiódł przepiękny (czyli gładki i bardzo stromy) podjazd, po którym płynęła rzeka ludzi i nie wolno podjeżdżać go nawet rowerami. ;p
Da się, nawet jak ociera hamulec tarczowy (całą trasę!) i 4 najniższe przełożenia nie wchodzą. ;p

Na legendarnej granicy półkuli wschodniej i zachodniej :) © mors

Greenwich i widok na Londek właściwy © mors
/w rogu kuzynki ;p /
Wyjazd z tej mieściny wysoce pagórkowaty...

Najlepszy podjazd na wyjeździe z Londka - miałem dużo czasu na zdjęcia ;) © mors
toteż parokrotnie wciągałem (holowałem) jedną, w czym ostatnio mam spore doświadczenie. ;p ;)
A już po chwili sielskie, wiejskie krajobrazy - żniwa na wsiach. Wyglądało to dość szokująco. ;)
PS. Sam bym z centrum nigdy nie wyjechał, chyba że w karetce. ;D
Jazda monocyklem w ruchu lewostronnym :)) (video)
Piątek, 31 lipca 2015
Kategoria Mono, Nielicho
kilosy: | 1.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nie do wiary, ale udało mi się wypożyczyć w Anglii monocykl. :)
Może i powolny i mały, ale za to jaki uniwersalny - jedyny pojazd drogowy, w którym nie istnieje kwestia, po której stronie jest kierownica. ;))
Żeby było zabawniej, pożyczyłem go sobie od męża własnej kuzynki - stał sobie 9 lat i się tylko kurzył (monocykl, nie jegomość).
Czy rower ma prawo jechać wstecz? :)
/to żółte w tle to długie zbocze wzgórza pokryte zbożem rozmaitem ("Long-field""/
A to jeszcze bardziej mi się podoba: nienormalny rower w nienormalnym ruchu drogowym udaje normalnego uczestnika ruchu i wymusza normalne zachowania samochodziarzy. ;)
Ponadto serwisowałem (i testowałem) 3 rowery kuzynek, którymi nazajutrz mieliśmy jechać na nielichą wycieczkę...

Byłem też w drewnianym kościółku krytym strzechą(!) gdzie czarny ksiądz miał białą sutannę, czyli odwrotne niż u nas, ;))
(starsze Panie oczywiście z dedykacją dla Starszejpani ;) )
Może i powolny i mały, ale za to jaki uniwersalny - jedyny pojazd drogowy, w którym nie istnieje kwestia, po której stronie jest kierownica. ;))
Żeby było zabawniej, pożyczyłem go sobie od męża własnej kuzynki - stał sobie 9 lat i się tylko kurzył (monocykl, nie jegomość).
Czy rower ma prawo jechać wstecz? :)
/to żółte w tle to długie zbocze wzgórza pokryte zbożem rozmaitem ("Long-field""/
A to jeszcze bardziej mi się podoba: nienormalny rower w nienormalnym ruchu drogowym udaje normalnego uczestnika ruchu i wymusza normalne zachowania samochodziarzy. ;)
Ponadto serwisowałem (i testowałem) 3 rowery kuzynek, którymi nazajutrz mieliśmy jechać na nielichą wycieczkę...

Byłem też w drewnianym kościółku krytym strzechą(!) gdzie czarny ksiądz miał białą sutannę, czyli odwrotne niż u nas, ;))
(starsze Panie oczywiście z dedykacją dla Starszejpani ;) )

Drzewne Bramy, ocenzurowane mapy, nudyści itp. (zachodni Kent, UK)
Czwartek, 30 lipca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 21.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Plany zasadnicze były dwa: Tamiza prawie u ujścia (poniżej Londka) i wjazd do Londka maksymalnie lokalną drogą (przez pola i przysiołki).
Oba plany udały się PRAWIE (tak to jest, jak czasu mało a map "nauczyłem się" na pamięć...), ale choć krótko, było całkiem ciekawie...:
Wg Google w okolicy tego domku nie ma niczego, choć jest (widmo?)

Urocza chałupa. A.D. 1414 ?!? © mors
Później parafia Fasola (Bean). Tamże:

Volvo 120 Amazon Coupe © mors

Volvo 120 Amazon Coupe © mors
Później zjechałem sobie na autostradę A2 (rowerem!) ;D tzn. przed samą autostradą zawróciłem - oczywiście pieszo i po zakrzaczonym poboczu (zjazdy są jednokierunkowe i samochody walą całą szerokością). ;p
Później miała być Roman Road - dedykacja dla R83, ale nie było bo zwinęli tabliczkę. Albo drogę. ;p
Następnie byłem już całkiem blisko Tamizy i jej ujścia, ale zawróciłem. ;p

Chyba coś rozkopali ;) © mors

Tamiza prawie zdobyta (w tle Most im. Królowej E. II na dolnej Tamizie) © mors
Planowane podlondyńskie wiochy jadły mi już z ręki, ale utknąłem w Stumilowym lesie ;)) na wielce odludnej drodze wzdłuż grzbietu długiego wzgórza. Miejscami było widać pola ze zbożem rozmiatem, a na horyzoncie zdarzeń - Londek. Fajno.
Zazwyczaj lokalne drogi w hrabstwie Kent są zakrzaczone maksymalnie, ale ta, zgodnie z nazwą, jest zakrzaczona nawet od góry.

Three Gates Road © mors

Three Gates Road © mors

- na żywo wyglądało to jeszcze lepiej!
Bardzo przyjemny (zjazd powrót) do Valley Road (nazwa trochę przesadzona, ale tylko trochę - klimaty prawie jak w naszym Poroninie w kierunku na Bukowinę Tatrz. :) ).
Tamże tajemnicza droga (jedyna nieutwardzona jaką widziałem w Anglii), którą Google najwyraźniej ocenzurowało :O
Oczywiście są to dedykacje dla coponiektórych Czytelniczek. ;p;p

Pennis Lane. Bez komentarza © mors
A na jej końcu...

Pennis House. Bez komentarza © mors
Uciekałem aż się kurzyło. ;D
Dodać jeszcze można, że opodal jest duży ośrodek dla nudystów i to takich "raczej niegrzecznych". :>
Uprzedzając pytania - nie miałem czasu i pieniędzy ;p wróciłem, bo wieczerzało, a kuzynka jechała zaraz (last minute) do miasta wybierać rower ("taki żebym mogła dojeżdżać do Londynu do pracy :O i żeby można było na nim wystartować w thriatlonie :> ). Oczywiście się przydałem. ;p
Powrót z udanych zakupów, przez wspomniany już acz nienawiedzony "mostek":

Na moście Elżbiety II © mors
;p
Oba plany udały się PRAWIE (tak to jest, jak czasu mało a map "nauczyłem się" na pamięć...), ale choć krótko, było całkiem ciekawie...:
Wg Google w okolicy tego domku nie ma niczego, choć jest (widmo?)

Urocza chałupa. A.D. 1414 ?!? © mors
Później parafia Fasola (Bean). Tamże:

Volvo 120 Amazon Coupe © mors

Volvo 120 Amazon Coupe © mors
Później zjechałem sobie na autostradę A2 (rowerem!) ;D tzn. przed samą autostradą zawróciłem - oczywiście pieszo i po zakrzaczonym poboczu (zjazdy są jednokierunkowe i samochody walą całą szerokością). ;p
Później miała być Roman Road - dedykacja dla R83, ale nie było bo zwinęli tabliczkę. Albo drogę. ;p
Następnie byłem już całkiem blisko Tamizy i jej ujścia, ale zawróciłem. ;p

Chyba coś rozkopali ;) © mors

Tamiza prawie zdobyta (w tle Most im. Królowej E. II na dolnej Tamizie) © mors
Planowane podlondyńskie wiochy jadły mi już z ręki, ale utknąłem w Stumilowym lesie ;)) na wielce odludnej drodze wzdłuż grzbietu długiego wzgórza. Miejscami było widać pola ze zbożem rozmiatem, a na horyzoncie zdarzeń - Londek. Fajno.
Zazwyczaj lokalne drogi w hrabstwie Kent są zakrzaczone maksymalnie, ale ta, zgodnie z nazwą, jest zakrzaczona nawet od góry.

Three Gates Road © mors

Three Gates Road © mors

- na żywo wyglądało to jeszcze lepiej!
Bardzo przyjemny (zjazd powrót) do Valley Road (nazwa trochę przesadzona, ale tylko trochę - klimaty prawie jak w naszym Poroninie w kierunku na Bukowinę Tatrz. :) ).
Tamże tajemnicza droga (jedyna nieutwardzona jaką widziałem w Anglii), którą Google najwyraźniej ocenzurowało :O
Oczywiście są to dedykacje dla coponiektórych Czytelniczek. ;p;p

Pennis Lane. Bez komentarza © mors
A na jej końcu...

Pennis House. Bez komentarza © mors
Uciekałem aż się kurzyło. ;D
Dodać jeszcze można, że opodal jest duży ośrodek dla nudystów i to takich "raczej niegrzecznych". :>
Uprzedzając pytania - nie miałem czasu i pieniędzy ;p wróciłem, bo wieczerzało, a kuzynka jechała zaraz (last minute) do miasta wybierać rower ("taki żebym mogła dojeżdżać do Londynu do pracy :O i żeby można było na nim wystartować w thriatlonie :> ). Oczywiście się przydałem. ;p
Powrót z udanych zakupów, przez wspomniany już acz nienawiedzony "mostek":

Na moście Elżbiety II © mors
;p
Istead Rise (Kent, UK) - podjazdowe łowy
Środa, 29 lipca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 11.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zarekomendowano mi, że najbliższa mocno pagórkowata (ponoć aż do przesady ;) ) parafia to Istead Rise i że to blisko, a akurat na tyle tylko miałem czasu.
Trasa: Długopole (Longfield), Długopole Górka (Longfield Hill), Istead Ride, Nowa Stodoła (New Barn), Długopole (L.). Swojskie nazwy i swojskie widoczki, czułem się prawie jak na Podkarpaciu. :)

Swojskie klimaty w hrabstwie Kent © mors

Typowa droga lokalna w Kent © mors

Zabytkowe chałupy w Kent © mors

... i liczne stare drzewokrzewy (chyba cisy) © mors
Przed wycieczką był jednak jeszcze przejazd samochodem do Hartley, tamże "podkarpacki" kościółek...

Przedpotopowy kościółek w Hartley (rzymskokatolicki) © mors
...i plac zabaw, gdzie oprócz dzieci swojej kuzynki huŹdałem i karuzelowałem dziecko jakiejś Angielki, które oczywiście chciało to co inni. ;]
Angielka była nawet normalna, przynajmniej jak na Angielkę ;) za to nie jest normalny mój angielski, więc za wiele jej nie naściemniałem. ;)))
A po południu rower (samotnie):
to poniżej z dedykacją dla barklu ;)

Prorowerowe spowalniacze ruchu © mors
a resztę dedykuję głównie sobie, haha ;)

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors
Bardzo przyjemna osada. :)
Także pogoda dopisała, albowiem było chmurno, chłodno i cały czas wiało. :) Jak zwykle. :)
A tu, z przekory, przebłysk słońca. Aż dziwnie. ;)

Swojskie klimaty w hrabstwie Kent © mors
PS. przejechałem ok. 11, tylko nie wiem czego (km czy mil). ;]
Trasa: Długopole (Longfield), Długopole Górka (Longfield Hill), Istead Ride, Nowa Stodoła (New Barn), Długopole (L.). Swojskie nazwy i swojskie widoczki, czułem się prawie jak na Podkarpaciu. :)

Swojskie klimaty w hrabstwie Kent © mors

Typowa droga lokalna w Kent © mors

Zabytkowe chałupy w Kent © mors

... i liczne stare drzewokrzewy (chyba cisy) © mors
Przed wycieczką był jednak jeszcze przejazd samochodem do Hartley, tamże "podkarpacki" kościółek...

Przedpotopowy kościółek w Hartley (rzymskokatolicki) © mors
...i plac zabaw, gdzie oprócz dzieci swojej kuzynki huŹdałem i karuzelowałem dziecko jakiejś Angielki, które oczywiście chciało to co inni. ;]
Angielka była nawet normalna, przynajmniej jak na Angielkę ;) za to nie jest normalny mój angielski, więc za wiele jej nie naściemniałem. ;)))
A po południu rower (samotnie):
to poniżej z dedykacją dla barklu ;)

Prorowerowe spowalniacze ruchu © mors
a resztę dedykuję głównie sobie, haha ;)

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors

Podjazdy w Isted Rise © mors
Bardzo przyjemna osada. :)
Także pogoda dopisała, albowiem było chmurno, chłodno i cały czas wiało. :) Jak zwykle. :)
A tu, z przekory, przebłysk słońca. Aż dziwnie. ;)

Swojskie klimaty w hrabstwie Kent © mors
PS. przejechałem ok. 11, tylko nie wiem czego (km czy mil). ;]
Siedemdębów (Sevenoaks) - pierwsza samodzielna jazda po Anglii
Wtorek, 28 lipca 2015
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 43.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Nie ukrywam, że miałem wahania wjeżdżając na skrzyżowania, trochę się częsłem przed każdym przęsłem, miałem obawy, jak pójdą sprawy...
Najgorszy był oczywiście pierwszy raz (rondo, prawoskręt), ale przestawiłem się łatwo (o dziwo, po powrocie do kraju nic mnie nie kusiło do jazdy "na odwrót").
Dla bezpieczeństwa i spokoju ducha trasa w miarę możliwości po małych, spokojnych wioskach.
Było ciekawie: malownicze, wąziutkie drogi w ciasnych, krzewiastych wąwozach i rozliczne wzgórza, przeróżnego sortu. ;)
I przede wszystkim cisza i spokój - zdecydowanie wolę to, niż zaganiany Londyn.
Czas na zdjęcia... po ponad pół roku :) coś tam jeszcze pamiętam. ;p

Uwaga, Starsi Państwo! (Anglia) © mors
Z daleka to wyglądało jak "uwaga, ostry zakręt!". ;)

Dedykacja dla naszego mistrza chlapaczy: koniowóz z chlapaczem z końskich ogonów :) © mors
.
"Powiatowa" droga o nazwie "Ulica". :)

.
Standard w hrabstwie (powiecie) Kent:

Takie widowiskowe tunele też są częste, ale to już raczej na "zapomnianych" drogach "gminnych"

"Miękkie" ograniczenie:

Nie zakaz, a sugestia © mors

Nachylenia czasami podawane w procentach, a czasami jako proporcje © mors

Angielskie odludzia © mors

Typowe Kentowskie stare spichlerze, bodajże na chmiel © mors
Nasi oczywiście są wszędzie, nawet na wioskach. Są, a nawet ubogacają swoją spuścizną...

.
Wielce urokliwy Otford (ni to wieś, ni miasto), gdzie czas płynie naprawdę wolno:

Otford, urokliwe centrum © mors
"The idyllic traffic island in the village of Otford, is also the only circular junction in the UK to have been granted listed status."
hę?
Epicka mozaika tamże:

Mozaika w Otford, części 1-4 © mors

Mozaika w Otford, cz. 5 (ost.) © mors

Podjazdów do wyboru, do koloru © mors

Tym razem procenty © mors

Składanie lusterek podczas mijanki © mors

Przyroda w Kent © mors

Prowokator lub szaleniec ;) Chyba jedyne śmieci, jakie widziałem © mors

Badyle ;) © mors
I wiele innych. ;p
100% ludzi, którym ustępowałem na tych wąskich drogach - dziękowało rękami, nogami i uśmiechami. Aż dziwnie. ;)
Albo gdy na skrzyżowaniach dobywałem map - zawsze ktoś pytał, czy potrzebuję pomocy. Zbywałem ich, że nie potrzebuję, coby się nie skapli, jak marny jest mój angielski. :))
Wróciłem, o dziwo, cały i zdrowy. Chociaż na parkingu pod dużym marketem ktoś chciał mnie rozjechać i do teraz nie wiem, czy miał rację. ;)
PS. łącznie przejeździłem tego lata po Anglii ok. 157km, z czego kilkanaście km po drugiej (zachodniej) półkuli. ;)
Nie za wiele, ale i tak więcej, niż na wszystkich obczyznach do tej pory łącznie.
Najgorszy był oczywiście pierwszy raz (rondo, prawoskręt), ale przestawiłem się łatwo (o dziwo, po powrocie do kraju nic mnie nie kusiło do jazdy "na odwrót").
Dla bezpieczeństwa i spokoju ducha trasa w miarę możliwości po małych, spokojnych wioskach.
Było ciekawie: malownicze, wąziutkie drogi w ciasnych, krzewiastych wąwozach i rozliczne wzgórza, przeróżnego sortu. ;)
I przede wszystkim cisza i spokój - zdecydowanie wolę to, niż zaganiany Londyn.
Czas na zdjęcia... po ponad pół roku :) coś tam jeszcze pamiętam. ;p

Uwaga, Starsi Państwo! (Anglia) © mors
Z daleka to wyglądało jak "uwaga, ostry zakręt!". ;)

Dedykacja dla naszego mistrza chlapaczy: koniowóz z chlapaczem z końskich ogonów :) © mors
.
"Powiatowa" droga o nazwie "Ulica". :)

.
Standard w hrabstwie (powiecie) Kent:

Takie widowiskowe tunele też są częste, ale to już raczej na "zapomnianych" drogach "gminnych"

"Miękkie" ograniczenie:

Nie zakaz, a sugestia © mors

Nachylenia czasami podawane w procentach, a czasami jako proporcje © mors

Angielskie odludzia © mors

Typowe Kentowskie stare spichlerze, bodajże na chmiel © mors
Nasi oczywiście są wszędzie, nawet na wioskach. Są, a nawet ubogacają swoją spuścizną...

.
Wielce urokliwy Otford (ni to wieś, ni miasto), gdzie czas płynie naprawdę wolno:

Otford, urokliwe centrum © mors
"The idyllic traffic island in the village of Otford, is also the only circular junction in the UK to have been granted listed status."
hę?
Epicka mozaika tamże:

Mozaika w Otford, części 1-4 © mors

Mozaika w Otford, cz. 5 (ost.) © mors

Podjazdów do wyboru, do koloru © mors

Tym razem procenty © mors

Składanie lusterek podczas mijanki © mors

Przyroda w Kent © mors

Prowokator lub szaleniec ;) Chyba jedyne śmieci, jakie widziałem © mors

Badyle ;) © mors
I wiele innych. ;p
100% ludzi, którym ustępowałem na tych wąskich drogach - dziękowało rękami, nogami i uśmiechami. Aż dziwnie. ;)
Albo gdy na skrzyżowaniach dobywałem map - zawsze ktoś pytał, czy potrzebuję pomocy. Zbywałem ich, że nie potrzebuję, coby się nie skapli, jak marny jest mój angielski. :))
Wróciłem, o dziwo, cały i zdrowy. Chociaż na parkingu pod dużym marketem ktoś chciał mnie rozjechać i do teraz nie wiem, czy miał rację. ;)
PS. łącznie przejeździłem tego lata po Anglii ok. 157km, z czego kilkanaście km po drugiej (zachodniej) półkuli. ;)
Nie za wiele, ale i tak więcej, niż na wszystkich obczyznach do tej pory łącznie.
Mors w wielkim mieście (rowerem i pieszo po Londku)
Niedziela, 26 lipca 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 3.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Londek jak to Londek. ;)
Jak wiadomo, angielskie lato nie przypomina lata, a kobiety - kobiet. ;D
To pierwsze to mnie oczywiście cieszy. ;)
Były sklepy rowerowe z rowerkami za 15.OOO Ł (9O.OOO PLN), były sRolls-sRoyce`y, były trakty turystyczne wypełnione w 180% (piesi na ulicach), królewna E2 też ponoć była ale się nie pokazała, było dużo wiatru i chmur a mało słońca (wiedziałem, gdzie uciekać przed polskim latem :) ), 40% tłumów nadawało po angielsku i tyle samo po polsku :) i inne takie obserwancje...
W sobotę dreptanie plus klasyczny piętrus:

Widoki zupełnie jak z Żyrafy ;)
Ciekawe rowery też się trafiały...

Ośmioosobowe rowery w Londku © mors
... ale nie widziałem ani jednego monocykla! :(
Gratis: kot w wielkim mieście ;)

A w niedzielę jeździli my z bratem na wypożyczakach po opustoszałym (epi)centrum finansowym (Canary Wharf).
Niniejszym półkula zachodnia rowerowo zaliczona, czyli mam już obie. ;)
No i pierwsza jazda po lewej stronie... łatwe, ale tylko do pierwszego skrzyżowania, po którym zgłupiałem i odbiłem na prawo. ;]
Na szczęście jechał "tylko" jeden samochód. ;p

/na zdjęciu brother ;) /
Dystans na oko :/ cięgiem lało i więcej się nie dało/ nie chciało.
PS. a tak kończą monocykliści w Londku xD

more:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-3102358/Amazing-moment-100-people-lift-double-decker-bus-trapped-unicyclist-collision-east-London.html
Jak wiadomo, angielskie lato nie przypomina lata, a kobiety - kobiet. ;D
To pierwsze to mnie oczywiście cieszy. ;)
Były sklepy rowerowe z rowerkami za 15.OOO Ł (9O.OOO PLN), były sRolls-sRoyce`y, były trakty turystyczne wypełnione w 180% (piesi na ulicach), królewna E2 też ponoć była ale się nie pokazała, było dużo wiatru i chmur a mało słońca (wiedziałem, gdzie uciekać przed polskim latem :) ), 40% tłumów nadawało po angielsku i tyle samo po polsku :) i inne takie obserwancje...
W sobotę dreptanie plus klasyczny piętrus:

Widoki zupełnie jak z Żyrafy
Ciekawe rowery też się trafiały...

Ośmioosobowe rowery w Londku © mors
... ale nie widziałem ani jednego monocykla! :(
Gratis: kot w wielkim mieście ;)

A w niedzielę jeździli my z bratem na wypożyczakach po opustoszałym (epi)centrum finansowym (Canary Wharf).
Niniejszym półkula zachodnia rowerowo zaliczona, czyli mam już obie. ;)
No i pierwsza jazda po lewej stronie... łatwe, ale tylko do pierwszego skrzyżowania, po którym zgłupiałem i odbiłem na prawo. ;]
Na szczęście jechał "tylko" jeden samochód. ;p

/na zdjęciu brother ;) /
Dystans na oko :/ cięgiem lało i więcej się nie dało/ nie chciało.
PS. a tak kończą monocykliści w Londku xD

more:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-3102358/Amazing-moment-100-people-lift-double-decker-bus-trapped-unicyclist-collision-east-London.html