thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:480.63 km (w terenie 38.93 km; 8.10%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maksymalna prędkość:31.80 km/h
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:10.45 km
Więcej statystyk

Koniec świata .. i początek nowego :D (Warszawa, cz. 2)

Czwartek, 20 grudnia 2012
kilosy:4.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo
W czwartek (znów) klikanie do 3 nad ranem z moją największą (sic!) fanką ;) pakowanie się do 4 rano (mistrzostwo organizacji! ;) ) 2 godzinki spania i o 6 do pracy o_O i tu powstały 4 km - reszta zdecydowanie nie była rowerowa.
Bezpośrednio po pracy wyjazd do Wawki.. dzięki korkom spóźniłem się na przesiadkę PKS/PKP, przez co 550km zajęło mi 15 godzin.. ale warto było. :)
W Wawie byłem 21.12.2012, i faktycznie, był to koniec pewnego świata.. i początek nowego ;) ale to już nie jest historia na BS. ;))

Prawdopodobnie jutro Wa-wa.. ;)

Środa, 19 grudnia 2012
kilosy:10.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo

Kumulacja otępiałych ludzi, wciąż asfaltują drogi, rozwiązanie wielodniowej zgryzoty, rekolekcje :)

Wtorek, 18 grudnia 2012
kilosy:12.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo

MUni is back ;)

Poniedziałek, 17 grudnia 2012
kilosy:0.50gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho
No w końcu założyłem "agresywną" oponę MTB/MUni i przykręciłem "górę". ;)
Pamiętam, jak rok temu się męczyłem na niej - przy niskim ciśnieniu koło "pływało" względem opony, i ledwo jechałem po płaskim.
A teraz? Zmrożony, grząski śnieg, koleiny i inne takie - może nie lekko, ale skutecznie.
A jaka trakcja! Niskie ciśnienie, bieżnik a'la kopaczka i 100% masy przypadającej na koło napędowe - jednokołowy czołg! :)

Łożysko po tzw. sezonie..
Łożysko monocykla po tzw. sezonie © mors

słabo osłonięte, ale niewiele ucierpiało. A to białe na szprychach, to niestety nie szron, tylko sól.. :/
A MUni, jakie jest, każdy widzi (w profilu):
Domorosłe MUNI (MountainUNIcycle) © mors

Ponawiam zagadkę z zeszłego roku: czemu samo tak ładnie stoi? :)

D-P.. i jak najszybciej do domu..

Poniedziałek, 17 grudnia 2012
kilosy:8.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
..by odebrać.. Savil. :)) Zdążyłem w samą porę, akurat listonoszka podjechała.
Prezentacja, wbrew cenzurze ;)
Savil na Ostatecznym Kole ;) © mors

Przydługie, ale pasują. ;)

PS. można też kupić Morsa:
2 Morsy pilnują mi roweru! ;D © mors

/garaż w pracy/

Ostateczne ochraniacze ;)

Niedziela, 16 grudnia 2012
kilosy:0.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Zawsze mnie rozwalały ceny wszelakich ochraniaczy, kasków, itp., ale nigdy dotąd nie widziałem potrzeby ich zakładania.
O.K. niszczy wszystko, a najchętniej obciera wewnętrzne części nóg - już przy letniej, gładkiej oponce miałem otarcia do krwi.
Po założeniu agresywnej opony MTB (w tym przypadku raczej MUni*), czułem się jak kłoda w pile. ;)
A że potrzeba matką McGayverów.. ;)
Bezkosztowy, recyklingowy, ostateczny ochraniacz przed ostatecznym MUni ;) © mors

Działa! :) Chroni przed otarciami i zapewnia odpowiedni poślizg.

Założenie szerszej opony też działa - "jazda" jest znacznie "łatwiejsza", chociaż nadal nie można nazwać tego jazdą ani łatwością. ;)

*MUni - Mountain Unicycle, ale to już, mam nadzieję, każdy pamięta. ;p
Na górskie O.K. jeszcze nie wymyślono nazwy... może Ultimate MUni (UMU)?

do kościoła (na 2 kołach - za śnieżnie na mono wśród samochodów) ;p

Niedziela, 16 grudnia 2012
kilosy:1.65gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
I znów zostawiłem kluczyk w zapinaniu xD

Karambol, którego nie było i Huragan w deszczu i wietrze

Sobota, 15 grudnia 2012
kilosy:43.34gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
"Pokazywali" w radio, że niedaleko mnie odbył się karambol na 13 blachosmrodów i że nikt nie ucierpiał, więc można się z nich ponabijać. ;)
Inaczej bym się chyba nie ruszył, bo padało i straszna chlapa była... chociaż nie, chciałem też "dokopać" takiej jednej foczce bo się tej zimy zawzięła. ;)
Miły akcent:
Huragan w KS Huragan ;) © mors

Romet-Chinometr trochę mnie zaskoczył, bo że plecy mało błoci i nawadnia, to jeszcze rozumiem - cienka opona i mały bieżnik. Ale żeby napęd po 43 km w chlapie, wodzie i piasku był prawie czysty?! Miła niespodzianka. :]
Ślady po karambol(ik)u © mors

Doliczyłem się tylko 5 śladów samochodów w rowach, wszystkie już uprzątnięte (samochody, nie ślady).
Ponadto na długości ponad 100m pobocza były upstrzone tłuczonymi światłami, co dawało nawet jakąś tam mozaikę, wpisując się niejako w nastrój połowy grudnia. ;)
Pomyślałem, ze chyba nigdy nie zrobiłem żadnego zdjęcia z obcym rowerem na tle mojego ;) © mors

Jedyny rowerzysta na 43km trasie! :/

Jakoś strasznie ciepło się jechało, mimo wiatru, przelotnych deszczy, głodnej paszczy (myślałem, że mam kasiorę - przykra niespodzianka pod wiejskim sklepem) tudzież pomimo wody i śniegu w butach (jakieś 30 km tak przejechałem).
+3,5*C - więcej nie trzeba. ;)

Ostateczne Koło, aż nogi zabolOM ;)

Piątek, 14 grudnia 2012
kilosy:0.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Mniej mazgania się, a więcej treningu - i są efekty: dystanse po 20-25 cm.. ;]
I stójki, po 1, 2 a nawet 3 sekundy. ;]

Obawiam się, że dalszego postępu jednak nie będzie - te dystanse udają się wyłącznie wtedy, gdy jedno pedało jest (mniej-więcej) na dole. Gdy korby są poziomo - nie ma bata!

Efekt rozgrzewająco-męczący jest zabójczy - muszę robić przerwy co minutę (cały czas ostra walka prawo-lewo).

Pierwsza ofiara stanu wojennego - wersja prawdziwa

Piątek, 14 grudnia 2012
kilosy:12.50gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo
Tym razem wpis poważny, bo raz - ile można niepoważne ;) a dwa, że rocznica (day after ;) ).
W Sieci można "dowiedzieć się" trzech różnych nazwisk w trzech różnych okolicznościach.
Niestety, prawdziwa historia nie jest ani trochę patetyczna, a wręcz jest kuriozalna.
Otóż, o czym mało kto wie, pierwszą ofiarą był.. żołnierz LWP, jadący czołgiem z "odsieczą" z Żagania do Wrocławia (160km czołgami po drogach?!).
Była noc, mgła, gołoledź i zakręt z śliską kostką. O ten:
Zakręt, na którym wszystko się zaczęło ;) © mors

Nagły skręt przed wyskakującą z naprzeciwka ciężarówką, poślizg i "dachowanie" czołgu w rzece (kanał rzeki Czerna) - na wieżyczce stał żołnierz..
Tu dachował czołg.. © mors


O samym stanie wojennym nie dywaguję - skoro historycy nie są zgodni (a może nie chcą..), to skąd "zwykli" ludzie mają mieć wiedzę (np. o zmobilizowanych ruskich pod granicą) by oceniać? A (prawie) każdy swoje zdanie ma..
/to trochę coś jak z mono, większość nawet koło niego nie stała, ale i tak "wiedzą", czy to łatwe czy trudne/

Ponadto foty z przejazdu:
Przedszkole z zabójczym gankiem (?) © mors

Ech, detale! © mors

Dlaczego współcześnie nikomu się tak nie chce dłubać..?

I dalej:
Na oklep, drogą pod krajową dwunastką © mors

Żuczek też robi klimat ;) © mors

Miasto, i to nawet powiatowe. ;)

PS. Żuk nietypowy, bo na "bliźniakach".