thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Pierwsza ofiara stanu wojennego - wersja prawdziwa

Piątek, 14 grudnia 2012
kilosy:12.50gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo
Tym razem wpis poważny, bo raz - ile można niepoważne ;) a dwa, że rocznica (day after ;) ).
W Sieci można "dowiedzieć się" trzech różnych nazwisk w trzech różnych okolicznościach.
Niestety, prawdziwa historia nie jest ani trochę patetyczna, a wręcz jest kuriozalna.
Otóż, o czym mało kto wie, pierwszą ofiarą był.. żołnierz LWP, jadący czołgiem z "odsieczą" z Żagania do Wrocławia (160km czołgami po drogach?!).
Była noc, mgła, gołoledź i zakręt z śliską kostką. O ten:
Zakręt, na którym wszystko się zaczęło ;) © mors

Nagły skręt przed wyskakującą z naprzeciwka ciężarówką, poślizg i "dachowanie" czołgu w rzece (kanał rzeki Czerna) - na wieżyczce stał żołnierz..
Tu dachował czołg.. © mors


O samym stanie wojennym nie dywaguję - skoro historycy nie są zgodni (a może nie chcą..), to skąd "zwykli" ludzie mają mieć wiedzę (np. o zmobilizowanych ruskich pod granicą) by oceniać? A (prawie) każdy swoje zdanie ma..
/to trochę coś jak z mono, większość nawet koło niego nie stała, ale i tak "wiedzą", czy to łatwe czy trudne/

Ponadto foty z przejazdu:
Przedszkole z zabójczym gankiem (?) © mors

Ech, detale! © mors

Dlaczego współcześnie nikomu się tak nie chce dłubać..?

I dalej:
Na oklep, drogą pod krajową dwunastką © mors

Żuczek też robi klimat ;) © mors

Miasto, i to nawet powiatowe. ;)

PS. Żuk nietypowy, bo na "bliźniakach".

Komentarze
U mnie w okolicy też ciekawe Żuki jeżdżą :)

http://4kolka.info/2010/08/24/zukieta-v8-potwor-od-monter-garaz/
Goofy601
- 16:25 środa, 19 grudnia 2012 | linkuj
Z tą dłubaniną w dawnym budownictwie to bym nie przesadzał. Prefabrykacja to nie jest wynalazek lat 60. czy 70. XX wieku. W końcu XIX wieku budowniczy, czyli obecny architekt i najczęściej w tamtym czasie kierownik budowy, mógł dysponować np. produkowanymi seryjnie gipsowymi lub żeliwnymi odlewami naczółków, wolut i innych detali stosowanych do wykończenia elewacji.

Żuk z osiami i napędem od Transita miał zapas mocy.
Pomysł przypomina mi opowieści o jakimś eksperymentującym posiadaczu Syreny z podwarszawskiego Otwocka, który wkładał do niej różne ciekawe silniki o znacznie większej mocy niż dwusuw z motopompy. A potem doprowadzał do szału posiadaczy co sprawniejszych zachodnich samochodów :-))

WrocNam - biorąc pod uwagę czas, to załadunek wyposażenia jednostki na platformy zajął by kilka godzin. A w tym czasie jadąc bezpośrednio można już dotrzeć na miejsce. Większość jednostek wojskowych była postawiona do alarmu w sobotę 12 grudnia wieczorem. Co pozwalało im dotrzeć na miejsce gdzieś w środku nocy. W każdym razie w Warszawie mniej więcej przed wschodem słońca jakoś się już wojsko rozmieściło. I poszło im chyba sprawniej niż milicji, która niektóre obiekty obsadziła na dobre dopiero w południe 13 grudnia (np. siedzibę regionu Mazowsze "Solidarności")

Patrząc na zdjęcie mostu i dość strome brzegi kanału to nawet bez poślizgu wystarczy nie zauważyć zakrętu aby się zwalić do wody.
oelka
- 02:25 poniedziałek, 17 grudnia 2012 | linkuj
Co do dłubaniny, to zważmy, że teraz prawie wszystko maszyny robią "same", a wtedy prawie nic nie robiły - budowlańcy zyskali mnóstwo czasu i sił, a inwestorzy - czasu i pieniędzy (opłacenie roboczogodzin)! Czyli wychodzi, że to teraz powinno się dłubać. :)

Czołg w poślizgu - może i możliwe, chociaż nie można wykluczyć, że to tylko bajeczka pijanego operatora czołgu. ;)
No i że mgła była sztuczna. ;)

Żuk do niedawna jeździł, i to dziarsko - cały napęd, od silnika po bliźniaki, miał bodajże z Transita - śmigał lekko z dużymi ładunkami (osobliwy widok).
Pojeździł chyba pół roku, (nie)poszedł na alegro, a teraz stoi i kontempluje. ;)
Osobiście wolę "kobiece kształty" ;p (Nysa, Syrena, Autosan H-9).

Wroc - jest jedna wzmianka w Sieci, a o tych trzech różnych "pierwszych" ofiarach napisałem już w drugim zdaniu wpisu. ;)
mors
- 23:19 niedziela, 16 grudnia 2012 | linkuj
Słyszałem o BWPie gąsienicowym, który przewrócił się na bok na poligonie w Biedrusku. Latem, na piachu, przy ostrym skręcie i zablokowanej gąsienicy. To miało miejsce w połowie lat 90-tych. Jeśli tu kierowca zbyt gwałtownie skręcił, to też mógł się wywalić na bok, a potem dachowanie do rowu. Przy skręcie i tak trzeba blokować jedną gąsienicę.
romulus83
- 18:05 niedziela, 16 grudnia 2012 | linkuj
Rzeczywiście - przeszukałem trochę stron w necie i nie znalazłem żadnej wzmianki o opisanym przez Ciebie incydencie.
Co ciekawe, mamy trzy co najmniej "pierwsze" ofiary stanu wojennego.
WrocNam
- 06:28 niedziela, 16 grudnia 2012 | linkuj
160 km na gąsienicach po drogach jak najbardziej możliwe - nikt się wtedy nie przejmował stanem dróg, a przerzucenie takiej ilości sprzętu koleją zajęłoby bardzo dużo czasu i przy rozwinięciu operacji, jaką było wprowadzenie stanu wojennego niemożliwe chyba ze względu na ilość sprzętu (wagonów i ramp) oraz konieczność dość skrytego działania.
Rodzice opowiadali jak po głównej ulicy mojego rodzinnego miasta szły kolumny czołgów mające powstrzymać robotników w Hucie Katowice.
A wpadnięcie w poślizg czołgu może rzeczywiście mało prawdopodobny, ale możliwy patrząc na nawierzchnię drogi (pewnie jeszcze pamiętającą Niemca) - mała przyczepność na kostce, trochę lodu i przy prędkości przelotowej czołgu (chyba coś koło 50 km/h) wszystko jet możliwe [szczególnie, że kierowca w czołgu nie widzi zbyt dużo ;-)].
Po dzisiejszej opowieści i rzeczach pokazanych na zdjęciach, ciśnie się na usta (pod palce) hasło - "Żagań-tu wszystko jest możliwe!"
WrocNam
- 06:16 niedziela, 16 grudnia 2012 | linkuj
Ciekawe jaki to był faktycznie czołg czyli T55 lub T72, czy raczej transportery gąsienicowy BWP-1, czy też co chyba najbardziej prawdopodobne - kołowy SKOT?
Bo jakoś poślizg pojazdu gąsienicowego wydaje się mniej prawdopodobny.

Żuk z kołami bliźniaczymi z tyłu to ciekawostka. Ciekawe jaki most napędowy posiada?
oelka
- 21:27 sobota, 15 grudnia 2012 | linkuj
Dachowanie czołgiem? o.0 A ja myślałam, że kolega dachujący rikszą jest zdolny...

Dłubanina kosztuje, a ludzi i tak nie stać na mieszkanie.
Savil
- 20:47 sobota, 15 grudnia 2012 | linkuj
Sądzę, że racze siedział. Nie byłem pancerniakiem, ale nie sądzę, aby w wierzyczce dało się stać. Mur pruski ładnie się komponuje z przeszklonym dołem. Nie chce się dłubać, bo koszta. Chyba, że jest się samorobem, ale nie każdy własnymi silami się decyduje na wszystko w budowlance. No i oczywiście wszystko zależy od inwestora i architekta. Jak się zdecydujesz kiedyś coś budować niech NetBet łojciec samorobów czuwa nad Tobą :)
romulus83
- 20:30 sobota, 15 grudnia 2012 | linkuj
Żuk to jest to! To legenda polskich szos i esencja rodzimej mysli motoryzacyjnej :) Moje ulubione to są te z plandeką.
lukasz78
- 20:27 sobota, 15 grudnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!