thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Kaszebszczi jeziora, kaszebszczi las... zagubią Was... :)

Piątek, 6 października 2017
kilosy:87.14gruntow(n)e:7.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Wprzódy pozwiedzalem "nasze" Bolszewo i okolice jego. Niesamowita wies - ok. 8k mieszkancow i caly czas intenywnie sie rozbudowuje. Maja nawet wlasna galerie handlowa i sklep rowerowy. ;)
Dalsze parafie powoli zaczynaly przypominac wies, aczkolwiek gadka tubylcow caly czas byla "ogolnopolska" - nawet bez akcentu. A szanse dawalem im maksymalne - nasluch idacych od tylu, wmieszanie sie w kolejke w wiejskich sklepach, nasluch rozmow z podworek.. i wszystko to na nic. :0

Zabawilem troszku nad jeziorem Zarnowieckim...

(2 m n.p.m. Huragan jeszcze nie byl)


...oraz w parafii Nadole (pisownia autentyczna), gdzie byl fajny kaszubski skansen z kaszubskim rowerem. ;)


Nastepnie ucieklem znad jeziora bo bylo zbyt mainstreamowe (tysiace domkow letniskowych i komercha) i pojechalem na zachod, gdzie sa juz "prawdziwe", dzikie Kaszuby, z malutkimi rolniczymi wioseczkami....

I nawet tam, na koncu swiata, nie uswiadczylem kaszubskiej gadki! :(

A za koncem swiata (Strzebielinko) pojechalem dalej, chociaz juz sie nie dalo. ;)


a pozniej przez kilka kilometrow bylo tak:

Strome odcinki butowalem a pozostale jechalem - na miejskich oponach z bialym opasaniem. :)
Az znow znalazlem sie na dole, nomen omen -w parafii Nadole. :)

A gdy juz wieczerzalo i dojechalem do Bolszewa, to zachcialo mi sie "jeszcze troche dokrecic" po sasiedniej parafii...

W Goscininie wbilem sie w najstromsza ulice (Brzozowa) ktora za ostatnimi domami wygladala tak:

a pozniej byly dalsze domy. :)
A jeszcze pozniej zrobilo sie juz naprawde ciezko - duze bloto, zanikajace drozki... A ja sie nie poddawalem, mimo zapadajacych ciemnosci. A oswietlenia nie wzialem. :)
Nabladzilem sie konkretnie wyjezdzajac ostatecznie zupelnie nie tam, gdzie chcialem. :)
Koniec koncow ostatnie kilka km butowalem waskim poboczem ruchliwej DK 6. :/

A w domu Michuss tym razem nie wyglupial sie ;) z cieplym obiadem tylko od progu zaproponowal mi loda. ; D

Krajoznawczo i etnograficznie w rejonie Kaszubskiego Trojmiasta

Czwartek, 5 października 2017
kilosy:44.60gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Odkrywczo
Pojechalem polowac na Kaszubow w ich naturalnym srodowisku. ;) Specjalnie wbijalem sie do co drugiego wiejskiego sklepiku i ogolnie strzyglem uszami niczym Reksio w porze karmienia ;) no i niestety - ŻADEN nie godoł po kaszubsku! :/ Czasami tylko dawalo sie slyszec "jo" w znaczeniu "tak"..
Z napisami niewiele lepiej - oprocz powszechnie znanych dwujezycznych tablic miejscowosci znalazlem tylko 2 (dwa) przypadki:





Z walorami krajoznawczemi bylo znacznie lepiej:

Moja ambasada w Wejherowie. ;)

Generalnie wszedzie gorki. Najbardziej to mi przypominalo Szklarska Porebe. ;)





Wczesnie zaczeli. ;)
Powyzsze tereny to miejska ulica. :)
To tez miasto:

Z braku " prawdziwych Kaszubow" (choc niektore posesje manifestowaly  sie ichnimi flagami) znalazlem sobie prawdziwa wioche (Rekowo Grn.). Kaszubskiego nie slyszalem, za to nareszcie trafilem na drewniane chaty, dziurawe drogi i inne dziadostwa. ;)
A za wsia wg Gógla byly dalsze drogi, choc polemizowalbym. ;)


Troche butowalem, a jak droga sie poprawila, to pojechalem na drugi koniec lasu, dobre 5 km - na miejskich oponkach. ;)

Kaszeby po raz pierwszy... i na pewno nie ostatni :) /Hrgn/

Środa, 4 października 2017
kilosy:98.86gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Pierwszy raz wciepuję wpisa podczas jazdy pociagiem. Ponad 140 km/h leci, ale z wiatrem ma. ;)
Ja tez mialem z wiatrem, jadac rano do Zielonej Gory(52 km), ale temperatura rosla szybciej, niz poparcie spoleczne dla Dobrej Zmiany ;)) co przy pelnym plecaku na plecach mocno mnie spowalnialo - gotow bylem sie spoznic, byleby tylko sie nie przegrzac. :)
Zdazylem last minute. :)
Podczas miedzyladowania w Poznaniu zaryzykowalem male zwiedzanko...
Brrr... straszne. Korki, tramwaje, obcokrajowcy... ;))

Konkurs krzywosci. Wygral... moj kregpslup. ;)

Wysiadlem ni w 5 ni w 8, a mianowicie w Sopocie - i musialem pokonac pol Trojmiasta w godzinach szczytu, by wyjechac w prawdziwe Kaszuby ( korki nie odpuszczaly jeszcze przez ladne pare kilometrow w lesie, horror!).
Jechalem cokolwiek spanikowany, bo prognozy pogody byly rownie dramatyczne, jak prognozy ekonomiczne Balcerowicza co do stanu polskiej gospodarki pod rzadami obecnej ekipy... no i okazaly sie rownie "celne". :ppp
Tzn. niebo na poczatku bylo sinoczarne, a pozniej bylo juz tylko gorzej. :)
Ale deszczu praktycznie nie bylo, a wiatr niby jakis tam byl, ale jakby mi Michuss nie powiedzial, ze mialem pod wiatr (46 km) to bym sie nawet nie skapnal. :)
Chwilami bywalo nawet w plecy, co na Kaszubskich "gorach" niezle podnosilo adrenaline - na jednej ostrej serpentynie nawet musialem lekko przyhamowac. ;))
A podjazdy pod wiatr - tez piekna sprawa, na swoj sposob. ;))
Pomimo sztormowej pogody i zapadajacego zmroku niekonczace sie pagorki wielce mnie sie podobaly. Troche za krotkie, troche za lagodne, ale za to niezliczone. Piekna kraina nawet w brzydka pogode!

użytkowo plus akcja z psiarnią ;) /Hrgn, 1-3.X./

Wtorek, 3 października 2017
kilosy:74.94gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Blakalem sie w poniedzialek po niezlych wygwizdowiach i - zgodnie z nazwa - niezle mnie wygwizdalo. ;)
Oraz wyszczekalo...
Otoz wbilem sie w jakas klimatyczna drozke, przy ktorej staly coraz lichsze chalupy, ludzie byli coraz starsi (90+), a droga stopniowo zanikala, az przy ostatnim domu zanikla calkiem. Idylle popsula mi tylko ta wesola ekipa...



i wciaz przybywalo nowych, niczym POlitykow uwiklanych w Amber Gold. ;)
Przy 11 stracilem juz rachube :) i ochote do zdjec.. ;)
Ewakuowalem sie bez szwanku, to bylo widac, ze nie bedzie tragedii, ale emocje byly, nie powiem, przy takiej przewadze liczebnej.. o_O
A to pocztowka z dzisiaj. Trampek sklecony ze trzech Trampkow - popieram, nic sie nie marnuje :) choc calosc ma okolo 30x3 lat. :)

W ciaglej eksplatacji!

A teraz wracam do nauki slowek... Kaszubskiego :)

Lubuskie - Gory Izerskie i z powrotem :) /Hrgn/

Sobota, 30 września 2017
kilosy:211.80gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Z kwartalnym opoznieniem wciepuje jedna z moich najbardziej udanych wycieczek... ale to dobrze, bo na gorskie uroki jestem nadwrazliwy, i dopiero teraz z grubsza ochlonalem, dzieki czemu wpis nie przekroczy 100GB. ;)

Co ciekawe, ten sielski widoczek to... miasto, w dodatku mainstreamowy kurort (Świeradów). :)

To tez uwielbiam: zagubione w gorach malutkie ("zaginione") stare osady:

... Chociaz, paradoksalnie, to tez miasto (wciaz Swieradow). Ba, nawet w Zakopcu sa tego typu oazy poldzikich osad!
/po prawej widoczny Hrgn ;) /

Genialna pogoda, maly, pozasezonowy ruch, poezja.
Tylko wiater "halny" dal troche popalic - na niżu do przezycia, ale w gorach... Dosc powiedziec, ze na pewnym stromym odcinku centralnie pod wiatr musialem wprowadzac - pierwszy raz na asfalcie od 15 lat! (na mlynku bym wjechal, ale go nie mam ;p ).

Ogolnie w gorach sponiewieralem sie bardziej niz na 100km dojezdzie, a w sumie nawet 200, bo powrot byl z wiatrem no i w dol. ;)

Co gorsza, sponiewieralem tez hamulce hamulec, ktory na niektorych zjazdach byl na granicy mozliwosci. :>

Ciekawe bylo tez zupelnie przypadkowe spotkanie pod czeska granica nieodzalowanej BSowej blogerki Alouette (pierwsza Polka, ktora zrobila Everesting na rowerze i jeszcze przy okazji dokrecila do 10 000 - oczywiscie w pionie. :000 ).
Minelismy sie z suma predkosci powyzej 60 km/h, przez co mnie nie poznala. ;p


Huraganem na singletracku :) ale tylko zielonym. :p

Atrakcji bylo co nie miara, ale za 5 godz. musze wstawac do pracy. :)
Pierwszy raz pojechalem w gory i wrocilem tego samego dnia w calosci na wlasnych kolach. Przed epoka Zimnej Diety to bylby problem :) a teraz poszlo calkiem niezle.
No i najwazniejsze: bylem w gorach nie wydajac na to zlamanego grosza. ;))

Łozy, czyli koniec świata i okolice ;) /Hrgn/

Piątek, 29 września 2017
kilosy:52.76gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo
Zmodernizowałem Huragana: zacinające się i nienaprawialne pedałko wymieniłem na pedałko z Wielkiego Koła... całe połamane i z potężnymi luzami. Ale przynajmniej lekko się obkręca. ;]
Przetestowałem taki zestaw nie do pary i nawet dawał rady - wyprzedzilem dwóch emerytów objuczonych grzybami. ;)
W okolicach końca świata (Świętoszów) pojechalem dalej, tj. do Łozów, gdzie nawet kruki zawracają. ;)
Upiorna wiocha, z jednej strony strzepy asfaltu, a z drugiej...



Co ciekawe, tamtedy hulaja nawet autobusy....

A tu, to trzeba bylo miec niezly tupet. ;))

Wbrew pozorom z niektorych chalup dobiegaly oznaki zycia. W postaci przeklenstw. :)
A pozniej pojechalem jeszcze dalej, gdzie juz naprawde nie ma niczego, i tam jest jeszcze kilka domkow. :) A nawet skrzyzowanie. :o

Na jednej z posesji spotkalem nawet czlowieka. Uprzedzajac pytania - zywego. ;))
W drodze powrotnej w Malomicach wyskoczyla mi malolata w samochodzie z podporzadkowanej drogi. Oczywiscie zupelnie nie hamowalem. :) Jak zwykle, lepsze okazalo sie gwaltowne skrecenie w bok. Tym bardziej, ze rzeczona rowniez nie hamowala (tylko strzelila karpia :) ) co uratowalo mi zycie. ;>
A na koniec jeszcze dedykacja dla pewnego socjopatologa. ;))

Przeprowadzka na 36" monocyklu ;)

Czwartek, 28 września 2017
kilosy:15.71gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
Oczywiście nie cała przeprowadzka, dużych rzeczy nie wiozłem, ale sporo drobiazgów przewiezłem (raptem 1,15 km w jedną stronę). Innowacja chyba na skalę światową. ;)
W nowym grajdołku oczywiście mono już zrobiło furorę. ;)

Suma różnego rodzaju dystansów użytkowych z dni 26-28.IX.

Mors na wolności ;) /24-27.IX. Hrgn/

Środa, 27 września 2017
kilosy:18.20gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Ano w końcu opuściłem przybytek wiecznych remontów, wiecznego gmerania w (wielkim) ogrodzie i innych zajawek, w których nie miałem nic do gadania...
Nowe "igloo" jest w tej samej parafii, chociaż 40 metrów od granicy miasta. ;) No i bliziutko mojej ukochanej pracy ;)) teraz będą mnie jeszcze skuteczniej ściągać z domu poza godzinami pracy. ;)
PS. ogrzewanie na guziki, nareszcie bez rąbania paru hałd niełupliwych sęków, ale jak se pomyślę, że każde kliknięcie to strumień PLNów, to faktycznie te mieszkanie może w styczniu przypominać igloo. ;D;D

Niektórych żal opuszczać...

a jak nie śpią, to żrą się jak PO z PiSem i z PaliKOTEM. ;))

Przechlapane /Hrgn/

Sobota, 23 września 2017
kilosy:37.30gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
16 i 21-23.IX.
Gdybym nie spędzał parunastu minut dziennie na BSach, to bym zapomniał, że rowerami można jeździć gdzieś indziej, niż tylko do pracy. ;)
W piątek, na ten przykład, od 11 do 22, a w sobotę od 7 (a i to się stargowałem, bo miało być na 6) do 15stej.
A w samej pracy anarchia totalna, groźby pobicia i inne cyrki, szkoda strzępić klawiatury... może kiedyś wkleję tu skan pozwu sądowego, żeby dwa razy nie pisać tego samego. ;)
Na dobitkę w sobotę powrót w ulewie. ;]

Wielkie Koło - dpd, odciny 55-57

Środa, 20 września 2017
kilosy:9.90gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
18-20.IX.
Wszyscy już ziewają, jak mnie widzą na jednym kole. Za to jak czasem jadę na dwukołowcu, to jest zdziwienie i poruszenie. ;))