36:29 dla Wielkiego Koła ;)
Niedziela, 7 kwietnia 2019
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 9.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Luka prawna ;) © Morsowy
Klasycznie wyjazd w niedzielę, bo tylko wtedy ruch jest znośny i spokojny, a ludzie wyluzowani przeważają nad frustratami. ;)
Po drodze zgadałem się z lokalnym maniakiem rowerów, ciekawa rozmowa, m.in. o rowerach retro - dowiedziałem się m.in., że pod koniec maja w Jeleniej są parady rowerów retro. Na Wielkim Kole powinni mnie wpuścić... ;)
A tak się prezentuje ROWEREK 29" przy Wielkim Kole:

36" vs. 29" :) © Morsowy
jak BMX ;)
Powietrze mi schodzi, po chyba 3 tygodniach bez jazdy zeszło ze standardowych 2,1 do 1,0 atm (i na takim jechałem ;] ).
Licznik padł, dystans na oko. :/
Atak na dwie ściany 20%+ (Czerwona Dolina i Brzezie Karkonoskie) /Kross/
Sobota, 6 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 49.06 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Co dwie ściany, to nie jedna, jak mawiali starożytni górale. ;)
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:

Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:

Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1

Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:

Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):

W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):

Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)

Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):

Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)

/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Wprzódy pobieżałem przez Podgórzyn:

Myślałem, że krówki jadą na Przeł. Karkonoską, ale niestety skręciły w bok ;) © Morsowy
i dolną Sosnówkę:

Zbiornik Sosnówka © Morsowy
do jej przysiółka w Czerwonej Dolinie. Ściana 1.1

Początek ściany w kierunku Czerwonej Doliny © Morsowy
na pierwszym szczycie:

Srogie okazy... © Morsowy
dalej mały zjazd i ściana 1.2, na której aż się przednie koło podnosiło, więc wiedz, że coś się dzieje...
Powyżej przysiółka skończył się asfalt, ale pojechałem dobić się bardziej po szutrze, aż do skrzyżowania szlaków. Tamże samotne jeźdźczynie (??):

W górskim lesie powyżej Czerwonej Doliny © Morsowy
I jeszcze widoczek na centrum przysiółka (raptem kilka domków pośrodku niczego, tak jak lubię :) ):

Ścisłe centrum Czerwonej Doliny - daje radę ;) © Morsowy
Wg bazy altimetr.pl jest tam raptem maks. 20,1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czerwonadolina.html
ale mocno się z tym nie zgadzam, wszak na 20% przednie koła nie uczą się latać.
Podejrzewam, że testowali drogę wschodnią (ul. Czerwona Dolina) zamiast zachodniej (ul. Górska) i stąd ta różnica. Na moje oko 25% mogło wpaść... Ułatwieniem są tu tylko młode gładkie asfalty i mały zjazd w połowie trasy.
Sprowadzałem tylko 1300m ;p zbierając szkła i puszki...
... i tak objuczony pojechałem do Miłkowa, atakować coś jeszcze lepszego:
http://www.altimetr.pl/podjazd-milkow.html
Oto na rozgrzewkę mamy przejazd przez wioskę, stopniowo pnącą się od 4 do 10%, bez chwili wytchnienia, a po 1,6km zaczyna się zabawa. :)
Końcówka po telewizorach przy około 28% robi robotę :)

Końcówka podjazdu to 27,8% i to po telewizorach :) Wg serwisu altimetr.pl jest to III. najbardziej stromy odcinek drogi w Polsce, chociaż jeśli wziąć poprawkę na nawierzchnię... :))) © Morsowy
No i jest to także (niby) najbardziej stroma droga w Karkonoszach. :>
Ale żeby się sponiewierać do końca, to pojechałem jeszcze dalej - też 25-30%, ale po szutrze i tłuczniu - jak siedzisz, to przednie koło odfruwa, jak stoisz, to tylne koło buksuje - to się nazywa podjazd! :)
Sprowadzałem tylko 600m (obrazek po drodze):

Dość metaforyczna sytuacja, choć raczej nienaturalna ;) © Morsowy
Co okazało się zbyt krótko, bo było jeszcze na tyle stromo, że rychło rozbujałem się do 4 dyszek - po krętej, wiejskiej drodze. :>
No i był jeden moment, że się złamałem i dotknąłem hamulca - pierwszy raz na tym rowerze w tym roku i pierwszy raz na nim w Karkonoszach - czyli od pół roku. ;] Żeby było śmieszniej, to częściej hamowałem w lubuskim. ;D
Na koniec dedykacja-kompromitacja :)

/źródełko: wptr.pl/
300+ na takim sprzęcie to nie sztuka. ;p No i te chromy - a jednak! ;))
Jeleniogórskie anachronizmy, Piastów i Podgórzyn /Hrgn, 4-5.IV.2019/
Piątek, 5 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 66.82 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W piątek straszyło deszczem, a w czwartek straszyło wiatrem, toteż jazdy na Huraganie i głównie po mieście.
A działo się ;)

Stado kóz przekracza ul. Warszawską - peryferie dzielnicy Śródmieście w Jeleniej Górze :) © Morsowy

Stado kóz wraca z pastwiska - około 2 km od ścisłego centrum Jeleniej Góry © Morsowy
Mniej niż 1 km od mojej chałupy. :)) W lubuskim przez całe życie na wsi takich widoków nie miałem. :O
Niektórzy mają tu nawet samochody ;)

Wyjątkowo dojechany Maluch - w ciągłej eksplatacji © Morsowy

Żywy wrak - przed chwilą jeszcze jechał © Morsowy
A autobusy - proszę bardzo:

Jeden z 8 najstarszych, tj. z 1997 autobusów w MZK Jelenia Góra © Morsowy
Ale to jeszcze nic: do X.2018 służyło tutaj Volvo z 1988 r. - 30-letnie!! Ścisła krajowa czołówka!
Jeśli ktoś zna starsze przypadki - wpisujcie miasta. ;)
Mało tego - parę lat wcześniej 30-letni autobus Mercedes z jeleniogórskiego PKSu poszedł... nie, nie na złom, tylko do PKS Kamienna Góra, gdzie przesłużył jeszcze 5 lat! Jak w krajach III Świata... O_O
Ale Autosanów i Jelczy to się pozbyli szybko - skandal!
W czwartek wyskoczyłem do Piastowa (dawna wieś, współcześnie w granicach Piechowic). Zaledwie parę km od Karkonoszy a leży w takiej dolince, że prawie nikt tychże gór nie widzi. ;] Były konkretne podjazdy, na szczęście z wiatrem w plecy (specjalnie czekałem z tym Piastowem na wschodni wiatr ;p ) - a i zjechać się dało prawie bez hamowania. ;] Były też kolejne anachronizmy:

Piastów (dzielnica Piechowic) - tabliczka jak za Piasta Kołodzieja ;)) © Morsowy
Tudzież sporo wraków. Turystyka i turyści? A po co to komu? ;))
A w piątek nawiedziłem Podgórzyn. Przeł. Karkonoskiej nie atakowałem z braku czasu i pogody, ale zauważyłem, że rowerzyści rozpoczęli sezon na Karkonoską - było całkiem sporo narodu, w tym pierwsza (!) w tym roku niewiasta (ale jakaś konkretna, z predyspozycjami ;p ) tudzież zdarzali się ludzie "z przypadku", np. dwóch łebków, którym odcięło prąd po pierwszych kilkuset metrach podjazdu, daleko przed połową Podgórzyna ;D;D
A jeszcze anegdota z otwarcia sklepu (dostałem opaski odblaskowe, więc spoko):
mistrz ceremonii otwarcia zaprasza, kto chciałby być pierwszym klientem, bo jakoś nikt się nie ruszał...
Na to z tłumu wyrywa się jakaś Grażyna:
- ja! JA!!! JA!!!1111!!! kłi, kłi, kłiiiiii!!!
- bardzo proszę, a jak ma Pani na imię?
- Grażyna!
SKISŁEM! ;D;D
A działo się ;)

Stado kóz przekracza ul. Warszawską - peryferie dzielnicy Śródmieście w Jeleniej Górze :) © Morsowy

Stado kóz wraca z pastwiska - około 2 km od ścisłego centrum Jeleniej Góry © Morsowy
Mniej niż 1 km od mojej chałupy. :)) W lubuskim przez całe życie na wsi takich widoków nie miałem. :O
Niektórzy mają tu nawet samochody ;)

Wyjątkowo dojechany Maluch - w ciągłej eksplatacji © Morsowy

Żywy wrak - przed chwilą jeszcze jechał © Morsowy
A autobusy - proszę bardzo:

Jeden z 8 najstarszych, tj. z 1997 autobusów w MZK Jelenia Góra © Morsowy
Ale to jeszcze nic: do X.2018 służyło tutaj Volvo z 1988 r. - 30-letnie!! Ścisła krajowa czołówka!
Jeśli ktoś zna starsze przypadki - wpisujcie miasta. ;)
Mało tego - parę lat wcześniej 30-letni autobus Mercedes z jeleniogórskiego PKSu poszedł... nie, nie na złom, tylko do PKS Kamienna Góra, gdzie przesłużył jeszcze 5 lat! Jak w krajach III Świata... O_O
Ale Autosanów i Jelczy to się pozbyli szybko - skandal!
W czwartek wyskoczyłem do Piastowa (dawna wieś, współcześnie w granicach Piechowic). Zaledwie parę km od Karkonoszy a leży w takiej dolince, że prawie nikt tychże gór nie widzi. ;] Były konkretne podjazdy, na szczęście z wiatrem w plecy (specjalnie czekałem z tym Piastowem na wschodni wiatr ;p ) - a i zjechać się dało prawie bez hamowania. ;] Były też kolejne anachronizmy:

Piastów (dzielnica Piechowic) - tabliczka jak za Piasta Kołodzieja ;)) © Morsowy
Tudzież sporo wraków. Turystyka i turyści? A po co to komu? ;))
A w piątek nawiedziłem Podgórzyn. Przeł. Karkonoskiej nie atakowałem z braku czasu i pogody, ale zauważyłem, że rowerzyści rozpoczęli sezon na Karkonoską - było całkiem sporo narodu, w tym pierwsza (!) w tym roku niewiasta (ale jakaś konkretna, z predyspozycjami ;p ) tudzież zdarzali się ludzie "z przypadku", np. dwóch łebków, którym odcięło prąd po pierwszych kilkuset metrach podjazdu, daleko przed połową Podgórzyna ;D;D
A jeszcze anegdota z otwarcia sklepu (dostałem opaski odblaskowe, więc spoko):
mistrz ceremonii otwarcia zaprasza, kto chciałby być pierwszym klientem, bo jakoś nikt się nie ruszał...
Na to z tłumu wyrywa się jakaś Grażyna:
- ja! JA!!! JA!!!1111!!! kłi, kłi, kłiiiiii!!!
- bardzo proszę, a jak ma Pani na imię?
- Grażyna!
SKISŁEM! ;D;D
Czarny Szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz. 2: Wodospad Szklarki - Stara Chata Walońska /Kross/
Środa, 3 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 46.19 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

W związku z niezwykłą "popularnoscią" wpisów szklarskoporębiańskich redukuję ilość wciepywanych zdjęć poniżej 1/4 (dotąd było ok. połowy).
Na wejściu do Kark. Parku Narodowego - niespodzianka: kasjer z budki sprawdzał mi meldunek i dowód - dziwne, bo większość wierzy na słowo. Ale byłem przygotowany i jestem 8 ziko do przodu. :) A nawet 10, bo chwilę później znalazłem w liściach, koło szlaku, dwuzłotówkę. :))
Od domu do samego Wodospadu dojechałem w całości na kołach...

Wodospad Szklarki tym razem zdobyty starym Krossem © Morsowy
później, choć szlak tytułowy jest oznaczony jako rowerowy - bywało bardzo różnie:

istny demotywator...



O dziwo, większość dało się przejechać, nawet to:

(przypominam, że w realu jest 2x bardziej stromo niż na zdjęciach, a subiektywnie to nawet 4x. :)
Stalowym, 20-letnim sztywniakiem bez "megarendża" - miła niespodzianka.
Paradoksalnie, było to dopiero drugie prawdziwe MTB w historii tego roweru, skądinąd będącego MTB. ;)
Wjazd do Szklarskiej - bardzo interesujący:

Były nawet relikty górskiego rolnictwa :)

a w tle mistrz drugiego planu - karkonoski Stonehenge. ;))
Ta okolica to mineralogiczna mekka - Stara Chata Walońska (wstęp wolny, ale akurat było zamknięte ;] ):

tamże wystawy ciekawych kamieni, oraz relikty tegorocznego śniegu

Ciekawostek jest tam bez liku, nie tylko dla mineraloga:

Rowerowa instalacja koło Starej Chaty Walońskiej © Morsowy

Zachować kamienną twarz... © Morsowy
I inne takie. ;p
Z tamże już tylko prosto (tzn. skośnie, bo stromo) do DK3 i do Kotliny...
W drodze powrotnej kupiłem w końcu dętkę do Huragana - bardzo ciężko dostać coś o średnicy 590 i brałem co jest: Continental za 20 zł! :( To mój pierwszy markowy komponent rowerowy w życiu. :)))
Ale, ale - gdy "już witałem się z gąską", zatrzymała mnie staruszka z prośbą, bym... odnalazł jej córkę xD
Bo poszła po paczkę i nie wraca, a komórki nie wzięła. ;] I że da mnie pieniąszki.. :>
Córcia starsza ode mnie ;] nawet nie ujechałem 0,5 km jak zobaczyłem, że już wraca, więc zawróciłem do staruszki z dobrą nowiną, i za ten 1 km zgarnąłem 10 zł. :) Gdyby tak się dało częściej, to bym jeździł więcej niż Robert 1973 ;D;D
Tak więc 8zł oszczędzone na kasie, 2 zł znalezione i 10 zarobione, czyli ta luksusowa dętka wyszła za darmo. :))
Tego nie zobaczycie w folderach - rolna Szklarska Poręba Dolna, część 2 z 2 /Kross/
Wtorek, 2 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 45.99 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jechało się tragicznie wręcz, nawet po płaskim nie miałem sił (oczywiście zwalałem winę na sprzęt, przetrenowanie ;) atak wiosny i plamy na słońcu ;) ) - ale mimo to znów pojechałem do Szklarskiej. xD
I to nie byle gdzie, w sensie stromości - ulice Piastowska i Waryńskiego (której jeszcze nie poznałem) to praktycznie cały czas kilkanaście %. Dla zdechłego - nic lepszego. ;]
Ale że podjazdy są moją inspiracją, to wraz ze wzrostem wysokości i poprawą widoczków, przybywało mi endorfin, co równoważyło trudy podjazdu i jechałem tak samo jak po płaskim.
Bo wolniej się nie da. xD
Główne hejterki powitałek dopięły swego i po zniknięciu powitałek same też znikły :D (najważniejsze, że postawiły na swoim? ;p) więc powitałki powracają ;pp

Ul. Waryńskiego jest zupełnie nieturystyczna, ale jak najbardziej ją polecam - widoczki miażdżą, a podjazdy w sumie też. ;]
Początek tej ulicy jest absurdalny - zabudowany stromy, północny stok (gór nie widać wcale, a słońca niewiele więcej!), choć kawałek dalej się wypłaszcza i są nieziemskie widoki. Nigdy tego nie zrozumiem..

Tylko parowozu zabrakło... © Morsowy

Widok na Szkl. Por. Dolną i Kotlinę Jeleniogórską w tle. Widać wyraźne odcięcie Kotliny od gór.

Widok na Jelenią, w tym moją dzielnicę, a na dole cmentarz w Sz.P.D., a po prawej Orla Skała.
Deweloperzy najwyraźniej też, i nawet w tej, pół-wiejskiej i zapomnianej przez mainstream dzielnicy, byli uprzejmi posadzić kolejnego kloca, a nawet trzy, przy okazji odbierając resztki słońca tym poniżej. ;]

A kuku! Śnieżne Kotły - atak znienacka ;) © Morsowy

Były sobie góry... © Morsowy
Kawałek dalej wiadukt kolejowy O_O

Jedyna taka linia kolejowa... © Morsowy
Tutaj nawet droga pod wiaduktem jest stroma - jeszcze tego nie widziałem:

Ale to wszystko, to jeszcze nic - najlepsze, że pod nasypem kolejowym, na wysokości 600+ znajduje się... gospodarstwo rolne! :D
Niezła abstrakcja, tym bardziej, że poletko, podobnie jak to pierwsze, koło Orlej Skały (nieco niżej) jest zupełnie płaskie (to też abstrakcyjny widok w tej dzielnicy) to jeszcze podobnie roztacza się z niego fenomenalny widok na karkonoskie creme de la creme, czyli Śnieżne Kotły! *-*
Orałbym, 6 razy dziennie! ;D;D

I kolejna niespodzianka - gospodarstwo rolne hen, wysoko w Szklarskiej Porębie :O © Morsowy
Nie przeoczcie babuszki! :)

Ciekawe, jak z opłacalnością takiego "biznesu" - taki areał nie opłaca się nawet na nizinach, a tutaj jeszcze w połączeniu z surowym klimatem i zmienną, górską pogodą...?? o_O
Kawałek dalej, u szczytu tej wyniosłości terenu, znajdują się... "Matysiaki" - z widokiem na połowę Karkonoszy! Ja chcę zostać szklarskoporębiańskim patolem!!!!
W dół schodziłem tylko 800 m (licząc w poziomie ;) ;p i było warto, bo przynajmniej nie ominąłem takiej oferty:


oraz paru potłuczonych butelek...
Zejście do DK3 ulicą Matejki i wspominaną niedawno Brzozową, która ma z dwóch stron znak zakazu wjazdu (nie ruchu ;]) - a przed czym ten zakaz ma chronić - ano się dowiedziałem, na szczęście nie jechawszy po ciemku. ;))

Powrót klasycznie, DK3 w dół i 40-50 km/h na budziku - w okolicach 40 to ostatnio już ziewam. :D:D
I to nie byle gdzie, w sensie stromości - ulice Piastowska i Waryńskiego (której jeszcze nie poznałem) to praktycznie cały czas kilkanaście %. Dla zdechłego - nic lepszego. ;]
Ale że podjazdy są moją inspiracją, to wraz ze wzrostem wysokości i poprawą widoczków, przybywało mi endorfin, co równoważyło trudy podjazdu i jechałem tak samo jak po płaskim.
Bo wolniej się nie da. xD
Główne hejterki powitałek dopięły swego i po zniknięciu powitałek same też znikły :D (najważniejsze, że postawiły na swoim? ;p) więc powitałki powracają ;pp

Ul. Waryńskiego jest zupełnie nieturystyczna, ale jak najbardziej ją polecam - widoczki miażdżą, a podjazdy w sumie też. ;]
Początek tej ulicy jest absurdalny - zabudowany stromy, północny stok (gór nie widać wcale, a słońca niewiele więcej!), choć kawałek dalej się wypłaszcza i są nieziemskie widoki. Nigdy tego nie zrozumiem..

Tylko parowozu zabrakło... © Morsowy

Widok na Szkl. Por. Dolną i Kotlinę Jeleniogórską w tle. Widać wyraźne odcięcie Kotliny od gór.

Widok na Jelenią, w tym moją dzielnicę, a na dole cmentarz w Sz.P.D., a po prawej Orla Skała.
Deweloperzy najwyraźniej też, i nawet w tej, pół-wiejskiej i zapomnianej przez mainstream dzielnicy, byli uprzejmi posadzić kolejnego kloca, a nawet trzy, przy okazji odbierając resztki słońca tym poniżej. ;]

A kuku! Śnieżne Kotły - atak znienacka ;) © Morsowy

Były sobie góry... © Morsowy
Kawałek dalej wiadukt kolejowy O_O

Jedyna taka linia kolejowa... © Morsowy
Tutaj nawet droga pod wiaduktem jest stroma - jeszcze tego nie widziałem:

Ale to wszystko, to jeszcze nic - najlepsze, że pod nasypem kolejowym, na wysokości 600+ znajduje się... gospodarstwo rolne! :D
Niezła abstrakcja, tym bardziej, że poletko, podobnie jak to pierwsze, koło Orlej Skały (nieco niżej) jest zupełnie płaskie (to też abstrakcyjny widok w tej dzielnicy) to jeszcze podobnie roztacza się z niego fenomenalny widok na karkonoskie creme de la creme, czyli Śnieżne Kotły! *-*
Orałbym, 6 razy dziennie! ;D;D

I kolejna niespodzianka - gospodarstwo rolne hen, wysoko w Szklarskiej Porębie :O © Morsowy
Nie przeoczcie babuszki! :)

Ciekawe, jak z opłacalnością takiego "biznesu" - taki areał nie opłaca się nawet na nizinach, a tutaj jeszcze w połączeniu z surowym klimatem i zmienną, górską pogodą...?? o_O
Kawałek dalej, u szczytu tej wyniosłości terenu, znajdują się... "Matysiaki" - z widokiem na połowę Karkonoszy! Ja chcę zostać szklarskoporębiańskim patolem!!!!
W dół schodziłem tylko 800 m (licząc w poziomie ;) ;p i było warto, bo przynajmniej nie ominąłem takiej oferty:


oraz paru potłuczonych butelek...
Zejście do DK3 ulicą Matejki i wspominaną niedawno Brzozową, która ma z dwóch stron znak zakazu wjazdu (nie ruchu ;]) - a przed czym ten zakaz ma chronić - ano się dowiedziałem, na szczęście nie jechawszy po ciemku. ;))

Powrót klasycznie, DK3 w dół i 40-50 km/h na budziku - w okolicach 40 to ostatnio już ziewam. :D:D
Rezerwat Krokusów w Górzyńcu i Dolina Małej Kamiennej /Kross/
Poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 44.97 | gruntow(n)e: | 6.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i w końcu pojechałem do tego rezerwatu krokusów.
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>

No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):

No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:

Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]

Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy

Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało DaewooJanusz Lanos ;) a za nim.. ciężarówka pełna drwa O_O Już za mało im nizin? Drogi oczyszczać, a nie góry! ;p
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]
Prima aprilis! :D
Tzn. naprawdę pojechałem, ale znów nie dojechałem. ;]
Od początku źle mi się jechało, choć niby z wiatrem. Po zjechaniu w las i teren, było tylko gorzej - wiatr centralnie w plecy, a ja zdychałem (fakt, że ciągnął się podjazd, trochę błota i kamieni, sporo świeżego, nieubitego gruzu). Specjalnie czekałem na odpowiedni wiatr, a tu taka porażka...
W Górzyńcu ciekawie wygląda trasa kolejowa - pociągi latają po serpentynie, wysoko wokół głowy, z każdej strony, niczym muchy. :>

No i stopniowo zagłębiamy się w Dolinę Małej Kamiennej, w której nie ma praktycznie nic z cywilizacji - tylko Górzyniec na początku i kolejowe serpentyny w środku. Góry, las i dzicz, która się wzmaga wraz z nabieraniem wysokości. Aż dziw, że się taka spora dolina ostała przed ludźmi.
Jedyny przybytek po drodze to stacja uzdatniania wody (nie ma jej nawet na dokładnej mapie - przypadek?):

No i wzmiankowany już kiedyś mostek dla odważnych, obok mostu kolejowego:

Mostek dla pdważnych w czeluściach Doliny Małej Kamiennej © Morsowy
To wrośnięte w drzewo to resztki po poręczy...
Dowlokłem się do Piaskowego(??) Mostu w sercu Doliny i odpuściłem temat, bo znów nie wziąłem mapy, a nie miałem aż tyle czasu, by błąkać się po zboczach Doliny na oślep, jak ostatnio. ;]

Znak w czeluściach Doliny Małej Kamiennej - podaje tylko datę, nic więcej :) © Morsowy

Tamże, pośrodku niczego, najpierw przejechało Daewoo
Droga powrotna cała pod wiatr - miała w założeniu wyhamowywać mnie na zjeździe (545m na moście, 345 w moim igloo), ale różnie mu to wychodziło. ;] Z pewnością świetnie mu wychodziło przewiewanie mnie na wylot - w głowie miałem istny przeciąg ;) a i resztę przewiało momentalnie. Stromo niby nie było, ale na co szybszych odcinkach nie pomagało nawet łapanie miękkich poboczy i jazda zygzakiem - rozbujałem się pod 40km/h - po błocie i kamieniach, na moim zabytku! :(
Były momenty, że miałem chwile antyhamulcowego zwątpienia :) ale koniec końców całość zjechałem bez hamowania i bez sprowadzania. :)
Ciekawe, jaka jest największa wysokość w PL, z jakiej da się zjechać bezhamulcowo? :>:>
Wycieczka niewiele odkrywcza, za to mocno frustrująca - całą trasę (40 km, bo reszta to użytkowo po mieście) męczyłem się niesamowicie. Główny podejrzany to ten wschodni wiatr - one mają jakieś szczególne właściwości. ;]
Czarny Szlak wokół Szklarskiej Poręby, cz.1 /Kross/
Niedziela, 31 marca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 41.92 | gruntow(n)e: | 1.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na dobry początek odcin od dzielnicy Dolna, poprzez Orlą Skałę do Wodospadu Szklarki.

Stromy, północny stok, praktycznie bez dojazdu, ale na sprzedaż (przetarg od 170 kafli plus VAT) © Morsowy

Orla Skała © Morsowy

Samotny domek skryty za Orlą Skałą © Morsowy

Na czarnym szlaku dookoła Szklarskiej Poręby © Morsowy
Początek szlaku zdziczały, trzeba było się orientować po pasie śmieci ;) ale od Orlej Skały było już całkiem czysto.
Przejezdność i urozmaicenie bardzo duże - jak to w Szklarskiej. ;) Najpierw bardzo stromo, w rejonie O.S. całkiem płasko, a końcówka zejście po kamieniach i korzeniach.
Do samego Wodospadu nie dotarłem - to będzie kolejny etap. Tym razem pojechałem DK 3 do dzielnicy Średnia. Tamże zapomniana uliczka - 3 stare, drewniane chałupy na skalistej skarpie a dalej - nic. ;]

Szklarska, jakiej nie znacie - ulica Brzozowa... © Morsowy
Jest tam także taki szalony podjazd - a raczej zjazd, bo na legalu można jechać tylko w dół:

Szalony zjazd w Szklarskiej. Podjeżdżając go, szarpałem łańcuch, jak Reksio na widok komornika © Morsowy
/w tle widać wspomniane stare chatki/
Jest tak stromo, że koło buksuje na pojedynczym kamyczku!
Dużym nieporozumieniem było wyekwipowanie roweru (tuż przed przeprowadzką w góry!) w wolnobieg bez "megarendża". :/
W sumie zjazdy na tym rowerze to też trochę nieporozumienie - na zużytych już oponach wrażenia z jazdy są jak na traktorze, a prędkości chociażby na zjeździe ze Szklarskiej do Kotliny potrafią przekraczać 50km/h - na serpentynach precyzji zupełnie brak, więc jadę całym swoim pasem... na szczęście samochody zwykle nie złoszczą się, bo jadą podobnym tempem... ;]
PS. krokusy odpuściłem, bo zrobiły się srogie chmury. Na szczęście uciekałem w dół, co jest bardzo skuteczne. ;))
No i kończę marzec rekordowym jak na mnie dystansem blisko 900 km, a i komciów (200+) było powyżej normy ;p ). No cóż - dotąd, w lubuskim, zawsze w marcu miałem doła, ze już po zimie - a teraz? kilometry śniegu widzę praktycznie codziennie. :)))

Stromy, północny stok, praktycznie bez dojazdu, ale na sprzedaż (przetarg od 170 kafli plus VAT) © Morsowy

Orla Skała © Morsowy

Samotny domek skryty za Orlą Skałą © Morsowy

Na czarnym szlaku dookoła Szklarskiej Poręby © Morsowy
Początek szlaku zdziczały, trzeba było się orientować po pasie śmieci ;) ale od Orlej Skały było już całkiem czysto.
Przejezdność i urozmaicenie bardzo duże - jak to w Szklarskiej. ;) Najpierw bardzo stromo, w rejonie O.S. całkiem płasko, a końcówka zejście po kamieniach i korzeniach.
Do samego Wodospadu nie dotarłem - to będzie kolejny etap. Tym razem pojechałem DK 3 do dzielnicy Średnia. Tamże zapomniana uliczka - 3 stare, drewniane chałupy na skalistej skarpie a dalej - nic. ;]

Szklarska, jakiej nie znacie - ulica Brzozowa... © Morsowy
Jest tam także taki szalony podjazd - a raczej zjazd, bo na legalu można jechać tylko w dół:

Szalony zjazd w Szklarskiej. Podjeżdżając go, szarpałem łańcuch, jak Reksio na widok komornika © Morsowy
/w tle widać wspomniane stare chatki/
Jest tak stromo, że koło buksuje na pojedynczym kamyczku!
Dużym nieporozumieniem było wyekwipowanie roweru (tuż przed przeprowadzką w góry!) w wolnobieg bez "megarendża". :/
W sumie zjazdy na tym rowerze to też trochę nieporozumienie - na zużytych już oponach wrażenia z jazdy są jak na traktorze, a prędkości chociażby na zjeździe ze Szklarskiej do Kotliny potrafią przekraczać 50km/h - na serpentynach precyzji zupełnie brak, więc jadę całym swoim pasem... na szczęście samochody zwykle nie złoszczą się, bo jadą podobnym tempem... ;]
PS. krokusy odpuściłem, bo zrobiły się srogie chmury. Na szczęście uciekałem w dół, co jest bardzo skuteczne. ;))
No i kończę marzec rekordowym jak na mnie dystansem blisko 900 km, a i komciów (200+) było powyżej normy ;p ). No cóż - dotąd, w lubuskim, zawsze w marcu miałem doła, ze już po zimie - a teraz? kilometry śniegu widzę praktycznie codziennie. :)))
Czerwony Dworek, Śnieżka, białe kunie i te klimaty /Kross/
Sobota, 30 marca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 30.21 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Trasa niby niedługa (pieńki z ogrodu same się nie wykarczowały...) i niby zwykła po Kotlinie (JG-Łomnica-Miłków-Sosnówka-Staniszów-JG), ale przy takiej pogodzie i śniegu na horyzoncie cieszy każdy metr, choćby nawet płaski.

Właściwy konik we właściwym miejscu ;) © Morsowy
Jedyną nowością było dziś nawiedzenie Czerwonego Dworku i przyległego doń przysiółka. Fajny był, taki cichy, spokojny i "nieodkryty" - rzadkość u stóp Karkonoszy.
Dojazd tamże:

Piękno pod Śnieżką ;) © Morsowy
Czerwony Dworek:

Bardzo ciekawy patent na ominięcie terytorium wroga czyt. somsiada ;))...Wchodziłbym i schodziłbym. ;))

Było tak sucho i ciepło, że co chwilę chciało się pić. A jak się dużo pije to gdzie się kończy?

Jak już jesteśmy na literkach "Mon" to mam dedykację :D

;pp
Zanim dyżurni białorycerze zaczną kruszyć swoje kopie to nadmienię, że też kiedyś dostałem dedykację "w tym duchu" ;pp
Jest i dedykacja właściwa. Nawet pasuje do dedykantki - też wyróżnia się wysokością. :)

Tymczasem w Jeleniej Górze...

Wyjątkowo fajne krowy, takie uspołecznione. Żeby było śmieszniej, dookoła jest osiedle nowych domków jednorodzinnych. xD
Jak zawsze cieszy oko i serce nowa kadra:

Zaiste, tyle wiochy co w Jeleniej nie było w mojej Starej Morsownii - tego zapachu już dawno nie wąchałem... pozdro dla ich sąsiadów. :D
Powrót...

15 na plusie a w Sosnówce zadymiarze wciąż nie odpuszczają... :( © Morsowy

Właściwy konik we właściwym miejscu ;) © Morsowy
Jedyną nowością było dziś nawiedzenie Czerwonego Dworku i przyległego doń przysiółka. Fajny był, taki cichy, spokojny i "nieodkryty" - rzadkość u stóp Karkonoszy.
Dojazd tamże:

Piękno pod Śnieżką ;) © Morsowy
Czerwony Dworek:

Bardzo ciekawy patent na ominięcie terytorium wroga czyt. somsiada ;))...Wchodziłbym i schodziłbym. ;))

Było tak sucho i ciepło, że co chwilę chciało się pić. A jak się dużo pije to gdzie się kończy?

Jak już jesteśmy na literkach "Mon" to mam dedykację :D

;pp
Zanim dyżurni białorycerze zaczną kruszyć swoje kopie to nadmienię, że też kiedyś dostałem dedykację "w tym duchu" ;pp
Jest i dedykacja właściwa. Nawet pasuje do dedykantki - też wyróżnia się wysokością. :)

Tymczasem w Jeleniej Górze...

Wyjątkowo fajne krowy, takie uspołecznione. Żeby było śmieszniej, dookoła jest osiedle nowych domków jednorodzinnych. xD
Jak zawsze cieszy oko i serce nowa kadra:

Zaiste, tyle wiochy co w Jeleniej nie było w mojej Starej Morsownii - tego zapachu już dawno nie wąchałem... pozdro dla ich sąsiadów. :D
Powrót...

15 na plusie a w Sosnówce zadymiarze wciąż nie odpuszczają... :( © Morsowy
Alpaki i sprzątanie (Szklar. Por. Dol.) /Kr/
Piątek, 29 marca 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 37.30 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Moje uczucia do Szkl. Por. Dolnej są wciąż silne, jak za pierwszym razem (1 rok temu). :) ;p
Taka "nieodkryta", malownicza, urozmaicona.. przywitałem się z alpakami, które szanuję, bo pochodzą z Andów z zabójczych wysokości: 3500 - 5000m). W Szklarskiej żyją niemal najniżej, jak się da, czyli nawet nie na 500 m - niewyobrażalna wręcz różnica :O
Był i śnieżek - po 2 miesiącach odwilży, raptem 100 m powyżej Kotliny! :O

Tymczasem w Szklarskiej Porębie Dolnej... © Morsowy
W drodze powrotnej do DK3 tradycyjnie już prowadziłem z buta (nachylenie kilkunastoprocentowe) lecz czasu nie marnowałem, bo tradycyjnie zbierałem po drodze śmieci - wyszła cała sakwa szkieł i jeszcze wiele zostało. :((
Ośrodek Orla Skała na szczycie Orlej Skały - poniżej spalona, reliktowa karczma sądowa po rozebraniu:

"W nagrodę" mogłem się chociaż naoglądać Śnieżnych Kotłów z "bliska". ;)
Krajowa Trójka w tej okolicy nijak nie jest niwelowana na pagórkach - ostatni pagórek przed/za Karkonoszami:

Tutaj prawie nigdy nie mam Vmax poniżej 50km/h, no chyba że pod wiatr (nawet na zużytych Dębicach, i to bez pedałowania!).
Tymczasem w Kotlinie wesoło pyrkotają traktorki - nie tylko na miejskich polach, ale i np. na osiedlu:

/z pługiem po osiedlu edzie, żaden tam komunalny czy transportowy :) /
Na mojej dzielni...

Tym razem napisy autentyczne ;) © Morsowy
Na krokusy znów nie starczyło czasu. ;p
Taka "nieodkryta", malownicza, urozmaicona.. przywitałem się z alpakami, które szanuję, bo pochodzą z Andów z zabójczych wysokości: 3500 - 5000m). W Szklarskiej żyją niemal najniżej, jak się da, czyli nawet nie na 500 m - niewyobrażalna wręcz różnica :O
Był i śnieżek - po 2 miesiącach odwilży, raptem 100 m powyżej Kotliny! :O

Tymczasem w Szklarskiej Porębie Dolnej... © Morsowy
W drodze powrotnej do DK3 tradycyjnie już prowadziłem z buta (nachylenie kilkunastoprocentowe) lecz czasu nie marnowałem, bo tradycyjnie zbierałem po drodze śmieci - wyszła cała sakwa szkieł i jeszcze wiele zostało. :((
Ośrodek Orla Skała na szczycie Orlej Skały - poniżej spalona, reliktowa karczma sądowa po rozebraniu:

"W nagrodę" mogłem się chociaż naoglądać Śnieżnych Kotłów z "bliska". ;)
Krajowa Trójka w tej okolicy nijak nie jest niwelowana na pagórkach - ostatni pagórek przed/za Karkonoszami:

Tutaj prawie nigdy nie mam Vmax poniżej 50km/h, no chyba że pod wiatr (nawet na zużytych Dębicach, i to bez pedałowania!).
Tymczasem w Kotlinie wesoło pyrkotają traktorki - nie tylko na miejskich polach, ale i np. na osiedlu:

/z pługiem po osiedlu edzie, żaden tam komunalny czy transportowy :) /
Na mojej dzielni...

Tym razem napisy autentyczne ;) © Morsowy
Na krokusy znów nie starczyło czasu. ;p
28-29.III.2019 /Hrgn/
Piątek, 29 marca 2019
Kategoria Standardowo
kilosy: | 10.45 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Lekko nie było, bo w czwartek sporo padało a poza tym cały czas jeżdżę na spadywującym ciśnieniu (puścił wentyl). ;]
Dętka ma raptem 1 miesiąc, więc jak nie przyjmą reklamacji to nie wiem co zrobię. ;p
W dodatku w piątek, mimo tak krótkiego dystansu, musiałem aż 4 razy hamować ;p w tym jeden raz jakiś Sebix na DLW centralnie zajechał mi drogę i nawet się tym nie przejął, a ja hamowałem i skakałem po krawężnikach. :/ Jego szczęście, że to był tylko Huragan. ;p
Na mieście:

Pucowanie chromów w Krossie - niezbędnik każdego eleganckiego roweru ;pp

Chyba spotkałem nasze koleżanki z BS. ;))

/źródełko: wptr.pl/

/źródełko: wptr.pl/
Dętka ma raptem 1 miesiąc, więc jak nie przyjmą reklamacji to nie wiem co zrobię. ;p
W dodatku w piątek, mimo tak krótkiego dystansu, musiałem aż 4 razy hamować ;p w tym jeden raz jakiś Sebix na DLW centralnie zajechał mi drogę i nawet się tym nie przejął, a ja hamowałem i skakałem po krawężnikach. :/ Jego szczęście, że to był tylko Huragan. ;p
Na mieście:

Pucowanie chromów w Krossie - niezbędnik każdego eleganckiego roweru ;pp

Chyba spotkałem nasze koleżanki z BS. ;))

/źródełko: wptr.pl/

/źródełko: wptr.pl/