thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

To i owo, przeddeszczowo /Kross/

Niedziela, 10 maja 2020
kilosy:24.27gruntow(n)e:0.70
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Wojcieszyce i okolice. Brak zdjęć, bo chmury. 
Miałem chociaż wciepać zaległe zdjęcia do starych wpisów... ale brak motywacji. ;pp

To i owo, użytkowo. 3kkm. /Hrgn 7-9.V.2020/

Sobota, 9 maja 2020
kilosy:17.53gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Dystans jak na 3 dni żaden, podobnie jak te 3 kkm na ponad 4 miesiące. :/
Ale za to zapodam anegdotę. :)

Pod sklepem jakiś Janusz widzi, jak parkuję Huragana, podchodzi, przygląda się skonsternowany rowerowi i zapytuje:
- Kolego, a nie chcesz kupić jakiejś fajnej kolarki?
- xDD

/aż szkoda, że większość hejterów Huragana już tu nie zagląda ;)) /

Kolejne rozczarowanie Mają ;) i nowa (pato)modernizacja Krossa ;p

Sobota, 9 maja 2020
kilosy:56.70gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Prawie 2 lata życia w Jeleniej i dopiero pierwszy raz spotkałem Majkę tak-o, z wolnej stopy, heh (pomijam 2 spotkania na rowerowych imprezach masowych, gdzie była zapowiadana):

Wyjaśniam zdjęcie, jeśli ktoś ma problemy z oczami ;D ;p ;) - nie jest to Rafał Majka, jak również nie jest to Majka - kot Lapec-a ;) - mianowicie jest to taka jedna mistrzyni świata w MTB. *-*
Ubrana w ciuszki Krossa (szyte w firmie własnej matki :) ), a ja akurat byłem na Krossie - dobra nasza! - pomyślałem...

Oczekiwania:
- pojeździmy se razem po górach, pościgamy na podjazdach ^-^
- pokażę jej, jak pięknie chromowany może być Kross, oraz jak się jeździ po górach bezhamulcowo ^-^
- dam się jej karnąć swoim rowerem i będę miał wyczesane focisze na BSa ;pp

Rzeczywistość:
- trzecie spotkania z bliska (a pierwsze zupełnie przypadkowe) - i jak zawsze byłem zupełnie dla niej niewidzialny, mimo rowerowego ubrania ;p nawet mi się trochę w kolejkę wepchła ;p
- mojego Krossa również zignorowała, chociaż stał koło jej wypasionego...
- ... koło jej wypasionego SUV-a! ;p I to niemieckiego, wiodącej marki! ;pp
- bynajmniej nie wiozła w nim rowerów, ani nie działo się to w górach - wyskoczyła po malutkie zakupy (3 produkty) i wraz ze swoją malutką osobą wskoczyła do swojego dużego SUV-a i wziuu! - i tyle jej widziałem. ;ppp
Szlochałem prawie jak Szymon Hamownia na swoim fejsie. xDDD ;))

Cóż, jedni reklamują na mieście Krossa na koszulkach, a inni nimi jeżdżą... ;pppp

Mnie jeszcze miała prawo nie poznać ;D ale drugiego takiego Krossa jak mojego, to nie ma ;p


Otóż dziś, pierwszy raz od kilkunastu (!) lat pożegnałem się z wielką sakwą wewn. ramy na rzecz koszyka na bidon (mój 1 w życiu :O ), a raczej na BIDOM - bo dostałem go za raptem 6 zł. :)
Jest piękny, chromo-podobny. Doskonale koresponduje z moją kierą i niezgorzej z lakierem.
Ale powstał problem, co z licznikiem? Do tej pory jeździł w sakwie (!) - przecież nie będę narażał kiery na porysowanie. ;pp 
Rozwiązanie problemu - jak widać. :D Odmawiam komentarza w tej sprawie. ;D;D

Następnie pojeździłem sobie po Kotlinie:

/trwa remont folwarku w Sobieszowie, oraz centrum przesiadkowego. Po lewej widać już nasadzone nowe badyle ;p/


/maj w Karkonoszach - pierwsze upały i ostatnie śniegi. Nawet ukułem na to własną nazwę: śniegorąco :) /

Później pojechałem do Szklar. Por.:

- ale koło wodospadu Szklarki poddałem się: "odmrożone" cepry znów zalały drogi i parkingi - dalej nie dałem radę ;]

Później znów pojeździłem po Kotlinie i pojechałem do Karpacza. Na ostatniej prostej przed kurortem był jakiś spory wypadek i ceprów zablokowało w obie strony ;]


No i znów zjechałem do Kotliny. ;] Tamże fajne porównanie mojej chromowanej kiery z typową kierą w porównywalnie starym góralu:

- i to wiodącej, zagraMAnicznej marki, pff! ;ppp

Koniec korona-wolności... /Hrgn, 2,4 i 6.V.2020/

Środa, 6 maja 2020
kilosy:42.09gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Po 6(!) tygodniach korona-przerwy i 1,5 kkkm (korona-kkm ;) ) w środę wróciłem do pracy. :( Nie wróży to moim rowerom i niniejszemu blogowi nic ciekawego... chociaż ostatnio i tak prawie nic tu nie plusikowaliście... ;pp
Najbardziej rozwalają mnie pracoholicy wypisujący na internetach teksty typu "oj, brakuje mi już pracy", "nie mogę się doczekać powrotu", "1 tydzień przerwy jest fajny, ale nie 6!" xDD

Wgl to zaledwie 1% mojej firmy się dopiero "odmroził", a i to połowa z tych, którzy dziś przyszli, po chwili poszli z powrotem do domów. xDD Zamieszanie prawie jak z wyborami prezydenckimi ;)
No ale ja akurat się załapałem do tej "odwilżowej" awangardy, pfff! ;p A ci, co nie mają pomysłu na siebie poza pracą - dalej siedzą w domach, o ironio... :/

Zdjęć tym razem ni ma, bo i po co się wysilać. ;pp

Przełęcz Kowarska i inne bezhamulcowe atrakcje ;) /Kross/

Niedziela, 3 maja 2020
kilosy:53.81gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Do samego końca ważyło się, czy atakować Sosnowiec (626m) czy Przeł. Kowarską (727m). Ostatecznie to wiatr rozdawał karty (rowerowe ;)) ). W sensie, że pomagał wjechać na Przełęcz i zarazem pomagał zjechać z niej bezhamulcowo. :)

Pogoda zmienna - choć miało się wypogadzać, to na podjeździe wisiała mi nad głową sroga chmura:

-fajnie, że temperatura spadła akurat na podjeździe, ale zarazem przelotny deszczyk na mych chromach podkopywał me morale. ;))

Po drodze chciałem "zatankować" w darmowym źródełku radoczynnym, ale jak zwykle były tam 2-3 samochody w kolejce, tak tym razem było tam ich 6! O_O A w każdym mnóstwo butelek....
No i - jak zawsze - nikt nie przyjechał rowerem o_O
Więc pojechałem dalej (w sensie: wyżej) o suchym pysku. ;]
Podjazd na Przełęcz z wiatrem, więc go nie poczułem, zatem pojechałem jeszcze dalej (wyżej) terenowo, coby zużyć nadwyżki sił. ;)
Fajnie wyszło/wyjechało, bo pogoda zaczęła się poprawiać, a widoczki? Proszę bardzo ;>




Relikty cywilizacyjne na północnym zboczu na wys. 700+ budowały dość dekadencki klimacik. :) Podobnie badyle drzewa, które około 750m zaczęły się odmieniać - sosny w odmianie górskiej i powykręcane badyle liściaste. *-*

Powrót na Przełęcz oczywiście z buta ;p tamże foty, bo się wypogodziło i ozłociło:



Ale z Przełęczy nie tylko zjechałem do samej Kotliny bezhamulcowo, ale nawet udało mi się w trakcie zjazdu odbić na leśny parking do źródełka, nad którym nie było już żadnych Januszy. :)) ;p
Jak mi się to udało, lecąc serpentynami 30-35 km/h (tylko tyle, bo pod wiatr!)? Mianowicie, kilkaset metrów przed zjazdem zacząłem jechać poboczem. :) Wąskim i nierównym, ale za to w kopnym piachu. :))

W Kowarach nawiedziłem przysiółek Wojków, wyróżniający się rzadkim położeniem na południowych stokach, do tego z dobrymi widokami i niezłym klimacikiem. Odkryłem, że da się objechać tę osadę bezhamulcowo :) więc jestem podwójnie szczęśliwy :)) widoczki potwierdzają, że było warto:






Na koniec jeszcze "Wasza" aleja - badyle wypuściły liście i zasłoniły zabytkowy szpital, więc zdjęcie zrobiłem po skosie:


Dziękuję za uwagę. ;p

500. raz na monocyklu! /36er/

Sobota, 2 maja 2020
kilosy:5.30gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono
A nawet sporo ponad 500, bo pińcet to mam monocyklowych wpisów, a niekiedy były to wpisy zbiorowe. Dość wspomnieć, że przez pierwszy rok jeździłem trenowałem na mono 365 dni z rzędu (!) - deszcz - nie deszcz, wiatr - nie wiatr!

Po niespełna roku wylano asfalt na ul. Nadbrzeżnej - dotąd był tam skansen reliktów drogownictwa z ostatnich 200 lat, przy czym asfaltów było tam zdecydowanie najmniej. ;] Ponad 2 km na międzydzielnicowym odludziu - mija się więcej kur niż domów, ludzi i samochodów. De facto w centrum miasta! :D
Żeby nie było za miło i fajnie, to miejscami jest tak wąsko, że rower nie minie się z ciężarówką czy traktorem (sic!), a tam, gdzie jest szeroko, to chyba coś kombinują z DDR-ką.. :>

Po prawo Karki i rzeka Kamienna, po lewo relikty rolnictwa, więc nielicho. ;) Ale po co tu DDR zamiast szerszej ulicy???

Dolina Pałaców i Ogrodów (i rowerzystów ;) ) /Kross/

Piątek, 1 maja 2020
kilosy:45.06gruntow(n)e:0.40
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo


Ta Dolina to ewenement - raz, że pałac na pałacu, aż do znudzenia ;)

/Wojanów właściwy/


/Wojanów - Bobrów/

...a dwa - ponad 10 km zupełnie płaskiego terenu, choć bardzo malowniczego - miejscami jest tak bardzo płasko, że rzeki "stoją". Wśród gór! :O

W moim lubuskim, na nizinie, nie było tak płaskich rzek! :O

Jako największa płaska okolica w regionie (ponad 10 km zupełnie płaskie!), jest bardzo ceniona przez jeleniogórskich rowerzystów - "bo płasko" xD
I to nie tylko rodzinne wycieczki tam hasają, ale i mnóstwo szosznów tam trenuje - fajne te ich treningi, takie nie za ciężkie. ;)) ;p

Widoki są mega sielskie...


...i mega urozmaicone - bo tuż obok płaskich wybrzeży Bobru sterczą Góry Sokole - tutaj lewa "Bliźniaczka Bardotki" ;)) ;p


Było arcy-zacnie. ;] Dojechałem aż do Trzcińska i wróciłem bezhamulcowo... prawie - bo przez buraka na lokalnej dróżce musiałem zahamować na płaskim, 1 km od domu, grrr! To już trzeci raz w tym roku :D z czego ani razu w górach. xD

Kaczka po karkonosku i śledzie w pokrzywach :) Plus podsumowanie rekordowego kwietnia. :) /Kross/

Czwartek, 30 kwietnia 2020
kilosy:36.63gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Jedzmy zdrowo i darmowo, Nielicho


Najpierw Mysłakowice i okolice: pałacyk, parki, 50 zabytkowych domów tyrolskich no i co kawałek widoki na Karkonosze, słowem... wioska jakich wiele. ;))

A później Kostrzyca i okolica, gdzie wpadło parę nowych zakątków. Wśród kolonii nowych, banalnych domków, odkryłem taką oto sielską enklawę *-*

Rozwaliło mi skalę na sielskościomierzu...


/dokarmiałem chlebkiem z Piekarni Górskiej w Szklar. Por. ;) /

Na koniec jeszcze Leśny Bank Genów, Łomnica i okolica ;)

*-*

Miało być zwyczajnie, a wyszło jak zwykle. ;) W dodatku udało się ujść suchą stopą i kołem, choć kilka kropelek spadło, uff.


Kwiecień kończę rekordowym dystansem kwietniowym (1106 km) - co jak na calutki miesiąc bez pracy jest słabiutkim wynikiem, ale z drugiej strony, jak na miesiąc narodowej izolacji... to lepiej zmieńmy temat. ;p
Najlepiej zmieńmy na liczbę komciów ;) ~250 to mój drugi kwietniowy wynik ;p i to praktycznie bez żadnej goownoburzy. ;))



Kolejny sezon na dzikie żarcie rozpoczęty. :) Dziś wcinałem śledzie w occie w liściach świeżej pokrzywy - świetne połączenie (sam wymyśliłem ;p ) - płetwy lizać, polecam! :))

Między nami, mamutami ;) /Kross/

Środa, 29 kwietnia 2020
kilosy:25.63gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo

/Wojcieszyce. A opodal w tle Karki - dziś i tak niewidoczne ;p /

Tym razem bez widoczków, bo Pustynia ;) Kotlina Jeleniogórska dziś pochmurna i wilgotna - bodajże dopiero drugi raz w tym miesiącu :OOO
Jakimś cudem nie zmokłem, choć jak prognozowano deszcz na 65% to nie padało, a jak na 25%, to już zaczęło straszyć (przelotna mżawka). Lunęło dopiero jak wróciłem. :O
Pojechałbym dziadem Huraganem, ale skapciałem złapcia ;) (bynajmniej nie na Dębicach ;p ) i zanim bym to ogarnął, to by już niektóre punkty usługowe zamk(nę)li :D
Foto poglądowe na Zachełmie - z odległości zaledwie 2-3 km...



Ale żeby mi ludzie nie wyszli na ulice za te zdjęcia ;D ;p to zaraz uzupełnię zaległy wpis o słit focie. ;p
Dla purystów (-stki ;p) - Jelenia Góra i Karki na filmie dobrej jakości. Oczywiście nie jestem autorem tego filmu. ;pp

Dom-góry-dom-góry-dom-góry (odnowiony Złoty Widok w Szklar. Por.) - w nocy i o poranku :) /Kross/

Wtorek, 28 kwietnia 2020
kilosy:87.56gruntow(n)e:0.30
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Jest już na tyle gorąco ;p że nie da się jeździć w południe po górach, a i po płaskim słońce dokucza.
No to pojechałem w nocy. :) Start o 1:30, koniec o 10:00 :)
Pierwotny plan to "dwieście po mieście" :) /oczywiście peryferiami/ ale po 68 km miałem dość ;p
Obfociłem wschód słońca i Śnieżne Kotły w jego blasku (nieźle, choć poniżej oczekiwań) i powlokłem się w góry właściwe - na śpiocha, pod górkę, pod wiatr i jeszcze tylko 2,2 atm w tylnym kole - było grubo. ;p






Spod Wodospadu Szklarki pół godziny wprowadzania roweru szlakiem po stromym zboczu, z połową plecaka puszek w dodatku (w ramach sprzątania gór - nie, że tyle wypiłem ;) ). No i jeszcze słońce zaczęło dokuczać - sponiewierałem się trochę. ;]

Na szczęście na odnowionym Złotym Widoku jest 12 leżaków (i 0 ludzi rano) ^-^

Co Ty kułła wiesz o leżakowaniu?!? ;D;D

Czytałem z tej panoramy jak z otwartej książki. :)) Dla mniej "oczytanych" w Karkonoszach jest ściągawka (niebieska tablica).

Mieszkałbym...

Wszystko otwarte dosłownie kilka dni temu - jeszcze jest mało śmieci i zniszczeń (większość leżaków miała ślady deptania butami - brawo...). Jak znam życie, to pewnie to sfajczą...


Mordęga wycieczka niezbyt udana (poza Złotym Widokiem), bo nawet połowy planu nie wykonałem. :/ Gdzież te czasy, gdy do Jeleniej jechałem 115 km (z lubuskiego) - też w nocy, ale przy -5*C :)) /a teraz przy +7/. Kiedyś to było...


Na dobitkę trafiło mi się hamownie ;p o ironio: na płaskim, na skrzyżowaniu, 3 km od domu. :(( ;p

Ale za to przekroczyłem (niechcący :D ) 7O.ooo km na BS. ;]