Słonik dostał trąbkę. Użytkowo na 36" kole.
Piątek, 16 października 2015
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
| kilosy: | 6.70 | gruntow(n)e: | 0.10 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Nooo, tera to jest stylowo i przepisowo jednocześnie:

Słonik doczekał się trąbki © mors
Nie szło tego przykręcić oryginalnymi mocowaniami, więc poszła w ruch taśma klejąca (której szukałem godzinę w domu by ostatecznie pojechać ją kupić, oczywiście na rzeczonym sprzęcie).
Taśma stylowa nie jest, ale jak się siedzi i jedzie to nie widać. ;p
Za to jak się trąbnie, to słychać, oj słychać... :)
Będzie można lepiej pozdrawiać pozdrawiających jak również przestrzegać niesfornych pieszych na DDR - przyda się, bo ta krajzega jest o wiele cichsza od konwencjonalnych rowerków.
I od razu pierwsza trasa z trąbką - na drugi koniec parafii, gdzie czekała na mnie, swego rodzaju, paczka żywnościowa z Anglii. Już widzę te komentarze Eranis. ;]
W drodze powrotnej jedną ręką dzierżyłem pakunek a drugą dusiłem gruchę (przy trąbce). ;]

Słonik doczekał się trąbki © mors
Nie szło tego przykręcić oryginalnymi mocowaniami, więc poszła w ruch taśma klejąca (której szukałem godzinę w domu by ostatecznie pojechać ją kupić, oczywiście na rzeczonym sprzęcie).
Taśma stylowa nie jest, ale jak się siedzi i jedzie to nie widać. ;p
Za to jak się trąbnie, to słychać, oj słychać... :)
Będzie można lepiej pozdrawiać pozdrawiających jak również przestrzegać niesfornych pieszych na DDR - przyda się, bo ta krajzega jest o wiele cichsza od konwencjonalnych rowerków.
I od razu pierwsza trasa z trąbką - na drugi koniec parafii, gdzie czekała na mnie, swego rodzaju, paczka żywnościowa z Anglii. Już widzę te komentarze Eranis. ;]
W drodze powrotnej jedną ręką dzierżyłem pakunek a drugą dusiłem gruchę (przy trąbce). ;]
ora et labora et dentystka ;) (5-11.X.2015)
Niedziela, 11 października 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 63.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Zły tydzień - aż 4 razy musiałem hamować. :/
Gratis niespodzianka zza okna. Lepszy gołąb na parapecie niż gołąb na dachu ;)



PS. zrobiłem dziadowi 135 zdjęć (!) i się nie skapnął. Dopiero się ocknął jak oszalały kot rzucił się na żaluzje...
Gratis niespodzianka zza okna. Lepszy gołąb na parapecie niż gołąb na dachu ;)



PS. zrobiłem dziadowi 135 zdjęć (!) i się nie skapnął. Dopiero się ocknął jak oszalały kot rzucił się na żaluzje...
Mroźna, wietrzna nocka, czyli "rozgrzewka" przed sezonem zimowym
Niedziela, 11 października 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 137.33 | gruntow(n)e: | 2.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Zapowiadali w nocy nie mniej niż +1 i wschodni wiatr do 40km/h... wiater się zgadzał, ale temp. nad ranem spadła do -5,6*C hehe... odczuwalna pewnie -10 jak nie lepiej, no i przyznam, że trochę dało mi to w kość. ;]
Start o północy, jeszcze lekko na plusie, jeszcze było cieplutko (cały czas, aż do 7 rano, pod wiatr!). :) Ostatnie 3 godzinki nocy na granicy hipotermii. Pomimo konkretnego tempa ze trzy razy mną zatelepało, ale to dobrze, bo przynajmniej człowiek czuje, że żyje. :))
Tym razem postanowiłem połączyć kuchnię "xtnt" (guarana) i "Gustava" (wafle ryżowe). Efekt?
Przed wyjazdem nawaliłem się czekolady, jak zawsze (moja "kuchnia"). No i jak zwykle szybko zacząłem zamulać, ziewać, pocierać ślepia... po przejściu na dietę ww. wyraźnie przyspieszyłem a senność znikła praktycznie do zera do samego końca wycieczki (10:40). Nie bolały ani oczy, ani, co zaskakujące, "siedzenie", z czym ostatnio było kiepsko, i to pomimo nielekkich odcinków terenowych i bardzo wielu odcinków po bruku w dodatku mimo spodni bez wkładki. O_O
Ogólnie wycieczka bardzo udana, chociaż nad ranem miałem chwile zwątpienia (aż strach się powtarzać, bo wielu osobom to się nie podoba (sic!) ale jak zwykle jechałem w chińskich adidaskach i cieniutkiej, letniej wiatrówce no i oczywiście bez ciepłego jadła i napitku. :))
Nadmienię, że wyjazd po całodziennym przepracowaniu soboty (remonty, ogrody, sprzątanie). Tak mniej więcej wyglądają moje soboty, więc te nocne i zimowe szarże to poniekąd konieczność... ale i tak raz po raz ktoś (ultrasi) mi dowala, że mało jeżdżę, inni ("zwykli cywile") zaś, jakoby "za dużo". Czyż to nie piękne? ;)
PS. jak się jedzie tym moim starym góralem najlepiej chyba przemówi fakt, że w drodze powrotnej, jadąc z wiatrem do 50km/h w plecy i z górki rzędu 2% rower i tak wyraźnie się zatrzymywał o_O (wszystko jest sprawne, nic nie ociera itp.).
Oto i foto:
O 5:40 w nocy w niedzielę - akurat tabuny hutników zdążały do pracy...

Ciekłe powietrze po lodowatej nocy - tego było mi trzeba! ;) (Huta miedzi w Żukowicach kolo Głogowa) © mors
Te wszystkie okołohutnicze obiekty hałasują w całych malutkich Żukowicach najwyraźniej 24/365 O_O
W Żukowicach zwrócił moją uwagę także urząd gminy - pierwsze w życiu widzę, by był to budynek na samym skraju miejscowości.
.

Z serii "krzyż na rondzie" :) (przysiółek Dzików, gm. Gaworzyce, w tle koniec świata ;) ) © mors
Więcej zdjęć nie ma, szkoda było płetw, które i bez focenia przemarzały. ;]
Nowo nawiedzone parafie (wszystko w okolicy Głogowa): Nielubia, Żukowice (gminna), Wierzchowice, Gaworzyce (gminna) i Dzików. Każda dokładnie spenetrowana i każda warta odwiedzin.
Start o północy, jeszcze lekko na plusie, jeszcze było cieplutko (cały czas, aż do 7 rano, pod wiatr!). :) Ostatnie 3 godzinki nocy na granicy hipotermii. Pomimo konkretnego tempa ze trzy razy mną zatelepało, ale to dobrze, bo przynajmniej człowiek czuje, że żyje. :))
Tym razem postanowiłem połączyć kuchnię "xtnt" (guarana) i "Gustava" (wafle ryżowe). Efekt?
Przed wyjazdem nawaliłem się czekolady, jak zawsze (moja "kuchnia"). No i jak zwykle szybko zacząłem zamulać, ziewać, pocierać ślepia... po przejściu na dietę ww. wyraźnie przyspieszyłem a senność znikła praktycznie do zera do samego końca wycieczki (10:40). Nie bolały ani oczy, ani, co zaskakujące, "siedzenie", z czym ostatnio było kiepsko, i to pomimo nielekkich odcinków terenowych i bardzo wielu odcinków po bruku w dodatku mimo spodni bez wkładki. O_O
Ogólnie wycieczka bardzo udana, chociaż nad ranem miałem chwile zwątpienia (aż strach się powtarzać, bo wielu osobom to się nie podoba (sic!) ale jak zwykle jechałem w chińskich adidaskach i cieniutkiej, letniej wiatrówce no i oczywiście bez ciepłego jadła i napitku. :))
Nadmienię, że wyjazd po całodziennym przepracowaniu soboty (remonty, ogrody, sprzątanie). Tak mniej więcej wyglądają moje soboty, więc te nocne i zimowe szarże to poniekąd konieczność... ale i tak raz po raz ktoś (ultrasi) mi dowala, że mało jeżdżę, inni ("zwykli cywile") zaś, jakoby "za dużo". Czyż to nie piękne? ;)
PS. jak się jedzie tym moim starym góralem najlepiej chyba przemówi fakt, że w drodze powrotnej, jadąc z wiatrem do 50km/h w plecy i z górki rzędu 2% rower i tak wyraźnie się zatrzymywał o_O (wszystko jest sprawne, nic nie ociera itp.).
Oto i foto:
O 5:40 w nocy w niedzielę - akurat tabuny hutników zdążały do pracy...

Ciekłe powietrze po lodowatej nocy - tego było mi trzeba! ;) (Huta miedzi w Żukowicach kolo Głogowa) © mors
Te wszystkie okołohutnicze obiekty hałasują w całych malutkich Żukowicach najwyraźniej 24/365 O_O
W Żukowicach zwrócił moją uwagę także urząd gminy - pierwsze w życiu widzę, by był to budynek na samym skraju miejscowości.
.

Z serii "krzyż na rondzie" :) (przysiółek Dzików, gm. Gaworzyce, w tle koniec świata ;) ) © mors
Więcej zdjęć nie ma, szkoda było płetw, które i bez focenia przemarzały. ;]
Nowo nawiedzone parafie (wszystko w okolicy Głogowa): Nielubia, Żukowice (gminna), Wierzchowice, Gaworzyce (gminna) i Dzików. Każda dokładnie spenetrowana i każda warta odwiedzin.
Siny Staw (Kunice Żarskie) - ekspedycja poszukiwawcza ;)
Niedziela, 4 października 2015
Kategoria Nielicho
| kilosy: | 46.33 | gruntow(n)e: | 2.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Mimo przebijania się polem, lasem a i po torach czasem, jeziorko nie odnalezione, pomimo wspierania się elektroniczną mapą w telefonie (po raz pierwszy w życiu, chyba zaczynam doganiać XXI w. ;D ). A tymczasem w domu leży sobie ultra-dokładna mapa papierowa (1:25 000), na której widać każdy pieniek. ;) Widać także tamże, że ominąłem jeszcze kilka innych jeziorek - można wręcz powiedzieć, że omijałem je jak tylko mogłem. ;]
No ale z papierowej mapy "trudniej" jest odpalić filmiki na youtube, tak wiec jest remis, 1:1. ;)
Kolorowy październik (dojazd do lasu):

Pieski, długo samotnie wędrowały przez pola zanim tu doszły:

Większe "sukcesy" dało plątanie się po Żarach...

Oczywiście to nie mogło się obyć bez dedykacji ;) © mors
Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało... Kijanki zamknęły Żabkę :))

To było na cygańskiej dzielnicy, akurat jak szamotałem się z telefonem to nadeszła grupa cwaniackich wyrostków... czasami warto mieć tani rower i telefon. ;))
No ale z papierowej mapy "trudniej" jest odpalić filmiki na youtube, tak wiec jest remis, 1:1. ;)
Kolorowy październik (dojazd do lasu):

Pieski, długo samotnie wędrowały przez pola zanim tu doszły:

Większe "sukcesy" dało plątanie się po Żarach...

Oczywiście to nie mogło się obyć bez dedykacji ;) © mors
Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało... Kijanki zamknęły Żabkę :))

To było na cygańskiej dzielnicy, akurat jak szamotałem się z telefonem to nadeszła grupa cwaniackich wyrostków... czasami warto mieć tani rower i telefon. ;))
Penetracja Kożuchowa, Nowej Soli i okolic oraz tęgie "lanie" od emerytów ;)
Sobota, 3 października 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
| kilosy: | 96.89 | gruntow(n)e: | 1.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Na "dobry" początek trasy pojawili się i wyprzedzili mnie sromotnie starsi Panowie trzej:

Starsi Panowie Cyborgowie trzej (średnia 28km/h pod przodo-boczny wiatr) © mors
Furkoczące nogawki i kufajki sugerowały że nie ścigali się profesjonalnie, a bagaże i zapasowa opona (pierwsze widzę taki motyw!) sugerowały długie dystanse...
Wyprzedzając zaprosili mnie na koło (wstyd, z racji różnicy wieku), ale co gorsza, nie bardzo mogłem się za nimi utrzymać na tym swoim starym czołgu ;]
Na podjazdach prawie nie zwalniali (to akurat lubię), ale dawali do pieca cały czas, także na zjazdach i na wybojach (tego nie lubię). Ogólnie nie wiedziałem, co się dzieje. ;] Chyba przejdę na szachy...
Po 20km odpuściłem jak niepyszny (sformułowanie - pychotka), bo stało się najgorsze, co mogło... przegrzałem się. ;D
Pół godziny stygłem ;] po czym potoczyłem się swoim tempem i stylem - tytułowa penetracja słabo znanych mi okolic.

Koniec ulicy w stawie © mors

Kolejna odludna parafia © mors

Truskawka - mutant © mors
W Kożuchowie jak zwykle apatia, a w Nowej Soli - zwiedzanie "cudu gospodarczego" (kilka lat temu miasto w ruinie, dziś - lubuski lider gospodarczy). Wyremontowano już niemal wszystko, co się tylko dało...

Przystanek pod szpitalem w Nowej Soli © mors
...ale znalazło się jeszcze parę gustownych reliktów minionych czasów...

Pawilon w tle to "Polska Chata" - świetnie się komponowało z Żukiem (i to w rzadkiej wersji), ale się prześwietliło © mors
(jedne drzwi z lewej i dwoje z prawej, fajna sprawa ;) ).

Starsi Panowie Cyborgowie trzej (średnia 28km/h pod przodo-boczny wiatr) © mors
Furkoczące nogawki i kufajki sugerowały że nie ścigali się profesjonalnie, a bagaże i zapasowa opona (pierwsze widzę taki motyw!) sugerowały długie dystanse...
Wyprzedzając zaprosili mnie na koło (wstyd, z racji różnicy wieku), ale co gorsza, nie bardzo mogłem się za nimi utrzymać na tym swoim starym czołgu ;]
Na podjazdach prawie nie zwalniali (to akurat lubię), ale dawali do pieca cały czas, także na zjazdach i na wybojach (tego nie lubię). Ogólnie nie wiedziałem, co się dzieje. ;] Chyba przejdę na szachy...
Po 20km odpuściłem jak niepyszny (sformułowanie - pychotka), bo stało się najgorsze, co mogło... przegrzałem się. ;D
Pół godziny stygłem ;] po czym potoczyłem się swoim tempem i stylem - tytułowa penetracja słabo znanych mi okolic.

Koniec ulicy w stawie © mors

Kolejna odludna parafia © mors

Truskawka - mutant © mors
W Kożuchowie jak zwykle apatia, a w Nowej Soli - zwiedzanie "cudu gospodarczego" (kilka lat temu miasto w ruinie, dziś - lubuski lider gospodarczy). Wyremontowano już niemal wszystko, co się tylko dało...

Przystanek pod szpitalem w Nowej Soli © mors
...ale znalazło się jeszcze parę gustownych reliktów minionych czasów...

Pawilon w tle to "Polska Chata" - świetnie się komponowało z Żukiem (i to w rzadkiej wersji), ale się prześwietliło © mors
(jedne drzwi z lewej i dwoje z prawej, fajna sprawa ;) ).
ora et labora (1-2.X.2015)
Piątek, 2 października 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 48.60 | gruntow(n)e: | 3.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Ponad 24 w czw i podobnież w pt, szaleństwo. ;)
W piątek wmanewrowałem się w małą wycieczkę z pewną rodziną (ale nie moją - czy zatem mogę to nazwać wycieczką rodzinną? ;) ).
W piątek wmanewrowałem się w małą wycieczkę z pewną rodziną (ale nie moją - czy zatem mogę to nazwać wycieczką rodzinną? ;) ).
Co jedno koło (36") to nie dwie nogi
Środa, 30 września 2015
Kategoria 36" Kolisko, Mono
| kilosy: | 13.76 | gruntow(n)e: | 0.10 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Wieczorne wyścigi z(a) biegaczkami ;p a wszystkie w różowej górze i czarnym dole, "jak jeden mąż" ;)
W sprincie nie miałbym szans, ale przy dłuższych odcinkach i owszem.
Chociaż z zawodowcami nawet na dystansach maratońskich bym przegrał. Ba, nawet na moich dwukołowcach niełatwo by mi było. ;]
To tu, to tamże...

"Mogę się karnąć?" ;) © mors
PS. Kolisko przekroczyło właśnie/wreszcie 500 km przebiegu (wliczając ok. 15km pierwszego właściciela).
A dawno nie ujeżdżane małe mono (24") ma grubo ponad 1.OOO przebiegu. Jak ja to zrobiłem? ;]
W sprincie nie miałbym szans, ale przy dłuższych odcinkach i owszem.
Chociaż z zawodowcami nawet na dystansach maratońskich bym przegrał. Ba, nawet na moich dwukołowcach niełatwo by mi było. ;]
To tu, to tamże...

"Mogę się karnąć?" ;) © mors
PS. Kolisko przekroczyło właśnie/wreszcie 500 km przebiegu (wliczając ok. 15km pierwszego właściciela).
A dawno nie ujeżdżane małe mono (24") ma grubo ponad 1.OOO przebiegu. Jak ja to zrobiłem? ;]
ora et labora (28-30.IX.2015)
Środa, 30 września 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 28.00 | gruntow(n)e: | 1.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Przypowieść ;)
jestem w komisie rzeczy wszelakich i oglądam se rowery, tak dla samej przyjemności ;) .
Był nawet monocykl za 80 zł, ale koło 20", zdatne tylko do akrobacji, a ja na to już za stary. ;)
Pozostałe rowery nudne i nijakie... aż tu nagle, w oddali - piękny, klasyczny góral, z chromami i lśniącym w słońcu miedzianym lakierem... zaraz, zaraz, przecież ja patrzę przez okno na swój własny rower! xD
jestem w komisie rzeczy wszelakich i oglądam se rowery, tak dla samej przyjemności ;) .
Był nawet monocykl za 80 zł, ale koło 20", zdatne tylko do akrobacji, a ja na to już za stary. ;)
Pozostałe rowery nudne i nijakie... aż tu nagle, w oddali - piękny, klasyczny góral, z chromami i lśniącym w słońcu miedzianym lakierem... zaraz, zaraz, przecież ja patrzę przez okno na swój własny rower! xD
Święto Pierwszego Przymrozku! ;) Z Gustavem lecim kawałek na Szczecin, powrót kolarką przez las) /Hrgn/
Niedziela, 27 września 2015
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
| kilosy: | 78.41 | gruntow(n)e: | 8.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Rano gryfna niespodzianka: tylko +2*C, o wschodzie słońca, więc natychmiast poleciałem (w krótkich gatkach) na ogród coby sprawdzić, czy to szkli się rosa czy szron :) no i trochę szronu miejscami się znalazło, mniam, mniam! Brawo Panie wrześniu! ;)
/a już parę godzin później było +24*C w słońcu, masakra.../
Trochę odwlekaliśmy wyjazd (o 9 zamiast o 7), dzięki czemu spokojnie można już było jechać z otwartą przyłubicą i w spodenkach typu 2/3. :) Choć nie wszyscy tak jechali. ;)

Wrzesień jeszcze, a Gustav wyrychtowany jak na zimę ;) © mors
Ogólnie ledwo nadążałem, mimo że to tylko krótki odcinek. ;p Ale był i taki paradoks: ;)

Uroki drogi w Bogaczowie - żółw czeka na zająca (a ściślej to przełajowy Huragan na prawdziwą kolarkę) © mors
Po 30-kilku km pożegnaliśmy się rzewnie ;) i zawróciłem, bo zaczęło być pod wiatr a nie chciałem spowalniać Mistrza. ;p
Powrót po mojemu, czyli powoli, rozglądając się na boki, ze zdjęciami...

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki ;) © mors

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki © mors

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki © mors
Następnie, jak zwykle na "kolarce", wzięło mnie na leśne skróty...

Leśna droga pod Nowogrodem Bobrzańskim © mors

Między Nowogrodem Bobrzańskim a Drągowiną © mors

Tajemniczy obiekt między Nowogrodem Bobrzańskim a Drągowiną © mors
Właściwie to zabłądziłem tamże, ale było warto. ;)
PS. wersja Gustava:
http://gustav.bikestats.pl/1393116,SentimentalTour-Na-Szczecin.html
/a już parę godzin później było +24*C w słońcu, masakra.../
Trochę odwlekaliśmy wyjazd (o 9 zamiast o 7), dzięki czemu spokojnie można już było jechać z otwartą przyłubicą i w spodenkach typu 2/3. :) Choć nie wszyscy tak jechali. ;)

Wrzesień jeszcze, a Gustav wyrychtowany jak na zimę ;) © mors
Ogólnie ledwo nadążałem, mimo że to tylko krótki odcinek. ;p Ale był i taki paradoks: ;)

Uroki drogi w Bogaczowie - żółw czeka na zająca (a ściślej to przełajowy Huragan na prawdziwą kolarkę) © mors
Po 30-kilku km pożegnaliśmy się rzewnie ;) i zawróciłem, bo zaczęło być pod wiatr a nie chciałem spowalniać Mistrza. ;p
Powrót po mojemu, czyli powoli, rozglądając się na boki, ze zdjęciami...

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki ;) © mors

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki © mors

Nawet w Nowogrodzie Bobrzańskim są ciekawe uliczki © mors
Następnie, jak zwykle na "kolarce", wzięło mnie na leśne skróty...

Leśna droga pod Nowogrodem Bobrzańskim © mors

Między Nowogrodem Bobrzańskim a Drągowiną © mors

Tajemniczy obiekt między Nowogrodem Bobrzańskim a Drągowiną © mors
Właściwie to zabłądziłem tamże, ale było warto. ;)
PS. wersja Gustava:
http://gustav.bikestats.pl/1393116,SentimentalTour-Na-Szczecin.html
ora et labora et pokrzywy (21-27.IX.2015)
Niedziela, 27 września 2015
Kategoria Standardowo
| kilosy: | 43.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
| czasokres: | śr. km/h: |
Pokrzywa znów zaczęła parzyć (młode odrosty po skoszeniu). Niech se parzy. ;)
Nie zniechęciło mnie to do surówki z drobno siekanych jabłek i pokrzywy (wersja B: jabłka i natka pietruszki). Coś tam poparzyło, ale tak raczej przyjemnie. Polecam wszystkim o niewyparzonym języku. ;p
Nie zniechęciło mnie to do surówki z drobno siekanych jabłek i pokrzywy (wersja B: jabłka i natka pietruszki). Coś tam poparzyło, ale tak raczej przyjemnie. Polecam wszystkim o niewyparzonym języku. ;p

















