Wpisy archiwalne w kategorii
36" Kolisko
Dystans całkowity: | 2302.43 km (w terenie 57.66 km; 2.50%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 20.30 km/h |
Suma podjazdów: | 2352 m |
Liczba aktywności: | 217 |
Średnio na aktywność: | 10.61 km |
Więcej statystyk |
Mekka Januszy z kraju i ze świata /36er/
Niedziela, 11 listopada 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 10.86 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |

Dziś nawiedziłem jeleniogórską giełdę, gdzie Janusze handlują szmelcem/śmieciami ściąganym z niemieckich wystawek, a czasami nawet się trafi jakiś lokalny rolnik z lokalnymi produktami...
Można tam dostać wszystko, oprócz monocykli, polskich opon i polskich rowerów. Czyli sam szmelc i badziew. ;ppp

Handel w cieniu Karkonoszy... Janusze Januszom zgotowali ten los. ;))

Najbardziej na giełdzie spodobała mi się wywieszka "SMARTŁOCZE" :D
Oprócz naszych było tam mnóstwo Ukrów, sporo Cyganów, i trochę Szkopów i Pepików - co ciekawe, także w charakterze sprzedających - autentycznie widziałem szkopów handlujących używanym badziewiem łamane przez śmieciami. :O
Oczywiście ani jednego słowa po polskiemu się nie raczyli nauczyć # - # nawet podstawowych liczebników ("cwaj zloty"). I to jeszcze w Święto Niepodległości - no trzymajcie mnie! ;p
Obłowiłem się tak (oczywiście nie u szkopów!), że nie starczyło mi plecaka, i dostałem worek, który zarzuciłem sobie na plecy - no i odjazd!

Sam cień wygląda zacnie, a widoki dla postronnych na tyle wypalały gały, że wesołych i pozytywnych reakcji było 5x tyle, co zwykle. :)) To chyba dobrze, nie? ;p
Wilk na monocyklu z Morsem w Cieplicach - czasy są ostateczne! :D
Piątek, 9 listopada 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 12.00 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Taka sytuacja...

Tak bardzo chciał pojeździć na zakazie dla dwukołowców, że aż dał się przekonać do mono. ;))
Długo myślałem, którym rowerem zrobię najbardziej mu na złość ;)) i wyszło mi na to, że...każdym. :D
Oczywiście daleko nie zajechał, a ściślej to w ogóle, ale i tak się cieszy. :D

Rozwalamy System. ;))

Więcej foto z Parku Zdrojowego:

/niektórzy to sobie jeżdżą, gdzie chcą ;p /

/czegoś takiego jeszcze nie widziałem - drzewo zapuszcza korzeń w siebie samo O_O /
Wilk nie tylko się przełamał i wsiadł na mono, ale i był świadkiem, jak podeszła do mnie grupa Januszy-kuracjuszy i zaczęli piać z zachwytu :D Gdybym im wygadał, że Wilkołak to hejter monocykli, to by go pewnie zlinczowali. ;))
I nieważne, że Wilk wrócił właśnie z Okraju, Modrego Sedla i Śnieżki - każdy myślał, że to ja jestem bohaterem, a Wilkołak stał z boku i tylko obgryzał paznokcie (w przenośni). ;D;D
I tak co 5 minut mam jakieś wywiady na mono - jak zobaczyliśmy się z Wilkiem na deptaku i On mi pomachał, to w pierwszej chwili myślałem, że to tylko kolejny kibic. ;D
Później pojechaliśmy pojeździć...

Wilkołak wygląda tu raczej jak ratlerek na BMXie. ;D;D;D
No i jeszcze mały filmik...
Sytuacje z dojazdu na spotkanie:
- ścigałem się z samochodem (szutrowa ul. Objazdowa wewn. strefy przemysłowej, kobieta w Megane II - jak było gładko to ona mnie wyprzedzała, a jak były duże dziury to ja ją ;] )
- mijana dziewczynka: "Pan placuje w cylku?" hehe ;p
Dystans podaję na oko, bo Wilkołak zresetował mi licznik. ;p
dpd na Wielkim Kole 3.1 (103)
Poniedziałek, 6 sierpnia 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 6.99 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i znów to zrobiłem. To już moja trzecia praca, do której dojeżdżam na Wielkim Kole (do pierwszej i do trzeciej, jak dotąd, po jednym razie).
Co ciekawe, kolejny już raz mam 3,5 km w jedną stronę - i jeszcze nigdy w życiu nie przekroczyłem tej wartości. :>
Trasa w miarę znośna, waląc po chodnikach mam zaledwie dwa skrzyżowania do sforsowania.
Znośne też były temperatury, albowiem wyjazd był w ndz/pn o północy a powrót o 8 nad ranem, czyli jeszcze w miarę rześko - jaki szok dla organizmu! Tymczasem od jutra upały wracają i nadrabiają straty: ma być 36-37 w cieniu. xD Przy takich temp. to nawet wsiąść na mono się nie da...
W nowej robocie Kolisko specjalnej furory nie zrobiło ;p aczkolwiek taka jedna imienniczka K78 (ale z mojego rocznika ;p) okazała się też być monocyklistką. :O Aczkolwiek nie tak utytułowaną. ;)))
A tu zdjęcie z czyszczenia Koliska z morskiego piachu i soli, w miesiąc po powrocie z nad morza.

Co ciekawe, ani sól nie poczyniła jakiejkolwiek rdzy, ani piach w najmniejszym nawet stopniu nie zaszkodził łożyskom. :O Te Koło jest wielkie nie tylko ciałem, ale i duchem. ;)) A przypomnijmy jeszcze, że w czasie pożaru Morsownii stało w pomieszczeniu, w którym powietrze było tak gorące, że stopiło (same powietrze, bez ognia!) wszelkie tworzywa sztuczne od sufitu aż po wysokość ~30 cm powyżej Wielkiego Koła. Do tego zawierucha podczas akcji gaśniczej (piana, woda, dym, kurz) a Kolisko tylko się pobrudziło - nic nie ucierpiało! :O
Co ciekawe, kolejny już raz mam 3,5 km w jedną stronę - i jeszcze nigdy w życiu nie przekroczyłem tej wartości. :>
Trasa w miarę znośna, waląc po chodnikach mam zaledwie dwa skrzyżowania do sforsowania.
Znośne też były temperatury, albowiem wyjazd był w ndz/pn o północy a powrót o 8 nad ranem, czyli jeszcze w miarę rześko - jaki szok dla organizmu! Tymczasem od jutra upały wracają i nadrabiają straty: ma być 36-37 w cieniu. xD Przy takich temp. to nawet wsiąść na mono się nie da...
W nowej robocie Kolisko specjalnej furory nie zrobiło ;p aczkolwiek taka jedna imienniczka K78 (ale z mojego rocznika ;p) okazała się też być monocyklistką. :O Aczkolwiek nie tak utytułowaną. ;)))
A tu zdjęcie z czyszczenia Koliska z morskiego piachu i soli, w miesiąc po powrocie z nad morza.

Co ciekawe, ani sól nie poczyniła jakiejkolwiek rdzy, ani piach w najmniejszym nawet stopniu nie zaszkodził łożyskom. :O Te Koło jest wielkie nie tylko ciałem, ale i duchem. ;)) A przypomnijmy jeszcze, że w czasie pożaru Morsownii stało w pomieszczeniu, w którym powietrze było tak gorące, że stopiło (same powietrze, bez ognia!) wszelkie tworzywa sztuczne od sufitu aż po wysokość ~30 cm powyżej Wielkiego Koła. Do tego zawierucha podczas akcji gaśniczej (piana, woda, dym, kurz) a Kolisko tylko się pobrudziło - nic nie ucierpiało! :O
MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin III)
Sobota, 30 czerwca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 20.33 | gruntow(n)e: | 4.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tego dnia jeździłem szlakiem R-10 i po małych kurorcikach, czyli praktycznie cały czas wśród ludzi (ale w znośnych ilościach). Dzięki temu fejmu było co nie miara, aż mnie przerastał ;)) non-stop latały rozmaite teksty, od "o skur%$syn je&any!" ;) aż po "Jezus Maria!" ;) jak i od "potrzymaj mi piwo!" po "Mistrzostwo Świata!" hehe ;p
Do tego kilka "wywiadów", oklaski, wrzaski... :))
Naprawdę, często byłem tym aż zmęczony. :)
Dobrze odpocząć można było za to na plaży, bo większość ludzi jedzie nad morze by robić tam zakupy xD a na plażach spokojnie, zwłaszcza jak jest powyżej 300 m od najbliższego sklepu ;D;D
Paradoksalnie, często łatwiej, szybciej i wygodniej jest objeżdżać szlak R-10 plażą, niż odwrotnie. :D
Z jazd plażowych popełniłem nawet filmik, ale z rąsi, więc niewiele z niego wynika, poza tym nie chce mi się wciepywać na y2b. ;p
No to chociaż foto łapcie ;p

Nie tylko jeździłem po plaży, ale i ćwiczyłem ewolucje - zawracanie i jazdę wstecz. Co ciekawe, wychodziło lepiej niż na zwykłych nawierzchniach, no i znacznie bezpieczniej w razie gleby.
No i jaki fejm! ;p - najlepszym przykładem jest gościu, który rozwalił mnie na atomy, a wręcz na kwanty. :D
Otóż focił (lub nagrywał) on swoja kobietę (ok. 30stki, zero problemów z grawitacją ;)) ) pozującą i pląsającą nago (sic!) w lodowatej ( <3 ) wodzie, a ja "akurat" trenowałem w pobliżu, tak się jakoś złożyło. ;))
I gdy gostek coś do mnie zagadnął (nie dosłyszałem, w huku morza), to się wystraszyłem, że mnie chce przepędzić, czy coś. :) A on powtórzył - odwrócony tyłem do kobity:
- no nie mogę się napatrzeć!
xDDD
Miałem już na końcu języka, że ja też ;) ;p i że możemy się zamienić. ;p :D
Tymczasem facet zaczął rozwijać temat, a owa niewiasta dalej pląsała i marzła, chyba nawet się nic nie skapła. :O
Nawet nie pamiętam, o czym z nim wtedy gadałem - przypuszczalnie o mono. ;D;D
"Na mieście" też się działo, bo było sporo kolonii - a dzieciaki są bardzo spontaniczne i wylewne. :D
I sporo emerytów i emerytek - też czasem potrafią. ;))
Plażą przejechałem ok. 4 km, jechało się dość lekko, za wyjątkiem odcinków o większym nachyleniu poprzecznym podłoża no i w sytuacjach, gdy fale mnie zaskakiwały - naprawdę kiepsko się jeździ po podłożu wymywanym spod koła. No i kilka razy skończyło się to glebą, a rowerek pokrył się słoną wodą z piachem o_O
Tak bardzo dotąd o niego dbałem, że nawet w deszczu i pozimowym syfie nie jeździłem...
Jazda w soli, wodzie i piachu, plus jazdy wstecz, ostatecznie dobiły moje i tak już dobite pedałko. Tak się zmasakrowało, tak się zacinało, że chwilami przestawało zupełnie się kręcić - a ja zaliczałem glebę. ;p A nawet jak się kręciło, to z potężnym oporem.
A na sam koniec pedałko się całkiem odkręciło i odpadło i to akurat w momencie, gdy przeniosłem nań nacisk, by zahamować. Efekt był taki, że poleciałem w kierunku pedałka, a rower wystrzelił spode mnie na kilkanaście metrów: po chodniku, finiszując na ulicy. Cud, że akurat nic nie szło i nic nie jechało! Choć chwilę wcześniej jechała policja - ale by było... o_O
Drugie szczęście w nieszczęściu, że odkręciło się 100m od przystanku. ;]
Cała noc w autobusie (i jak zwykle zero problemów z zabraniem roweru do bagażnika ;p ) i o 5 rano w niedzielę wylądowałem w Morsownii, gdzie temperatura okazała się jeszcze niższa od prognoz - ekstremalne wręcz jak na lipiec 6,8*C !!!
Szok - a ja ubrany tak jak na ww. zdjęciu. :)
Niesamowite są te rozrzuty temperatur: w czwartek w Morsownii przekraczało 30*C w cieniu a w tym samym czasie nad samym Morzem było zaledwie 18*!
Natomiast nocami (nad ranem) nad Bałtykiem nie schodziło poniżej 14*, a w Morsownii potrafiło zejść poniżej 7* (zweryfikowane na dwóch różnych termometrach).
To był mój rekordowy czerwiec - tak co do dystansu jak i liczby komentarzy - ponad ćwierć kafla. ;))
A tymczasem w Morsownii...gdy Mors (w sobotę) był w raju... ;)
Otóż umarł Diabeł.
Trollking uspokój się, chodziło mi o ksywkę kolegi z podstawówki (i to z jednej ławki - sic!). ;)
Ksywka prawdopodobnie wzięła się z przyczyn "estetycznych", zwłaszcza odnośnie śmiechu - on tak już miał, od zawsze...
Do tego kilka "wywiadów", oklaski, wrzaski... :))
Naprawdę, często byłem tym aż zmęczony. :)
Dobrze odpocząć można było za to na plaży, bo większość ludzi jedzie nad morze by robić tam zakupy xD
Paradoksalnie, często łatwiej, szybciej i wygodniej jest objeżdżać szlak R-10 plażą, niż odwrotnie. :D
Z jazd plażowych popełniłem nawet filmik, ale z rąsi, więc niewiele z niego wynika, poza tym nie chce mi się wciepywać na y2b. ;p
No to chociaż foto łapcie ;p

Nie tylko jeździłem po plaży, ale i ćwiczyłem ewolucje - zawracanie i jazdę wstecz. Co ciekawe, wychodziło lepiej niż na zwykłych nawierzchniach, no i znacznie bezpieczniej w razie gleby.
No i jaki fejm! ;p - najlepszym przykładem jest gościu, który rozwalił mnie na atomy, a wręcz na kwanty. :D
Otóż focił (lub nagrywał) on swoja kobietę (ok. 30stki, zero problemów z grawitacją ;)) ) pozującą i pląsającą nago (sic!) w lodowatej ( <3 ) wodzie, a ja "akurat" trenowałem w pobliżu, tak się jakoś złożyło. ;))
I gdy gostek coś do mnie zagadnął (nie dosłyszałem, w huku morza), to się wystraszyłem, że mnie chce przepędzić, czy coś. :) A on powtórzył - odwrócony tyłem do kobity:
- no nie mogę się napatrzeć!
xDDD
Miałem już na końcu języka, że ja też ;) ;p i że możemy się zamienić. ;p :D
Tymczasem facet zaczął rozwijać temat, a owa niewiasta dalej pląsała i marzła, chyba nawet się nic nie skapła. :O
Nawet nie pamiętam, o czym z nim wtedy gadałem - przypuszczalnie o mono. ;D;D
"Na mieście" też się działo, bo było sporo kolonii - a dzieciaki są bardzo spontaniczne i wylewne. :D
I sporo emerytów i emerytek - też czasem potrafią. ;))
Plażą przejechałem ok. 4 km, jechało się dość lekko, za wyjątkiem odcinków o większym nachyleniu poprzecznym podłoża no i w sytuacjach, gdy fale mnie zaskakiwały - naprawdę kiepsko się jeździ po podłożu wymywanym spod koła. No i kilka razy skończyło się to glebą, a rowerek pokrył się słoną wodą z piachem o_O
Tak bardzo dotąd o niego dbałem, że nawet w deszczu i pozimowym syfie nie jeździłem...
Jazda w soli, wodzie i piachu, plus jazdy wstecz, ostatecznie dobiły moje i tak już dobite pedałko. Tak się zmasakrowało, tak się zacinało, że chwilami przestawało zupełnie się kręcić - a ja zaliczałem glebę. ;p A nawet jak się kręciło, to z potężnym oporem.
A na sam koniec pedałko się całkiem odkręciło i odpadło i to akurat w momencie, gdy przeniosłem nań nacisk, by zahamować. Efekt był taki, że poleciałem w kierunku pedałka, a rower wystrzelił spode mnie na kilkanaście metrów: po chodniku, finiszując na ulicy. Cud, że akurat nic nie szło i nic nie jechało! Choć chwilę wcześniej jechała policja - ale by było... o_O
Drugie szczęście w nieszczęściu, że odkręciło się 100m od przystanku. ;]
Cała noc w autobusie (i jak zwykle zero problemów z zabraniem roweru do bagażnika ;p ) i o 5 rano w niedzielę wylądowałem w Morsownii, gdzie temperatura okazała się jeszcze niższa od prognoz - ekstremalne wręcz jak na lipiec 6,8*C !!!
Szok - a ja ubrany tak jak na ww. zdjęciu. :)
Niesamowite są te rozrzuty temperatur: w czwartek w Morsownii przekraczało 30*C w cieniu a w tym samym czasie nad samym Morzem było zaledwie 18*!
Natomiast nocami (nad ranem) nad Bałtykiem nie schodziło poniżej 14*, a w Morsownii potrafiło zejść poniżej 7* (zweryfikowane na dwóch różnych termometrach).
To był mój rekordowy czerwiec - tak co do dystansu jak i liczby komentarzy - ponad ćwierć kafla. ;))
A tymczasem w Morsownii...gdy Mors (w sobotę) był w raju... ;)
Otóż umarł Diabeł.
Trollking uspokój się, chodziło mi o ksywkę kolegi z podstawówki (i to z jednej ławki - sic!). ;)
Ksywka prawdopodobnie wzięła się z przyczyn "estetycznych", zwłaszcza odnośnie śmiechu - on tak już miał, od zawsze...
MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin II )
Piątek, 29 czerwca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 27.19 | gruntow(n)e: | 0.40 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem dystans konkret, jak na mono. A oprócz tego 2 razy po 5 km z buta po plaży, bo nie szło jechać - wiatr przekraczał 40km/h co samo w sobie jest szczegółem, ale fale zrobiły się tak duże, że atakowały po kilkadziesiąt metrów wgłąb plaży, tworzyły się rozlewiska, potoki i inne atrakcje, na których koło grzęzło.

Czy jako odkrywca nowego jeziora mogę mu nadać nazwę? ;)

Aż uszy mnie rozbolały. Do tego nie było przed kim robić show ;) bo plaża niemalże pusta. Raz na pół kilometra ktoś spacerował, raz na 3 km ktoś plażował a pływała jedna osoba, i to staruszek. :0
Później dopiero zacyknąłem, że to musiał być sam A. Doba (na jego fejsie znalazłem poszlakę, że akurat teraz jest na wczasach z rodziną nad morzem). 71 lat!
No trudno, miał chłop pecha, że mnie nie poznał. ;p ;)
Zasypywało namioty...

i zrównywało plażę z wydmami...


A wieczorem, przy trochę mniejszym wietrze i falach - ale i przy niższej temperaturze - przy totalnie pustej plaży zażyłem kąpieli ja, wyrównując rachunki. ;p
Natomiast po drugiej stronie wydm jeździło się całkiem spoko...

;)
No ale co ja tam mogę wiedzieć o wietrze, nad morzem i na jednym kole - nie ma co porównywać do warszawskich czy poznańskich kolarzy. ;) ;ppp
Pojeździłem trochę antysystemowo, tj. po zwykłych wioskach odległych od morza o "bezsensowne" kilka km...

/K78: nie buchnęli Ci roweru? ;)
... jak i po małych kurorcikach nadmorskich, o znośnym ruchu pieszym i samochodowym, co oczywiście wywołało sporo pozytywnego zamieszania. ;))
Jeździłem też po szlaku rowerowym ER-10 wokół Bałtyku, na którym minęło mnie ze 15 milionów rowerów a już na pewno więcej, niż widziałem w całym życiu... Oczywiście połowa rowerów wyjechała pierwszy raz od zeszłego urlopu, a ich napędy tak świszczały, że zagłuszały sztorm na Bałtyku. ;D

Wyprzedziłem! Jak widać, lepie mieć jedno koło, ale wielkie, niźli 4, ale małe. ;p
A na koniec kolacja w plenerze, bo akurat słońce fajnie zachodziło. Tak słonecznie jest na środkowym wybrzeżu o 21:13, czyli gdy w Morsownii właśnie słońce znika, a na płd-wsch PL to już pewnie ciemno. ;)

A o 23:30 na północnym niebie jeszcze się utrzymywała pomarańczowa łuna...

Czy jako odkrywca nowego jeziora mogę mu nadać nazwę? ;)

Aż uszy mnie rozbolały. Do tego nie było przed kim robić show ;) bo plaża niemalże pusta. Raz na pół kilometra ktoś spacerował, raz na 3 km ktoś plażował a pływała jedna osoba, i to staruszek. :0
Później dopiero zacyknąłem, że to musiał być sam A. Doba (na jego fejsie znalazłem poszlakę, że akurat teraz jest na wczasach z rodziną nad morzem). 71 lat!
No trudno, miał chłop pecha, że mnie nie poznał. ;p ;)
Zasypywało namioty...

i zrównywało plażę z wydmami...


A wieczorem, przy trochę mniejszym wietrze i falach - ale i przy niższej temperaturze - przy totalnie pustej plaży zażyłem kąpieli ja, wyrównując rachunki. ;p
Natomiast po drugiej stronie wydm jeździło się całkiem spoko...
;)
No ale co ja tam mogę wiedzieć o wietrze, nad morzem i na jednym kole - nie ma co porównywać do warszawskich czy poznańskich kolarzy. ;) ;ppp
Pojeździłem trochę antysystemowo, tj. po zwykłych wioskach odległych od morza o "bezsensowne" kilka km...

/K78: nie buchnęli Ci roweru? ;)
... jak i po małych kurorcikach nadmorskich, o znośnym ruchu pieszym i samochodowym, co oczywiście wywołało sporo pozytywnego zamieszania. ;))
Jeździłem też po szlaku rowerowym ER-10 wokół Bałtyku, na którym minęło mnie ze 15 milionów rowerów a już na pewno więcej, niż widziałem w całym życiu... Oczywiście połowa rowerów wyjechała pierwszy raz od zeszłego urlopu, a ich napędy tak świszczały, że zagłuszały sztorm na Bałtyku. ;D

Wyprzedziłem! Jak widać, lepie mieć jedno koło, ale wielkie, niźli 4, ale małe. ;p
A na koniec kolacja w plenerze, bo akurat słońce fajnie zachodziło. Tak słonecznie jest na środkowym wybrzeżu o 21:13, czyli gdy w Morsownii właśnie słońce znika, a na płd-wsch PL to już pewnie ciemno. ;)

A o 23:30 na północnym niebie jeszcze się utrzymywała pomarańczowa łuna...
MORSkie opowieści (Wielkie Koło i Bałtyk, odcin I )
Czwartek, 28 czerwca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 17.66 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwszy raz w zyciu pojechalem sam nad morze. No i dzialam na wlasna pletwe/reke - po pierwszym dniu jestem juz z Posejdonem na Ty. ;D
Wiekszosc akcji nie nadaje sie na publikacje, to ponizej to tylko okruszki. :)
Juz na PKP ciezki szok: na stacji byl drugi monocyklista :0 latwiej w lotka sie trafia. :)

Cala trase do Zielonej Gory przegadalismy o mono, a w samej Zielonej "rozbijalismy sie po miescie". Jak mawiaja rowerzysci: nie ma to jak dwa kółka. ;)))
I nawet rozbilem (wybilem) sobie palec u nogi - wez teraz z bolacej stopy wskakuj na tak wielkie kolo. o_O
Kolejny wielki szok: 3 bezchmurne dni z rzedu nad Baltykiem! To tak, jakby trafic w lotka trzy razy z rzedu. ;)))
No i w taka pogode plaza polpusta, a w wodzie bylem jedyna osoba w promieniu kilkuset metrow! :000
BYC MOZE to przez to, ze polnocny wiatr wial powyzej 30km/h i do tego wybralem najzimniejszy rejon Baltyku. :)
Bez kitu, fajny ten Baltyk - mozna morsowac nawet w srodku lata. ;))
Temp. maks. 19 (przy tym wietrze to odczuwalna chyba jednocyfrowa ;)) ) wiekszosc ludzi spacerowala w dlugich rekawkach, a nawet w kufajkach, masakra! :000 a ja sie opalalem do 19:30 schodzac jako przedostatni w skali obu horyzontow. :00
Takoz i woda, 17,5*C, byla bardzo przyjemna - plywalem ze 20 minut. :)
Dziwne, bo w dziecinstwie to wytrzymywalem ze 3 minuty. :0
Kolejnym szokiem bylo dla mnie, ze na mono da sie jechac po plazy :0 robiac tym niemala furore :))


Jedna ruska to nawet za mna biegla (oooooo!!! mogu ja tiebia sfotografowac?!?).
Wgl mnostwo niemcow i troche ruskich na srodkowym Baltyku, z dala od duzych i znanych kurortow ani szczegolnych atrakcji - bardzo dziwne. Przeciez niemcy maja swoj Baltyk i stac ich na cieple morza. Ci bogatsi ruscy w sumie podobnie - jak to wyjasnic??
Niemcy tez mnie czasami wytykali palcami ;) no i Polacy tez. No i czasem nawet Polki. ;))
A jedna mala "Grazynka" stwierdzila, ze "to ploste, wystalcy lozklęcić zwykły lowelek". :0 Alez mi cisnienie skoczylo! ;))
A jednej pańci zgubil sie ratlerek i w huku morza nie slyszal jej wolania a ja mu pomoglem, bo pańcia byla toples. :p :)
Wiekszosc akcji nie nadaje sie na publikacje, to ponizej to tylko okruszki. :)
Juz na PKP ciezki szok: na stacji byl drugi monocyklista :0 latwiej w lotka sie trafia. :)

Cala trase do Zielonej Gory przegadalismy o mono, a w samej Zielonej "rozbijalismy sie po miescie". Jak mawiaja rowerzysci: nie ma to jak dwa kółka. ;)))
I nawet rozbilem (wybilem) sobie palec u nogi - wez teraz z bolacej stopy wskakuj na tak wielkie kolo. o_O
Kolejny wielki szok: 3 bezchmurne dni z rzedu nad Baltykiem! To tak, jakby trafic w lotka trzy razy z rzedu. ;)))
No i w taka pogode plaza polpusta, a w wodzie bylem jedyna osoba w promieniu kilkuset metrow! :000
BYC MOZE to przez to, ze polnocny wiatr wial powyzej 30km/h i do tego wybralem najzimniejszy rejon Baltyku. :)
Bez kitu, fajny ten Baltyk - mozna morsowac nawet w srodku lata. ;))
Temp. maks. 19 (przy tym wietrze to odczuwalna chyba jednocyfrowa ;)) ) wiekszosc ludzi spacerowala w dlugich rekawkach, a nawet w kufajkach, masakra! :000 a ja sie opalalem do 19:30 schodzac jako przedostatni w skali obu horyzontow. :00
Takoz i woda, 17,5*C, byla bardzo przyjemna - plywalem ze 20 minut. :)
Dziwne, bo w dziecinstwie to wytrzymywalem ze 3 minuty. :0
Kolejnym szokiem bylo dla mnie, ze na mono da sie jechac po plazy :0 robiac tym niemala furore :))


Jedna ruska to nawet za mna biegla (oooooo!!! mogu ja tiebia sfotografowac?!?).
Wgl mnostwo niemcow i troche ruskich na srodkowym Baltyku, z dala od duzych i znanych kurortow ani szczegolnych atrakcji - bardzo dziwne. Przeciez niemcy maja swoj Baltyk i stac ich na cieple morza. Ci bogatsi ruscy w sumie podobnie - jak to wyjasnic??
Niemcy tez mnie czasami wytykali palcami ;) no i Polacy tez. No i czasem nawet Polki. ;))
A jedna mala "Grazynka" stwierdzila, ze "to ploste, wystalcy lozklęcić zwykły lowelek". :0 Alez mi cisnienie skoczylo! ;))
A jednej pańci zgubil sie ratlerek i w huku morza nie slyszal jej wolania a ja mu pomoglem, bo pańcia byla toples. :p :)
Wielkie Koło, 1 i 27.VI.2018
Środa, 27 czerwca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 9.99 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
2 850 km na Wielkim Kole jest moją inspiracją, albo chociaż połowa z tego. Do celu chyba nie dożyję, ale do półmetka zostały "tylko" 102 km.
Jeżdżąc w Dzień Dziecka narażałem mijanych ludzi na konieczność wyperswadowywania swoim pociechom pomysłu na taki prezent. ;))
Spotkałem także wzorowego emeryta - spatynowany "Kredens" i działeczka... do pełni sielanki brakuje tylko czarnych tablic z roku produkcji tejże fury...

PS. w najbliższym czasie możecie się spodziewać niespodzianki związanej z Wielkim Kołem. ;p
PS. 2: ciekawostka - zawód: monocyklista (?):
https://www.olx.pl/oferta/monocyklista-do-parku-ro...
czegoś takiego jeszcze nie widziałem. :)
Jeżdżąc w Dzień Dziecka narażałem mijanych ludzi na konieczność wyperswadowywania swoim pociechom pomysłu na taki prezent. ;))
Spotkałem także wzorowego emeryta - spatynowany "Kredens" i działeczka... do pełni sielanki brakuje tylko czarnych tablic z roku produkcji tejże fury...

PS. w najbliższym czasie możecie się spodziewać niespodzianki związanej z Wielkim Kołem. ;p
PS. 2: ciekawostka - zawód: monocyklista (?):
https://www.olx.pl/oferta/monocyklista-do-parku-ro...
czegoś takiego jeszcze nie widziałem. :)
Dobre Zmiany w Morsownii - prezentacja /36er/
Środa, 30 maja 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 10.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
2 850 km na Wielkim Kole jest moją inspiracją,do półmetka jest coraz bliżej, zostało 111,3 km. ;)
Dziś przejechałem główną arterię Morsownii i w związku z tym proponuję prezentację zmian tamże dokonanych za Dobrej Zmiany:
"Morsownia w ruinie" - spuścizna po liberałach-aferałach:

... i ta sama parafia za Dobrej Zmiany:

Podobnie jak z resztą kraju. :)
Mówimy tutaj o drodze wiejskiej, acz nie pośledniej - całe 4,5 km wyremontowano na cacy: są chodniki, poszerzona droga, schludne zatoczki autobusowe, a nawet asfaltowe zjazdy do każdej posesji (po stronie gdzie nie ma chodnika) w liczbie aż 75!
Droga formalnie jest powiatowa (zabawne, że większość dróg wojewódzkich a nawet krajówek w okolicy się teraz przy niej chowa :O ) a gmina coś tam się dorzuciła do inwestycji i od siebie dodała przy okazji jeden zjazd w pola, ok. 150m, do nowo wybudowanych domków. Tylko jeden, choć potrzeb wiele, bo jakoby tylko na tyle mieli kasy... i tak "jakoś" wyszło, że ta jedyna asfaltowa polna droga akurat prowadzi do domu wieloletniej urzędniczki tegoż Urzędu Gminy... :>
Dziś przejechałem główną arterię Morsownii i w związku z tym proponuję prezentację zmian tamże dokonanych za Dobrej Zmiany:
"Morsownia w ruinie" - spuścizna po liberałach-aferałach:

... i ta sama parafia za Dobrej Zmiany:

Podobnie jak z resztą kraju. :)
Mówimy tutaj o drodze wiejskiej, acz nie pośledniej - całe 4,5 km wyremontowano na cacy: są chodniki, poszerzona droga, schludne zatoczki autobusowe, a nawet asfaltowe zjazdy do każdej posesji (po stronie gdzie nie ma chodnika) w liczbie aż 75!
Droga formalnie jest powiatowa (zabawne, że większość dróg wojewódzkich a nawet krajówek w okolicy się teraz przy niej chowa :O ) a gmina coś tam się dorzuciła do inwestycji i od siebie dodała przy okazji jeden zjazd w pola, ok. 150m, do nowo wybudowanych domków. Tylko jeden, choć potrzeb wiele, bo jakoby tylko na tyle mieli kasy... i tak "jakoś" wyszło, że ta jedyna asfaltowa polna droga akurat prowadzi do domu wieloletniej urzędniczki tegoż Urzędu Gminy... :>
Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia /36er/
Niedziela, 20 maja 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono
kilosy: | 11.86 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
2 850 km na Wielkim Kole jest moja inspiracją, albo przynajmniej połowa z tego. Do półmetku zostały mi 122 km (a poprzednio coś źle policzyłem ;p ).
Dzisiejsza jazda bez większych ekscesów. Ale takie mniejsze były. ;)
Sporo ludzi pozdrawiało, wytykało palcami itd. A zarazem, jak zwykle, sporo ludzi odwracało wręcz głowy. ;>
Pomimo 20*C (w cieniu) srodze się przegrzałem, bo zachciało mi się trenować na "górskiej premii":

Dodać jeszcze mogę, że coraz śmielej sobie poczyniam na krawężnikach. Przy 36 calach ograniczeniem jest tylko własna wyobraźnia. ;))
Dzisiejsza jazda bez większych ekscesów. Ale takie mniejsze były. ;)
Sporo ludzi pozdrawiało, wytykało palcami itd. A zarazem, jak zwykle, sporo ludzi odwracało wręcz głowy. ;>
Pomimo 20*C (w cieniu) srodze się przegrzałem, bo zachciało mi się trenować na "górskiej premii":

Dodać jeszcze mogę, że coraz śmielej sobie poczyniam na krawężnikach. Przy 36 calach ograniczeniem jest tylko własna wyobraźnia. ;))
15-16.V.2018 /36er/
Środa, 16 maja 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono
kilosy: | 11.34 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
2 850 km na Wielkim Kole jest moja inspiracja, widze je coraz blizej, do celu pozostalo 1 508,63 km.
Czy ja dozyje tego momentu..?
Jestem rozczarowany, ze nikt sie nie skapnal, dlaczsgo akurat 2 850. :p
Anegdota: na wjezdzie do mojej parafii ktos postawil tablice promujaca czytanie Biblii. Bodajze dwa dni postala..
Przyznawac sie, ktory to antychryst? :p
Czy ja dozyje tego momentu..?
Jestem rozczarowany, ze nikt sie nie skapnal, dlaczsgo akurat 2 850. :p
Anegdota: na wjezdzie do mojej parafii ktos postawil tablice promujaca czytanie Biblii. Bodajze dwa dni postala..
Przyznawac sie, ktory to antychryst? :p