Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Wałbrzych Szczawienko - Szklarska Poręba /Hrgn/
Piątek, 20 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 99.41 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem nie najechałem Karkonoszy od północy, znanymi aż za dobrze trasami, lecz postanowiłem zajść je od wschodu.
Do Wałbrzycha pociągiem, a odtąd już tylko rower, łącznie z powrotem do domu.
Uprzedzając fakty: ok. 270 km na rowerze bez przedniego hamulca, z karkołomną kierownicą, zajechanym napędem, spadywującym ciśnieniem z przodu oraz... wciąż z niesprawną tylną przerzutką (tzn. biegi się zmieniają, ale cały czas trzeba trzymać dzwigienkę w określonym położeniu, a ona cały czas mocno sprężynuje!). :) Przy takiej przerzutce legendarna kierownica to luksus. ;))
W pociągu zemdlał jeden gostek i akurat wszystkie 3 osoby znające się na Pierwszej Pomocy to były młode kobiety - aż sam się zastanawiałem nad zasymulowaniem. ;p
Wysiadłem na Szczawienku, pomny, iż właśnie kończą remont tegoż dworca. Tutaj Dobra Zmiana poszła po całości :) bo jeszcze za PO ;) była to zdewastowana rudera zabita dechami (i to dosłownie!) a dziś - niemalże pałac!

W środku są ogólnodostępne gniazdka za free, toteż pobyt mi się przedłużył. ;)

Trasa wyśmienita, bo praktycznie w 100% po górach, z czego ok. połowa była dla mnie nowością.
Endorfiny zrobiły swoje, i jechało się fajnie zarówno z wiatrem jak i pod wiatr, z górki bądź pod górkę. :)
Jedynie słońce trochę przeginało, na jednym z poważniejszych podjazdów przekraczało nawet 30* (w słońcu) i dopiero to mnie złamało. ;))
Przejazd, jak to u mnie, zdecydowanie turystyczno-krajoznawczy. Tu np. perła baroku - opactwo w Krzeszowie, które musiałem upiększyć Huraganem. :D

W Górach Kruczych na podjeździe - olśnienie: jechałem tam w 1998 autobusem i nam się zadławił silnik w połowie serpentyny. :)
A na zjeździe - dziury wielkości średniego monocykla ;) - masakra!
W Lubawce szukałem śladów mojej wycieczki szkolnej z 1998, ale nie znalazłem. :O A trzeźwy byłem (choć było ciężko ;)) ).
Podjechałem też pod granicę z CZ zobaczyć czy jest diabeł. :) I był - pod postacią sklepu monopolowego. ;pp
Tamże słup z 1880:

A tu już Bóbr, 4 km od źródeł. W rejonie mojej parafii niejeden się w nim utopił...

Przełęcz Okraj (a ściślej to Rozdroże kowarskie, 787 m) od wschodu również wielce mi się spodobała - podjazd klimatyczny...

a na górze ponuro, aż oczy pieką. I choć bez śniegu, ale i bez wiosny. :)

No i wielokilometrowy zjazd do Kowar, ze średnią ok. 40-50 km/h, na jednym hamulcu. :) Po krótkim szoku tak się przyzwyczaiłem że w momentach, gdy schodziłem do 30 km/h to ziewałem. ;)
W Kotlinie Jeleniogórskiej zaczęło wieczerzać, a ja bez zaklepanego noclegu, bo to zbyt konformistyczne. :) Do Szklarskiej dojechałem niby jeszcze za widnego, ale tak zacząłem kombinować, że wszystko zepsułem. :) Najpierw wbiłem się w ogródki działkowe (nawet kombinowałem się tam zamelinować :) ) a na ich końcu trafiłem na gospodarstwo bez ogrodzenia, za to z tabliczkami o ostrych psach - pamiętajmy: późnym wieczorem! :)) Oczywiście nie wycofałem się do tyłu, tylko, kompromisowo, wycofałem się w bok. :)) Tamże tory kolejowe i 2m skarpa do sforsowania po ciemachu. :) Jakoś się udało, po czym marsz z Hrgn po torach "aż się coś trafi"...
No i w końcu się trafiło. ;)
Do Wałbrzycha pociągiem, a odtąd już tylko rower, łącznie z powrotem do domu.
Uprzedzając fakty: ok. 270 km na rowerze bez przedniego hamulca, z karkołomną kierownicą, zajechanym napędem, spadywującym ciśnieniem z przodu oraz... wciąż z niesprawną tylną przerzutką (tzn. biegi się zmieniają, ale cały czas trzeba trzymać dzwigienkę w określonym położeniu, a ona cały czas mocno sprężynuje!). :) Przy takiej przerzutce legendarna kierownica to luksus. ;))
W pociągu zemdlał jeden gostek i akurat wszystkie 3 osoby znające się na Pierwszej Pomocy to były młode kobiety - aż sam się zastanawiałem nad zasymulowaniem. ;p
Wysiadłem na Szczawienku, pomny, iż właśnie kończą remont tegoż dworca. Tutaj Dobra Zmiana poszła po całości :) bo jeszcze za PO ;) była to zdewastowana rudera zabita dechami (i to dosłownie!) a dziś - niemalże pałac!

W środku są ogólnodostępne gniazdka za free, toteż pobyt mi się przedłużył. ;)

Trasa wyśmienita, bo praktycznie w 100% po górach, z czego ok. połowa była dla mnie nowością.
Endorfiny zrobiły swoje, i jechało się fajnie zarówno z wiatrem jak i pod wiatr, z górki bądź pod górkę. :)
Jedynie słońce trochę przeginało, na jednym z poważniejszych podjazdów przekraczało nawet 30* (w słońcu) i dopiero to mnie złamało. ;))
Przejazd, jak to u mnie, zdecydowanie turystyczno-krajoznawczy. Tu np. perła baroku - opactwo w Krzeszowie, które musiałem upiększyć Huraganem. :D

W Górach Kruczych na podjeździe - olśnienie: jechałem tam w 1998 autobusem i nam się zadławił silnik w połowie serpentyny. :)
A na zjeździe - dziury wielkości średniego monocykla ;) - masakra!
W Lubawce szukałem śladów mojej wycieczki szkolnej z 1998, ale nie znalazłem. :O A trzeźwy byłem (choć było ciężko ;)) ).
Podjechałem też pod granicę z CZ zobaczyć czy jest diabeł. :) I był - pod postacią sklepu monopolowego. ;pp
Tamże słup z 1880:

A tu już Bóbr, 4 km od źródeł. W rejonie mojej parafii niejeden się w nim utopił...

Przełęcz Okraj (a ściślej to Rozdroże kowarskie, 787 m) od wschodu również wielce mi się spodobała - podjazd klimatyczny...

a na górze ponuro, aż oczy pieką. I choć bez śniegu, ale i bez wiosny. :)

No i wielokilometrowy zjazd do Kowar, ze średnią ok. 40-50 km/h, na jednym hamulcu. :) Po krótkim szoku tak się przyzwyczaiłem że w momentach, gdy schodziłem do 30 km/h to ziewałem. ;)
W Kotlinie Jeleniogórskiej zaczęło wieczerzać, a ja bez zaklepanego noclegu, bo to zbyt konformistyczne. :) Do Szklarskiej dojechałem niby jeszcze za widnego, ale tak zacząłem kombinować, że wszystko zepsułem. :) Najpierw wbiłem się w ogródki działkowe (nawet kombinowałem się tam zamelinować :) ) a na ich końcu trafiłem na gospodarstwo bez ogrodzenia, za to z tabliczkami o ostrych psach - pamiętajmy: późnym wieczorem! :)) Oczywiście nie wycofałem się do tyłu, tylko, kompromisowo, wycofałem się w bok. :)) Tamże tory kolejowe i 2m skarpa do sforsowania po ciemachu. :) Jakoś się udało, po czym marsz z Hrgn po torach "aż się coś trafi"...
No i w końcu się trafiło. ;)
Tak żyją prawdziwi dendrofile :) /Rudawica i okolica, Hrgn/
Sobota, 14 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 57.67 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W przeciwienstwie do wielkomiejskich, domoroslych dendrofilow-samozwancow, co to w zyciu zadnego drzewa nie posadzili, tudziez bez zazenowania mieszkaja i pracuja w miejscach, ktore ongis porastala puszcza - oto na przeciwnym biegunie sa ludzie w Rudawicy.
Pierwszy przypadek byl juz kiedys na moim blogasku. Okazuje sie, ze mozna pogodzic zycie drzewa z checia postawienia budynku O_O



Jest tez opcja zupelnie bezkompromisowa - mieszkac doslownie w lesie, pomiedzy drzewami. Tego przybytku, co ciekawe, jeszcze nie znalem...


Mielibysta odwage zajrzec do srodka? :)
Ja nie mialem... ale wtedy pomyslalem o BS ;))

Tak wiec przemyslcie swoje postepowanie. :p
No i czas na kącik Huragana. :)
Jaka szoska, takie szosy..


A tak wgl to mialem wziac udzial w ciekawej imprezie rowerowo-sakralnej :) ale w piatek pracowalem prawie do polnocy i w sobote rano czolgalem sie na czworakach. ;)
Pierwszy przypadek byl juz kiedys na moim blogasku. Okazuje sie, ze mozna pogodzic zycie drzewa z checia postawienia budynku O_O



Jest tez opcja zupelnie bezkompromisowa - mieszkac doslownie w lesie, pomiedzy drzewami. Tego przybytku, co ciekawe, jeszcze nie znalem...


Mielibysta odwage zajrzec do srodka? :)
Ja nie mialem... ale wtedy pomyslalem o BS ;))

Tak wiec przemyslcie swoje postepowanie. :p
No i czas na kącik Huragana. :)
Jaka szoska, takie szosy..


A tak wgl to mialem wziac udzial w ciekawej imprezie rowerowo-sakralnej :) ale w piatek pracowalem prawie do polnocy i w sobote rano czolgalem sie na czworakach. ;)
Żarcie w Żarach /Hrgn/
Niedziela, 8 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 49.54 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Żarach zjechaly sie "futraki" (food-trucki) a ze w sumie nigdy nie testowalem, to sie pofatygowalem. Niestety, byly dzikie tlumy a ja z rowerem... aczkolwiek z kierownica Huraganowa dosc latwo sie przebic przez tlum. ;)
Wiele nie stracilem, bo prawie wszystko bylo na cieplo :p aczkolwiek byl jeden naprawde mrozny akcent:

Przy okazji pozwiedzalem Żary, ktore niby znam doskonale (4 lata w liceum plus sporo wycieczek rowerowych - a jednak odkrylem sporo ciekawych zakamarkow, szczegolow... A nawet mala dzielnice, z wrakiem rozmaitem. ;)
Oto np. dedykacja...

Jak widac, przyobleklem krotkie spodenki. A bylo tez sporo ludzi w kufajkach (20*C, acz spory wiatr). Zawsze mnie to bawi wiosną. ;)
Swietny pomysl..

A to najlepsze - miajalem ten budynek ok. tysiaca razy i nie zauwazylem jednego szczegolu...

Kielnia i węgielnica! :0 (pozdro dla kumatych i wtajemniczonych ;)))!) )
Skrobałbym, jak Reksio budę! :D
A teraz koczuję na Orlenie, bo pada deszcz. I nawet kupilem sobie obiad z nudow :0 oczywiscie spozylem go po wystygnieciu. :p :)
PS. wpis zawiera dodatkowo 4 km z smieciowych przejazdow w tygodniu.
Wiele nie stracilem, bo prawie wszystko bylo na cieplo :p aczkolwiek byl jeden naprawde mrozny akcent:

Przy okazji pozwiedzalem Żary, ktore niby znam doskonale (4 lata w liceum plus sporo wycieczek rowerowych - a jednak odkrylem sporo ciekawych zakamarkow, szczegolow... A nawet mala dzielnice, z wrakiem rozmaitem. ;)
Oto np. dedykacja...

Jak widac, przyobleklem krotkie spodenki. A bylo tez sporo ludzi w kufajkach (20*C, acz spory wiatr). Zawsze mnie to bawi wiosną. ;)
Swietny pomysl..

A to najlepsze - miajalem ten budynek ok. tysiaca razy i nie zauwazylem jednego szczegolu...

Kielnia i węgielnica! :0 (pozdro dla kumatych i wtajemniczonych ;)))!) )
Skrobałbym, jak Reksio budę! :D
A teraz koczuję na Orlenie, bo pada deszcz. I nawet kupilem sobie obiad z nudow :0 oczywiscie spozylem go po wystygnieciu. :p :)
PS. wpis zawiera dodatkowo 4 km z smieciowych przejazdow w tygodniu.
Mors upolował Orki i jubileuszowe dpd na Wielkim Kole, odciny 99-101 (4-6.IV.2018)
Piątek, 6 kwietnia 2018
Kategoria Standardowo, Nielicho, Mono, 36" Kolisko
kilosy: | 9.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i wypelnily sie dni ;) i przekroczylem psychologiczna bariere 100 dojazdow do pracy na monocyklu. :) W sumie 101, z czego rowne 100 to dojazdy do obecnego obozu pracy. ;)
Orientacyjnie, w ciagu ostatniego roku uzylem mono do 40% dojazdow.
A tak poza tym, to udalo mi sie upolowac Orkę - zupelnie odwrotnie jak w naturze, gdzie to orki poluja na morsy... o_O.
A nawet dwie "Orki 2" - taki model Dębicy. :p
Uzywane, ale pewnie ze 100 kkm jeszcze nalataja. ;))
A sprzedal mi je nasz dobrodziej z BS - Paprykarz1983. Za cala zlotowe - bo taniej nie mogl. :)
Zeby jeszcze bardziej rozwalic System, to do paczkomatu pojechalem takze na Wielkim Kole i nawet udalo mi sie z owa paczka w rece dojechac do domu. :)
Orientacyjnie, w ciagu ostatniego roku uzylem mono do 40% dojazdow.
A tak poza tym, to udalo mi sie upolowac Orkę - zupelnie odwrotnie jak w naturze, gdzie to orki poluja na morsy... o_O.
A nawet dwie "Orki 2" - taki model Dębicy. :p
Uzywane, ale pewnie ze 100 kkm jeszcze nalataja. ;))
A sprzedal mi je nasz dobrodziej z BS - Paprykarz1983. Za cala zlotowe - bo taniej nie mogl. :)
Zeby jeszcze bardziej rozwalic System, to do paczkomatu pojechalem takze na Wielkim Kole i nawet udalo mi sie z owa paczka w rece dojechac do domu. :)
W poszukiwaniu wielkanocnego śniegu i powrót Krossa
Poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 60.38 | gruntow(n)e: | 5.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pierwsza normalna wycieczka na Krossie od ponad pol roku... Czulem sie bardziej nieswojo niz na monocyklu :) - wielka kierownica, wielka masa, pol-wyprostowana pozycja, a okolice siodelka bolaly mnie zanim jeszcze ruszylem. ;]
Wycieczka skadinad zacna, bo udalo mi sie odnalezc "złoża" sniegu w goracy, sloneczny Wielkonocny Poniedzialek. <3


Pozniej bylo tez niezle. Gustowna koncowka lezacego na koncu swiata Żelisławia...

...po ktorej sa jeszcze 2 domki pod lasem, juz bez asfaltu, a jak sie pojedzie dalej w las, to jest jeszcze drugi epilog - kolejne 2 domki. Tak posrodku niczego, tak jak lubie. ;)
A pozniej przebijalem sie pare kilometrow terenowym skrotem do Rudawicy, po relatywnie ciekawym fragmencie Borow Dlnsl. - mokradla, skarpy, wzgorza, Kwisa. Tylko te drzewa wszystko zaslanialy. ;))


/to na horyzoncie to kosciol z drewniana wieza, ale nie wyszedl :( /
Nawiedzilem tez swietny przysiolek w poblizu: pare domkow na plaskowyzu, z dojazdem po stromym blocie...

... albo, alternatywnie, w kopnym piachu. :)
Ciekawy pomysl na osadnictwo gdy wokol sa tysiace hektarow plaskiej ziemi. :>
Wycieczka niby udana, rower niby sprawny (przerzutka nadal sie nie wygina, ale dziala poprawnie... ) ale srednia zniszczyla nawet mnie: 14,4 :D A i tak sie troche zmeczylem. :D
Wycieczka skadinad zacna, bo udalo mi sie odnalezc "złoża" sniegu w goracy, sloneczny Wielkonocny Poniedzialek. <3


Pozniej bylo tez niezle. Gustowna koncowka lezacego na koncu swiata Żelisławia...

...po ktorej sa jeszcze 2 domki pod lasem, juz bez asfaltu, a jak sie pojedzie dalej w las, to jest jeszcze drugi epilog - kolejne 2 domki. Tak posrodku niczego, tak jak lubie. ;)
A pozniej przebijalem sie pare kilometrow terenowym skrotem do Rudawicy, po relatywnie ciekawym fragmencie Borow Dlnsl. - mokradla, skarpy, wzgorza, Kwisa. Tylko te drzewa wszystko zaslanialy. ;))


/to na horyzoncie to kosciol z drewniana wieza, ale nie wyszedl :( /
Nawiedzilem tez swietny przysiolek w poblizu: pare domkow na plaskowyzu, z dojazdem po stromym blocie...

... albo, alternatywnie, w kopnym piachu. :)
Ciekawy pomysl na osadnictwo gdy wokol sa tysiace hektarow plaskiej ziemi. :>
Wycieczka niby udana, rower niby sprawny (przerzutka nadal sie nie wygina, ale dziala poprawnie... ) ale srednia zniszczyla nawet mnie: 14,4 :D A i tak sie troche zmeczylem. :D
dpd na Wielkim Kole, odciny 97-98 (24 i 26.III.2018)
Poniedziałek, 26 marca 2018
Kategoria Standardowo, Nielicho, Mono, 36" Kolisko
kilosy: | 4.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Kolejna sobota pracujaca - jak zyc?
Za chwile padnie stowa dojazdow do pracy na mono.... System juz (d)rży w posadach. ;p ;)
Za chwile padnie stowa dojazdow do pracy na mono.... System juz (d)rży w posadach. ;p ;)
Zima pokazała kły! (15-18.III. /Hrgn/)
Niedziela, 18 marca 2018
Kategoria Standardowo, Nielicho
kilosy: | 11.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak silych wiatrow podczas opadow sniegu nie bylo w mojej diecezji od lat.
A co dopiero w polowie marca...
Wialo tak przemoznie, ze nawet jak nie padalo, to i tak zawiewalo drogi.
Ugrzeznac na drodze to mi sie jeszcze nie zdarzylo - i to jeszcze 18 marca! :0

Ale to jeszcze nic - bo to byla droga ostatnoego sortu. Otoz dzis rano zamknieto oficjalnie fragment krajowki (DK 12) - takie byly nawiewy z pol!
Zamkniecia tej drogi nie przypominam sobie jak zyje - a tu w marcu taka mila niespodzianka!
Jeszcze pod wieczor wygladalo to tak:

A co dopiero w polowie marca...
Wialo tak przemoznie, ze nawet jak nie padalo, to i tak zawiewalo drogi.
Ugrzeznac na drodze to mi sie jeszcze nie zdarzylo - i to jeszcze 18 marca! :0

Ale to jeszcze nic - bo to byla droga ostatnoego sortu. Otoz dzis rano zamknieto oficjalnie fragment krajowki (DK 12) - takie byly nawiewy z pol!
Zamkniecia tej drogi nie przypominam sobie jak zyje - a tu w marcu taka mila niespodzianka!
Jeszcze pod wieczor wygladalo to tak:

dpd na Wielkim Kole, odciny 95-96 (12-13.III.2018)
Wtorek, 13 marca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho, Standardowo
kilosy: | 4.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Jazdy w tak duzym oslabieniu (goraczka, dreszcze i te klimaty), ze nie mialem sily i zdolnosci pokonywac paru, znanych mi na pamiec, nierownosci..
Zamiast lezec na L4 - pracowalem jak umialem, co tylko obrocilo sie jeszcze przeciwko mnie, ech...
Zamiast lezec na L4 - pracowalem jak umialem, co tylko obrocilo sie jeszcze przeciwko mnie, ech...
36" i znacznie wiecej *C ;))
Niedziela, 11 marca 2018
Kategoria Nielicho, Mono, 36" Kolisko
kilosy: | 8.84 | gruntow(n)e: | 0.60 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ano, jestem chory, i to drugi raz tej zimy... oczywiscie nie z mojej winy! :
Moi wspolpracownicy zamykaja drzwi skrupulatnie, niczym Putin opozycjonistow. I jednoczesnie ciagle dodaja do puli wirusow cos od siebie..
Typowe starcie pod dzwiami wyglada tak:
- Morsie! ;))) Zamykaj te drzwi!!!
- sam(a) sie zamknij! To w myslach, a w slowach:
- zarazki trzeba wypuszczac!
- zamykaj!!!!!11111
;)
Mam temperature i bole kosci, acz znosne - taki zahartowany organizm. :pp
I mimo ze bylem dzis oslabiony jak .N po epoce Rycha Swetru, pojechalem pojezdzic, w tym odcinek w nielekkim terenie. Po takim dystansiku wrocilem wykonczony i sponiewierany jak Nowoczesna...
Chociaz nie, az tak to nie. ;)))
Moi wspolpracownicy zamykaja drzwi skrupulatnie, niczym Putin opozycjonistow. I jednoczesnie ciagle dodaja do puli wirusow cos od siebie..
Typowe starcie pod dzwiami wyglada tak:
- Morsie! ;))) Zamykaj te drzwi!!!
- sam(a) sie zamknij! To w myslach, a w slowach:
- zarazki trzeba wypuszczac!
- zamykaj!!!!!11111
;)
Mam temperature i bole kosci, acz znosne - taki zahartowany organizm. :pp
I mimo ze bylem dzis oslabiony jak .N po epoce Rycha Swetru, pojechalem pojezdzic, w tym odcinek w nielekkim terenie. Po takim dystansiku wrocilem wykonczony i sponiewierany jak Nowoczesna...
Chociaz nie, az tak to nie. ;)))
Atak wiosny, quasi ;) foczki i mój wielki sprzęt (36")
Niedziela, 4 marca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 24.85 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wiosna zaatakowala nagle i brutalnie: w dzien bylo do +3* w cieniu, a w sloncu pewnie juz blisko dychacza.
Ja sie w taka pogode od wody trzymam z daleka. Co innego quasi-morsy. ;p
Tym razem pojechalem nad Kwise na Wielkim Kole, uskuteczniajac relatywnie spory dystans, tym bardziej, ze dobre 2 km szarpalem sie w terenie (lalo sie ze mnie strumieniami pomimo rozpietej kurtki i swetra).

Lekko nie bylo, ale taki wehikul ma jeden wielki plus w terenie: pedala sa tak wysoko, ze nie ma opcji, by o cos nimi zawadzic (na zdjeciu jazda w koleinie).
Tymczasem na pol-dzikim kapielisku nad Kwisa odkad postawili tabliczke z morsem, zaroilo sie od rzeczonych stworow. Bez tabliczki by sie nie skapli. ;)
Z daleka zgadlem, ze beda - poznalem po dymach z ognisk. ;D;D
Zaprawde, nad dwoma ogniskami siedzialy dwa stadka quasi, powtarzam: quasi :) morsow, natomiast z plazy ku samochodom szly dwie quasi-foczki w samych recznikach. Teraz chyba rozumiecie, dlaczego tak potepiam reczniki.. :pp
Poza tym bylo cieplo, jak latem nad Baltykiem w pochmurny dzien. :0
Niestety, nie widzialem jak baraszkuja w wodzie i nie wiem, czy bym to znniosl, bo woda tamze ma moze 60 cm glebokosci (ja sie klade i/lub kucam).
A ze chodzenie w reczniku to nie morsowanie, tak wiec utrzymalem tradycje - wciaz nigdy w zyciu nie widzialem morsujacych morsow osobiscie. Po 13 latach (a raczej zimach) w branzy...
Co ciekawe, Bobr zamarzl prawie calkiem, a Kwisa prawie wcale..

Takie tam lodowe cuda:

Prawie cala trasa wiodla po mniejszych lub wiekszych wybojach, co mnie nieco wymeczylo, ale jedyna glebe zaliczylem... 400 m od domu. ;]
Ja sie w taka pogode od wody trzymam z daleka. Co innego quasi-morsy. ;p
Tym razem pojechalem nad Kwise na Wielkim Kole, uskuteczniajac relatywnie spory dystans, tym bardziej, ze dobre 2 km szarpalem sie w terenie (lalo sie ze mnie strumieniami pomimo rozpietej kurtki i swetra).

Lekko nie bylo, ale taki wehikul ma jeden wielki plus w terenie: pedala sa tak wysoko, ze nie ma opcji, by o cos nimi zawadzic (na zdjeciu jazda w koleinie).
Tymczasem na pol-dzikim kapielisku nad Kwisa odkad postawili tabliczke z morsem, zaroilo sie od rzeczonych stworow. Bez tabliczki by sie nie skapli. ;)
Z daleka zgadlem, ze beda - poznalem po dymach z ognisk. ;D;D
Zaprawde, nad dwoma ogniskami siedzialy dwa stadka quasi, powtarzam: quasi :) morsow, natomiast z plazy ku samochodom szly dwie quasi-foczki w samych recznikach. Teraz chyba rozumiecie, dlaczego tak potepiam reczniki.. :pp
Poza tym bylo cieplo, jak latem nad Baltykiem w pochmurny dzien. :0
Niestety, nie widzialem jak baraszkuja w wodzie i nie wiem, czy bym to znniosl, bo woda tamze ma moze 60 cm glebokosci (ja sie klade i/lub kucam).
A ze chodzenie w reczniku to nie morsowanie, tak wiec utrzymalem tradycje - wciaz nigdy w zyciu nie widzialem morsujacych morsow osobiscie. Po 13 latach (a raczej zimach) w branzy...
Co ciekawe, Bobr zamarzl prawie calkiem, a Kwisa prawie wcale..

Takie tam lodowe cuda:

Prawie cala trasa wiodla po mniejszych lub wiekszych wybojach, co mnie nieco wymeczylo, ale jedyna glebe zaliczylem... 400 m od domu. ;]