Wpisy archiwalne w kategorii
Nielicho
Dystans całkowity: | 52193.91 km (w terenie 1394.82 km; 2.67%) |
Czas w ruchu: | 56:42 |
Średnia prędkość: | 21.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 38842 m |
Suma kalorii: | 1625 kcal |
Liczba aktywności: | 1381 |
Średnio na aktywność: | 37.79 km i 2h 42m |
Więcej statystyk |
Nadbobrzański płaskowyż (Bobrów) /Kross/
Wtorek, 1 października 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 42.38 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
To jest niezły paradoks, że przez wiele lat życia w lubuskim jeździłem wzdłuż Bobru i teraz, w rejonie Jeleniej - również jeżdżę wzdłuż tejże rzeki - ale teraz jeżdżę po płaskim, a w lubuskim w dolinie Bobru to się czaskało nieliche podjazdy, oczywiście jak na lubuskie.
Żeby było śmieszniej, to płasko (łąki i pastwiska nadrzeczne) jest powyżej Jeleniej, a górzyście (skalny wąwóz) - poniżej. :)
Tym razem dojechałem za Bobrów, aż do wzgórza Trzmielak, na skraju gór Sokolich - całość bezhamulcowo, a nawet bezstresowo. ;)
Mało już z tej wycieczki pamiętam po 2 tygodniach, co jest zarazem dobre i złe (krótki wpis to szybki wpis, ale z drugiej strony mało kontrowersyjny wpis to mało komentowany wpis). ;))
Takie tam pod pałacem Łomnica:
Żeby było śmieszniej, to płasko (łąki i pastwiska nadrzeczne) jest powyżej Jeleniej, a górzyście (skalny wąwóz) - poniżej. :)
Tym razem dojechałem za Bobrów, aż do wzgórza Trzmielak, na skraju gór Sokolich - całość bezhamulcowo, a nawet bezstresowo. ;)
Mało już z tej wycieczki pamiętam po 2 tygodniach, co jest zarazem dobre i złe (krótki wpis to szybki wpis, ale z drugiej strony mało kontrowersyjny wpis to mało komentowany wpis). ;))
Takie tam pod pałacem Łomnica:
25.OOO km na Huraganie. Nie tak to miało wyglądać ;) /Hrgn/
Poniedziałek, 30 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 13.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Mocno zaległy wpis z września, ale już ostatni, więc to Wasza ostatnia szansa na dobicie do 100 komciów. ;p ;)
W ostatni dzień września miałem nadgonić z przebiegiem, ale lało prawie cały dzień. :/ Kończę więc wrzesień z opłakanym rezultatem: 567 km.
Tymczasem Huraganowi strzeliła "ćwiara" i z tej okazji zrobiłem mu prezent - nowe, dość antysystemowe pedały. ;> Szkoda tylko, że nie zdołałem odkręcić starych. xD
Robuś, daruj sobie już te autodenuncjacje, bo zaraz ci murów w Jeleniej zabraknie...
/tak jak poprzednio - na ścianie Biedy, ale innej. Typowa klientela tychże sklepików. ;pp /
Zamek Czarne - nowość z ostatnich dni: sąd, po kilku latach sądzenia ustalił, kto jest jego właścicielem. xD
W ostatni dzień września miałem nadgonić z przebiegiem, ale lało prawie cały dzień. :/ Kończę więc wrzesień z opłakanym rezultatem: 567 km.
Tymczasem Huraganowi strzeliła "ćwiara" i z tej okazji zrobiłem mu prezent - nowe, dość antysystemowe pedały. ;> Szkoda tylko, że nie zdołałem odkręcić starych. xD
Robuś, daruj sobie już te autodenuncjacje, bo zaraz ci murów w Jeleniej zabraknie...
/tak jak poprzednio - na ścianie Biedy, ale innej. Typowa klientela tychże sklepików. ;pp /
Zamek Czarne - nowość z ostatnich dni: sąd, po kilku latach sądzenia ustalił, kto jest jego właścicielem. xD
46. Jeleniogórski Jarmark Staroci i Osobliwości (28-29.IX.2019) /Hrgn/
Niedziela, 29 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 19.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Oczywiście nie mogło mnie tamże zabraknąć, podobnie jak w zeszłym roku. Nie mogłem się tylko zdecydować, czy przyjechać swoim starociem czy swoją osobliwością. ;))
Znalazłem tam dokładnie wszystko, za wyjątkiem tego, czego szukałem: rowerowe Dębice (ewent. prehistoryczne Degumy), zabytkowe polskie rowery (od Wigry 3 wstecz), zabytkowe bicykle (z wielkim kołem)..
Zabytkowe rowery były - albo niemieckie, albo reszta świata (Holandia, ZSRR). Tylko nie polskie. pfff! ;pp
Ogólnie chyba połowa klientów/zwiedzających to byli niemcy, a wręcz niemieccy emeryci...
Paradoksalnie, przynajmniej połowa oferowanych "skarbów" to były poniemieckie rupiecie wyszarpane z wystawek itp. Czyli podsumowując: niemcy przyjechali do Polski odkupować to, co wyrzucili. ;D;D;D;D
/germanofil, nawet nie potrafi napisać prawidłowo nazwy swojej umiłowanej marki, za to manifestuje i promuje tęsknotę za ojcem-założycielem marki.../
Impreza ma charakter zdecydowanie ponadlokalny - byli wystawcy nawet z Suwałk. :O
Oprócz ciekawych przedmiotów było sporo ciekawych ludzi, jak np.:
- Janusz, który wykurzył mnie ze swojego stoiska za przeglądanie książek (na stoisku z książkami) xD
- jakaś Grażyna cofając dużą terenówką rozjechała innemu Januszowi pół stoiska, tłukąc mu żyrandole i łamiąc zabytkowe taborety pod nimi - przechodzący Seba nabijał się, że to był Ludwik XVI :)
- Pańcia z pieskiem o imieniu Makabra (tak na niego wołała ;D )
- członkowie partii Razem, o bliżej nieustalonej płci, rozdający ulotki wyborcze xDD
Jedyne co kupiłem, to.. precelek. :D Taki normalny, do zjedzenia. Chociaż, nie, nie normalny - bo przepłacony. ;p
No i jeszcze wspomogłem niepełnosprawnego w ciężkim stopniu. Ostatecznie patrząc, wszystko inne to marność nad marnościami... /masz kolekcję, niechby i najlepszą na świecie, wystarczy jedna iskierka i nie masz nic. Potwierdzone info.../
No i przekroczyłem/wymęczyłem 7kkm w tym roku - pozdro dla Nahtaha. ;)) Jak mnie latem nie dogoniłeś, to teraz chyba tym bardziej. ;)
Łomnica i okolica 3 dni z rzędu /21-23.IX.19, Kross/
Poniedziałek, 23 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 105.58 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Zaszalałem z dystansem. ;)
W sobotę nad jeziorkiem podszedł do mnie jakiś Janusz wędkarstwa i zapytał, czy ryby są mocno przestraszone xDD
Czy ja mam "MORS" na czole napisane? ;))
W niedzielębyło coś jakby pierwsze morsowanie zażyłem ożywczej, letniej kąpieli. ;))
W poniedziałek zrobiło się nadspodziewanie chłodno, a ja jak głupi w samych sandałach - bez skarpet... ;D;D
W sobotę i w poniedziałek do Łomnicy oprócz widoczków...
…. i bezhamulcowej pewności pojechałem.. na zakupy. Takie zwykłe, bieżące - bo tylko tam jest Polomarket (polski! ;p ) z dojazdem bezhamulcowym. ;] Reklamuję (za darmo ;p) co mnie tamże przyciągnęło:
"Duży Fiat" z 1978, o wolnorynkowej wartości 22k PLN tudzież ponad 3 000 000 innych nagród (każden los wygywa!) :OOO
W sobotę nad jeziorkiem podszedł do mnie jakiś Janusz wędkarstwa i zapytał, czy ryby są mocno przestraszone xDD
Czy ja mam "MORS" na czole napisane? ;))
W niedzielę
W poniedziałek zrobiło się nadspodziewanie chłodno, a ja jak głupi w samych sandałach - bez skarpet... ;D;D
W sobotę i w poniedziałek do Łomnicy oprócz widoczków...
…. i bezhamulcowej pewności pojechałem.. na zakupy. Takie zwykłe, bieżące - bo tylko tam jest Polomarket (polski! ;p ) z dojazdem bezhamulcowym. ;] Reklamuję (za darmo ;p) co mnie tamże przyciągnęło:
"Duży Fiat" z 1978, o wolnorynkowej wartości 22k PLN tudzież ponad 3 000 000 innych nagród (każden los wygywa!) :OOO
Przełęcz Karkonoska w 20-ste urodziny Krossa, na 22-letnich Dębicach! :))
Środa, 18 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 33.86 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
No i cyk! Komplecik!
Moja patologiczna ferajna w komplecie :)) © Morsowy
Z treści SMSów wynikało, że mam urodziny ;) ale nierówne, więc wolałem świętować okrągłe 20 lat Krossa. :)) To ponad połowa mojego życia... a jedyną większą przerwą w eksploatacji, była zima 2018/19 - dla dobra roweru.
Rower śmiga praktycznie jak nowy, mnóstwo kilkuletnich rowerów jeździ i wygląda gorzej, zwłaszcza ich chromy. ;)) Jestem z tego stanu bardzo dumny. A także dumą napawa mnie fakt, że większość pojazdów w obiegu jest od niego młodsza.
Prezent dla roweru mógł być tylko jeden..
Jeszcze rok temu, z okazji 19-stki, wielkim przeżyciem było dla mnie dojechanie tym rowerem z lubuskiego do Jeleniej i z powrotem, oraz mała przejażdżka po mieście. ;] A teraz - wpadła Przełęcz Karkonoska. :))
P.K. na 100 sposobów jest moją inspiracją, a to był piąty pełny wjazd:
1) na mono - nad-przejazd, mimo że z przerwami;
2) na Huraganie, z halnym w twarz;
3) na Huraganie, w nocy;
4) na Huraganie, po nocce;
5) na Krossie, ciężkim i 20-letnim. :)
20 lat to 7305 dni. I z każdym dniem jestem coraz bardziej zadowolony z tegoż roweru. ;]
Oczywiście podjazd to był dramat. :)
Tak bardzo chciałem przejechać od samego domu do samego Odrodzenia bezpośrednio, że nawet nie zatrzymywałem się na czerwonych światłach na mieście. ;] Na początku Podgórzyna (i podjazdu) miły akcent - aż 6 podgórskich traktorów, a każden to Ursus. :))
Oraz symboliczna godzina - 15:15, czyli praktycznie co do minuty 20 lat od zakupu roweru. :))
Później było już tylko gorzej, wszak rower jest o wiele cięższy niż Huragan (przy którym i tak było ciężko), w dodatku wjazd był na zajechanych, 22-letnich Dębicach, dla których maks. ciśnienie to raptem 3,5 atm.
Jedyny plus, że tym razem (po raz pierwszy!) wiatr nie przeszkadzał, a nawet coś tam czasem pomagał.
No i rześkość - na górze zaledwie +6, dzięki czemu mocno się nie przegrzałem - w sumie tylko na rękawach. :)
Także na samej górze łaziłem cały porozpinany, choć inni byli strzaskani jak Szpila i Pumbuś minionej zimy pod Śnieżką. xD
Być może dlatego...
https://wiadomosci.radiozet.pl/Pogoda/Pogoda.-Na-S...
Tak więc odczuwalna na Przeł. Kark. mogła wynosić jakieś -20 :D a ja się czułem na +20 :D
Tym bardziej, że szaro, wilgotno, a chwilami nawet deszczowo było tylko na podjeździe, zaś szczytowałem w blaskuchwały słońca. ;p
Dodaję zdjęcie drugie... i ostatnie z tej historycznej wycieczki - czemu tylko 2? Otóż zaraz po nim padł mi telefon - bynajmniej nie przez baterię, która przed wyjazdem miała 55% a po powrocie... 68% o_O
Czyżby z zimna?? :>
Zdjęcie zatytułowałem: Ciemne strony schroniska "Odrodzenie" ;)
Jak zawsze wjeżdżałem z wielką pokorą i niepewnością (pozdro dla pewnych zbyt pewnych siebie ceprów... ;) ), dodatkowo straszenie deszczem dobiło moje "morale", ale nie mogłem zepsuć swojemu rowerowi takiego prezentu - zasłużył na niego!
Zasłużył także na bezhamulcowe sprowadzanie :) I to był dramat jeszcze większy niż sam podjazd, bo ciężki rower dużo bardziej ciągnie w dół, a z racji późnej pory nie schodziłem, a zbiegałem! Z małymi tylko przerwami na zbieranie śmieci...
Na skrzyżowaniu z Drogą Sudecką, jeszcze powyżej Przesieki, miałem już naprawdę dość sprowadzania, za to nie miałem dość czasu na kontynuację. ;] No i postanowiłem, że upuszczę powietrza i może przeżyję zjazd opcją łagodniejszą, czyli przez Borowice..
Upuściłem tak "sprytnie", że zrobiłem zupełnego kapcia - i to na obu kołach! O_O
Czyli jednak kontynuacja zbiegania, w dodatku przez Przesiekę i Podgórzyn...
Raz poleciałem stromym skrótem międzyserpentynowym i tamże przeciążone kolana siekły mnie takimi potężnymi szpilami (gwoździami?), że kontynuować mogłem tylko idąc bokiem lub do tyłu. xD Dramat i tragedia grecka w jednym - wszak mogłem wsiąść na rower i zjechać na kapciach...
Kawałek nawet tak zjechałem, ale niszczenie opon bolało mnie jeszcze bardziej. ;]
Na szczęście chociaż kompresor w Podgórzynie działał i wróciłem normalnie, acz z poprzestawianymi wentylami. o_O
Dość powiedzieć, że zakwasy, których nie miewam, odkąd tu mieszkam, mam już 4 dni.. xDD
Jubileusz kończę z wynikiem 61 335,95 km nalotu.
PS. moje legendarne, oryginalne klocki hamulcowe, powinny wystarczyć jeszcze na jakieś... 30 lat. :D:D
Moja patologiczna ferajna w komplecie :)) © Morsowy
Z treści SMSów wynikało, że mam urodziny ;) ale nierówne, więc wolałem świętować okrągłe 20 lat Krossa. :)) To ponad połowa mojego życia... a jedyną większą przerwą w eksploatacji, była zima 2018/19 - dla dobra roweru.
Rower śmiga praktycznie jak nowy, mnóstwo kilkuletnich rowerów jeździ i wygląda gorzej, zwłaszcza ich chromy. ;)) Jestem z tego stanu bardzo dumny. A także dumą napawa mnie fakt, że większość pojazdów w obiegu jest od niego młodsza.
Prezent dla roweru mógł być tylko jeden..
Jeszcze rok temu, z okazji 19-stki, wielkim przeżyciem było dla mnie dojechanie tym rowerem z lubuskiego do Jeleniej i z powrotem, oraz mała przejażdżka po mieście. ;] A teraz - wpadła Przełęcz Karkonoska. :))
P.K. na 10
1) na mono - nad-przejazd, mimo że z przerwami;
2) na Huraganie, z halnym w twarz;
3) na Huraganie, w nocy;
4) na Huraganie, po nocce;
5) na Krossie, ciężkim i 20-letnim. :)
20 lat to 7305 dni. I z każdym dniem jestem coraz bardziej zadowolony z tegoż roweru. ;]
Oczywiście podjazd to był dramat. :)
Tak bardzo chciałem przejechać od samego domu do samego Odrodzenia bezpośrednio, że nawet nie zatrzymywałem się na czerwonych światłach na mieście. ;] Na początku Podgórzyna (i podjazdu) miły akcent - aż 6 podgórskich traktorów, a każden to Ursus. :))
Oraz symboliczna godzina - 15:15, czyli praktycznie co do minuty 20 lat od zakupu roweru. :))
Później było już tylko gorzej, wszak rower jest o wiele cięższy niż Huragan (przy którym i tak było ciężko), w dodatku wjazd był na zajechanych, 22-letnich Dębicach, dla których maks. ciśnienie to raptem 3,5 atm.
Jedyny plus, że tym razem (po raz pierwszy!) wiatr nie przeszkadzał, a nawet coś tam czasem pomagał.
No i rześkość - na górze zaledwie +6, dzięki czemu mocno się nie przegrzałem - w sumie tylko na rękawach. :)
Także na samej górze łaziłem cały porozpinany, choć inni byli strzaskani jak Szpila i Pumbuś minionej zimy pod Śnieżką. xD
Być może dlatego...
https://wiadomosci.radiozet.pl/Pogoda/Pogoda.-Na-S...
Tak więc odczuwalna na Przeł. Kark. mogła wynosić jakieś -20 :D a ja się czułem na +20 :D
Tym bardziej, że szaro, wilgotno, a chwilami nawet deszczowo było tylko na podjeździe, zaś szczytowałem w blasku
Dodaję zdjęcie drugie... i ostatnie z tej historycznej wycieczki - czemu tylko 2? Otóż zaraz po nim padł mi telefon - bynajmniej nie przez baterię, która przed wyjazdem miała 55% a po powrocie... 68% o_O
Czyżby z zimna?? :>
Zdjęcie zatytułowałem: Ciemne strony schroniska "Odrodzenie" ;)
Jak zawsze wjeżdżałem z wielką pokorą i niepewnością (pozdro dla pewnych zbyt pewnych siebie ceprów... ;) ), dodatkowo straszenie deszczem dobiło moje "morale", ale nie mogłem zepsuć swojemu rowerowi takiego prezentu - zasłużył na niego!
Zasłużył także na bezhamulcowe sprowadzanie :) I to był dramat jeszcze większy niż sam podjazd, bo ciężki rower dużo bardziej ciągnie w dół, a z racji późnej pory nie schodziłem, a zbiegałem! Z małymi tylko przerwami na zbieranie śmieci...
Na skrzyżowaniu z Drogą Sudecką, jeszcze powyżej Przesieki, miałem już naprawdę dość sprowadzania, za to nie miałem dość czasu na kontynuację. ;] No i postanowiłem, że upuszczę powietrza i może przeżyję zjazd opcją łagodniejszą, czyli przez Borowice..
Upuściłem tak "sprytnie", że zrobiłem zupełnego kapcia - i to na obu kołach! O_O
Czyli jednak kontynuacja zbiegania, w dodatku przez Przesiekę i Podgórzyn...
Raz poleciałem stromym skrótem międzyserpentynowym i tamże przeciążone kolana siekły mnie takimi potężnymi szpilami (gwoździami?), że kontynuować mogłem tylko idąc bokiem lub do tyłu. xD Dramat i tragedia grecka w jednym - wszak mogłem wsiąść na rower i zjechać na kapciach...
Kawałek nawet tak zjechałem, ale niszczenie opon bolało mnie jeszcze bardziej. ;]
Na szczęście chociaż kompresor w Podgórzynie działał i wróciłem normalnie, acz z poprzestawianymi wentylami. o_O
Dość powiedzieć, że zakwasy, których nie miewam, odkąd tu mieszkam, mam już 4 dni.. xDD
Jubileusz kończę z wynikiem 61 335,95 km nalotu.
PS. moje legendarne, oryginalne klocki hamulcowe, powinny wystarczyć jeszcze na jakieś... 30 lat. :D:D
Sądny dzień /Kross/
Wtorek, 17 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 19.99 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
25 lat ciągłej jazdy Krossem jest moją inspiracją, do celu pozostało 5 lat i 1 dzień. :)
Dziś w sądzie "grali" temat kradzieży mojej karty (dobrze, że nie roweru ;) ). Od dnia kradzieży minęło dokładnie 6 miechów i 1 dzień. :)
Jak widać, opłaty sądowe nie idą na marne. ;)
Dystans tego dnia musiał być tylko jeden - bardzo symboliczny (20 lat bez 1 dnia).
Tak bardzo się przejmowałem, żeby nic się rowerkowi nie przydarzyło w wigilię "porcelanowego" jubileuszu, że aż się na skrzyżowaniu zagapiłem i wymusiłem pierwszeństwo na blachosmrodzie. xD Tak bardzo był szary, że aż go nie było widać o_O
A później, już "po rowerze" na własne oczy widziałem, jak jakaś Grażyna o gołębim sercu, chcąc ominąć gołębia na drodze, przywaliła (małą osobówką) w dużego dostawczaka. Efekt: 2 samochody mocno przetarte, a gołąb? Rozjechany na cacy. o_O Prawdziwy demtoywator...
Dziś w sądzie "grali" temat kradzieży mojej karty (dobrze, że nie roweru ;) ). Od dnia kradzieży minęło dokładnie 6 miechów i 1 dzień. :)
Jak widać, opłaty sądowe nie idą na marne. ;)
Dystans tego dnia musiał być tylko jeden - bardzo symboliczny (20 lat bez 1 dnia).
Tak bardzo się przejmowałem, żeby nic się rowerkowi nie przydarzyło w wigilię "porcelanowego" jubileuszu, że aż się na skrzyżowaniu zagapiłem i wymusiłem pierwszeństwo na blachosmrodzie. xD Tak bardzo był szary, że aż go nie było widać o_O
A później, już "po rowerze" na własne oczy widziałem, jak jakaś Grażyna o gołębim sercu, chcąc ominąć gołębia na drodze, przywaliła (małą osobówką) w dużego dostawczaka. Efekt: 2 samochody mocno przetarte, a gołąb? Rozjechany na cacy. o_O Prawdziwy demtoywator...
20 lat bez 3 dni... /Kross/
Niedziela, 15 września 2019
Kategoria Biednie, brudno i odludno, Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 16.43 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
100kkm na oryginalnych hamulcach jest moją inspiracją, a także min. 25 lat ciągłej (niedosłownie ;) ) jazdy jednym rowerem - gdyż 25 lat to umowna i najczęstsza granica wieku dla pojazdów zabytkowych...
Do celu pozostało 5 lat i 3 dni. :)
Jazda niestety krótka, ale najważniejsze, że bezhamulcowa. ;) No i nawet odkrywcza - w tym zakątku jeszcze nie byłem, a klimacik jest niesamowity - i to jest wewnątrz byłego miasta wojewódzkiego! :))
Zajechane Żuczki, milion gratów i śmieci oraz zaorany, wczesny (obła kabina!) Ursus C-360. Rzadko która wioska przedstawia aż taką wiochę, jak Jelenia G. ;)
Do celu pozostało 5 lat i 3 dni. :)
Jazda niestety krótka, ale najważniejsze, że bezhamulcowa. ;) No i nawet odkrywcza - w tym zakątku jeszcze nie byłem, a klimacik jest niesamowity - i to jest wewnątrz byłego miasta wojewódzkiego! :))
Zajechane Żuczki, milion gratów i śmieci oraz zaorany, wczesny (obła kabina!) Ursus C-360. Rzadko która wioska przedstawia aż taką wiochę, jak Jelenia G. ;)
Dożynki pałacowo-kombajnowe (Wojanów) /Kross/
Sobota, 14 września 2019
Kategoria Nielicho
kilosy: | 53.28 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W pracowitym tygodniu zaledwie 11 km na Krossie, a w sobotę 42.
Jeziorko w Wojanowie okupowane było przez moczykijów (zawody wędkarskie), za to pod Pałacem były niezłe dożynki - z rozmachem.
Największe wrażenie zrobił na mnie największy seryjnie produkowany traktór - przednie koła niewiele mniejsze ode mnie, a tylne - o wiele większe. Zwłaszcza na szerokość. ;) Ich rozmiar to 900/65/46 - powalające. ;] Normalnie 36er wśród traktorów. ;))
Ciekawostka - sam tylko przedni obciążnik (to czarne na ziemi) waży 2500 kg, czyli więcej, niż cały traktor typu ciapek. xD
Tymczasem deweloperzy szaleją nad brzegiem zb. Sosnówka, u stóp gór...
Jeziorko w Wojanowie okupowane było przez moczykijów (zawody wędkarskie), za to pod Pałacem były niezłe dożynki - z rozmachem.
Największe wrażenie zrobił na mnie największy seryjnie produkowany traktór - przednie koła niewiele mniejsze ode mnie, a tylne - o wiele większe. Zwłaszcza na szerokość. ;) Ich rozmiar to 900/65/46 - powalające. ;] Normalnie 36er wśród traktorów. ;))
Ciekawostka - sam tylko przedni obciążnik (to czarne na ziemi) waży 2500 kg, czyli więcej, niż cały traktor typu ciapek. xD
Tymczasem deweloperzy szaleją nad brzegiem zb. Sosnówka, u stóp gór...
Opyliłem roczne zbiory puszek z gór ;) /Hrgn/
Poniedziałek, 9 września 2019
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 12.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Z okazji 1. rocznicy bycia w Jeleniej (przez pierwsze 2 miechy żyjąc na dwa domy) zrobiłem sobie prezent, tj. spieniężyłem wszystkie puszki zebrane przez ten rok. Wyszło 3,8 kg AMELINIUM (prawie cały worek) - a przypomnijmy, że większość została zebrana w górach...
Otrzymałem w zamian 13,30 PLN. I co, łyso Wam? ;)
Dobra, nie musicie odpowiadać. ;p
Otrzymałem w zamian 13,30 PLN. I co, łyso Wam? ;)
Dobra, nie musicie odpowiadać. ;p
Dolina Szczęścia (Szklarska Poręba Średnia) /Kross/
Niedziela, 8 września 2019
Kategoria Odkrywczo, Nielicho
kilosy: | 45.17 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
/Sz. P. Średnia - brzmi średnio, a to jedno z najpiękniejszych miejsc!/
Tym razem postanowiłem pójść (pojechać) do kościoła w Szklarskiej Porębie :) tzn. byłem już kilka razy, ale zawsze na zewnątrz, a tym razem wziąłem zapinanie, dzięki czemu mogłem wejść do środka, przez co poczułem się jak lokals. :) Zawsze tak chciałem. ;)
Inna sprawa, że kluczyk od zapinania zostawiłem w zapięciu, a jakby tego było mało, to jeszcze w otwartej sakwie zostawiłem komórkę. xD Przynajmniej w kościele mi nie zadzwoniła, hehe.
Czyli generalnie tego zapinania nie musiałem w ogóle taszczyć po górach - kilkaset metrów przewyższenia i tak już ciężkim rowerem. ;]
Szkl. Por. Średnia, wbrew nazwie, to chyba jednak jest najlepsza: mało ludzi i ceprów ;) mało samochodów oraz mało badyli ;p co w połączeniu z południowymi stokami daje epickie widoczki:
Dojazd też był malowniczy - m.in. przez moje najulubieńsze pole....
... które chyba podupada, bo jeszcze 2 lata temu wyglądało o wiele mniej reliktowo. ;)
Przypomnijmy: to pole z widokiem na Śnieżne Kotły leży w mieście - górskim kurorcie, na wys. 500+, a kawałek dalej (po lewej) nagle ciągną się 10-metrowe, pionowe skały, wzdłuż których wije się w dolinie Kamiennej DK3/E65, którą to tysiące ceprów walą do zatłoczonego centrum Szklarskiej. Kontrasty nieprawdopodobne po prostu - i za to bardzo cenię te miasteczko. :))
Tradycyjnie wpadło kolejnych kilka nowych zakątków, choć tym razem Krossem, więc ryzykowałem, że trzeba będzie hamować. ;)
Nawiedziłem tę cześć ul. 11-go Listopoada, na której jest zakaz ruchu ;) oraz ul. Osiedle Grottgera, którego nazwa brzmi odpychająco, ale to ani ulica (w połowie szutr) ani osiedle (zaledwie kilka domków, z przewagą wiejskich):
Co więcej - to chyba jedyna droga w Szklarskiej, która wraz z równoległą ul. 11.XI. daje możliwość wytyczenia pętli bezhamulcowej i to w obu kierunkach - mieszkałbym! :))
Powrót - sprowadzałem tylko 900 m (w poziomie, nie w pionie ;) ) a cała reszta przejechana bezhamulcowo. :)