thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2014

Dystans całkowity:929.71 km (w terenie 10.50 km; 1.13%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:42.26 km
Więcej statystyk

"koło komina" z nieoczekiwanym survivalem ;)

Sobota, 13 grudnia 2014
kilosy:10.00gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Miało być takie tam nic (ponieważ było mokro i ciepło), ot, pętla przez sąsiednią parafię. Nawet komórki nie zabrałem (brak zdjęć, ale przynajmniej nie zmokła).
W rzeczonej parafii, nawiedzanej setki razy, udało mi się odkryć nowy zaułek, a tamże niespodzianka - prehistoryczny model Nysy, ostatni raz widziałem takową w 1995. Do tematu naturalnie powrócę, tym razem z aparatem.
Na końcu zaułku (machnęli betonową kostkę dla traktorów i kombajnów - powodzenia ;) ) wjazd w pola, polną drogą. Wyglądała przyjaźnie, więc się uwikłałem...droga przeszła w aleję krzewów. Pamiętam ją z drugiego końca - była tak zarośnięta, że Rambo by się nie przedarł. Tymczasem mój koniec był świeżo wykarczowany, więc się uwikłałem. ;) Środek powycinany (z niezliczonym pozostałościami typu sterczące pniaczki, ścięta dzika róża...), a po bokach pozostały zwarte ściany zarośli, tworząc wewnątrz mroczny tunel (pozdrowienia dla pniaczków). Do końca alei było już blisko, a tu niespodzianka - koniec wycinki, przede mną gąszcz tak nieprzenikniony, że Amazonia przy tym to jałowe pustkowie. :) Oczywiście, że nie zawróciłem - przebiłem się na pole no i jazda na przełaj... taaa, jazda - iść się nie dało! Parę pól i błot przeszedłem w życiu, ale nigdy nie widziałem tak lepkiego błota! Już po chwili koła wyglądały jak w fat bike`u a po drugiej chwili aż przestały się kręcić. 
No to z buta - każdy krok to pół kilo błota więcej. Byłem na środku pola, właśnie zapadał zmrok, a ja zapadałem się w błocie... żeby nie było mi za lekko, to jeszcze natenczas wzmógł się deszcz. :)
Ślizgając i potykając się w ciemności na kamieniach i bruzdach, przystając co 5 minut na zrzucenie paru kg błota z butów, uginałem się pod ciężarem fat bike`a (chyba ze 30kg)  a majaczące w oddali drzewa nic a nic się nie zbliżały. :)
Brakuje mi już weny, więc zakończę - w końcu jednak się to skończyło. ;)
Ja i rower cali w błocie, rękawiczki przemoczone od błota i trawy, którą czyściłem rower, ale najgorsze, że cały napęd uwalony błotem na pół metra. Oczywiście, rower był świeżo umyty, a napęd wyczyszczony i przesmarowany. Dodatkowo, wzułem nowo zakupione wyjściowe buty. :))
Z troski o napęd jechałem tylko z górki i trochę po płaskim (a'la hulajnoga) a resztę prowadziłem, ok. 5km. Ostatni raz tyle przeszedłem chyba 15 lat temu. Nie lubię chodzić, ale z rowerem to nawet w miarę fajnie. ;) 
Cała "przejażdżka" (razem z "przechadzką") zajęła mi 4 godziny. :D

dpd 10-12.XII.2014 i kolejny ATAK jesieni oraz nowa przednia oś, szprycha i opona do Krossa

Piątek, 12 grudnia 2014
kilosy:36.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Białego niemalże nie było, a już mamy kolejny ATAK jesieni...
W tygodniu nawet w południe łaziłem w kurtce, aż się w pracy ze mnie śmiali, cóż to mnie się stało. ;)
W piątek w południe +8*C (sic!) i silny wiater, więc jak najbardziej na krótki rękawek - i znów mnie wytykali palcami. ;]
Nie mam lekko. ;))

Po wyjątkowo długiej przerwie (12 dni, chyba najdłuższa przerwa od 15 lat) powróciłem na świeżo odpicowanego Krossa (jak w tytule, przy przebiegu 41.021 km) któren znów jeździ jak nowy, subiektywnie tak lekko, jak Huragan...  chyba że pod dużą górkę albo silny wiatr, to trochę gorzej. Ale za to jaka relaksacyjna, naturalna pozycja.
W ogóle to pierwszy raz w życiu wymieniałem szprychę i powątpiewałem, że po moim majsterkowaniu koło będzie znów proste, ale jakimś przypadkiem się udało. ;)
A wymieniona przednia oś chodzi niewiele ładniej niźli stara :/ jedno co, że luzy zniknęły.
A teraz kolejne 40 kkm spokoju. ;)

PS. parę dni temu przekroczyłem tzw. długość jednego "Kota" na bikestatsach a licząc całe życie, to niedawno przekroczyłem 2 Koty... czyli tyle, ile Robert1973 robi w jeden rok...

ostatnie 2 dpd na Hrgn (naprawa Krossidła i powrót do tegoż) (8-9.XII.2014)

Wtorek, 9 grudnia 2014
kilosy:14.00gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
dziś pierwszy dzień w tym sezonie, gdy Szron utrzymał się przez cały dzień. W zacienieniach jeno, ale dobre i tyle. Dobra nasza! ;D

Okolice Żar + do kościoła /Hrgn/

Niedziela, 7 grudnia 2014
kilosy:55.60gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Miał być szybki przejazd szosowy, a wyszło tak, jak zawsze - turystycznie, z lekka terenowo i bynajmniej nie za szybko.
Co do szybkości, to dogonił mnie na trasie kolarz 60+ i, bodaj pierwszy raz w moim życiu, do mnie takowy (w sensie że szosowiec) zagadał. Pogadalim, przy czym skupiałem się na wyjaśnieniach, że to (Huragan) nie jest to, na co wygląda i że to nie tak, jak myśli. ;]
Po czym, po rozmowie, sromotnie mnie zmasakrował (w sensie, że wyprzedził). Nic tylko się zapaść ze wstydu pod lód...

Surowa pogoda, Surowa wieś i niespotykany już drogowskaz:
Surowość archaicznej tablicy komponuje się tutaj doskonale
Surowość archaicznej tablicy komponuje się tutaj doskonale © mors
Ciekawe, jaki rok produkcji... oelka, wiesz coś o tym? ;)
Sama wiocha była surowa kilkanaście lat temu, gdy można było dojechać tamże, do wyboru: przez pola po piachu, albo przez pola po kocich łbach. Teraz są to asfalty i już tylko drogowskaz pasuje do nazwy. ;)

A okolica bynajmniej nie jest końcem świata- opodal znajduje się dawny, żarski Łudstok (aktualnie prężna strefa gospodarcza), tudzież najbardziej odpicowana wiocha jaką znam po tej stronie Nysy Łużyckiej - Lubomyśl.
Kompleks turystyki rowerowej koło Lubomyśla
Kompleks turystyki rowerowej koło Lubomyśla © mors

A tak z innej parafii:
Wsi spokojna... ;)
Wsi spokojna... ;) © mors
Podobne napisy miał z każdej strony, bez komentarza...

Tymczasem w lesie:
Chyba chodzi, że motór się tu komuś zepsuł ;)
Chyba chodzi, że motór się tu komuś zepsuł ;) © mors

Pali, rabuje i... czyli Słonikiem po mieście

Sobota, 6 grudnia 2014
kilosy:7.29gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho
Tu jako bankowóz:
Słonik rabuje
Słonik rabuje © mors
Tamże był ogień:
Słonik pali
Słonik pali © mors
Ponadto jarały się także dziewoje :p w wieku mojego Krossa ;D ale musiałem już wracać. ;p

+6 za dnia, +4 w nocy -> odechciewa się wszystkiego ;) /Hrgn/

Sobota, 6 grudnia 2014
kilosy:9.11gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo

dpd + popołudnie + wieczór /Hrgn/

Piątek, 5 grudnia 2014
kilosy:20.50gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
3 "śmieciowe" przejazdy.
Po popołudniowym dowiedziałem się, że parę minut po mnie był mocny wypadek. Oblukałem wieczorem i dopiero zaczynali zbierać wraki.
Mikro-ciężarówka marki KI(jank)A i "Pedzio" 307, czołowo-boczne.
Aż 3 paradoksów tamże się doliczyłem:
- puknęli się na prostej, równej trasie, i to rzęsiście oświetlonej;
- osobówka miała niemal anihilowany przód, ale nienaruszoną kabinę. A Kijanka przed kabiną ma tylko zderzak -> kabina była dość mocno uszkodzona, bebechy samochodu wlazły do środka, poduszek brak, a fotele miały wyraźne, czerwone plamy... o_O
- oba pojazdy aż przeskoczyły krawężniki i trochę poniszczyły trawiaste pobocza, co ciekawie komponowało się z napisami na dostawczaku: "Konserwacja terenów zielonych". ;)

dpd + wieczór /Hrgn/

Czwartek, 4 grudnia 2014
kilosy:30.87gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Czołówka odjechała w siną dal, ale przynajmniej wciąż jestem top1 wśród kobiet. ;))
Hitem wieczoru było wypadywujące szkiełko od lampki, za którym musiałem zawracać i szukać, zanim samochody nadjadą. ;]

W dzień +4 i w miarę słonecznie, a w nocy rozchmurzyło się całkiem, a temp. spadła tylko o 2* - nie do wiary, zazwyczaj pogodne niebo to spadek o 10-14*.

Huragan w dętce Huragana (opanowany)

Środa, 3 grudnia 2014
kilosy:5.40gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Pierwszy raz ściągałem oponę szosową. Tzn. pierwszy raz skutecznie. ;]
Pół godziny łamania palców i przedmiotów...
RoVerowa łyżka do opon. ;) Normalnych nie posiadam - dla zasady ;)
RoVerowa łyżka do opon. ;) Normalnych nie posiadam - dla zasady ;) © mors
...ale się udało. Załatane, co z resztą zdarza mi się robić niewiele częściej niż raz w życiu.
6 414 km i już kapeć, a do tego porażająca wada produkcyjna:
Oryginalna dętka 'no name' w Huraganie w nietypowym dla szosówek rozmiarze 26 cali - w  tle zwykła MTB Dębicy, dla porównania objętości (średnica jest taka sama). Zwraca uwagę gigantyczna wada produkcyjna na nonamie
Oryginalna dętka 'no name' w Huraganie w nietypowym dla szosówek rozmiarze 26 cali - w tle zwykła MTB Dębicy, dla porównania objętości (średnica jest taka sama). Zwraca uwagę gigantyczna wada produkcyjna na nonamie © mors

Długa i co gorsza bardzo głęboka szrama... pewnie kiedyś wystrzeli na trasie, w środku nocy... byleby tylko nie upalnej. ;)
Całe życie popylałem na jedynie słusznych gumach Dębicy i takie standardy jak powyżej mnie szokują. Chociaż opony (Wandaking) po 6,4kkm mają się jeszcze nieźle (bywają gorsze i zarazem droższe).
/przebieg testowy i kompresorowy/

dom-kapeć-dom /Hrgn/

Środa, 3 grudnia 2014
kilosy:0.02gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Po raz pierwszy w życiu nie wyjechałem rowerem z domu z powodu awarii (kapcia w Huraganie). Szczęście w nieszczęściu, że nie złapało mnie w środku nocy, na wietrze i poniewierce... a nieszczęście w szczęściu, że drugim rowerem też nie pojechałem, bo od 2 tygodni stoi rozkręcony (nie chciało sie szprychy wymienić...)... a trzecim rowerem nie pojechałem, bo Pan łOjciec go już dawno na codzienne dojazdy był przechwycił. ;] Żebym to chociaż został na lodzie, a tu ni lodu, ni szronu jakiego...
6 414 km od nowości do kapcia - dla Krossa i jego Dębic byłaby to rzecz absolutnie nie do pomyślenia.