Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2013
Dystans całkowity: | 519.88 km (w terenie 48.10 km; 9.25%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 14.44 km |
Więcej statystyk |
Tatry i mono - sezon III, odc. 3 (ostatni)
Niedziela, 5 maja 2013
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 13.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Poranek zaskoczył pogodnym niebem i obłędną przezroczystością powietrza, nawet zdjęcie zrobione komórką przez okno oddaje szczegóły:
Czasu mam ni wte ni we wte, więc... większość marnuję. ;)
Zbieram manatki i jadę na kole do kościoła w Poroninie. :)
Ale nie robię zgorszenia (strój też niestosowny), tylko siedzę między płotem a krzakami. ;p
Po mszy nie mam już czasu na zapowiadane czaskanie Gubałówki tyłem :) aczkolwiek kawałek czasnąłem. :)
Jeszcze ładnie, a już 1,5 godz. później padal deszcz...
Wieś Suche praktycznie w całości leży na "ściance", ale tym razem u jej podnóża, zaraz za mostem, skręciłem w prawo (na północ) i po chwili dotarlem do prawdziwej ściany, tzn. takiej, gdzie mono nie dało rady. ;p
W rzeczywistości podjazd wygląda na prawie pionowy ;) no i te ażurowe płyty dodatkowo przeszkadzają na jednym kole...
Jest to trzeci podjazd na którym poległem na mono (po jednym w każdym sezonie), pozostałe dwa były identyczne - ażurowe płyty i czwartorzędna dróżka, tzw. "sięgacz".
Zwykłe, przelotowe, asfaltowe drogi, nawet trzeciorzędne jak dotąd jeszcze mnie nie przemogły. ;p
Po dwóch nieudanych atakach spotykam u podnóża miejscową góralkę (starowinkę, ale zawsze ;) ), która mieszka tam na górze, ale schodzi pieszo.
Zgaddalim się (sama zaczęła ;p ), ja oczywiście pytam, jak tam ludzie wjeżdżają zimą, a Ona na to, że nawet latem się boją! :))
To chyba najlepiej opisuje tę drogę....
"Gnam" do Zakopca, częściowo zatłoczoną "Zakopianką", co nawet jak na mnie jest kontrowersyjne (tzn. na odcinkach, na których nie ma nawet chodnika)... ;)
Małe niszczenie Systemu centrum Zakopca (długo tego nie da się zdzierżyć...) i do autobusu, ponad 12 godzinnym kursem...
A w autobusie zaszła niespodzianka, bo tak jakoś wyszło, że zapoznałem się z Panią obok ;p co mi się jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło. ;p
Okazało się, że mieszkaliśmy kilka domów od siebie, i że oboje przeglądamy gazety (lub czasopisma ;) ) wstecz - od końca do początku. :))
Ciekawostka: Pani (mega-pozytywna osoba) hasała ostro przez tydzień po Tatrach a zwichnęła (?) sobie kolano ostatniego dnia, biegnąc na autobus, po płaskim i gładkim chodniku...
Coś jak w reklamie, że 9 na 10 wypadków przytrafia się w domu. ;)
The koniec sezonu trzeciego. ;p
Obłędnie klarowne powietrze© mors
Czasu mam ni wte ni we wte, więc... większość marnuję. ;)
Zbieram manatki i jadę na kole do kościoła w Poroninie. :)
Ale nie robię zgorszenia (strój też niestosowny), tylko siedzę między płotem a krzakami. ;p
Po mszy nie mam już czasu na zapowiadane czaskanie Gubałówki tyłem :) aczkolwiek kawałek czasnąłem. :)
Cicha Woda, między Poroninem a Suchem© mors
Jeszcze ładnie, a już 1,5 godz. później padal deszcz...
Wieś Suche praktycznie w całości leży na "ściance", ale tym razem u jej podnóża, zaraz za mostem, skręciłem w prawo (na północ) i po chwili dotarlem do prawdziwej ściany, tzn. takiej, gdzie mono nie dało rady. ;p
Ścianka w Suchem, która powstrzymała mono ;p© mors
W rzeczywistości podjazd wygląda na prawie pionowy ;) no i te ażurowe płyty dodatkowo przeszkadzają na jednym kole...
Jest to trzeci podjazd na którym poległem na mono (po jednym w każdym sezonie), pozostałe dwa były identyczne - ażurowe płyty i czwartorzędna dróżka, tzw. "sięgacz".
Zwykłe, przelotowe, asfaltowe drogi, nawet trzeciorzędne jak dotąd jeszcze mnie nie przemogły. ;p
Zjazdo-spad© mors
Po dwóch nieudanych atakach spotykam u podnóża miejscową góralkę (starowinkę, ale zawsze ;) ), która mieszka tam na górze, ale schodzi pieszo.
Zgaddalim się (sama zaczęła ;p ), ja oczywiście pytam, jak tam ludzie wjeżdżają zimą, a Ona na to, że nawet latem się boją! :))
To chyba najlepiej opisuje tę drogę....
"Gnam" do Zakopca, częściowo zatłoczoną "Zakopianką", co nawet jak na mnie jest kontrowersyjne (tzn. na odcinkach, na których nie ma nawet chodnika)... ;)
Scenka rodzajowa w Poroninie z widokiem na Tatry© mors
Małe niszczenie Systemu centrum Zakopca (długo tego nie da się zdzierżyć...) i do autobusu, ponad 12 godzinnym kursem...
A w autobusie zaszła niespodzianka, bo tak jakoś wyszło, że zapoznałem się z Panią obok ;p co mi się jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło. ;p
Okazało się, że mieszkaliśmy kilka domów od siebie, i że oboje przeglądamy gazety (lub czasopisma ;) ) wstecz - od końca do początku. :))
Ciekawostka: Pani (mega-pozytywna osoba) hasała ostro przez tydzień po Tatrach a zwichnęła (?) sobie kolano ostatniego dnia, biegnąc na autobus, po płaskim i gładkim chodniku...
Coś jak w reklamie, że 9 na 10 wypadków przytrafia się w domu. ;)
The koniec sezonu trzeciego. ;p
Tatry i mono, sezon 3, odc. 2b
Sobota, 4 maja 2013
Kategoria Mono, Nielicho, Tatry i mono
kilosy: | 8.00 | gruntow(n)e: | 0.20 |
czasokres: | śr. km/h: |
Po zjeździe z MOka nic już nie jest takie jak dawniej (zwłaszcza MOko ;) ) i popołudniowa "dogrywka" po Tatrach spada do rangi zwykłej przejażdżki...
Z Palenicy B. wracam busem, ale wysiadam jeszcze przed Zakopcem, w Brzeiznach (1024m), gdzie po przeczekaniu deszczu rzucam sie w dół, na Murzasihle, odnogą zachodnią Murzasihle-Budzowa -> Poronin-Majerczykówka -> Poronin właściwy), bo mniej uczęszczana.
Na początku, przed Mzshl, jeszcze na terenie Tatrz. P.N. zaskakują mnie 3 zwykle (?) domy mieszkalne... północny stok, wokół ciasno otacza gęsty, ciemny las - zero widoków, większość roku w cieniu... po co ludzie tak sie budują? I jeszcze zaraz za płotem TPN - nic im nie wolno. ;)
A później to już tylko sielski czilałt:
W M.-B. nawiedzam mały sklepik gdzie sprzedawczyni (przeurocza Góralka *o*) rozmawia z klientem-turystą i z wpadniętym na chwilę swojakiem - jedno zdanie po ogólnopolsku, jedno po góralsku, i tak naprzemiennie, dłuższą chwilę. :)))
Bardzo ciekawe doświadczenie.
Później rzeczona zobaczyła mono, więc oczywiście nie obeszło się bez małego show... ;p
Po dotarciu do bazy w Poroninie właściwym (ok. 770m) zaczyna mnie już ścinać i mulić, ale jeszcze pojechałem wieczorem na zakupy, a PO zakupach, z pełna jednorazówką wiktuałów, pojechałem pomęczyć okoliczne pagórki (przysiółki i odnogi Poronina).
Zasnąłem jak niemowlę, ok. 22, czyli 4 godz wcześniej niż normalnie. ;p
Z Brzezin do bazy wychodzi ok. 255m w pionie plus wieczorne nie wiem ile, ale dobre kilkadziesiąt.
Podsumowanie dnia: 28km w poziomie (samo w sobie to już całkiem sporo, jak na mono) i ok. 1200m w pionie :) (ostre koło - i napędzanie i hamowanie mięśniami!).
Te przewyższenia to mój osobisty rekord i to w ogóle, nie tylko na mono...
Z Palenicy B. wracam busem, ale wysiadam jeszcze przed Zakopcem, w Brzeiznach (1024m), gdzie po przeczekaniu deszczu rzucam sie w dół, na Murzasihle, odnogą zachodnią Murzasihle-Budzowa -> Poronin-Majerczykówka -> Poronin właściwy), bo mniej uczęszczana.
Na początku, przed Mzshl, jeszcze na terenie Tatrz. P.N. zaskakują mnie 3 zwykle (?) domy mieszkalne... północny stok, wokół ciasno otacza gęsty, ciemny las - zero widoków, większość roku w cieniu... po co ludzie tak sie budują? I jeszcze zaraz za płotem TPN - nic im nie wolno. ;)
A później to już tylko sielski czilałt:
Murzasihle-Budzowa, przyjemny zjazd© mors
Murzasihle - Budzowa. Trochę nostalgii między-hardcorowej. ;)© mors
Poronin-Majerczykówka, wjazd od Murzasihla© mors
W M.-B. nawiedzam mały sklepik gdzie sprzedawczyni (przeurocza Góralka *o*) rozmawia z klientem-turystą i z wpadniętym na chwilę swojakiem - jedno zdanie po ogólnopolsku, jedno po góralsku, i tak naprzemiennie, dłuższą chwilę. :)))
Bardzo ciekawe doświadczenie.
Później rzeczona zobaczyła mono, więc oczywiście nie obeszło się bez małego show... ;p
Po dotarciu do bazy w Poroninie właściwym (ok. 770m) zaczyna mnie już ścinać i mulić, ale jeszcze pojechałem wieczorem na zakupy, a PO zakupach, z pełna jednorazówką wiktuałów, pojechałem pomęczyć okoliczne pagórki (przysiółki i odnogi Poronina).
Zasnąłem jak niemowlę, ok. 22, czyli 4 godz wcześniej niż normalnie. ;p
Z Brzezin do bazy wychodzi ok. 255m w pionie plus wieczorne nie wiem ile, ale dobre kilkadziesiąt.
Podsumowanie dnia: 28km w poziomie (samo w sobie to już całkiem sporo, jak na mono) i ok. 1200m w pionie :) (ostre koło - i napędzanie i hamowanie mięśniami!).
Te przewyższenia to mój osobisty rekord i to w ogóle, nie tylko na mono...
MORSkie Oko na jednym kole! :)
Sobota, 4 maja 2013
Kategoria Mono, Nielicho, Odkrywczo, Tatry i mono
kilosy: | 20.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niniejszym, pół-oficjalnie, uzurpuję sobie pół-oficjalny rekord Polski w najwyższym podjeździe na jednym kole. ;p
/nie ma to jak skromny początek ;) /
Wprawdzie Google coś wspomina o monocyklach na MOku, a nawet jeszcze wyżej, i to szlakami terenowymi, tyle tylko, że ich jeźdźcy przyznawali, że mniej lub bardziej, ale musieli wnosić.
A noszenie rowerów niekoniecznie jest sensem ich istnienia. ;)
Dotychczasowy mój własny rekord wysokości (również na mono) poprawiony o 275m (1135->1410), no i przede wszystkim zniszczony System :)
Było to także zderzenie dwóch światów: najbardziej mainstreamowy szlak i punkt docelowy i to podczas mainstreamowej majówki, pokonany łamiącym System para-rowerem. :)
/"mainstream" pasuje tu doskonale - prawdziwy potok ludzi, tradycyjnie największy w całych Tatrach/
Z Poronina do Palenicy B. docieram busem, ale bez skrupułów, gdyż trasę tę pokonałem już na mono w zeszłym roku. Jadąc na kole zużyłbym na to min. 3 godziny (x2)...
Na zamkniętą dla rowerów szosę do MOka wbiłem się metodą "na krzywy ryj" ;) szczegóły może lepiej przemilczę. ;)
Początkowo jeszcze jazda w towarzystwie, co nie miało sensu ani technicznie (prędkość pieszych jest uciążliwa na mono, bo dużo energii i percepcji marnuje się na balans) ani też towarzysko...
Pieszych wyprzedzało się przyjemnie, nie tylko ze względu na jazdę na ulubionym rowerze, ale i na "wzrost" (jadąc na mono mam 190-192).
W tłumie zginąć niepodobna (dosłownie i w przenośni ;) ) no i ewentualnych Parkowych straSZników łatwo z daleka wypatrzeć...
Z bryczkami było trochę ciężej - na wypłaszczeniach jak się nie spinałem to mnie wyprzedzały, ale im bardziej było stromo, tym bardziej mono zyskiwało przewagę - jednak masa bryczki i 15 ludzi na 2 konie robi na nich wrażenie, pod koniec trasy bucha z nich para (z całego cielska)...
Po drodze trochę się ścigałem, trochę robiłem popisów typu jazda wstecz (tak w górę jak i w dół) dzięki czemu 3 razy zagotowałem się, pomimo 12* na dole i bodajże 8* u góry - drugą połowę przejechałem z wiatrówką w ręce, w samej koszulce.
Chyba czas na foty.:
Aktualnie jest to "zajezdnia" dla bryczek, dalej nawet im nie wolno.
Co ciekawe, do lat 90tych do MOka można było jeździć rowerami, do 80tych - samochodami i autobusami (!) a w latach 30tych rozgrywano na tej trasie nawet rajdy samochodowe!
Śnieg i lód zgodnie z oczekiwaniami: na MOku - jak "widać", a na pobliskim (powyższym) Czarnym Stawie pokrywa jeszcze lita (ubolewam, że nie dotarłem).
Takoż śnieg: na 1600 (Cz. S.) - dużo, w strefie MOka (1400) - sporo, na 1200 - płaty w zacienieniach, na 1000 - tylko zaspy i nagarnięte resztki w rowach a na 800 (Poronin, Zakopane) - wiosna w pełni, ino trawa jeszcze niska.
I dokładnie tego oczekiwałem. :)
Czas wjazdu: 1h 25m. czas zjazdu: 1h 11m.
Byłoby sporo krócej gdyby nie zdjęcia i popisy. ;)
Trudności były tylko dwie: poprzecznie ukośny asfalt pod koniec podjazdu (cały czas walka o pion) i... przeszkadzający turyści. Nie tyle co ich omijanie przeszkadzało, co raczej ich reakcje - pod koniec już nie mogłem słuchać i patrzeć, nawet na kobiety. ;)
Palenica B (985m) -> Morskie (1410m) -> zjazd (ostre koło - hamowanie mięśniami!) do Łysej Polany (970m) -> P.B (bus powrotny): razem ok. 20km (to nawet po płaskim byłoby sporo...) i ok. 880m przewyższeń (hamowanie męczące podobnie jak napędzanie!).
A to jeszcze nie koniec dnia... ale reszta w osobnym wpisie, mam już dość. ;p
/nie ma to jak skromny początek ;) /
Wprawdzie Google coś wspomina o monocyklach na MOku, a nawet jeszcze wyżej, i to szlakami terenowymi, tyle tylko, że ich jeźdźcy przyznawali, że mniej lub bardziej, ale musieli wnosić.
A noszenie rowerów niekoniecznie jest sensem ich istnienia. ;)
Dotychczasowy mój własny rekord wysokości (również na mono) poprawiony o 275m (1135->1410), no i przede wszystkim zniszczony System :)
Było to także zderzenie dwóch światów: najbardziej mainstreamowy szlak i punkt docelowy i to podczas mainstreamowej majówki, pokonany łamiącym System para-rowerem. :)
/"mainstream" pasuje tu doskonale - prawdziwy potok ludzi, tradycyjnie największy w całych Tatrach/
Z Poronina do Palenicy B. docieram busem, ale bez skrupułów, gdyż trasę tę pokonałem już na mono w zeszłym roku. Jadąc na kole zużyłbym na to min. 3 godziny (x2)...
Na zamkniętą dla rowerów szosę do MOka wbiłem się metodą "na krzywy ryj" ;) szczegóły może lepiej przemilczę. ;)
Początkowo jeszcze jazda w towarzystwie, co nie miało sensu ani technicznie (prędkość pieszych jest uciążliwa na mono, bo dużo energii i percepcji marnuje się na balans) ani też towarzysko...
Pieszych wyprzedzało się przyjemnie, nie tylko ze względu na jazdę na ulubionym rowerze, ale i na "wzrost" (jadąc na mono mam 190-192).
W tłumie zginąć niepodobna (dosłownie i w przenośni ;) ) no i ewentualnych Parkowych straSZników łatwo z daleka wypatrzeć...
Z bryczkami było trochę ciężej - na wypłaszczeniach jak się nie spinałem to mnie wyprzedzały, ale im bardziej było stromo, tym bardziej mono zyskiwało przewagę - jednak masa bryczki i 15 ludzi na 2 konie robi na nich wrażenie, pod koniec trasy bucha z nich para (z całego cielska)...
Po drodze trochę się ścigałem, trochę robiłem popisów typu jazda wstecz (tak w górę jak i w dół) dzięki czemu 3 razy zagotowałem się, pomimo 12* na dole i bodajże 8* u góry - drugą połowę przejechałem z wiatrówką w ręce, w samej koszulce.
Chyba czas na foty.:
MORSkie Oko na monocyklu! Ale bez morsich oczu. ;)© mors
Właśnie nadciągała wielka chmura, ostatnie sekundy widoczności...jest lód! Pływałbym! :)© mors
Jest lód! :)© mors
... i sporo śniegu w żlebach! :) (4. maj 2013)© mors
Szlak wokół MOka, wciąż częściowo zaśnieżony :)© mors
Surowo! :)© mors
Nie znalazłem monocykli na czarnej liście ;)© mors
Śniegu, zimna i monocykli nigdy za wiele! ;)© mors
Nie da się zrobić zdjęcia bez przypadkowych ludzi© mors
Mono, panie na letniaka na majówce wśród śniegu i to wszystko na ostatnich metrach najwyższego asfaltu w Polsce. :)))© mors
A to już na trasie - Polana Włosienica (1315m)© mors
Aktualnie jest to "zajezdnia" dla bryczek, dalej nawet im nie wolno.
Co ciekawe, do lat 90tych do MOka można było jeździć rowerami, do 80tych - samochodami i autobusami (!) a w latach 30tych rozgrywano na tej trasie nawet rajdy samochodowe!
Śnieg i lód zgodnie z oczekiwaniami: na MOku - jak "widać", a na pobliskim (powyższym) Czarnym Stawie pokrywa jeszcze lita (ubolewam, że nie dotarłem).
Takoż śnieg: na 1600 (Cz. S.) - dużo, w strefie MOka (1400) - sporo, na 1200 - płaty w zacienieniach, na 1000 - tylko zaspy i nagarnięte resztki w rowach a na 800 (Poronin, Zakopane) - wiosna w pełni, ino trawa jeszcze niska.
I dokładnie tego oczekiwałem. :)
Parujący śnieg na trasie do Morskiego Oka© mors
Odwilż© mors
Majowe widoki© mors
Wiosenne widoczki ;)© mors
Takie widoki nie przeszkadzały ceprom twierdzić po wejściu na górę, że naszła "mgła"© mors
Majówka idealna ;)© mors
Kolejka busów od Łysej Polany po Palenicę Białcz. (32 pojazdy!)© mors
Krótkie odwiedziny Słowacji (Łysa Polana)© mors
Słowacka Lysa Polana, widok w kierunku Polski© mors
Czas wjazdu: 1h 25m. czas zjazdu: 1h 11m.
Byłoby sporo krócej gdyby nie zdjęcia i popisy. ;)
Trudności były tylko dwie: poprzecznie ukośny asfalt pod koniec podjazdu (cały czas walka o pion) i... przeszkadzający turyści. Nie tyle co ich omijanie przeszkadzało, co raczej ich reakcje - pod koniec już nie mogłem słuchać i patrzeć, nawet na kobiety. ;)
Palenica B (985m) -> Morskie (1410m) -> zjazd (ostre koło - hamowanie mięśniami!) do Łysej Polany (970m) -> P.B (bus powrotny): razem ok. 20km (to nawet po płaskim byłoby sporo...) i ok. 880m przewyższeń (hamowanie męczące podobnie jak napędzanie!).
A to jeszcze nie koniec dnia... ale reszta w osobnym wpisie, mam już dość. ;p
Tatry i mono '13. Dzień pierwszy, niewesoły...
Piątek, 3 maja 2013
Kategoria Mono, Tatry i mono
kilosy: | 12.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pobudka o 4.40, "pędzenie" na kole (z pełnym plecakiem!) na ostatnią chwile na pociąg, kilka przesiadek, 8 godz. jazdy i 90% dnia w deszczu to drobiazgi, w porównaniu z niespodzianką natury (nie)towarzyskiej...
Po raz pierwszy w życiu (pomijając dzieciństwo i wakacje z rodzicami) miałem tym razem być nie-sam...
Kilka miesięcy radosnego, sympatycznego "klikania" przez BS i SMS, wspólna wizja 2-dniowej wędrówki po Tatrach i inne takie, a tymczasem w realu... szok: totalna, bezinteresowna niechęć, zmienianie planów, kwasy, nietakty itd. itp.
Pytam, czemu w świecie wirtualnym pisała zupełnie inaczej i "dowiedziałem" się, że w wirtualnym nie pisze się nic na poważnie, że wszystko to były tylko żarty...
Bez komentarza...
Ostatecznie wyjazd skraca do 1 dnia i cały czas panuje atmosfera "kwasu"...
">znowu w życiu mi nie wyszło...
Widzę jeden pozytyw - odechce mi się na przyszłość towarzystwa i nie będzie może tak smętnie podczas kolejnych, samotnych wypraw/wycieczek...
Z braku ciekawych zdjęć z piątku na początek wrzucam przedsmak dnia następnego. ;p
Wspaniałe zestawienie! :)
/te zmętnienie obrazu to chmura :) nie że zaparowany obiektyw/
Ponadto deszczowe widoki z "mojej" bazy w Poroninie, z piątku:
Wieczorem jeszcze mały, aklimatyzacyjny objazd po Poroninie i Stasikówce, gdzie nie mogę się powstrzymać od małej szpili (to rewanż, nie atak ;) ):
;)
W następnym odcinku będzie już tylko łojenie monocyklem, bez smutów. ;)
I to łojenie na najwyższym poziomie...
PS. panowie konduktorzy z PKP IC mieli zgryza legislacyjnego, co ze mną zrobić - skład był nierowerowy, ale na mono przepisów nie przewidziano.
Ostatecznie pozwolili wbić się z mono do zwykłego przedziału i nawet nie policzyli za bagaż. :)
Po raz pierwszy w życiu (pomijając dzieciństwo i wakacje z rodzicami) miałem tym razem być nie-sam...
Kilka miesięcy radosnego, sympatycznego "klikania" przez BS i SMS, wspólna wizja 2-dniowej wędrówki po Tatrach i inne takie, a tymczasem w realu... szok: totalna, bezinteresowna niechęć, zmienianie planów, kwasy, nietakty itd. itp.
Pytam, czemu w świecie wirtualnym pisała zupełnie inaczej i "dowiedziałem" się, że w wirtualnym nie pisze się nic na poważnie, że wszystko to były tylko żarty...
Bez komentarza...
Ostatecznie wyjazd skraca do 1 dnia i cały czas panuje atmosfera "kwasu"...
">znowu w życiu mi nie wyszło...
Widzę jeden pozytyw - odechce mi się na przyszłość towarzystwa i nie będzie może tak smętnie podczas kolejnych, samotnych wypraw/wycieczek...
Z braku ciekawych zdjęć z piątku na początek wrzucam przedsmak dnia następnego. ;p
Mono, panie na letniaka na majówce wśród śniegu i to wszystko na ostatnich metrach najwyższego asfaltu w Polsce. :)))© mors
Wspaniałe zestawienie! :)
/te zmętnienie obrazu to chmura :) nie że zaparowany obiektyw/
Ponadto deszczowe widoki z "mojej" bazy w Poroninie, z piątku:
Poronin, widok na południe© mors
Poronin, widok na zachód (Pasmo Gubałowskie)© mors
Wieczorem jeszcze mały, aklimatyzacyjny objazd po Poroninie i Stasikówce, gdzie nie mogę się powstrzymać od małej szpili (to rewanż, nie atak ;) ):
Wilk Beton. ;) Nie mogłem się powstrzymać. ;)© mors
;)
W następnym odcinku będzie już tylko łojenie monocyklem, bez smutów. ;)
I to łojenie na najwyższym poziomie...
PS. panowie konduktorzy z PKP IC mieli zgryza legislacyjnego, co ze mną zrobić - skład był nierowerowy, ale na mono przepisów nie przewidziano.
Ostatecznie pozwolili wbić się z mono do zwykłego przedziału i nawet nie policzyli za bagaż. :)
Dzień Flagi... i przeddzień szaleństwa...
Czwartek, 2 maja 2013
Kategoria Nielicho
kilosy: | 8.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niemal wszystkie polskie flagi łopoczą na niepolskich samochodach...
Jak dla mnie to schiza...
Wyjątek:
Oczywiście nie sugeruję konieczności jeżdżenia zabytkowymi furami - już od wielu lat w PL robi się samochody na zachodnim poziomie, choć większośc ludzi nawet nie ma pojęcia które to, za to do końca życia powtarzają pogardliwe kwestie odnośnie trwałości modeli postkomunistycznych...
A tymczasem juz za 4 godz bierę mono i podbijam Tatry.
I to nawet nie sam jadę, co jest dla mnie większą niespodzianką niż ewentualna realizacja planów (24% wjazd na Gliczarów oraz na Gubałówkę, ale TYŁEM :) ).
Się porobiło...
Wracam chyba w poniedziałek. ;p
Jak dla mnie to schiza...
Wyjątek:
Polski Fiat i Polska Flaga ;p© mors
Oczywiście nie sugeruję konieczności jeżdżenia zabytkowymi furami - już od wielu lat w PL robi się samochody na zachodnim poziomie, choć większośc ludzi nawet nie ma pojęcia które to, za to do końca życia powtarzają pogardliwe kwestie odnośnie trwałości modeli postkomunistycznych...
A tymczasem juz za 4 godz bierę mono i podbijam Tatry.
I to nawet nie sam jadę, co jest dla mnie większą niespodzianką niż ewentualna realizacja planów (24% wjazd na Gliczarów oraz na Gubałówkę, ale TYŁEM :) ).
Się porobiło...
Wracam chyba w poniedziałek. ;p
Trening cofania na mono...
Środa, 1 maja 2013
Kategoria Mono
kilosy: | 3.00 | gruntow(n)e: | 2.80 |
czasokres: | śr. km/h: |
...także w terenie, wzdłuż DK12 (Dokuczanie Kierowcom ;) ).
O ile jazda wstecz jest trudnością do sześcianu, to cofanie z oglądaniem się do tyłu - jest trudnością do potęgi czwartej. Ale muszę to wytrenować, będzie konieczne przy zdobywaniu szczytów i przełęczy w normalnym ruchu drogowym. :)
A na "pilota" (ani "fotoreportera") raczej nie mam co liczyć... Bynajmniej nie w Karkonoszach, zaś w Tatrach mam jakieś widoki... ;)
PS. sms-stats:
113 sms-ów w bodajże tydzień, podczas gdy łącznie przez 6 lat - 554 (ponad 20%!). ;)
O ile jazda wstecz jest trudnością do sześcianu, to cofanie z oglądaniem się do tyłu - jest trudnością do potęgi czwartej. Ale muszę to wytrenować, będzie konieczne przy zdobywaniu szczytów i przełęczy w normalnym ruchu drogowym. :)
A na "pilota" (ani "fotoreportera") raczej nie mam co liczyć... Bynajmniej nie w Karkonoszach, zaś w Tatrach mam jakieś widoki... ;)
PS. sms-stats:
113 sms-ów w bodajże tydzień, podczas gdy łącznie przez 6 lat - 554 (ponad 20%!). ;)