thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:565.10 km (w terenie 16.04 km; 2.84%)
Czas w ruchu:04:25
Średnia prędkość:22.46 km/h
Maksymalna prędkość:47.90 km/h
Suma kalorii:1625 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:17.66 km i 4h 25m
Więcej statystyk

POCZWÓRNY rekord

Niedziela, 21 sierpnia 2011
kilosy:99.22gruntow(n)e:0.02
czasokres:04:25śr. km/h:22.46
Kategoria Nielicho
No więc wymyśliłem se czaśnięcie stówki bez zaCZymania się. Mój dotychczasowy rekord sprzed 100 lat wynosił 82 kilosy.
Początkowo planowałem przetaczać się spokojnie, aby tylko przetrwać.
Ale coś po 8 km słońce się zachmurzyło, toteż wymyśliłem że przycisnę.
A że nawyższy bieg wszedł mi z dużymi problemami, to wymyślilem jeszcze, że nie będę z niego schodził. :D
Wsie pod Szprotawą mają sympatyczne, dobre asfalty, i minimalny, lokalny ruch. Nie brakuje też elementów humorystycznych:
Chichy - wieś pod Szprotawą. żeby było śmieszniej, po kolejnej wsi znów wjeżdża się do Chich - tych samych © mors


Później zaś Wzgórza Dalkowskie. Wzgórza jak wzgórza, ale nadal na najwyższej przerzutce.;] Dało popalić parę razy, zwłaszcza gdy na odcinku nie nawiedzanym od 10 lat "wyrósł" zapomniany podjazd (atak bez rozpędu).

Dojechałem nawet do Konina...
Konin, tyle że wieś. Wzgórza Dalkowskie, powiat nowosolski © mors


Przez całą trasę obaliłem tylko 0,9 l picia i 4 suche kromy ;D - to i tak sporo jak na mnie. ;D
Pod koniec było naprawdę ciężko utrzymać średnią, a trzeba pamiętać, że to 12 letni czołg, opony ok. 800g, rury ramy jak od Gazociagu Połnocnego, i prawie nic nie ruszane od nowości.
Przednią oponę jakoś mi w tym roku wrednie wyząbkowało, co na każdy obrot oznacza jakieś 3 podskoki roweru, z udźwiękowieniem nawet. Co przy 100km daje jakieś 150 000 podskoków. ;D:D
No nie mam serca zmienić tej gumy, stałem sie zakładnikiem własnych sentymentów...
Tak więc rekordy: km bez zatrzymania, AVS na długiej trasie, zużytych kalorii (fakt, że po raz pierwszy zmierzyłem ;D ) no i rekord... głupoty. :) Za nieprzygotowanie sprzętu i cateringu i orkę na najwyższym biegu. ;)
PS. kolejny raz nie dobiłem do równej 100. Uznałem że te popularne skądinąd "dobijanie do równych" jest zbyt kiczowate. ;)) ;]

2 oboczności

Niedziela, 21 sierpnia 2011
kilosy:7.11gruntow(n)e:0.03
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Przejazdy nr 1 i 3 tej niedzieli. Poranny kościół i wieczorny przejazd do wujostwa... razem z daniem glównym: 106,33km.

Chmiel i koziołki-matołki

Sobota, 20 sierpnia 2011
kilosy:6.29gruntow(n)e:6.29
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Jak za młodu, brykanie w terenie. Mam możliwość wyjechać w teren bezpośrednio ze swojej "posesji", bez dotykania asfaltu.
Byłem na plantacji chmielu, ale zapomnialełem zapałek i benzyny. ;p
Plantacja chmielu. Zapomniałem zapałek i benzyny. ;p © mors

Po (polnej) drodze uciekały przede mną sarnie koziołki-matołki. Takie duże a takie gupie - na oślep: do przodu, potem na boki, a potem znów wzdłuż drogi..
Później jazda po zaoranym polu - z wierzchu półtwarda skorupa, a pod nią wyjątkowo puszyste ciasto- 50m walki na najniższym przełożeniu i końcówa (oddechowo-secowa).
Jeszcze takiego czegoś nie widziałem. ;]
Na koniec, już pod domem, próby jeżdżenia na tylnym kole - pierwszy raz od 12 lat... Po ok. 20 próbach nawet to jakoś zaczęło wychodzić. Za młodu zniechęcalem się po 19 próbach. ;))
No i jak zawsze bezusterkowo. :]

.,

Piątek, 19 sierpnia 2011
kilosy:11.59gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Nie mam nic na swoją obronę. ;D Tzn. tylko deszcz.

...

Czwartek, 18 sierpnia 2011
kilosy:20.44gruntow(n)e:6.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Ponieważ wczoraj były dwie kropki, dziś musiałem zrobić ~21km. ;)
W tym 6 w terenie, polnemi drogami, 20-32km/h, jak za młodu. ;)
Mimo licznych prób znów niczego nie zniszczyłem. Taki urok tanich, masywnych, prostych rowerów. ;p

..

Środa, 17 sierpnia 2011
kilosy:13.36gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Chyba takie zacznę dawać tytuły śmieciowym wpisom, bo więcej nie są warte. Jedna kropka=ok. 7km ;)
Ale jak powiadają: kilometr do kilometra i zbierze się kkm. ;)

.

Wtorek, 16 sierpnia 2011
kilosy:7.10gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Chyba licznik mi nie styka, albo mam coraz bliżej do pracy. ;)

Tym razem szybciej

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011
kilosy:14.87gruntow(n)e:0.10
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Rzadko jeżdżę inaczej niż turystycznie czy użytkowo, ale niczym nie pogardzę.
Dziś trochę szybciej (plus chłodnego lata, można przycisnąć), ale nie dodaję statystyk, bo BS mi je rozbija na wszystkie przejazdy. xD
Średnia wyszła 22,7, ale połowa trasy składała się z samych dziur i muld. Masakra przy jakiejkolwiek prędkości. Pamiętam, na poczatku, 12 lat temu, mój układ pokarmowy też się masakrował... ;)
Na szczeście się przyzwyczaił, zaś Kross nigdy nie robił z tego tytułu problemów.
Z resztą On w ogóle nie robi problemów. :)

Dogrywka

Niedziela, 14 sierpnia 2011
kilosy:7.41gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Po południu do kościoła i troszku po mieście. Razem z nocno-poranną szarżą: 106,96km.

NOCNIK (pełen!)

Niedziela, 14 sierpnia 2011
kilosy:99.55gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Generalnie to nakręciłem się opowieściami maratończyków całodobowych, oraz stricte "nocników", i postanowiłem też tego skosztować. ;D;D
A i na głównej choć raz, na krótko zawisnąć - czemu nie...
Wyjazd w sobotę, 23:59, powrót ndz, 6:55.
Temp. zeszła nad ranem do 12,4*, bałem się o kolana (gołe nogi), ale uszło. Uszło, ale nie na sucho: mgła taka, żez licznika i lampki ciekło jak po dobrym kapuśniaczku. Takim domowym. ;))
Ok. 3.30, 10km od granicy z nrd ;) zacząłem przysypiać, toteż wypiłem coś małego a silnego w m. Silno Małe. ;D:D Dopiero później się skapłem z tego paradoksu.
Świetna nazwa, kojarzy się z taką jedna, nadobną ;)
Dodajmy, że jechałem bez oświetlenia, :D:D tzn. włączałem je jak coś jechało, średnio 1 raz na godzinę. Księżyc w pełni, ale mało co się przebijał przez chmuty, niemniej dało się. ;] Chociaż byc może to przez brak świateł aż 4 zwierzaki wtargnęły mi przed samą maskę: kociak, zając, niewiadomoco, oraz kuna (szynszyla?). Zawsze to jakaś odmiana.
Czasem wystarczy tak niewiele ;)