Kraksa, Karpacz, śniegi, Sosnówka i Sosnowiec ;) /Hrgn/
Piątek, 27 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 46.71 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
(Pato)geneza :>
Wybrałem drogę pustą, gładką i szeroką, kędy nowy asfalt wyścielono (ul. Nadbrzeżna w JG) i co?
I łubudu. :)
Szła sobie para, z pozoru normalni, przynajmniej jak na standardy JG ;) z piesełem typu owczarek.
Pieseł przy prawej krawędzi drogi, facet przy lewej, a pańcia prawie na środku. Upewniłem się, że mnie widzą i że pieseł nie jest na niewidzialnej smyczy, no i jadziem...
W skrytości ducha nawet liczyłem, że może się odsunie choć ze 3 centymetry...
Tymczasem pańcia dosłownie i bezpośrednio rzuciła się mi pod koła, coby ratować pieseła, któremu nic nie groziło, bo był mądrzejszy od niej. ;>
Było delikatnie z górki i z wiatrem, więc mogłem lecieć tak pod 25 km/h. ;p Gdybym miał, jak poniektórzy szosowcy, obsesję średniej, to pewnie bym tam leciał pod 40...
Czasu reakcji miałem poniżej mrugnięcia okiem - absolutnie nic nie dało się zrobić, a kombinować potrafię - już kiedyś wyskakiwałem z rowerem spod zderzaka lecącego z naprzeciwka blachosmroda, który wyprzedzał na trzeciego na drodze obudowanej wysokimi krawężnikami w czasie poniżej 1 sekundy...
Tak więc sprzedałem pańci niezłego gonga. ;] Akcja tak szybka, że aż nie zarejestrowałem, co się działo o_O
Ogólnie mnie rzuciło o glebę (asfalt) a pańcię odrzuciło na parę metrów, prawie potrącając pieseła, który to oczywiście chciał pomścić "atak" na pańcię. :>
Tyle dobrego, że facet okazał się rozgarnięty i uczciwy - spacyfikował pieska, przepraszał mnie i bynajmniej nie bronił tej swojej ciućmy pokręconej ;p a wręcz przeciwnie. Dobrze, że nie trafiłem na jakiegoś Sebixa. ;)
Pańcia nic a nic nie przepraszała, ale dawała oznaki życia w postaci przekleństw. xD
W sumie dobrze, że ją odrzuciło, bo byśmy jeszcze zainkasowali po mandacie za zgromadzenie się w trójkę w jednym miejscu. ;D;D
Od bólu, stresu i wnerwa nawet nie zwróciłem uwagi, kogo właściwie stuknąłem. :> Pamiętam tylko odczucie przy uderzeniu, że była jędrna. ;pp ;)
Przetarłem sobie jedną płetwę i dwa kolana, w tym jedno stłuczone - parę minut zbierałem się z gleby. o_O
Na szczęście w czachę nie oberwałem - a jechałem bez garnka na głowie, jak zawsze... :>
Cud, że pomykałem Huraganem a nie Krossem - za sponiewieranie mojej chromowanej kiery wyprułbym jej flaki, choćby nawet była z Pudzianem. ;ppp
A Huragana praktycznie nie szkoda - od tego on właśnie jest ;) sól, chlapa, miasto, rozjeżdżanie ludzi, zjazdy po lodzie z Przeł. Karkonoskiej itp. ;]
Pańcia musiała zainkasować niezłego gonga, bo Huraganowi aż wyrwało przednie koło z widełek. :> Oraz sensor od licznika. ;)
Po paru minutach poskładałem siebie i rower do kupy i upewniwszy się, że kolana zginają mi się w tą samą stronę co zawsze :D zaryzykowałem dalszą jazdę (nasza niesforna brygada już zdążyła pójść blokować kolejne drogi ;)) ).
I to wszystko prawie pod domem - "9 na 10 wypadków przytrafia się w domu" ;))
Ból był znośny, krwawienia niewielkie, a mnie tak bardzo nęcił pusty Karpacz, że nie odpuściłem. :> I to ten górny Karpacz, na 800+ ;>
Dojazd przez Sosnówkę - dolną, średnią, górną - fenomenalne klimaty, ze zwykłych pól po paru minutach przechodzimy w ciemny, górski bór, serpentyny, skałki i do tego jeszcze zaczął się pojawiać śnieżek. *-* Najlepsza nagroda za podjazd - im wyżej, tym więcej śniegu :)) Wiosna w górach jest najlepsza!

/marketingowo to teraz niezbyt ta nazwa ;) /

/w tle kaplica św. Anny, a za wzgórzem Karpacz/

/jeden z zaledwie kilku domków w Sosnówce Górnej :O /

/stara chatka pośrodku niczego, bardzo wysoko i wciąż ze śniegiem - tak trzeba żyć! ;] /
Dzięki śnieżkowi i cieniowi północnych zboczy dojechałem do Karpacza Grn. rześki (podjazd na letniaka!) acz i tak mokry. :/
W Górnym K. było OBŁĘDNIE!
Zupełnie co innego jak latem wśród tłumów ceprów! Bez badyli (liści) - zupełnie nowe perspektywy! Bez popołudniowego zachmurzenia (standard latem) - soczyste krajobrazy. Bez ceprów (trafiła się zaledwie 1 rodzinka) - relaks, cisza, spokój.. Zdjęcia można robić nawet na środku głównej drogi - abstrakcja w Karpaczu... O_O

Karpacz Górny, w tle Śnieżka a po prawo srogi podjazd pod Wang © Morsowy
Swoim zwyczajem chciałem nawiedzić każdy zakątek i chłonąć każdy widoczek, ale byłem w niedoczasie. :/
Szalony zjazd do Kotliny (prawie 500m w pionie, prawie w całości na terenie miasta :> ) - średnio 40-45 km/h, ino na serpentynach poniżej 35... a jeszcze przez całą trasę podziwiałem widoczki, także te za plecami. :D
I tak dużo bezpieczniej, niż lokalna, płaska droga w Jeleniej. ;))
Po drodze pamiętałem o karpaczańskim Sosnowcu (727m). Lubię "śródgórskie góry" oraz góry śródmiejskie, do tego rekomendacja użytkownika 'Lapec' ;) który klikał mi o Sosnowcu ze 3 razy, ale ani razu nie powiedział, dlaczego poleca, więc nie wiedziałem, na co zwracać uwagę. ;> W dodatku byłem w niedoczasie i nie miałem aparatu, więc zdjęcia niet. Sorry Winnetou. ;ppp
Już na dole, w Mysłakowicach, o zachodzie słońca, uświadomiłem sobie, że prawie nic jeszcze nie jadłem :D Autentycznie, słońce, śnieg, góry, adrenalina i endorfiny potrafią tak sycić, że dopiero za szarówki zgłodniałem! O_O
Tamże, w Polomarkecie, trafiła mnie się nie lada gratka dla dusigrosza - bożonarodzeniowe Mikołaje z czekolady w wyprzedaży po 0,24 PLN od łebka :OOO
Zakupiłem pół plecaka. ;D;D;D
Podjazdy: 595 m.
Wybrałem drogę pustą, gładką i szeroką, kędy nowy asfalt wyścielono (ul. Nadbrzeżna w JG) i co?
I łubudu. :)
Szła sobie para, z pozoru normalni, przynajmniej jak na standardy JG ;) z piesełem typu owczarek.
Pieseł przy prawej krawędzi drogi, facet przy lewej, a pańcia prawie na środku. Upewniłem się, że mnie widzą i że pieseł nie jest na niewidzialnej smyczy, no i jadziem...
W skrytości ducha nawet liczyłem, że może się odsunie choć ze 3 centymetry...
Tymczasem pańcia dosłownie i bezpośrednio rzuciła się mi pod koła, coby ratować pieseła, któremu nic nie groziło, bo był mądrzejszy od niej. ;>
Było delikatnie z górki i z wiatrem, więc mogłem lecieć tak pod 25 km/h. ;p Gdybym miał, jak poniektórzy szosowcy, obsesję średniej, to pewnie bym tam leciał pod 40...
Czasu reakcji miałem poniżej mrugnięcia okiem - absolutnie nic nie dało się zrobić, a kombinować potrafię - już kiedyś wyskakiwałem z rowerem spod zderzaka lecącego z naprzeciwka blachosmroda, który wyprzedzał na trzeciego na drodze obudowanej wysokimi krawężnikami w czasie poniżej 1 sekundy...
Tak więc sprzedałem pańci niezłego gonga. ;] Akcja tak szybka, że aż nie zarejestrowałem, co się działo o_O
Ogólnie mnie rzuciło o glebę (asfalt) a pańcię odrzuciło na parę metrów, prawie potrącając pieseła, który to oczywiście chciał pomścić "atak" na pańcię. :>
Tyle dobrego, że facet okazał się rozgarnięty i uczciwy - spacyfikował pieska, przepraszał mnie i bynajmniej nie bronił tej swojej ciućmy pokręconej ;p a wręcz przeciwnie. Dobrze, że nie trafiłem na jakiegoś Sebixa. ;)
Pańcia nic a nic nie przepraszała, ale dawała oznaki życia w postaci przekleństw. xD
W sumie dobrze, że ją odrzuciło, bo byśmy jeszcze zainkasowali po mandacie za zgromadzenie się w trójkę w jednym miejscu. ;D;D
Od bólu, stresu i wnerwa nawet nie zwróciłem uwagi, kogo właściwie stuknąłem. :> Pamiętam tylko odczucie przy uderzeniu, że była jędrna. ;pp ;)
Przetarłem sobie jedną płetwę i dwa kolana, w tym jedno stłuczone - parę minut zbierałem się z gleby. o_O
Na szczęście w czachę nie oberwałem - a jechałem bez garnka na głowie, jak zawsze... :>
Cud, że pomykałem Huraganem a nie Krossem - za sponiewieranie mojej chromowanej kiery wyprułbym jej flaki, choćby nawet była z Pudzianem. ;ppp
A Huragana praktycznie nie szkoda - od tego on właśnie jest ;) sól, chlapa, miasto, rozjeżdżanie ludzi, zjazdy po lodzie z Przeł. Karkonoskiej itp. ;]
Pańcia musiała zainkasować niezłego gonga, bo Huraganowi aż wyrwało przednie koło z widełek. :> Oraz sensor od licznika. ;)
Po paru minutach poskładałem siebie i rower do kupy i upewniwszy się, że kolana zginają mi się w tą samą stronę co zawsze :D zaryzykowałem dalszą jazdę (nasza niesforna brygada już zdążyła pójść blokować kolejne drogi ;)) ).
I to wszystko prawie pod domem - "9 na 10 wypadków przytrafia się w domu" ;))
Ból był znośny, krwawienia niewielkie, a mnie tak bardzo nęcił pusty Karpacz, że nie odpuściłem. :> I to ten górny Karpacz, na 800+ ;>
Dojazd przez Sosnówkę - dolną, średnią, górną - fenomenalne klimaty, ze zwykłych pól po paru minutach przechodzimy w ciemny, górski bór, serpentyny, skałki i do tego jeszcze zaczął się pojawiać śnieżek. *-* Najlepsza nagroda za podjazd - im wyżej, tym więcej śniegu :)) Wiosna w górach jest najlepsza!

/marketingowo to teraz niezbyt ta nazwa ;) /

/w tle kaplica św. Anny, a za wzgórzem Karpacz/

/jeden z zaledwie kilku domków w Sosnówce Górnej :O /

/stara chatka pośrodku niczego, bardzo wysoko i wciąż ze śniegiem - tak trzeba żyć! ;] /
Dzięki śnieżkowi i cieniowi północnych zboczy dojechałem do Karpacza Grn. rześki (podjazd na letniaka!) acz i tak mokry. :/
W Górnym K. było OBŁĘDNIE!
Zupełnie co innego jak latem wśród tłumów ceprów! Bez badyli (liści) - zupełnie nowe perspektywy! Bez popołudniowego zachmurzenia (standard latem) - soczyste krajobrazy. Bez ceprów (trafiła się zaledwie 1 rodzinka) - relaks, cisza, spokój.. Zdjęcia można robić nawet na środku głównej drogi - abstrakcja w Karpaczu... O_O

Karpacz Górny, w tle Śnieżka a po prawo srogi podjazd pod Wang © Morsowy
Swoim zwyczajem chciałem nawiedzić każdy zakątek i chłonąć każdy widoczek, ale byłem w niedoczasie. :/
Szalony zjazd do Kotliny (prawie 500m w pionie, prawie w całości na terenie miasta :> ) - średnio 40-45 km/h, ino na serpentynach poniżej 35... a jeszcze przez całą trasę podziwiałem widoczki, także te za plecami. :D
I tak dużo bezpieczniej, niż lokalna, płaska droga w Jeleniej. ;))
Po drodze pamiętałem o karpaczańskim Sosnowcu (727m). Lubię "śródgórskie góry" oraz góry śródmiejskie, do tego rekomendacja użytkownika 'Lapec' ;) który klikał mi o Sosnowcu ze 3 razy, ale ani razu nie powiedział, dlaczego poleca, więc nie wiedziałem, na co zwracać uwagę. ;> W dodatku byłem w niedoczasie i nie miałem aparatu, więc zdjęcia niet. Sorry Winnetou. ;ppp
Już na dole, w Mysłakowicach, o zachodzie słońca, uświadomiłem sobie, że prawie nic jeszcze nie jadłem :D Autentycznie, słońce, śnieg, góry, adrenalina i endorfiny potrafią tak sycić, że dopiero za szarówki zgłodniałem! O_O
Tamże, w Polomarkecie, trafiła mnie się nie lada gratka dla dusigrosza - bożonarodzeniowe Mikołaje z czekolady w wyprzedaży po 0,24 PLN od łebka :OOO
Zakupiłem pół plecaka. ;D;D;D
Podjazdy: 595 m.
Woda to przecież najbardziej podstawowa potrzeba ludzka - wyprawa do darmowego źródełka :) /Kross/
Czwartek, 26 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 46.24 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem pojechałem "trójkątnie", tzn. przez Ściegny i Kowary. Tamże:

Kącik MiKola:

/ponad 100 lat - szanuję/

Trasa Ściegny - Kowary ma ten duży plus, że cały czas jedzie się równolegle do gór (Kowarski Grzbiet) z pełną panoramą (żadnych zbędnych badyli ;p ). Pełen odjazd. ^-^
Podjazd do źródełka z lekka pod wiatr - przy ciężkim Krossie to już było przedostatnie przełożenie. Ale było warto, bo - jak zwykle tej "zimy" - zaledwie tylko przekroczyłem skraj kotliny, na północnych, zacienionych stokach Karków zaczął pojawiać się śnieg *-* a poza darmową wodą źródlaną moją inspiracją było także oczyszczenie sobie opon - wszak rower cały czas trzymam koło wyrka. :)

Pod Przełęczą Kowarską wciąż jeszcze można wyczyścić sobie opony w śniegu - i to raptem na 550 m © Morsowy
Udało się znakomicie. *-*
Na zjeździe maks. 51,1 bez pedałowania. Przy moich masakrycznie zużytych oponach nie zabrakło dodatkowych atrakcji (wibracji). ;]
W tenże czwartek była 3. rocznica pożaru w Starej Morsownii...


Wnet przybył rzeczoznawca...

- czarno to widzę - ocenił koteł.

Kącik MiKola:

/ponad 100 lat - szanuję/

Trasa Ściegny - Kowary ma ten duży plus, że cały czas jedzie się równolegle do gór (Kowarski Grzbiet) z pełną panoramą (żadnych zbędnych badyli ;p ). Pełen odjazd. ^-^
Podjazd do źródełka z lekka pod wiatr - przy ciężkim Krossie to już było przedostatnie przełożenie. Ale było warto, bo - jak zwykle tej "zimy" - zaledwie tylko przekroczyłem skraj kotliny, na północnych, zacienionych stokach Karków zaczął pojawiać się śnieg *-* a poza darmową wodą źródlaną moją inspiracją było także oczyszczenie sobie opon - wszak rower cały czas trzymam koło wyrka. :)

Pod Przełęczą Kowarską wciąż jeszcze można wyczyścić sobie opony w śniegu - i to raptem na 550 m © Morsowy
Udało się znakomicie. *-*
Na zjeździe maks. 51,1 bez pedałowania. Przy moich masakrycznie zużytych oponach nie zabrakło dodatkowych atrakcji (wibracji). ;]
W tenże czwartek była 3. rocznica pożaru w Starej Morsownii...


Wnet przybył rzeczoznawca...

- czarno to widzę - ocenił koteł.
Izolacja w centrum Karpacza - świat się kończy... /Hrgn, 23-25.III./
Środa, 25 marca 2020
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 64.45 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

/nie przeoczcie smutnych min misiów :( oraz tego, że nawet cień się wita ;)) /
(Pato)geneza :>
Powiadają "#zostanwdomu", tja...
Przypominam tylko, że pośrodku mojego mieszkania jest korytarz, tak samo jak u sąsiadów (ino ja mam układ wzdłuż, a oni w poprzek)..
Tak więc siedzenie w domu to najgorsza opcja dla mnie, a jeszcze gorsza dla moich sąsiadów, grubo po 60tce...
Pojechałem zatem po bułki i po-izolować się do.. Karpacza :> Żeby paradoks był jeszcze bardziej dobitny, to największe odludzie było na karpaczańskim deptaku (z dedykacją dla naszego Janusza Karkonoszy, który myślał, że to niemożliwe :D ).


I cisza. Cisza, która się wzmaga...


Nowy stadion w Karpaczu - ruch rowerów po bieżni jest dopuszczany :) © Morsowy

Sklep "Cudak" :D nawet pod kolor mojego roweru ;D;D

Tego nie znałem - chyba nowość.
Generalnie sytuacja mieszkańców miasteczka żyjącego z turystyki (jak i mu podobnych) jest teraz nie do pozazdroszczenia... o_O
Pusty Karpacz za dnia, i to jeszcze przy ładnej pogodzie, to widok wręcz surrealistyczny. Doliczyłem się 5 mieszkańców i 2 turystów (jedna para) - przez dobre pół godziny pobytu, a najbardziej pusto było na deptaku. xD Mniej by mnie szokował nawet widok kosmitów. A nawet Kidawy:

xD
Nareszcie mogłem przelecieć przez rondo poniżej Karpacza bezhamulcowo, mimo 30 km/h na budziku - takie pustki! :O
To przez to okropne rondo tak rzadko jestem w Karpaczu. :(
Tym razem w Karpaczu było wręcz ekstazycznie... ale zarazem postapokaliptycznie...
Podjazdy: 515m.
Wpis zawiera śmieciowe 9 km dojazdów po bułki z dni 23-25.III.).
To i owo, użytkowo /16-22.III.2020, Hrgn/
Niedziela, 22 marca 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 47.52 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |

/obniżenie nad głową "Pani inżynier" to Przemęcz Karkonoska :) /
To tu, to tamże - nic szczególnego... ;)) ;p

Jak widać - jest świeży śnieżek. *-* Chwilowo nawet w Kotlinie był, ale się zmył.
Ogólnie to początek tej wiosny był najzimniejszym okresem mijającej zimy (sic!).
/Coś jak M. Twain, mieszkaniec Teksasu, który żartował, że najzimniejsza zima, jaką przeżył, to lato w San Francisco :D /
W sobotę nawet nieźle mnie wytelepało przy arktycznym wietrze a i w niedzielę niezgorzej. ;p
Wgl to tydzień roboczy skończyłem w sobotę o 6 nad ranem, odsypiając prawie do 17stej (nowy rekord...).
Nawiedziłem galerię handlową. Otwarty jest tylko spożywczak, drogeria, apteka.. i darmowe WC ^-^ ;p
Pustki wręcz przerażające, dodatkowo nieserwisowane ruchome schody budowały klimat piszcząc i jęcząc potępieńczo... o_O
A śniady Janusz z Turcji (Jan-usz?) był uprzejmy kaszlnąć na swoją ladę na stoisku z kebsami. o_O
Galeria Nowy Rynek w Jeleniej, przy wyjściu na PKS. Halo? Płokułatuła..??
Ominąłem szerokim łukiem (w sumie jak zawsze ;D ) i wpakowałem się wprost w kaszlnięcie mijającej mnie Grażyny. o_O
Jakim cudem ludzkość jeszcze nie wyginęła??
A największy cios był w aptece, gdzie jak mi zaśpiewano 3,69 za wodę utlenioną, to jeszcze musiałem dokupić coś na serce. xD
Jest i plus dodatni w tym trudnym tygodniu: moja firma zawiesza działalność => 2 tygodnie wolnego, 100% płatnego. ^_^
246. miesięcznica (20,5 rocznica) Krossa
Środa, 18 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 23.11 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Kolejna miła miesięcznica, choć z łyżką
Pogoda była równie piękna jak chromy na mojej kierze. :) ;p Rowerek śmiga niemalże jak nowy i poza śladami na ramie i rdzą na hamulcach tak też wygląda. Przypominam tylko, że hamulce wciąż oryginalne co do śrubki - przez 20,5 roku. :)
No i kapcie: 1 (JEDEN) kapeć przez tyle lat! Pozdro dla Waszych Szwalbe. ;pp
Co jak co, ale ten Kross to mi się w życiu udał. ;) ;p

Nietypowo dużo rowerzystów owego dnia widziałem. A nawet rowerzystek - raz aż zapomniałem na skrzyżowaniu, że chciałem jechać tam gdzie one i pojechałem w przeciwnym kierunku. xDDDDD
Trasa typu Łomnica i okolica (nad jeziorko).
Po drodze wspomniany już kiedyś autobus MZK z reniferami ^-^

Dystans od nowości: 62 793,69 km, czyli niewiele ponad 3 kkm rocznie. Może jeżdżę niewiele, ale za to jak wytrwale! ;]
Rozpoczęcie sezonu plażowego :) /Hrgn, 16-17.III.2020/
Wtorek, 17 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 35.90 | gruntow(n)e: | 1.50 |
czasokres: | śr. km/h: |

/ja tu dopisałem tylko powitałkę ;) /
Tego jeszcze nie było nawet w lubuskim - plażowanie w połowie marca :O
A tu proszę, w śródgórskiej kotlinie, z bliskim widokiem na ośnieżone Karki, po których jeszcze "dogorywają" narciarze. O_O
16*C w cieniu, słaby wiatr, a w słońcu powyżej 20. :O
Ale uprzednio wysprzątałem spory kawałek wybrzeża - wyszły dwa wory śmieci. o_O
Prawda, że teraz jest ładnie? ;)

Takie tam w marcu na plaży... © Morsowy
Foty z dojazdu:

JG - osiedle Czarne (dawna wioska).

JG - osiedle Skowronków (z dedykacją ;) ) - kameralne i stylowe.
Prawie-Karpacz (Miłków) /Kross/
Niedziela, 15 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 36.01 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

Obowiązkowy ładny tytuł zdjęcia ;) © Morsowy
Miałem tym razem kopsnąć się do Karpacza, bo jak wyjeżdżałem, to wiatr był północny, ale jak dojechałem, to już był południowy, a to bardzo źle - i nie tyle co chodzi mi o podjazd pod wiatr, co bardziej o zjazd z wiatrem. :) Rondo poniżej Karpacza psuje całą zabawę :( i kolejny już raz zrezygnowałem z Karpacza. :/
Dojechałem do Miłkowa, tamże powitałka, oraz:

Tory do Karpacza - ostatnia prosta...

Droga prawie pusta - jasna strona koronawirusa istnieje ;)

Poniemiecki cmentarz i ruiny kościoła, z wieży którego odpadł spory kawałek elewacji, wprost na drogę wojewódzką. o_O
Ów odcinek zamknięto (tasiemkami..) - czy musi dojść do tragedii, by w końcu zajęto się tą wieża??
Takie tam z dojazdu...

Lubicie aleje, to proszę bardzo ;ppp

/kilkaset metrów od Karkonoszy.../
Tamże spacer ul. Spacerową (w Podgórzynie), ale po słuchawkach T-kinga wszelki słuch dawno zaginął. ;))
Zdjęcie niebawem będzie archiwalne, zważywszy na tempo zabudowywania Podgórzyna oraz plany budowy kompleksu narciarskiego koło Sosnówki...

/Ursus "seta" a w tle zbiornik Sosnówka i parafia Sosnówka/
Udało się powrócić bezhamulcowo, mimo przeszkadzającego wiatru w plecy. ;))
Powrót na Wielkie Koło - wkoło komina, w cieniu Śnieżnych Kotłów i koronawirusa ;)
Niedziela, 15 marca 2020
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 11.00 | gruntow(n)e: | 0.10 |
czasokres: | śr. km/h: |
(Pato)geneza xD
Miałem pojechać z J. do Jakuszyc, na moje pierwsze w życiu narty (a zarazem ostatnie w sezonie). Ale znów się nie dogadaliśmy - pod jego domem dowiedziałem się, że jest już w Jakucji Jakuszycach. Szkoda, bo byłem na Wielkim Kole i marzyło mi się pojeździć tamże. Ale coby Kolisko się nie marnowało, to zrobiłem koło wokół komina (Celwiskozy ;) ). Oto foto ;p

Widoki spod giełdy w Cieplicach, którą zamknął koronawirus ;) © Morsowy

Takie tam na mieście /szron, bo było -3/

Przerwa na reklamę...

Znajdź przepiórkę. ;] Bez szans, bo wygląda jak gruda ziemi - sam jej nie widzę na tym zdjęciu. ;] To był pierwszy taki "gad" jakiego widziałem na własne oczy, w dodatku na mieście, pod Kotłami i to jeszcze koło mojej pracy. xDD

Jechało, to sfociłem. ;] Motyw chyba ujdzie. ;p
Na otarcie łez po Jakuszycach zbierałem puszki, wyszło 7. ;]
Interakcji tym razem bardzo mało, bo i większość siedzi w domach. Przynajmniej blachosmrodów mało.
Ale trafił się jeden szoszon, co ciekawe - cudzoziemiec, raczej ciapaty (Gruzja? Rumunia? - nietypowo) - najpierw mnie śledził, później nagrywał od tyłu, od boku i od przodu i zagadnął jakoś tak "prekny masz rower". ;ppp
Miałem pojechać z J. do Jakuszyc, na moje pierwsze w życiu narty (a zarazem ostatnie w sezonie). Ale znów się nie dogadaliśmy - pod jego domem dowiedziałem się, że jest już w J

Widoki spod giełdy w Cieplicach, którą zamknął koronawirus ;) © Morsowy

Takie tam na mieście /szron, bo było -3/

Przerwa na reklamę...

Znajdź przepiórkę. ;] Bez szans, bo wygląda jak gruda ziemi - sam jej nie widzę na tym zdjęciu. ;] To był pierwszy taki "gad" jakiego widziałem na własne oczy, w dodatku na mieście, pod Kotłami i to jeszcze koło mojej pracy. xDD

Jechało, to sfociłem. ;] Motyw chyba ujdzie. ;p
Na otarcie łez po Jakuszycach zbierałem puszki, wyszło 7. ;]
Interakcji tym razem bardzo mało, bo i większość siedzi w domach. Przynajmniej blachosmrodów mało.
Ale trafił się jeden szoszon, co ciekawe - cudzoziemiec, raczej ciapaty (Gruzja? Rumunia? - nietypowo) - najpierw mnie śledził, później nagrywał od tyłu, od boku i od przodu i zagadnął jakoś tak "prekny masz rower". ;ppp
Szklarska Poręba marzeń - wyludnione centrum mimo słońca i krystalicznego powietrza /Kross/
Sobota, 14 marca 2020
Kategoria Nielicho
kilosy: | 50.03 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |

/Jelenia Góra, między Śródmieściem a Cieplicami/
Wycieczka "sponsorowana" przez koroniastego. ;) I to jeszcze przy krystalicznym powietrzu przez cały dzień - wielka rzadkość!
W Szklarskiej było bezceprowo i ogólnie genialnie, nawet w centrum...

Śnieżne Kotły ze Szklarskiej Poręby © Morsowy

/koteł idzie do domu - takie klimaty tylko w Szklar. Por. ;) /

/dedykacja dla J57 i Y55 ;) /

W całym mieście było może z 10 ludzi, z czego 1/3 ;) to miejscowi. Coś pięknego.
Aczkolwiek część przybytków już była zamknięta (reszta się zamknie, jak zbankrutuje xD) - w tym cel mojej podróży: nowa pączkarnia Al Pączino (sic!).
Miałem jechać do Jakuszyc, ale się nie wyrobiłem - m.in. przez to, że na dojeździe, w Pakoszowie, wpakowałem się najpierw w błotnistą miedzę którą dotarłem do rozlewiska z kozami, krzakami itp. Oczywiście umytym rowerem, przesmarowanym łańcuchem i nowiutkimi, jasnymi butami - klasyka! Jak ja to robię??
Cały czas byłem kilkaset metrów od DK3 i łudziłem się, że się do niej przebiję, ale ostatecznie musiałem się wracać po śladach. Wtedy to przeczytałem, w co się wpakowałem...

:>
Inne takie z dojazdu:
1) powitałka;
2) Sobieszów:

3) Os. Orle:

4) tuż za osiedlem /miejski traktór, Kotły i ciuf-ciuf ;p /

Ogólnie sporo traktorów widziałem w tej końcówce zimy, jakby nie było. Zamiast jeździć z pługami śnieżnymi, to orały tymi ornymi. ;]
5) Pakoszów - tu się wpakowałem w niezłe bagno...

6) Powoli kończą (od)budowę ul. Nadbrzeżnej w Jeleniej - będzie piękny azyl: ponad 2 km wzdłuż rzeki, prawie bez samochodów ("strefa zamieszkania") ale i prawie bez ludzi, bo to raptem z kilkanaście domków, z czego połowa wiejskich reliktów, z reliktami rolnictwa :).
Padają ostatnie punkty oporu:

Wszelki opór jest daremny! ;p
/w tle Szrenica/
Dziękuję za uwagę ;p było przezacnie! ;p
dpd z Mrozem i Polarnikiem ;) /Hrgn, 9-13.III.2020/
Piątek, 13 marca 2020
Kategoria Standardowo
kilosy: | 25.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W zeszłym tygodniu tasowałem się w korkach z samochodem firmy "Morsik" i z reklamą reniferów na autobusie MZK, a w tym tygodniu - z samochodami firm "Mróz" i "Polarnik". Zawsze to łatwiej znieść kolejne ataki wiosny. ;p