thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:1610.97 km (w terenie 17.90 km; 1.11%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:80.55 km
Więcej statystyk

W przeddzień /Kr/

Poniedziałek, 17 września 2018
kilosy:33.55gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Ostatnie przygotowania w przeddzień 19. urodzin mojego Krossa. ;)

14-15.IX.2018 i rowerowy pułkownik /Kr/

Sobota, 15 września 2018
kilosy:71.25gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
W czwartek Marszów a w piątek Szprotawa - tym razem bez większych kontrowersji, szkoda SZCZępić klawiatury.

Ale łyso być nie może, to zapodam nigdy wcześniej niepublikowane foto (to już 7 lat minęło?!?).

Oto pojazd Komendanta 43. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Świętoszowie:


Komendant ów, w stopniu pełnego 1/2kownika (ostatni stopień przed generałami), pomykał do roboty na rowerze, a oprócz niego jeszcze ze 2 czy 3 osoby. A reszta żołnierzy, choćby i najmłodszy z szeregowych, tudzież pracownicy cywilni, robiący za płacę minimalną, oczywiście cały rok pomykali samochodami...
O ile dojazdy do pracy to prywatna sprawa tych ludzi (no nie do końca, bo spaliny też powinni zostawić dla siebie...), to niegospodarności służbowym mieniem było jeszcze więcej.
Sam (tzn. z kierowcą ;p ) musiałem często jeździć z pojedynczą kartką 18 km (x2) absurdalnym w tej roli Honkerem - bynajmniej nie po poligonie. Komfort jazdy taki, że po tych 36 km byłem zmęczony i ogłuszony :D a do tego olbrzymie zużycie paliwa i gigantyczna awaryjność.Najtańszą nawet osobówką dałoby się to zrobić szybciej, ciszej, pewniej, i ze 3x taniej, ale po co, "państwowe, czyli niczyje". :/
Pomijam już nawet fakt, że w XXI w. z dokumentami, i to jeszcze wewnętrznymi, w ogóle nie ma konieczności jeździć.
Temat-rzeka...

250 pod wiatr, noc druga /Hrgn/

Czwartek, 13 września 2018
kilosy:133.14gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


Prognozy zapowiadały deszcze od rana, toteż obudziłem się o 3:30... bez budzika! :OO Szok, bo normalnie to bym nawet z budzikiem o tej porze nie wstał. ;]
No i faktycznie, choć o 3:30 niebo było gwieździste, to gdy godzinę później zdobyłem pierwsze większe wzgórze, za plecami podziwiałem kotłujące się nad Kotliną Jeleniogórską deszczowe chmury. Chmury doganiały mnie jak Jaki Trzaskowskiego ;) ale nie zdążyły. ;p
Pierwsze 35 km po DK 30, na zachód - teoretycznie z wiatrem, ale jeszcze go nie było. :) Za to gdy przed Lubaniem odbiłem na północ, to i owszem, wiater się obudził, ale już północny, i nie odpuszczał do samego końca. :D
Ale to nic nie szkodzi - jadąc wolniej, dokładniej się zwiedza. ;p A chciałem odkryć po drodze trochu nieodkrytych parafii, ale co tylko do jakiejś wjechałem, to odkrywałem, że już ją kiedyś odkryłem. ;)

Dopiero gdy w Radostowie Średnim pomyliłem skrzyżowania - trafiłem na zupełnie nową drogę.
A raczej na zupełnie starą. ;]
Była tak zniszczona, że aż jakiemuś Januszowi odpadł znaczek z Vieśwagena:


Skakałem po nim, niczym Koniu na KODziarskich zadymach  ;D;D
po czym wyrzuciłem do najbliższego śmietnika historii. ;)

Tak trafiłem do Mściszowa. Tamże, koło sklepiku, nielicha ruina:

oraz mega przyjacielski piesek, całkiem podobny do Trollkingowej Kropy. :>

Dalej Gościszów - schludny, acz z wyjątkiem:


I miasteczko Nowogrodziec, w które wjeżdża się z górki, no i musiałem hamować. :( ;pp

Później alternatywną, boczną drogą przebijałem się na północ, nawiedzając aż 3 nowe parafie: Parzyce, Kierżno i Osieczów.
Fajne okolice: cisza, spokój, zero ruchu, czasem jakiś fajny motyw...


... słynny Zamek Kliczków...


i później już tylko Bory Dlnśl., gdzie klasycznie zboczyłem do sielankowej Ławszowej (schludna osada z charakterem, w malowniczej kotlince pośrodku niczego, tj. Borów Dlnśl.). Osada na końcu świata, a trzeci sklep własnie otworzyli. :>
Tamże sfociłem pomnik bobrów widoczny na pierwszym, witającym, zdjęciu - tak się kończy izolacja. ;))

250 pod wiatr, noc pierwsza /Hrgn/

Środa, 12 września 2018
kilosy:122.40gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
Znów musiałem (i chciałem) skoczyć do Jeleniej.

Powrót Huragana

Z planowanego wyjazdu po południu, zrobiła się... północ. ;D
Głównie przez to, że żal mi było narażać Krossa na jazdę po górkach i dużym (jak na mnie ;p ) mieście (hamowanie!).
Jak trwoga, to na Huragana. ;) Stał sobie chyba 2 miesiące, bo nie mogłem opanować tematu odmanetkowania kierownicy. Wszystko leżało rozkręcone na atomy, a ja już nic z tego nie pamiętałem. :D
Ale, pomimo wyrwania z ramy tulejek (od mocowania prowadnic) ostatecznie jednak udało mi się zamontować tamże obie manetki. :O I nawet działają, z czego jestem z siebie niezwykle dumny. ;p
Tzn. tylna działa, bo przednia jest już tylko dla picu a ściślej, to robi za podkładkę dla śruby przechodzącej przez ramę. :D
Tak, zrezygnowałem z jednej przedniej tarczy. I to tej największej (48T). ;p

Prognozy zapowiadały zmianę pogody tak, że (powszechna pisownia "także" w takich sytuacjach doprowadza mnie do szaleństwa ;p ) w obie strony miało być pod wiatr. I uwierzyłem im. No i tak było. :) Jak dla mnie, to już grubo, ale nie żałuję. ;>

Noc bez samochodów

Poza wiatrem było nieźle: pierwsze 45 km to Bory Dlnśl. (w tym 23 km świeżo po remoncie) - minęły mnie bodajże 2 blachosmrody. :D I tylko wtedy włączyłem światła - noc była widna od samych gwiazd.
Później Bolesławiec, gdzie zawsze muszę się zamotać ;p a następne 23 do Lwówka również świeżo po remoncie, a nawet w trakcie, bo były znaki objazdów, i tylko 3 lokalsów jechało. Znaki znakami, ale trasa (po półtora roku...) jest już przejezdna - wykańczają tylko ostatni most, którego z daleka nie widziałem, bo ciemno, a z uwagi na spore zjazdy, za każdym razem bałem się, że wpadnę do rzeki na pełnej k...orbie. ;D;D Albo "chociaż" wpadnę na jakieś koparki lub inne niespodzianki - wszak miały prawo stać na zamkniętej drodze...
Wjeżdżając w Pogórze coraz ciężej było jechać bez lampek - zjazdy podchodziły pod 50 km/h. ;]

Zabójcza amplituda i umierający Wleń

Parę razy musiałem zaświecić, aż w końcu, w okolicach Wlenia, zaświeciło słońce...
Pojechałem przez Wleń, bo nigdy w życiu tamże nie byłem (miasteczko w górskiej kotlinie, tranzytowo patrząc, to pośrodku niczego).
Poza tym nie chciałem, żeby było mi za łatwo. ;p

Lubię zapyziałe osady, ale Wleń to już jest przegięcie :D






Na wzgórzu, na prawo od ratusza, widoczna jest w świetle wschodzącego słońca wieża zamku - pono najstarszy w Polsce (?!?).
Pomimo 6:30 na Rynku już plątali się żule. Natomiast normalnych mieszkańców nie stwierdzono wcale... o_O

Później, lokalnymi dróżkami przez dzikie doliny i odludne wioseczki kierowałem się na Jelenią.
W owych cienistych dolinach tworzyły się piękne oazy zimna i wilgoci - w jednej takiej głębokiej, mglistej dolince, temperatura wyzerowała się do 9,9*C i to już sporo po wschodzie słońca! A lokalsi i tak łazili na letniaka. :O
9,9*C (a ja oczywiście na krótkie spodenki plus cienka bluza) w dniu, w którym po południe podchodziło pod 30* w cieniu, a w słońcu, przy czystym niebie, to i pewnie pod 40*, czujecie ten klimat, Misiaczki? :D

Jak na głównych drogach Huragan leciał na luziku, tak na lokalnych była już walka, aż w końcu przyszła Kryska na Matyska - na tym podjeździe szczelał mi nowiutki łańcuch na nowiutkich zębatkach, czujecie to?

Tym razem wprowadzałem (brak młynka ;p ) - ale to był jedyny wyjątek. ;p

Warto było się szarpać:





No i w końcu Jelenia - tutaj na tle Karków:


W Jeleniej kilka godzin spędziłem na "interesach", łażąc z buta ponad 10 km, a wieczorem jeszcze troszku pojeździłem, głównie Cieplice i okolice.
I wcale nie chciało mi się spać :O nawet chciałem od razu wracać z powrotem do Morsownii. Położyłem się tylko z rozsądku...
(c.d.n.)

Cisza przed dużą ;) /Kr, 10-11.09.2018/

Wtorek, 11 września 2018
kilosy:19.83gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Małe rowerowe wyciszenie przed większą jazdą - będzie lepiej smakować. ;)

Lokalna ciekawostka, żeby wpis nie był taki łysy:
https://zary-zagan.regionalna.pl/ps-277228-takie-s...
Komor, to ty?

48h bez roweru, ale za to w J. Górze, taka tam sobota i niedziela w Kożuchowie /Kr/

Niedziela, 9 września 2018
kilosy:99.22gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
W czwartek i piątek "bawiłem" w "interesach" w Jeleniej Górze. Oj, działo się! ;p
Bez roweru tyle czasu nie było łatwo - nałóg męczył, poza tym te nawyki: chodziłem po DDRach xD a w każdym sklepie łypałem przez okno, czy mój rower (którego nie miałem) jeszcze stoi. ;D;D;D
Tak się kończą takie nagłe rewolucje. ;)

Sporo łażenia, także turystycznie. Parafrazując klasyka: "miasto wspaniałe, tylko mieszkańcy k...." znaczy się wyjątkowo niewdzięczni. ;)
Tyle hejtu nt. własnego miasta nie spotka się chyba nigdzie indziej. Potwierdzają to statystyki: przez ostatnie 20 lat ubyło 14 z 94k ludzi, a w rzeczywistości jeszcze więcej (wiele zmian zamieszkania się nie zgłasza...). I to w mieście u stóp Karkonoszy z bezrobociem, które zeszło do poziomu japońskiego: 3% !!! - czyli w praktyce jest ujemne. :)



W sobotę pokręciłem się tu i tamże, nie ma o czym klikać.

A w niedzielę konkretniejsza trasa, tym razem Kożuchów i okolice.
Wpadły niczego sobie scenki, oczywiście z dedykacją dla naszego konesera wiejskiego życia i apologety tradycji polskich wsi. ;)))

- tylko czekać na atak feministek (kobita pracuje, a chłop leży z winiaczami). :) Piękna scenka ;) jedyne, co mnie nie pasowało, to plastikowe wiaderko przy "studni". :)


- remiza na drugim końcu Stypułowa też dała radę. W roli kierownicy - koło 28" ze starego roweru :> a w roli tylnych kół - koła od Skarpety :>:>


- a tymczasem Kross, jak to typowy 19-latek, podbijał do pani strażaczki. Siłą go musiałem zaganiać do domu!


Ewentualni Janusze tu zaglądający zwrócili pewnie uwagę, jaki "skarb" przymocowano do tylnej ściany "samochodu pożarniczego" - tak, tak, to tylne lampy od Passata "bepiątki po lifcie"! Jutro pewnie już ich nie będzie. ;p

Pociąg do Jeleniej Góry /Kr/

Środa, 5 września 2018
kilosy:53.27gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
... mi zwiał sprzed nosa. ;p
Pozostał mi jedynie pociąg "metafizyczny". ;)

Pojechałem jeszcze do Iłowej, skąd kiedyś latały pociągi do JG, ale już nie latają...
Praktycznie jedyną możliwością dostania się koleją do JG jest teraz trasa... przez Wrocław. :O Średnio 5 godzin - przy minimalnym czasie oczekiwania na przesiadkę. :(

Tyle dobrego, że wpadło troszku kilometrów tudzież parę zdjęć....
- mostek dla pieszych nad drogą o ruchu w porywach do minimalnego...


- Nowa droga do nowej strefy gosp. koło Iłowej. Nieoznakowana niespodzianka, zwłaszcza dla rowerowych batmanów. ;))


- ruskim będzie teraz lepiej iść rabotać w polu. ;)))

Dąb Władek, 57 kkm na Krossie i zaległy filmik z Gliczarowskiej ściany płaczu /Kr/

Wtorek, 4 września 2018
kilosy:42.82gruntow(n)e:2.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
57% celu wykonane...

Bruk między Gorzupią a przysiółkiem z elektrownią nad Bobrem:


Dąb Władek. Zaskakująco zdrowy jak na jego rozmiary:



Ten drugi w tle też konkretny, ale zbyt blisko drogi i mu docinają. ;)


Widać tu także jeden z lepszych podjazdów w okolicy , który skojarzył mi się trochę z legendarnym podjazdem między Gliczarowem Dolnym a Górnym...

... co zainspirowało mnie do wciepania, po 4 latach, zaległego filmiku, który lepiej niż zdjęcia i liczby obrazuje te 23/24%:

No i przeżyjmy to jeszcze raz:
- tak czołgają się zawodnicy na TDPA, na ultralekkich szosach za kupę szmalu:


- a tak się bawimy na monocyklu za 300 zł, bez kierownicy, przerzutek i innych bzdetów ;p

Ponad 3x bardziej stromo niż na, za przeproszeniem, Agrykoli, a mono wcale jeszcze nie miało dosyć. ;ppp

Żar wrześniowych Żar /Kr/

Poniedziałek, 3 września 2018
kilosy:43.72gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho

Wiało mocno, ale nie wiadomo skąd i dokąd. :> Za to w drodze powrotnej sytuacja się wyklarowała: wiało głównie w mordę. :)
W dodatku przywaliło Celsjuszem - jeszcze o zachodzie słońca było 25* i dość duszno - pomimo wiatru. :O

Dość blisko mojego igloo powstał ostatnio chyba pierwszy muralek w mojej okolicy. I to na zwykłych garażach. Wielka rzadkość na Zachodzie. ;)))

Swojskie klimaty. ;)) Choć oczywiście wolałbym morsy. ;))

Pocztówki z Żar:
- najnowsze dzieło drogowców (wylot na Zieloną Górę):


- takie tam w parku:

W tej żółtej skrzyneczce punkt wymiany książek - chyba pierwszy w okolicy i ogólnie wielka rzadkość na Ziemiach Odzyskanych. ;)))


Te drzewa przy samej krajówce to już naprawdę, duże przegięcie...

Są od północy, więc nawet cienia nie dajO ;p

Znów udało się przeżyć bez ani jednego hamowania. :)

W czeluściach Borów Dlnśl. /Kr/

Niedziela, 2 września 2018
kilosy:90.14gruntow(n)e:0.20
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho
100kkm na oryginalnych hamulcach jest moją inspiracją, widzę to coraz wyraźniej, do celu pozostało 43kkm z groszami, a dziś przejechałem... 0,2% brakującego dystansu... o_O

W sobotę cały dzień padało i nic nie pojeździłem :O chyba drugi raz w tym roku. Ogólnie, bezrowerowych dni wychodzi mi 1-2 każdego roku. ;p
W niedzielę nie padało, wbrew prognozom, natomiast aż do 15stej wiał niezwykle przenikliwy wiatr, a pod wieczór zrobiło się wręcz gorąco :O (bo wyszło słońce i ustał wiatr). Tym razem się sfrajerowałem, bo wyjechałem pod wiatr a wracałem bez. ;ppp

Przejechałem prawie całe Bory, zatrzymując się w Przejęsławiu, pod olbrzymimi zakładami przetwórstwa drewna. Surowca wokół mają w bród. ;))) Ach, te potężne hałdy drewna... ;)) ale zdjęć Wam oszczędzę. ;p
Za to sfociłem sielankową Ławszową - wieś z charakterem, skrytą w malowniczej, śródleśnej dolinie. W dodatku trafiło akurat na "złotą godzinę":



Poza doliną są tylko nieczynne tory i dwa obiekty przy nich: pojedynczy dom i wieża ciśnień z 1902 r. Fajna wieża, tylko drzewa ja zasłaniały. ;) ;p


Tak się kończy niewycinanie drzew. ;pp


A był prosty szlak do Jeleniej Góry i w góry, ech... Wszystko przez Balcerowicza. ;pp

Po drodze rozwalił mnie widok drzwiczek od pralki automatycznej użytych w dziurze domu w charakterze drzwi od strychu. :)
Ponadto rozwalił się kolejny samochód - jak zwykle na drzewach ;p (bez zdjęć, bo gliny były). ;p