thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:1190.03 km (w terenie 28.00 km; 2.35%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:66.11 km
Więcej statystyk

Łuk Mużakowa i włóczęga po Borach Dolnośląskich /Kross/

Niedziela, 15 lipca 2018
kilosy:157.58gruntow(n)e:5.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Po 2 godzinach spania (a potrzebuję 9), od 5 rano aż do 19stej - więcej przygód niż jazdy. ;)) W dodatku starym Krossem, na Dębicach ;p, w upale, sporo w terenie i baaardzo dużo po brukach. xD




No to tak ;p
Na pociąg o 5 nad ranem spóźniłem się dosłownie sekundy - przez chwilę biegłem nawet równo z pociągiem, ale konduktor się nie skapnął. xD
"Pukałem do Ciebie przez szybkę, wołałem do Ciebie przez szkło..." hehe

No i tym sposobem zostałem na lodzie, i to prawie dosłownie, bo było 12*C a ja na krótko i w sandałach. I to nawet bez skarpet. ;)
Nic to - bywało gorzej. Za młodu jechałem tak przy +8 i to akurat tą samą trasą, jaką teraz wybrałem z braku vlaku (czes.: pociągu).

Po drodze zasypiałem żywcem już od rana, nawet w rześkim chłodzie. A w popołudniowym skwarze to już całkiem. ;]

Trochę wypocząłem na mszy "polowej" w Gozdnicy. :) I już godzina do czasu brutto. ;>
Gozdnica to jest fenomen - kilka km od granicy, najbardziej euroentuzjastyczna miejscowość w PL (95% w referendum), a rzeczywistość postpeerelowska. 13 lat od referendum i niemal nic się nie zmieniło, no chyba, że na gorsze. :) Normalni ludzie powyjeżdżali prawie co do nogi, teraz przeważają żule i Sebixy, dziurawe drogi, rudery, pustostany... chociaż jak ostatnio wyremontowali 3 czy 4 uliczki, to już jest ze ćwierć miasta. ;]
Symbolem niereformowalności G. jest naklejka na tablicy miejscowości ("Pozdro dla MRDP" akurat na początku perfidnego bruku :D ) jaką ktoś ;)) rok temu nakleił i zapomniał usunąć. ;))
Za to za miasteczkiem jest bardzo ładny zakątek:



Gozdnica to prawdziwy grajDOŁEK. ;)) Z gliny z tych dziur wymurowano "pół Warszawy" tudzież innych miasteczek...

Parafie Lipna i Jamno, w Borach. Zamiast uciekać z nich czem prędzej, to delektowałem się szutrami na bocznych drogach i odnogach. Też niezłe klimaty: wiejski, piaszczysty gościniec, traktór-ulep z 3 zupełnie różnych traktórów,
a obok, pospołu, Audi R8 za ponad pół bańki. xD Wsi spokojna, wsi wesoła... ;)


Przy kamiennym drogowskazie to postpeerelowskie znaki na betonowych słupach wyglądały wręcz futurystycznie. :)

Aż wylądowałem w przysiółku Bucze, na którego końcu jest barierka, za barierką jest Nysa Łużycka, a za Nysą jest diabeł. :)

Spodobało mi się tamże, że polska elektrownia bierze wodę ze wspólnej rzeki. :)

Dalej parafia Przewóz, z przejściem granicznym. Zaraz za mostkiem stał policjant płci nieokreślonej, za to o bardzo określonych włosach: czerwonych! Funkcjonariusz na służbie?!
Pojechałem na chwilę na ichnią stronę, żeby się do czegoś poprzywalać. :) No i trochę się znalazło. ;p
Chociaż kościółek mi się spodobał:

(pukałem do Ciebie przez szybkę... ;) )

A później postanowiłem przebić się z Przewozu do Łęknicy teoretycznie WOJEWÓDZKĄ drogą nr 350, co w praktyce wygląda tak o:



Niekończące się kilometry usłane brukiem rozmaitem,
poczerniane bazaltem, posrebrzane granitem...

Subiektywnie  - jechałem ten odcin przez cały dzień. Z prędkościami poniżej dychacza :) niszcząc sprzęt, nadgarstki, nerwy oraz marnując czas. Przynajmniej spać się odechciewało. W sumie to wszystkiego się odechciewało. ;]

Jak pięść do nosa pasuje tamże przysiółek Potok, składający się z jednostki wojskowej (przy samej granicy?? przecież to strefa zdemilitaryzowana?! Zapomnieli o nich? :> ) a w części cywilnej kilka domków i... duży, czteropiętrowy blok - pośrodku niczego, a kilkaset metrów od NRD. Najlepszą miarą atrakcyjności tej osady jest fakt, że jedno z mieszkań w tym bloku jest wystawione na sprzedaż za... 26k pln! o_O Jak darmo...

Odbiłem w bok, by poznać kolejne bruki...

(dojazd do jednostki)
po czym wróciłem, by, dla odmiany, kontynuować kolejne bruki. xD

Wieczność później dopełzłem na skraj Łuku Mużakowa, największej moreny czołowej na świecie O_O
Tamże pokopalniane, kolorowe zbiorniki. Tu: "Afryka" - o kształcie Afryki i brunatnej wodzie (akurat wtedy naszły jedyne chmury i nie widać dobrze kolorów):

Wieża widokowa jest nawet sama w sobie widokowa :)


No i Łęknica, miasto seksu i biznesu... bardzo często jednocześnie... ;)

Ki diabeł mnie podkusił, zjeżdżać do samego mostu granicznego? Na dole szybkiego zjazdu jest bazarek gdzie ciżba a raczej RZESZA nieprzebrana przebiera w towarach. No i ja w tę ciżbę/rzeszę... i jeszcze jakiś Helmut zakorkował drogę na cacy, bo mu się nie chciało nosić nabytków na parking, więc zaparkował na drodze.Tym razem nie dało się już nic wykombinować i musiałem hamować - pierwszy raz na Krossie w tym roku. :D Przez Niemców! #-#

Co ciekawe, rower nawet zahamował - na 19-letnich klockach. :)

Troszku pojeździłem też po ,użakowskich pagórkach, ale tak, by nie musieć hamować - nie lada to wyzwanie. :)
Zaskoczyła mnie spora liczba turystów na blachach z całego kraju. ;>

Droga powrotna niby krajową 12stką, ale żeby nie było za łatwo, to co chwilę odbijałem na zapyziałe przysiółki, gdzie czekały mnie kolejne porcje bruków, szutrów i asfaltów w rozmaitych stadiach rozpadu. Nawet poznałem kilka nowych. :)

Po drodze nie brakowało leśnych "autostopowiczek" i nawet jakiś "dobroduszny" Niemiec jedną zabrał. ;)
A "Pani", o wyrazie z lekka upośledzonej umysłowo (poważnie o_O ) zapomniała zabrać butelki z piciem, a akurat jechałem na sucho... pytanie tylko, czy to na pewno było picie...? ;))

Penetracja przysiółków jest moją inspiracją...

Nie dość, że miejscowość ma więcej liter w nazwie niż domostw (!), to jeszcze cały trud na marne, bo ona... wcale nie leży nad Nysą Łużycką. ;D Do NŁ są jeszcze 2 km, gdzie jest kolejny przysiółek, ale już bez NŁ w nazwie. ;]

Później jeszcze nieraz się z-bruk-ałem. A w Lipinkach Łużyckich chciałem odnaleźć legendarną Łączną 43 (#styrta się pali) ale się nie udało. Za to dopadł mnie taki śpioch, że walnąłem się na trawie w rowie za przystankiem. :D Po dosłownie 2-3 minutach czułem się już całkiem nieźle :O i nawet w końcówce trasy zrobiłem Vmax wycieczki (40+) co dowodzi, że nawet najsłabsi mają czasem lepszy dzień. ;))

Taki dystans w takich warunkach to jak przynajmniej 250 km na Hrgn albo 350 na szybkim rowerze... ale szybkim rowerem w terenie nie pojeździsz. ;p

Wiechlice oraz Wiechlice :) /Kross, 13-14.VII.2018/

Sobota, 14 lipca 2018
kilosy:93.42gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho


Jakiś geograficzny Swetru wymyślił kiedyś, żeby poradzieckie osiedle pod Szprotawą nazwać identycznie, jak pobliską zwykłą wioskę - Wiechlice. Sporo nazw miejscowości w kraju i na świecie się dubluje, ale nigdy nie są to miejscowości sąsiednie.. o_O
W tych poradzieckich W. jechałem wzdłuż lotniska w kierunku pod wiatr - to dopiero efekt! Przy co większych podmuchach nawet na środkowych zębatkach mnie zatrzymywało, niczym Pancerna Brzoza Tupolewa. :)

Tutaj łącznik między W. a W. Dawno nie widziałem tak równych, okrąglutkich dziur. Aż mi się sera zachciało. :D


Wyjeżdżałem w ciemnych chmurach, wiec wziąłem okulary rozjaśniające, ale rychło się wypogodziło, a okulary przydały się tylko do ciekawego foto...

(PS. widać, jak moje nowe chromy "dają" w słońcu. :)

W tych wiejskich Wiechlicach zainspirował mnie remont powiatówki Szprotawa-Henryków-Wiechlice, dotąd prawie cała w podniszczonym bruku, przez co jeździłem tamże bardzo rzadko....


Teraz będzie częściej, i już na dobry początek odkryłem blisko drogi przyjemny zakątek:



Tyle wody po kilku dniach opadów??


Zalewanie poniemieckich bruków asfaltem to także swego rodzaju degermanizacja. :) A jeszcze sporo zostało do zrobienia... ;)


A na koniec dedykacja dla pewnego amatora przydrożnych drzew owocowych. :) Dopiero co żartowaliśmy z mirabelek rosnących przy krajówce... no i znalazłem dokładnie taki przypadek! :O :D


72 km z piątku, reszta z soboty - było za ciepło i tylko trochę błąkałem się, w dodatku bez celu. ;p

55 kkm na Krossie /11-12.VII.2018/

Czwartek, 12 lipca 2018
kilosy:45.38gruntow(n)e:0.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Aktualnie spsułem sam sobie Huragana i Kross musi jeździć sam, mimo chmur straszących deszczem niczym Balcerowicz Dobrą Zmianą (i równie bezzasadnie ;p) oraz mimo tras przez centrum miasta, gdzie nawet ludzie używający hamulców nie zawsze uchodzą cało. :)
Na zachętę, jak również z okazji 55 OOO km na Krossie, dopieściłem mu napęd, który teraz chodzi jak złoto (w Amber Gold) ;) i kupiłem mu nowy pancerz linki hamulcowej, który jest mocno spękany od.... dobrych 10 lat. :D Tzn. tylko kupiłem - bo wymienię go pewnie na jubileusz 6O kkm. ;p
A klockom hamulcowym, jak łatwo policzyć, zostało równe 45 kkm do celu, co aktualnie wydaje się całkiem realne. :))

Z cyklu "kobiety na traktory" to tamtych kobiet na tamtym sławetnym traktorze już nie ma, za to widziałem młodą dziewczynę (leginsy i te sprawy) w służbie drogowej, jak dmuchawą zagarniała liście po wycince miejskich drzew. :O Pewnie Ukrainka, ewent. zastępstwa w sezonie urlopowym...
A jeszcze niedaleko mnie (i przy samej krajówce) często-gęsto taka jedna mieszkanka socjalnego mieszkanka rąbie drwa. Kobita ok. 30stki... :O

A jak już jesteśmy przy drwach i wycinkach, to warto docenić starania PKP o bezpieczeństwo na torach - 51 OOO niebezpiecznych badyli pod topór! :D
https://zary-zagan.regionalna.pl/ps-276011-kolej-n...
Drogowcy powinni brać przykład! :)

Tuning Rometa Huragana - odmanetkowanie kierownicy (9-11.VII.2018)

Środa, 11 lipca 2018
kilosy:8.40gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
W końcu (po półtora roku męczarni!) wziąłem się za wymianę popsutej manetki (naprawić się nie dało, bo nie ma do niej części w sprzedaży). Ta okoliczność zainspirowała mnie do poważniejszych zmian, które zawsze bardzo lubiłem, ale zazwyczaj tylko platonicznie. ;))
Problemów jest bez liku i cała operacja się przedłuża...
Przebiegi tylko użytkowe, bo jeżdżę w trakcie operacji "na żywym organizmie", co wygląda np. tak:

i tak...

W takim stanie jeździłem. :D
Oczekujcie gorszego, niż się spodziewacie. ;)

Świętoszów plus /Kross/

Niedziela, 8 lipca 2018
kilosy:65.20gruntow(n)e:0.50
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Raz na parę tygodni nawiedzam Świętoszów, by zobaczyć postęp prac drogowych, no i chyba za często, bo im bliżej końca (a to już półtora roku), tym te postępy coraz mniejsze. :/

Googiel znów mnie zrobił w bambuko, zapowiadając 0% szans na deszcz, a jednak spadł, i to trzykrotnie. Taki po 2 minutki, ale spadł! ;p
W sumie można by ukuć nowe porzekadło: zrobić kogoś w Gugla ;>
Przez to Kross zmókł, pierwszy raz od renowacji kierownicy (a wręcz pierwszy raz w tym roku!). #pogodnaemerytura ;)

Dziś przynajmniej tyle dobrego, ze udało się nie zrobić ani jednego zdjęcia. Czas zaoszczędzony na wciepywanie zdjęć przeznaczę na zaległości czytelnicze na BS. ;p

Dni Małomic (6-7.VII.2018 /Kross/)

Sobota, 7 lipca 2018
kilosy:82.13gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo

Znów trafiłem na Dni Małomic - miasteczko mikroskopijne (3,5k mieszk.) ale mają rozmach, s(..)syny. ;))
Były liczne grupy i stowarzyszenia rekonstrukcyjne i historyczne...


....przez co ludzie myśleli, że rekonstruowałem dawne kolarstwo. ;))


A tak na serio, to dowiedziałem się, że jest w bliskiej okolicy prywatne muzeum rowerów. :> Ucieszyłem się, ale zarazem smutłem, bo wciąż jestem w żałobie po spalonym ZZR Maratonie. :/

A to chyba ćwiczenia Wojsk Obrony Terytorialnej ;))

"Czołg" niewiele większy od roweru:

Tego nie ogarniam: wóz z lat 40stych (powaga!) ale na zwykłych (niezabytkowych) tablicach...


Było też "wesołe miasteczko"... z Czech! No czy my już własnych nie mamy?! ;p I jeszcze puszczali czeskie disco (polo? czeskolo?), przy których "Jozin z Bazin" to muzyka poważna. ;))


Wczoraj męczył mnie słabo napięty łańcuch. Dziś poprawiłem to, ale nie dokręciłem dość dobrze koła i się w trasie zukosowało i opona ząbkami bocznymi waliła po widełku. o_O
Akurat blisko był wiejski spożywczak, więc poszedłem się prosić (czego strasznie nie lubię, i to jeszcze za Krossa - jaki wstyd! ;p ).
Tamże lokalsi ustalili, że najbliżej po klucze ma siedzący tamże żul. Ale żul "akurat" sączył browara a do przejścia miał dobre 50 metrów bieżących i mu się nie chciało (coś jak w starym kawale o hipopotamach: no i weź rzuć teraz wszystko i napraw mu ten rowerek!). xD
Aż go sprzedawca i klientka zaczęli prosić... :/
Oczywiście, gdy wracałem po 2 czy 3 godzinach to ów żul też "akurat" spożywał browara...

Interwencja obywatelska (2-5.VII.2018 /Kross/)

Czwartek, 5 lipca 2018
kilosy:97.18gruntow(n)e:9.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
W poniedziałek mijałem "świeży" wypadek śmiertelny, przez co wpadłem w taką melancholię i tryb bezpiecznej jazdy, że wyprzedziła mnie nawet emerytka z zakupami. :D

Zdjęcie mojej parafii na tle gór (w linii prostej ok. 105 km) - w rzeczywistości widać to o wiele lepiej, normalnie prawie podgórska miejscowość. ;)

A tu główne skrzyżowanie w Kocinie :)


We wtorek dla odmiany wyprzedzono mnie w terenie: w głębokim piachu brnąłem ze 7 km/h i wyprzedził mnie PROsiak lecący ze 25, aż się zakurzyło jak po quadzie. ;D

A w środę, na polanie, na której wypoczywałem, zostawiłem okulary pociemniane. Aczkolwiek wywiozłem wszystkie (parę) śmieci w promieniu 100 metrów, więc ekologicznie jestem i tak do przodu. ;)

A w czwartek nie znalazłem tychże okularów, mimo że przeczesałem polanę niczym swego czasu Kopaczowa okolice pewnego rosyjskiego lotniska. ;)
Zajumali mi je niezwłocznie (okulary, nie lotnisko) niczym ruscy kosztowności po dobiciu ostatnich rannych. ;) Choć polana ta jest bardziej odludna niż ów las pancernych brzóz.

Jeszcze lepsza historia, też z czwartku:
Jadziem i widzę ostrą akcję na chodniku: facet na oko około 40stki (choć uwzględniając przepicie i przepalenie to pewnie 30 nie miał :) )  i jego kobita, która za moment będzie bita :OOO
Jak bLoga kocham, typ właśnie skończył drzeć ryja i wyzywać ją od najgorszych z najgorszych (eufemizm) i autentycznie rzucił się na nią z pięściami w szale agresji!!!
A do kompletu 3-4 letnie dziecko pląta się ciężko przerażone w pobliżu... :(((

Miałem ułamek sekundy na opracowanie planu działania, tym bardziej, że akurat, jak na złość, w tym miejscu jechałem z górki. ;)))
A była to obwodnica - żadnych innych pieszych w pobliżu a samochodziarze udają, że nic nie widzą...
Facet był przeciętnej budowy... czyli jak na mnie to duży. ;)) A tym bardziej był duży względem bardzo drobnej kobiety....
Po 0,265 sekundy wszystko sobie przemyślałem i ułożyłem kilka planów działania - taka adrenalina. ..
Centralnie w twarz mu krzyknąłem (podczas jazdy...)
E !!! ZARAZ DZWONIĘ PO POLICJĘ !!!112 ( ;) )

Na co oprych, "przebudzonym" i zdezorientowanym głosem:
- taa...?

I się uspokoił. :OOO
I poszedł dalej normalnie. Odniosłem wręcz wrażenie, że nawet zaczął trochę myśleć...

Pełen sukces - pytanie tylko, na jak długo o_O no i co będzie, jak następnym razem Morsa zabraknie. ;p


Tymczasem szaleństwa pogodowe z kraju i ze świata:
- w północnej Szwecji i Finlandii było cieplej (24-27) niż w Portugalii (18-24) i prawie tak samo ciepło jak w płn. Egipcie! xD


A nad ranem 2 lipca w Jeleniej Górze wyzerowało się do 3,6*C a przy gruncie nawet do 2 !!!
Tymczasem w Omanie padł światowy rekord najwyższej temp. minimalnej (czyli nad ranem): 42,6*C - bez komentarza...

Wypełniły się dni. Tudzież kkm-y (druga wymiana napędu w Huraganie, 1-2.VII.2018)

Poniedziałek, 2 lipca 2018
kilosy:19.89gruntow(n)e:1.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Standardowo
Huraganowi strzeliło 19 OOO km i jednocześnie minęło równo półtora roku, jak strzeliła mi zmieniarka tylnej przerzutki - i tyle czasu trzymałem wihajsterek ręką podczas jazdy. :D
Ale "już" się za to biorę...
No i zmieniłem napęd (łańcuch + wielotryb), bo szło oszaleć. :) W najmniejszej zębatce nie da się dotknąć zębów, bo ranią palce. :D
Ale pozostałe zębatki jeszcze by można pomęczyć... ;>

Napęd nalatał 10 227,94 km (2 l. 8 m-cy), tj. o 15OO więcej niż poprzedni (oryginalny).

No i zostaje jeszcze problem częściowo startego rowka osadzającego obręcz w oponie - próbowałem ściąć resztę rowka, ale nie za bardzo to idzie. Klops...