Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2015
Dystans całkowity: | 835.66 km (w terenie 7.35 km; 0.88%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 59.69 km |
Więcej statystyk |
No i kolejny ATAK WIOSNY ;) (dpd 9-13.II.2015)
Piątek, 13 lutego 2015
Kategoria Standardowo
kilosy: | 62.50 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
W piątek przykładowo, do +8*C w cieniu, a w praktyce znacznie więcej, bo zero chmur, a słońce szaleje. Jakimś tam pocieszeniem są tylko poranki z przymrozkami i szronem. Jeśli zerwę się jutro o brzasku, to może se nawet popływam...
Tymczasem Panie w bazie Wostok.... (najzimniejszy punkt Antarktydy, zimą do -89, latem ok. -30). Jaram się. ;)
Tymczasem Panie w bazie Wostok.... (najzimniejszy punkt Antarktydy, zimą do -89, latem ok. -30). Jaram się. ;)
Dożynanie napędu na wietrze
Niedziela, 8 lutego 2015
Kategoria Nielicho
kilosy: | 13.25 | gruntow(n)e: | 0.25 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dwa najwyższe przełożenia ostro strzelają, a na pozostałych (tzn. środkowych, bo niskich nie uznaję) to już nawet z górki ciężko ujechać. ;)
Jazda na najwyższym przełożeniu pod górkę z wiatrem czołowym do 60km/h to niezły test cierpliwości...
Dodatkowo, delikatne kręcenie nijak nie pozwoliło się rozgrzać, a przy takim wietrze i 0*C temperatura odczuwalna nieźle dawała popalić... ;p
Męczarnia, a nie jazda, a plan minimum dla tego napędu opiewa na jeszcze 200 km...
Jazda na najwyższym przełożeniu pod górkę z wiatrem czołowym do 60km/h to niezły test cierpliwości...
Dodatkowo, delikatne kręcenie nijak nie pozwoliło się rozgrzać, a przy takim wietrze i 0*C temperatura odczuwalna nieźle dawała popalić... ;p
Męczarnia, a nie jazda, a plan minimum dla tego napędu opiewa na jeszcze 200 km...
Wielką Stopą po śniegu
Sobota, 7 lutego 2015
Kategoria 36" Kolisko, Nielicho
kilosy: | 3.04 | gruntow(n)e: | 1.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ze wszech miar pasowało dobyć dziś któregoś jednokołowca, bo i ckniło mi się już za niemi strasznie, a i nadwątlone zdrowie sugerowało, by jeździć wolno acz energicznie. A jednokołwce w terenie spełniają te wymogi aż nadto. ;]
Ponadto z przekory ;p -oto bikestateczni cięgiem piszą, jak się wywracają na dwukołowcach, no to postanowiłem nie przewracać się na jednym...
No i nie przewróciłem się na śniegu/błocie/kamieniach, ni na bruku czy w koleinach... ale za to przewróciłem się (w przód) na gładkim szutrze. ;D
.
Koło domu...
Z dedykacją ;) © mors
... i w szczerym polu...
Wielka Stopa w śniegu © mors
Byłoby więcej, ale wiatr się zerwał okrutny, a to nie za dobrze. ;)
Co ciekawe, pomimo wielu tygodni nie jeżdżenia na tymże, pierwszy start odbył się na zasadzie "wsiadasz i jedziesz!". ;)
Ponadto z przekory ;p -oto bikestateczni cięgiem piszą, jak się wywracają na dwukołowcach, no to postanowiłem nie przewracać się na jednym...
No i nie przewróciłem się na śniegu/błocie/kamieniach, ni na bruku czy w koleinach... ale za to przewróciłem się (w przód) na gładkim szutrze. ;D
.
Koło domu...
Z dedykacją ;) © mors
... i w szczerym polu...
Wielka Stopa w śniegu © mors
Byłoby więcej, ale wiatr się zerwał okrutny, a to nie za dobrze. ;)
Co ciekawe, pomimo wielu tygodni nie jeżdżenia na tymże, pierwszy start odbył się na zasadzie "wsiadasz i jedziesz!". ;)
Ora et labora et... przeziębienie (sic!) /1-6.II.2015/
Piątek, 6 lutego 2015
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 40.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Przyszła kryska... ;p
Niewątpliwie strzelam sobie w kolano, ale proszę chociaż docenić moją uczciwość. ;p
Przeziębienie full opcja, z 3 dniowym kranem w nosie, zmasakrowanym gardłem (angina?) i gorączkami, doprawione z lekka bólami mięśni, dymki i stawów (raczej za słabo na grypę).
Zaczęło się od ostatniej wycieczki, tydzień temu, gdy po 24h a na 2h przed domem beztrosko obaliłem napój świeżo dobyty z lodówki i to już chyba było przegięcie, zwłaszcza że dopiero co zmokłem, po chwili chwycił mróz i ostatnie 40km jechałem w ten sposób i to jeszcze pod wiatr.
Pierwsze 24h wycieczki nadal uważam za prawidłowe. ;p
Najpierw poleciało mi gardło, a za nim cała reszta i tak cały tydzień. Do pracy uczęszczałem, acz po najkrótszej linii oporu, że o mękach tamże nie wspomnę. ;p
Tymczasem w Zgierzu..."moi ludzie w terenie" ustrzelili kolejnego Morsa:
(fot.: barklu)
Niewątpliwie strzelam sobie w kolano, ale proszę chociaż docenić moją uczciwość. ;p
Przeziębienie full opcja, z 3 dniowym kranem w nosie, zmasakrowanym gardłem (angina?) i gorączkami, doprawione z lekka bólami mięśni, dymki i stawów (raczej za słabo na grypę).
Zaczęło się od ostatniej wycieczki, tydzień temu, gdy po 24h a na 2h przed domem beztrosko obaliłem napój świeżo dobyty z lodówki i to już chyba było przegięcie, zwłaszcza że dopiero co zmokłem, po chwili chwycił mróz i ostatnie 40km jechałem w ten sposób i to jeszcze pod wiatr.
Pierwsze 24h wycieczki nadal uważam za prawidłowe. ;p
Najpierw poleciało mi gardło, a za nim cała reszta i tak cały tydzień. Do pracy uczęszczałem, acz po najkrótszej linii oporu, że o mękach tamże nie wspomnę. ;p
Tymczasem w Zgierzu..."moi ludzie w terenie" ustrzelili kolejnego Morsa:
(fot.: barklu)