Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2018
Dystans całkowity: | 189.79 km (w terenie 3.20 km; 1.69%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 15.82 km |
Więcej statystyk |
Atak wiosny, quasi ;) foczki i mój wielki sprzęt (36")
Niedziela, 4 marca 2018
Kategoria 36" Kolisko, Mono, Nielicho
kilosy: | 24.85 | gruntow(n)e: | 2.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wiosna zaatakowala nagle i brutalnie: w dzien bylo do +3* w cieniu, a w sloncu pewnie juz blisko dychacza.
Ja sie w taka pogode od wody trzymam z daleka. Co innego quasi-morsy. ;p
Tym razem pojechalem nad Kwise na Wielkim Kole, uskuteczniajac relatywnie spory dystans, tym bardziej, ze dobre 2 km szarpalem sie w terenie (lalo sie ze mnie strumieniami pomimo rozpietej kurtki i swetra).
Lekko nie bylo, ale taki wehikul ma jeden wielki plus w terenie: pedala sa tak wysoko, ze nie ma opcji, by o cos nimi zawadzic (na zdjeciu jazda w koleinie).
Tymczasem na pol-dzikim kapielisku nad Kwisa odkad postawili tabliczke z morsem, zaroilo sie od rzeczonych stworow. Bez tabliczki by sie nie skapli. ;)
Z daleka zgadlem, ze beda - poznalem po dymach z ognisk. ;D;D
Zaprawde, nad dwoma ogniskami siedzialy dwa stadka quasi, powtarzam: quasi :) morsow, natomiast z plazy ku samochodom szly dwie quasi-foczki w samych recznikach. Teraz chyba rozumiecie, dlaczego tak potepiam reczniki.. :pp
Poza tym bylo cieplo, jak latem nad Baltykiem w pochmurny dzien. :0
Niestety, nie widzialem jak baraszkuja w wodzie i nie wiem, czy bym to znniosl, bo woda tamze ma moze 60 cm glebokosci (ja sie klade i/lub kucam).
A ze chodzenie w reczniku to nie morsowanie, tak wiec utrzymalem tradycje - wciaz nigdy w zyciu nie widzialem morsujacych morsow osobiscie. Po 13 latach (a raczej zimach) w branzy...
Co ciekawe, Bobr zamarzl prawie calkiem, a Kwisa prawie wcale..
Takie tam lodowe cuda:
Prawie cala trasa wiodla po mniejszych lub wiekszych wybojach, co mnie nieco wymeczylo, ale jedyna glebe zaliczylem... 400 m od domu. ;]
Ja sie w taka pogode od wody trzymam z daleka. Co innego quasi-morsy. ;p
Tym razem pojechalem nad Kwise na Wielkim Kole, uskuteczniajac relatywnie spory dystans, tym bardziej, ze dobre 2 km szarpalem sie w terenie (lalo sie ze mnie strumieniami pomimo rozpietej kurtki i swetra).
Lekko nie bylo, ale taki wehikul ma jeden wielki plus w terenie: pedala sa tak wysoko, ze nie ma opcji, by o cos nimi zawadzic (na zdjeciu jazda w koleinie).
Tymczasem na pol-dzikim kapielisku nad Kwisa odkad postawili tabliczke z morsem, zaroilo sie od rzeczonych stworow. Bez tabliczki by sie nie skapli. ;)
Z daleka zgadlem, ze beda - poznalem po dymach z ognisk. ;D;D
Zaprawde, nad dwoma ogniskami siedzialy dwa stadka quasi, powtarzam: quasi :) morsow, natomiast z plazy ku samochodom szly dwie quasi-foczki w samych recznikach. Teraz chyba rozumiecie, dlaczego tak potepiam reczniki.. :pp
Poza tym bylo cieplo, jak latem nad Baltykiem w pochmurny dzien. :0
Niestety, nie widzialem jak baraszkuja w wodzie i nie wiem, czy bym to znniosl, bo woda tamze ma moze 60 cm glebokosci (ja sie klade i/lub kucam).
A ze chodzenie w reczniku to nie morsowanie, tak wiec utrzymalem tradycje - wciaz nigdy w zyciu nie widzialem morsujacych morsow osobiscie. Po 13 latach (a raczej zimach) w branzy...
Co ciekawe, Bobr zamarzl prawie calkiem, a Kwisa prawie wcale..
Takie tam lodowe cuda:
Prawie cala trasa wiodla po mniejszych lub wiekszych wybojach, co mnie nieco wymeczylo, ale jedyna glebe zaliczylem... 400 m od domu. ;]
Ogień, lód i trup. D-P-D na Wielkim Kole, odciny 93-94 (2-3.III.2018)
Sobota, 3 marca 2018
kilosy: | 4.60 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Ostatnio gruchnela w okolicy wiesc o kobiecie, ktora zamarzla zywcem na smierc, co oczywiscie rozpalilo moja wyobraznie ;)
Okazalo sie, ze to byla żul-ietta z naprzeciwka... o_O
Byla juz kiedys bohaterka jednego z wpisow na tym blogu - gdy pomagalem jej sie podniesc z rowerem z ulicy...
Żul-ietta miala ostatnio nawet "chlopaka", oczywiscie tez starego zula. Tego samego, ktory pod jej nieobecnosc zwiazana z zamarzaniem zywcem, zasnal przy swieczce podpalajac kawal(ek) wielorodzinnego domu...
Upiorne historie i ludzie, aczkolwiek para to byla nawet romantyczna - chadzali razem pod reke jak mlodzi, a w jej oknie wciaz stoja dwie (sztuczne, ale jednak) rozyczki...
Okazalo sie, ze to byla żul-ietta z naprzeciwka... o_O
Byla juz kiedys bohaterka jednego z wpisow na tym blogu - gdy pomagalem jej sie podniesc z rowerem z ulicy...
Żul-ietta miala ostatnio nawet "chlopaka", oczywiscie tez starego zula. Tego samego, ktory pod jej nieobecnosc zwiazana z zamarzaniem zywcem, zasnal przy swieczce podpalajac kawal(ek) wielorodzinnego domu...
Upiorne historie i ludzie, aczkolwiek para to byla nawet romantyczna - chadzali razem pod reke jak mlodzi, a w jej oknie wciaz stoja dwie (sztuczne, ale jednak) rozyczki...