Zakończenie i podsumowanie 2013
Wtorek, 31 grudnia 2013
Kategoria Nielicho
kilosy: | 32.00 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
W Sylwka chciałem zakończyć sezon kąpielowy 2013, ale za późno się ogarnąłem i dojechałem nad wodę o zmierzchu. :/
Szkoda, bo lód był w sam raz (tzn. grubość, bo kolor już nie):
Dłoń jak w reklamie Heyah ;) © mors
Klimacik może być ;p © mors
Poza przejazdem do sklepu pojechałem do Babci na cmentarz, co łączyło pożyteczne z przyjemnym, bo taki cel gwarantował wykręcenie 1005,78 km w grudniu, czyli kolejny rekord miesięczny. Poprzedni (1002,14) był - a jakże - również zimą (pamiętny styczeń 2013).
Skądinąd nigdy nie byłem w Sylwka wieczorem na cmentarzach i zaskoczyła mnie spora liczba zniczy. I jeszcze większa w Wigilię.
Tak więc miesiąc i rok zakończony ładnie, przynajmniej rowerowo.
Podsumowanie 2013:
Nieskromnie pisząc, padło parę rekordów. I to nie tylko osobistych... :)
8.233 km nalatane - to jak na mnie (i moje rowery!) całkiem sporo (plan minimum wynosił 6kkm a optimum 7,5kkm) - życiowy rekord.
Wynik z 2012 poprawiony o niemal 50%, nawet nie wspominając o latach dawniejszych...
Dwa razy poprawiony maks. dystans miesięczny, jak już wspomniano. Dotychczasowy to było zaledwie 654 km - aż wstyd się przyznawać...
Każdego miesiąca odbyte więcej niż 1 wycieczka dziennie (średnio). Dni bezrowerowych stwierdzono 2 (w normie).
Kupiony kolejny, ekstremalny monocykl: 36" Słonik. Na razie wiele nie pojeździł (87,14km), ale w 2014 to się BARDZO zmieni... :)
Poznane w realu 7 niezwykłych osób z BS. :) To jak na moją rowerową pustynię i dotychczasowy dorobek liczba gigantyczna... Bez BS do końca życia bym połowy z tego nie poznał...
Wiele konkretnych wycieczek, a wśród nich 2 wyjątkowe merytorycznie:
NAJTRUDNIEJSZY polski PODJAZD asfaltowy zdobyty NA MONOCYKLU (Przełęcz Karkonoska i schronisko Odrodzenie - maks 27%, choć wgniata wszelkie Orlinki i serpentynki w fotel, to było dopiero pół biedy - trudność podwajała tutaj nierówna nawierzchnia - arcywredne to połączenie jak dla monocykli...a jeszcze trzecie pół biedy - zjechać to bez hamulca... (ręcznego) ).
Ponadto jest to najwyższy asfalt (1236m) w PL dostępny dla rowerów i drugi w ogóle.
No i mentalnie - zniszczenie Systemu (tu: górskie kolarstwo szosowe - to nie ja trawersowałem i wprowadzałem... :D ).
Oczywiście w realu wygląda to o wiele stromiej...
A w tle widać trawersowca i piechura, z rowerkami za kilka k pln...
Wysiłek niewyobrażalny (podwojony przez CIĄGŁY balans w KAŻDEJ możliwej płaszczyźnie...).
Przeglądając polskie i angielskie jutuby i inne internety, nie odnalazłem porównywalnej przejażdżki, więc, kto wie... ;)
Dokładna relacja wkrótce, bo wciąż jeszcze mi się ręce trzęsą. :)
I do kompletu:
NAJWYŻSZY polski PODJAZD asfaltowy - takoż NA MONOCYKLU
MORSkie Oko - a jakże - na 1 kole
Właśnie nadciągała wielka chmura, ostatnie sekundy widoczności...jest lód! Pływałbym! :) © mors
Wyżej się w Polsce nie da (asfaltami) - maks na 1410m npm.
Internety sugerują, że nikt w PL tak wysoko na mono jeszcze nie wjechał i tego się trzymajmy. ;)
Ba, w ogóle mało kto wjechał na MOko - rygorystyczny i ściśle przestrzegany regulamin Tatrz. Parku Narodowego absolutnie zabrania wjazdu tamże. Są śmiałkowie (dwukołowi) ryzykujący w letnie noce, ale wjechać tam ROWEREM w biały dzień to prawdziwe Zniszczenie Systemu (Regulaminu TPN-u).
Satysfakcja więc podwójna... ale żeby nie było tak różowo, to była jednocześnie NAJGORSZA wycieczka w życiu, ale to już pod względem (nie)towarzyskim...
Natomiast technicznie wjazd całkiem spokojny: nawierzchnia równa, nachylenia poniżej 15% - formalność. :)
Bez porównania łatwiej niż na Karkonoską (sic!).
Szczególne wyróżnienie w mym samotniczym życiu należy się niewątpliwie wypadzikowi na Przełęcz Okraj - wystarczy tylko popatrzeć na zdjęcia: ;)
Po wypadzie na MORSkie Oko można było zwątpić, czy to może ze mną jest coś nie tak... ale chyba jednak nie. ;)
Ponadto nagrały się dwa niezłe filmiki:
A wszystkim dedykuję na podsumowanie minionego roku legendarne motto, to z mojego nowego avatara.
Oczywiście na Przeł. Karkonoskiej. ;)
Rowerowo rok najlepszy w życiu, a poza tym zmarnowany, jak każdy...
Plany?
Wiele nie planuję, bo też chcę mieć niespodzianki. ;)
Nęci poprawienie życiowego dystansu (309km), Słonik zaś prowokuje do monocyklowych rekordów.
Wypadałoby w końcu odrestaurować zabytkowego ZZR Maratona...
Wciąż marzą mi się własne konstrukcje para-rowerowe, o wiele dziwniejsze od monocykli... :)
Muszę także podbić Czechy - maks. nachylenie (24%) i zarazem wysokość (1509m) na Modrym Sedle to na gładkim asfalcie będzie tylko formalność. ;) Oczywiście mówimy o mono. :)
A w lipcu jestem zaproszony na wesele do Zakopca... jak wół do karety... ale przynajmniej machnie się kilka ekstremalnych podjazdów - przyznam, że na kilku poległem a niektóre wręcz oddałem walkowerem... no ale technika jazdy od ostatniego czasu poszła sporo - nomen omen - w górę, więc na pewno będzie ciekawie. :)
Szkoda, bo lód był w sam raz (tzn. grubość, bo kolor już nie):
Dłoń jak w reklamie Heyah ;) © mors
Klimacik może być ;p © mors
Poza przejazdem do sklepu pojechałem do Babci na cmentarz, co łączyło pożyteczne z przyjemnym, bo taki cel gwarantował wykręcenie 1005,78 km w grudniu, czyli kolejny rekord miesięczny. Poprzedni (1002,14) był - a jakże - również zimą (pamiętny styczeń 2013).
Skądinąd nigdy nie byłem w Sylwka wieczorem na cmentarzach i zaskoczyła mnie spora liczba zniczy. I jeszcze większa w Wigilię.
Tak więc miesiąc i rok zakończony ładnie, przynajmniej rowerowo.
Podsumowanie 2013:
Nieskromnie pisząc, padło parę rekordów. I to nie tylko osobistych... :)
8.233 km nalatane - to jak na mnie (i moje rowery!) całkiem sporo (plan minimum wynosił 6kkm a optimum 7,5kkm) - życiowy rekord.
Wynik z 2012 poprawiony o niemal 50%, nawet nie wspominając o latach dawniejszych...
Dwa razy poprawiony maks. dystans miesięczny, jak już wspomniano. Dotychczasowy to było zaledwie 654 km - aż wstyd się przyznawać...
Każdego miesiąca odbyte więcej niż 1 wycieczka dziennie (średnio). Dni bezrowerowych stwierdzono 2 (w normie).
Kupiony kolejny, ekstremalny monocykl: 36" Słonik. Na razie wiele nie pojeździł (87,14km), ale w 2014 to się BARDZO zmieni... :)
Poznane w realu 7 niezwykłych osób z BS. :) To jak na moją rowerową pustynię i dotychczasowy dorobek liczba gigantyczna... Bez BS do końca życia bym połowy z tego nie poznał...
Wiele konkretnych wycieczek, a wśród nich 2 wyjątkowe merytorycznie:
NAJTRUDNIEJSZY polski PODJAZD asfaltowy zdobyty NA MONOCYKLU (Przełęcz Karkonoska i schronisko Odrodzenie - maks 27%, choć wgniata wszelkie Orlinki i serpentynki w fotel, to było dopiero pół biedy - trudność podwajała tutaj nierówna nawierzchnia - arcywredne to połączenie jak dla monocykli...a jeszcze trzecie pół biedy - zjechać to bez hamulca... (ręcznego) ).
Ponadto jest to najwyższy asfalt (1236m) w PL dostępny dla rowerów i drugi w ogóle.
No i mentalnie - zniszczenie Systemu (tu: górskie kolarstwo szosowe - to nie ja trawersowałem i wprowadzałem... :D ).
Oczywiście w realu wygląda to o wiele stromiej...
A w tle widać trawersowca i piechura, z rowerkami za kilka k pln...
Wysiłek niewyobrażalny (podwojony przez CIĄGŁY balans w KAŻDEJ możliwej płaszczyźnie...).
Przeglądając polskie i angielskie jutuby i inne internety, nie odnalazłem porównywalnej przejażdżki, więc, kto wie... ;)
Dokładna relacja wkrótce, bo wciąż jeszcze mi się ręce trzęsą. :)
I do kompletu:
NAJWYŻSZY polski PODJAZD asfaltowy - takoż NA MONOCYKLU
MORSkie Oko - a jakże - na 1 kole
Właśnie nadciągała wielka chmura, ostatnie sekundy widoczności...jest lód! Pływałbym! :) © mors
Wyżej się w Polsce nie da (asfaltami) - maks na 1410m npm.
Internety sugerują, że nikt w PL tak wysoko na mono jeszcze nie wjechał i tego się trzymajmy. ;)
Ba, w ogóle mało kto wjechał na MOko - rygorystyczny i ściśle przestrzegany regulamin Tatrz. Parku Narodowego absolutnie zabrania wjazdu tamże. Są śmiałkowie (dwukołowi) ryzykujący w letnie noce, ale wjechać tam ROWEREM w biały dzień to prawdziwe Zniszczenie Systemu (Regulaminu TPN-u).
Satysfakcja więc podwójna... ale żeby nie było tak różowo, to była jednocześnie NAJGORSZA wycieczka w życiu, ale to już pod względem (nie)towarzyskim...
Natomiast technicznie wjazd całkiem spokojny: nawierzchnia równa, nachylenia poniżej 15% - formalność. :)
Bez porównania łatwiej niż na Karkonoską (sic!).
Szczególne wyróżnienie w mym samotniczym życiu należy się niewątpliwie wypadzikowi na Przełęcz Okraj - wystarczy tylko popatrzeć na zdjęcia: ;)
Po wypadzie na MORSkie Oko można było zwątpić, czy to może ze mną jest coś nie tak... ale chyba jednak nie. ;)
Ponadto nagrały się dwa niezłe filmiki:
A wszystkim dedykuję na podsumowanie minionego roku legendarne motto, to z mojego nowego avatara.
Oczywiście na Przeł. Karkonoskiej. ;)
Rowerowo rok najlepszy w życiu, a poza tym zmarnowany, jak każdy...
Plany?
Wiele nie planuję, bo też chcę mieć niespodzianki. ;)
Nęci poprawienie życiowego dystansu (309km), Słonik zaś prowokuje do monocyklowych rekordów.
Wypadałoby w końcu odrestaurować zabytkowego ZZR Maratona...
Wciąż marzą mi się własne konstrukcje para-rowerowe, o wiele dziwniejsze od monocykli... :)
Muszę także podbić Czechy - maks. nachylenie (24%) i zarazem wysokość (1509m) na Modrym Sedle to na gładkim asfalcie będzie tylko formalność. ;) Oczywiście mówimy o mono. :)
A w lipcu jestem zaproszony na wesele do Zakopca... jak wół do karety... ale przynajmniej machnie się kilka ekstremalnych podjazdów - przyznam, że na kilku poległem a niektóre wręcz oddałem walkowerem... no ale technika jazdy od ostatniego czasu poszła sporo - nomen omen - w górę, więc na pewno będzie ciekawie. :)
Komentarze
Fajne podsumowanie ;)
Najbardziej podobało mi się "Rowerowo rok najlepszy w życiu, a poza tym zmarnowany, jak każdy..." :P waxmund - 16:40 środa, 29 października 2014 | linkuj
Najbardziej podobało mi się "Rowerowo rok najlepszy w życiu, a poza tym zmarnowany, jak każdy..." :P waxmund - 16:40 środa, 29 października 2014 | linkuj
Początki rowerowania to jedno, te mogły być dawno. Ja się odnoszę do Twoich początków rowerowania w towarzystwie :) Czasami lepiej późno niż... później więc tym bardziej możesz to zaliczyć jako sukces w morsowym życiu, nawet jeśli to tylko 1% z całości.
neurotic - 13:18 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj
Nie inaczej!!
Wyczekuję go niecierpliwie :-)
...i szlifuję formę :P lea - 19:55 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj
Wyczekuję go niecierpliwie :-)
...i szlifuję formę :P lea - 19:55 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj
Gratulacje Morsowy!
I jazdy samej w sobie i spotkań towarzyskich z jakże zacnymi ludźmi :D
Oby w tym roku udało nam się spotkać o wiele wiele razy więcej niż ino jeden.
A szczególne gratulacje należą Ci się rzeczywiście za parabolę - piękna jest i cudowna! lea - 19:13 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj
I jazdy samej w sobie i spotkań towarzyskich z jakże zacnymi ludźmi :D
Oby w tym roku udało nam się spotkać o wiele wiele razy więcej niż ino jeden.
A szczególne gratulacje należą Ci się rzeczywiście za parabolę - piękna jest i cudowna! lea - 19:13 sobota, 18 stycznia 2014 | linkuj
Szczęśliwa siódemka:) Gratuluję udanego sezonu:)
P.S. Wykręciłeś w tym roku tylko 100 km więcej ode mnie;p Ale spoko, w przyszłym już nie mnie nie przegonisz;p alouette - 18:48 piątek, 17 stycznia 2014 | linkuj
P.S. Wykręciłeś w tym roku tylko 100 km więcej ode mnie;p Ale spoko, w przyszłym już nie mnie nie przegonisz;p alouette - 18:48 piątek, 17 stycznia 2014 | linkuj
Ano rzadko, bo rzadko, ale wpisuję się do czyichś dzienników-pamiętników ;)
99% to już nie 100% więc na początek jest dobrze. Teraz tylko trzeba dbać o to, żeby tendencja była wzrostowa :)
A co to za toksyczny epizod? neurotic - 15:47 środa, 15 stycznia 2014 | linkuj
99% to już nie 100% więc na początek jest dobrze. Teraz tylko trzeba dbać o to, żeby tendencja była wzrostowa :)
A co to za toksyczny epizod? neurotic - 15:47 środa, 15 stycznia 2014 | linkuj
A ja gratuluję osiągnięć towarzyskich. Frajda dzielona z kimś (ale nie z byle kim) jest tak naprawdę frajdą podwójną :) Choć się trzeba podzielić, to wciąż się ma i to więcej. A niby nie można zjeść ciastka i mieć ciastka ;)
neurotic - 10:44 środa, 15 stycznia 2014 | linkuj
Piękne podsumowanie :-) Oby ten rok dał Ci możliwość do jeszcze lepszego :-)
Ale to w Twoich rękach i Twoich monocyklach :-)
Pozdrawiam! kosma100 - 04:47 środa, 15 stycznia 2014 | linkuj
Ale to w Twoich rękach i Twoich monocyklach :-)
Pozdrawiam! kosma100 - 04:47 środa, 15 stycznia 2014 | linkuj
No przepiękne podsumowanie. Gratuleszyn osiągnięć, głównie monowych :)
starszapani - 21:24 wtorek, 14 stycznia 2014 | linkuj
Szacun za podjazdy, powiedzmy, że rozumiem jeszcze normalną jazdę na monocyklu, ale podjazdy, gdzie trudniej utrzymać równowagę, nie wyobrażam sobie :).
mdudi - 21:20 wtorek, 14 stycznia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!