Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2018
Dystans całkowity: | 736.60 km (w terenie 0.60 km; 0.08%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 52.61 km |
Więcej statystyk |
Nie składam broni, jak Mistrz Antoni ;) /Hrgn/
Czwartek, 4 stycznia 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 15.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Pomimo niekonczacej sie odwilzy i braku zasilania zimnem, nie odpuscilem. ;)
Mysle tez, by kiedys rzucic to wszystko (tj. prace) i zrobic Wam Zimę Stulecia. ;)))
Mysle tez, by kiedys rzucic to wszystko (tj. prace) i zrobic Wam Zimę Stulecia. ;)))
250+ /Hrgn/
Środa, 3 stycznia 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 4.90 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Niby nic, ale cwierc tysiaka przekroczone.
" Ten maly krok dla morsa to wielki krok dla top10", czy jak to tam szlo. ;))
" Ten maly krok dla morsa to wielki krok dla top10", czy jak to tam szlo. ;))
O2.O1.2O18 /Hrgn/
Wtorek, 2 stycznia 2018
Kategoria Standardowo
kilosy: | 26.40 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem wciepuję pojedynczy wpis, bo jednak troche szkoda TOPu. ;)
Oczywiscie mam swiadomosc, ze nie dogonie entuzjasty przydomowych rond. ;))
Oczywiscie mam swiadomosc, ze nie dogonie entuzjasty przydomowych rond. ;))
Czechy zamiast Jasnej Góry :) /Hrgn/
Poniedziałek, 1 stycznia 2018
Kategoria Nielicho
kilosy: | 219.80 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tak to bywa, gdy sie jezdzi bez mapy. :)
Start klasycznie, jeszcze przed polnoca. Pierwsze 110 km caly czas pod wiatr, i to "halny". W temp. 8-9*C - w srodku zimy i to jeszcze przy dosc pogodnym niebie! O_O
Pierwsze 80 km caly czas lekko pod gorke - dalo sie przezyc, ale ostatnie 30 km to juz byla ciezka rzeznia, zwlaszcza jak sie nie ma mlynka.
No ale zylem nadzieja na lekki powrot z wiatrem i z gorki... a guzik - gdzies od polowy wyraznie zaczelo schodzic mi powietrze - rower, pomimo wichury w plecy, zatrzymywal sie nawet na wiekszosci zjazdow. o_O
Umordowalem sie prawie tak, jak w pierwsza strone. XD
Co do tytulu - planowalem nawiedzic parafie Jasna Gora, co to jest "w lewym dolnym rogu" tj. miedzy Bogatynia a Czechami, na polnocnym zboczu przedgorza izerskiego.
Niestety, bez mapy sobie nie poradzilem z Bogatynia i wyladowalem w Czechoslowacji ;) gdzie zaryzykowalem dluzszy przejazd - przez Frydlant do Zawidowa. Na szczescie nikt nie widzial. ;))
Jechalem glownie krajowa 13stka liczac, ze bedzie caly czas droga z pierwszenstwem czytaj: nie bede musial hamowac na zjazdach. :)
A gdzie tam - przed Frydlantem serpentyny, a w centrum miast rondo na srogim zjezdzie, grr!
U Pepikow oczywiscie ponabijalem sie z napisow - najlepszy byl na lodowisku - " ZIMNI STADION" :)
W dodatku te cudaki maja snieg przy +9*C. Mila niespodzianka, jednak aparat nic dzis nie ogarnial, ani ja jego...
Wrazen i atrakcji bylo bez liku, az sie pisac nie chce. ;)
Inna sprawa, ze 95% tej trasy juz znalem..
W Nowy Rok wjechalem zgodnie z planem, tj. w czelusciach Borow Dlnsl. Uniknalem pijanych ludzi, ale nawet w srodku lasu nie uniknalem halasow i rozblyskow. Przynajmniej nie widzialem przerazonych zwierzat...
Cala trasa to 16 godz. w tym jedna w kosciele ( w trasie). :)
Co ciekawe, zjadlem tylko 4 batoniki i wypilem moze 500 ml wody- i to pomimo rzezni w obie strony. Kiedys byloby to nie do pomyslenia, ale najwyrazniej Zimna Dieta krzepi. ;))
Na zdjeciu "widoczny" Huragan na cieplym sniegu, a zaraz nad rowerem jest napis " zimni stadion" - trzeba patrzec pod odpowiednim katem. :)
Start klasycznie, jeszcze przed polnoca. Pierwsze 110 km caly czas pod wiatr, i to "halny". W temp. 8-9*C - w srodku zimy i to jeszcze przy dosc pogodnym niebie! O_O
Pierwsze 80 km caly czas lekko pod gorke - dalo sie przezyc, ale ostatnie 30 km to juz byla ciezka rzeznia, zwlaszcza jak sie nie ma mlynka.
No ale zylem nadzieja na lekki powrot z wiatrem i z gorki... a guzik - gdzies od polowy wyraznie zaczelo schodzic mi powietrze - rower, pomimo wichury w plecy, zatrzymywal sie nawet na wiekszosci zjazdow. o_O
Umordowalem sie prawie tak, jak w pierwsza strone. XD
Co do tytulu - planowalem nawiedzic parafie Jasna Gora, co to jest "w lewym dolnym rogu" tj. miedzy Bogatynia a Czechami, na polnocnym zboczu przedgorza izerskiego.
Niestety, bez mapy sobie nie poradzilem z Bogatynia i wyladowalem w Czechoslowacji ;) gdzie zaryzykowalem dluzszy przejazd - przez Frydlant do Zawidowa. Na szczescie nikt nie widzial. ;))
Jechalem glownie krajowa 13stka liczac, ze bedzie caly czas droga z pierwszenstwem czytaj: nie bede musial hamowac na zjazdach. :)
A gdzie tam - przed Frydlantem serpentyny, a w centrum miast rondo na srogim zjezdzie, grr!
U Pepikow oczywiscie ponabijalem sie z napisow - najlepszy byl na lodowisku - " ZIMNI STADION" :)
W dodatku te cudaki maja snieg przy +9*C. Mila niespodzianka, jednak aparat nic dzis nie ogarnial, ani ja jego...
Wrazen i atrakcji bylo bez liku, az sie pisac nie chce. ;)
Inna sprawa, ze 95% tej trasy juz znalem..
W Nowy Rok wjechalem zgodnie z planem, tj. w czelusciach Borow Dlnsl. Uniknalem pijanych ludzi, ale nawet w srodku lasu nie uniknalem halasow i rozblyskow. Przynajmniej nie widzialem przerazonych zwierzat...
Cala trasa to 16 godz. w tym jedna w kosciele ( w trasie). :)
Co ciekawe, zjadlem tylko 4 batoniki i wypilem moze 500 ml wody- i to pomimo rzezni w obie strony. Kiedys byloby to nie do pomyslenia, ale najwyrazniej Zimna Dieta krzepi. ;))
Na zdjeciu "widoczny" Huragan na cieplym sniegu, a zaraz nad rowerem jest napis " zimni stadion" - trzeba patrzec pod odpowiednim katem. :)