thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Balans przez duże B (miejskie mono w deszczu i błocie)

Niedziela, 11 listopada 2012
kilosy:2.67gruntow(n)e:2.60
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Mono, Nielicho
Latem było zbyt łatwo, błota mało, a jak już, to płytkie, szybko schnące..
Z dzisiejszej trasy 90% było w błocie, no i cały czas w deszczu, dzięki czemu rzucało niemal bez przerwy. I to już można nazwać balansem, bo po twardym i suchym to raczej tylko koordynacja ruchowa.
A teraz? rower może upaść w nieskończoną ilość kierunków, jak zawsze, ale jednocześnie koło ślizga się w tyluż kierunkach.
Tak więc liczba kombinacji to nieskończoność do kwadratu. :]:]
Plus znaczna nieprzewidywalność zdarzeń.

Były odcinki, że po 2 metry jechałem poślizgiem wzdłużnym (na zrywie) i zygzakowatym poprzecznym jednocześnie. :))
Rower glebnął (sic!) chyba ze 6 razy, mi zaś uszło na sucho (non stop pełnia koncentracji i przygotowania na lądowanie).
Znalazłem malowniczą (jak na listopad) łąkę na wzgórzu, ze szlakiem przetartym gąsienicami (koparkowymi, nie że robalami).
Zjeżdżanie to sama przyjemność, wąska, miejska opona wżyna się w błoto, dzięki czemu nie zarzuca na boki a to hamuje na tyle mocno, że nie trzeba ani hamować, ani przyspieszać.
Nie liczyłem natomiast, że wjadę pod taką górkę, ale jednak wjechałem. ;]
Praktycznie cały czas koło częściowo ślizgające się w miejscu (doskonale utrudnia to balans), dzięki czemu na końcu (może 80m) plułem płucami. ;)
Później pojeździłem trochę po polach wzdłuż krajowej "12stki", celem niszczenia systemu. ;)
W drodze powrotnej, w szczerym polu, mijało mnie dwóch meneli.
Pierwszy:
- a nie lepiej po drodze?
/menel nie menel, ale niezwykłem obrażać dużo starszych od siebie. A ten się prosił. ;) /
Drugi:
- no, nieźle se radzisz..
/nieźle, czyli widywał pewnie lepszych monocyklistów. ;) Nie ma to jak opinie "ekspertów". ;) /

Cała trasa zajęła mi 28:50 ;] a po powrocie byłem tak zaorany, że padłem i zasnąłem. ;];]

Ogólnie wycieczka wpisywała się duchowo w dzisiejsze święto, albowiem była martyrologia i walka o każdą piędź ziemi. ;]

Komentarze
Mniej więcej ;) szkoda tylko, że nie potrafię być taki ambitny do tematów, które nie są pasjonujące, ale są ważne (choćby do języków obcych)... :(
mors
- 22:37 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Per aspera ad astra i tak dalej, hi hi:))
Skowronek
- 22:26 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Bez utrudnień nie ma rozwoju - podobnie jak ze wszystkim . ;)
mors
- 22:18 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Nie lubisz, by było zbyt łatwo:)
Skowronek
- 22:15 niedziela, 11 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!