Upalne +8, brudasy, niezguły i niewdzięcznicy...
Sobota, 18 lutego 2012
Kategoria Nielicho
kilosy: | 60.71 | gruntow(n)e: | 0.30 |
czasokres: | śr. km/h: |
Przyznaję, że nie jestem wzorem pracowitości, nawet na rowerze. Dziś się trochę wziąłem, ale tylko dlatego podczas mrozów mało jeździłem, bo mam jakieś takie fajne łożyska, że poniżej -10 ciężko nawet prowadzić rower! :>
No ale wszystko w granicach.
Wszelkie granice przekraczają natomiast mieszkańcy mojej wiochy, doprawdy, ciężko o drugą taką...
Już nie wspominam nawet o tym że ;) co tydzień sprzątam rów wzdłuż mojej "posesji" (plus przyległości) z wciąż nowych śmieci. Ani o tym, że odśnieżając swój wyjazd na ulicę, odśnieżam jeszcze, chyba jako jedyny, "swoje" pobocza (nie ma tu chodników), i jeszcze sąsiadom zawsze gratis po metrze, i nierzadko zatoczkę autobusową, bo mam blisko (10m).
I że co parę miesięcy czyszczę i pogłębiam swój rów (taki ze ściekami ;) ), i że nie zasypuję go odgarniętym śniegiem... wszystko to w przeciwieństwie to moich nierozgarniętych współplemieńców.
No i jak co roku, przy gwałtownej odwilży (+8 w cieniu, plus słabe słońce!) albo innych ulewach zamulone/zaśnieżone/zaśmiecone rowy powylewały.
Aż myślałem, czy może wiejską drogę lepiej będzie pokonać wpław. ;D
Ino że za ciepło... :)
I jak co roku ta niefrasobliwa nieporadnosć, gapienie się, kiwanie przepitymi głowami.. kwintesencją były mijane pod sklepem żule, popijając siarkohole ;) i kiwając łbami, gapiąc się na uliczny potok potakiwali sobie nawzajem: "taa, no, to tak co roku.." - nadal jestem w szoku.
Normalnie jakby to był jakiś przemożny żywioł, typu trzęsienie ziemi albo wulkan!
A jeszcze dodam, ze woda wzbierała od kilku dni... pewnie przez ten czas robili zakłady, czy wyleje... o_O
Niewdzięcznicy.
Jadąc już w trasie, prawie wszyscy blachosmrodziarze poczęli mnie wyprzedzać "na żyletę", jak jeden mąż (zabawny gryps).
Żeby było śmieszniej, jechałem trasami szerokimi i o niskim ruchu (żeby mnie nie bryzgali słonym piachem) - ale wyszło tak jak zawsze, a nawet gorzej.
Ja wiem, że jestem chudy, ale jasno było, mam odblaski, rower barwy "ostrzegawczej"... BTW.: Łańcuch ostatnio też! ;D;D
A ja znów tym chamom w swej dobrotliwości wyzbierałem śruby leżące na ulicy...
Sporo tego.. jak już ci wulkanizatorzy je rozsypują ;) to mogliby chociaż nie robić tego w środku lasu... o_O
Ciekawe nawierzchnie, na przelotówkach czysto a nawet sucho, a na lokalnych, zacienionych sporo jeszcze rozjeżdżonego śniegu.
Tam gdzie ja zwalniałem do 20km/h, emeryci prowadzili rowery - na kilkukilometrowych odcinkach...
No ale wszystko w granicach.
Wszelkie granice przekraczają natomiast mieszkańcy mojej wiochy, doprawdy, ciężko o drugą taką...
Już nie wspominam nawet o tym że ;) co tydzień sprzątam rów wzdłuż mojej "posesji" (plus przyległości) z wciąż nowych śmieci. Ani o tym, że odśnieżając swój wyjazd na ulicę, odśnieżam jeszcze, chyba jako jedyny, "swoje" pobocza (nie ma tu chodników), i jeszcze sąsiadom zawsze gratis po metrze, i nierzadko zatoczkę autobusową, bo mam blisko (10m).
I że co parę miesięcy czyszczę i pogłębiam swój rów (taki ze ściekami ;) ), i że nie zasypuję go odgarniętym śniegiem... wszystko to w przeciwieństwie to moich nierozgarniętych współplemieńców.
No i jak co roku, przy gwałtownej odwilży (+8 w cieniu, plus słabe słońce!) albo innych ulewach zamulone/zaśnieżone/zaśmiecone rowy powylewały.
Aż myślałem, czy może wiejską drogę lepiej będzie pokonać wpław. ;D
Ino że za ciepło... :)
I jak co roku ta niefrasobliwa nieporadnosć, gapienie się, kiwanie przepitymi głowami.. kwintesencją były mijane pod sklepem żule, popijając siarkohole ;) i kiwając łbami, gapiąc się na uliczny potok potakiwali sobie nawzajem: "taa, no, to tak co roku.." - nadal jestem w szoku.
Normalnie jakby to był jakiś przemożny żywioł, typu trzęsienie ziemi albo wulkan!
A jeszcze dodam, ze woda wzbierała od kilku dni... pewnie przez ten czas robili zakłady, czy wyleje... o_O
Niewdzięcznicy.
Jadąc już w trasie, prawie wszyscy blachosmrodziarze poczęli mnie wyprzedzać "na żyletę", jak jeden mąż (zabawny gryps).
Żeby było śmieszniej, jechałem trasami szerokimi i o niskim ruchu (żeby mnie nie bryzgali słonym piachem) - ale wyszło tak jak zawsze, a nawet gorzej.
Ja wiem, że jestem chudy, ale jasno było, mam odblaski, rower barwy "ostrzegawczej"... BTW.: Łańcuch ostatnio też! ;D;D
A ja znów tym chamom w swej dobrotliwości wyzbierałem śruby leżące na ulicy...
Sporo tego.. jak już ci wulkanizatorzy je rozsypują ;) to mogliby chociaż nie robić tego w środku lasu... o_O
Ciekawe nawierzchnie, na przelotówkach czysto a nawet sucho, a na lokalnych, zacienionych sporo jeszcze rozjeżdżonego śniegu.
Tam gdzie ja zwalniałem do 20km/h, emeryci prowadzili rowery - na kilkukilometrowych odcinkach...
Komentarze
Ja już widziałem i takich co śnieg z własnego podwórka wyrzucali na środek ruchliwej drogi. A potem pewnie się dziwili, że ich błoto z szosy zalewa.
oelka - 00:47 poniedziałek, 20 lutego 2012 | linkuj
Ogólnie sport to zdrowie, ale zdarzają się niestety takie wyprawy, że idzie wylewu dostać - razem z tymi rowami ;)
yoasia - 21:18 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Do tradycyjnego kiwania głowami pod sklepem dodał bym jeszcze obowiązkowe hasło: "A kto, panie, za to odpowiada, no kto? Urzędnicy-złodzieje. Zobaczysz, panie, to da jeszcze rewolucję w tym kraju, bo nie idzie żyć". ;)
michuss - 08:28 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!