Bobry nad Bobrem
Niedziela, 22 stycznia 2012
Kategoria Nielicho
kilosy: | 9.65 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Dopiero parę lat temu przywrócono (sztucznie) bobry nad Bóbr (nie wiem czy poza płd.-zach. Polską nazwa tej rzeki jest kojarzona i czy wymaga wyjaśnień, chociaż nie powinna - w końcu 272km i 8 miejsce w kraju).
Samego bobra ciężko dojrzeć, mnie tam się nigdy nie udało (bestie żerują nocami), ale ślady jak najbardziej...
.. i to praktycznie jeszcze na terenie miasta, między obwodnicą (100m) a ogródkami działkowymi (50m).
W drodze powrotnej Dzień Dziadka - na cmentarzu, w deszczu...
Dziadek ów zmarł jak miałem 6 lat, ale sporo pamiętam, miał kilka "Ukrain", oraz (z wątków rowerowych) pamiętam, jak jeździłem Mu 3-kołowym rowerkiem po mieszkaniu, i tenże rowerek strasznie piszczał (bez łożysk!), więc Dziadek mnie prosił, żebym mu nie jeździł, bo boli Go głowa, na co ja:
- no psecies po głowie nie jesdze.
;]
Samego bobra ciężko dojrzeć, mnie tam się nigdy nie udało (bestie żerują nocami), ale ślady jak najbardziej...
Bobry nad Bobrem© mors
.. i to praktycznie jeszcze na terenie miasta, między obwodnicą (100m) a ogródkami działkowymi (50m).
W drodze powrotnej Dzień Dziadka - na cmentarzu, w deszczu...
Dziadek ów zmarł jak miałem 6 lat, ale sporo pamiętam, miał kilka "Ukrain", oraz (z wątków rowerowych) pamiętam, jak jeździłem Mu 3-kołowym rowerkiem po mieszkaniu, i tenże rowerek strasznie piszczał (bez łożysk!), więc Dziadek mnie prosił, żebym mu nie jeździł, bo boli Go głowa, na co ja:
- no psecies po głowie nie jesdze.
;]
Komentarze
Biedny był ten Twój dziadek, długo wytrzymywał?
Mój śp. dziadek trzymał za sztycę z tyłu 4-kołowego rowerka i chodził tak za mną w kółko, przed jego blokiem. Że mu się nie znudziło. Tymoteuszka - 21:33 poniedziałek, 30 stycznia 2012 | linkuj
Mój śp. dziadek trzymał za sztycę z tyłu 4-kołowego rowerka i chodził tak za mną w kółko, przed jego blokiem. Że mu się nie znudziło. Tymoteuszka - 21:33 poniedziałek, 30 stycznia 2012 | linkuj
Rogi, kły, aluminiowe wygięte pałki... Jak zwał tak zwał.
Bełkot... Przepraszam, że mówię zbyt skomplikowanym językiem. PrzetłumaczĘ jĘszcze raz:
Pewnego pięknego dnia księżniczka postanowiła złożyć wizytę na bajklogu innego użytkownika. Niechętnie to czyniąc (wszak od zarania bikestats wiadome jest, że piękniejszego i ciekawszego bloga od księżniczkowego nie ma) przypadkiem trafiła na wpis swego poddanego, o którego istnieniu w zasadzie nie wiedziała.
-Mhm, booooooooobry- rzekła maratonka z odrobiną wątpliwości w głosie.-Dobra wymówka- komentowała dalej wlepiając wzrok w zamieszczone przez ni(e)jakiego Morsa zdjęcie nadgryzionych drzew.
Mors przez chwilę próbował zrozumieć o co chodziło maratonce, jednak ni chu...olery nie mógł. Chwilami wydawało mu się, że jest ona z innej planety i próbuje mu coś przekazać w obcym dla niego języku. Skupił się mocniej i uważnie słuchał dalej.
-Chyba jakiś mors nieźle zgłodniał- ironicznie stwierdziła maratonka. Miała na myśli fakt, iż nie bobry były przyczyną nadgryzionego pnia drzewa, a... Mors! We własnej osobie! Ten jednak dalej niezrozumiałym wzrokiem zerkał to na maratonkę, to na swój wpis w bajklogu i wciąż nie potrafił zrozumieć co właściwie ma ona na myśli. "Uat de fak?!"- sapnął pod nosem i wytężał dalej słuch.
-Nie ma kto dokarmiać to suchary trzeba wcinać- zadrwiła księżniczka. Bynajmniej nie chodziło jej o suchary pszenne. Gdyby Mors nie był Morsem domyśliłby się, że sucharem maratonka (AKA księżniczka) zwykła nazywać widoczny na zdjęciu zabawnie nadgryziony pień. A w kwestii dokarmiania... Nietrudno się domyślić jak ludzie postrzegają morsy: szarobure, człogające się zwały skóry i tłuszczu z kłami szorującymi po lodzie. Nie można więc się dziwić księżniczce, że wykluczyła możliwość, aby ktokolwiek chciał dokarmić TAKIEGO zwierza.
Morał z tej bajki taki, że Morsy nigdy nie powinny próbować zrozumieć "bełkotu" księżniczek. Należy bezwzględnie ich słuchać, nie pytać o co chodzi i przytakiwać. A jeżeli pytać to dyskretnie, wszak wstydu nabawić się można nie znając znaczenia wszystkich wypowiadanych przez księżniczki słów.
THE END
maratonka - 00:49 sobota, 28 stycznia 2012 | linkuj
Bełkot... Przepraszam, że mówię zbyt skomplikowanym językiem. PrzetłumaczĘ jĘszcze raz:
Pewnego pięknego dnia księżniczka postanowiła złożyć wizytę na bajklogu innego użytkownika. Niechętnie to czyniąc (wszak od zarania bikestats wiadome jest, że piękniejszego i ciekawszego bloga od księżniczkowego nie ma) przypadkiem trafiła na wpis swego poddanego, o którego istnieniu w zasadzie nie wiedziała.
-Mhm, booooooooobry- rzekła maratonka z odrobiną wątpliwości w głosie.-Dobra wymówka- komentowała dalej wlepiając wzrok w zamieszczone przez ni(e)jakiego Morsa zdjęcie nadgryzionych drzew.
Mors przez chwilę próbował zrozumieć o co chodziło maratonce, jednak ni chu...olery nie mógł. Chwilami wydawało mu się, że jest ona z innej planety i próbuje mu coś przekazać w obcym dla niego języku. Skupił się mocniej i uważnie słuchał dalej.
-Chyba jakiś mors nieźle zgłodniał- ironicznie stwierdziła maratonka. Miała na myśli fakt, iż nie bobry były przyczyną nadgryzionego pnia drzewa, a... Mors! We własnej osobie! Ten jednak dalej niezrozumiałym wzrokiem zerkał to na maratonkę, to na swój wpis w bajklogu i wciąż nie potrafił zrozumieć co właściwie ma ona na myśli. "Uat de fak?!"- sapnął pod nosem i wytężał dalej słuch.
-Nie ma kto dokarmiać to suchary trzeba wcinać- zadrwiła księżniczka. Bynajmniej nie chodziło jej o suchary pszenne. Gdyby Mors nie był Morsem domyśliłby się, że sucharem maratonka (AKA księżniczka) zwykła nazywać widoczny na zdjęciu zabawnie nadgryziony pień. A w kwestii dokarmiania... Nietrudno się domyślić jak ludzie postrzegają morsy: szarobure, człogające się zwały skóry i tłuszczu z kłami szorującymi po lodzie. Nie można więc się dziwić księżniczce, że wykluczyła możliwość, aby ktokolwiek chciał dokarmić TAKIEGO zwierza.
Morał z tej bajki taki, że Morsy nigdy nie powinny próbować zrozumieć "bełkotu" księżniczek. Należy bezwzględnie ich słuchać, nie pytać o co chodzi i przytakiwać. A jeżeli pytać to dyskretnie, wszak wstydu nabawić się można nie znając znaczenia wszystkich wypowiadanych przez księżniczki słów.
THE END
maratonka - 00:49 sobota, 28 stycznia 2012 | linkuj
Tylko się nie nabij na te kły. Mors nadziany na własne kły nie prezentowałby się chyba zanadto ciekawie ;-)
A ja pierwszy akapit maratonki chyba rozumiem bardzo dobrze.
No kto jak kto, ale Odobenus chyba zna swoje upodobania i pamięta o tym, że jest morskim ssakiem drapieżnym nie gardzącym niczym od bezkręgowców po ryby i foki.
Skoro można fokę, to czemu nie bobra :-) oelka - 18:39 piątek, 27 stycznia 2012 | linkuj
A ja pierwszy akapit maratonki chyba rozumiem bardzo dobrze.
No kto jak kto, ale Odobenus chyba zna swoje upodobania i pamięta o tym, że jest morskim ssakiem drapieżnym nie gardzącym niczym od bezkręgowców po ryby i foki.
Skoro można fokę, to czemu nie bobra :-) oelka - 18:39 piątek, 27 stycznia 2012 | linkuj
Mhm, boooooooobry. Dobra wymówką. Chyba jakiś mors nieźle zgłodniał. Nie ma kto dokarmiać, to suchary trzeba wcinać!
Twoje rogi kują mnie w oczy- wyjątkowo nieatrakcyjne wizualnie negatywnie wpływają na postrzeganie Twojego sprzętu przez moja osobę.*
"tłumacz. SĄ BRZYDKIE
maratonka - 00:31 piątek, 27 stycznia 2012 | linkuj
Twoje rogi kują mnie w oczy- wyjątkowo nieatrakcyjne wizualnie negatywnie wpływają na postrzeganie Twojego sprzętu przez moja osobę.*
"tłumacz. SĄ BRZYDKIE
maratonka - 00:31 piątek, 27 stycznia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!