Czerwcowe, anty-upałowe zabawy na ŚNIEGU :))) /Hrgn/
Niedziela, 2 czerwca 2019
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 56.30 | gruntow(n)e: | 3.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Witam lodowato! :))
Słuchaj Morsa, a będziesz w sandałach po śniegu chodził... w czerwcu :D © Morsowy
/bez skarpet, bo chciałem zbić masę ;D ;) /
Raj na ziemi!!!
Karłowate badyle i śnieg w czerwcu - jestem w raju! :D © Morsowy
Śniegi w Karkonoszach chyba idą na rekord - wciąż jeszcze sporo ich zostało w tzw. kotłach - pomimo szalejących upałów! :D
Jako że cały dzień wolny, to udało mi się wykiwać upał: rano wjazd jak najwyżej i jak najbliżej śniegu, za dnia koczowanie na 1000+ w cieniu i na śniegu a powrót późnym wieczorem, po zachodzie słońca. :))
Zwiałem "Sajgonowi" bardzo skutecznie, bo w górnych partiach gór wypiętrzyły się chmury burzowe i nawet sporo grzmiało, ale się nie ulękłem i dobrze na tym wyszedłem, bo jednak nic nie padało, wbrew pozorom. Tzn. nie padał deszcz, ani nie padało słońce. :) A tymczasem cała Kotlina skąpana w palącym słońcu, pff. ;p
Dodatkowo prawie nie opuściłem strefy lasów, dzięki czemu nawet przebłyski słońca mnie ominęły - doskonale! ;p
Z jazdą było natomiast ciut gorzej...
Oczekiwania: połowę wjadę, połowę będę wprowadzał (szlak niebieski z Michałowic do Śnieżnych Kotłów).
Rzeczywistość: przejechane ze 20%, wprowadzone ze 30, a cała reszta to skakanie z rowerem na plecach po "telewizorach" o_O
Kilka godzin takiego skakania i się zaorałem. ;p Dodatkowo strasznie wydłużyło to całą wyprawę ponad plan - i ponad zaplanowany prowiant!
Pod koniec iście syzyfowego szarpania się po głazach, do zmęczenia dołączyło odwodnienie, czyli kiepsko. Do schroniska (Pod Łabskim Szczytem) daleko niby nie było (tak z pół miliona telewizorów do przeskoczenia...), ale wyraźnie już mnie odcinało, w dodatku schroniskowe cenniki wręcz mnie odpychały. ;) No i tak przymuszony zdecydowałem się - PIERWSZY raz w życiu - napić się wody z górskiego potoku. Skądinąd tuż poniżej ośnieżonych szczytów nie było to ryzykowne. ;) W smaku trochę dziwna, no ale darmowa :) No i niesamowicie lodowata, bliska 0* - zabójczy kontrast termiczny w gorący dzień! Żadnych sensacji żołądkowych później nie miałem, więc następnym razem trzeba będzie zabrać więcej pustych butelek. ;p
Niestety, niebieskim szlakiem nie doszedłem do samych Kotłów - zabrakło czasu. Bardzo szkoda widoków, ale przynajmniej pozostawałem w cieniu karlejących już drzew. Niebieskim dobrnąłem "tylko" do szlaku czerwonego, trawersującego góry w miarę poziomo na wysokości ok 1000-1100m. Na początku nawet kawałeczek dało się ujechać, a później znów telewizory, przez godzinę, jak nie dwie. o_O
Normalnie z deszczu pod rynnę. o_O
O ile na niebieskim, prowadzącym prosto do Śnieżnych Kotłów, trochę ceprów było (i na mój widok łapali się za głowy ;D;D ), to na czerwonym, prowadzącym poziomo "znikąd donikąd", ludzi brak - i trudno się im dziwić, jedyną ciekawostką na tym szlaku była śródleśna enklawa kosodrzewiny - i zarazem jedyna okazja na większe widoki - niestety, tylko w dół...
Raz glebnąłem na tym odludziu na mokrym głazie - nieźle się wystraszyłem, ale nic mi się nie stało, bo główne uderzenie poszło na Huragana... :>
Następnym razem wezmę małe mono - pojeżdżę sobie tyle samo, za to łatwiej będzie to wnieść i z tym skakać. ;))
Pod koniec już "plułem krwią", ale nagroda za dobrnięcie do Schroniska Pod Łabskim Szczytem była godna:
A tutaj pojedyncza plama śniegu - jeszcze w lesie, poza Łabskim Kotłem. :O
Jagody zaczynają dojrzewać miejscami tuż obok śniegu! Niesamowite... :OOOO
/tak, wiem - skopałem temat daty w aparacie - ubolewam strasznie :( /
Tak powinien wyglądać każdy las przez cały czas! :D ;p
Widok ze Schroniska, gdzie najtańsza mineralka (pół litra) kosztowała 3 zl ;D;D;D
mało się nie przewrócili, hehehe ;D ;) ;p
Powrót już po zachodzie słońca - do chaty niby tylko 20 km z groszami, w dodatku z górki (i to sporej - 800m w pionie! :) ). Szkoda tylko, że żółty szlak, którym zjeżdżałem, miał zabójcze rynny w poprzek drogi co 50 metrów a w środkowej części żółty znów okazał się przełajową ścieżką z kamolami, błotem i wodą (szlak i potoczek w jednym xD ). No i znów mnie wymęczyło i spowolniło - do Szklarskiej Poręby dobrnąłem prawie po ciemachu. :/ Za to na asfaltach nieźle podgoniłem - średnia do Kotliny to 40+ a maks 56. :)
Tym skakaniem przez kilka godzin po głazach tak się wymęczyłem, że dwa następne dni zamulałem. ;p A mogłem pójść na ŁATWIZNĘ i machnąć sobie 500 po płaskim. ;p ;))
Wpis zawiera dodatkowo 12,5 śmieciowych km z soboty.
Słuchaj Morsa, a będziesz w sandałach po śniegu chodził... w czerwcu :D © Morsowy
/bez skarpet, bo chciałem zbić masę ;D ;) /
Raj na ziemi!!!
Karłowate badyle i śnieg w czerwcu - jestem w raju! :D © Morsowy
Śniegi w Karkonoszach chyba idą na rekord - wciąż jeszcze sporo ich zostało w tzw. kotłach - pomimo szalejących upałów! :D
Jako że cały dzień wolny, to udało mi się wykiwać upał: rano wjazd jak najwyżej i jak najbliżej śniegu, za dnia koczowanie na 1000+ w cieniu i na śniegu a powrót późnym wieczorem, po zachodzie słońca. :))
Zwiałem "Sajgonowi" bardzo skutecznie, bo w górnych partiach gór wypiętrzyły się chmury burzowe i nawet sporo grzmiało, ale się nie ulękłem i dobrze na tym wyszedłem, bo jednak nic nie padało, wbrew pozorom. Tzn. nie padał deszcz, ani nie padało słońce. :) A tymczasem cała Kotlina skąpana w palącym słońcu, pff. ;p
Dodatkowo prawie nie opuściłem strefy lasów, dzięki czemu nawet przebłyski słońca mnie ominęły - doskonale! ;p
Z jazdą było natomiast ciut gorzej...
Oczekiwania: połowę wjadę, połowę będę wprowadzał (szlak niebieski z Michałowic do Śnieżnych Kotłów).
Rzeczywistość: przejechane ze 20%, wprowadzone ze 30, a cała reszta to skakanie z rowerem na plecach po "telewizorach" o_O
Kilka godzin takiego skakania i się zaorałem. ;p Dodatkowo strasznie wydłużyło to całą wyprawę ponad plan - i ponad zaplanowany prowiant!
Pod koniec iście syzyfowego szarpania się po głazach, do zmęczenia dołączyło odwodnienie, czyli kiepsko. Do schroniska (Pod Łabskim Szczytem) daleko niby nie było (tak z pół miliona telewizorów do przeskoczenia...), ale wyraźnie już mnie odcinało, w dodatku schroniskowe cenniki wręcz mnie odpychały. ;) No i tak przymuszony zdecydowałem się - PIERWSZY raz w życiu - napić się wody z górskiego potoku. Skądinąd tuż poniżej ośnieżonych szczytów nie było to ryzykowne. ;) W smaku trochę dziwna, no ale darmowa :) No i niesamowicie lodowata, bliska 0* - zabójczy kontrast termiczny w gorący dzień! Żadnych sensacji żołądkowych później nie miałem, więc następnym razem trzeba będzie zabrać więcej pustych butelek. ;p
Niestety, niebieskim szlakiem nie doszedłem do samych Kotłów - zabrakło czasu. Bardzo szkoda widoków, ale przynajmniej pozostawałem w cieniu karlejących już drzew. Niebieskim dobrnąłem "tylko" do szlaku czerwonego, trawersującego góry w miarę poziomo na wysokości ok 1000-1100m. Na początku nawet kawałeczek dało się ujechać, a później znów telewizory, przez godzinę, jak nie dwie. o_O
Normalnie z deszczu pod rynnę. o_O
O ile na niebieskim, prowadzącym prosto do Śnieżnych Kotłów, trochę ceprów było (i na mój widok łapali się za głowy ;D;D ), to na czerwonym, prowadzącym poziomo "znikąd donikąd", ludzi brak - i trudno się im dziwić, jedyną ciekawostką na tym szlaku była śródleśna enklawa kosodrzewiny - i zarazem jedyna okazja na większe widoki - niestety, tylko w dół...
Raz glebnąłem na tym odludziu na mokrym głazie - nieźle się wystraszyłem, ale nic mi się nie stało, bo główne uderzenie poszło na Huragana... :>
Następnym razem wezmę małe mono - pojeżdżę sobie tyle samo, za to łatwiej będzie to wnieść i z tym skakać. ;))
Pod koniec już "plułem krwią", ale nagroda za dobrnięcie do Schroniska Pod Łabskim Szczytem była godna:
A tutaj pojedyncza plama śniegu - jeszcze w lesie, poza Łabskim Kotłem. :O
Jagody zaczynają dojrzewać miejscami tuż obok śniegu! Niesamowite... :OOOO
/tak, wiem - skopałem temat daty w aparacie - ubolewam strasznie :( /
Tak powinien wyglądać każdy las przez cały czas! :D ;p
Widok ze Schroniska, gdzie najtańsza mineralka (pół litra) kosztowała 3 zl ;D;D;D
mało się nie przewrócili, hehehe ;D ;) ;p
Powrót już po zachodzie słońca - do chaty niby tylko 20 km z groszami, w dodatku z górki (i to sporej - 800m w pionie! :) ). Szkoda tylko, że żółty szlak, którym zjeżdżałem, miał zabójcze rynny w poprzek drogi co 50 metrów a w środkowej części żółty znów okazał się przełajową ścieżką z kamolami, błotem i wodą (szlak i potoczek w jednym xD ). No i znów mnie wymęczyło i spowolniło - do Szklarskiej Poręby dobrnąłem prawie po ciemachu. :/ Za to na asfaltach nieźle podgoniłem - średnia do Kotliny to 40+ a maks 56. :)
Tym skakaniem przez kilka godzin po głazach tak się wymęczyłem, że dwa następne dni zamulałem. ;p A mogłem pójść na ŁATWIZNĘ i machnąć sobie 500 po płaskim. ;p ;))
Wpis zawiera dodatkowo 12,5 śmieciowych km z soboty.
Komentarze
Ja już nie pamiętam kiedy wodę kupowałam. W domu mam zainstalowana osmozę :)
Katana1978 - 14:09 poniedziałek, 10 czerwca 2019 | linkuj
No i jak sympatycznie :). Rower faktycznie dodaje klimatu zdjęciom, ale mi by się nie chciało go targać :P
Woda ze schronisk jest smaczna, ale też unikam - wole targać sklepową heh. Lapec - 07:04 poniedziałek, 10 czerwca 2019 | linkuj
Woda ze schronisk jest smaczna, ale też unikam - wole targać sklepową heh. Lapec - 07:04 poniedziałek, 10 czerwca 2019 | linkuj
Znicze ? - chyba dla Ciebie. Ja szykuję sobie podium za KOM na stravie :D :P
Katana1978 - 02:39 poniedziałek, 10 czerwca 2019 | linkuj
Oooo dobrze wiedzieć :) na 100% do niej wejdę :D
Katana1978 - 21:52 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
hahahahaha :D :D :D ;D Nie, no co ty jadła brać nie będę :P, objem się w tym schronisku na szczycie i będę odrodzona :P
Katana1978 - 21:23 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Ostanie tchnienie? :P tak wiem Morsie, to męcząca wycieczka była :P
Katana1978 - 20:58 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
To by było. Tragarze wnoszą na górę towar do schroniska, a mors byłby chyba jedyny co sobie fanty zabiera na dół. Żeby smakowała ta darmowość jeszcze bardziej to można by też zabierać wodę ze schroniska z kranu :D
michuss - 20:02 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Przekomiczna wyprawa. Ale podziwiam. Niepokoi mnie tylko dlaczego myślisz o zabraniu butelek następną razą? Chcesz znieść sobie darmową wodę do chałupy? :P ;)))
michuss - 19:47 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Doczytałam, ale znając Ciebie to już widziałam, że w ekwipunku miałeś garść kwiatków, a wody to już w ogóle kieliszek od sety :P
Następnym razem, może faktycznie machnij sobie te 5 stów po płaskim - będę mogła zrobić "wow", a nie poczuć ciężkie zażenowanie :P Katana1978 - 16:47 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Następnym razem, może faktycznie machnij sobie te 5 stów po płaskim - będę mogła zrobić "wow", a nie poczuć ciężkie zażenowanie :P Katana1978 - 16:47 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Rower akurat jako tako - mógłby podchodzić pod pseudoprzełajówkę. Spróbuj na 20 kg holendrze ;) Albo dowóz zapasów do schroniska rowerem cargo ;)
barklu - 15:18 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Obstawiam że glista ludzka już powoli zadamawia się w jelitach Morsa, a z dnia na dzień, nie ma objawów, dopiero później....nawet za kilka lat
No i skrajnie nieodpowiedzialny jesteś Morsie :((( w takie upały bez picia i jedzenia pchać się na odludzie ;/ Katana1978 - 13:07 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
No i skrajnie nieodpowiedzialny jesteś Morsie :((( w takie upały bez picia i jedzenia pchać się na odludzie ;/ Katana1978 - 13:07 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Sandały w górach, rower na plecach - to musiało ciekawie wyglądać ;) Nie myślałeś, żeby następnym razem rower przypiąć gdzieś na dole pod szlakiem?
Wody z potoku nie trzeba się bać - byle była powyżej schronisk, leśnych prac czy wypasu. barklu - 04:51 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Wody z potoku nie trzeba się bać - byle była powyżej schronisk, leśnych prac czy wypasu. barklu - 04:51 niedziela, 9 czerwca 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!