Rewizja legendarnych podjazdów karpaczańskich /Hrgn/
Czwartek, 31 maja 2018
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
kilosy: | 64.22 | gruntow(n)e: | 4.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na 8 rano do kościoła, na 9 na blablacar do Jeleniej. Ten drugi etap to z buta, bo kapeć. :) Na szczęście tylko 3 min. pieszo.
No i niespodzianka dla Was - miałem zapasową dętkę, łyżki i pompkę. W Hrgn są dopuszczalne, w Krossie nadal nie przewiduję. ;pp
Dętkę wymieniałem już w Jeleniej, przynajmniej w ładnej lokalizacji (z widokiem na Karkonosze). :)
Pojeździłem troszku po Jeleniej, trochę z ciekawości a trochę z sentymentu (pół Jeleniej zjeździłem na mono)... no i w ramach tych wspomnień się zgubiłem - trafiłem na osiedle kończące się łąką. :D
Reszta trasy już z pamięci, także w miejscach, w których nigdy nie byłem. :)
W Podgórzynie po raz pierwszy przy legendarnym "tramwaju pod skałą" odbiłem w lewo, na Borowice. Świetny, malowniczy podjazd: po lewej pionowe skały a po prawej "przepaść" ze strumykiem na dnie i tak przez kilka km, praktycznie bez samochodów. :>
Same Borowice też świetne - parę chałup skrytych na zacisznym, śródgórskim wypłaszczeniu, zero tranzytu i komerchy, wysokości między 600 a 700 (główny grzbiet Karkonoszy jadł mi z ręki).
Mała pętla po tejże parafii:
po czy powrót na drogę do Karpacza.
Stopniowo mocno zmasakrowany napęd zaczął coraz bardziej strzelać i chrzęścić, aż nagle zobaczyłem trójkę zamulających szosowców. Nic nie dodaje mi tak energii jak połączenie gór i zamulających rowerzystów, toteż czym prędzej zacząłem ich mocno masakrować. :) Dziewoję zmasakrowałem na cacy a dwóch łebków tak średnio, z tym że oni byli na normalnych szosach, a ja na stalowym Hrgn, ze strzelającym napędem, do tego jedną dłonią cały czas cisnąłem do końca wihajsterek od przerzutki a drugą - jednocześnie! - trzaskałem słit focie z masakry. :D:D
Fot nie wrzucam, bo wyszły nieostre. ;p
Po zmasakrowaniu wypadało utrzymać prędkość, a tu podjazd nie ma końca... za to kończył mi się napęd. Skończyło się tym, że 3 razy spadł mi łańcuch, za długi o parę metrów ;) i to zarówno z korby jak i z tylnej przerzutki. Raz akurat jechałem na stojaka, co skończyło się tym, że spadłem razem z łańcuchem: kolano (lekko, ale do krwi) zmasakrowałem sobie przez kierownicę :) a stopą spadłem pionowo na asfalt, tj. gołymi palcami (miałem sandały, ale bez skarpet, w ramach walki z balastem ;)) ).
Tak zmasakrowany zacząłem walczyć z łańcuchem, a tu w mgnieniu oka nadleciał milion much końskich i inkszych (co one robią w górskim lesie?) i zaczęły mnie mocno masakrować. :) A im bardziej mi docinały, tym dłużej bujałem się z łańcuchem, a im dłużej się bujałem - tym bardziej mi docinały. :)
Doszło do tego, że nawet zmasakrowani szosowcy mnie wyminęli. Ale nie wyprzedzili! :)
W końcu Karpacz, gdzie w szczególności spenetrowałem każdy zakątek najwyższej części miasta (800 m+).
20% +
Wang od zaplecza:
Sąsiad Wangu - opuszczony (dlaczego?!) OW "Szczyt" - 870 m.
Ogólnie, w Górnym Karpaczu są opuszczone 3 duże ośrodki. Żaden nie jest remontowany, za to postawiono nowe, jeszcze większe monstrum - Hotel Gołębiewski... :
- niesamowite jest w tej okolicy to, że rosną tam całkiem duże drzewa - na tej samej wysokości, gdzie w pobliskich(!) Jakuszycach ledwo rosną karłowate sosny i zaczyna się już kosodrzewina - raptem kilkanaście km obok a zupełnie inny klimat!
20% +
Oczywiście nie mogło zabraknąć Mekki podjazdów - ul. Szkolna w Karpaczu. Jedni podają 20% inni 27 - IMHO PRZYNAJMNIEJ 27 co wnioskuję po tym, że nie tylko nie dało się zjechać (na 1 hamulcu) ani podjechać (bez młynka), ale i zejść był problem, bo stopy zjeżdżały z butów a buty zjeżdżały po naniesionym tamże żwirku. xD
Niestety, ku mojej rozpaczy, górną część przebudowano na parking a środkową całkowicie wyłączono z ruchu. :(
Przypominam, że zdjęcia wypłaszczają - w rzeczywistości jest tam stromo x2 :)
Spójrzcie chociażby na tych dwoje: muszą iść jak neandretale, żeby nie odpaść od ściany :))
Następnie zjazd do dolnego Karpacza, oczywiście nie główną drogą tylko bocznymi, bo bardziej antysystemowe (większe stromizny, minimalny ruch). Zjazd podzieliłem na 3 etapy, coby ochłonęły hamulce (oraz ja...). Dość powiedzieć, że nawet stożki obręczy parzyły.
Na dole Karpacza skręciłem w ul. Górną (sic!) która po paru metrach się kończy, wraz z końcem miasta i przechodzi w ścianę z dużymi kamolami (kawałek wprowadzania) ale dalej już tylko na kołach - malowniczy trawers zbocza Strzelca (755 m):
(uważni dostrzegą Huragana w centrum zdjęcia - wyprzedził mnie skubany ;) )
Po paru km miał nastąpić spektakularny finisz: zjazd przez Brzezie Karkonoskie, który wg tej bazy ma maksymalnie jakoby 27,8%, co daje mu niby 1. miejsce w Karkonoszach i 4 w całej bazie - podczas gdy Przeł. karkonoska jest tam na miejscu 104. z wynikiem 18,3. No ludziska! Oceńcie sami - tu jest niby ten maks. Chyba komuś koło podskoczyło na kamieniu...
a odkąd zaczyna się asfalt to jest niby 15-16%, na ile da się to dopasować...
Koniec asfaltu i ostatni dom. Tutaj Huragan spokojnie zatrzymywał się na 1 hamulcu i podjeżdżał bez młynka z zajechanym napędem, więc o czym my tu klikamy... o_O
Duże rozczarowanie. Prawie 30-procentowe. ;)
Następnie powrót do Jeleniej, gdzie dobra zmiana daje czadu, choć wciąż jeszcze można spotkać złogi dawnego systemu:
/przemysłowy moloch u stóp gór. A nawet większy od nich ;)/
Nie zabrakło też ciekawostek...
Pies, który pilnował tego przybytku, przywitał mnie jak starego znajomego :O czyżby rozpoznał mnie po tej grafice? :D
Przy głównej arterii miasta...
i nieopodal tejże...
bez kitu, w tym dawnym mieście wojewódzkim widziałem więcej rolników niż w mojej wiosce. :O
Dodać jeszcze mogę, że coś chyba źle założyłem dętkę albo zrobił się na niej bąbel, bo stopniowo, coraz bardziej, zaczęło mi podskakiwać tylne koło - i tak całą trasę. :)
PS. do wpisu dociepałem śmieciowe 8 km ze środy.
No i tym sposobem, po raz pierwszy w życiu, przekroczyłem 1kkm w maju. :> A ponadto pobiłem swój rekord majowych komentarzy. ;p
No i niespodzianka dla Was - miałem zapasową dętkę, łyżki i pompkę. W Hrgn są dopuszczalne, w Krossie nadal nie przewiduję. ;pp
Dętkę wymieniałem już w Jeleniej, przynajmniej w ładnej lokalizacji (z widokiem na Karkonosze). :)
Pojeździłem troszku po Jeleniej, trochę z ciekawości a trochę z sentymentu (pół Jeleniej zjeździłem na mono)... no i w ramach tych wspomnień się zgubiłem - trafiłem na osiedle kończące się łąką. :D
Reszta trasy już z pamięci, także w miejscach, w których nigdy nie byłem. :)
W Podgórzynie po raz pierwszy przy legendarnym "tramwaju pod skałą" odbiłem w lewo, na Borowice. Świetny, malowniczy podjazd: po lewej pionowe skały a po prawej "przepaść" ze strumykiem na dnie i tak przez kilka km, praktycznie bez samochodów. :>
Same Borowice też świetne - parę chałup skrytych na zacisznym, śródgórskim wypłaszczeniu, zero tranzytu i komerchy, wysokości między 600 a 700 (główny grzbiet Karkonoszy jadł mi z ręki).
Mała pętla po tejże parafii:
po czy powrót na drogę do Karpacza.
Stopniowo mocno zmasakrowany napęd zaczął coraz bardziej strzelać i chrzęścić, aż nagle zobaczyłem trójkę zamulających szosowców. Nic nie dodaje mi tak energii jak połączenie gór i zamulających rowerzystów, toteż czym prędzej zacząłem ich mocno masakrować. :) Dziewoję zmasakrowałem na cacy a dwóch łebków tak średnio, z tym że oni byli na normalnych szosach, a ja na stalowym Hrgn, ze strzelającym napędem, do tego jedną dłonią cały czas cisnąłem do końca wihajsterek od przerzutki a drugą - jednocześnie! - trzaskałem słit focie z masakry. :D:D
Fot nie wrzucam, bo wyszły nieostre. ;p
Po zmasakrowaniu wypadało utrzymać prędkość, a tu podjazd nie ma końca... za to kończył mi się napęd. Skończyło się tym, że 3 razy spadł mi łańcuch, za długi o parę metrów ;) i to zarówno z korby jak i z tylnej przerzutki. Raz akurat jechałem na stojaka, co skończyło się tym, że spadłem razem z łańcuchem: kolano (lekko, ale do krwi) zmasakrowałem sobie przez kierownicę :) a stopą spadłem pionowo na asfalt, tj. gołymi palcami (miałem sandały, ale bez skarpet, w ramach walki z balastem ;)) ).
Tak zmasakrowany zacząłem walczyć z łańcuchem, a tu w mgnieniu oka nadleciał milion much końskich i inkszych (co one robią w górskim lesie?) i zaczęły mnie mocno masakrować. :) A im bardziej mi docinały, tym dłużej bujałem się z łańcuchem, a im dłużej się bujałem - tym bardziej mi docinały. :)
Doszło do tego, że nawet zmasakrowani szosowcy mnie wyminęli. Ale nie wyprzedzili! :)
W końcu Karpacz, gdzie w szczególności spenetrowałem każdy zakątek najwyższej części miasta (800 m+).
20% +
Wang od zaplecza:
Sąsiad Wangu - opuszczony (dlaczego?!) OW "Szczyt" - 870 m.
Ogólnie, w Górnym Karpaczu są opuszczone 3 duże ośrodki. Żaden nie jest remontowany, za to postawiono nowe, jeszcze większe monstrum - Hotel Gołębiewski... :
- niesamowite jest w tej okolicy to, że rosną tam całkiem duże drzewa - na tej samej wysokości, gdzie w pobliskich(!) Jakuszycach ledwo rosną karłowate sosny i zaczyna się już kosodrzewina - raptem kilkanaście km obok a zupełnie inny klimat!
20% +
Oczywiście nie mogło zabraknąć Mekki podjazdów - ul. Szkolna w Karpaczu. Jedni podają 20% inni 27 - IMHO PRZYNAJMNIEJ 27 co wnioskuję po tym, że nie tylko nie dało się zjechać (na 1 hamulcu) ani podjechać (bez młynka), ale i zejść był problem, bo stopy zjeżdżały z butów a buty zjeżdżały po naniesionym tamże żwirku. xD
Niestety, ku mojej rozpaczy, górną część przebudowano na parking a środkową całkowicie wyłączono z ruchu. :(
Przypominam, że zdjęcia wypłaszczają - w rzeczywistości jest tam stromo x2 :)
Spójrzcie chociażby na tych dwoje: muszą iść jak neandretale, żeby nie odpaść od ściany :))
Następnie zjazd do dolnego Karpacza, oczywiście nie główną drogą tylko bocznymi, bo bardziej antysystemowe (większe stromizny, minimalny ruch). Zjazd podzieliłem na 3 etapy, coby ochłonęły hamulce (oraz ja...). Dość powiedzieć, że nawet stożki obręczy parzyły.
Na dole Karpacza skręciłem w ul. Górną (sic!) która po paru metrach się kończy, wraz z końcem miasta i przechodzi w ścianę z dużymi kamolami (kawałek wprowadzania) ale dalej już tylko na kołach - malowniczy trawers zbocza Strzelca (755 m):
(uważni dostrzegą Huragana w centrum zdjęcia - wyprzedził mnie skubany ;) )
Po paru km miał nastąpić spektakularny finisz: zjazd przez Brzezie Karkonoskie, który wg tej bazy ma maksymalnie jakoby 27,8%, co daje mu niby 1. miejsce w Karkonoszach i 4 w całej bazie - podczas gdy Przeł. karkonoska jest tam na miejscu 104. z wynikiem 18,3. No ludziska! Oceńcie sami - tu jest niby ten maks. Chyba komuś koło podskoczyło na kamieniu...
a odkąd zaczyna się asfalt to jest niby 15-16%, na ile da się to dopasować...
Koniec asfaltu i ostatni dom. Tutaj Huragan spokojnie zatrzymywał się na 1 hamulcu i podjeżdżał bez młynka z zajechanym napędem, więc o czym my tu klikamy... o_O
Duże rozczarowanie. Prawie 30-procentowe. ;)
Następnie powrót do Jeleniej, gdzie dobra zmiana daje czadu, choć wciąż jeszcze można spotkać złogi dawnego systemu:
/przemysłowy moloch u stóp gór. A nawet większy od nich ;)/
Nie zabrakło też ciekawostek...
Pies, który pilnował tego przybytku, przywitał mnie jak starego znajomego :O czyżby rozpoznał mnie po tej grafice? :D
Przy głównej arterii miasta...
i nieopodal tejże...
bez kitu, w tym dawnym mieście wojewódzkim widziałem więcej rolników niż w mojej wiosce. :O
Dodać jeszcze mogę, że coś chyba źle założyłem dętkę albo zrobił się na niej bąbel, bo stopniowo, coraz bardziej, zaczęło mi podskakiwać tylne koło - i tak całą trasę. :)
PS. do wpisu dociepałem śmieciowe 8 km ze środy.
No i tym sposobem, po raz pierwszy w życiu, przekroczyłem 1kkm w maju. :> A ponadto pobiłem swój rekord majowych komentarzy. ;p
Komentarze
Pisze się "jesteś boski", ale dziękuję, że nie chcesz mnie obrażać :)
Przypominam, że ja tylko skomentowałem, bez zaczepizmu, kawałek o Izerach (jeden z czterech akapitów!). Ty to rozdmuchałeś.
Moja wyobraźnia mi podpowiada: pojechałeś do ich domów i zanudziłeś partyjną propagandą :) Ale chyba co innego chciałeś zasugerować :) Trollking - 21:20 poniedziałek, 11 czerwca 2018 | linkuj
Przypominam, że ja tylko skomentowałem, bez zaczepizmu, kawałek o Izerach (jeden z czterech akapitów!). Ty to rozdmuchałeś.
Moja wyobraźnia mi podpowiada: pojechałeś do ich domów i zanudziłeś partyjną propagandą :) Ale chyba co innego chciałeś zasugerować :) Trollking - 21:20 poniedziałek, 11 czerwca 2018 | linkuj
Przeczytaj raz jeszcze link, bo znów widzę, że Ci się nie chciało :)
Napiszę - mam nadzieję - po raz ostatni: nie "winię" człowieka za kosodrzewinę i klimat, winię za wycięcie drzew oraz zanieczyszczenie środowiska, które w skutkach doprowadziło do zniszczenia naturalnych zasobów tych okolic. Kropka. Koniec.
"Sam pobudź swoją wyobraźnię: z większością fanek spotkałem się na rowerowych wycieczkach - a niejedna kończyła się w ich domach... ;p" - nie napisałeś, czy jechały tam same, czy z Tobą :P Trollking - 20:08 niedziela, 10 czerwca 2018 | linkuj
Napiszę - mam nadzieję - po raz ostatni: nie "winię" człowieka za kosodrzewinę i klimat, winię za wycięcie drzew oraz zanieczyszczenie środowiska, które w skutkach doprowadziło do zniszczenia naturalnych zasobów tych okolic. Kropka. Koniec.
"Sam pobudź swoją wyobraźnię: z większością fanek spotkałem się na rowerowych wycieczkach - a niejedna kończyła się w ich domach... ;p" - nie napisałeś, czy jechały tam same, czy z Tobą :P Trollking - 20:08 niedziela, 10 czerwca 2018 | linkuj
"od XVII w.
Intensywne osadnictwo i rozwój przemysłu: kopalnie rud metali, wypalanie węgla drzewnego i hutnictwo szkła wymagające dużych ilości drewna; duże wylesienia oraz gwałtowne wycinanie buka i jaworu".
"koniec XVIII w.
Wskutek niekontrolowanego wyrębu, "halizny" stanowią już ok. 20 % powierzchni Gór Izerskich i Karkonoszy; masowe przekształcanie lasów w pastwiska".
"od 1981 roku
Szkody wywołane emisjami przemysłowymi i susze w latach 1982-1983 powodują rozmnożenie się szkodników (kambio- i ksylofagów): drwalnika paskowanego (Trypodendrum lineatum), czterooczka świerkowca (Polygraphus poligraphus), polesiaka obramowanego (Hylurgus palliatus), drzewożerka wielożernego (Dryocetes hectographus). Żer tych owadów, stwarza dogodne warunki dla rozmnażania się kornika drukarza (Ips typographus). Od 1982 r. obserwuje się znaczny wzrost jego liczebności. Intensywny rozwój populacji rytowników i zmiana ich roli z nękającej na szkodnika zabijającego drzewa".
Nigdzie nic o tym, co piszesz, nie wspomniano, a jakże ;) Może faktycznie brakuje susz (ja ich nie pamiętam, ale byłem gówniakiem), za to w linku są np. jeszcze gryzonie jako czynnik.
A co do końcówki - pewnie fajnie jest mieć miłośniczki w necie, a nie w realu. To pobudza wyobraźnię i nie grozi rozstaniem :P Trollking - 23:18 sobota, 9 czerwca 2018 | linkuj
Intensywne osadnictwo i rozwój przemysłu: kopalnie rud metali, wypalanie węgla drzewnego i hutnictwo szkła wymagające dużych ilości drewna; duże wylesienia oraz gwałtowne wycinanie buka i jaworu".
"koniec XVIII w.
Wskutek niekontrolowanego wyrębu, "halizny" stanowią już ok. 20 % powierzchni Gór Izerskich i Karkonoszy; masowe przekształcanie lasów w pastwiska".
"od 1981 roku
Szkody wywołane emisjami przemysłowymi i susze w latach 1982-1983 powodują rozmnożenie się szkodników (kambio- i ksylofagów): drwalnika paskowanego (Trypodendrum lineatum), czterooczka świerkowca (Polygraphus poligraphus), polesiaka obramowanego (Hylurgus palliatus), drzewożerka wielożernego (Dryocetes hectographus). Żer tych owadów, stwarza dogodne warunki dla rozmnażania się kornika drukarza (Ips typographus). Od 1982 r. obserwuje się znaczny wzrost jego liczebności. Intensywny rozwój populacji rytowników i zmiana ich roli z nękającej na szkodnika zabijającego drzewa".
Nigdzie nic o tym, co piszesz, nie wspomniano, a jakże ;) Może faktycznie brakuje susz (ja ich nie pamiętam, ale byłem gówniakiem), za to w linku są np. jeszcze gryzonie jako czynnik.
A co do końcówki - pewnie fajnie jest mieć miłośniczki w necie, a nie w realu. To pobudza wyobraźnię i nie grozi rozstaniem :P Trollking - 23:18 sobota, 9 czerwca 2018 | linkuj
Żadne 1:1 :)
Trochę wystarczyło poklikać i proszę, masz info, jakie to niewielkie lasy tu kiedyś były i czemu za ich brak należy winić głównie człowieka, a potem dopiero klimat:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=247
Ani ja, ani Ty nie jesteśmy ekspertami w temacie, bazuję na tym, co wiem z dzieciństwa i co wyczytałem. Jeśli masz jakieś dowody na to, że jak jest kosodrzewina to nie ma wysokich drzew, to proszę, pochwal się :)
A co do Katany - to wydaje mi się, że to nie z jakiejś wielkiej miłości, a dla zabawy :) Trollking - 16:28 sobota, 9 czerwca 2018 | linkuj
Trochę wystarczyło poklikać i proszę, masz info, jakie to niewielkie lasy tu kiedyś były i czemu za ich brak należy winić głównie człowieka, a potem dopiero klimat:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=247
Ani ja, ani Ty nie jesteśmy ekspertami w temacie, bazuję na tym, co wiem z dzieciństwa i co wyczytałem. Jeśli masz jakieś dowody na to, że jak jest kosodrzewina to nie ma wysokich drzew, to proszę, pochwal się :)
A co do Katany - to wydaje mi się, że to nie z jakiejś wielkiej miłości, a dla zabawy :) Trollking - 16:28 sobota, 9 czerwca 2018 | linkuj
"Czyli jednak dalej uważasz, że to przez klęskę eko rośnie tamże kosodrzewina?" - a gdzie ja to napisałem?
Napisałem, że jest łyso (w senie: drzewa), bo była klęska ekologiczna. Nie chodziło mi o kosodrzewinę, a o "standardowy" drzewostan. Surowy klimat to jedno, działanie człowieka jeszcze to pogłębiło. Ale Ty jak zwykle nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
Dyskusje z Tobą są wg schematu:
1. ktoś pisze coś, z czym się nie zgadzasz.
2. temat traktujesz po łebkach, ale jednocześnie wciskasz komuś, że napisał coś, czego nawet nie myśli.
3. gdy ktoś chce na to zareagować, pomijasz to, jednocześnie parafrazując swoje (a nie tej osoby) słowa.
4. zniechęcasz ludzkość do jakiejkolwiek interakcji, a gdy już ktoś ma dość bezsensownych przepychanek, uznajesz się za wielkiego oracza :)
Coraz mniej się dziwię, że jesteś starym kawalerem :) Trollking - 18:21 piątek, 8 czerwca 2018 | linkuj
Napisałem, że jest łyso (w senie: drzewa), bo była klęska ekologiczna. Nie chodziło mi o kosodrzewinę, a o "standardowy" drzewostan. Surowy klimat to jedno, działanie człowieka jeszcze to pogłębiło. Ale Ty jak zwykle nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
Dyskusje z Tobą są wg schematu:
1. ktoś pisze coś, z czym się nie zgadzasz.
2. temat traktujesz po łebkach, ale jednocześnie wciskasz komuś, że napisał coś, czego nawet nie myśli.
3. gdy ktoś chce na to zareagować, pomijasz to, jednocześnie parafrazując swoje (a nie tej osoby) słowa.
4. zniechęcasz ludzkość do jakiejkolwiek interakcji, a gdy już ktoś ma dość bezsensownych przepychanek, uznajesz się za wielkiego oracza :)
Coraz mniej się dziwię, że jesteś starym kawalerem :) Trollking - 18:21 piątek, 8 czerwca 2018 | linkuj
Też nie rozumiem dlaczego nie opublikowała się pełna wersja komentarza
yurek55 - 07:45 piątek, 8 czerwca 2018 | linkuj
Już rano chciałem to zrobić, ale z telefonu mi się nie udawało:
Androny
"Pan Marcin plecie androny!"
"Z czego plecie?"
"Ano - z łyka.
Taki andron upleciony
Jest podobny do koszyka.
Po cichutku się wymyka,
Niespodzianie psa nastraszy,
Wrzuci stary gwózdz do kaszy,
Wszystkie jabłka zerwie z drzewa,
Z garnków wodę powylewa,
W oknach szyby powybija,
Wysmaruje miodem stryja,
Ciotkę wezmie na barana,
Sad posypie sniegiem w lecie...
Nie wierzycie?"
"Proszę pana,
Takie pan androny plecie!" yurek55 - 21:05 czwartek, 7 czerwca 2018 | linkuj
Androny
"Pan Marcin plecie androny!"
"Z czego plecie?"
"Ano - z łyka.
Taki andron upleciony
Jest podobny do koszyka.
Po cichutku się wymyka,
Niespodzianie psa nastraszy,
Wrzuci stary gwózdz do kaszy,
Wszystkie jabłka zerwie z drzewa,
Z garnków wodę powylewa,
W oknach szyby powybija,
Wysmaruje miodem stryja,
Ciotkę wezmie na barana,
Sad posypie sniegiem w lecie...
Nie wierzycie?"
"Proszę pana,
Takie pan androny plecie!" yurek55 - 21:05 czwartek, 7 czerwca 2018 | linkuj
Morsik agresorek jednym słowem :)
Klimat to jedno, drugie, że katastrofa zrobiła swoje. To się nie wyklucza.
No ale skończmy ten "bulwersujący" temat. Skoro Ty wylądowałeś aż na Andorze, niech tak zostanie :) Trollking - 18:37 czwartek, 7 czerwca 2018 | linkuj
Klimat to jedno, drugie, że katastrofa zrobiła swoje. To się nie wyklucza.
No ale skończmy ten "bulwersujący" temat. Skoro Ty wylądowałeś aż na Andorze, niech tak zostanie :) Trollking - 18:37 czwartek, 7 czerwca 2018 | linkuj
Potwierdzam te 27% na ul. Szkolnej - nieraz testowałem wspinaczkę tędy :)
JPbike - 21:12 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj
Ty za to chyba w szkole byłeś zakochany w Krystynie P., bo nawet nie potrafisz normalnie zareagować na neutralny komentarz, tylko od razu starasz się kąsać jak małe zwierzątko wszędzie widzące atak :) To można leczyć, ale skoro Ci z tym dobrze... :)
Nic Ci nie chcę wmawiać, więc nie wymyślaj. Po prostu Izery zostały o wiele bardziej doświadczone tą katastrofą niż Karkonosze, co jest wynikiem w znacznej mierze działań ludzkich od wieków. Poczytaj sobie najpierw, potem mędrkuj:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=246
Kosodrzewina w Europie bywa, że rośnie w dużo niższych partiach, nawet sporo poniżej 500 metrów nad poziomem morza. Ale faktycznie w PL to akurat tu znajduje się najniżej położone miejsce, gdzie występuje.
A co do terenów zalewowych - jak widzę jesteś takim samym ekspertem w temacie Jeleniej, jak wielkopolskich wiatrów. Napisałem, że chodzi mi o tereny od centrum po POCZĄTEK Cieplic, czyli okolic cmentarza. Ten zresztą podczas powodzi w 1997 roku pływał. A co kilka lat jest wzdłuż ulicy Wolności ryzyko podtopień. Trollking - 21:02 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj
Nic Ci nie chcę wmawiać, więc nie wymyślaj. Po prostu Izery zostały o wiele bardziej doświadczone tą katastrofą niż Karkonosze, co jest wynikiem w znacznej mierze działań ludzkich od wieków. Poczytaj sobie najpierw, potem mędrkuj:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=246
Kosodrzewina w Europie bywa, że rośnie w dużo niższych partiach, nawet sporo poniżej 500 metrów nad poziomem morza. Ale faktycznie w PL to akurat tu znajduje się najniżej położone miejsce, gdzie występuje.
A co do terenów zalewowych - jak widzę jesteś takim samym ekspertem w temacie Jeleniej, jak wielkopolskich wiatrów. Napisałem, że chodzi mi o tereny od centrum po POCZĄTEK Cieplic, czyli okolic cmentarza. Ten zresztą podczas powodzi w 1997 roku pływał. A co kilka lat jest wzdłuż ulicy Wolności ryzyko podtopień. Trollking - 21:02 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj
Chciałoby się napisać A NIE MÓWIŁAM - dobrze że ta gleba skończyła się tylko lekkim poobijaniem.
Ciekawe ile km mieli za sobą Ci kolarze ...i czy zawiadomiłeś ich o tym że się z nimi ścigasz :D. Katana1978 - 18:28 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Ciekawe ile km mieli za sobą Ci kolarze ...i czy zawiadomiłeś ich o tym że się z nimi ścigasz :D. Katana1978 - 18:28 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
A na Placu Ratuszowym byleś? Jeśli tak to zapewne widziałeś kątem oka mój dom rodzinny, a i ja doń dotarłem tego dnia, tylko że wieczorem.
Ten znak z dzikimi kaczkami i krówki są tam jak najbardziej na miejscu, bo cały odcinek wzdłuż rzeki, od centrum do początków Cieplic to tereny zalewowe, nic tam się już nie buduje, jest przestrzeń na trochę wiochy w mieście :)
A Izery są takie łyse z powodu klęski ekologicznej z lat 80. - zanim toto odrośnie, potrwa jeszcze sporo czasu.
Borowice są genialne, potwierdzam! :) Trollking - 18:09 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Ten znak z dzikimi kaczkami i krówki są tam jak najbardziej na miejscu, bo cały odcinek wzdłuż rzeki, od centrum do początków Cieplic to tereny zalewowe, nic tam się już nie buduje, jest przestrzeń na trochę wiochy w mieście :)
A Izery są takie łyse z powodu klęski ekologicznej z lat 80. - zanim toto odrośnie, potrwa jeszcze sporo czasu.
Borowice są genialne, potwierdzam! :) Trollking - 18:09 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Aż strach pomyśleć jak byś wymiatał na prawdziwym rowerze.
yurek55 - 13:50 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Jakbym tam była :D Też chcę takie widoki!!! Chcę na rower!!! Chcę urlopu!!!!
Evita - 06:55 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Świetna wycieczka, piękne krajobrazy, interesujące fotografie i imponujące stromości! :)
Gratuluję rekordów majowych! malarz - 04:29 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Gratuluję rekordów majowych! malarz - 04:29 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!