Rudawski Park Krajobrazowy... na 36" Kolisku :)
Sobota, 21 października 2017
Kategoria Odkrywczo, Nielicho, Mono, Karkonosze i mono, 36" Kolisko
kilosy: | 16.00 | gruntow(n)e: | 4.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Tym razem pojawilem sie w Sudetach dzieki mojej firmie.
Juz w autobusie szlo sie nacwierkac - od samych oparow wódy. :) Na szczescie wzialem Wielkie Kolo do autobusu i popoludnie spedzilem cokolwiek ciekawiej niz alkoholizujaca sie do oporu reszta. ;)
Chociaz warto odnotowac, ze najbardziej wypita zawodniczka zdecydowala sie sprawdzic ten moj wielki sprzet :p ku ogolnej uciesze gawiedzi. Niestety - nie zgodzila sie na publikowanie jej zdjec, a straciliscie naprawde duzo. :p ;)
Generalnie relaksacyjna trasa wokol dzikiego (pozaglownonurtowego) Rudawskiego Parku Krajobr. z licznymi dygresjami tu i tamze.
Trasa, ze tak powiem, mono friendly - bardzo maly ruch i podjazdy raczej ponizej 10%.
Inna sprawa, ze w pazdziernikowy wieczor to nawet pod Karpaczem byl znosny ruch drogowy.
i na koniec Karkonosze z karkonoską zakałą (kowarskie kominy, nie mono):
Pod koniec juz sie sciemnialo, wiec podkrecilem tempo. Niby jechalo sie lekko, ale po zatrzymaniu sie zakrecilo mi sie w bani i zrobilo mi sie ciemno przed slepiami. :0
Domniemywam po tym, ze jechalem glownie na endorfinach...
Juz w autobusie szlo sie nacwierkac - od samych oparow wódy. :) Na szczescie wzialem Wielkie Kolo do autobusu i popoludnie spedzilem cokolwiek ciekawiej niz alkoholizujaca sie do oporu reszta. ;)
Chociaz warto odnotowac, ze najbardziej wypita zawodniczka zdecydowala sie sprawdzic ten moj wielki sprzet :p ku ogolnej uciesze gawiedzi. Niestety - nie zgodzila sie na publikowanie jej zdjec, a straciliscie naprawde duzo. :p ;)
Generalnie relaksacyjna trasa wokol dzikiego (pozaglownonurtowego) Rudawskiego Parku Krajobr. z licznymi dygresjami tu i tamze.
Trasa, ze tak powiem, mono friendly - bardzo maly ruch i podjazdy raczej ponizej 10%.
Inna sprawa, ze w pazdziernikowy wieczor to nawet pod Karpaczem byl znosny ruch drogowy.
i na koniec Karkonosze z karkonoską zakałą (kowarskie kominy, nie mono):
Pod koniec juz sie sciemnialo, wiec podkrecilem tempo. Niby jechalo sie lekko, ale po zatrzymaniu sie zakrecilo mi sie w bani i zrobilo mi sie ciemno przed slepiami. :0
Domniemywam po tym, ze jechalem glownie na endorfinach...
Komentarze
No wszyscy się gubią z Tobą rozmawiając Morsie, więc chyba powinieneś być przyzwyczajony? ;)
Spuszczam już zasłonę miłosierdzia, bo ile razy można to samo czytać? Rozmowa z Tobą to klasyczny głuchy telefon, taka uwaga od serca - poćwicz trochę oryginalność, bo już te Twoje "sam jesteś..." i kilka innych klasycznych zagrywek mocno się przejadło... wilk - 20:28 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
Spuszczam już zasłonę miłosierdzia, bo ile razy można to samo czytać? Rozmowa z Tobą to klasyczny głuchy telefon, taka uwaga od serca - poćwicz trochę oryginalność, bo już te Twoje "sam jesteś..." i kilka innych klasycznych zagrywek mocno się przejadło... wilk - 20:28 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
Gadał dziad do obrazu...
A gadać o wyjazdach to zaczniemy jak na nie rzeczywiście pojedziesz, bo na razie to rozmowa jak z Dodą o układach scalonych, to że używa komórki, to jeszcze nie za wiele w tej mierze nie znaczy ;) wilk - 17:54 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
A gadać o wyjazdach to zaczniemy jak na nie rzeczywiście pojedziesz, bo na razie to rozmowa jak z Dodą o układach scalonych, to że używa komórki, to jeszcze nie za wiele w tej mierze nie znaczy ;) wilk - 17:54 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
Jeżdżenie długich dystansów - to jest rzadkie hobby, wymagające dużego przygotowania zarówno fizycznego jak i logistycznego, ale nie ma w tym nic nielogicznego, to jedynie kwestia odpowiedniego PRZYGOTOWANIA. Robi to jednak sporo ludzi na świecie i z roku na rok te liczby rosną, choć przybywa bardzo trudnych wyścigów. Kiedyś ukończenie BBT było wielką nobilitacją, dzisiaj gdy przybyło takich imprez już w tym środowisku wcale nie jest to uznawane za coś wielkiego, z maratonów 1000km BBT obecnie jest najłatwiejszy w Polsce. A czemu?
Ano właśnie temu, że ludzie się NAUCZYLI jeździć długie dystanse. Dlatego, że wraz z przejechaniem iluś imprez uczą się na wielu popełnianych błędach, uczą się obserwując rozwiązania stosowane przez tych najlepszych, nauczyli się odżywiać odpowiednio, wiedzą jak ich organizmy reagują na rozmaite obciążenia, na brak snu, wiedzą ile snu potrzebują do efektywnej jazdy, jaki sprzęt się sprawdza, jaki się nie sprawdza. I takich detali są tysiące. Tak samo jak dla laika wejście np. na pionową ścianę tatrzańskiej Kazalnicy jest kosmosem, to dla taternika wyzwaniem jakich miał wiele, niczym strasznym jeśli mamy doświadczenie.
A Ty jesteś jak amator idący na Kazalnicę bez żadnej asekuracji i wmawiający wszystkim dookoła, że jego metody są lepsze, choć nie masz żadnego doświadczenia w temacie wypraw wielodniowych nawet w idealnych warunkach, a co dopiero zimowych. A im trudniejsze wyzwanie - tym bardziej się liczy doświadczenie. Scott poszedł na biegun z konikami, bo liczył że się sprawdzą, za swoją głupotę zapłacił śmiercią, Amundsen na nic nie liczył tylko miał doświadczenie i wiedział co się sprawdzi, dlatego zabrał psy.
Ja w żadnym razie nie krytykuję Twojej chęci do rozmaitych niezwykłych wyzwań, wręcz przeciwnie - jak najbardziej popieram i zachęcam. Natomiast krytykuję mocno całkowite lekceważenie i wyśmiewanie doświadczeń innych i podejście "ja wiem wszystko najlepiej", "moje metody, moje diety są dużo lepsze, a inni to tylko niewolnicy mainstreamu". Takie podejście można jeszcze mieć jak się ma duże doświadczenie (choć też im większe wyzwanie tym większa pokora jest wskazana), ale jak się nie ma doświadczenia żadnego jak Ty w przypadku wielodniowych zimowych wypadów - to jest właśnie wchodzenie na Kazalnicę bez asekuracji, bo skoro weszliśmy na Gubałówkę - to co to za problem? ;)) wilk - 12:43 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
Ano właśnie temu, że ludzie się NAUCZYLI jeździć długie dystanse. Dlatego, że wraz z przejechaniem iluś imprez uczą się na wielu popełnianych błędach, uczą się obserwując rozwiązania stosowane przez tych najlepszych, nauczyli się odżywiać odpowiednio, wiedzą jak ich organizmy reagują na rozmaite obciążenia, na brak snu, wiedzą ile snu potrzebują do efektywnej jazdy, jaki sprzęt się sprawdza, jaki się nie sprawdza. I takich detali są tysiące. Tak samo jak dla laika wejście np. na pionową ścianę tatrzańskiej Kazalnicy jest kosmosem, to dla taternika wyzwaniem jakich miał wiele, niczym strasznym jeśli mamy doświadczenie.
A Ty jesteś jak amator idący na Kazalnicę bez żadnej asekuracji i wmawiający wszystkim dookoła, że jego metody są lepsze, choć nie masz żadnego doświadczenia w temacie wypraw wielodniowych nawet w idealnych warunkach, a co dopiero zimowych. A im trudniejsze wyzwanie - tym bardziej się liczy doświadczenie. Scott poszedł na biegun z konikami, bo liczył że się sprawdzą, za swoją głupotę zapłacił śmiercią, Amundsen na nic nie liczył tylko miał doświadczenie i wiedział co się sprawdzi, dlatego zabrał psy.
Ja w żadnym razie nie krytykuję Twojej chęci do rozmaitych niezwykłych wyzwań, wręcz przeciwnie - jak najbardziej popieram i zachęcam. Natomiast krytykuję mocno całkowite lekceważenie i wyśmiewanie doświadczeń innych i podejście "ja wiem wszystko najlepiej", "moje metody, moje diety są dużo lepsze, a inni to tylko niewolnicy mainstreamu". Takie podejście można jeszcze mieć jak się ma duże doświadczenie (choć też im większe wyzwanie tym większa pokora jest wskazana), ale jak się nie ma doświadczenia żadnego jak Ty w przypadku wielodniowych zimowych wypadów - to jest właśnie wchodzenie na Kazalnicę bez asekuracji, bo skoro weszliśmy na Gubałówkę - to co to za problem? ;)) wilk - 12:43 sobota, 11 listopada 2017 | linkuj
A publikuj sobie, niewiele już znajdziesz osób co to poważnie mogą jeszcze potraktować; dla mnie jesteś takim Wojewódzkim BS - z pełną premedytacją robisz z siebie błazna. Po wielu rozmowach z Tobą dociera do mnie coraz jaśniej, że próby dyskusji z Tobą są bezsensowne, klepiesz cały czas swoją mantrę, nawet nie stać Cię na przyznanie się do tak oczywistego błędu jak te Twoje bajki o wyprawach na Antarktydę.
Ja cały czas dyskutuję z Tobą za pomocą logiki, ale oczekiwanie, że logika przemówi do człowieka jej nieuznającego - jest wymaganiem niemożliwego. Tylko Wojewódzki nie robi tego dla przyjemności, bo na tym właśnie zbił wielki majątek, Ty natomiast robisz z siebie klowna czysto charytatywnie... wilk - 20:14 piątek, 10 listopada 2017 | linkuj
Ja cały czas dyskutuję z Tobą za pomocą logiki, ale oczekiwanie, że logika przemówi do człowieka jej nieuznającego - jest wymaganiem niemożliwego. Tylko Wojewódzki nie robi tego dla przyjemności, bo na tym właśnie zbił wielki majątek, Ty natomiast robisz z siebie klowna czysto charytatywnie... wilk - 20:14 piątek, 10 listopada 2017 | linkuj
No tak, ja który wielokrotnie byłem zimą na wielodniowych wyjazdach to Makłowicz i Gesslerowa. A pan Mors co w życiu ani razu na wielodniowym wyjeździe czy latem czy zimą nie był - to wielki ekspert ;))
Co najważniejsze - przestań chrzanić o swoich wyjazdach, bo dawanie przez Ciebie rad co do Antarktydy to tak jakbyś jeżdżąc całe życie na złomie rowerowym zaczął porady zawodowe co do sprzętu dawać zawodowcom. Albo jakby sołtys Twojej wiochy zaczął się wymądrzać o tym jaką politykę mają prowadzić światowe mocarstwa, żeby osiągnąć dobrobyt na całym świecie. Dokładnie ta klasa porównania.
Nie ma innej metody pozyskania wody na Antarktydzie niż kuchenka, dlatego nie ma wypraw polarnych bez tego. Bez kuchenki można tylko jeść śnieg, tylko taki dyletant jak Ty nie wie, że żeby pozyskać menażkę wody trzeba stopić dobre 5 menażek śniegu, więc żeby zaspokoić w wystarczającym stopniu zapotrzebowanie dzienne na wodę to trzeba by tego śniegu jeść niesamowite ilości. A jedzenie dużych ilości śniegu na wielkim mrozie - to jest idiotyzm wysokiego stopnia, bardzo szybko się w ten sposób gardło załatwi, nie wspominając już że na Antarktydzie na dużych obszarach nie ma puszystego śniegu, tylko zamarznięty na kamień. Negowaniem tej oczywistości - kompromitujesz się maksymalnie, zamiast przyznać, że przesadziłeś - idziesz jak osioł w zaparte. A nie da się poważnie rozmawiać z człowiekiem, który odmawia przyjęcia do wiadomości faktów, pozostaje tylko obśmianie.
Popisywanie się tym, że się wytrzymało 24h gdzieś w Polsce bez ciepłego jedzenia i picia - każdy głupi to wytrzyma. Sklepów jest tyle, że można wejść, napić się w sklepie zanim zamarznie i można się obejść bez termosa (tyle że nie możemy pić na trasie co jest całkowicie niepotrzebnym ograniczeniem). A jeśli jeździsz w ten sposób, że nie korzystasz ze sklepów i termosów, więc prawie nie pijesz, bo to co zabierzesz z domu szybko zamarznie - to jesteś po prostu idiotą niszczącym swój organizm i nie dziwne, że jeździsz z emeryckimi średnimi jak w ten sposób do diety podchodzisz. Oczywiście, bez pica da się wytrzymać 24h, tylko robienie czegoś takiego przy wysiłku to jest ciężki idiotyzm, odpowiednie nawodnienie to jest kluczowe paliwo dla organizmu, brak odpowiedniej ilości wody - drastycznie redukuje możliwości fizyczne. Widać to na każdym ultramaratonie, gdzie źle nawodnionych zawodników odcina błyskawicznie.
Tak więc skończ udawanie eksperta od jazdy na mrozie - bo jesteś totalnym dyletantem. Jak się czyta te coraz większe bzdury, które wymyślasz - to już się wierzyć nie chce. I dlatego z tym walczę i punktuję to bezlitośnie, żeby ktoś zaczynający przygodę z jazdą zimą się na to nie złapał. Bo jak ktoś zacznie jeździć bez termosa i bez picia, trzęsąc się po przystankach bez regeneracji w cieple, bo jakiś totalny dyletant wmawia innym, że tylko to jest "prawdziwa zimowa jazda" - to się do takiej jazdy bardzo szybko zniechęci. Dlaczego nie wymyślisz, żeby jeździć bez ubrania? To będzie jeszcze bardziej "prawdziwa" jazda w Twoich idiotycznych kategoriach. Dlaczego korzystanie z jednych ułatwień (ubranie) ma nie psuć tej "prawdziwości", a z innych (termosy czy odpoczynki w cieple) - ma ją już zaburzać? Dlatego Twoje teorie co do zimowej jazdy psu na budę się nadają.
A jak jesteśmy dobrze przygotowani, dobrze rozłożymy siły, dobrze rozplanujemy odpoczynki w cieple - to zimowa jazda może to być fajna zabawa, wcale nie tak trudna jak się wielu osobom wydaje. wilk - 09:00 piątek, 10 listopada 2017 | linkuj
Co najważniejsze - przestań chrzanić o swoich wyjazdach, bo dawanie przez Ciebie rad co do Antarktydy to tak jakbyś jeżdżąc całe życie na złomie rowerowym zaczął porady zawodowe co do sprzętu dawać zawodowcom. Albo jakby sołtys Twojej wiochy zaczął się wymądrzać o tym jaką politykę mają prowadzić światowe mocarstwa, żeby osiągnąć dobrobyt na całym świecie. Dokładnie ta klasa porównania.
Nie ma innej metody pozyskania wody na Antarktydzie niż kuchenka, dlatego nie ma wypraw polarnych bez tego. Bez kuchenki można tylko jeść śnieg, tylko taki dyletant jak Ty nie wie, że żeby pozyskać menażkę wody trzeba stopić dobre 5 menażek śniegu, więc żeby zaspokoić w wystarczającym stopniu zapotrzebowanie dzienne na wodę to trzeba by tego śniegu jeść niesamowite ilości. A jedzenie dużych ilości śniegu na wielkim mrozie - to jest idiotyzm wysokiego stopnia, bardzo szybko się w ten sposób gardło załatwi, nie wspominając już że na Antarktydzie na dużych obszarach nie ma puszystego śniegu, tylko zamarznięty na kamień. Negowaniem tej oczywistości - kompromitujesz się maksymalnie, zamiast przyznać, że przesadziłeś - idziesz jak osioł w zaparte. A nie da się poważnie rozmawiać z człowiekiem, który odmawia przyjęcia do wiadomości faktów, pozostaje tylko obśmianie.
Popisywanie się tym, że się wytrzymało 24h gdzieś w Polsce bez ciepłego jedzenia i picia - każdy głupi to wytrzyma. Sklepów jest tyle, że można wejść, napić się w sklepie zanim zamarznie i można się obejść bez termosa (tyle że nie możemy pić na trasie co jest całkowicie niepotrzebnym ograniczeniem). A jeśli jeździsz w ten sposób, że nie korzystasz ze sklepów i termosów, więc prawie nie pijesz, bo to co zabierzesz z domu szybko zamarznie - to jesteś po prostu idiotą niszczącym swój organizm i nie dziwne, że jeździsz z emeryckimi średnimi jak w ten sposób do diety podchodzisz. Oczywiście, bez pica da się wytrzymać 24h, tylko robienie czegoś takiego przy wysiłku to jest ciężki idiotyzm, odpowiednie nawodnienie to jest kluczowe paliwo dla organizmu, brak odpowiedniej ilości wody - drastycznie redukuje możliwości fizyczne. Widać to na każdym ultramaratonie, gdzie źle nawodnionych zawodników odcina błyskawicznie.
Tak więc skończ udawanie eksperta od jazdy na mrozie - bo jesteś totalnym dyletantem. Jak się czyta te coraz większe bzdury, które wymyślasz - to już się wierzyć nie chce. I dlatego z tym walczę i punktuję to bezlitośnie, żeby ktoś zaczynający przygodę z jazdą zimą się na to nie złapał. Bo jak ktoś zacznie jeździć bez termosa i bez picia, trzęsąc się po przystankach bez regeneracji w cieple, bo jakiś totalny dyletant wmawia innym, że tylko to jest "prawdziwa zimowa jazda" - to się do takiej jazdy bardzo szybko zniechęci. Dlaczego nie wymyślisz, żeby jeździć bez ubrania? To będzie jeszcze bardziej "prawdziwa" jazda w Twoich idiotycznych kategoriach. Dlaczego korzystanie z jednych ułatwień (ubranie) ma nie psuć tej "prawdziwości", a z innych (termosy czy odpoczynki w cieple) - ma ją już zaburzać? Dlatego Twoje teorie co do zimowej jazdy psu na budę się nadają.
A jak jesteśmy dobrze przygotowani, dobrze rozłożymy siły, dobrze rozplanujemy odpoczynki w cieple - to zimowa jazda może to być fajna zabawa, wcale nie tak trudna jak się wielu osobom wydaje. wilk - 09:00 piątek, 10 listopada 2017 | linkuj
Każdy widzi, że tylko wykręcasz się od odpowiedzi.
Napisałeś, że ze swoją dietą dasz sobie radę na wyprawie na Antarktydzie. Ja spytałem jak rozwiążesz kwestię picia na wielodniowym wyjeździe bez dostępu do wody w sklepie czy kranie. ODPOWIEDZ NA TĘ KWESTIĘ KONKRETNIE!!!
A nie wykręcasz się gadkami o Borach Dolnośląskich i tym że przetrwałeś w folii 24h. No prawdziwy cud - przetrwać w Polsce, może jeszcze do Kolosa ten wyczyn zgłoś. Ale muszę Cię rozczarować - gdyby za takie wyczyny jak przetrwanie nocki na mrozie w folii dawali nagrody to laureatami Kolosów co roku byłoby kilkuset meneli, którzy dużo więcej nocy na mrozie przetrzymują, jesteś tylko kiepskim naśladowcą ich stylu, jeszcze wiele byś się od nich mógł nauczyć ;)). Bo jak tak spojrzeć na to zamiłowanie do złomu, do chińskich adidasków i foli - to się to układa w piękną całość, jeszcze w ładny dresik Cię ubrać i będzie wykapany żulik ;)) wilk - 19:58 czwartek, 9 listopada 2017 | linkuj
Napisałeś, że ze swoją dietą dasz sobie radę na wyprawie na Antarktydzie. Ja spytałem jak rozwiążesz kwestię picia na wielodniowym wyjeździe bez dostępu do wody w sklepie czy kranie. ODPOWIEDZ NA TĘ KWESTIĘ KONKRETNIE!!!
A nie wykręcasz się gadkami o Borach Dolnośląskich i tym że przetrwałeś w folii 24h. No prawdziwy cud - przetrwać w Polsce, może jeszcze do Kolosa ten wyczyn zgłoś. Ale muszę Cię rozczarować - gdyby za takie wyczyny jak przetrwanie nocki na mrozie w folii dawali nagrody to laureatami Kolosów co roku byłoby kilkuset meneli, którzy dużo więcej nocy na mrozie przetrzymują, jesteś tylko kiepskim naśladowcą ich stylu, jeszcze wiele byś się od nich mógł nauczyć ;)). Bo jak tak spojrzeć na to zamiłowanie do złomu, do chińskich adidasków i foli - to się to układa w piękną całość, jeszcze w ładny dresik Cię ubrać i będzie wykapany żulik ;)) wilk - 19:58 czwartek, 9 listopada 2017 | linkuj
hahaha - A masz Morsie !! za moją 9% górkę :D z której się tak brechtałeś :D
Katana1978 - 16:50 czwartek, 9 listopada 2017 | linkuj
No tak, skoro przetrwałeś 24h w Borach Dolnośląskich, to parę tygodni na Antarktydzie to już zupełny pikuś, że też na to nie wpadłem...
Ja ostatnio przez minutę nie oddychałem, więc zgłaszam się na wyprawę na Marsa, bo tlenu nie potrzebuję ;)) wilk - 14:46 czwartek, 9 listopada 2017 | linkuj
Ja ostatnio przez minutę nie oddychałem, więc zgłaszam się na wyprawę na Marsa, bo tlenu nie potrzebuję ;)) wilk - 14:46 czwartek, 9 listopada 2017 | linkuj
Nie udawaj głupiego. Mowa była o wyprawie na Antarktydzie, twierdziłeś że tam bez problemu dasz sobie radę z zimną dietą - a nie o wypadach 24h pod chałupą, gdzie w każdym miasteczku masz dostęp do wody w stanie ciekłym.
Ale skąd weźmiesz wodę bez kuchenki na Antarktydzie? Tam sklepów już nie ma, wody z kranu i rzek też nie. I bez kuchenki i termosu dwóch dni nie wytrzymasz, bo topienie śniegu to jedyna metoda pozyskania wody, a termos jest konieczny by woda po dwóch godzina nie zamieniła się w lód i by nie trzeba było jej 10 razy na dzień pozyskiwać. I Ty o tym doskonale wiesz, ale nie potrafisz się do tego przyznać, nie masz jaj żeby powiedzieć "popłynąłem za daleko, wycofuję się z tego". Zamiast tego będziesz się komicznie wykręcał unikając odpowiedzi, gadając, że Cię nie zrozumiano, że Ci się coś wmawia - czyli klasyka "dyskusji" z Tobą.
Ale jaki jest koń każdy widzi, popłynąłeś sobie mocno i teraz kręcisz się jak gówno w przeręblu, byleby się nie przyznać do pomyłki ;) wilk - 22:31 środa, 8 listopada 2017 | linkuj
Ale skąd weźmiesz wodę bez kuchenki na Antarktydzie? Tam sklepów już nie ma, wody z kranu i rzek też nie. I bez kuchenki i termosu dwóch dni nie wytrzymasz, bo topienie śniegu to jedyna metoda pozyskania wody, a termos jest konieczny by woda po dwóch godzina nie zamieniła się w lód i by nie trzeba było jej 10 razy na dzień pozyskiwać. I Ty o tym doskonale wiesz, ale nie potrafisz się do tego przyznać, nie masz jaj żeby powiedzieć "popłynąłem za daleko, wycofuję się z tego". Zamiast tego będziesz się komicznie wykręcał unikając odpowiedzi, gadając, że Cię nie zrozumiano, że Ci się coś wmawia - czyli klasyka "dyskusji" z Tobą.
Ale jaki jest koń każdy widzi, popłynąłeś sobie mocno i teraz kręcisz się jak gówno w przeręblu, byleby się nie przyznać do pomyłki ;) wilk - 22:31 środa, 8 listopada 2017 | linkuj
Nie odpowiedziałeś na pytanie, które już wcześniej Ci zadawałem - jak zamierzasz na mrozie rozwiązać kwestię picia? Co będziesz pił bez kuchenki i termosa na mrozie? Lód będziesz lizał? Bo jak się nie przerzucisz na dietę brethariańską i energię słońca - to po 2-3 dniach bez picia nóżki wyciągniesz.
Ja nie wiem jak można być tak zadufanym w siebie, że się całkowicie odmawia przyjęcia do wiadomości zdania ludzi doświadczonych w temacie, tych którzy chodzą na wyprawy polarne. I odpowiedź jest jedna - nigdy nie pojedziesz na taką wyprawę, więc Twoje gadanie jest czystą teorią, która nigdy nie zostanie poddana weryfikacji. Bo ktoś kto planuje jechać w takie warunki - dobrze sie przygotowuje i nigdy nie lekceważy zdania bardziej doświadczonych, ja jak jechałem zimą na Nordkapp wiele czytałem odnośnie diety stosowanej przez polarników.
Ze swoim gadaniem o tym że taka dieta sprawdzi się na Antarktydzie - jesteś dokładnie jak słynny radziecki "naukowiec" Trofim Łysenko. Uważał on, że prawa genetyki nie obowiązują, że wystarczy odpowiedni czas i rośliny przystosują sie do każdych warunków. I miał takie przebicie w partii, że zaczęto ogromny plan sadzenia upraw na pustyniach w Kazachstanie. Efektem tego były gigantyczne straty finansowe i zrujnowanie środowiska naturalnego, bo przez budowę systemu nawadniana jezioro Aralskie wyschło niemal całkowicie wilk - 22:47 wtorek, 7 listopada 2017 | linkuj
Ja nie wiem jak można być tak zadufanym w siebie, że się całkowicie odmawia przyjęcia do wiadomości zdania ludzi doświadczonych w temacie, tych którzy chodzą na wyprawy polarne. I odpowiedź jest jedna - nigdy nie pojedziesz na taką wyprawę, więc Twoje gadanie jest czystą teorią, która nigdy nie zostanie poddana weryfikacji. Bo ktoś kto planuje jechać w takie warunki - dobrze sie przygotowuje i nigdy nie lekceważy zdania bardziej doświadczonych, ja jak jechałem zimą na Nordkapp wiele czytałem odnośnie diety stosowanej przez polarników.
Ze swoim gadaniem o tym że taka dieta sprawdzi się na Antarktydzie - jesteś dokładnie jak słynny radziecki "naukowiec" Trofim Łysenko. Uważał on, że prawa genetyki nie obowiązują, że wystarczy odpowiedni czas i rośliny przystosują sie do każdych warunków. I miał takie przebicie w partii, że zaczęto ogromny plan sadzenia upraw na pustyniach w Kazachstanie. Efektem tego były gigantyczne straty finansowe i zrujnowanie środowiska naturalnego, bo przez budowę systemu nawadniana jezioro Aralskie wyschło niemal całkowicie wilk - 22:47 wtorek, 7 listopada 2017 | linkuj
Już Ci Morsie udowodniłem, że wilk do mnie pasuje dużo lepiej niż mors do Ciebie; ja to bym Ciebie bardziej widział jako Szprotkę ;)). Bo pierwsze o czym myślimy wyobrażając sobie morsa - to imponująca MASA, a z tym u Ciebie bardzo kruchutko...
Co do Twojego spania - to nie ma większego znaczenia czy było to 30km, czy 70km; ważne jest meritum. Czyli, że nie było to prawdziwe spanie w nocy, a krótkie trzęsienie się pod folią oraz, że była możliwość szybkiego wycofu.
Bo survival to się zaczyna dopiero tam, gdzie nie można się wycofać lub jest to bardzo trudne. A nie tam gdzie narzucamy sobie całkowicie idiotyczne ograniczenia w postaci zimnej diety, bo to jest dla mnie "wyczyn" z cyklu chodzenia na mrozie bez rękawiczek lub czapki, nie widzę w tym zresztą nic trudnego, wiele tras, gdzie nie brałem kuchenki tak robiłem, na większości długich ultra jada się na zimno ze względu na czas, bo często na ciepłe potrawy trzeba sporo dłużej czekać. Ale nie robię z tego religii jak Ty, rodzaj diety wybieram w zależności od potrzeb i chęci, a nie z powodu ideologii.
Prawdziwi survivalowcy, ci którzy umieją radzić sobie w najtrudniejszych na Ziemi warunkach - są od strony sprzętowej doskonale przygotowani, poczytaj sobie o polarnikach, czy himalaistach. Obejrzyj sobie właśnie chodzący w TV wywiad z legendą himalaizmu, człowiekiem który nieraz był na granicy śmierci, który podejmował wiele działań nieosiągalnych dla innych, skrajnie trudnych przedsięwzięć, jak samotne wchodzenie na ośmiotysięczniki - Krzysztofem Wielickim. Wtedy poznasz trochę realiów prawdziwego survivalu w skrajnie trudnych warunkach, gdzie za błędy płaci się śmiercią lub poważnymi odmrożeniami. Warunki jakie panują zimą w Himalajach czy tym bardziej w Karakorum, jeszcze gorsze niż Antarktyda (gdzie zimą się nie chodzi) - to jest prawdziwe ekstremum i akurat Polacy grają tam pierwsze skrzypce. Tak więc łatwo można znaleźć dużo wiedzy w temacie, pochodzącej bezpośrednio od najwyższej klasy fachowców w tej "branży" wilk - 10:11 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj
Co do Twojego spania - to nie ma większego znaczenia czy było to 30km, czy 70km; ważne jest meritum. Czyli, że nie było to prawdziwe spanie w nocy, a krótkie trzęsienie się pod folią oraz, że była możliwość szybkiego wycofu.
Bo survival to się zaczyna dopiero tam, gdzie nie można się wycofać lub jest to bardzo trudne. A nie tam gdzie narzucamy sobie całkowicie idiotyczne ograniczenia w postaci zimnej diety, bo to jest dla mnie "wyczyn" z cyklu chodzenia na mrozie bez rękawiczek lub czapki, nie widzę w tym zresztą nic trudnego, wiele tras, gdzie nie brałem kuchenki tak robiłem, na większości długich ultra jada się na zimno ze względu na czas, bo często na ciepłe potrawy trzeba sporo dłużej czekać. Ale nie robię z tego religii jak Ty, rodzaj diety wybieram w zależności od potrzeb i chęci, a nie z powodu ideologii.
Prawdziwi survivalowcy, ci którzy umieją radzić sobie w najtrudniejszych na Ziemi warunkach - są od strony sprzętowej doskonale przygotowani, poczytaj sobie o polarnikach, czy himalaistach. Obejrzyj sobie właśnie chodzący w TV wywiad z legendą himalaizmu, człowiekiem który nieraz był na granicy śmierci, który podejmował wiele działań nieosiągalnych dla innych, skrajnie trudnych przedsięwzięć, jak samotne wchodzenie na ośmiotysięczniki - Krzysztofem Wielickim. Wtedy poznasz trochę realiów prawdziwego survivalu w skrajnie trudnych warunkach, gdzie za błędy płaci się śmiercią lub poważnymi odmrożeniami. Warunki jakie panują zimą w Himalajach czy tym bardziej w Karakorum, jeszcze gorsze niż Antarktyda (gdzie zimą się nie chodzi) - to jest prawdziwe ekstremum i akurat Polacy grają tam pierwsze skrzypce. Tak więc łatwo można znaleźć dużo wiedzy w temacie, pochodzącej bezpośrednio od najwyższej klasy fachowców w tej "branży" wilk - 10:11 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj
A no to spałeś w dzień - ee to leszcz jesteś :D :D
Katana1978 - 21:38 niedziela, 5 listopada 2017 | linkuj
Bo ty też masz taki styl pisania, że można wysnuć wnioski albo trafne albo błędne. Piszesz że spałeś w nocy na kamieniu, a potem jak Cię Wilk przycisnał to piszesz że całej nocy nie spałeś... Dobra olać to, mi osobiście jest wszystko jedno
Katana1978 - 20:29 niedziela, 5 listopada 2017 | linkuj
Oczywiście, że najważniejsza jest frajda. Ale czym innym jest jeżdżenie jak się lubi, czym innym wmawianie, że jego rozwiązania są takie same albo i lepsze od innych - i dlatego z Morsa liczni ludzie sobie dworują. Co kto pojedzie na BS dłuższą trasę zimą to Mors prawie zawsze puści komentarz w stylu "ale co to za wyjazd zimowy z jedzeniem na ciepło", a ostatnio już trochę mocniej odpłynął twierdząc, że ze swoją dietą dałby sobie radę na Antarktydzie ;)).
Można się bawić w spanie na kamieniu, w Warszawie jest nawet gościu co zimą biega z gołą klatą po Ursynowie, a latem sypia w lodówce. Ale posiadając takie doświadczenia nie ma co mędrkować o przetrwaniu w warunkach w jakich nigdy nie byliśmy. wilk - 18:14 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
Można się bawić w spanie na kamieniu, w Warszawie jest nawet gościu co zimą biega z gołą klatą po Ursynowie, a latem sypia w lodówce. Ale posiadając takie doświadczenia nie ma co mędrkować o przetrwaniu w warunkach w jakich nigdy nie byliśmy. wilk - 18:14 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
Morsie żyj i rób tak - abyś ty był szczęśliwy i w zgodzie ze sobą....nic nikomu nie musisz udowadniać.
Wilk preferuje profesjonalizm - ale jest dużo starszy od Ciebie.
A przed tobą jeszcze sporo doświadczeń do zdobycia, po których możesz zmienić swoje nastawienie o 180 st. Nie ma się co na niego dąsać.
Są rożni ludzie dla Morsa jest to sukces że 30 km od domu na kamieniu spał pod folią - dla mnie sukcesem jest 300 km w tym roku, a dla Wilka objechanie PL z kontuzją nogi w 9 czy 8 dni :). Każdy ma się z czego cieszyć - nie ma potrzeby tego psuć.... Katana1978 - 16:42 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
Wilk preferuje profesjonalizm - ale jest dużo starszy od Ciebie.
A przed tobą jeszcze sporo doświadczeń do zdobycia, po których możesz zmienić swoje nastawienie o 180 st. Nie ma się co na niego dąsać.
Są rożni ludzie dla Morsa jest to sukces że 30 km od domu na kamieniu spał pod folią - dla mnie sukcesem jest 300 km w tym roku, a dla Wilka objechanie PL z kontuzją nogi w 9 czy 8 dni :). Każdy ma się z czego cieszyć - nie ma potrzeby tego psuć.... Katana1978 - 16:42 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
Jedna częściowo zarwana nocka nie zmieni drastycznie możliwości fizycznych, 24h większość ludzi spokojnie wytrzyma nawet w ogóle bez snu. Ale rozmowa jest o długich wyjazdach, przede wszystkim przy nocowaniu na mrozie, a tam już folia NRC na pewno nie wystarczy - no i dlatego też na takie wyjazdy nie jeździłeś, bo zdajesz sobie z tego sprawę, że tak można jedynie przetrwać noc, nie przespać.
Masz możliwości Morsie, masz jakąś pasję do jazdy w zimnie - tyle żeby ją móc realizować musisz się nieco sprofesjonalizować i zacząć czerpać z doświadczeń innych. Śpiwór to warunek sine qua non zimowych wyjazdów i nie trzeba na to majątku. Dobry śpiwór puchowy na zimę kosztuje co prawda 2000zł, ale można kupić dwa tanie syntetyki, stosować jeden na drugi - i też się da, jechałem kiedyś z kolegą który tak nocował. Z chińskimi adidaskami też możesz się popisywać tylko na BS, ale nie są to buty odpowiednie na takie trasy. Niestety trochę trzeba kabzą potrząsnąć, zimą pewien sprzęt jest niezbędny, jeśli naszym celem jest wygodna jazda, a nie udowadnianie, że można w chińskich adidaskach. Jak to wreszcie przyjmiesz do wiadomości - to i Twoje wyjazdy zimowe wskoczą na dużo wyższy poziom intensywności i frajdy, jak nie - to dalej zostaniesz na poziomie komicznych "performansów" typu wkładanie głowy do wody, czy leżenie na kamieniu 30km od domu. wilk - 11:08 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
Masz możliwości Morsie, masz jakąś pasję do jazdy w zimnie - tyle żeby ją móc realizować musisz się nieco sprofesjonalizować i zacząć czerpać z doświadczeń innych. Śpiwór to warunek sine qua non zimowych wyjazdów i nie trzeba na to majątku. Dobry śpiwór puchowy na zimę kosztuje co prawda 2000zł, ale można kupić dwa tanie syntetyki, stosować jeden na drugi - i też się da, jechałem kiedyś z kolegą który tak nocował. Z chińskimi adidaskami też możesz się popisywać tylko na BS, ale nie są to buty odpowiednie na takie trasy. Niestety trochę trzeba kabzą potrząsnąć, zimą pewien sprzęt jest niezbędny, jeśli naszym celem jest wygodna jazda, a nie udowadnianie, że można w chińskich adidaskach. Jak to wreszcie przyjmiesz do wiadomości - to i Twoje wyjazdy zimowe wskoczą na dużo wyższy poziom intensywności i frajdy, jak nie - to dalej zostaniesz na poziomie komicznych "performansów" typu wkładanie głowy do wody, czy leżenie na kamieniu 30km od domu. wilk - 11:08 piątek, 3 listopada 2017 | linkuj
@Mors
Te Twoje przechwalania o tym jak ludzi wyprzedzasz na podjazdach (to samo robiłeś przy okazji Michussa) - są naprawdę rozpaczliwie komicznie ;)). O jakim porównaniu można mówić tam gdzie Ty jedziesz bez żadnego bagażu, inni mają sakwy 15-20kg? A przede wszystkim, gdzie Ty zapinasz się, żeby podjechać na maksa możliwości, podczas gdy inni jadą na luziku, lekkim turystycznym tempem. Chcesz porównania możliwości na podjazdach - pojedź na dowolny maraton, krótki czy długi, to wtedy zobaczysz z jaką prędkością Cię ludzie odstawią i ile do ostatniego stracisz. Na tegorocznym Maratonie Podróżnika rozgrywanym blisko Ciebie na pierwszych 150km było 2000m w pionie, w tym ciężki i długi podjazd na Rędzińską - i ja miałem na tych 150km średnią 29km/h, a pierwszy nie byłem. Do takich wyników się porównuj, pomyśl ile razy wyciągnąłeś tyle na płaskim, nie mówiąc o górach - bo obiektywne porównanie możliwości masz na wyścigu, bo tam ludzie się ścigają. Przechwalanie się, że kogoś objechałeś przy turystycznej jeździe, gdzie ludzie jadą spokojniutko, parami, dużo gadając, co chwilę robiąc fotki i w ogóle nawet nie myśląc o jakiejkolwiek rywalizacji - to totalne nieporozumienie. A Ty widać nie masz się czym przechwalać to sięgasz po tak rozpaczliwe przykłady swoich "przewag" ;))
O jeździe zimą i survivalu wiesz bardzo niewiele, bo Twoje doświadczenia ograniczają się do jednodniowych tras, więc o jakim survivalu może być mowa, jak wracasz do ogrzanej chałupy? Możesz wtedy sobie pozwolić na dojechanie przemokniętym totalnie, czy przemarzniętym totalnie - bo po końcu trasy masz idealną regenerację w cieple. Ale jak musisz nocować totalnie przemoknięty czy przemarznięty - to skala trudności jest nieporównywalna z Twoimi jednodniówkami, wtedy dopiero się zaczyna survival, wtedy dopiero widać kto jest twardy, wtedy dopiero dobre przygotowanie logistyczno- sprzętowe odgrywa rolę. Wtedy z folią NRC to możesz tylko hotelu szukać, albo w pociąg do domu wsiadać. wilk - 22:51 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
Te Twoje przechwalania o tym jak ludzi wyprzedzasz na podjazdach (to samo robiłeś przy okazji Michussa) - są naprawdę rozpaczliwie komicznie ;)). O jakim porównaniu można mówić tam gdzie Ty jedziesz bez żadnego bagażu, inni mają sakwy 15-20kg? A przede wszystkim, gdzie Ty zapinasz się, żeby podjechać na maksa możliwości, podczas gdy inni jadą na luziku, lekkim turystycznym tempem. Chcesz porównania możliwości na podjazdach - pojedź na dowolny maraton, krótki czy długi, to wtedy zobaczysz z jaką prędkością Cię ludzie odstawią i ile do ostatniego stracisz. Na tegorocznym Maratonie Podróżnika rozgrywanym blisko Ciebie na pierwszych 150km było 2000m w pionie, w tym ciężki i długi podjazd na Rędzińską - i ja miałem na tych 150km średnią 29km/h, a pierwszy nie byłem. Do takich wyników się porównuj, pomyśl ile razy wyciągnąłeś tyle na płaskim, nie mówiąc o górach - bo obiektywne porównanie możliwości masz na wyścigu, bo tam ludzie się ścigają. Przechwalanie się, że kogoś objechałeś przy turystycznej jeździe, gdzie ludzie jadą spokojniutko, parami, dużo gadając, co chwilę robiąc fotki i w ogóle nawet nie myśląc o jakiejkolwiek rywalizacji - to totalne nieporozumienie. A Ty widać nie masz się czym przechwalać to sięgasz po tak rozpaczliwe przykłady swoich "przewag" ;))
O jeździe zimą i survivalu wiesz bardzo niewiele, bo Twoje doświadczenia ograniczają się do jednodniowych tras, więc o jakim survivalu może być mowa, jak wracasz do ogrzanej chałupy? Możesz wtedy sobie pozwolić na dojechanie przemokniętym totalnie, czy przemarzniętym totalnie - bo po końcu trasy masz idealną regenerację w cieple. Ale jak musisz nocować totalnie przemoknięty czy przemarznięty - to skala trudności jest nieporównywalna z Twoimi jednodniówkami, wtedy dopiero się zaczyna survival, wtedy dopiero widać kto jest twardy, wtedy dopiero dobre przygotowanie logistyczno- sprzętowe odgrywa rolę. Wtedy z folią NRC to możesz tylko hotelu szukać, albo w pociąg do domu wsiadać. wilk - 22:51 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
@wilk: co do jedzenia, to zależy, co uznamy za ciepłe. Świeżo upolowana zdobycz jest temperatury ciała, czyli według mnie raczej ciepła. Drapieżnik nie musi zużywać energii na jej ogrzanie.
Tak samo, jak za ciepłą na mrozie uważam herbatę z termosu o takiej temperaturze. Ba, nawet kotlet temperatury ciała uznaję za "jeszcze ciepły", tzn. nie zimny i do nie podgrzewam. barklu - 12:35 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
Tak samo, jak za ciepłą na mrozie uważam herbatę z termosu o takiej temperaturze. Ba, nawet kotlet temperatury ciała uznaję za "jeszcze ciepły", tzn. nie zimny i do nie podgrzewam. barklu - 12:35 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
@Barklu
Jedzenie na ciepło - to jedzenie ciepłego jedzenia. Jedzenie zimą surowych potraw dalej jest zimnym jedzeniem, nawet jak jest cieplejsze od otoczenia ;)
@Morsiątko
Skoro nie spałeś całej nocy - to nie mów o spaniu, bo trzęsienie się 2-3h pod NRC nie jest żadnym spaniem. Na wyprawce forumowej, gdy była cała noc - to z pół nocy się trząsłeś i w efekcie niewiele spałeś. A takie "spanie" to się drastycznie przekłada na możliwości fizyczne kolejnego dnia. Folia NRC to obiegowa nazwa, a ta prawdziwa to "koc ratunkowy", która to nazwa dużo lepiej oddaje jej zastosowanie. Służy temu by z zimna nie zamarznąć, by być w stanie przetrwać jakoś noc, a nie temu by się wyspać. I dlatego na wyprawie nie ma zastosowania, a tym bardziej na wyprawie z ujemnymi temperaturami.
Doskonale to było widać na tegorocznym MRDP, gdzie osoby śpiące byle jak - na wiatach, czy przystankach, często właśnie w foliach NRC wyraźnie traciły, podczas gdy zyskiwały osoby śpiące wygodniej pod dachem lub jak ja w namiocie. Co z tego, że jedziesz na lekko z folią czy workiem biwakowym, jak to nie jest w stanie zapewnić komfortowego snu? Sen 5h z 10 wybudzeniami z zimna jest zupełnie nieefektywny i na MRDP było dobrze to widać.
Teksty o tym, że rekord temperatury na Biegunie Północnym to 6''C - bardzo zabawne. Doskonale po tym widać teoretyka, który na więcej niż 3 dni od chałupy się nie oddalił. Wtedy to sobie możesz wybrać temperaturę, możesz wybrać pogodę w jakiej jedziesz. Ale przy jeździe na tydzień - to już zupełnie inaczej wygląda, a na takie wyprawy jak biegun pogoda jest całkowicie nie do przewidzenia. I gotowym trzeba być na wariant najgorszy, a nie wariant najłatwiejszy. I to samo dotyczy wypraw rowerowych, "survivalowcy" Twojej klasy pół dnia w mocnym deszczu pojadą - i już jest po nich, a ja z moim sprzętem i wytrzymałością wytrzymam nawet długie załamanie pogody, jakie np. trafiłem w tym roku w Norwegii, gdzie lało bite 36h bez sekundy przerwy, a temperatura oscylowała w przedziale 8-10''C, a dobry tydzień w mokrych butach jechałem. Walka z pogodą to kwintesencja niemal każdej wyprawy, jeżdżę 20 lat i takie na których nie ma załamań pogodowych należą do rzadkości. To właśnie pogoda oddziela mężczyzn od chłopców, widać to na każdym ultramaratonie, gdzie jest załamanie pogodowe, wtedy straty ponoszone przez osoby, które z trudnymi warunkami sobie nie radzą idą w długie godziny. wilk - 09:40 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
Jedzenie na ciepło - to jedzenie ciepłego jedzenia. Jedzenie zimą surowych potraw dalej jest zimnym jedzeniem, nawet jak jest cieplejsze od otoczenia ;)
@Morsiątko
Skoro nie spałeś całej nocy - to nie mów o spaniu, bo trzęsienie się 2-3h pod NRC nie jest żadnym spaniem. Na wyprawce forumowej, gdy była cała noc - to z pół nocy się trząsłeś i w efekcie niewiele spałeś. A takie "spanie" to się drastycznie przekłada na możliwości fizyczne kolejnego dnia. Folia NRC to obiegowa nazwa, a ta prawdziwa to "koc ratunkowy", która to nazwa dużo lepiej oddaje jej zastosowanie. Służy temu by z zimna nie zamarznąć, by być w stanie przetrwać jakoś noc, a nie temu by się wyspać. I dlatego na wyprawie nie ma zastosowania, a tym bardziej na wyprawie z ujemnymi temperaturami.
Doskonale to było widać na tegorocznym MRDP, gdzie osoby śpiące byle jak - na wiatach, czy przystankach, często właśnie w foliach NRC wyraźnie traciły, podczas gdy zyskiwały osoby śpiące wygodniej pod dachem lub jak ja w namiocie. Co z tego, że jedziesz na lekko z folią czy workiem biwakowym, jak to nie jest w stanie zapewnić komfortowego snu? Sen 5h z 10 wybudzeniami z zimna jest zupełnie nieefektywny i na MRDP było dobrze to widać.
Teksty o tym, że rekord temperatury na Biegunie Północnym to 6''C - bardzo zabawne. Doskonale po tym widać teoretyka, który na więcej niż 3 dni od chałupy się nie oddalił. Wtedy to sobie możesz wybrać temperaturę, możesz wybrać pogodę w jakiej jedziesz. Ale przy jeździe na tydzień - to już zupełnie inaczej wygląda, a na takie wyprawy jak biegun pogoda jest całkowicie nie do przewidzenia. I gotowym trzeba być na wariant najgorszy, a nie wariant najłatwiejszy. I to samo dotyczy wypraw rowerowych, "survivalowcy" Twojej klasy pół dnia w mocnym deszczu pojadą - i już jest po nich, a ja z moim sprzętem i wytrzymałością wytrzymam nawet długie załamanie pogody, jakie np. trafiłem w tym roku w Norwegii, gdzie lało bite 36h bez sekundy przerwy, a temperatura oscylowała w przedziale 8-10''C, a dobry tydzień w mokrych butach jechałem. Walka z pogodą to kwintesencja niemal każdej wyprawy, jeżdżę 20 lat i takie na których nie ma załamań pogodowych należą do rzadkości. To właśnie pogoda oddziela mężczyzn od chłopców, widać to na każdym ultramaratonie, gdzie jest załamanie pogodowe, wtedy straty ponoszone przez osoby, które z trudnymi warunkami sobie nie radzą idą w długie godziny. wilk - 09:40 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
Ej, ale jak to zwierzęta nie jedzą na ciepło? Zimą wszystkie drapieżniki jedzą na ciepło - tzn. temperatura pożywienia jest wyższa niż temperatura otoczenia. Wilki też.
barklu - 05:31 środa, 1 listopada 2017 | linkuj
Gadasz bajki, przy -15''C w NRC to możesz godzinę się potrząść, a nie spać całą noc, wtedy na tej wyprawce to jak pamiętam nawet poniżej zera nie było, a Twój świetny system noclegowy nie wypalił. I dlatego właśnie dopóki nie kupisz odpowiedniego ekwipunku na zimę (przede wszystkim śpiwora) to wyjazdy zimowe na parę dni pozostaną dla Ciebie nieosiągalne i dalej będziesz czystym teoretykiem.
Co Antarktydy - to chyba oczywiste, że pod tym pojęciem rozumiem prawdziwą wyprawę polarną, a nie chodzenie koło stacji nad samym morzem, gdzie latem bywa powyżej zera. Taką Antarktydę to sobie można w Polsce zafundować. wilk - 09:40 wtorek, 31 października 2017 | linkuj
Co Antarktydy - to chyba oczywiste, że pod tym pojęciem rozumiem prawdziwą wyprawę polarną, a nie chodzenie koło stacji nad samym morzem, gdzie latem bywa powyżej zera. Taką Antarktydę to sobie można w Polsce zafundować. wilk - 09:40 wtorek, 31 października 2017 | linkuj
Morsie pewnie spałeś pod pierzynką :D
Katana1978 - 15:38 poniedziałek, 30 października 2017 | linkuj
Toś mnie ubawił Morsie :)))
Z Ciebie to taki survivalowiec jak ze mnie miłośnik opery. Survival to jest praktyka, a Ty jesteś praktykiem jedynie w teoretyzowaniu. W życiu nie byłeś na wyprawie dłuższej niż 3 dni, w ogóle praktycznie nie sypiasz poza domem - to o jakim Ty survivalu mówisz? Raz pojechałeś na wyprawkę forumową na jedną nockę, w nocy zmarzłeś bo nie miałeś odpowiedniego sprzętu noclegowego i wydawało Ci się że folia NRC wystarczy, z kwikiem się wycofałeś - i to na razie Twoje największe osiągnięcie w survivalu było ;) I jeszcze mnie będziesz uczył, który od 20 lat jeżdżę na wyprawy, biwakowałem w ulewach, dojeżdżając zupełnie mokry pod namiot, czy potężnych wichurach, gdzie ledwo dwóch dorosłych facetów namiot było w stanie utrzymać; jeździłem od upałów po 45 na pustyni Negew po -25''C na Nordkappie? To trochę tak jak w tym kawale, gdzie gówno przykleiło się do okrętu i mówi "Płyniemy!" ;) wilk - 19:52 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Z Ciebie to taki survivalowiec jak ze mnie miłośnik opery. Survival to jest praktyka, a Ty jesteś praktykiem jedynie w teoretyzowaniu. W życiu nie byłeś na wyprawie dłuższej niż 3 dni, w ogóle praktycznie nie sypiasz poza domem - to o jakim Ty survivalu mówisz? Raz pojechałeś na wyprawkę forumową na jedną nockę, w nocy zmarzłeś bo nie miałeś odpowiedniego sprzętu noclegowego i wydawało Ci się że folia NRC wystarczy, z kwikiem się wycofałeś - i to na razie Twoje największe osiągnięcie w survivalu było ;) I jeszcze mnie będziesz uczył, który od 20 lat jeżdżę na wyprawy, biwakowałem w ulewach, dojeżdżając zupełnie mokry pod namiot, czy potężnych wichurach, gdzie ledwo dwóch dorosłych facetów namiot było w stanie utrzymać; jeździłem od upałów po 45 na pustyni Negew po -25''C na Nordkappie? To trochę tak jak w tym kawale, gdzie gówno przykleiło się do okrętu i mówi "Płyniemy!" ;) wilk - 19:52 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Wyprawy polarne docelowo??? No teraz to się śmieję jakem michuss, a nie żadne zwierzę ;)))
michuss - 19:21 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Chyba jeszcze tak nie odpłynąłeś Morsie, żeby łapać różnicę pomiędzy noszeniem nicka Wilk a bycia wilkiem? ;)). Jeśli sugerujesz, że nie jestem wilkiem - to masz rację, rzeczywiście nie jestem ;))
Tę ksywę, tak jak mój tata mam od nazwiska, a nie od podobieństwa do wilka, natomiast Ty sobie sam nadałeś morsa bo najwyraźniej Ci imponuje to zwierzę ;). A nawet odnosząc sie do podobieństw - to do mnie ten wilk dużo bardziej pasuje niż mors do Ciebie, co Ci niżej wydatnie udowodniłem; nie maż najważniejszej cechy morsa, czyli odpowiedniej tuszy ;))
Zimna dieta jako założenie ogólne, w każdych warunkach - nie ma dla mnie najmniejszego sensu, robisz z siebie ideologa takiej samej klasy jak weganie, którzy też czują potrzebę udowadniania całemu światu, że tylko ich dieta jest dobra; a jak wiesz weganie to lewacy, więc uważaj, żeby z tą zimną dietą Cie do tego samego worka nie wrzucono ;)). Zimna dieta - ma sens jedynie w pewnych okolicznościach, gdzie nie ma czasu na ciepłe jedzenie, nie ma możliwości przygotowania itd.
Ale na codzień, czy zimą, lub gdy czas nie ma żadnego znaczenia? Dla mnie to nic więcej jak dorabianie na siłę ideologii do własnego dziwactwa, by na siłę wykazać swoją oryginalność. wilk - 18:28 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Tę ksywę, tak jak mój tata mam od nazwiska, a nie od podobieństwa do wilka, natomiast Ty sobie sam nadałeś morsa bo najwyraźniej Ci imponuje to zwierzę ;). A nawet odnosząc sie do podobieństw - to do mnie ten wilk dużo bardziej pasuje niż mors do Ciebie, co Ci niżej wydatnie udowodniłem; nie maż najważniejszej cechy morsa, czyli odpowiedniej tuszy ;))
Zimna dieta jako założenie ogólne, w każdych warunkach - nie ma dla mnie najmniejszego sensu, robisz z siebie ideologa takiej samej klasy jak weganie, którzy też czują potrzebę udowadniania całemu światu, że tylko ich dieta jest dobra; a jak wiesz weganie to lewacy, więc uważaj, żeby z tą zimną dietą Cie do tego samego worka nie wrzucono ;)). Zimna dieta - ma sens jedynie w pewnych okolicznościach, gdzie nie ma czasu na ciepłe jedzenie, nie ma możliwości przygotowania itd.
Ale na codzień, czy zimą, lub gdy czas nie ma żadnego znaczenia? Dla mnie to nic więcej jak dorabianie na siłę ideologii do własnego dziwactwa, by na siłę wykazać swoją oryginalność. wilk - 18:28 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Ale Wilk przecież napisał że ciepłe jedzenie jedzą tylko ludzie, i że on aż tak ze zwierzętami się nie utożsamia....Ten Wilk z którym tak zawzięcie dyskutujesz nie jest z epoki kamienia łupanego tylko nowoczesny ! - z termosem :)
Morsie chciałabym zobaczyć jak wcinasz np rosół na zimno :)...no normalnie nie da się tego zjeść. Katana1978 - 17:40 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Morsie chciałabym zobaczyć jak wcinasz np rosół na zimno :)...no normalnie nie da się tego zjeść. Katana1978 - 17:40 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Wilk idealnie do mnie pasuje - szczupła sylwetka, potrafi zapolować i szybko się poruszać, dieta mięsna i szybkie trawienie ;)
A wyciąganie tekstu, że zimna dieta - to troszkę sobie popłynąłeś. znasz zwierzę, które jada na ciepło? ;) Ciepłe posiłki to domena tylko i wyłącznie ludzi, a ja az tak mocno się ze zwierzętami nie utożsamiam. Opanowanie ognia, zarówno do jedzenia jak i wszystkiego innego - to były jeden z największych kamieni węgielnych ludzkości.
Wolisz jadać jak zwierzak - Twoja sprawa, ale nie usiłuj tu wmawiać, że to cokolwiek sensownego wnosi. Jedzenie na zimno tym się różni od jedzenia na ciepło, że się wolniej trawi i wymaga od organizmu więcej kalorii na trawienie; a druga sprawa to smak potraw. Zwierzę je tylko żeby się najeść, człowiek je także dla smaku. Po co mam jeść mniej smaczną potrawę jak mogę bardziej smaczną? Dla jakiejś głupawej ideologii? Po co mam jeść monotonnie, jak mogę niemonotonnie? A zimą, na dworze jadanie tylko na zimno - to zwykła głupota, bo tracisz znacznie więcej kalorii na ogrzanie organizmu i taka dieta staje się znacznie mniej wydajna, sporo więcej musisz przyjąć kalorii na zimno niż na ciepło. Śmiejesz się z termosu - a jak niby można inaczej pić na mrozie? Albo musisz wejść do ciepłego sklepu (a to też się przecież sprzeciwia Twojej idiotycznej filozofii) i kupić picie, albo nie pić wilk - 12:41 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
A wyciąganie tekstu, że zimna dieta - to troszkę sobie popłynąłeś. znasz zwierzę, które jada na ciepło? ;) Ciepłe posiłki to domena tylko i wyłącznie ludzi, a ja az tak mocno się ze zwierzętami nie utożsamiam. Opanowanie ognia, zarówno do jedzenia jak i wszystkiego innego - to były jeden z największych kamieni węgielnych ludzkości.
Wolisz jadać jak zwierzak - Twoja sprawa, ale nie usiłuj tu wmawiać, że to cokolwiek sensownego wnosi. Jedzenie na zimno tym się różni od jedzenia na ciepło, że się wolniej trawi i wymaga od organizmu więcej kalorii na trawienie; a druga sprawa to smak potraw. Zwierzę je tylko żeby się najeść, człowiek je także dla smaku. Po co mam jeść mniej smaczną potrawę jak mogę bardziej smaczną? Dla jakiejś głupawej ideologii? Po co mam jeść monotonnie, jak mogę niemonotonnie? A zimą, na dworze jadanie tylko na zimno - to zwykła głupota, bo tracisz znacznie więcej kalorii na ogrzanie organizmu i taka dieta staje się znacznie mniej wydajna, sporo więcej musisz przyjąć kalorii na zimno niż na ciepło. Śmiejesz się z termosu - a jak niby można inaczej pić na mrozie? Albo musisz wejść do ciepłego sklepu (a to też się przecież sprzeciwia Twojej idiotycznej filozofii) i kupić picie, albo nie pić wilk - 12:41 niedziela, 29 października 2017 | linkuj
Jak ja nie przypominam Wilka - to co można o Tobie powiedzieć Morsie? ;)))
Z Wikipedii:
"Mors ma ciężkie ciało" - ponieważ masz lekkie ciało jesteś wręcz idealnym zaprzeczeniem morsowatości.
Druga sprawa - wąsy. Szanujący się mors posiada wiele wąsów czuciowych - Ty jesteś gołowąsem!
Jednym słowem z Ciebie taki mors jak z koziej d. trąba...
Ale coś się jednak zgadza "Ludzie wybijali tysiące tych niedołężnych na lądzie istot" - teraz to już wiemy skąd taka mizerna postawa na rowerze. moja ty niedołężna istoto ;))) wilk - 14:38 piątek, 27 października 2017 | linkuj
Z Wikipedii:
"Mors ma ciężkie ciało" - ponieważ masz lekkie ciało jesteś wręcz idealnym zaprzeczeniem morsowatości.
Druga sprawa - wąsy. Szanujący się mors posiada wiele wąsów czuciowych - Ty jesteś gołowąsem!
Jednym słowem z Ciebie taki mors jak z koziej d. trąba...
Ale coś się jednak zgadza "Ludzie wybijali tysiące tych niedołężnych na lądzie istot" - teraz to już wiemy skąd taka mizerna postawa na rowerze. moja ty niedołężna istoto ;))) wilk - 14:38 piątek, 27 października 2017 | linkuj
Moja nie spada, ale o Ciebie się poważnie niepokoimy Morsie. Szanujący się Mors musi być dobrze odpasiony, spójrz na zdjęcia swoich krewnych, same tłuścioszki ;)). Dlatego trzeba Ci wybić z głowy te bzdurne diety i zdrowo Cię podtuczyć ;)
wilk - 18:10 czwartek, 26 października 2017 | linkuj
Na zimnej diecie średnia spada, Mors naszym dowodem ;)
wilk - 12:46 czwartek, 26 października 2017 | linkuj
Fajne fotki, muszę w końcu zaliczyć jakąś porządną górkę na moim Cubku :)
Katana1978 - 21:19 poniedziałek, 23 października 2017 | linkuj
Czyli integracja we firmie :P Zbratałeś się z koleżankami i kolegami? Było więcej tych „kółek” wziąć :P
michuss - 19:25 niedziela, 22 października 2017 | linkuj
Szkoda, że nie masz mapki :) ale zakładam, że imprezę mieliście w Bukowcu albo w Karpnikach.
Podobały się Rudawy? :) Trollking - 18:15 niedziela, 22 października 2017 | linkuj
Podobały się Rudawy? :) Trollking - 18:15 niedziela, 22 października 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!