Pozegnanie z Kaszubami
Sobota, 7 października 2017
Kategoria Nielicho
kilosy: | 48.22 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Wypelnily sie dni i przyszedl czas opuscic goscinne progi Admirała ;)) Michussa.
Rzeczony odprowadzil mnie az do samego dworca w Gdyni, bez czego bym krazyl po calym Trojmiescie jeszcze ze 3 dni, cokolwiek zestrachany. :p
Ale zanim dojechalimy, bylo pare przygod...
Tak, tak: to Szwalbe!!!!
hahahahahahahaha hahahahahahahaha hahahahahahahaha :)
To juz moje glupie Kendy przejechaly bez szwanku po tych samych szklach, a co dopiero, gdybym jechal na Dębicach. ;))
Po drodze byly tez zakupy na wejherowskim bazarku - nawet tamze kaszubskiego nie uswiadczylem...
Michuss za to uswiadczyl brukwi. :)
Ja nie chcialem gdy sie dowiedzialem, ze to trzeba gotowac. :)
Mam watpliwosci, czy brukiew jest dobra, bo na najlepszym podjezdzie w Gdyni...
...zdazylem sprawdzic poczte i poczytac BS-a, dzieki ktoremu przypomnialem sobie o Michussie. ;D;D
A taki ma niby normalny rower, z normalna kierownica, normalnymi przerzutkami no i z mlynkiem - nie to, co ten gupi Huragan! ;ppp
A moze to przez Zimna Diete... ;)
Hałewer - dotarlimy na dworzec calo, zdrowo jak i sucho, choc moj dobrodziej wracal juz w deszczu...
Ja zas jechalem w suchym pociagu... dopoki on jechal. :)
W pewnym momencie, za Bydgoszcza, na dachu cos pierdyknelo glosno i pociag natychmiast dal po heblach. Uszkodzil sie pantograf i siec (??) a my staneli - nie do wiary w brzozowym lesie przed parafia (notabene) Brzoza :000
Oczami wyobrazni widzialem juz wybiegajacych z krzakow ruskich strzelajacych do niedobitkow. ;)
W pociagu nerwowka, obsluga niezbyt ogarnia sytuacje a ja sie tylko pocieszam przyjemnym widoczkiem:
:))))
Oj, duzo ludzi go dzis widzialo, tym bardziej, ze zagonili nas do drugiego pociagu, gdzie sie zrobilo tloczno. :)
A w Poznaniu zagonili nas z powrotem do pierwszego pociagu. :)
Do Zielonej Gory dotarlem ze 130 minutowym opoznieniem... dzieki czemu nie musialem dlugo czekac na przesiadke do Morsownii.
Na koniec podziekowania dla Michussa, ktore przekroczylyby dopuszczalna ilosc znakow we wpisie. Dosc powiedziec, ze to byl jedyny wiekszy pozytywny epizod w tym trudnym i pechowym roku.
Rzeczony odprowadzil mnie az do samego dworca w Gdyni, bez czego bym krazyl po calym Trojmiescie jeszcze ze 3 dni, cokolwiek zestrachany. :p
Ale zanim dojechalimy, bylo pare przygod...
Tak, tak: to Szwalbe!!!!
hahahahahahahaha hahahahahahahaha hahahahahahahaha :)
To juz moje glupie Kendy przejechaly bez szwanku po tych samych szklach, a co dopiero, gdybym jechal na Dębicach. ;))
Po drodze byly tez zakupy na wejherowskim bazarku - nawet tamze kaszubskiego nie uswiadczylem...
Michuss za to uswiadczyl brukwi. :)
Ja nie chcialem gdy sie dowiedzialem, ze to trzeba gotowac. :)
Mam watpliwosci, czy brukiew jest dobra, bo na najlepszym podjezdzie w Gdyni...
...zdazylem sprawdzic poczte i poczytac BS-a, dzieki ktoremu przypomnialem sobie o Michussie. ;D;D
A taki ma niby normalny rower, z normalna kierownica, normalnymi przerzutkami no i z mlynkiem - nie to, co ten gupi Huragan! ;ppp
A moze to przez Zimna Diete... ;)
Hałewer - dotarlimy na dworzec calo, zdrowo jak i sucho, choc moj dobrodziej wracal juz w deszczu...
Ja zas jechalem w suchym pociagu... dopoki on jechal. :)
W pewnym momencie, za Bydgoszcza, na dachu cos pierdyknelo glosno i pociag natychmiast dal po heblach. Uszkodzil sie pantograf i siec (??) a my staneli - nie do wiary w brzozowym lesie przed parafia (notabene) Brzoza :000
Oczami wyobrazni widzialem juz wybiegajacych z krzakow ruskich strzelajacych do niedobitkow. ;)
W pociagu nerwowka, obsluga niezbyt ogarnia sytuacje a ja sie tylko pocieszam przyjemnym widoczkiem:
:))))
Oj, duzo ludzi go dzis widzialo, tym bardziej, ze zagonili nas do drugiego pociagu, gdzie sie zrobilo tloczno. :)
A w Poznaniu zagonili nas z powrotem do pierwszego pociagu. :)
Do Zielonej Gory dotarlem ze 130 minutowym opoznieniem... dzieki czemu nie musialem dlugo czekac na przesiadke do Morsownii.
Na koniec podziekowania dla Michussa, ktore przekroczylyby dopuszczalna ilosc znakow we wpisie. Dosc powiedziec, ze to byl jedyny wiekszy pozytywny epizod w tym trudnym i pechowym roku.
Komentarze
Nie przeczę, że miejsce jest to niecodzienne. Brzozowy lasek w środku dzielnicy. A przy ulicy Lasek brzozowy mieszkała jakiś czas temu moja córka, zanim się przeprowadzili kilkaset metrów dalej.
yurek55 - 09:41 poniedziałek, 23 października 2017 | linkuj
Yurku - Tego wiedzieć nie mogę ;) Ale lubię to miejsce, żal byłoby mi się stamtąd wyprowadzać.
Evita - 06:23 poniedziałek, 23 października 2017 | linkuj
Evito - czy ja wiem? jakoś spowszedniał mi ten widok i nie dostrzegam klimatyczności. A może za mało we mnie romantyzmu?
yurek55 - 11:00 piątek, 20 października 2017 | linkuj
Trzeba było skorzystać z awarii i wysiąść w Brzozie. Tam jest stowarzyszenie organizujące rajdy rowerowe :)
oelka - 10:12 wtorek, 17 października 2017 | linkuj
Katana, co do wagonów - wiadomo! Polska myśl techniczna :P ;)))
Rozszyfrowałaś mnie z tą brukwią :) michuss - 21:02 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Rozszyfrowałaś mnie z tą brukwią :) michuss - 21:02 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
eee ...to zdjęcie Michussa wjeżdżającego pod górkę to ustawka :P - Michuss chciał mieć fotę z brukwią w sakwie :D
Łapanie kapci - jakby jadł zimną dietę, miał niedożywienie to też by gumy nie łapał ;P
Strasznie nie lubię tych pociągów - niewygodnie się wsiada, niewygodnie wysiada ...wąski korytarzyk ...staram się ich unikać - ale kilka razy nimi jechałam z moim niemieckim the niegłupim rowerkiem :P Katana1978 - 20:51 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Łapanie kapci - jakby jadł zimną dietę, miał niedożywienie to też by gumy nie łapał ;P
Strasznie nie lubię tych pociągów - niewygodnie się wsiada, niewygodnie wysiada ...wąski korytarzyk ...staram się ich unikać - ale kilka razy nimi jechałam z moim niemieckim the niegłupim rowerkiem :P Katana1978 - 20:51 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Jurek - albo kaczka, albo gęś. Jak chcesz eksperymentować z innym mięsem to od razu mogę Ci powiedzieć, że to nie będzie TEN, charakterystyczny smak.
michuss - 20:44 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Michuss - A bez kaczki nie można? Albo z innym mięsem?
Evita - Byłem na Lasku Brzozowym od środy do niedzieli, a precyzyjniej - przechodziłem wielokrotnie. Mieszkałem po drugiej stronie Rosoła. :) yurek55 - 20:06 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Evita - Byłem na Lasku Brzozowym od środy do niedzieli, a precyzyjniej - przechodziłem wielokrotnie. Mieszkałem po drugiej stronie Rosoła. :) yurek55 - 20:06 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Jurek, poszukaj, może "u Was, w Warszawie" ;))) na jakimś bazarku uda Ci się znaleźć to warzywo? Choć mimo wszystko marne szanse...
Przepis jest prosty: 2 l wody, 1 kg brukwi pokrojonej w kostkę, pół kaczki. Najpierw gotuje się wodę z kaczką i brukwią, ja dodaję trochę vegety do smaku. Jak brukiew zmięknie trzeba dorzucić pokrojone w kostkę ziemniaki i gotować, by i one zmiękły. Całość przyprawia się dość obficie majerankiem. Już. Gotowe. Nic więcej, żeby smaku nie zepsuć :) michuss - 18:43 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Przepis jest prosty: 2 l wody, 1 kg brukwi pokrojonej w kostkę, pół kaczki. Najpierw gotuje się wodę z kaczką i brukwią, ja dodaję trochę vegety do smaku. Jak brukiew zmięknie trzeba dorzucić pokrojone w kostkę ziemniaki i gotować, by i one zmiękły. Całość przyprawia się dość obficie majerankiem. Już. Gotowe. Nic więcej, żeby smaku nie zepsuć :) michuss - 18:43 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
Jakby to był jeszcze "Lasek Brzozowy" znaczyłoby, że jesteś u mnie na osiedlu na zimowej herbacie ;p
Evita - 07:33 poniedziałek, 16 października 2017 | linkuj
"To juz moje glupie Kendy przejechaly bez szwanku po tych samych szklach, a co dopiero, gdybym jechal na Dębicach. ;))" - szkła by się same skleiły ponownie w butelkę? :)
Przy tych przesiadkach w Posen i Grünberg miałeś również szczęście, że po przeżyciu zamachu postsmoleńskiego (Ruscy, co oczywiste) nie aresztowali Cię Niemcy (czyli Tusk, co oczywiste) i nie kazali jeść brukwi :)
A poza tym to całkiem fajna relacja, jak i podjazd w Gdyni. Trollking - 21:35 niedziela, 15 października 2017 | linkuj
Przy tych przesiadkach w Posen i Grünberg miałeś również szczęście, że po przeżyciu zamachu postsmoleńskiego (Ruscy, co oczywiste) nie aresztowali Cię Niemcy (czyli Tusk, co oczywiste) i nie kazali jeść brukwi :)
A poza tym to całkiem fajna relacja, jak i podjazd w Gdyni. Trollking - 21:35 niedziela, 15 października 2017 | linkuj
O zupie z brukwi czytałem tylko we wspomnieniach z obozów koncentracyjnych, Było to podstawowe danie obozowych kuchni. Poza tym nigdy nie słyszałem, nie widziałem, nie jadłem.
yurek55 - 20:25 niedziela, 15 października 2017 | linkuj
Bardzo się cieszę, przy ostatnich słowach poczułem się wzruszająco wręcz ujęty ;)))
By nie było tylko słodku dowalę łyżeczkę dziegciu: WejH(!)erowo. Bo Jakub Wejher, a nie Wejcher!!! Poprawić czem prędzej.
Ze szwalbe pech niemożebny. Naprawdę to była pierwsza guma tych opon od niepamiętnych czasów, a najechały już pewnie z 18 tysięcy! Ale śmiej się, śmiej, na zdrowie! ;))) michuss - 20:12 niedziela, 15 października 2017 | linkuj
By nie było tylko słodku dowalę łyżeczkę dziegciu: WejH(!)erowo. Bo Jakub Wejher, a nie Wejcher!!! Poprawić czem prędzej.
Ze szwalbe pech niemożebny. Naprawdę to była pierwsza guma tych opon od niepamiętnych czasów, a najechały już pewnie z 18 tysięcy! Ale śmiej się, śmiej, na zdrowie! ;))) michuss - 20:12 niedziela, 15 października 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!