Jak zrobić landrynki ze starych nakrętek? /dalsze renowacje Krossa/
Poniedziałek, 4 lipca 2016
Kategoria Nielicho, Standardowo
kilosy: | 28.52 | gruntow(n)e: | 0.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Na 100kkm to chyba zgłoszę swojego górala do listy światowego dziwactwa dziedzictwa UNESCO ;) a póki co wdrażam nową strategię, mającą na celu uszanowanie wieku i dorobku roweru. ;p
Czyli: koniec z jazdą po soli (na tym rowerze, nie że w ogóle... ), w błocie, w ulewach, w pustynnych burzach no i w upałach (to ostatnie to bardziej dla mojego dobra - żeby się mniej męczyć).
Dziś akurat stał się cud: środek lata, a tu bez upałów, bez burz i deszczy a nawet bez duchoty. O_O
Miałem kopsnąć się gdzieś dalej, ale nie wziąłem kasiory na żarcie i tylko dojechałem do lasu - na obiadokolację z jagód. ;p
Przez ostatnie parę dni bez jazdy co nieco się w rowerze zmieniło. Mała rzecz, a cieszy:
Renowacja nakrętki przedniej osi (prawie 50kkm i 17 lat... i zim...) © mors
Jak widać rdzy nie było wiele, bo większość nakrętek często-gęsto smaruję (najczęściej w spreju, bo szybciej). Obfitość łatwo poznać po ilości syfu jaki się poprzylepiał... no ale przynajmniej nie ma poważnej rdzy - po kilku zimach odkręcają się normalnie.
Ale to jeszcze nic! Nakrętki tylnej osi miały już tak bardzo zajechane łby (z uwagi na zły dostęp często kombinowało się z odkręcaniem czym popadnie...) - że aż musiałem je parę tygodni temu wymienić na nowe (sic!), co zresztą widać parę wpisów wcześniej (zdjęcia z renowacji osłony przerzutki). Nowożytne nakrętki mają pełne, obłe łby kryjące oś, ale wyglądały dość tandetnie no i przede wszystkiem nie były z epoki, co nie dawało mi spokoju. ;p Na szczęście nie wyciepałem tych starych i wytrenowawszy się na tych przednich - wziąłem się i za te Frankensteiny...
Renowacja nakrętki tylnej osi (prawie 50kkm i 17 lat... i zim...) © mors
Tu już było ostre rzeźbienie ruską szlifierką, papiery ścierne nie miały już sensu. Oczywiście po szlifierce nastąpiła "papierkowa robota" - najpierw 100, potem 160 i na koniec 600. Zdjęcia nie oddają tego idealnie, ale siląc się na benedyktyńską cierpliwość i zegarmistrzowską precyzję odtworzyłem wszystkie możliwe krzywizny i przejścia płaszczyzn nieomal do stanu fabrycznego. Za to estetyka jest zdecydowanie powyżej stanu fabrycznego - dość powiedzieć, że jak teraz jadę, do się gapię na wszystkie cztery "landrynki". :) W ostrym słońcu potrafią wręcz oślepiać!
Oczywiście na każdą nakrętkę poszła konserwacja najlepsza jak umiałem:od wewnątrz wysmarowane smarem a z zewnątrz, zbryzgane lakierem bezbarwnym (w celach estetyczno - antykorozyjnych). Także i tu z dochowaniem możliwie maksymalnej staranności - dwie warstwy lakieru w przewidzianym przez producenta odstępie czasu tudzież odległości bryzgania.
Ciekawe, jak będą wyglądały za następne 17 lat. Najlepiej gdybym mógł je widzieć w dwóch wersjach: jeżdżone zimą i niejeżdżone...
PS. ostre szlifowanie cieszy, bo to przecież spadek masy (nadrobionej później lakierem...) ;) ale i rodzi pewien problem - teraz nakrętki są niewymiarowe i jakikolwiek klucz do nich nie pasuje. ;] Ale i na to jest sposób: owinąć nakrętkę ręczniczkiem kuchennym - co ma dodatkową, wielce pożądaną zaletę - nie uszkadza się lakier! :))
Dyst. całk.: 49.734,7
Czyli: koniec z jazdą po soli (na tym rowerze, nie że w ogóle... ), w błocie, w ulewach, w pustynnych burzach no i w upałach (to ostatnie to bardziej dla mojego dobra - żeby się mniej męczyć).
Dziś akurat stał się cud: środek lata, a tu bez upałów, bez burz i deszczy a nawet bez duchoty. O_O
Miałem kopsnąć się gdzieś dalej, ale nie wziąłem kasiory na żarcie i tylko dojechałem do lasu - na obiadokolację z jagód. ;p
Przez ostatnie parę dni bez jazdy co nieco się w rowerze zmieniło. Mała rzecz, a cieszy:
Renowacja nakrętki przedniej osi (prawie 50kkm i 17 lat... i zim...) © mors
Jak widać rdzy nie było wiele, bo większość nakrętek często-gęsto smaruję (najczęściej w spreju, bo szybciej). Obfitość łatwo poznać po ilości syfu jaki się poprzylepiał... no ale przynajmniej nie ma poważnej rdzy - po kilku zimach odkręcają się normalnie.
Ale to jeszcze nic! Nakrętki tylnej osi miały już tak bardzo zajechane łby (z uwagi na zły dostęp często kombinowało się z odkręcaniem czym popadnie...) - że aż musiałem je parę tygodni temu wymienić na nowe (sic!), co zresztą widać parę wpisów wcześniej (zdjęcia z renowacji osłony przerzutki). Nowożytne nakrętki mają pełne, obłe łby kryjące oś, ale wyglądały dość tandetnie no i przede wszystkiem nie były z epoki, co nie dawało mi spokoju. ;p Na szczęście nie wyciepałem tych starych i wytrenowawszy się na tych przednich - wziąłem się i za te Frankensteiny...
Renowacja nakrętki tylnej osi (prawie 50kkm i 17 lat... i zim...) © mors
Tu już było ostre rzeźbienie ruską szlifierką, papiery ścierne nie miały już sensu. Oczywiście po szlifierce nastąpiła "papierkowa robota" - najpierw 100, potem 160 i na koniec 600. Zdjęcia nie oddają tego idealnie, ale siląc się na benedyktyńską cierpliwość i zegarmistrzowską precyzję odtworzyłem wszystkie możliwe krzywizny i przejścia płaszczyzn nieomal do stanu fabrycznego. Za to estetyka jest zdecydowanie powyżej stanu fabrycznego - dość powiedzieć, że jak teraz jadę, do się gapię na wszystkie cztery "landrynki". :) W ostrym słońcu potrafią wręcz oślepiać!
Oczywiście na każdą nakrętkę poszła konserwacja najlepsza jak umiałem:od wewnątrz wysmarowane smarem a z zewnątrz, zbryzgane lakierem bezbarwnym (w celach estetyczno - antykorozyjnych). Także i tu z dochowaniem możliwie maksymalnej staranności - dwie warstwy lakieru w przewidzianym przez producenta odstępie czasu tudzież odległości bryzgania.
Ciekawe, jak będą wyglądały za następne 17 lat. Najlepiej gdybym mógł je widzieć w dwóch wersjach: jeżdżone zimą i niejeżdżone...
PS. ostre szlifowanie cieszy, bo to przecież spadek masy (nadrobionej później lakierem...) ;) ale i rodzi pewien problem - teraz nakrętki są niewymiarowe i jakikolwiek klucz do nich nie pasuje. ;] Ale i na to jest sposób: owinąć nakrętkę ręczniczkiem kuchennym - co ma dodatkową, wielce pożądaną zaletę - nie uszkadza się lakier! :))
Dyst. całk.: 49.734,7
Komentarze
Toteż nie mówię, żeby ładować się jakimś wielkim francuzem do hydrauliki, ale mały nastawny też nie wchodził?
barklu - 11:27 niedziela, 10 lipca 2016 | linkuj
No no... jestem pełen podziwu. Szczerze!
Nakrętki szlachetnieją niczym Polska pod rządami....
Wrrróć :)
Brawo. Naprawdę solidna robota! Trollking - 20:53 piątek, 8 lipca 2016 | linkuj
Nakrętki szlachetnieją niczym Polska pod rządami....
Wrrróć :)
Brawo. Naprawdę solidna robota! Trollking - 20:53 piątek, 8 lipca 2016 | linkuj
Widzę, że masz wenę do takich prac :)... Ja mimo wszystko szybciej to wymieniam.
amiga - 07:55 piątek, 8 lipca 2016 | linkuj
A klucz nastawny? Nawet przy takim zjechaniu by złapał.
barklu - 04:57 piątek, 8 lipca 2016 | linkuj
Rozumiem, że nie łapie ich piętnastka. Ale jakikolwiek?
Skoro są tak zeszlifowane, że nie trzymają wymiarów to są też słabsze. oelka - 23:48 czwartek, 7 lipca 2016 | linkuj
Skoro są tak zeszlifowane, że nie trzymają wymiarów to są też słabsze. oelka - 23:48 czwartek, 7 lipca 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!