thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

15-16.I.2016

Sobota, 16 stycznia 2016
kilosy:33.40gruntow(n)e:0.10
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Standardowo
Więcej soli niż śniegu. Nie mam czasu jeździć, bo ciągle konserwuję łańcuch. ;))

Komentarze
A teraz wracamy do 3 (?) klasy szkoły podstawowej i pokazujemy Morsowi co to jest czytanie ze zrozumieniem – co to w ogóle jest rozumienie wypowiadanych słów.

„(…) że wiele z tych swoich podjazdów wprowadzałaś”:
- znaczenie słowa „wiele” – cyt. za pierwszym, lepszym słownikiem synonimów - dużo, niemało, sporo, co niemiara, cały szereg

Na wszystkie moje wycieczki, ile to dla Ciebie „wiele”? Bo dla mnie min. 25% wszystkich podjazdów. Jeśli dla Ciebie „wiele” oznacza kilka podjazdów, to naprawdę nie pogrążaj się dalej.

Czytanie ze zrozumieniem – część druga:
„Tymczasem Ty nie raz pisałaś i dowodziłaś zdjęciami, że wprowadzasz. Wtedy to przynajmniej było chwalebne o tyle, że szczere. A teraz? Wypierasz się?” – czy prośba o przypomnienie mi, kiedy wprowadzałam jest wypieraniem się? NAUCZ SIĘ CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM!

Czytanie ze zrozumieniem – odsłona trzecia:
„(…) że wiele z tych swoich podjazdów wprowadzałaś” – tutaj w sumie już Hipek za mnie wypowiedział się po części. Wprowadzenie oznacza WPROWADZENIE roweru na pieszo na szczyt podjazdu – od jego początku do końca. Nie myl tego pojęcia z podprowadzeniem na jakimś cięższym odcinku. Ponadto jeśli ktoś na trasie np. 60 km podprowadzi sobie rower na odcinku 100 m, to co? Jest rowerzystą gorszego sortu? Wróć do przedszkola, skoro nie mając już zupełnie nic na swoją obronę wyciągasz argumenty na poziomie inteligencji planktonu.

Czekam z niecierpliwością na dowody – ułatwić Ci i przypomnieć, gdzie podprowadzałam? Czy chcesz sobie gmerać? Bo tak jak rozumiem – skoro komuś zarzucasz, że podprowadza rower, to sam wszystkie podjazdy wciągasz bez smarknięcia??? I sobie nie masz nic w tej w kwestii do zarzucenia? Więc dlaczego na filmiku z Gliczarowa nie pojechałeś do końca – widać szczyt podjazdu, a Ty przed samym końcem zsiadłeś z monocykla. Mięczak!
monikaaa
- 12:29 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
„Nigdy nie wygarniałem M. że wprowadza na podjazdach albo się na nich wlecze, choć miałem setki okazji” – ile razy człowieku byłeś ze mną na wycieczkach? ILE? Setki razy, że masz taką bogatą wiedzę na temat tego, że wiele razy wprowadzałam rower???

Aż sobie odkopałam ten Twój wpis z podjechania Gliczarowa. BEKA na całego! Doprawdy jebłam. Bynajmniej nie z podziwu, a ze śmiechu :D :D :D

„Jest filmik jak z lekkością robię 24% na Gliczarowie” – Ty na serio? hahahahaha :D 14 sekund! 14 SEKUND!!! Nie wiem którą wersją „podjeżdżałeś” Gliczarów, ale na Allimetrze są 3 wersje – najkrótsza z nich ma 2,3 km. Wrzucasz wycinek z całego podjazdu i jeszcze bezczelnie nabijasz się z szosowców, że pasują do tego podjazdu jak mors do tropików. Powiem wprost – taki wycinek to może każdy idiota sobie wrzucić na jutuba i przechwalać się na całego, że z lekkością podjechał jakiś podjazd. A może powiesz ile z tego podjazdu szedłeś z buta? Czy też masz „świadków”, że podjechałeś cały podjazd?

Wpis z Karkonoskiej – zdjęcia? Każdy może sobie zdjęcia zrobić na dowolnym podjeździe świata. A potem przechwalać się, że go podjechał. :P Świadkowie – wiesz ilu ja takich „świadków” mijam na swoich trasach? Podaj mi namiary do jakiejś konkretnej osoby, to chętnie podpytam ją jak to było z tym Twoim „wjazdem” na Karkonoską.
monikaaa
- 12:28 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
Czego ma dowodzić Twój film z Gliczarowa skoro ma 15 sekund i przede wszystkim widać na nim jak zsiadasz? Podjechanie podjazdu - to jest podjechanie w całości, 15 sekund to wytrzyma niemal każdy. To ile robiłeś postojów tylko sam wiesz, każdy postój na tak krótkiej ścianie jak Gliczarów - oznacza jego niepodjechanie, więc filmik jest żadnym dowodem. Bo to zupełnie inna bajka gdy daje się palącym mięśniom odpoczynek, a gdy tego odpoczynku nie mają na całym podjeździe o takim nachyleniu.

I nie popisuj się tu tekstami jak to "z lekkością" robisz Gliczarów - bo to nic więcej jak chojractwo. Takie podjazdy robi się z wielkim trudem, a nie z żadną lekkością, a chojrakowanie pokazuje tylko małe doświadczenie w tej materii i chęć taniego imponowania. Ja jestem od Ciebie wiele mocniejszy i Gliczarów wjeżdżam z wielkim wysiłkiem, a nie z żadną lekkością.

Porównanie do długości podjazdów w Himalajach - wszystko zależy jak się liczy. Bo podjazd na Stelvio to można liczyć od Bolzano, bo od Bolzano jest już tylko do góry. I na takiej zasadzie podjazd na Stelvio ma 2550m przewyższenia i 102km długości. I znajdzie się inne podjazdy tego typu w Alpach, na Cime de la Bonette jest 110km i 2800m w pionie. Tylko, że w Alpach nikt takiej fikcji nie tworzy i właściwe podjazdy się liczy od miejsca, gdzie zaczyna się porządne nachylenie.
wilk
- 10:36 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
Nie wiem, co to, że ktoś wprowadzał podjazd - jeśli to zrobił - ma do jego doświadczenia. I tym samym nie wiem, jakim cudem docinanie w tym temacie ma jakikolwiek wpływ do licytowania się na doświadczenie. Raczej to moment, w którym w przypadku braku argumentu rzucasz komuś w twarz "a ty masz brzydką twarz!". Nadal dziecinada.

Biegasz naokoło. Odgryzanie się zamiast dyskusji, "moralne prawo" i tego typu bzdety. Konkrety, Morsie, konkrety. Tego brakuje.

Podpowiem, bo widzę, że nie wiesz którędy: masz większe doświadczenie górskie niż Monika, no to je wypunktuj. No taki to problem? Licytuj się na doświadczenie z głową. Nie masz większego doświadczenia, to przyznaj to, a nie skacz jak wróbel na śniegu.

A skoro już o konkretach rozmawiamy, to Monika prosiła "Przypomnij mi proszę, które podjazdy podprowadzałam?". To ja też proszę o te konkrety. Napisałeś "wiele z tych swoich podjazdów wprowadzałaś". Więc również proszę o wypunktowanie tychże. I jeszcze jedno: co to znaczy "podprowadzać": dać cały podjazd z buta czy tylko trudniejsze fragmenty?

W interpretowanie tego, co podmiot liryczny chciał powiedzieć, nie bedę się bawił. Wytłumacz mi więc, prostymi słowami, co rozumiesz przez "No i kolejny błędny rycerz, któremu na myśl o "pocałowaniu żabki w łapkę" odpłynęła cała krew z mózgu".
Hipek
- 10:28 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
No i kolejny błędny rycerz, któremu na myśl o "pocałowaniu żabki w łapkę" odpłynęła cała krew z mózgu...
Nigdy nie wygarniałem M. że wprowadza na podjazdach albo się na nich wlecze, choć miałem setki okazji. Zrobiłem to teraz, bo SAMA CHCIAŁA się licytować na doświadczenie. Ślepota? Skleroza? Nie czytacie jej komentarzy, czy co?
Jakbym się nie licytował, to oczywiście byłby hejt, że unikam tematu - zupełnie coś jak z hejtowaniem moich filmików, zawsze będzie źle.
A jak komuś jest zawsze źle, to znaczy, że źle jest z nim.

A to, że oni kiedyś się mądrowali w moich zajawkach, o których mają ZERO pojęcia, dowodzi tego, że nie mają moralnego prawa robić mi uwag o mądrowaniu się, tym bardziej, że ja zielone pojęcie o podjazdach mam.

@M. to już jest szczyt szczytów: jest filmik jak z lekkością robię 24% na Gliczarowie, jest obszerny wpis z Karkonoskiej (który niedawno widziałaś) ze zdjęciem i szczegółami (także o świadkach) a Ty jeszcze masz czelność coś insynuować?
Jeśli w dociekaniu o "całość Karkonoskiej" masz na myśli start z połowy Przesieki, to wiedz, że to poniżej jest pomijalne.
Tymczasem Ty nie raz pisałaś i dowodziłaś zdjęciami, że wprowadzasz. Wtedy to przynajmniej było chwalebne o tyle, że szczere. A teraz? Wypierasz się?
Dowody znajdę jak znajdę czas na gmeranie Twojego bloga..
mors
- 09:46 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
Miotasz się, mój drogi Morsie, jak pchła na powrózku.

Nie potrafisz odnieść się merytorycznie do wypowiedzi, to sięgasz do metod rodem z gimnazjum. Albo nawet z podstawówki.

Argumentacja typu "pokazałem język, bo, psze pani, on pierwszy pokazał" rzuca na kolana, ale ze śmiechu. Co do tej rozmowy ma to, że ktokolwiek wypowiadał się o czymś, o czym nie ma pojęcia? To jest argument za tym, że teraz Ty BĘDZIESZ, bo oni TEŻ kiedyś?

Skoro Twoje pojęcie o podjazdach nie jest zerowe, to weź w końcu zamiast się odgryzać, walnij argumentem. Pokaż. Udowodnij. Ale nie wyciągaj z dupy wziętej np. uliczki w Nowej Zelandii, która prowadzi za czwartym kamyczkiem i drugim krzakiem w prawo i ona jest Naprawdę Stroma; weź argumenty i po kolei je obal. Odnieś się.

Wilk zasadniczo wysyła Cię swoją argumentacją do dupy i - jak na to, co może napisać - jest w tym wyjątkowo dla Ciebie łagodny. Przegrywasz, więc może czas się bronić?

Śmianie się z kogokolwiek, że podprowadzał podjazd, jest na żałosnym poziomie żenady i to niezależnie od tego, kto się śmieje (a rozumiem, że jeśli się śmiejesz z Moniki, to takie podjazdy wciągasz nosem, pedałując jedną nogą). Jak to lubisz mówić: masakra i miazga - sam siebie zaorałeś, zostałeś trollem na swoim własnym blogu, co jest nie lada osiągnięciem. Gratulacje.
Hipek
- 07:24 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
Zdjęcie na Karkonoskiej i świadkowie? Urocze :) Pomyliłam się co do roku. Przynajmniej nie kłamię, jak robisz to Ty. I zanim znowu rzucisz w kogoś kamieniem, spójrz najpierw na swoje "wyczyny". Przypomnij mi proszę, które podjazdy podprowadzałam? Bo Karkonoską jak mam rozumieć CAŁOŚĆ pojechałeś? :)
monikaaa
- 04:09 wtorek, 26 stycznia 2016 | linkuj
Totalna masakra. ;]

@M.:
naprawdę chcesz kwestionować, czy wjechałem Karkonoską? :O
Ani to celowe w tej dyskusji, ani taktowne, ani mądre - wszak widziałaś film, jak podjeżdżam porównywalny Gliczarów (24%) i jeszcze się na nim bawiłem. Poza tym jest zdjęcie z Karkonoskiej i są świadkowie.

Jechaliśmy w 2014 jak już, więc kto tu przeinacza? ;p
Zapomniałaś powiedzieć, że wiele z tych swoich podjazdów wprowadzałaś. :) Brawo za osiągnięcia w turystyce pieszej. :)

@oboje: rozliczacie w szczegółach kto ma jakie doświadczenie, to pytam po raz kolejny: dlaczego dyskutowaliście wielokrotnie ze mną o morsowaniu (oboje) i o monocyklach (Wilk), skoro macie o tym ZEROWE pojęcie.
Zaś moje pojęcie o podjazdach nie jest zerowe, więc otrzeźwiejcie trochę i popatrzcie na siebie i swoje mądrowanie, jest bez porównania większe tj. zupełnie bezpodstawne...

@Wilk: absolutnie niedopuszczalnym jest Twój styl dyskusji w którym STALE ignorujesz większość argumentów i wciąż silisz się na nowe.
Pytam, jakim prawem dyskutujesz w tematach, w których masz ZERO pojęcia?
Tak, dokładnie, wyrażenie "przemądrzały gostek opisuje Ciebie w 100%.

A co do porównania do M. - zauważcie łaskawie, że w drugim przykładzie w ogóle nie wspominałem o sobie, co dowodzi, iż jedyną intencją obu moich przykładów było pokazanie (tak jak pisałem)stylu "zdobywania podjazdów" przez M., który to nie pozwala na wyciąganie miarodajnych wniosków.
Tak więc znów wypruwacie się nawet nie rozumiejąc prostego akapitu. Niesamowite..
mors
- 23:12 poniedziałek, 25 stycznia 2016 | linkuj
Nie ma co ciągnąć Monika tej dyskusji. Jak facet się przechwala, że prześcignął dziewczynę na podjeździe - to już wystarczająco wiele o sobie powiedział, szkoda to komentować.

Niech się pomądrzy, niech mu się wydaje, że informacje które znalazł w sieci to to samo co dokładny pomiar z GPS itd. Ja nie potrzebuję profili sieciowych, sam jestem w stanie zmierzyć nachylenie góry, sam zrobić dokładny profil i dlatego jak podjeżdżam Karkonoską to nie potrzebuję profilu z sieci żeby wiedzieć, że nie ma tam 30%. I w przeciwieństwie do Morsa - byłem na większości tych gór o których tu mowa, byłem na Stelvio aż 3 razy, byłem na wielu innych podjazdach w Alpach.

Pogadać rzeczowo o podjazdach i ich skali trudności to ja sobie mogę z Genetykiem, z Hipkiem - bo to są ludzie, którzy podobnie jak ja mnóstwo gór zaliczyli i znają je z praktyki, nie teorii, robili i krótkie i bardzo ostre ściany, robili również wiele długich alpejskich ścian i wiedzą "jak to jeść". A dyskusja z przemądrzałym gostkiem, który zaliczył w życiu mniej trudnych podjazdów, niż Hipek i ja zrobiliśmy na jednym maratonie, którego życiowy rekord dziennej sumy przewyższeń jest mniejszy niż przewyższenie podjazdu na Stelvio - nie ma sensu. Przedstawiłem tu wiele rzeczowych argumentów - i jak taki człowiek odmawia przyjęcia tego do wiadomości, wszystko wie lepiej i jeszcze dokopuje dziewczynie, że ją dał radę wyprzedzić - to trzeba go pozostawić w spokoju. Niech żyje w swoim świecie, niech wierzy, że jest wielkim znawcą i wielkim góralem. Takiej właśnie klasy "wielcy znawcy" muszą budować swoje ego na tym, ze dziewczyny im się udało wyprzedzić, z tej prostej przyczyny, że faceci, nawet ci słabsi są poza jego zasięgiem ;)
wilk
- 12:02 niedziela, 24 stycznia 2016 | linkuj
Czy ja się kiedykolwiek wypowiadałam o monocyklach, w sensie negatywnym oczywiście? I w ogóle co to ma do rzeczy. Rozmawiamy tutaj na dany temat. Tu i teraz, więc nie wyciągaj rzeczy z 1948 r., bo one nie mają nic do tego tematu.

Wytrwałość? Naprawdę znalezienie 15 min wolnego czasu nie jest mega wyczynem. Wystarczą chęci. A widział ktoś jak Ty zdobywasz na monocyklu tą Karkonoską? Świadkowie są? Wprowadzać mogłeś przez 99% podjazdu, a potem chwalić się, że podjechałeś…

Teraz to naprawdę jesteś bezczelny. Dobrze wiesz, że nie podjechałam pod Książ pół godziny po Tobie. Co najwyżej kilka minut, więc jeśli jesteś już taki dokładny, to pisz dokładnie. Podjazd na wylocie z Wałbrzycha – a dlaczego nie wspomnisz o tym, że w zeszłym roku nie miałam na nim ani jednego odpoczynku i pokonałam go z dwa razy większą prędkością (do wglądu na Stravie). Po co, skoro można przeinaczać fakty. Na podstawie jednej wspólnej wycieczki, oceniłeś całokształt mojego rowerowania. No brawo mistrzu. BRAWO! Skoro wiesz, że nadal uskuteczniam podjazdy w takim tempie jak w 2013 r., to po raz kolejny brawa za zdolność do jasnowidzenia.

Kolejny akapit i kolejne mistrzostwo przeinaczania faktów – zaliczenie większej ilości górek jest moim fartem, a nie osiągnięciem? Jechanie np. w Rudawy Janowickie albo specjalnie autem do Świeradowa jest fartem? Kolejna bezczelność na maksa. Jakbyś nie zauważył, to na zachód, wschód i północ mam same niziny. Wytłumacz mi w takim razie mądralo, jak to możliwe, że mam aż takiego farta?

Brak mi już słów.
monikaaa
- 01:45 niedziela, 24 stycznia 2016 | linkuj
Wybaczcie, ale nie będę się odnosił do każdego szczegółu, bo nie mam tyle czasu co Wy. Tym bardziej, że Was jest 2x tyle. ;)

Doświadczenia: ja liznąłem gór, za to Wy zupełnie nie ogarniacie przerębli i monocykli, a częstokroć o nich dyskutujecie. Jak to możliwe? :)
5000+ - Wilku, dlaczego się wypowiadasz, jak nigdy nie zaznałeś? ;)

W swoich wypowiedziach "mądrowałem się" na bazie obiektywnych faktów - o wysokościach, o długościach i stromościach oraz o pomijaniu czynnika ilości tlenu w górach wyższych od Alp.
Co do Andów i Himalajów mam takie samo "doświadczenie" jak Wy, ale cały czas brniecie w te Alpy jakby nie było świata poza nimi, głusi na merytoryczne porównania.

Nachylenia: znalazłem 2 wersje w internecie dla Szkolnej (27 i 30), dwie dla Laskowej (27 i 30) i kilka dla Karkonoskiej (od 21 do 36 <lol> ). I co z tego wszystkiego wynika? Bynajmniej nic konstruktywnego.

M.: gratuluję wytrwałości i zazdroszczę wolnego czasu. ;p
Tylko że porównałaś mój słaby rok do swojego najlepszego. Ale to jeszcze szczegół.
Opowiedzmy lepiej, jak wygląda te Twoje zdobywanie gór:
- podjazd na pagórek z zamkiem Książ - ledwo, ledwo, pół godziny po mnie;
- podjazd rzędu 4% na wylocie z Wałbrzydala z umiarkowanym wiatrem czołowym: nieskończoność, z bluzgami i odpoczynkiem po 500 metrach.

Naprawdę nie widziałaś różnicy? Patrz na jakość a nie na ilość, bo w takim tempie jakie uskuteczniasz to trudno mówić o odczuwaniu podjazdu.
A masz więcej górek zaliczonych bo masz do nich bliżej, co jest Twoim fartem a nie osiągnięciem.

Tak czy owak - dyskusja była nie o doświadczeniach osobistych, tylko o porównaniu Alp do reszty świata, a to możemy robić wyłącznie teoretycznie i "encyklopedycznie".
mors
- 20:23 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
Poświęciłam chwilę czasu i przejrzałam Twój ostatni rok na rowerze:
- 11.11. – przełęcz Tąpadła, bez wjazdu na Ślężę, gdzie dopiero wjazd na Ślężę mówi nam coś o trudności podjazdowej tych okolic
- lipiec – jakieś podjazdy w Anglii
- 21.02 – Karpacz, gdzie piszesz, że było „Dużo przewyższeń, dużo ścian rzędu 20%”. Dużo tzn. ile? Interesują mnie suche, zmierzone naukowo fakty, a nie własne, subiektywne przemyślenia. Zresztą – podaj mi na priv dokładną trasę, którędy jechałeś i na pierwszej lepszej stronce narysuję trasę i ona pokaże ile około wyszło Ci przewyższeń. Mógłbyś się ostro zdziwić. Na in minus.
- wzgórza Dalkowskie – zmarszczki na nizinach
4 wyjazdy z jakimiś większymi górkami. Cztery! Więc miej trochę samokrytyki i nie zarzucaj osobie, która w zeszłym roku m.in. przejechała łącznie ponad 51 tys. przewyższeń, miała kilkanaście wycieczek pow. 1000 m w pionie, jedną z ponad 2000 m i do tego dołożyła jeszcze 130 km w poziomie, wjeżdżała na Stóg Izerski (częściowo najtrudniejszym podjazdem od Czerniawy), zaliczyła wszystkie najważniejsze podjazdy w okolicach Jeleniej Góry, że „wie najlepiej”. Bo jakbyśmy zrobili Tobie rachunek sumienia w kwestii tego ile kto jeździł po górkach, to mogłoby się okazać, że przez 3 lata swojej aktywności rowerowej, nabiłam więcej przewyższeń niż Ty w całym swoim życiu i faktycznie wiem lepiej, niż Ty.

Poza komentarzem pozostawię fakt, że w jednym wpisie piszesz, że Szkolna ma 30% i miażdży, w kolejnym już tylko max. 27%. Jak pojedziesz tam trzeci raz, to okaże się, że ma niespełna 25%...

Więc zanim znowu zajrzysz komuś do garnka i wytkniesz, że ma niedobrą zupę, spójrz najpierw co sam ugotowałeś… ;)
monikaaa
- 14:12 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
Pojawiło się kilka, mądrych stwierdzeń – więc reanimuję swój udział w tej dyskusji.

Cyt. za Wilkiem: „Jesteś zupełnym dyletantem w kwestii podjazdów, teoretykiem, który zaliczył może 5-10 ciężkich podjazdów w Polsce i żadnego w Alpach, tras z więcej niż 1000m w pionie zrobił ledwie kilka, z 2000m w pionie nie wiem czy jedną. Ale do mądrzenia się pierwszy, podobnie jak i ocen co jest trudne, a co łatwe. Trochę więcej pokory, bo masz minimalne doświadczenia, nie zrobiłeś w życiu jednego trudnego podjazdu z przewyższeniem powyżej 1000m, a pozujesz na wielkiego mędrca.”.

Polać mu, bo dobrze gada! Mnie Morsie to potrafisz zarzucić, że nie byłam ani na Stelvio, ani nie podjeżdżałam 30%, więc wiem najlepiej. A co ty masz w kwestii doświadczenia na takich podjazdach do powiedzenia? Na Stelvio nie byłam, ale podjazdy rzędu 26% w zeszłym roku zaliczyłam. A Ty? Wypowiadasz się tutaj jakbyś był wielkim wymiataczem górskim.
monikaaa
- 14:12 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
Dopiero na takich górach jak Stelvio - widać kto jest doskonałym góralem, a nie na krótkich mocno nachylonych ściankach. Na Gliczarowie liczy się mnóstwo kolarzy, nie tylko górale, ale i kolarze specjalizujący się w wyścigach klasycznych, bo Gliczarów czy Szkolna jest za krótka by ich pokonać, nie wymaga świetnej jazdy po górach, wymaga chwilowego przyłożenia wielkiej siły. Ale na Stelvio w pewnym momencie "strzelają" i tracą wiele minut, bo tam liczą się jedynie prawdziwi fachowcy od gór. Dlatego by wygrać Tour de Pologne nie trzeba być wybitnym góralem, ale by wygrać Wielki Tour z górami dwutysięcznymi - jest to warunek obowiązkowy.

A inna sprawa na ile wiarygodna jest teoria, że Szkolna ma 30%. Część parametrów Genetyka jest liczona jedynie na podstawie dokładnych map topo, albo niedokładnego pomiaru licznikiem z bodajże 20 sekundowym zliczaniem - i te mogą zawierać wielkie błędy, takie jak te, że na Karkonoskiej jest 30%, podczas gdy faktycznie jest góra 21-22%, rzeczowe są jedynie pomiary GPS z sekundowym progiem zliczania i wysokościomierzem barometrycznym. Obecnie strona Genetyka przegrywa i aktualnością i dokładnością z Altimetrem, to dane z Altimetra są dużo pewniejsze. A najtrudniejszym podjazdem w Polsce jaki jechałem jest Laskowa, koło 20% średnio na kilometrze, maks koło 30%.
wilk
- 10:30 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
Próbowałem z Tobą rzeczowo porozmawiać, naprawdę próbowałem. Ale pokazałeś właśnie Morsie, że nie da się z Tobą sensownie rozmawiać, że nie potrafisz przyjmować do siebie rzeczowych argumentów. Widzisz jedynie swoje zdanie i bez przerwy szermujesz tekstami w stylu "masakra", "miazga" itd. Jak się tego nadużywa tak często jak Ty - to tracą cały swój sens.

Jesteś zupełnym dyletantem w kwestii podjazdów, teoretykiem, który zaliczył może 5-10 ciężkich podjazdów w Polsce i żadnego w Alpach, tras z więcej niż 1000m w pionie zrobił ledwie kilka, z 2000m w pionie nie wiem czy jedną. Ale do mądrzenia się pierwszy, podobnie jak i ocen co jest trudne, a co łatwe. Trochę więcej pokory, bo masz minimalne doświadczenia, nie zrobiłeś w życiu jednego trudnego podjazdu z przewyższeniem powyżej 1000m, a pozujesz na wielkiego mędrca.

Rankingi trudności podjazdów tworzy się na podstawie skomplikowanych algorytmów, uwzględniających wiele faktów - jak długość podjazdu, sumę przewyższenia, nachylenie średnie, nachylenie maksymalne, długość ciężkiego nachylenia bez momentów odpoczynkowych itd. I na tej podstawie Passo Stelvio jest podjazdem trudnym - bo ma solidne nachylenie średnie i jest bardzo długie, jedno z największych przewyższeń w Alpach. I w tym rankingu krótka ścianka na 30% - będzie daleko za Stelvio, bo wymaga to potężnego, ale jednak bardzo krótkiego wysiłku, a nie długich godzin pedałowania ze znaczącym wysiłkiem.
wilk
- 10:29 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
A jak tu coś ustalić, jak co chwilę liczy się co innego. Teraz właśnie dowiedzieliśmy się, że najważniejszą cechą charakteryzującą podjazd jest jego dziedzictwo kulturowe, a wysokość - najmniej ważną... miazga. ;]
mors
- 07:26 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
A kolarstwo nie polega na walce z wysokością i jej efektami, warto sobie z tego zdawać sprawę, na dużych wysokościach jeżdżą nawet nie promile, a totalne ułamki ludzi, porównać można do ilościowo do procentów ludzi jeżdżących wspinać się w Himalaje.

Dlatego obiektywnie można porównywać tylko podjazdy nie uwzględniając wysokości - bo niewiele to powie, nie ma tego jak zmierzyć. Są ludzie dla których 5000m to żaden problem, a są tacy co na tej wysokości padną. I dlatego tego nie porównasz bo 5000m jednemu znacząco zmniejszy wydolność, drugiemu tylko w niewielkim zakresie. Czyli jak to można przenieść na obiektywną skalę trudności podjazdu? Ciężka osoba, ale odporna na wysokość podjedzie łatwo 4-5% w Andach czy Tybecie, ale zmiażdży ją słońce i 10% nachylenia na Ventoux.
wilk
- 17:36 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Dlaczego wyścigów nie rozgrywa się w Azji i Ameryce Południowej? Nie dlatego, że jest taniej, tylko dlatego, że to Europa jest matecznikiem kolarstwa, tu powstało kolarstwo, tu jest jego cała historia. Wszystkie te słynne podjazdy jak Galibier, jak Stelvio ją tworzą. I nie zrozumie tego człowiek taki jak Ty - czyli czysty teoretyk w tym zakresie, który jedynie czyta w sieci, a na żadnym znanym podjeździe nie był. Ja byłem na mnóstwie i wiem jak na wielu się pielęgnuje tę historię, te legendy, co kilometr stawia tabliczki z nachyleniem, jak zakrętom patronują słynni kolarze, byłem na barze w przełęczy, gdzie było mnóstwo kolarskich pamiątek, gdzie były fantastyczne zdjęcia ze zmagań przedwojennych w Alpach i Pirenejach, gdy nie było asfaltów i przerzutek.

Przenoszenie takich ważnych wyścigów do Ameryki Południowej czy tym bardziej do Azji - to jak przenoszenie piłki nożnej do USA. Próbowano - i pomimo gigantycznych pieniędzy się nie przyjęło. A w Europie futbol jest religią, podobnie i kolarstwo ma tu bardzo wysoki status. Nie dlatego, że są pieniądze - tylko dlatego, że są miliony jeżdżących na rowerach, oglądających wyścigi i kultywujących wspaniałe tradycje i tworzących legendy.
wilk
- 17:33 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
"wysokość jest tu problemem, ale to nie ma wpływu na ocenę skali trudności podjazdu, żadne rankingi kolarskie tego nie uwzględniają"
- masakra O_O o trudności decydują jakieś tam rankingi czy obiektywne problemy?
Jeszcze się na autorytet fejsbuka powołaj...
mors
- 17:01 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Nie mówiłem o jeździe terenowej.
Na Altipiano są komfortowe asfalty powyżej 4000 a szutrówki przekraczające 5000 (w Andach i Himalajach) są jak najbardziej osiągalne dla przełajówek czy trekkingów (na upartego dla kolarki też).
To czemu zatem organizuje się kolarskie treningi "górskie" w nieporównywalnie niższych Alpach czy na Kanarach? Oczywiście ze względu na niższe koszty, mniejsze odległości, łagodny klimat (w przypadku kanarów) i lepszą infrastrukturę turystyczną. Ale nijak to się ma do merytorycznych właściwości tych gór.
To trochę coś jak u nas Orlinek - w Karpaczu, czyli popularnym kurorcie, zamiast poważnych podjazdów, ale "nie wiadomo gdzie".
mors
- 16:57 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Oczywiście, ze wysokość jest tu problemem, ale to nie ma wpływu na ocenę skali trudności podjazdu, żadne rankingi kolarskie tego nie uwzględniają. Ale to nie ma związku z samym podjazdem, tylko trudnością jest wysokość jako taka i wysiłek na niej. Bo powołując się na porównania trudności podjazdów - automatycznie przenosisz się do świata szosy. A na szosie bardzo niewielu jeździ po wyższych partiach Himalajów, czy w Andach, bo i szos tam niewiele, najwyższe drogi, czyli Tybet są szutrowe i do tego od olimpiady w Pekinie zamknięte dla świata. A nie można porównywać podjazdów szosowych z innymi, bo sensu to nie ma. Bo podjazdów terenowych cięższych niż wszystkie o których gadamy - to jest na pęczki, na Transalpie to miałem takich wiele, to zupełnie inna para kaloszy.

Tak więc nie możesz stosować kryteriów pozaszosowych (jak wysokość gdzie robi się problem z tlenem) do oceny porównawczej podjazdów, bo to to niszczy sens takiego porównania. Na tej samej zasadzie mnóstwo podjazdów terenowych będzie trudniejszych niż najcięższe szosowe, bo 30% w terenie trafia się wiele razy, tak samo i 40% (tylko nikt tego nie wjedzie) a dochodzi jeszcze kwestia nawierzchni, która tę skalę drastycznie podnosi.
wilk
- 16:35 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Szczerze mówiąc, to nie rozumiem tego, co napisałeś. Ale nie szkodzi.
Hipek
- 15:53 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
@H99: a Ty zdajesz sobie sprawę, że tu każdy pisał o czym innym i generalnie o czym chce, albo raczej o czym mu wygodniej? ;)
A moje uwagi co do PdS były jak najbardziej merytoryczne, wątek popularności jest tu zupełnie uboczny.

@Wilk: zapomniałeś(?) o jednym, malutkim szczególiku: powyżej 5000 jazda sama w sobie jest trudna, nawet po płaskim, z uwagi na bardzo niskie ciśnienie i ilość tlenu.
Oczywiście, że gdyby najbardziej kolarskie kraje świata leżały wokół Himalajów, to nikt by sobie nie zawracał głowy jakimiś tam Alpami. Główną przyczyną takiego a nie innego doboru legend są wędrówki ludów kolarskich i niekolarskich. ;)
Poza tym - na przykładzie Polski - najsłynniejszy polski podjazd w kolarskim półświatku to Orlinek - kilkaset metrów z banalnym nachyleniem do 15%. Merytorycznie to zupełnie pośledni podjazd, a że został osławiony przez kolarskie wyścigi, to jak widać o niczym jeszcze nie świadczy...
mors
- 14:56 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Poczytaj sobie Morsie więcej o Himalajach i Andach. Te podjazdy wyróżniają się właściwie tylko wysokością i tym że są bardzo daleko i dlatego jeździ po nich znacznie mniej ludzi niż w Europie. Większość z nich jest łatwiutka, najwyższe drogi świata dochodzą do 5500-5600m i są to typowe tybetańskie 4-6%, taki charakter ma tam większość dróg.

A Alpy to jest prawdziwa Mekka kolarstwa, tu jest mnóstwo podjazdów, które mają swoją historię, na których decydowały się największe wyścigi świata, na których kolarze walczyli z ekstremalnymi warunkami (jak legendarny zjazd z Gavii w 1988, gdzie kolarzy u góry złapała śnieżyca i marzli tak, że na mecie trzeba było zdejmować ich z rowerów, bo sami zejść nie dawali rady), na których wreszcie kolarze umierali (jak śmierć mistrza świata Simpsona na Ventoux). Takie właśnie sprawy tworzą legendy, dzięki temu wiele podjazdów przechodzi do historii, a nie dlatego, że statystyk obliczył procenty.

Tak więc Morsie warto, żebyś zrozumiał mechanizm powstawania "legendy" danej góry, zrozumiał, że tego nie da się zadekretować.
wilk
- 11:06 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Zdajesz sobie sprawę, że porównujesz dwie nieporównywalne rzeczy, prawda?

Podjechanie jakiejś tam stromej, kilkusetmetrowej uliczki bazuje tylko na parametrze siły. Dowolna przełęcz - nawet w Polsce - to już wytrzymałość, ewentualnie wytrzymałość siłowa.

Pisząc więc o tym, który podjazd "masakruje" inny, podaj lepiej kryteria zmasakrowania.

Procenty to nie jest jedyny parametr podjazdu.

"Naprawdę, nie mierz wszystkiego ilością internetowych lajknięć.".
Napisał Mors, który wszystko mierzy ilością lajknięć, tylko na odwrót:
- Stelvio ma dużo lajków - kicha
- jakaś tam uliczka ma mało lajków - ideał!
Hipek
- 09:34 czwartek, 21 stycznia 2016 | linkuj
Foch? ;)
mors
- 22:51 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Ja dyskusję już z Tobą zakończyłam.
monikaaa
- 22:24 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Podawałem Ci konkretne liczby, niczego nie wymyślam.
Chociażby co do wysokości: w Himalajach i w Andach zwykłymi szutrówkami można wjechać (rowerem, autobusem, obojętnie) nawet na 5100m - czyli wyżej niż najwyższy szczyt Alp.
Albo Droga Śmierci w Andach - ok. 80km podjazdu z przewyższeniem rzędu 5000.

Naprawdę, nie mierz wszystkiego ilością internetowych lajknięć.
mors
- 22:12 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Ale widzę za to, że Ty podjeżdżałeś zarówno jedno, jak i drugie i jesteś bardzo dobrze zorientowany w tym, że Passo to przereklamowany tyci podjazd. A jeśli nie wiesz czy próbowałam podjeżdżać jakiś podjazd w okolicach 30%, to się nie wypowiadaj za mnie.
monikaaa
- 22:03 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Przede wszystkim, to wielu ludzi w ogóle nie podjedzie 30% (zwłaszcza, jeśli bez młynka), a PdS każdy zdrowy człek da radę, choćby od rana do wieczora.
Ale M. nie próbowała ani jednego ani drugiego, więc wie najlepiej. :/
mors
- 21:57 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
W sumie taka prawda: pod Stelvio podjeżdżałem sobie, co prawda kilka godzin, ale relaksacyjnie, turystycznie, śpiewając, gawędząc i doskonale się bawiąc. A takie 350 metrów z 30% to można by się srogo zasapać przez tych kilka minut.
Hipek
- 21:12 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Niech Mors nadal upiera się przy tym, że np. 350 m z 30% nachyleniem jest trudniejsze do podjechania od np. Passo. Jego prawo. Morsie - a skąd masz dane nt. tejże uliczki? Stąd? :D WP to bardzo rzetelne źródło wiedzy ;p
monikaaa
- 18:42 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
@Wilk: a słyszałeś coś kiedyś o Andach i Himalajach?
Albo rozmawiamy o Polsce, albo o całym świecie, coście się tak eurocentrycznie przyssali tych pośrednich górek zwanych Alpami?
Co do mądrowania się - ileż to razy mądrowałeś się o monocyklach i morsowaniu?
Z tą różnicą, że ja przynajmniej mam jakiekolwiek pojęcie o górach a w poniższej dyskusji używam liczb i innych geograficznych konkretów...
mors
- 17:51 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
morsie,że zagaja do ciebie na ulicy laska która czyta Twojego bloga ;))
RamzyY
- 16:26 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Wjedz najpierw Morsie na Stelvio, pozniej gadaj :-( o kultowosci - bo na razie to jak ze slepym o kolorach:-) . To jeden z najbardziej legendarnych podjazdow calych Alp. Bo legendarnosc nie jest wprost proporcjonalna do trudnosci czy dlugosci. A Stelvio jest podjazdem laczacym bardzo duze srednie nachylenie, kolo 9% z ogromnym przewyzszeniem az 1800m, wspanialymi widokami i wielka wysokscia, ktora czesto oznacza rzeznie pogodowa. To wystrzalowe polaczenie powoduje ze jest to legenda Alp, legenda przy ktorej kazdy polski podjazd wyglada jak myszka przy sloniu :-)
wilk
- 15:51 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Że które Passo?
Hipek
- 08:13 środa, 20 stycznia 2016 | linkuj
Głównie dlatego, że na Twoim blogu niewiele się dzieje. ;D;D

Przyssałem się, bo zawsze to jakiś pretekst, by tam znów zajrzeć, hehe. ;))
mors
- 21:10 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
P.s. Twoje niektóre wpisy zawierają więcej narcystycznych przechwałek, niż mój cały blog, więc przyssałeś się do tego zdjęcia jak pijawka i przy każdej możliwej okazji wspominasz o tym zdjęciu :p
monikaaa
- 21:06 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Jest na temat, tylko że wcześniejszy. ;p

A na tematy o które Ci chodzi, było w poprzednim komencie, prościej już nie potrafię. ;p
mors
- 21:04 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
A Ty nadal nie na temat...
monikaaa
- 20:54 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Nie tak prędko ;p bo właśnie przypomniał mi się koronny tekst co do narcyzów ;p
"Dla wszystkich moich fanów. :D"
a pod tekstem zdjęcie z dziubkiem ;D;D;D

źródło dla niezorientowanych:
http://monikaaa.bikestats.pl/1414386,best-of-the-best-2015.html
;p
mors
- 20:45 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
I tym komciem pokazałeś, że nie masz już żadnych sensownych argumentów. Dziękuję. Dodawaj kolejny wypasiony wpis :p
monikaaa
- 20:36 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Czyli jednak dotarło? ;p;p

To już nie wiem, mam Ci ułatwiać tentegowanie nad tytułami? Nie opyla mi się, bo nie będę miał niespodzianki. ;p

No właśnie, podniecasz się m.in. samą sobą ;) co jest mniej lub bardziej narcystyczne, zwłaszcza, gdy nie ma czym. ;))
mors
- 20:29 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Widzisz. Przynajmniej zapewniam Ci dużo komentarzy :p Potem dzięki takim osobom jak ja, możesz przechwalać się, że masz najczęściej komentowanego bloga :p

Czy napisałam, że nie mam już synonimów podsumowania sezonów? Jesteś miszczem w przeinaczaniu faktów. Nie lubię nudy, więc nie będę co roku się powtarzać.

Ja przespałam, a Ty nie udzielasz odp. na moje pytania. :p
monikaaa
- 20:15 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
@Yurek, Ramzy: to co klikamy w komentarzach, to tylko wierzchołek góry lodowej ;D;D Chociaż nie powiem, nie jest lekko. ;))
Zabawne są proporcje objętości komentarzy do objętości wpisu właściwego. ;) Takie rzeczy to tylko tutaj, hehe. ;)

@Ramzy: jakie sytuacje?? ;>

@M.:
"Ja wbrew pozorom lubię z nim dyskutować" - czego ja się tu jeszcze nie dowiem. ;) I jak zawsze ostatni. ;D
"w 99% ma odmienne zdanie od mojego" - odwrotnie! ;)))

Pytasz o propozycje zakończeń - jak już po trzecim podsumowaniu skończyły się pomysły, to co będzie za parę lat? ;p Lepiej już co roku powtarzać słowo ''podsumowanie'', niż serwować takie pompatyczne i narcystyczne tytuły jak teraz. ;))

I czemu mi docinasz o najmądrzejszych po komentarzu, w którym zapodałem dużo konkretnych i obiektywnych faktów? ;p Chyba coś przespałaś. ;)
mors
- 19:51 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Monia taką sytuacje jaką przeżyłaś aż motywują do szczegółowego opisywania i dzielenia się ;)
"im więcej czasu marnuję na wpisy, tym więcej czasu marnuję na komentarze. ;]" i zapętlasz się, ale to także motywuje
ależ Wy kochacie dyskusję ;p
RamzyY
- 19:20 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Raczej tak, ale jakoś zawsze dam się wciągnąć w wymianę zdań :)
monikaaa
- 15:38 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Monikaa Dyskusja, jest to wymiana poglądów, które się RÓŻNIĄ. Gdyby się nie różniły, nie byłoby dyskusji.:) Podziwiam Wasz zapał polemiczny, bo mnie po dwóch, góra trzech postach, już się dalej nie chce dyskutować i odpuszczam. Przecież i tak zawsze każdy zostaje przy swoim zdaniu, prawda?
yurek55
- 14:18 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Nie. Ja wbrew pozorom lubię z nim dyskutować. Mimo że w 99% ma odmienne zdanie od mojego. :) Nasza wymiana zdań najczęściej kończy się na moim spasowaniu, bo Mors nigdy nie podda się w walce o obronę swoich legendarnych osiągnięć na mono :D
monikaaa
- 13:52 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
@monikaa@mors Wam się tak nie znudzi? :)
yurek55
- 13:45 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
To podaj mi mądralo inne przykłady na słowo: „zakończenie”. Inne, niż te których użyłam już u siebie. ;)

I kończąc ten wątek, do niczego nie prowadzący, bo i tak zawsze wiesz najlepiej – to rzuć mi jeszcze przykładem (co by inni też widzieli), gdzie się podniecałam, jakbym zrobiła coś innowacyjnego… Nie interesują mnie stwierdzenia, gdzie „podniecam” się, że pokonałam własne słabości.
monikaaa
- 12:06 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
No bardzo zabawne, bo to właśnie był idealny przykład na tytuł przykuwający uwagę, z lekką nutką narcyzmu. :) W zwykłych wpisach też się nieraz podniecasz, jakbyś zrobiła coś innowacyjnego, a bynajmniej... ;p

Twoja pamięć zaczyna mnie przerażać. ;)

Nie podważam Stravy. Zapytałem ile tam dają, a Ty nie chcesz mnie oświecić.
Do każdego źródła trzeba mieć odrobinę ostrożności, tym bardziej, że często są rozbieżne.

A w Andach jest np. podjazd/zjazd 80km długości, z nagich wysokogórskich skał do tropikalnej dżungli.
A w Nowej Zelandii jest zwykła, miejska uliczka z nachyleniem 33%.
Obie drogi masakrują PdS, tylko że one nie są znane, bo nie wyglądają tak widowiskowo, nie rozgrywano tam żadnych słynnych wyścigów i nie leżą w pępku świata (Europa plus USA).
Nie to jest najlepsze, co ma najwięcej lajknięć w internecie...

PS. co do czepiania się szczegółów, to Tyś mą inspiracją. ;p
mors
- 11:50 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Tak, a teraz przyczep się, że napisałam, że: "Jestem jednym z najtrudniejszych podjazdów, nie oznacza, że jest rekordowe". Twoją tendencję do czepiania się tego co jest najmniej ważne w dyskusji, już znamy. :)
monikaaa
- 11:13 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
No i co w tym śmiesznego? Jakbyś nie zauważył, to w każdym wpisie podsumowującym rok używałam innego określenia podsumowującego, bo tytułu „Podsumowanie xxxx” używa bardzo dużo osób.

Dla przypomnienia przypomnę, że jak na początku nazywałam swoje wycieczki „miejscowość A – miejscowość B”, to bardzo szybko dałeś mi radę, żeby nazywać wycieczki jakoś innowacyjnie, bo wtedy są lepiej zauważalne i bardziej poczytniejsze…

„Tej” Stravie? Widzisz. Po raz kolejny nie znasz czegoś, a z założenia podważasz. Załóż konto, to się dowiesz.

Tak wiem, w Himalajach też są mega podjazdy. A Everest to w ogóle mega podjazd. I co z tego? Podaj mi jakiekolwiek źródło, w którym piszą, że Passo jest rekordowe. Pisanie, że jestem jednym z najtrudniejszych podjazdów, nie oznacza, że jest rekordowe.
monikaaa
- 11:10 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
PS. Passo jest passe ;) bo dowodzą tego liczby i fakty: istnieją podjazdy 2x wyższe, 4x dłuższe i 2x stromsze (oczywiście nie jednocześnie).
Gdyby była rekordowa, to OK, a tak, poza spektakularną prezentacją, to tylko twór marketingowy, podobnie coś jak polski Orlinek - symboliczne 15%, ale jest znany z tego, że jest znany (bo wyścigi tam puszczali...).
mors
- 11:01 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
"No ale jak się chce mieć mnóstwo komciów, to w tytułach wycieczek używa się właśnie przykuwających uwagę określeń (legendarny, rekordowy, 30% itd.)"

a tymczasem:

"Aktywnośc Monikaaa:
monikaaa dodała wpis na blogu best of the best 2015"
;D;DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
tak więc teges ;p

To ile dają % na tej Stravie? Nie weryfikowałem Genetyka, bo Stravy nie mam a inne źródła milczą. ;p;p
mors
- 10:57 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
p.s. Już wiem czemu ta Passo jest taka "be" wg Ciebie. Jest znana. Jest więc mainstremowa. Więc z założenia należy ją trywializować i krytykować.
monikaaa
- 10:55 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Ja jestem nauczona podpierania pewnych faktów twardymi, niepodważanymi danymi. Tyle w tym temacie. Przypomnę tylko tyle, że jak kiedyś stwierdziłeś, że mojego bloga nikt nie czyta, to bardzo szybko udowodniłam Ci danymi liczbowymi, że nie masz racji. ;)

Jest różnica, bo skoro coś zajmuje mi pół minuty, a Ty uparcie twierdzisz, że przekopuję (czyli poświęcam na to dużo czasu), to nie masz racji.

Owszem, podpierałam się. Ale podpieram się też innymi bazami podjazdów. A Ty traktujesz Genetyka jako jedyną i nieomylną biblię.

Klikamy ogólnie o podjazdach. Podrzuciłam Passo, bo jest jednym z najsłynniejszych. I skończ już z tymi 30%. Wilk ;) kiedyś bardzo szybko wybił Ci z głowy te Twoje kosmiczne procenty na Karkonoskiej. Jeśli chodzi o Szkolną, to dla przykładu podam, że choćby pierwsza lepsza Strava na segmencie ze Szkolnej w ani jednym momencie nie pokazuje 30%. No ale jak się chce mieć mnóstwo komciów, to w tytułach wycieczek używa się właśnie przykuwających uwagę określeń (legendarny, rekordowy, 30% itd.), które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. :)
monikaaa
- 10:38 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Przeglądnij sobie wszystkie wiodące blogi, to porzucisz wszelkie wątpliwości. ;p
Jak niby ma to udowadniać - prosić Blase''a, żeby opublikował te statystyki na głównej? ;p

A co za różnica, czy kopiesz godzinami czy minutami. ;p;p

A co jeszcze chciałaś? Aktu notarialnego czy orzeczenia Trybunału Konst.? ;)
Sama czasami w swoich wpisach podpierałaś się genetykiem, a teraz nie pasi.. ;p
Nawiasem - nawet w oficjalnych księgach rekordów bywają piramidalne głupoty, np. w tej co mam piszą, że najwyżej położony urząd w PL to urząd miasta w Karpaczu O_O porażająca niekompetencja - jest kilkanaście urzędów wyżej położonych...

Ale klikamy o podjazdach polskich czy światowych?
Bo jak światowych, to jest mnóstwo podjazdów trudniejszych od PdS. Andy, Himalaje - mówi Ci to coś? ;)
Ja zawsze pisałem o polskich, więc porównuj polskie. ;p
I faktem jest, że Szkolna jest stromsza od PdS, a ekstremalne stromizny decydują o tym CZY w ogóle się coś podjedzie. Samo wjechanie PdS to żadna sztuka, o ile tempo jest turystyczne. A wjechanie 30% bez młynka to jest sztuka...
mors
- 10:21 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Widzę za to, że Ty aż za dobrze orientujesz się w pewnych sprawach…

I znowu nie dajesz mi żadnych faktów, dowodów. Tylko własne widzimisię.

No widzisz. Komuś zarzucasz przeinaczanie faktów, a sam to robisz. ;) I chyba już kiedyś uczyłam Cię używania google i kombinacji klawiszy Ctrl+F… Nie potrzeba wielogodzinnego kopania, żeby coś znaleźć.

No skoro dla Ciebie tylko Genetyk jest biblią na temat nachylenia podjazdów, to ja już nic więcej nie mówię.

Weź się wbij na szosie na Passo z prędkością 18 km/h i wtedy pogadamy czy faktycznie to Passo jest balonem. Masz duże ego, skoro umniejszasz podjazdowi o którym już wiele napisano i powiedziano. Ale co ja tam wiem nt. podjazdów.
monikaaa
- 10:07 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
@numerki taborowe: co do ich "nośników" to tak, o ile są autobusami. ;)
Przy pojazdach szynowych, wodnych i latających już nie bardzo, zaś gdy widzę kontenery na używaną odzież, to każdorazowo tylko się uśmiecham pod nosem. ;D
mors
- 09:48 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Sama jesteś generalistyczna - Gliczarów jest legendarny - w półświatku szosowych podjeżdżaczy (za sprawą legendo-gennego TdP). No ale masz prawo się nie orientować. ;))

Nie tylko. Ale w moim przypadku to były tylko rewanże, i to takie bardzo subtelne. ;p;p

Dowody są takie, że trza se przeliczyć kilkadziesiąt najpopularniejszych blogów. ;p;p;p
Tak że (osobno! ;p ) póki co, to przez Ciebie przemawia nie wiem co. ;p;p

Ale archiwum PW kopałaś ostro. ;p;p No to przeglądaj, ale te fajne kategorie a nie powszednie dojazdówki. ;p

Sama wyglądasz na oko na 30! ;D;D:D
Szkolna ma 30%, bo tako rzecze Genetyk, legendarny ;)) guru podjazdów. Mogła byś mi bardziej ufać, ale jak Ci jeszcze mało mojego merytorycznego umocowania w tym co piszę, to wiedz, że Genetyk sam dopiero niedawno "odkrył" Szkolną, jarał się nią (więc wiedz, że coś się dzieje ;p ), popełnił nawet o tej "zapyziałej" (jak dla Ciebie...) uliczce osobny artykuł w jednym z czasopism rowerowych i napisał mi, że żałuje, że dowiedział się o moim z-mono-waniu tejże zapyziałości po napisaniu artykułu, albowiem byłby rad mnie tam wzmiankować. ;p Jakieś pytania? ;p;p;p;p;p;p
Tak, Passo d. Stelvio jest "balonem", bo ma tylko ładne widoczki. Ani nie ma rekordowej wysokości, ani rekordowej stromizny. Kumasz te niuanse? ;p;p;p
mors
- 09:43 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Oprócz wraków myślę, że dogadalibyśmy się w pamiętnej kwestii pojazdów posiadających numerki taborowe :P
michuss
- 09:33 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Do Morsa. :)

A Gliczarów też nie jest legendarny? :P Nie odwracaj teraz Morsa ogonem, bo dobrze wiesz, że masz tendencję do nadużywania tego słowa czy też w ogóle słów nacechowanych generalistycznie.

Owszem, tylko jakoś tak się złożyło, że u mnie na blogu tylko TY miałeś jakieś problemy. Jakoś z tego powodu nie zaprzestałam prowadzenia bloga. ;)

Suche fakty? Więc ja poproszę o dowody na te suche fakty. Bo póki co, to przemawia przez Ciebie narcyzek. :P

I odnosząc się do ostatniego akapitu – NIGDY nie kopałam po Twoim archiwum w celach szukania haków. Mam co robić w wolnym czasie. Był taki okres, że przejrzałam któryś cały Twój rok dla zobaczenia gdzie jeździsz. Na tym zakończyło się przeglądanie starych wpisów. Więc jeśli w tych wpisach były jakieś „haki”, jak to określasz, to nazywasz to celowym szukaniem haków? Dosyć osobliwe tentegowanie.

I oto właśnie mi chodzi. Umniejszasz podjazdom, czy wyczynom innych osób, bo wg Ciebie coś jest rozdmuchane, a jednocześnie sam pompujesz balon wokół jakieś zapyziałej uliczki w Karpaczu. 250 m jest rekordowe, ale już ponad 20 km ciągłego podjazdu jest nadmuchaną legendą. A jeszcze tak przy okazji – to te 30% to na podstawie czego wywnioskowałeś? Na oko czy jak? :O
monikaaa
- 09:22 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Wytrwały jezdeś jak mało kto. Aczkolwiek mimo większego stażu nie przerabiałeś tyle spamu co ja tutaj, z jego wszystkimi (dobrymi i złymi) aspektami. Dość powiedzieć, że czasami usuwam nie tylko tych nieaktywnych. ;p
Przede wszystkiem, to zupełnie wygasły oba najpoczytniejsze blogi w historii BS... dzięki czemu wysforowałem się na 1 miejsce, hehe. ;p

To nie problem w tym, czy mijają emocje - bo ich przyczyny nie mijają, mają charakter stały...
PS. z pozarowerowych to np. we wrakach się zgadzamy. ;)
mors
- 09:21 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
To jest chyba normalne, że z czasem niektórzy "wygaszają", że użyję modnego ostatnio sformułowania, swoje blogi. Ja pisuję tu od 2010 roku i przez ten czas przewinęło się w komentarzach kilkunastu wiernych czytelników, po których dzisiaj nie ma już śladu (część nawet polikwidowała, ku mojemu zmartwieniu, swoje konta, cześć usunąłem z grona znajomych, bo nie logowali się od nastu miesięcy). Nie wiem, może za jakiś czas też mi się znudzi, ale to mimo wszystko jest pewien rodzaj uzależnienia, robienie zdjęć podczas wyjazdu (bardziej "z obowiązku", do relacji...), robienie wpisu, dbałość, by trzymał poziom, potem oczekiwanie komentarzy albo odpowiedzi na swoje komentarze, itd. Jak do tej pory ani razu nie miałem myśli, by sobie z tym dać spokój, tym bardziej, że, podobnie jak monikaaa, wiem, że mam sporo czytelników "ukrytych", w tym też takich, których wolałbym nie mieć...

Liczę, że w końcu się odobrazisz - eranis potrzebowała na to swego czasu 3 dni, myślę, że już wystarczy tego Twojego milczenia. Wracaj, bo styl masz rzeczywiście atrakcyjny, kwestię tego czy to co wyczyniasz jest rozsądne, czy zgadzam się z Tobą w sprawach pozarowerowych, itd., pomijam :P
michuss
- 09:07 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Sama jesteś legendarna! ;p;p
Nie pisałem nigdzie, że Szkolna jest "legendarna", tylko "rekordowa" - bo i jest. ;p
A legendarna to była Przeł. Karkonoska - bo i jest. ;p;p

Dobra, dobra, każden mądry jak hejtują nie u niego. I Ty i inne niby spokojne osóbki czasami dostawały piany - jak raz na rok ktoś miał na Waszych blogach jakieś problemy. ;p

Generalizuję suche fakty a nie swoje mokre opinie. ;p Chcesz polemizować z faktami? ;p;p;p

Ja pierwszy zaklikałem, ale to Ty pierwsza zaprosiłaś mnie do znajomych, Ty mniejszościo. ;p;p;p

Tera to nie będę grzebać w archiwach (choć są wyodrębnione kategorie ;p ) a ile razy kopałaś jak szukałaś haków? Jak szukasz inspiracji do negatywnych komentarzy to nagle chce Ci się kopać. ;p;p A Passo dello Stelvio nie jest żadnym wyczynem, bo jest łagodne, to jest właśnie przykład nadmuchanej legendy. ;p;p;p

To nie są moje ksywki. ;p;p
mors
- 08:54 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
Nie no. Kozak. :P Najpierw sam się prosisz o komentarze (poprzez dodawanie kontrowersyjnych treści), a potem narzekasz na ich nadmiar... Jak już Ci ktoś wcześniej dobrze napisał – jak się prowadzi bloga, to trzeba mieć twardy tyłek.

Czy administratorzy BS zrobili Ci jakieś oficjalne statystyki nt. najczęściej komentowanego bloga? Po raz kolejny masz tendencję do generalizacji. Nie to, że się czepiam, ale skoro tak się chwalisz, to są to własne narcystyczne przemyślenia czy przemyślenia poparte faktami… ;)

Ja znajomości z Tobą nie zainicjowałam. Fajnie być w mniejszości :D

A czy ja napisałam, że kogoś nie kręcą wraki? Mnie nie kręcą, a nie będę grzebać po Twoich archiwalnych wpisach, celem dodania pozytywnego komentarza. ;) Mogę tylko skomentować, że pozostawię bez komentarza dodawanie 2 wpisów z jednego dnia. A potem dziwisz się, że mało osób komentowało te wpisy. ;) Poza tym myślę, że sporo osób drażni wyolbrzymianie przez Ciebie swoich dokonań. Mam na myśli używanie zwrotów „legendarny podjazd”, legendarne coś tam”. Co jest legendarnego w ul. Szkolnej w Karpaczu? Pierwszy raz o tej ulicy usłyszałam przy okazji Twojego wpisu, a Ty zrobiłeś z tego taki wyczyn, jakbyś wjechał na mono co najmniej na Passo dello Stelvio. :P

p.s. Już kiedyś prosiłam, żebyś przestał używać mojej prywatnej ksywki. Czy ja zwracam się do Ciebie per. „Słodziaku”, „Słodziku”? Nie. :)
monikaaa
- 07:34 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
:O
Chyba nie zauważyliście jednego szczegółu - moim problemem nie jest brak, a NADMIAR czytelników (sic!). ;]
Cóż, trafiło tu wiele fajnych ludzi, ale i sporo niefajnych... tudzież niefajnych, ale udających fajnych. ;]

Żeby nie być gołosłownym, z tym nadmiarem:
- od 2 lat najczęściej komentowany blog na całym BS, hehe ;p
- ponad 80% moich e-znajomych zainicjowało znajomość (a nie że ja ich);
- chyba z 10 osób specjalnie założyło konto na BSach, by móc coś u mnie skomentować;
itd. ;p

Na Waszych blogach wygląda to nieco inaczej ;) co mnie nieustannie zadziwia: niektórzy (Robert73) jeżdżą 5x tyle co ja, albo 10x mocniej (liderzy BBT, (G)MRDP), a i bardziej zimowi też istnieją. ;p W dodatku - nie jestem kobietą, a one też mają dużo "łatwiej". ;)

Patrząc nieco wyrachowanie: im więcej czasu marnuję na wpisy, tym więcej czasu marnuję na komentarze. ;]
Owszem, wiele razy była kupa śmiechu w tych komentarzach, i dla mnie i dla innych, ale parę w 100% negatywnych osób potrafi zatruć smak życia i radość tworzenia...

Kijanko, pamiętliwa bestio ;) jak Ty wszystko dobrze pamiętasz! :O
"ja lubiłam czytać relacje Morsa"
:O Pierwsze "słyszę". ;p;p Jeszcze to mogłaś napisać Ramzyemu na PW, żebym nigdy się nie dowiedział. ;p;p

Co do popularnych u mnie wraków i "wygnajew" - zauważ, że są ludzie, których to kręci. ;p
Paradoksalnie - 34 moje wpisy z Tatr i Karkonoszy spotkały się z minimalnymi reakcjami (także Twoimi). ;p;p Prawdopodobnie dlatego, że dotyczyły monocykla. Jakkolwiek kilka wpisów górskich, ale "bicyklowych" spotkały się z dużo większym zainteresowaniem. :O Ciekawe. ;)

A blogi, na których codziennie i "z pasją" ludzie piszą, o której wstali, zjedli owsiankę, wyruszyli i którymi jechali ulicami, to dla mnie zupełna abstrakcja, choć, co ciekawe, miewają całkiem sporo czytelników i komentatorów. :O
Ale mają ten plus, że nie są kontrowersyjni (chociaż jak dla mnie to są ;)) ), przez co zupełnie są wolni od wszelkiej maści trucicieli. Tacy może się nie rozerwą, ale i nie wnerwią...
mors
- 01:57 wtorek, 19 stycznia 2016 | linkuj
I długo nie trzeba było czekać na odzew :) U mnie na blogu kiedyś Mors zarzucił mi, że nikt nie czyta mojego bloga. Sekundę później rzuciło mu się do gardła kilka osób, które wcześniej sporadycznie albo w ogóle nie komentowali.

Także Morsie. Porzuć juz tego focha i rób normalne wpisy :p Żebym miała co krytykować :))
monikaaa
- 21:53 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
Monikaaa ma zupelna racje. Ja tez czytam blogi, a nie komentuje :) Pozdrawiam wszystkich piszacych! Uwielbiam Was czytac!!!
Pato
- 21:41 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
No ok. To fakt - można odnieść wrażenie, że jeśli blog nie ma komentarzy, to nie jest on czytany. Ale jak mówię - skoro ja przekonałam się na własnym przykładzie, że bloga ktoś czyta (poza miastem, gdzieś pod drodze podjechała do mnie dziewczyna i zapytała czy to ja jestem tą Moniką co prowadzę bloga rowerowego ;) ), to zakładam, że reszta blogów też jest czytana. :) Ja, jeśli czas nadal będzie na to pozwalał, to nadal będę dodawać szczegółowe relacje, bo zawsze ktoś może nowy nawinąć się na blog i dowiedzieć gdzie w rejonie warto pojechać. Ale oczywiście, prowadzenie bloga to indywidualna sprawa. Aczkolwiek wolę obejrzeć same zdjęcia, niż przeczytać po raz setny, że ktoś tam wstał, zjadł papkę i poszedł do pracy. Mors kiedyś podrzucił mi taki blog, że po przeczytaniu któregoś wpisu miałam ochotę się porzygać. :)
monikaaa
- 17:17 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
Monia -czytam od deski do deski jeśli mam czas na przeglądanie BSa,a a jeśli mam jeszcze kilka innych spraw to owszem -ogrniczam się do zdjęć i opisów a jeśli coś mnie wciąga dodaję zakładkę i kończę np w...pracy ;P
Co do komentarzy to właśnie z tego założenia-jak widać mylnie wychodzę, że jak nie mam komentarzy to uważam, że blog(mój) nie jest na tyle ciekawy żeby go komentować.
Fajnie było by otrzymać odzew w stylu ty! mogę wpaść do ciebie w niedzielę to polecimy tam i tam i pokażesz mi gdzie to i owo a tka takie suche pisanie mnie osobiście zniechęciło i już noe robię tak szczegółowych opisów jak kiedyś, chyba że na trasie wydarza się coś z czym przeważnie nikt nie spotyka się na rowerze
RamzyY
- 17:06 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
RamzyY - skoro piszesz, że ludzie już nie czytają, to znaczy, że Ty też nie czytasz? Wobec tego nie mierz ludzi swoją miarą. Ja lubiłam czytać relacje Morsa i chociaż wielokrotnie nie zgadzałam się z tezami w nich wygłaszanymi, czy nie podobały mi się miejsca odwiedzane przez Morsa, to wpisy same w sobie były zabawne. Co mi po fotce, skoro będzie do niej lakoniczny opis pt: "Zamek gdzieś tam, warto zobaczyć". Dodaj opis trasy, inne atrakcje warte zobaczenia w pobliżu i wtedy zachęcisz mnie do odwiedzenia swojej okolicy. Ponadto sporo osób czytających te blogi nie komentuje wpisów. Tylko czytają. Więc mam przestać dodawać wpisy, bo mam mało komentarzy? Jak dla mnie blogowanie na bs polega na czym innym. Zresztą sama na własnym przykładzie przekonałam się, że chociaż mam mało komentarzy od obcych na blogu, to ktoś jednak go czyta i jak przyszło co do czego, to przez znajomego dowiedziałam się, że bloga regularnie czyta jego szef (a szef wcześniej nie wiedział, że ten kolega mnie zna) czy też poznałam koleżankę, z którą teraz regularnie jeżdżę (a nigdy nie dodała mi żadnego komentarza).
monikaaa
- 16:52 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
widzę całkiem się zbiesiłeś z tym rozpisywaniem, ja już tak mam od dłuższego czasu i popieram -nie warto siedzieć i tworzyć opisów bo raz że sporo czasu to zajmuje(zsumować tych kilka wyjazdów) a dwa że mało kto docenia.
Lepiej robić niecodzienne foty i je dodawać i tym zachęcać do odwiedzenia swoich okolic, ludzie już nie czytają.
RamzyY
- 16:42 poniedziałek, 18 stycznia 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!