thewheel

Głos spod lodu ;)tutaj klika:

mors z przerębla w: Nowa Morsownia ;p
kilosy od 2011:75007.00
w tym teren:2053.70
kapcie w Krossie od 1999: 1

Wykres rokroczny, sińce od 2011:

Wykres roczny blog rowerowy mors.bikestats.pl 2020: button stats bikestats.pl 2019: button stats bikestats.pl 2018: button stats bikestats.pl 2017: button stats bikestats.pl 2016: button stats bikestats.pl 2015 (chyba niedokończony) button stats bikestats.pl 2014 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2013 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl 2012 (chyba niedokończony): button stats bikestats.pl

Moje dziwolągi:

Jeszcze nieusunięci ;))

Kto szuka, ten znajdzie ;)

Zamrażarka pełna wpisów i komentów:

Linki, harpuny:

Kupić starą oponę... czyli 20-godzinna, mroźna wycieczka po Wielkopolsce z atrakcjami i perypetiami ;) /Hrgn/

Sobota, 24 stycznia 2015
kilosy:147.87gruntow(n)e:2.00
czasokres:śr. km/h:
Kategoria Nielicho, Odkrywczo
Internecie, pozwól żyć!

Do 1 w nocy klikało się z Taką Jedną ;p , do 2:30 ostatnie przygotowania (np. pół godziny wytopione na pakowanie prezentu ;] ) a o 4:30 zrywka na pociąg(i) do Wielkopolski, przy czym moja norma snu to aż 9 godz... ale na szczęście chłodek i ogólne rozemocjonowanie ;) pozwoliły to znieść niezgorzej. 

Wszystko to dla umiłowanej ;)

Znalazłem na olx.pl ofertę używanej, mej umiłowanej Dębicy GT600 i odtąd wyczekiwałem soboty niczym strażnicy poranka. :)
Nowo powstający, przydomowy "bikeworkshop" (tzw. customing rowerów i te sprawy) robił porządki i po prostu wyzbywali się starych śmieci. ;))
Złoty interes: 20 godzin jazdy (licząc pociągi i gościny) i 20 pln za starą (ale prawie nową) oponę, no i... 2x20 zł za bilety PKP. :D
Ale mam tych opon dopiero ok. 25 szt. więc sami rozumiecie... ;))
Dodam, że taka ilość wystarczy mi (i przyszłym pokoleniom...) na ok. 2OO OOO - 25O OOO km (sic!). :D

Mors w wielkim mieście ;)

W parafii, w której wylądowałem, napotkałem wiele dowodów, że Buk istnieje. Np.:
Buk istnieje - jeden z dowodów
Buk istnieje - jeden z dowodów © mors
.
Następnie pogrzałem (w zanikającym mrozie) do Poznania, swoim zwyczajem zbaczając raz po raz z wygodnej drogi...
Koniec Wygody i koniec wygód! :D
Koniec Wygody i koniec wygód! :D © mors
/koniec asfaltu równo z końcem Wygody - genialne ;) /
.
Po drodze nie omieszkałem skosztować kuchni regionalnej. ;D
Lech energetyczny, czyli Wielkopolska kuchnia regionalna :)
Lech energetyczny, czyli Wielkopolska kuchnia regionalna :) © mors
Nawiasem - czyż nie piękniejsza taka pra-polska nazwa niźli te wszystkie Czerwone Byki i Tajki Ma(j)sony, czy jak mu tam?
.
Nie bez obaw wjechałem do grodu Lecha... Mors w wielkim mieście, kuriozum. ;)
Niby dojechałem tam gdzie chciałem mając plan miasta tylko w głowie, ale te wszystkie ścieżki rowerowe z czerwonemi światłami (plus wcześniejsze wioskowe zboczenia z trasy) tak mnie spowolniły, że biedna Starowinka (a właśnie, przy okazji umówiłem się z rzeczoną ;p ;) ) musiała się na mnie sporo naczekać (na mrozie...), a jak w końcu wyjechała mi naprzeciw, tośmy się srodze rozminęli. ;]

Włóczęga po diecezji ze Starszą Panią ;)

Czem prędzej upuściliśmy te miasteczko i rozpoczęliśmy międzyparafialną włóczęgę. Dość szybko naszły ciężkie i mroźne( i rześkie ;) ) mgły, więc z braku lepszych perspektyw skupiliśmy się na sobie. ;p ;).
Najpierw mroźny, 40 minutowy biwak nad jeziorkiem. St.P. z zimna tańczyła i robiła insze akrobacje, pomimo wzucia puchowej kurtki. :)
Wymieniliśmy się prezencikami. Ja dostałem Kinder niespodziankę ;D co jest chyba sugestią co do poziomu mojego rozwoju, lecz jednak Starowinka przesadziła... bo nie udało mi się ogarnąć do końca zabawki tam ukrytej. ;D
Jedyne co do końca ogarnąłem, to czekoladową skorupkę. ;)
.
Były liczne rozważania o społeczności BS (pozdro dla prawie wszystkich ;D ) tudzież rozważania o tzw. zimnie i przyodziewkach.
Absolutnym przypadkiem trafiliśmy na...

Różnica w butach to ok. 500% (ceny, masy i ciepłoty).
Buty "Staruszki" mają podgrzewane wkładki i widoczne z leksza zasilanie na bokach. Wygląda w nich niczym prawdziwa cyborgini. ;D;D
.
Doszło nawet do tego, że zamieniliśmy się rowerkami. To prawie tak, jakby zamienić się szczoteczkami do zębów. ;p ;)

Ponoć na Huraganie jeździ się niewiele łatwiej i przyjemniej niż na 36" monocyklu. ;D

Tutaj widać moje objuczenie - zwinięta w ósemkę opona wystawała ponad plecak, a nawinięta nań folia tworzyła wiatrołap. I tak prawie 100 km...
Objuczona niepomiernie "Czesia" jeździ niemal tak lekko jak mój Huragan na pusto (!), ale z żelowym siodełkiem czułem się jakbym miał 200 kg tyłek. ;)
Ale to i tak lepiej niż siodełko Hrgn, które wżynało się biedaczce (Starowince, nie Czesi) w... e, no nie ważne. ;))

Wieczorny Buk, czyli gość w dom, Bóg w dom.

Dobrnęliśmy do Buku, a że być w Buku i nie widzieć Jurek57 , to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. ;)
Starsza szybko zreflektowała namiary ;)

(fot. StarszaPani)
/swoją drogą ciekawy archaizm, w każdym szczególe, a najbardziej zdziwił mnie (odnawiany niezbyt dawno) 3-cyfrowy numer telefonu - kiedy takie były? Przed wojną?/
... i choć tylko chcieliśmy się przywitać i pokazać, żeśmy cali i zdrowi, to już po chwili wieczerzaliśmy na pokojach. ;]

(fot. Jurek57)
Co tak rozbawiło jednych, a skonfudowało innych - lepiej przemilczę. ;)
Ogólnie większość treści nie nadaje się na publikację, dzięki czemu jest nadzieja, że ten wpis się kiedyś skończy. :)
Powiem tylko tyle, że doszło z czasem do takiego rozswawolenia, że Starsza ściągnęła nawet... czapkę. Naprawdę, i to tak przy wszystkich. :)
Olałem pociąg powrotny, wszak następny "już" za 3 godziny...
A na koniec otrzymałem jeszcze od Pani Domu pół plecaka "wałówki" na drogę O_O
Niesamowita gościnność i troskliwość od nieznanych mi przecież dotąd ludzi - a dla kontrastu - są też ludzie, z którymi się intensywnie klikało przez wiele miesięcy, a goszczą "swojego" niechętnie i z łaską...

Łzom rozstania nie było końca ;) ale to jeszcze nie był koniec ;) bo zostaliśmy odprowadzeni w swoich kierunkach, tudzież oprowadzeni po mieście:
Nocny Buk z przewodnikiem:


Nietypowy kościół tamże:

A pod kościołem równie nietypowy ksiądz, z zainteresowaniem (i w szoku) wysłuchał, skąd przybyli Ci trzej wędrowcy, o dary nic nie pytał ;) za to PROfesjonalnie pobłogosławił nam na dalszą drogę życia. ;)
PS. Fragment (w nawiasach tłumaczenie na język potoczny):
Ksiądz, błogosławiąc:
- Pan z Wami (szerokości, bikerzy!)
Starowinka "odpowiada":
- Z Panem Bogiem (nara, ziomuś!).
xD

Starowinkę odPROwadziliśmy przez szutrowe dukty (skróty), a ja zaś zostałem przeczołgany na PKP w tempie "last minute" :) i bardzo dziękuję za to, bo jadąc swoim tempem bym nie zdążył, pomijając nawet ten szczegół, że bym nie trafił. ;D

Dzień pozytywnych ludzi, zdarzeń i innych wrażeń

Było tyle treści, że ten blog nie zmieści.
Co szczególne, dziś spotkałem wyjątkowe natężenie pozytywnych ludzi, praktycznie 100% stężenie:
- rano kupuję prowiant, a sprzedawczyni choć nie wyglądała, okazała się zapaloną, całoroczną rowerzystką O-O w dodatku sama mnie zagadywała co i jak i życzyła pomyślnej drogi - no pierwsze w życiu taki motyw miałem O-O
- konduktorzy z własnej inicjatywy pomagali mi wnieść rower do pociągu
- Starowinka - to chyba nie wymaga wyjaśnień, toż to żywa definicja pozytywnej osoby. <3 ;) Dzięki Dzierlatko za wszystko!!!
- Pan Jurek z Panią małżonką - jak już wspomniano. Ogromne podziękowania i szacunek! :)
- Ksiądz w Buku, który istnieje ;) (jw.).

Łyżką dziegciu na koniec dnia okazał się tylko wilczur (no ale to nie człowiek), który mnie dość mocno zaatakował... półtora kilometra od własnej chałupy. Prawie wpadłem przezeń do rowu, ale ostatecznie pokazałem mu, kto ma dłuższe kły. ;))

Komentarze
U nas w Cieszynie jest taki jeden sklep co mogą mieć, zwie się Ondraszek (jak taki jeden zbój beskidzki). Tam jakby czas zatrzymał się 20 lat temu, Wigry, Waganty, Dębice i te sprawy.
daniel3ttt
- 23:12 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Fajnie, ze się podobało i dzięki, za deklarację rozejrzenia, ale skoro nie produkują ich od 10 lat, to dostanie ich w sklepach już dawno jest praktycznie nierealne (badałem temat, oczywiście) - no chyba że wersje w nietypowych rozmiarach.
Starzenie materiału - ponoć niektóre współczesne gumy po 3 latach nadają się na śmietnik... Aktualnie na rowerze obie opony mam z 2000 r. (kupione jako używane) - jeżdżą i wyglądają jak nówki. Poprzednie, które udało mi się zajeździć dopiero w 12-14 lat od nowości, były całe spękane, z rozerwanych boków sterczały już nitki, a i tak nie szło ich dorżnąć do końca...
No i jeszcze można rzucić okiem na oferty (allegro, olx itp.) sprzedaży opon naprawdę zabytkowych, w tym nawet przedwojennych - zapewne nie są pełnowartościowe, ale jeździć da się, no i ich ceny - znacznie wyższe, niż gdyby dziś kosztowały takie nowe...
mors
- 22:52 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Fajnie się czytało :)) Co do tych opon to nie zastanawiałeś się nad czymś takim jak starzenie materiału. Bo takie nowe-stare opony Dębicy mimo że nie jeżdżone mogą po latach garażowania nie mieć już takich samych właściwości. Oby nie. Ze swojej strony rozejrzę się po cieszyńskich sklepach za takimi.
daniel3ttt
- 22:39 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Ależ klikałaś onegdaj, że w Domu Starców są jeno rozliczne pająki, stary motór i nic nadto ciekawego. Od początku węszyłem w tym nadmierną skromność. ;))
mors
- 22:37 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Polecam się w zakresie mecenasu jak zawsze ;D A o długopisach nie wspomniałam, ale i Tyś nie raczył nigdy zapytać czy takowe zbieram :) Najlepsze jest to, że wszędzie mam ich pełno, ale jak potrzebuję coś zapisać to nigdy ich nie mam, a jak mam to i tak wiecznie szukam ;) Najfajniejszy mój długopis to takie mega wielkie pisadełko zakupione na Aiguille du Midi :)))) Jak raczysz zawitać na me włościa to z chęcią pokażę Ci swoją kolekcję. Onegdaj też zbierałam plastikowe misie (czasy PRLu) - zachodzę w głowę cóż się z tą kolekcją stało...:(

Potwierdzam wszystko to co zostało napisane w kwestii kategorycznej odmowy spożywania napojów ciepłych i gorących - tak było, w istocie, jak głosi Mors ;D

Romulus - Poznań Starowinka - podoba mi się niezmiernie :)))))
starszapani
- 22:25 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Kurde, gdyby mi się rower nie posypał to byśmy się w końcu spotkali :) Szkoda :|
rmk
- 21:13 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Morsie, po prostu głodnemu chleb na mysli, lekarz wydaje się tu zbędny, chociaż...:)
jolapm
- 21:00 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
@Mecenas ;) Starowinka: dzięki za kolejną obronę :) w życiu nikt mnie tyle nie nabronił co Ty na beesach. :O
Ale czemuż o długopisach nic nigdy nie mówiła?? Oddam Ci nawet swoje 2 najcenniejsze (egzotyczne). :))

@yurek55: nie wycinaj tekstu z kontekstu (było "lodzik i przerębel" - raczej logiczne i spójne wyrażenie.
I jak będziesz już u tego doktóra, to zapytaj, jak się nazywa przypadek, gdy ktoś się upiera przy swoim zdaniu i nie przekonują go ani racjonalne argumenty merytoryczne, ani opinia naocznych świadków... :))

@Romulus: rozgrzany to ja już byłem w połowie drogi z rowerem do piwnicy. ;p
PS. miałem naocznych świadków odnośnie nie-picia ciepłego na mrozie: odmówiłem Starowinkowgo gorącego kakałka (w sensie że z termosu :) ) podczas mroźnego biwaku, a podczas gościny gorącą herbatę którą nas raczono wypiłem dopiero wtedy, gdy całkowicie wystygła. :)))
mors
- 16:51 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
Morsie, Ty mi tu nie ściemniaj o głównym celu wycieczki. Przeczytałem u Starowinki, co to naprawdę było. Oto stosowny cytat: "(...)widok roznegliżowanego Morsa w skrytości ducha marzącego o lodziku(...)" Przejrzała Cię? ;)
yurek55
- 08:40 wtorek, 27 stycznia 2015 | linkuj
P.S. Trochę za późno o tym pomyślałem, a i teraz bym zapomniał. Trzeba było nawiedzić stację kolejową Poznań Starołęka, i tamtejszą nazwę zmienić na stosowniejszą - Poznań Starowinka. ;)
romulus83
- 23:49 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Złota karta czytelnika? O! Rad będę. ;)

Pyry (ziemniaki), i gzik (twaróg) dostać można w każdym sklepie, w każdej chwili, jeśli się nie posiada składników w domu. No a przygotowanie tego dania nie powinno zając więcej czasu, niż zagrzanie się Morsa w mieszkaniu. ;)
romulus83
- 23:31 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Yurek55 - niektórzy zbierają znaczki, inni, jak Mors, Dębice. Hobby jak każde inne. Ja np. zbieram namiętnie długopisy, mimo, iż w obecnych czasach wszędobylskich reklamówek już dawno przestało mieć to sens to z każdego nowego ucieszę się niezmiernie :)
starszapani
- 21:51 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Haha, no to, żem walnęła <wstydnisia> ;D
starszapani
- 21:15 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Rozpoznaję zespół objawów diagnozowany w psychiatrii jako nerwica natręctw. Ale ja jestem amatorem, może prawdziwy lekarz pomoże?
yurek55
- 21:03 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Fajna wycieczka i opis, to już standard na twoim blogu. Ale ja się odniosę do celu wycieczki i zadam takie pytanie: - Czy Ty masz jakiś problem psychiczny? Zbieractwo, np. opon Dębica GT600, może tu być wskazówką dla dobrego lekarza. Nie wybierasz się? :D
yurek55
- 21:02 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Dzięki... choć nie do końca zrozumiałem. ;))
mors
- 20:47 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
yurek55 - z Morsem jest wszystko ok ! Świeży obraz !
Jego blog ... to takie krzywe zwierciadło ... :-)
Jurek57
- 20:22 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
@yurek55 ponownie: poza tym główny cel wycieczki chyba wyraźnie widać po tym, który motyw przewijał się najczęściej w relacji. ;)))
mors
- 19:36 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
@Starsza:
http://zadane.pl/zadanie/3931225
idź i nie grzesz więcej. ;))
mors
- 19:27 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Czy ja mam problem? Żebym to ja miał tylko jeden problem. ;))
Ale z tymi oponami to wcale nie jest to takie głupie - czego nie zużyję do swej późnej starości (pewnie 90 ze 100 wówczas posiadanych), to sprzedam i dorobię sobie do emerytury.
I piszę to poważnie - kto nie wierzy, niechaj sprawdzi sobie, po ile już dziś chodzą stare (zabytkowe) klasyczne polskie opony.
GT600 nie są produkowane (tak jak i pozostałe rowerowe Dębice) od 2005, a jako szeroko stosowane klasyki, już w niedalekiej przyszłości zaczną być poszukiwane...
PS. właśnie zamawiam kolejną (bo do Kielc nie mam jak dojechać pociągiem). :)
mors
- 19:24 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Otusz to :D - dobre :D
Następnym razem odpowiem księdzu podłóg Twoich podpowiedzi ;)
starszapani
- 19:22 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Fajna wycieczka i opis, to już standard na twoim blogu. Ale ja się odniosę do celu wycieczki i zadam takie pytanie: - Czy Ty masz jakiś problem psychiczny? Zbieractwo, np. opon Dębica GT600, może tu być wskazówką dla dobrego lekarza. Nie wybierasz się? :D
yurek55
- 19:00 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
@Starowinka - już Ci podpowiadam, jak na przyszłość należy odrzec:
Ksiądz:
- Pan z Wami!
Starowinka:
- Ale że który? Pan Jurek? No tak, z nami, ale On tylko nas o(d)prowadza.
:D

Nad wpisem pół dnia ślęczałem, więc musiał wyjść. ;)

Superlatyw i tak nie dość wpisałem. :)

@Wszyscy: dzięki za ochy i achy ;) zawstydziłem się po pachy.

@Michuss: do tej pory wierzyłem, że Buk istnieje, ale nie miałem jeszcze dowodów. ;))
A wzmiankowany i tak już był w pełni ukontentowany naszymi przypadkami. ;)

@Romulus:
- otrzymujesz złotą kartę Czytelnika ;)
- mieli ok. 5 minut na przygotowania, więc sam widzisz... no chyba że Wy tam trzymacie te specjały non-stop w gotowości. ;)
- nie zdążyliśmy, bo doszliśmy tylko do literki "p" i wtedy przypomniało nam się o pociągu. ;))
- teraz to już sam nie wiem ;)
- Otusz to. ;)
mors
- 18:56 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Ale żeś wpisa wypocił, hoho :D:D:D Uśmiałam się nie tęgo ;D

Co do dialogu z Księdzem - a cóżem ja miała mu odpowiedzieć? Chyba nie Ave Satan ;D Tudzież Kyrie eleison ;D

Po stokroć dziękuski za wszelakie superlatywy skierowane pod moim adresem :))) Polecam się na przyszłość ;)
starszapani
- 17:43 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Pięknie pojechane we (już nie względnie, by i tu mi się nie oberwało) wspaniałym towarzystwie :-P
Świetny wpis urodziłeś!
lea
- 14:29 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
rowery >>>> szczoteczki do zębów :DDDDDD uśmiałem się niewąsko :D
k4r3l
- 07:28 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Czy wspomniałeś napotkanemu kapłanowi, że dopiero co przekonałeś się, że Buk istnieje? Myślę, że ukontentowałbyś wzmiankowanego, a dodatkowo, w ramach ciekawostki mógłbyś nadmienić, że pono droga do Jezusa wiedzie przez Krzyż, a więc to tam jest największy węzeł kolejowy.

Relacja wyborna. Przygody godne. Ludzie dobrzy. Czegóż chcieć wiency? ;) :P
michuss
- 07:07 poniedziałek, 26 stycznia 2015 | linkuj
Ileż ja się naczekałem na ten wpis. Relacje współjeźdźców już poznałem.

Pyrami z gzikiem mogli Cię ugościć, i Świętomarcińskim rogalem na deser. ;) Byłem ciekaw, gdzież ten nabytek się schował, skoro na zdjęciach widoczny nie był.

Ciekawym, czy mnie też obsmarowaliście, tudzież obgadaliście. ;) Gdybym nie szedł tego dnia do roboty, starałbym się nachalnie dołączyć, przynajmniej na poznańską część.

Co nietypowego jest w Bukowskim kościele? Przecież architektura normalna. :)

Mogłoby być: "Otusz skończyła się Wygoda, a wraz z nią asfalty." ;)
romulus83
- 22:51 niedziela, 25 stycznia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!