NAJTRUDNIEJSZY PODJAZD PO NAJTRUDNIEJSZYM PODJEŹDZIE, czyli Przełęcz Karkonoska na monocyklu (cz. 2)
Piątek, 19 lipca 2013
Kategoria Karkonosze i mono, Mono, Nielicho
kilosy: | 0.00 | gruntow(n)e: | 0.00 |
czasokres: | śr. km/h: |
Odrodzenie pod Odrodzeniem
.
Rekordowy zjazd zjechany.... bez hamulców
Plany, epilog
Napisy końcowe
Legendą tego podjazdu są słynne "w branży" napisy na asfalcie. Np.:
Pozostawię to bez komentarza... ;) © mors
Doprawdy nie wiem, jak mogłem nie położyć obok monocykla... pewnie akurat NADCHODZIŁ jakiś szosowiec. ;D
.
Uznałem za stosowne popełnić kilka własnych napisków (stąd wspomniany korektor biurowy).
Fajnie by było, jakby ktoś z czytających je odnalazł, aczkolwiek są malutkie, bo ja to taki raczej skromny jestem (czemu każdy, kto to słyszy, wybucha śmiechem...). ;p
Pamiątka po pierwszym upadku © mors
Zostały na dole, w Przesiece ;) © mors
A to w punkcie, gdzie jest 27% © mors
Nowy napis na końcówce podjazdu © mors
.
Dziękuję za uwagę. ;)
Padłem na ławce na łące koło Schroniska i leżałem w letargu jakieś pół godziny... rześki, północny wiaterek i góra 20*C dobrze mi zrobiły. ;)
.
Postanowiłem urozmaicić nogom wysiłek i polazłem połazić szlakiem pieszym, oczywiście beztrosko zostawiając monocykl jak najbardziej na widoku. W sumie to nawet chciałbym, żeby ktoś spróbował nim zjechać - byłoby jednego złodzieja mniej. ;)
Pomimo skatowania się, rozprężone i uwolnione nogi niosły mnie po półmetrowych niekiedy głazach jak jakiegoś płetwiastonogiego Apolla. ;)
Zaskakujące, wyprzedzałem prawie wszystkich i to bez takiej intencji.
No i dotarłem sobie w umiłowaną krainę granicy lasu (z braku w pobliżu północnej granicy może być i "górna", to prawie to samo). :)
Uwielbiam wymęczone, niepozorne, karłowate, rachityczne i zmutowane drzewka, zwłaszcza te pojedyncze sztuki wybijające się ponad ogół...
.
Postanowiłem urozmaicić nogom wysiłek i polazłem połazić szlakiem pieszym, oczywiście beztrosko zostawiając monocykl jak najbardziej na widoku. W sumie to nawet chciałbym, żeby ktoś spróbował nim zjechać - byłoby jednego złodzieja mniej. ;)
Pomimo skatowania się, rozprężone i uwolnione nogi niosły mnie po półmetrowych niekiedy głazach jak jakiegoś płetwiastonogiego Apolla. ;)
Zaskakujące, wyprzedzałem prawie wszystkich i to bez takiej intencji.
No i dotarłem sobie w umiłowaną krainę granicy lasu (z braku w pobliżu północnej granicy może być i "górna", to prawie to samo). :)
Uwielbiam wymęczone, niepozorne, karłowate, rachityczne i zmutowane drzewka, zwłaszcza te pojedyncze sztuki wybijające się ponad ogół...
.
Rekordowy zjazd zjechany.... bez hamulców
Tzn. bez tradycyjnie rozumianych hamulców, choć są i takie monocykle (MUni - Mountain UNicycle). Ale takim, to nie sztuka...
Jedynym hamulcem jest tu "ostre koło", czyli spowalnianie nogami samoczynnie obracających się pedałów (na sztywno połączonych z kołem).
Tak więc im stromszy zjazd, tym ciężej... dodatkowo, nie warto przekraczać prędkości 12-14 km/h bo jak się straci kontrolę to pedała "poucinają" nogi...
Dwukołowcy na zjeździe sobie odpoczywają, a ja zafundowałem sobie kolejną masakrę. Bałem się, że nie wyhamuję albo że nabawię się zakwasów na parę tygodni (po zjeździe z "głupiego" Morskiego Oka przez trzy dni nie mogłem chodzić po schodach!), albowiem pracują tu te mięśnie nóg, które na co dzień nie pracują.
Jednak kilkudniowy trening po Karkonoszach zrobił swoje i tragedii nie było.
Swoje zrobił także własnej "konstrukcji" hamulec...
/to czarne na widełkach to opiłki startej opony, miałem je nawet w butach (opiłki, nie widełki) /
Pomagał sporo, a jeszcze więcej hałasował. ;)
Ale nie używałem go nazbyt wiele - na wypłaszczeniach (~10%) spowalniał za bardzo, a na zwyrodniałych ściankach chciałem sprawdzić siebie i sprzęt.
No i, o dziwo, da się zatrzymać nawet na 27% i to jeszcze z rezerwą bezpieczeństwa.
Jest na youtubach filmik, jak monocyklowy wymiatacz zjeżdża z 33%, ino że na hamulcu ręcznym. A komentatorzy go podziwiają, jak on to zrobił...
Zjazd poszedł o wiele lżej niż podjazd, trochę dzięki butelce, ale głównie dlatego, że na zjeździe muldy już zbytnio nie przeszkadzają.
Zrobiłem tylko trzy przerwy na zjeździe - dwie na małe "wywiady" z piechurami, a trzecią... na duży wywiad z pieszą turystką. Ale dużo starszą ode mnie. ;p
Zabawne, że rok wcześniej podjeżdżając i zjeżdżając Gubałówkę (maks. 16%) sądziłem, że jestem już blisko granic możliwości. ;D
Teraz, po zaliczeniu w obie strony 27% twierdzę, że jeszcze nie tak blisko. ;D;D
A już całkiem zabawna jest relacja (na bikestatsach) pewnego zawodnika, który podjeżdżał Karkonoską na normalnym, średniej klasy MTB i twierdził, że "dokonał rzeczy niemożliwej" (podjazd), oraz że "najgorsze przed nim" (odnośnie zjazdu).
Wzruszające wprost. Albo to może tylko ja się na tych rowerach nie znam...
A co do monocyklowego masakrowania szosowców, jakby nie było na szosie (asfaltowej drodze), to obrazowo porównując trochę tak, jak gdyby rowerem szosowym narobić wstydu BMX-om w skateparku. Abstrakcja...
Jedynym hamulcem jest tu "ostre koło", czyli spowalnianie nogami samoczynnie obracających się pedałów (na sztywno połączonych z kołem).
Tak więc im stromszy zjazd, tym ciężej... dodatkowo, nie warto przekraczać prędkości 12-14 km/h bo jak się straci kontrolę to pedała "poucinają" nogi...
Dwukołowcy na zjeździe sobie odpoczywają, a ja zafundowałem sobie kolejną masakrę. Bałem się, że nie wyhamuję albo że nabawię się zakwasów na parę tygodni (po zjeździe z "głupiego" Morskiego Oka przez trzy dni nie mogłem chodzić po schodach!), albowiem pracują tu te mięśnie nóg, które na co dzień nie pracują.
Jednak kilkudniowy trening po Karkonoszach zrobił swoje i tragedii nie było.
Swoje zrobił także własnej "konstrukcji" hamulec...
/to czarne na widełkach to opiłki startej opony, miałem je nawet w butach (opiłki, nie widełki) /
Pomagał sporo, a jeszcze więcej hałasował. ;)
Ale nie używałem go nazbyt wiele - na wypłaszczeniach (~10%) spowalniał za bardzo, a na zwyrodniałych ściankach chciałem sprawdzić siebie i sprzęt.
No i, o dziwo, da się zatrzymać nawet na 27% i to jeszcze z rezerwą bezpieczeństwa.
Jest na youtubach filmik, jak monocyklowy wymiatacz zjeżdża z 33%, ino że na hamulcu ręcznym. A komentatorzy go podziwiają, jak on to zrobił...
Zjazd poszedł o wiele lżej niż podjazd, trochę dzięki butelce, ale głównie dlatego, że na zjeździe muldy już zbytnio nie przeszkadzają.
Zrobiłem tylko trzy przerwy na zjeździe - dwie na małe "wywiady" z piechurami, a trzecią... na duży wywiad z pieszą turystką. Ale dużo starszą ode mnie. ;p
Zabawne, że rok wcześniej podjeżdżając i zjeżdżając Gubałówkę (maks. 16%) sądziłem, że jestem już blisko granic możliwości. ;D
Teraz, po zaliczeniu w obie strony 27% twierdzę, że jeszcze nie tak blisko. ;D;D
A już całkiem zabawna jest relacja (na bikestatsach) pewnego zawodnika, który podjeżdżał Karkonoską na normalnym, średniej klasy MTB i twierdził, że "dokonał rzeczy niemożliwej" (podjazd), oraz że "najgorsze przed nim" (odnośnie zjazdu).
Wzruszające wprost. Albo to może tylko ja się na tych rowerach nie znam...
A co do monocyklowego masakrowania szosowców, jakby nie było na szosie (asfaltowej drodze), to obrazowo porównując trochę tak, jak gdyby rowerem szosowym narobić wstydu BMX-om w skateparku. Abstrakcja...
Plany, epilog
W planach mam machnięcie nastromszego i zarazem najwyższego podjazdu Czech - Modre Sedlo. 1509m to byłaby moja życiówka, natomiast maks. 24% tamże, i to po gładkim, to byłaby praktycznie formalność. ;)
Ponadto Stóg Izerski - bodaj jedyny konkurencyjny podjazd dla Karkonoskiej (krótszy, mniejsze maksima, ale większe średnie nachylenie).
No i oczywiście ulica Szkolna w Karpaczu (30%).
W autobusie i na dojeździe do bazy czułem, że żyję wyłącznie na endorfinach. I faktycznie, zasnąłem w trakcie lotu na łóżko (zazwyczaj zasypiam 1-2 godziny).
Spałem bodajże 13 godz. i kolejne kilka się rozbudzałem. Pytanie, czy to bardziej świadczy o stopniu trudności, czy raczej o mojej kondycji. ;]
Ponadto Stóg Izerski - bodaj jedyny konkurencyjny podjazd dla Karkonoskiej (krótszy, mniejsze maksima, ale większe średnie nachylenie).
No i oczywiście ulica Szkolna w Karpaczu (30%).
W autobusie i na dojeździe do bazy czułem, że żyję wyłącznie na endorfinach. I faktycznie, zasnąłem w trakcie lotu na łóżko (zazwyczaj zasypiam 1-2 godziny).
Spałem bodajże 13 godz. i kolejne kilka się rozbudzałem. Pytanie, czy to bardziej świadczy o stopniu trudności, czy raczej o mojej kondycji. ;]
Napisy końcowe
Legendą tego podjazdu są słynne "w branży" napisy na asfalcie. Np.:
Pozostawię to bez komentarza... ;) © mors
Doprawdy nie wiem, jak mogłem nie położyć obok monocykla... pewnie akurat NADCHODZIŁ jakiś szosowiec. ;D
.
Uznałem za stosowne popełnić kilka własnych napisków (stąd wspomniany korektor biurowy).
Fajnie by było, jakby ktoś z czytających je odnalazł, aczkolwiek są malutkie, bo ja to taki raczej skromny jestem (czemu każdy, kto to słyszy, wybucha śmiechem...). ;p
Pamiątka po pierwszym upadku © mors
Zostały na dole, w Przesiece ;) © mors
A to w punkcie, gdzie jest 27% © mors
Nowy napis na końcówce podjazdu © mors
.
Dziękuję za uwagę. ;)
Komentarze
No nieźle - mono MTB i downhill ;)
Fajny patent na hamowanie, ale w końcu w bardzo starych rowerach przedni hamulec działał na podobnej zasadzie (gumowy klocek dociskany od góry do opony). barklu - 15:39 poniedziałek, 7 lipca 2014 | linkuj
Fajny patent na hamowanie, ale w końcu w bardzo starych rowerach przedni hamulec działał na podobnej zasadzie (gumowy klocek dociskany od góry do opony). barklu - 15:39 poniedziałek, 7 lipca 2014 | linkuj
Zastanawiam się, co bym wolał - zjeżdżać odcinek 27% na MTB (czy, gorzej, na szosie), na granicy przelotki przez kierownicę, z dupą zwieszoną za siodłem, czy na mono, z pozycją (jednak) wyprostowaną.
Skromny to ty jesteś, oj tak. Król, nie, wróć, Cesarz skromności! Hipek - 08:23 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj
Skromny to ty jesteś, oj tak. Król, nie, wróć, Cesarz skromności! Hipek - 08:23 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj
Dywagacje dot. hamowania na mono w istocie są również wielce interesujące :)
starszapani - 21:33 środa, 2 lipca 2014 | linkuj
To teraz i tenże wpis muszę przeczytać ponownie :))) Tekst o Apollo chyba najbardziej mnie rozwalił :D
starszapani - 21:06 środa, 2 lipca 2014 | linkuj
Zapomniałeś jeszcze o jednym planie- Malga Palazzo na mono:)
A o tej ulicy Szkolnej to nie słyszałam. Ale to chyba krótki podjazd? alouette - 20:56 środa, 2 lipca 2014 | linkuj
A o tej ulicy Szkolnej to nie słyszałam. Ale to chyba krótki podjazd? alouette - 20:56 środa, 2 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!