Ostatnia taka szarża...
Piątek, 21 marca 2014
Kategoria Odkrywczo
kilosy: | 64.50 | gruntow(n)e: | 2.50 |
czasokres: | śr. km/h: |
Czekałem na ten dzień 14 lat, 6 m-cy i 3 dni. ;]
Ale najpierw część wycieczkowa. ;)
W piątek po pracy trochę się szarpnąłem, razem z dpd wyszło ponad 70 km, zupełnie jak za czasów poczciwej Zimy. :)
I to pomimo sielankowej, letniej pogody tak się zmobilizowałem. A nawet przyznam się, że jechało się lżej i szybciej niż Zimą... no ale co to za satysfakcja? ;p
Z drugiej strony dywaguję sobie, że jak Zimą machnęło się sennie, acz bez większego wysiłku 230 km na raz na starym góralu, to teraz pewnie można by sporo więcej...
Udało się zaliczyć 2 nowe parafie ;) o co coraz ciężej, i nawiedzić ;) kilka dawno nie nawiedzanych (na polach podzielonogórskiej Ochli, gdziem nie był chyba 10 lat, strasznie obrodziły... domki nowobogackich...).
Takie tam foty:
Nowo nawiedzony Radwanów zainteresował mnie dość nietypowym kościołem, klimaty zgoła niczym z Ameryki Środkowej, albo coś. No i ta niezwykła bliskość wiernych...
Kościół w Radwanowie... bliżej wiernych ;) © mors
Ciekawe, jak wyglądają procesje wokół świątyni. ;)
A ta wnęka ma ławki, co wygląda nietypowo, ale bardzo mnie się podobie.
W tymże Radwanowie:
Dawny zespół dworski, obecnie "Żabi Dwór" w Radwanowie © mors
Żabi Dwór na etapie późnej kijanki. ;)))
Tamże, pomiędzy ww. zdjęciami mijam wiejskie małolaty (dziewoje), sztuk 5, siedzące i nudzące się (w dobie komputerów i rowerów?!) na równie wiejskim przystanku, na co one zareagowały gwizdaniem... :> co za wieśniary, 15-letniego roweru nie widziały? ;))
Ja wiem, że jak ludzie się nudzą, to różne gupoty przychodzą do głowy, ale z taką nigdy jeszcze się nie spotkałem. ;)
Ewidentna emancypacja (przejmowanie "męskich ról")... ciekawe, co to będzie w następnych pokoleniach... ;)
Tymczasem w sąsiednich Jarogniewicach kościół tradycyjny a wieża surowa, "zamkowata"... jakże odmiennie...
Kościół w Jarogniewicach © mors
Ponadto miasto Kożuchów opłotkami:
Droga na jednym z nowych osiedli w Kożuchowie © mors
A to za wsią Stypułów. "Chatka" jest pośrodku niczego - ten obiekt po lewej to pustostan albo ferma strusi,pewnikiem tegoż jegomościa.
Chatynka wśród pól ;) © mors
A tu Jeleniów, wiocha, w której zakład drzewny (Stelmet) zajmuje większą powierzchnię niż wieś właściwa. ;)
Szkoda Nyski, ładna taka... (Jeleniów) © mors
Powrót pociągiem, gdzie było tłoczno (pierwszy raz w życiu wiozłem rower w zatłoczonym pociągu) wskutek czego do Krossa "wtuliła się" oprócz mnie intrygująca rudowłosa, co doskonale komponowało się z kolorem tegoż roweru. ;p;p
A teraz co do tytułu. ;p
Po pracy a przed wyjazdem, jak rzadko kiedy, sprawdzam ciśnienie (palcami) i tył dość pulchny... o_O
Niemożliwe, mnie to nie dotyczy, to pewnie żartownisie w pracy odkręcili mi troszku wentyl...
Napompowałem, ale tradycyjnie, niezłomny swym zasadom, pompki w trasę nie powziąłem.... ;]
No i pod koniec jazdy było już pulchno, co zauważyłem głównie po.... innym dźwięku opony - nie zauważyłem zwiększonych oporów toczenia, czyżby taki nadmiar mocy? ;) Później jeszcze godzina w pociągu i 4,5 km do Morsownii i mimo że w dętce już prawie nie było powietrza a opona rwie się już ze starości, to i tak dojechałem lekko i bez problemów technicznych, dziwne. Gumy Dębicy służą nawet w stanie technicznej agonii...
Jeszcze nie wiem, czy to przebicie, przetarcie czy rozszczelnienie wentyla albo dętki właściwej, na razie wciąż jeżdżę (tylko dpd) pompując codziennie od zera...
Świat mi się zawalił ;) albowiem, przypomnijmy, dętka śmigała od nowości, 14,5 roku (prawie pół mojego życia!), dzień w dzień, w każdą pogodę, zazwyczaj na bardzo niskim ciśnieniu, tłukąc się po miliardach dziur, i nigdy, przenigdy nie było z nią jakichkolwiek problemów - zero kapci i wciąż nawet ciśnienie trzymała, w swej późnej starości...
Przebieg, w przybliżeniu (nie wiem, w którym momencie zaniemogła): 38.265 km, czyli jakieś 18 milionów 666 tysięcy NISKOCIŚNIENIOWYCH obrotów (dętka trąca o oponę na każdym jednym obrocie).
Marzyło mi się objechać na niej całą Ziemię (40kkm z groszami) a zabrakło tak niewiele, praktycznie jakbym już kończył okrążenie i był teraz na Krymie. ;)
Tak czy owak, wstydu nie ma. ;)
Chętnie poznam jakieś dłuższe bezawaryjne przebiegi dla jednej dętki...
Ale najpierw część wycieczkowa. ;)
W piątek po pracy trochę się szarpnąłem, razem z dpd wyszło ponad 70 km, zupełnie jak za czasów poczciwej Zimy. :)
I to pomimo sielankowej, letniej pogody tak się zmobilizowałem. A nawet przyznam się, że jechało się lżej i szybciej niż Zimą... no ale co to za satysfakcja? ;p
Z drugiej strony dywaguję sobie, że jak Zimą machnęło się sennie, acz bez większego wysiłku 230 km na raz na starym góralu, to teraz pewnie można by sporo więcej...
Udało się zaliczyć 2 nowe parafie ;) o co coraz ciężej, i nawiedzić ;) kilka dawno nie nawiedzanych (na polach podzielonogórskiej Ochli, gdziem nie był chyba 10 lat, strasznie obrodziły... domki nowobogackich...).
Takie tam foty:
Nowo nawiedzony Radwanów zainteresował mnie dość nietypowym kościołem, klimaty zgoła niczym z Ameryki Środkowej, albo coś. No i ta niezwykła bliskość wiernych...
Kościół w Radwanowie... bliżej wiernych ;) © mors
Ciekawe, jak wyglądają procesje wokół świątyni. ;)
A ta wnęka ma ławki, co wygląda nietypowo, ale bardzo mnie się podobie.
W tymże Radwanowie:
Dawny zespół dworski, obecnie "Żabi Dwór" w Radwanowie © mors
Żabi Dwór na etapie późnej kijanki. ;)))
Tamże, pomiędzy ww. zdjęciami mijam wiejskie małolaty (dziewoje), sztuk 5, siedzące i nudzące się (w dobie komputerów i rowerów?!) na równie wiejskim przystanku, na co one zareagowały gwizdaniem... :> co za wieśniary, 15-letniego roweru nie widziały? ;))
Ja wiem, że jak ludzie się nudzą, to różne gupoty przychodzą do głowy, ale z taką nigdy jeszcze się nie spotkałem. ;)
Ewidentna emancypacja (przejmowanie "męskich ról")... ciekawe, co to będzie w następnych pokoleniach... ;)
Tymczasem w sąsiednich Jarogniewicach kościół tradycyjny a wieża surowa, "zamkowata"... jakże odmiennie...
Kościół w Jarogniewicach © mors
Ponadto miasto Kożuchów opłotkami:
Droga na jednym z nowych osiedli w Kożuchowie © mors
A to za wsią Stypułów. "Chatka" jest pośrodku niczego - ten obiekt po lewej to pustostan albo ferma strusi,pewnikiem tegoż jegomościa.
Chatynka wśród pól ;) © mors
A tu Jeleniów, wiocha, w której zakład drzewny (Stelmet) zajmuje większą powierzchnię niż wieś właściwa. ;)
Szkoda Nyski, ładna taka... (Jeleniów) © mors
Powrót pociągiem, gdzie było tłoczno (pierwszy raz w życiu wiozłem rower w zatłoczonym pociągu) wskutek czego do Krossa "wtuliła się" oprócz mnie intrygująca rudowłosa, co doskonale komponowało się z kolorem tegoż roweru. ;p;p
A teraz co do tytułu. ;p
Po pracy a przed wyjazdem, jak rzadko kiedy, sprawdzam ciśnienie (palcami) i tył dość pulchny... o_O
Niemożliwe, mnie to nie dotyczy, to pewnie żartownisie w pracy odkręcili mi troszku wentyl...
Napompowałem, ale tradycyjnie, niezłomny swym zasadom, pompki w trasę nie powziąłem.... ;]
No i pod koniec jazdy było już pulchno, co zauważyłem głównie po.... innym dźwięku opony - nie zauważyłem zwiększonych oporów toczenia, czyżby taki nadmiar mocy? ;) Później jeszcze godzina w pociągu i 4,5 km do Morsownii i mimo że w dętce już prawie nie było powietrza a opona rwie się już ze starości, to i tak dojechałem lekko i bez problemów technicznych, dziwne. Gumy Dębicy służą nawet w stanie technicznej agonii...
Jeszcze nie wiem, czy to przebicie, przetarcie czy rozszczelnienie wentyla albo dętki właściwej, na razie wciąż jeżdżę (tylko dpd) pompując codziennie od zera...
Świat mi się zawalił ;) albowiem, przypomnijmy, dętka śmigała od nowości, 14,5 roku (prawie pół mojego życia!), dzień w dzień, w każdą pogodę, zazwyczaj na bardzo niskim ciśnieniu, tłukąc się po miliardach dziur, i nigdy, przenigdy nie było z nią jakichkolwiek problemów - zero kapci i wciąż nawet ciśnienie trzymała, w swej późnej starości...
Przebieg, w przybliżeniu (nie wiem, w którym momencie zaniemogła): 38.265 km, czyli jakieś 18 milionów 666 tysięcy NISKOCIŚNIENIOWYCH obrotów (dętka trąca o oponę na każdym jednym obrocie).
Marzyło mi się objechać na niej całą Ziemię (40kkm z groszami) a zabrakło tak niewiele, praktycznie jakbym już kończył okrążenie i był teraz na Krymie. ;)
Tak czy owak, wstydu nie ma. ;)
Chętnie poznam jakieś dłuższe bezawaryjne przebiegi dla jednej dętki...
Komentarze
No tak - ale gablotka w domu ? lepiej by było np. w miejscowej szkole :)
ramborower - 19:39 czwartek, 27 marca 2014 | linkuj
Jak widać nikt nie może się z tym faktem pogodzić - oddaj może dętkę do muzeum dętek ?
ramborower - 18:41 czwartek, 27 marca 2014 | linkuj
Ciekawe, czy dętka nie zwulkanizowała się z oponą po tylu latach :D
bestiaheniu - 16:59 środa, 26 marca 2014 | linkuj
A ja z całkiem innej bajki wyskoczę. Ostatnio nawiedzam świątynię (taką jedną), nie tylko turystycznie. ;) Nawróciłem się, czy jak? Te Twoje też bym nawiedził. :)
romulus83 - 23:08 wtorek, 25 marca 2014 | linkuj
Dlatego właśnie, że Byłeś na Krymie to nastąpił koniec dętki- mogłeś przez Turcję wracać do ojczyzny. :)
ramborower - 16:07 wtorek, 25 marca 2014 | linkuj
Te 666 tys. obrotów mogło mieć na to jakiś wpływ... ;) A tak po prawdzie, to rzeczywiście szkoda trochę, że się nie udało tych kilku km dotoczyć.
Ziemi może na tej dętce nie objechałeś, ale Wenus to i owszem. A takiego Merkurego to ze dwa razy :P Goofy601 - 23:02 poniedziałek, 24 marca 2014 | linkuj
Ziemi może na tej dętce nie objechałeś, ale Wenus to i owszem. A takiego Merkurego to ze dwa razy :P Goofy601 - 23:02 poniedziałek, 24 marca 2014 | linkuj
Koniec świata!!! Będziesz Dętkę opłakiwał?
Ale, że zima z wielkiej litery, a o Lecie po małości to boli moje oczy ;P lea - 21:50 poniedziałek, 24 marca 2014 | linkuj
Ale, że zima z wielkiej litery, a o Lecie po małości to boli moje oczy ;P lea - 21:50 poniedziałek, 24 marca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!